Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


20 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 169


Kiedy żegnałam się z Justinem w hallu byłam jeszcze trochę na niego zła, ale z drugiej strony wiedziałam, że kolejne noce spędzę sama i to jeszcze kilka tysięcy kilometrów dalej.
-Króliczku, wiesz, że będę za tobą bardzo tęsknił, prawda?-zapytał mocno mnie obejmując.
-Wiem głupku.
-A pocałujesz swojego głupka?
-Kocham cię Justin-pocałowałam go w policzek.
-Bon voyager madame-szepnął mi do ucha ostatni raz mnie przytulając.
-Ciepło się ubieraj-Hannah puściła do niego oczko ciągnąc mnie za rękę.
Odwracając się jeszcze mu pomachałam i poszłam ze wszystkimi do wielkiego samochodu, który stał na zewnątrz. Chwilę później byliśmy już na lotnisku, a potem już w samolocie. Mieliśmy lot bezpośredni, więc spokojnie mogłam wyciągnąć się w dużym fotelu, nakryć się kocem i zasnąć. Pierwszy raz obudziłam się kiedy byliśmy nad oceanem. Chwilę pogapiłam się za okienko i podziwiałam ogrom wody. Towarzyszące mi tym razem dwie pary żywo rozmawiały i śmiały się. Chwilę pogadałam z Phoebe i Chazem, którzy siedzieli w rzędzie obok. Chociaż Justin powtarzał mi z pięć razy żeby przy okazji tej wizyty Chaza nie pozwalać im kolacje połączone ze śniadaniem u nas wiedziałam, że nie dotrzymam tej obietnicy. Rozmawiali o totalnych głupotach, ale chwilę im poprzeszkadzałam i ukradłam przy okazji trochę jedzenia. Następnie rozpoczęłam kolejną drzemkę i obudziłam się jakoś nad Illinois. Byłam cholernie zmęczona i miałam przez to kiepski humor. Czekało nas jeszcze dobrych kilka godzin lotu, co wcale nie poprawiało mojego samopoczucia. To była najgorsza część lotu, bo cały czas było mi niedobrze, wszyscy inni spali, a mi nie działał iPad i nawet nie mogłam obejrzeć żadnego filmu.
Z lotniska wróciliśmy do domów taksówkami. Na miejscu, zanim weszłam jeszcze do domu, poszłam odebrać psa od sąsiadów, którzy zgodzili się nim zająć przez weekend. Chwilę pogadaliśmy o Paryżu, bo jak się okazało spędzili tam swój miesiąc miodowy. Pośmialiśmy się też trochę z różnicy temperatur, bo przyszłam do nich z grubą kurtką w ręce. Swaggy na mój widok bardzo się ucieszył i zaczął domagać się wzięcia go na ręce. Cmoknęłam go w zimny nos i przypięłam smycz do jego szelek. W ręce wzięłam jego ekwipunek i jeszcze raz dziękując sąsiadce wróciliśmy do domu. Po drodze pies jeszcze domagał się czułości, ale nie miałam wolnej ręki, więc musiał trochę poczekać. Na miejscu, kiedy tylko weszłam do środka, od razu usłyszałam śmiechy z kuchni. Phoebe z Chazem zajęli się opróżnianiem lodówki. Podeszłam do nich i wyciągnęłam z lodówki butelkę wody. Byliśmy chyba największymi idiotami na świecie, bo wcześniej umawialiśmy się, że zostaniemy w Paryżu noc dłużej i po powrocie pójdziemy do szkoły opuszczając tylko kilka lekcji. Nie, to nie było najgłupszym pomysłem. Najgłupszą rzeczą było to, że naprawdę poszliśmy do szkoły. Ja i Phoebe wzięłyśmy prysznice i przebrałyśmy się w czyste ubrania, a potem pojechałyśmy do szkoły. Ona całkiem dobrze to znosiła, ale ja byłam w opłakanym stanie. Na długiej przerwie usiadłyśmy razem z Phoebe i Hanną na zewnątrz. Okazało się, że dla Hanny dwa poniedziałki to też za dużo i tylko dzięki Phoebe udało nam się nie zasnąć i pójść na kolejne lekcje. Po lekcjach szybko poszłam do swojego samochodu i modliłam się żeby po drodze w nic nie wjechać. Kiedy już odpalałam silnik usłyszałam wołającą mnie Phoebe.
-Mogę jechać z tobą?-zapytała.-Umówiłam się z Chazem.
W odpowiedzi pokiwałam głową. Jechałyśmy z minimalną prędkością, bo naprawdę nie byłam w stanie jechać. Niby mogłam przesiąść się z Phoebe, ale ona jest fatalnym kierowcą. Na miejscu nawet nie zamieniłam z nią słowa i od razu poszłam do łóżka i krzyknęłam stamtąd żeby nikt nawet nie próbował mnie budzić i czegoś ode mnie chcieć. Ściągnęłam tylko dżinsy i od razu wcisnęłam się pod kołdrę. Wystarczyły dwie minuty żeby telefon zaczął dzwonić. Pierwsze dwie próby zignorowałam, ale po chwili zaczął jeszcze dzwonić domowy. Z naszym domowym telefonem było tak, że podobno istniał, ale nigdy nie był przez nas używany. Wstałam z łóżka powolnym krokiem z okropnym bólem głowy i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Halo?-zapytałam cicho.
-Kasia? To ty? Dlaczego przez cały dzień nie odbierasz telefonu?
-Chcę mi się okropnie spać i zaraz tu wszystkich pozabijam-zaczęłam mówić płaczliwym głosem.
-Kochanie, nie płacz. Kładź się do łóżeczka i śpij, a potem się do mnie odezwij.
-Okay.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Z toaletki wyciągnęłam jakieś tabletki na ból głowy i po wzięciu kilku położyłam się do łóżka. Przed snem wyciszyłam jeszcze wszystkie telefony żeby nikt mi nie przeszkadzał. Po chwili przyszedł sen, o którym marzyłam od jakiś piętnastu godzin. Może właśnie dlatego spałam drugie tyle i obudziłam się dopiero następnego dnia o 6 rano. Szybko wzięłam prysznic i ubrałam się. Z mokrymi włosami zeszłam na dół żeby spotkać w kuchni okropny bałagan. Nie wiem jak to jest, ale bałagan, który sama zrobię mi nie przeszkadza, ale cudzy już tak. Te zwierzęta wyjadły mi nawet ulubione musli. Na szczęście miałam schowane jeszcze jedno pudełko. Po szybkim śniadaniu z dużym kubkiem herbaty poszłam na górę wysuszyć włosy. Było dopiero po 7, a ja jeszcze byłam głodna, więc wyszłam na krótki spacer z psem, a potem postanowiłam przejechać się po jakieś gotowe jedzenie. Kupiłam kilka śniadaniowych zestawów, bo w domu byli jeszcze Chaz i Phoebe. Jadąc względnie pustą ulicą czułam się naprawdę dobrze i byłam pewna, że wszystko wraca już do normy. Moi goście dziękowali mi z dziesięć minut za jedzenie, które zaczęli od razu wcinać.
-Powiedziałaś Justinowi, że Phoebe została na noc?-nagle zapytał Chaz.
-No jasne, że nie-odpowiedziałam przeżuwając kanapkę.-Jak dla mnie możesz tu nawet zamieszkać na czas kiedy nie ma Justina. No ale mam jedną, małą prośbę. Wy bałaganicie, wy sprzątacie. Ja nawet nie jem tych chrupek i ciastek-wskazałam palcem na blat kuchenny, na którym było kilka pustych opakowań.-One są Justina.
-Odkupię je-od razu odezwała się Phoebe.
-Bez przesady-uśmiechnęłam się.-Ale jakbyś mógł Chaz to wyskocz dzisiaj do jakiegoś marketu i kup coś do jedzenia. Wiesz, jakieś normalne jedzenie, mięso, coś z owoców, warzyw i koniecznie mleko. Kasa jest w tej misie na komodzie przy drzwiach.
Chłopak pokiwał głową i miałam nadzieję, że o tym wszystkim nie zapomni. Po jakiejś godzinie pojechałyśmy z Phoebe do szkoły. Na miejscu Jake, które spotkałyśmy na parkingu od razu przypomniał mi, że po lekcjach mamy zajęcia dodatkowo z biologii. Wywróciłam oczy na samą myśl o nich. Zostawiając dziewczyny koło innej sali poszliśmy na lekcję. Dzień upływał mi naprawdę dobrze. No może tylko końcówka była słaba, bo o takich godzinach prawie nic mi nie wchodzi do głowy. Nauczyciel nawet nie pozwalał nam tam siedzieć obok siebie i wyglądało to naprawdę głupio, bo sala była prawie pusta, a ja i Jake siedzieliśmy po obydwu jej stronach. Do domu dojechałam jakoś 18 i od razu wyskoczyłam z psem na spacer żeby w spokoju pogadać z mamą przez telefon. Zaczęła opowiadać co u niej i taty słychać. Robili w domu jakiś mały remont, co wydawało mi się naprawdę dziwne, bo nigdy nie lubili robić w domu zmian, które wymagają większego zaangażowania. Kilka razy powtórzyła, że nie może doczekać się mojego przyjazdu w przerwie zimowej. Powiedziałam jej oczywiście to samo i obiecałam niedługo się odezwać żeby móc pogadać też z tatą. Kiedy tylko się z nią rozłączyłam mój telefon zaczął dzwonić. Okazało się, że był to Justin. Wypytywał mnie, czy Chaz daje mi spać, czy wszystko u mnie okay itp. Oczywiście zapytał czy za dobrze się bez niego nie bawię. Pogadaliśmy sobie miło przez jakieś piętnaście minut, bo potem doszłam już do domu i chciałam się trochę ogarnąć po całym dniu. Jeżeli poranny widok kuchni uznałam za wielki bałagan to teraz panował tam armagedon. Wszędzie jakieś torebki, pojedyncze opakowania czipsów, jakieś konserwy, pełno owoców, popakowane mięsa. Zaczęłam wołać Chaza, który odezwał się dopiero po chwili. Siedział sobie w salonie jakby nigdy nic oglądał jakiś program. Od razu zapytałam go co się tam dzieje, a on odpowiedział „przecież mówiłaś żebym zrobił zakupy”. Skoro on nie widział potrzeby rozpakowania zakupów zajęłam się tym sama. Naprawdę wziął kupę rzeczy, z których część była całkowicie zbędna. Wypakowując kolejne produkty z toreb byłam bardzo zdziwiona, bo sama nawet nigdy czegoś takiego nie widziałam.
-Nie ma Phoebe?-zapytałam zdziwiona.
-Ma dentystę, ale zaraz powinna być.
No tak tego mogłam się spodziewać. Przyjęłam do wiadomości, że spędzi tu pewnie tydzień, ale czasami czułam, że to już lekka przesada. Phoebe była z nami non stop. Chociaż była kochaną dziewczyną zaczynałam mieć już jej dosyć.   

17 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 168


Okazało się, że do hotelu wróciliśmy tylko na chwilę. Justin powiedział żebyśmy szybko przebrali się w coś ciepłego, bo na zewnątrz jest naprawdę zimno. Jake z Hanną pokiwali głowami i poszli do siebie. U nas szybko poszłam do łazienki i zaczęłam ściągać z siebie sukienkę, co było naprawdę trudne, bo kilkanaście małych haftek miałam na plecach i nie mogłam do nich dotrzeć. Kiedy w reszcie, z pomocą Justina, udało mi się jej pozbyć i mogłam założyć coś wygodniejszego.
-Justin, co będziemy robić?
-Pochodzimy sobie, a potem pójdziemy coś zjeść.
-Och, pierwszy raz od dłuższego czasu nie urządzasz mi niespodzianki. Co za rozczarowanie-uśmiechnęłam się.
Chłopak zaśmiał się pod nosem i powiedział, że już na nas czas. W hotelowych hallu już czekali na nas Phoebe i Chaz. Obydwoje wyglądali na zawstydzonych. Trochę zdziwił mnie ich widok i od razu pomyślałam, że to Justin ich do tego zmusił. Po chwili na dół zeszli też Jake i Hannah. Dziewczyna wyglądała tak jakby wybierała się na zdobywanie któregoś z biegunów. Dla niej zimno oznaczało piętnaście stopni, więc temperatury poniżej zera były dla niej nie do przetrwania. Wszyscy lekko zaśmiali się na jej widok. Kiedy wszyscy byliśmy już gotowi wyszliśmy na zewnątrz, a potem wsiedliśmy do dwóch podstawionych samochodów. Pierwszym przystankiem był łuk triumfalny, pod których mogliśmy zrobić sobie zdjęcia. Następnie przejechaliśmy kawałek drogi i wysiedliśmy na polach elizejskich, którymi spacerowaliśmy przez jakąś godzinę albo półtorej. Ogrom pięknie wyglądających sklepów robił strasznie fajne wrażenie i nawet mimo niskiej temperatury nie czuło się tak zimna. Chyba nie byłybyśmy dziewczynami jeśli nie chciałybyśmy odwiedzić kilku z nich. Chłopaki nie byli jakoś z tego powodu szczęśliwi, ale pozwolili nam chwilę tam pobuszować. Hannah i Phoebe najchętniej wybierały sklepy, o których nigdy nie słyszały, a ich nazwy brzmiały najbardziej francusko. Justin lekko ukrócił nasz mały zakupowy szał i pojechaliśmy jeszcze na wieżę Eiffela. Na górze było naprawdę zimno, więc widok podziwiałam z ramion Justina, którzy mocno przytulał mnie od tyłu. Oczywiście w międzyczasie zrobiliśmy milion zdjęć. Stamtąd pojechaliśmy już do restauracji. W środku nie było dużo ludzi, więc spokojnie zajęliśmy duży stół i usiedliśmy wszyscy razem. Spędziliśmy naprawdę super wieczór, taki spokojny, w miłej atmosferze. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, z których część wzięła się naprawdę z nie wiadomo skąd.
-Wiesz co Justin-zaczął Jake.-Strasznie fajny z ciebie facet i jestem serio wdzięczny za ten wyjazd, bo jest naprawdę spoko.
-Cieszę się-uśmiechnął się Bieber.
-Boże, a jak będą kręcić o mnie film to błagam, chcę wszystkich twoich ludzi-zapiszczała Hannah.-Ten film był jakiś psychologiczny i mam cały czas w głowie myśl „Justin jest super, jest piękny, jest niezwykły, kocham go”. Boże, to serio dziwne.
-Oczywiście-zaśmiał się Justin.-Mogę dać ci autograf, ale nie tak przy Kasi.
-Nie krępujcie się. Ja mogę zająć się Kate. Dogadamy nasze biologiczne sprawy-Jake uniósł znacząco brwi.
-Jeżeli wiecie co mamy na myśli-dodałam.
Kiedy oboje z Jacobem wybuchnęliśmy śmiechem reszta była trochę zmieszana, ale po chwili wszystko wróciło do normy. No może za wyjątkiem tego, że Justin przysunął się bliżej mnie i zagapił się chwilę na Jacoba.
Po powrocie do hostelu wszyscy byliśmy zmęczeni, więc poszliśmy do swoich pokoi. Od razu poszłam wziąć prysznic, bo czułam, że za chwilę zmorzy mnie sen i pójdę spać w nie najlepszej kondycji. Musiałam znowu umyć włosy, bo były całe w lakierze. Weszłam do sypialni w piżamie i turbanie na głowie. Zaczęłam chować jakieś rzeczy do walizki żeby niczego nie zapomnieć. Kiedy wszystko miałam już w miarę ogarnięte poszłam do Justina, który leżał na sofie i przeglądał coś w laptopie przy włączonym obok telewizorze nadającym jakiś francuski film. Pochyliłam się nad nim od tyłu i oplotłam lekko jego szyję ramionami. Bez słowa pocałował moją rękę i dalej patrzył w ekran z Twitterem. Obeszłam sofę i usiadłam na nim okrakiem.
-Idziesz spać?-wsunęłam ręce pod jego bluzę.
-Za minutkę.
Lekko jęknęłam i poszłam do sypialni. Ściągnęłam ręcznik z głowy i zaczęłam ściągać nadmiar pościeli z łóżka. Potem wsunęłam się pod grubą kołdrę i ułożyłam prawie na środku wielkiego łóżka. Kiedy poczułam delikatny ruch już prawie spałam, a właściwie chyba byłam chyba w tej fazie snu, kiedy niby odbierasz jakieś bodźce, ale nie możesz już nic zrobić, bo prawie śpisz. Przez jakąś chwilę trochę się wiercił, ale kiedy w końcu się uspokoił z ręką na moim boku mogłam spokojnie zasnąć.
Na rano nie mieliśmy dużo planów. Właściwie tylko Luwr, ale on jest wręcz przeogromny, więc właściwie dzień był napięty. Udało nam się zebrać dopiero około 11, więc kiedy zjedliśmy śniadanie zanim zjedliśmy śniadanie była już 12. Podziwialiśmy sztukę niezbyt dokładnie, bo żadne z nas za bardzo się na niej nie znało. Właściwie wyglądało to tak, że podchodziliśmy do jakiegoś obrazu, stwierdzaliśmy, że jest dziwny, a potem po przeczytaniu, że namalował go ktoś znany mówiliśmy, że jednak coś w nim jest i ogólnie to jest niesamowity. Wszystkich zrzedła mina kiedy zbliżyliśmy się do sławnej Mony Lisy. Phoebe zaczęła śmiać się z grubej szyby i powtarzać, że Leonardo miał jakiś kompleks i dlatego ten obraz jest taki mały. Oczywiście Hannah zaczęła udawać sławną postać z obrazu i ochrona trochę nas zjechała wzrokiem. Po trzech godzinach łażenia tymi korytarzami okropnie bolały mnie nogi i miałam wielką ochotę coś zjeść chociaż w sumie niedługo jedliśmy śniadanie. Była pora lunchu, więc weszliśmy do pierwszej lepszej restauracyjki i zamówiliśmy sobie jakieś makarony. Bardzo francusko oczywiście. Nie wiem jak to jest, ale jedzenie było przepyszne, lepsze niż w jakiejś włoskiej knajpie. Wspólnie uznaliśmy, że to najlepsze włoskie miejsce w całym Paryżu.
Wracając do hotelu poczuliśmy jakąś fale zmęczenia. Poszłam do apartamentu dziewczyn i trochę sobie pogadałyśmy, a może bardziej poplotkowałyśmy. Wyszło na to, że noc w tym pokoju była wyjątkowo głośna. Prawdziwe przeciwieństwo tego, co działo się u mnie. Phoebe szczególnie służył wyjazd i była naprawdę w świetnym humorze, a nie tak jak ostatnio w szkole. Hannah z kolei strasznie dużo sprzeczała się z Jacobem. Jednak wydaję mi się, że to wszystko przez jej wystrzałowy charakter, z taką dziewczyną łatwego życia nie ma. Mimo wszystko była z nich wyjątkowo fajnie dobrana para. Po jakimś czasie stwierdziłam, że powinnam spędzić więcej czasu z Justinem. Kiedy weszłam do naszego pokoju żywo dyskutował z Chazem, a Jake siedział obok i oglądał coś w telewizji. Przysiadłam się do niego i zaczęłam gadać o jakiś bzdurach. Po chwili Biebs przysiadł się do mnie i położył moje nogi na swoich kolanach, co sprawiło, że byłam tyłem do Jake'a. Chłopak razem z Chazem bardzo szybko zdecydowali o swoim wyjściu. Justin pewnie posadził mnie sobie na kolanach.
-Jak się bawiłaś?-zapytał przyciągając mnie bliżej siebie.
-Bardzo fajnie wszystko zorganizowałeś-przeczesałam palcami jego włosy.
-A będziesz za mną tęsknić?-zapytał wolno wkładając ręce pod moją koszulę.
-Tak-powiedziałam odwracając się do niego przodem.-I w sumie chciałabym żebyś dał mi okazję lepiej cię zapamiętać na ten najbliższy tydzień.
Delikatnie rozpięłam jego rozporek, na co jego oczy roziskrzył pojedynczy promień pożądania. Justin powoli zaczął rozpinać guziki mojej koszuli całując przy tym moją szyję. Z uśmiechem dociskałam jego głowę do mojego obojczyka. Kiedy miałam na sobie spodnie i stanik Justin podniósł mnie na sobie i poszliśmy do sypialni.
Rano okropnie nie chciało mi się wstawać, a już tym bardziej lecieć do Stanów. Wizja kilkunastogodzinnego lotu mnie przerażała. Leniwie wczołgałam się na Justina, który naciągnął na mnie kołdrę żeby nie zrobiło mi się zimno. Po jakimś czasie chłopak zamówił nam jakieś jedzenie do pokoju, bo oboje poczuliśmy się trochę głodni. Czekając na śniadanie poszłam się ubrać i umyć zęby. Kiedy wróciłam do sypialni on cały czas leżał w łóżku, więc zaczęłam mu powtarzać żeby się w końcu ogarnął, bo nie będzie cały czas chodził goły.
-Ja też będę za tobą tęsknił króliczku-powiedział wstając z łóżka.
-Po prostu się ubierz.
-Kasiu...-zbliżył się do mnie.-Nie podobam ci się?
-Wyglądasz bardzo jednoznacznie. Załóż chociaż majtki-powiedziałam wychodząc z sypialni.
W salonie usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Wysłałam do Hanny SMSa żeby przypomnieć jej i innym o której musimy wyjść żeby zdążyć na samolot. Od razu mi odpisała i zapytała czy nie mam przypadkiem jakiś tamponów, bo ona nie wzięła, a ma ich silną potrzebę. Szybko napisałam jej żeby do mnie przychodziła. Przyszła razem z mężczyzną z jedzeniem. Na chwilę usiadła i zaczęła ze mną jeść. Po chwili przypomniała sobie po co przyszła i dla naszego bezpieczeństwa krzyknęłam przez drzwi czy Justin na pewno jest już ubrany. Od razu twierdząco odkrzyknął, więc weszłyśmy do środka. Okazało się, że skłamał i stał do nas przodem, tak jak Bóg go stworzył na samym środku pokoju. Hannah zaczęła się strasznie śmiać, a ja byłam serio wkurzona. Justin wyglądał na trochę zdezorientowanego, ale zdecydowanie mu się należało.
-Przepraszam Justin-zaczęła Hannah ze śmiechem.-Przyszłam po tampony, ale chyba zapłodnił mnie twój widok i już mi się nie przydadzą.
-Przepraszam panie, ale chyba powinienem już pójść.
-Zdecydowanie-powiedziałam krzyżując ręce na piersiach.
Kiedy nasz Apollo w końcu się schował wypuściłam głośno powietrze i zaczęłam grzebać w torbie.
-A więc Justin lubi wolność?-zachichotała Hannah.
-Taa, nie da się tego ukryć.
Dziewczyna zaczęła się trochę rozgadywać na dość osobiste tematy, takie bardzo, bardzo osobiste, więc nie chcąc dalej odpowiadać na krępujące pytania wcisnęłam jej w rękę tampony i powiedziałam, że muszę się jeszcze spakować. Ona zrozumiała o co mi chodzi i ze znaczącym uśmiechem poszła do siebie oczywiście żegnając się z Justinem przez drzwi.  

14 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 167


Joylee czyli kobieta, która zaczęła mnie malować powiedziała, że on będzie się szykował gdzieś indziej żeby nas nie krępować. Po prawie dwóch godzinach Hannah i ja byłyśmy gotowe. Przygotowania trwały prawie tyle co przed moim ślubem czym byłam okropnie wstrząśnięta. Miałyśmy zrobione fryzury, makijaże i dokładny manicure oraz pedicure. Zapomniałabym dodać, że wyregulowano mi brwi, bo wyglądały za naturalnie. Jestem ciekawa co miało to znaczyć. Na koniec z małą pomocą ubrałyśmy się i dopiero wtedy byłyśmy całkowicie gotowe. Z Justinem spotkałyśmy się dopiero przy samochodzie.
-Zimno ci-zapytał Justin i z troską położył rękę na moim kolanie.-Zaraz będziemy na miejscu i od razu zrobi ci się cieplej.
-Słuchajcie, wiadomość od Phoebe-zaczęła nagle Hannah głosem komentatora sportowego.-”Niestety nie czuję się najlepiej po locie, a Chaz jest tak dobry, że obiecał dotrzymać mi towarzystwa, więc oboje zostajemy w hotelu. Miłej zabawy.” Hmm. Nie wiem po co tak to pięknie przedstawia skoro wszyscy wiemy o co chodzi.
-Możesz mnie oświecić Hanno?-zapytał zirytowany Bieber.
-Oni zawsze się pieprzą. Phoebe taka nigdy nie była, ale z tym Chazem zajmują się tylko tym. Dzisiaj zaczęli po jakiś dziesięciu minutach, podobnie jak na Cabo. Nie wiem jak to jest, ale ogólnie żadne z nim się nie przyznaje, że są w jakimś związku. Może Kanadyjczycy tak mają.
-Pewnie to taka bardziej skomplikowana relacja, a nie kwestia narodowości. Żadnego z nich nie kojarzyłabym z jakimś „fuck friends”, więc nie ma co się martwić-starałam się ich bronić.
-Ale ja ich tu zaprosiłem w trochę innym celu-odparł wkurzony.-Chciałem zrekompensować ci twój bal, a oni myślą tylko o sobie. Zaraz do niego zadzwonię i mu powiem co o tym myślę.
-Justin, nie przesadzaj. Przecież dobrze się bawimy-uśmiechnęłam się.-Niech się sobą nacieszą.
-Kasiu, nie mieszaj się w to. Nie tak to miało wyglądać.
-Pieprz ich Justin-odezwała się nagle Hannah.
Razem z Justinem spojrzeliśmy się na nią z lekkim zastanowieniem, ale po chwili zaczęliśmy się śmiać. Żarty „na poziomie” potrafią zdziałać cuda. Tym razem byłam jej okropnie wdzięczna, bo zaczęłam się denerwować i chciałam wypomnieć Justinowi kilka rzeczy, co pewnie nie skończyłoby się za dobrze. Kiedy zaczęliśmy się zbliżać do kina, w którym odbywała się premiera mogliśmy usłyszeć przybierające na sile krzyki. Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem żeby dodać mi otuchy. Kiedy w odpowiedzi nie odwzajemniłam uśmiechu Biebs przybliżył się i pocałował mnie w usta. Jego ręka automatycznie powędrowała na moją talię. Gdyby nie Hannah i jej chichot pewnie pozwoliłabym mu to wszystko kontynuować, ale przez jej obecność nie czułam się na tyle swobodnie. Kiedy samochód w końcu się zatrzymał hałas był już ogromny. Justin szybko wyszedł z samochodu, a następnie pomógł mi z niego wyjść. Chciał wykonać ten sam gest względem Hanny, ale nagle do auta podszedł Jake i zrobił to sam, co oczywiście doprowadziło do pojawienia się wielkiego uśmiechu na twarzy dziewczyny. Zaczęłam rozglądać się, ale wszędzie widziałam tylko skandujących ludzi. Justin złapał mnie za rękę i zaczął iść do charakterystycznego dywanu. Wolną ręką machał do ludzi, którzy zachowywali się jak szaleńcy. Wszyscy chcieli autografów albo jakiś wspólnych selfie. Dałam mu znak, że sama sobie jakoś poradzę i może spokojnie ich uszczęśliwić. Kiedy zaczął podchodzić do coraz to nowych ludzi ja stałam z Hanną i Jacobem, którzy byli pod wielkim wrażeniem tego wszystkiego i śmiali się z niektórych fanów, którzy wyglądali jakby ktoś raził ich prądem. Po jakiejś chwili ktoś zaczął wykrzykiwać w moim kierunku jakieś niecenzuralne słowa. Wyzywanie mnie nie zdarzało się rzadko, a już na pewno nie w internecie, ale dawno nie spotkałam się już z taką wielką falą, która zaczęła się powiększać. Chyba też dlatego nie chciałam stawać oko w oko z fankami Justina. Przez chwilę bałam się, że zaraz ktoś we mnie czymś rzuci. Hannah zaczęła im coś odkrzykiwać co nie było za dobrym pomysłem, bo mijało się to z celem. Kiedy do Justina doszły te okrzyki podszedł do mnie i chociaż powtarzałam to mu, że jest to zbędne, odciągnął mnie za rękę dalej w stronę ustawionych fotografów. Flashe nie miały końca, ale starałam się cały czas uśmiechać i patrzeć prosto na nich. Justin mocno mnie przytulał, co naprawdę mi pomagało. Byliśmy tam jakieś pół godziny, a już ledwo widziałam na oczy i zaczęło mi się kręcić w głowie. Kiedy Hannah i Jake przechodzili obok nas powiedziałam Justinowi, że już z nimi pójdę, bo on i tak musiał zrobić sobie jeszcze zdjęcia z innymi ludźmi, takimi bardziej związanymi z filmem niż ja. On został, a my poszliśmy już do budynku. Tam też było dużo ludzi, z których część była chyba jakimiś dziennikarzami, którzy zaczęli mnie przywoływać. Ale ja od zawsze się ich boję, więc wolałam ich zignorować i tylko do nich machałam z uśmiechem żeby nie wyjść na niegrzeczną. Kiedy weszliśmy do środka jakiś facet szybko sprawdził nasze przepustki i zaprowadził na nasze miejsca.
-Boże, ja nie wiem jak to wszystko wytrzymać. Oni wszyscy strasznie wrzeszczą i te zdziry jeszcze cię obrażają-Hannah zaczęła głośno „szeptać”.-Justin powinien coś z tym zrobić.
-Hanno, ale z tym nie można nic zrobić-odparł Jake.-Przecież one nie rozumieją co się do nich mówi i cały czas uważają Kate za najgorszą istotę na świecie, bo zabrała im ich idola. A pobić ich nie pobijesz.
Hannah spojrzała na mnie szukając wsparcia, ale wzruszyłam ramionami i powiedziałam, że tak jest od zawsze i raczej się to nie zmieni. Po jakiś trzydziestu minutach dołączył do nas Justin i usiadł obok mnie. Patrząc na mnie splótł nasze ręce i pocałował mój policzek. Hannah cały czas była jeszcze wkurzona i widziałam, że chciała wyładować się na Justinie, bo uważała, że to on powinien coś z tym zrobić. Na szczęście Jake jakoś ją powstrzymał. Believe oglądałam już któryś tam raz, ale za każdym razem robił na mnie spore wrażenie. Nie wiem jak to jest, ale wszystko wydawało mi się w nim niezwykłe chociaż widziałam prawie te wszystkie wydarzenia i sceny na żywo. Kiedy film już się skończył ludzie zaczęli bić brawo, a Justin wstał i odwrócił się do nich przodem. Po dziesięciu minutach wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się do wyjścia. Jacyś pojedynczy ludzie podchodzili do Justina i mu gratulowali, a ja starałam się tylko uśmiechać i miło wyglądać. Znowu szliśmy tą samą drogę, więc Justin kilka razy przystawał żeby zrobić sobie jakieś zdjęcia.
-Dobra króliczku, teraz jestem już tylko twój-mruknął Justin kiedy wsiedliśmy do samochodu.
-A kiedy było inaczej?-uśmiechnęłam się.
-Nigdy-pocałował mnie w usta.

12 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 166


 -Lecimy do Paryża-zagruchotała Hannah mocno ściskając rękę Jacoba.-Nie marzyłam nawet, że spędzimy razem weekend w tak romantycznym miejscu.
-Skąd wiesz jak tam jest? Przecież nigdy tam nie byłaś. Ja słyszałem, że jest tam pewno szczurów-powiedział spokojnie chłopak.
-Boże, Jakie(czyt. Dżejki), ja i Paryż wybaczamy ci tym razem, ale ogólnie przyjmujemy, że tam jest cudownie.
Właśnie tak w gruncie rzeczy zapowiadał nam się cały lot. Hannah i Jake od samego początku „dyskutowali” w ten sposób co chwilę bardzo intensywnie się całując. Ja i Phoebe uważałyśmy to za słodkie, ale tylko przez pierwsze pół godziny. Gdyby nie to, że lecieliśmy normalnym samolotem w klasie biznes, gdzie było pusto i ich gadki nie przeszkadzały nikomu innemu niż nam na pewno same powiedziałybyśmy stewardesie żeby coś z nimi zrobiła. Było mi odrobinę smutno patrzeć na Phoebe, bo choć cieszyła się na samym wyjazdem to troszkę zazdrościła, że Hannah dzieli wyprawę z Jacobem, a ja z czekającym na nas Justinem. Chaz niestety nie wybierał się do Europy chociaż przekonywałam go do tego przez jakieś pięć godzin przez trzy dni pod rząd. Na szczęście po trzech godzinach lotu Hannah odpłynęła i skończyła się ta lekko irytująca paplanina. Jake chwilę z nami pogadał, a potem wszyscy zasnęliśmy.
Pod lotniskiem w Paryżu załadowaliśmy się do podstawionego samochodu, który miał zawieść nas do hotelu. Po drodze wszyscy mieliśmy przyciśnięte twarze do szyb żeby zobaczyć jak najwięcej. Hannah była trochę zawiedziona, kiedy okazało się, że wszystkie piękne budynki i drzewa przykrywa gruba warstwa śniegu. Kierowca wydawał się trochę zmieszany słuchając jej wywodów o tym jak śnieg wszystko niszczy, a ona chciałaby przespacerował się Polami Elizejskimi w sandałkach, które wzięła licząc, że pogoda się zmieni. Kiedy zatrzymaliśmy się pod wielkim hotelem od razu zauważyłam kilkadziesiąt osób stojących w pewnej odległości od wejścia. Trochę się przestraszyłam, ale cały czas liczyłam, że nie zwrócą oni na nas większej uwagi jak to już kilka razy mi się zdarzyło. Jednak dziewczyny zareagowały trochę prowokacyjnie i krzyknęły, oczywiście w dobrej wierze, że Justinowi i jego dziewczynie należy się trochę prywatności. Potem nieco zmieniły nastawienie, bo one też zostały rozpoznane i jakaś dziewczyna krzyknęła „cześć Hannah”, co oczywiście ją urzekło. Nie rozumiem jak to wszystko działa, ale one zyskały trochę na popularności i były kojarzone z Justinem, przez Instagram. Biebs oznaczył je ze dwa razy u siebie, a potem nagle przybyło im dużo obserwujących i skończyło się na tym, że fanki Justina komentowały ich zdjęcia, na których często pojawiałam się też ja. Kiedy nareszcie byliśmy już w środku boy hotelowy od razu wziął nasze bagaże, a recepcjonistka, która zachowywała się jakby na nas czekała zaprowadziła nas na nasze piętro. Po chwili winda zatrzymała się na naszym piętrze i w chwili kiedy drzwi zaczęły się rozsuwać, co trwało nienormalnie długu, zobaczyłam uśmiechniętego Justina. Dziewczyny i Jake szybko krzyknęli „cześć”, a ja mocno się do niego przytuliłam z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Wasz apartament jest prawej-JB wskazał na drzwi znajdujące się jakieś pięć metrów dalej-a my będziemy tutaj-pokazał na drzwi na końcu korytarza.-Madame?-chłopak wyciągnął dłoń w moim kierunku, którą od razu ścisnęłam.
-Dzięki stary-krzyknął z uśmiechem Jake obejmując w pasie Hannę.
Rozeszliśmy się w dwóch różnych kierunkach. Justin uśmiechnął się do mnie rozbawiony, a ja spojrzałam na niego pytająco. Nic nie mówił przez jakieś pięć sekund, co trochę mnie zirytowało, ale później nie musiał już nic mówić.
-Boże, Chaz!!!-usłyszałam piskliwy głos Phoebe dobiegający już zza zamkniętych drzwi ich pokoju.
-Nienawidzę cię-powiedziałam z poważną miną.-Dlaczego ukrywasz przede mną takie rzeczy?!
Chłopak z niesłabnącym uśmiechem uniósł mnie do góry po czym automatycznie oplotłam nogami jego pas, a potem pocałował mnie delikatnie.
-Zdenerwowany króliczek jest najlepszy w pewnych rzeczach-wyszczerzył się mocniej ściskając moją pupę.
-Ale zły mąż nie ma na co liczyć-zaczęłam ocierać się o niego prowokująco chcąc usłyszeć pierwsze jęknięcie, na które nie musiałam długo czekać.-Nie ma-uśmiechnęłam się triumfująco.
-Powtórz to-powiedział przyciskając mnie do ściany.
-Przyjechał wujek O. czerwonym Mercedesem i nie musisz mówić, że ci to nie przeszkadza, bo ja mam wakacje.
Przez kolejne dziesięć minut zachęcał mnie do różnych rzeczy bardzo przekonywującym sposobem, ale byłam nieugięta i w końcu pozwolił mi pójść pod prysznic. Kiedy wróciłam do niego w szlafroku czułam się wspaniale i prawie zapomniałam o długim locie. Usiadłam na dużym fotelu i zaczęłam gapić się w telewizor. Program był po francusku i nic nie rozumiałam. Justin z kolei wyglądał na takiego, który rozumie, ale i tak mu nie uwierzyłam. Będąc świeża miałam większą ochotę na całusy, co trochę rozluźniło Justina. Przesiadłam się na jego kolana, ale on natychmiast położył się ciągnąc mnie na siebie. W takiej pozycji swobodnie rozmawialiśmy o naszym ostatnim tygodniu, który spędziliśmy osobno. Mogłabym spędzić tak cały dzień, ale oczywiście było to niemożliwe. Justin uśmiechając się głaskał mnie po głowie, a ja zaciągałam się jego zapachem wciskając głowę między jego głowę i ramię.
-Wiesz, dzwonił do mnie ktoś od Givenchy i powiedział, że chętnie pożyczy ci na dziś sukienkę jeśli będziesz gotowa pozować w niej na dywanie. Do niczego cię nie zmuszam, ale może dzisiaj zmienisz zdanie, tak dla pana Givenchy?
Miałam mały problem z występowaniem z Justinem. Po prostu źle się czułam na takich imprezach. Kiedy wybierał się na jakąś galę to spokojnie mogłam z nim iść i chwilę postać w miejscu by zrobiono nam kilka zdjęć, ale takie wydarzenia jak premiera jego filmu trochę mnie przerastały, bo tam wszystko kręciło się wokół niego, a ja czułam się speszona tym wszystkim. Stawałam się tam również bardzo ważna osobistością, którą oczywiście nie byłam, a już z pewnością nie czułam. Oczywiście kilka razy przeczytałam o sobie w internecie, że go nie wspieram, ale uważałam, że nie jestem tam potrzebna. Zazwyczaj dosiadałam się do niego niezauważona już w środku kiedy było spokojnie i to samo planowałam zrobić tym razem.
-A chciałbyś żebym była z tobą przez cały czas? To twoja premiera i nie chcę ci przeszkadzać-podparłam się na rękach.
-Okropnie będziesz mi przeszkadzać i dlatego nie chciałem żebyś tu przylatywała-mówił do mojej klatki piersiowej, na której rozwiązał mi się szlafrok.
Wyzywając go pół poważnie od zboczeńców wstałam i owinęłam się dokładniej. Chłopak położył wtedy dłonie na moich udach i uśmiechnął się szeroko.
Mieliśmy jeszcze pół godziny na małe droczenie się, a potem musieliśmy już się zbierać do wyjścia. Po drodze zapukałam do apartamentu, w którym byli moi znajomi. Czekałam na jakieś „proszę” czy coś, ale nikt nie odpowiadał, więc nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Szybko zlokalizowałam Jacoba, który siedział na kanapie w słuchawkach.
-Jake-szturchnęłam go.
-Skąd się tu wzięłaś?-zapytał zdziwiony.
-Nikt mi nie chciał otworzyć, a drzwi były otwarte, więc weszłam-wywróciłam oczami.-Gdzie są dziewczyny?
-Hannah śpi, a Phoebe z Chazem, no wiesz-uśmiechnął się rozbawiony.-Jakie to szczęście, że są tu trzy sypialnie i jeszcze ten salon. Inaczej nie moglibyśmy się usłyszeć jeśli wiesz o co mi chodzi.
-Nie zauważyłbyś tego gdybyś nie zanudził tak Hanny, „jeśli wiesz o co mi chodzi”-odcięłam szybko.-Dobra, w każdym razie, jeśli nie chcesz się wynudzić na naszym upiększaniu to zostań tutaj i przyjedź pod kino jakoś o 17. Tutaj masz swój identyfikator-podałam mu laminowaną kartkę na fioletowej smyczy.-Polecę teraz do Hanny, spróbuję ją obudzić, a potem do zakochanych.
-A co, Justin nie bawi się z tobą i przynajmniej liczysz, że sobie na nich popatrzysz?-krzyknął kiedy odeszłam już na kilka kroków.
Nic mu już nie odpowiedziałam chociaż zaczął przeginać. Otworzyłam pierwsze drzwi i od razu zobaczyłam leżącą w łóżku Hannę. Szturchnęłam ją delikatnie i zapytałam czy chcę już z nami iść czy woli jeszcze odpocząć. Dziewczyna wyskoczyła z łóżka jak oparzona i szybko wyjęła z szafy swoją sukienkę, a potem zanurkowała w walizce szukając butów.
-Jakie, masz przerąbane-krzyknęła w kierunku kanapy kiedy wyszłyśmy z sypialni.
-Właśnie-powiedziałam z szerokim uśmiechem, a potem bezgłośnie dodałam „Jakie”.
Zostawiłam Hannę na krótką pogawędkę z jej niewychowanym chłopakiem i poszłam do kolejnej sypialni. Tutaj musiałam być ostrożniejsza, więc zapukałam kilka razy i czekałam na jakąś odpowiedź. W końcu otworzył mi Chaz w bardzo nieprzyzwoitej fryzurze. Chciałam się z nim jakoś przywitać, ale wysoce prawdopodobne było to, że nie miał nic na sobie, bo wychylił tylko głowę, więc bez żadnych uścisków zapytałam go czy idą już z nami czy dojadą później z Jacobem. Chłopak nie umiał odpowiedzieć na to pytanie, więc wrzuciłam przez szparę dwa identyfikatory i pożegnałam się. Wychodząc z apartamentu zgarnęłam Hannę i razem poszłyśmy do czekającego przy windzie Justina. Zaczęła mu opowiadać o tym jak Jake jej nie obudził i ogólnie jaki z niego okropny chłopak, a Biebs tylko potakiwał i mówił, że sam nigdy by tak nie zrobił. Posłałam mu spojrzenie pt. „widzisz, można mieć gorzej”, a on tylko wyciągnął rękę w moim kierunku i mocno przyciągnął mnie do siebie w talii co miało znaczyć „jeszcze ci pokażę”. Podstawionym SUVem przejechaliśmy jakieś półtora kilometra i zatrzymaliśmy się pod jakimś innym hotelem. Bardzo spodobało mi się to, że Justin podał też rękę Hannie kiedy wysiadała.
-Kate, twój chłopak jest stuprocentowym gentlemanem, a mój draniem.
Justin uśmiechnął się jakby zdobywał kolejny punkt, za które będzie mógł później dostać jakąś nagrodę, a ja zaczęłam mówić dziewczynie, że Jake wcale nie jest zły chcąc trochę ją rozluźnić. Znaleźliśmy się w dużym pomieszczeniu wypełnionym wieszakami, stolikami i dużymi lustrami. Byli tam też jacyś ludzie, którzy czekali by pomóc nam w przygotowaniach. Hannah zrobiła się superpodjarana i od razu zajęła jedno z krzeseł. Po chwili podeszła do niej jakaś kobieta i zaczęły żywo rozmawiać o jej fryzurze. Justin spokojnie przywitał się z innymi ludźmi, a ja stałam z boku trochę skrępowana.
-Dodajcie jej trochę pewności siebie żeby moja księżniczka się ożywiła-powiedział im nagle, a potem pocałował mnie szybko i gdzieś wyszedł.