Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


23 października 2011

R o z d z i a ł 7

          Wiktoria przeżyła lekkie załamanie. Popołudniu mogła już wrócić do domu i w sumie cieszyła się, ale jednak myśli o Michale nie dawały jej spokoju. Znowu pytała siebie co takiego zrobiła, co sprawiło tyle nieszczęść jej bliskim. Już nie pierwszy raz czuła się jak jakiś zły omen. Babcia postanowiła zostać u nich na tę noc, aby upewnić się, że dziewczyna dobrze się już czuje. Wiki niby to nie przeszkadzało, ale ta kobieta lubiła wiedzieć o wszystkim i kontrolować innych. W sumie co kilkanaście minut przychodziła do pokoju nastolatki by sprawdzić co obecnie robi. Tym sposobem ona w ogóle nie mogła się skupić i któryś już raz próbowała czytać tą samą stronę nowo zakupionej książki. Chciała zatracić się w atramentowej historii by choć na chwilę nie myśleć o tych wszystkich niefortunnych wydarzeniach. Jak na złość były tam powyolbrzymiane nieistotne problemy. Czym w stosunku do śmierci i choroby jest jakieś niefortunne zauroczenie w jakimś nieosiągalnym chłopaku? Niczym, odpowiedziała sobie.
          W niemal czarodziejski świat literatury zaczęła wchodzić mniej więcej na początku gimnazjum. Wcześniej te wszystkie pozapisywane strony były dla niej tylko stratą czasu, bo przecież fajne książki zawsze miały jakąś filmową adaptację, która zajmowała dwie godziny, a nie jak książka kilka razy dłużej. Później jednak stała się rzecz niezwykła. Zaczęło się od jednej książki, którą dostała od babci na święta. Miała fatalną fabułkę i na okładce napis „tylko dla dziewczyn”. Przedarcie się przez te trzysta stron miało jednak duże znaczenie. Z dnia na dzień czytanie coraz bardziej ją pociągało. W domu mogła czytać non stop. Były one wręcz pożerane. Na początku ukierunkowała się na bardziej kobiecą literaturę, ale stopniowo poszerzała horyzonty. Do kupek na biurku dochodziły horrory, kryminały i biografię. Dziewczyna nigdy nie sądziła, że druk ma taką moc. W jednej chwili była pośrodku starego Londynu, którego ulicami przechadzał się Dracula Stockera, a chwilę później siedziała na Manhattanie w towarzystwie Chucka Bassa. Różnorodność była ogromna. Takie podróże w inny świat urozmaicały jej już całe wieczory i weekendowe poranki. Niezwykle odpowiadało jej też to, że zamykając książkę była już poza wszystkim. Właściwie miała w głowie zaledwie kilka scen i było to jak sen, którego nie pamięta się już rano. Człowiek pamięta, że śnił, coś podobało mu się lub nie, ale nie może sobie nic przypomnieć. Jednak w chwili, kiedy powracała do lektury wszystko na nowo stawało się takie żywe. Świat miał prawdziwe barwy, a po jego ulicach podążali ludzie. Och tak, stała się molem książkowym, co część jej znajomych dziwnie rozumiała. Oni jeszcze tego nie odkryli, mówiła do siebie kiedy ktoś dziwnie patrzył się na jej zaczytaną postać idącą do szkoły.
          Teraz nawet miła lektura w tym nie pomagała. Chciała znaleźć się jak najbliżej swojego chłopaka, który przecież był w bardzo ciężkiej sytuacji. Nie miała bladego pojęcia jak może się czuć. Kiedyś czytała, że ludzie będący w niektórych typach śpiączek są w pełni świadomi i słyszą ludzi. Myśląc, że ktoś może tak po prostu leżeć jak... trup i wiedzieć co się wokół dzieje nie będąc w stanie nic zrobić była już sama w sobie okropna, ale gdy dodała do tego, że tą osobą jest ktoś tak jej bliski...Straszne. Już w pierwszej chwili chciała do niego jechać, ale dziadkowie i Paweł zabronili jej tego. Chciała im się stawiać, bo przecież Michał nic jej nie zrobił, a ta cała tabletka była przecież tej psychicznej dziewczyny. Jednak wiedziała, że nic nie wskóra i poddała się już na starcie. Stwierdziła, że musi jednak jakoś skontaktować się z jego rodzicami by dowiedzieć się czegokolwiek. Nie miała jednak numeru. Paweł jeszcze nie wrócił do domu ze szkoły, więc jakby nigdy nic poszła do jego pokoju i dorwała się do jego laptopa. Znała hasło, więc bez problemu zalogowała się do systemu. Szybko przeszukała foldery w sekcji „Dokumenty” i już przed oczami miała spis telefonów z jego komórki. Był bardzo przezorną osobą i wszystko zapisywał w kilku kopiach na wypadek jakby coś się zepsuło lub zgubiło. Kwestią czasu było dotarcie do telefonu mamy Michała. Z telefonem w ręku zaczęła wszystko zamykać by brat nic nie zauważył.
           -Halo?-Usłyszała lekko zaspany głos w słuchawce.
           -Dzień dobry, tutaj Wiktoria...
Rozmowa była dziesięć razy dziwniejsza niż się spodziewała. Po głosie kobiety słychać było, że nie jest w najlepszym stanie. Było to wielką odmianą, bo zawsze była taka zdecydowana z głową wysoko podniesioną i pewnym uśmiechem. Teraz była smutna, przybita i zmęczona. Rozmawiały jakieś dwadzieścia minut o stanie zdrowia Miśka. Podobno miał się dobrze, ale nikt nie mógł przewidzieć kiedy z tego wyjdzie. Kobieta w pewnej chwili spytała co słychać u dziewczyny, ale Wiktoria nie miała ochoty wszystkiego opowiadać. Myśląc, że zdoła wyrwać się z domu lub ze szkoły, do której miała pójść już w piątek zaproponowała, że odwiedzi Michała. Jego mama powiedziała, że żadne odwiedziny nie wchodzą w grę. Z jednej strony posmutniała, ale z drugiej ucieszyła się, że nie będzie musiała kombinować planu ucieczki. Po skończonej rozmowie dziewczyna czuła się odrobinę lepiej, ale i tak była osowiała.

          -Pana córka ma zaburzenia odżywiania-Andrzej usłyszał w słuchawce głos młodej lekarki.
Te słowa dudniły w jego głowie jak wielkie, kościelne dzwony.
           -Przecież to niemożliwe-powiedział pewnie.
Lekarka jednak miała co innego do powiedzenia. W szpitalu Wiktoria miała zrobione te wszystkie badania i wyniki kilku z nich wskazywały na to, że coś złego dzieje się z jej organizmem. Kobieta mówiła, że w ciele nastolatki brak odpowiednich witamin i minerałów, co dokładnie wskazuje na anoreksję. Na to ostatnie słowo mężczyźnie zrobiło się jakoś dziwnie. To choroba dotykana przez dziewczyny z problemami, które mają jakieś lęki przed jedzeniem. Wiktoria natomiast jadła. Zawsze powtarzała mu czego to ona nie jadła w szkole i jaka to ona jest napchana. Lekarz powiedziała, że to bardzo częste i wszystko wskazuje na to, że tak naprawdę wtedy nie jadała. Andrzej nie mógł sobie tego wyobrazić, jak każdy facet nie mógł pojąć, że można nie jeść. Przecież trzeba to robić, aby żyć, to takie oczywiste. Gdy tylko usłyszał, że choć na kilka dni powinna pójść do szpitala psychiatrycznego, by sprawdzić jak głębokie zmiany zaszły w jej psychice, mężczyzna przerwał. Nie mógł pozwolić ludziom zamknąć jego córkę w psychiatryku. Ona jest taka delikatna, taka niewinna, taka drobna. Na to ostatnie wzdrygnął się. Dodatkowo w głowie cały czas miał te czterdzieści dwa kilogramy, które podobno ważyła Wiktoria. Nie wierzył w to. W jednej chwili nieelegancko rozłączył się i zaczął zastanawiać się co musi w takiej sytuacji zrobić. Myślał i myślał. Następnego dnia uzmysłowił sobie, że nie może zamykać się na opiekę zdrowotną i zadzwonił do tej samej lekarki. Kobieta miała spokój w głowie i pomału wszystko mu tłumaczyła. Po półtorej godziny doszli do porozumienia. Na jeden dzień Wiktoria miała udać się do kliniki bez żadnych oznaczeń, których mogła się przestraszyć.
Po kilku dniach Andrzej otrzymał telefon. Kobieta tym razem wszystko mu opowiedziała o jego córce i poradziła, że na pewien czas musi zostać oderwana od wszystkiego. Najlepszym na to okresem miały być ferie zimowe. Dziewczyna musiała zapomnieć o wszystkim i odpocząć. W tym czasie ojciec miał dokładnie kontrolować to co je i jak się zachowuje.
           -Czy pani doktor uważa, że ona z tego wyjdzie? Wie pani, ja nie miałem bladego pojęcia co się z nią dzieje. Była taka normalna. Co jakiś czas wpadały do nas jej koleżanki. Miała nawet chłopaka.
           -Niech się pan niczego nie obawia. Myślałam, że to znacznie bardziej poważne. Teraz jestem niemal pewna, że pod wpływem jakiegoś dziwnego dążenia do niezdrowo chudej sylwetki zatraciła się w tym. Może spowodowało to jej towarzystwo ze szkoły baletowej. Tam bardzo często zdarzają się takie rzeczy, bo baletnica „musi” być chuda. Co do jej chłopaka. Mówiła o tym psychologowi. Podobno on też na to wpłynął. Nie tymi słowami oczywiście, ale w jakiś sposób przekazała nam ona informację, że wmawiał jej, że jest otyła.
           -Jak to otyła? To przecież niedorzeczne.
           -Zgadza się, ale i tak się zdarza. Chłopcy potrafią być okrutni. Dlatego też, aby zapobiec temu, co mogłoby być następstwem życia w takim toksycznym środowisku najlepszy będzie wyjazd. Pomyślałam również, że najlepiej byłoby gdyby Wiktoria przyjechała do pana. Bardzo tęskni za panem i to by pomogło.
           -Nie jestem w najlepszej sytuacji na odwiedziny...
           -Jednak to by bardzo pomogło.
Na te słowa Andrzej nie mógł już nic powiedzieć. Jeżeli to miało jej pomóc musiał to zrobić. Już następnego dnia zapytał Krzyśka czy nie będzie miał nic przeciwko temu. Na całe szczęście nie miał. Później pozostało już tylko poinformować Pawła. Powiedział mu wszystko. Początkowo syn zaproponował, że też mógłby odwołać swoje plany i przyjechać z Wiktorią. Andrzej nie chciał jednak wykorzystywać go, bo doskonale wiedział, że chce pojechać na ten wyjazd z drużyną. Po pewnym czasie wyjaśnili sobie wszystko, sprawa była jasna i temat skończony.
 KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Straaasznie przepraszam za duże przerwy między rozdziałami, ale miałam dużo na głowie, bo chcę zmieniać klasę i jutro czeka mnie rozmowa z dyrektorem... Życzcie mi powodzenia :)
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. W następnej części będą zmiany i może doczekacie się Biebera.

7 komentarzy:

  1. Jak to chcesz zmienić klasę ? ;D
    Opowiadanie mega ;) haha .. lubię jaki piszesz <3.
    Pozdrawiam Caroline ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. to dobrze ;) nie moge się doczekać na nastepny rozdział J.B C;

    OdpowiedzUsuń
  3. Stwierdziłam, że biol-chem to nie dla mnie, bo muszę kuć i kuć bio, która nie będzie mi do niczego potrzebna. W tej chwili zmieniły mi się plany i chcę robić w życiu coś ciekawszego :)
    Dziękuję:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie Biebs, szykujcie się, bo może zrobić się hmm. ciekawie :P

    OdpowiedzUsuń
  5. tak! nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu, a zwlaszcza Biebsa! :D mam nadzieje, ze nie bede jusiala cekac dlugo :p
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. To do jakiej klasy się przenosisz ? Też w Koch. ? :) XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak. Najchętniej mat-geo, albo inna matematyczna.

    OdpowiedzUsuń