Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


30 marca 2011

ROZDZIAŁ 63

Resztę wieczoru spędziliśmy, tak jak zwykle, na oglądaniu telewizji. Potem Justin odwiózł mnie do domu. Następne dwa dni spędziliśmy identycznie. Wreszcie przyszedł piątek. Po szkole pojechałam do domu, trochę się ogarnęłam i powiedziałam mamie, że wieczorem jest impreza u mojej koleżanki z klasy i najprawdopodobniej zostanę u niej na noc. Oczywiście było to kłamstwo, ale chociaż mama miała do mnie i Justina zaufanie to wydaję mi się, że nie puściłaby tak łatwo. Kazała mi sobie tylko obiecać, że nie będę nic paliła i mogłam wychodzić. Pojechałam autobusem z gotowym planem dnia. Wydało mi się, że w tak ciepły i przyjemny dzień grzechem jest zostanie w hotelowym pokoju. Zadecydowałam, że pojedziemy do Powsina czyli wielkiego parku i posiedzimy na wielkiej polanie. Kiedy byłam już pod pokojem Justina weszłam bez wachania. On siedział na łóżku i grał w xBoxa. Prawie nie zauważył mojego wejścia i dopiero po chwili się zooriętował i przywitał się ze mną. Powiedziałam mu, że już znacznie za dużo gra w te głupie gry, więc zabieram go dziś na zewnątrz. Upewniłam go, że nie ma tam aż tak dużo osób, więc będzie miło. Chwilę go poszturchałam i wstał. Potem zeszliśmy na dół i wsiedliśmy do Jeepa. Jadąc próbowałam go trochę rozweselić, więc podśpiewywałam na cały głos piosenki z radia. On cały czas był bez wyrazu i jakiś nieobecny. Nie wiedziałam o co właściwie chodzi, ale wolałam już go nie odciągać od jazdy. Zaparkowaliśmy przed hipermarketem i stamtąd na piechotę ruszyliśmy w las. On cały czas trzymał telefon w ręce i bezskutecznie szukał zasięgu. W końcu nie mogłam tego znieść i zabrałam mu go.
-Justin, co się dzieje?-zapytałam w końcu patrząc w jego karmelowe oczy.
-Wszystko jest okay-posłał mi jeden z najbardziej udawanych uśmiechów-po prostu tęskniłem za tobą-cmoknął mnie w czoło.
-Ale z tatą Ryana wszystko dobrze?
-Tak, ma się dobrze. Rozmawiałem dziś z Ryanem.
-To o co chodzi? Jesteś taki przygaszony...
-Po prostu boję się, że zaraz zza któregoś drzewa wyskoczy Pedobear i cię zabierze-zaśmiał się.
Chociaż był to strasznie głupi żart to i tak wybuchnęłam śmiechem. Po czym zaczęłam biec na wielką polanę i walnęłam się plackiem na trawę. Po chwili dołączył do mnie Bieber. Zabawnie było patrzeć jak dość niechętnie kładzie się na ziemi. Lekko wczołgałam się na niego i pocałowałam w usta. Po dziesięciu minutach on również się rozluźnił i oboje odpoczywaliśmy.
-Kasiu, nie obraź się, ale skoro możesz zostać ze mną na całą noc to może bardziej zaszalejemy?-wtrącił po chwili.
-Przepraszam-powiedziałam cicho-nie każdy lubi taki klimat. Czyli wracamy?
-Wrócimy tu w tygodniu, a teraz pojedziemy do mnie-uśmiechnął się i podał mi rękę.
Idąc do samochodu stwierdziłam, że pomysł z lasem był totalnym dnem. Szczerze mówiąc nigdy nie lubiłam lasów, ale myśląc o JB pomyślałam, że on może lubi, bo w końcu w Kanadzie mają ich masę. Jadąc powiedziałam mu o tym i oboje zaśmialiśmy się, bo on przyznał, że za dziczą też nie przepada. Trochę się nawet ucieszyłam, bo skoro oboje kochamy miasto i jego życie to nigdy nie będziemy mieć problemów gdzie moglibyśmy na przykład udać na na długi weekend. Justin robił się coraz bardziej śmiały i na każdym czerwonym świetle zaczynał mnie delikatnie cmokać po policzku i dotykać moich kolan. Kilka razy na nas zatrąbiono, ale co na to poradzę, że tym razem nie chciałam odmawiać? W drodze zadecydowaliśmy, że pójdziemy do restauracji w centrum. Jego pomysł przebił las i to konkretnie. Wybraliśmy bardziej tłoczną knajpę przy wąskiej ulicy ze stolikami na zewnątrz. Nigdy w niej wcześniej nie byłam, ale od razu mi się spodobała. Było jeszcze nawet ciepło i usiedliśmy naprzeciwko siebie. Po chwili rozmowy zamówiliśmy makaron z sosem i mrożoną herbatę. Siedzieliśmy przy samej barierce i nagle podszedł do nas mim wyciągając beret i prosząc o jakieś drobne. Nieźle się wystraszyłam, bo nagle pojawił się przed naszymi oczami z ręką nad naszym stolikiem. Justin zaczął się ze mnie śmiać i zaczął wyciągać z kieszeni portfel. Patrzyłam jak wrzuca mimowi banknot 50-złotywy. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem widząc powiększające się źrenice przebierańca.
-Justin, to jest jakieś 18 dolarów czyli chyba trochę sporo jak dla żebraka-powiedziałam cicho.
-Bez przesady. Jest sympatyczny-uśmiechnął się i wrzucił banknot.
Mim zaczął podskakiwać i prezentować nam prywatne show. Podszedł jeszcze po chwili i dał mi coś niewidzialnego. Chyba miał być to kwiat, bo pokazał mi, żebym go powąchała. Była niezła zabawa kiedy udawałam, że go wącham, a wtedy się zakrztusiłam. Potem pracownik restauracji pogonił go i zabawa się skończyła. Robiło się coraz chłodniej i siedząc w cienkiej koszulce z rękawem 3/4 zaczęło mi się robić odrobinę zimno. Justin od razu to wyczuł i usiadł obok mnie. Objął mnie i zaczął lekko ogrzewać dłonią. Jedząc dawaliśmy sobie próbować swoje dania. Niby były zbliżone, ale smakowały całkowicie inaczej. Jedno było ostre, a drugie wręcz słodkawe. Kiedy kelner zabrał nasze talerze posiedzieliśmy jeszcze chwilę patrząc jak się ściemnia. W końcu dostaliśmy rachunek i kiedy Justin zapłacił ze sporym napiwkiem za dania zaczęliśmy się zbierać. Okazało się, że przez czas kiedy jedliśmy i nie widzieliśmy poza sobą świata kilka osób rozpoznało Biebera. Zaczęłam lekko zasłaniać swoja twarz w jego bok, bo nie miałam ochoty obejrzeć następnego dnia naszych zdjęć na pudelku lub innej plotkarskiej stronie. Do samochodu szliśmy szybkim krokiem. W końcu ruszyliśmy do hotelu. Było około 20.40 kiedy zajechaliśmy na miejsce. Po drodze do pokoju też mieliśmy trochę zabawy, bo strasznie zachciało mi się do łazienki i chociaż próbowałam to ukryć to nie dało rady nie zauważyć, że w dziwny sposób przeskakuję z nogi na nogę. Dodatkowo Biebs zaczął się ze mną droczyć, że chyba zapomniał klucza. Załatwiłam potrzebę i chwilę pogapiłam się w lustro. Kiedy myłam ręce nagle woda tak strzeliła, że zamoczyłam cały dół koszulki i głośno przeklnęłam.
-Wszystko w porządku?-zaczął delikatnie uchylać drzwi.
-Ten kran mnie zaatakował-pokazałam bluzkę.
-Kasia się posikała, Kasia się posikała-zaczął nucić pioseneczkę z rytmem jak piosenki dla dzieci.
-Bardzo śmieszne-pokazałam mu język-mogę liczyć na jakąś pożyczkę ubraniową?
-Znowu?-zaśmiał się-właściwie to ja chyba powinienem jeździć z dodatkową walizką "rzeczy do pożyczenia Kasi, która nigdy nie pamięta o piżamie i wszystkim innym".
-Przepraszam cię bardzo, ale mam szczoteczkę do zębów-wyciągnęłam ze spodenek szczoteczkę.
-Ja zawsze jej zapominam-uśmiechnął się-ej, ty cały dzień z nią chodzisz w kieszeni?
-Tak-zaśmiałam się-trochę przeszkadzała w chodzeniu, ale ujdzie.
Wtedy JB wyszedł na chwilę i zaraz potem przyniósł mi obszerny t-shirt z nadrukowaną małpą. Szybko rozebrałam się i ją nałożyłam. Chwilę się pośmialiśmy z tej małpki, a następnie ułożyłam się na fotelu i zaczęłam przełączać kanały w telewizorze. W końcu trafiłam na jakiś horror. Justin poszedł wziąć prysznic, a ja w tym czasie położyłam się na jego łóżku i weszłam pod grubą kołdrę. Po dziesięciu minutach podszedł i usiadł koło mnie na łóżku.

29 marca 2011

ROZDZIAŁ 62

Kiedy usłyszałam jego warkot zaczęłam wręcz biec. Nagle usłyszałam znajomy głos.
-Ryan?-zapytałam siebie na głos i podeszłam do samochodu.
-Ale zwiewałaś-kierowca opuścił szybę.
-Co ty tu robisz? Mieliście lecieć nad ranem-powiedziałam widząc uśmiechniętą twarz Ryana.
-Zostałem z Justinem do towarzystwa. Pół dnia jesteś w szkole, a on się nudzi.
-Kochany jesteś-przytuliłam go przez okno.
-Wskakuj-powiedział otwierając drzwi pasażera-Justin dał mi zadanie i mam cię odwieźć do szkoły. On musiał coś jeszcze w hotelu załatwić.
-Okay-uśmiechnęłam się i wsiadła do środka.
Po drodze rozmawialiśmy o jakiś bzdurach. W szkole było wporządku chociaż lekcje się okropnie dłużyły, bo cały czas myślałam co będziemy dziś robić z Justinem. Koleżanki oczywiście mnie wypytały czy byłam na koncercie, bo one razem z Kubą poszli się pośmiać i pobawić. Po szkole wyszłam z kilkoma osobami i chwilę staliśmy przy ogrodzeniu. Nagle usłyszałam klakson i odwróciłam się. Moim oczom ukazał się, już znajomy, czarny Jeep. Bez wahania pożegnałam się ze wszystkimi i wsiadłam do środka. Wyglądał bardzo sympatycznie. Na przywitanie pocałowałam go w usta. Potem odpalił silnik i ruszyliśmy. Po drodze opowiedziałam mu jak mi minął dzień. Rano powiedziałam mamie, że wrócę raczej późno, bo spotykam się z JB, więc śmiało pojechaliśmy do jego hotelu. Na miejscu minęliśmy powtórnie znajomego oddzwiernego. Popatrzył na mnie z satysfakcją w oczach. Na początku poszliśmy na obiad z Ryanem. Nagle zadzwonił telefon Justina. Domyśliłam się, że to pewnie jego mama. Chyba nie za szczególnie była zadowolona z tego, że został. W tej samej chwili zadzwonił też telefon Ryana. Miał okropną minę i mówił coś o jakiejś chorobie. Od razu zaczęłam się martwić. Kiedy odłożył już telefon miał tępą minę. Od razu zapytałam co się stało. Powiedział, że jego tata się rozchorował i ma zapalenie mięśnia sercowego. Nie był w bardzo złym stanie, ale trafił na jakiś czas do szpitala. Wtedy rozłączył się też Justin i Ryan powtórzył jeszcze raz historię. Stwierdził, że mu bardzo przykro, ale musi wrócić do domu. Na początku Justin zaoferował, że pojedzie z nim, ale Ryan wytłumaczył mu, że tu ma swoje sprawy do załatwienia, a stan taty nie jest aż taki zły. Nastrój od razu się pogorszył. Zostaliśmy chwilę sami, bo Ryan poszedł na górę się pakować. Okazało się, że dostępne są jeszcze bilety na wieczorny lot, więc kiedy byliśmy na górze pożegnałam się z nim emocjonalnie i Biebs pojechał odwieść go na lotnisko. Zostałam wtedy chwilę sama w jego pokoju i żeby nie myśleć za dużo wyciągnęłam książki i odrobiłam pracę domową z kilku przedmiotów. Po niecałej godzinie Bieber wrócił do mnie. Przez całą sytuację nie mieliśmy humoru, więc Justin usiadł na łóżku, a ja położyłam głowę na jego kolanach i wspólnie gapiliśmy się w telewizor. Prawie bez słowa spędziliśmy dwie godziny. Wówczas poprosiłam go żeby odwiózł mnie do domu. Pożegnaliśmy się w samochodzie i pobiegłam do domu. Właściwie od razu poszłam się położyć. Długo myślałam o tacie Ryana. Wiedziałam, że to nie jest zwykła choroba i można nawet umrzeć. Choroba to najpaskudniejsza rzecz jaka może się stać. Przez to chciałam też w spokoju pojechać do szkoły i z niej wrócić. Wiedziałam, że JB będzie tyle czasu siedział sam, ale po prostu potrzebowałam trochę czasu dla siebie. Jednak samotność niezbyt mi wyszła, bo od razu po szkole pojechałam do Biebera. Okazało się, że dziś humor dopisuje też jemu. Już w drzwiach przyciągnął mnie do siebie za talię. Odrobinę stęskniliśmy się za sobą fizycznie, bo tak naprawdę od naszego rozstania ani razu nie mieliśmy dla siebie większej ilości czasu, ponieważ zawsze ktoś był w pobliżu. Nie wiedziałam jednak jakie uczucia się w nas przez ten czas skrywały. Kiedy oparł mnie delikatnie o ścianę zaczęliśmy wręcz pożerać się pocałunkami. Obiema rękami trzymałam kołnierzyk jego koszuli w niebieską kratę, którą miał narzuconą na t-shirt. Potem przywarł do mnie całym ciałem tak, że czułam jego każdy mięsień. Nagle coś zawibrowało w pobliżu jego kroku. Nie wiem dlaczego, ale od razu przyszły mi do głowy mniej przyzwoite rzeczy. Jednak wyjął z kieszeni jedynie telefon.
-A myślałaś, że co tam mam?-zaśmiał się widząc moją zapewne zabawna minę.
-Nie śmiej się ze mnie-uśmiechnęłam się-może się gdzieś przejdziemy?-zapytałam odchodząc od niego i siadając na łóżku.
-A może zostaniemy tutaj-usiadł obok mnie i pocałował w szyję.
-Nieee. Bierz co potrzebujesz i pójdziemy się przejść po centrum.
Po piętnastu minutach byliśmy na dole. Biebs założył ciemne okulary i bluzę z kapturem, więc nie był rozpoznawalny i spokojnie mogliśmy pójść na spacer. Odwiedziliśmy warszawskie Łazienki, gdzie bawiłam się z wiewiórkami. Następnie poszliśmy do pijalni Wedla. Było bardzo przyjemnie, bo obsługują tam mili kelnerzy. Po wypiciu dwóch czekolad każdy wróciliśmy spacerkiem do hotelu. Lekko opadłam na obszerny fotel.
-Twoja mama jest bardzo na mnie zła? Wiesz, o to, że zostałeś w Polsce dla mnie-powiedziałam.
-Tak właściwie to nie. Powiedziała, że to mój wybór. Może robi takie wrażenie, ale to z zazdrości. Ona w twoim wieku nie miała takiego życia. Kiedy zaszła potem ze mną w ciążę znowu wszystko wywróciło się do góry nogami. A od tamtej pory do teraz nigdy nie było za dobrze. Ty masz mnie i już zawsze będę się o ciebie troszczył-podszedł do mnie i objąwszy moje dłonie pocałował je.
-Dziękuję ci za wszystko-przytuliłam go-kocham cię. Justin, a może odpuszczę sobie szkołę do końca tygodnia? Siedzisz cały dzień sam i pewnie ci się nudzi. Chyba, że o czymś, albo o kimś nie wiem-spojrzałam z sarkastycznym spojrzeniem.
-Musisz chodzić do szkoły, a o mnie się nie martw. Mogę sobie pospać do 13 potem jem obiad, posiedzę trochę na komputerze i na koniec dnia to co lubię najbardziej. Wiesz jest pewna dziewczyna, Polka o imieniu Kasia. Jest najukochańsza, najiteligentniejsza i najseksowniesza-podniósł mnie z fotele-cały czas o niej myślę, a kiedy już ją widzę to chciałbym ją wziąć w ramiona i pozostać tak na resztę życia. Kocham w niej wszystko i pewnego dnia staniemy się jednością i skwitujemy to kimś kto będzie tu-położył rękę na moim brzuchu-wiem, że tego chcesz.
-I ci to nie przeszkadza?
-Nie. Każde twoje marzenie jest też moim. Kocham cię.

28 marca 2011

ROZDZIAŁ 61

-Zawsze będę z tobą-objął w ręce moją głowę.
-O co chodziło z moim tatą?-zapytałam patrząc mu w oczy.
-Później ci opowiem. Teraz zaniosę cię do lekarza, bo tą kostkę trzeba obejrzeć-ostatni raz mnie cmoknął w czuło i zaczął gdzieś nieść.
W korytarzu spotkaliśmy managera Justina, który poinformował nas, że do koncertu Justin ma niecałe dziesięć minut. Chociaż powiedziałam, że sama sobie poradzę, on uparł się, że sam mnie zaniesie. Po chwili byliśmy w biało-zielonym pokoju z kozetką, na którą zostałam położona. Od razu pojawiła się pielęgniarka i zaczęła oglądać moją nogę. Na szczęście okazało się, że to tylko skręcenie. Poleciła mi jedynie żebym chodziła w uciskowej opasce i co wieczór smarowała kostkę kremem rozgrzewającym. Ucieszyłam się, bo gdyby była złamana rodzice zaczeliby spekulować, że się samookaleczam. Usłyszeliśmy krzyki co znaczyło, że fanki są już na sali. Poleciłam Bieberowi żeby już biegł i pocałowałam go w policzek na pożegnanie. Sama posiedziałam jeszcze chwilę z pielęgniarką, a potem przyszedł do mnie Chaz i Ryan i pomogli pójść za scenę. Zobaczyłam tam Pattie. Od razu do niej podeszłam i powiedziałam, że mimo wszystko będziemy razem. Ona oznajmiła, że jednak nigdy nic nie wiadomo, a związek na taką odległość nie wróży nic dobrego. Miała rację, bo nazajutrz wszyscy wyjeżdzali, a ja zostawałam tak naprawdę sama. Później zagapiłam się na scenę i nie wiadomo kiedy koncer się skończył. Poszłam z Justinem do jego garderoby, żeby chwilę porozmawiać. Nagle wszedł Ryan i wyciągnął nas siłą z pokoju. Po dziesięciu minutach byliśmy już w samochodzie w drodze nie-wiadomo-gdzie. Chaz, Ryan, Chris i Cathlin wesoło rozmawiali w czasie, gdy ja opierałam tylko głowę o ramie Justina patrząc bez wyrazu w szybę. W końcu samochód się zatrzymał. Wysiedliśmy pod klubem 'Bank'. Nie wiedziałam co właściwie powiedzieć, bo nie czułam w sobie ani grama ochoty na zabawę. Jednak kiedy weszliśmy do środka i usiedliśmy na czerwonej kanapie słysząc muzykę trochę się rozluźniłam. Wiedziałam, że reszta chce trochę poszaleć, więc razem z Justinem przyłączyliśmy się. Wyszyliśmy nawet na chwilę na parkiet w czasie czegoś wolniejszego, bo z moją kostką nie mogłam za bardzo szaleć. Pośmialiśmy się pijąc kolorowe drinki bezalkoholowe i nawet dobrze się bawiłam. Kiedy spojrzałam na zegarek okazało się, że już 22. Powiedziałam Justinowi, że muszę wracać, albo chociaż skontaktować się z rodzicami, bo chyba przestali wierzyć, że cały czas jestem w kościele. Zaczeliśmy się zbierać, a reszta została jeszcze na godzinę. Złapaliśmy taksówkę w centrum i pojechaliśmy do mnie. Powiedziałam mu, że nie musi wchodzić do środka, ale on chciał. W drzwiach stanął tata ze średnią miną.
-O której to się wraca do domu?-powiedział.
-Przepraszam, ale trochę się nam zeszło-rzekł JB.
-Byliśmy na koncercie i w parku-uśmiechnęłam się.
-Nieważne gdzie byliście. Dobranoc Justin-tata zamknął drzwi.
Zaczęłam się lekko z nim kłócić, że nawet nie dał mi się z nim pożegnać. Od razu szybko poszłam do okna i widząc Biebera zaczęłam machać żeby podszedł od podwórka. Po chwili wymknęłam się na zewnątrz pod przykrywką przewietrzenia się i oboje usiedliśmy na trawie pod płotem, bo było to miejsce będące niewidoczne z domu. Przez pewnien czas tylko mnie obejmował, a potem zaczęliśmy rozmawiać.
-Smutno mi, że mój tata tak cię traktuje-powiedziałam.
-Też bym taki był na jego miejscu. Jesteś jego oczkiem w głowie, a ja takim pasożytem. Mojej, tzn. naszej córki-uśmiechnął się-nie dałbym żadnemu chłopakowi. Wybudowałbym wielką wierzę-zaśmiał się.
-Ty wiesz jak mnie rozweselić-cmoknęłam go w policzek.
-Kocham cię-pocałował mnie namiętne w usta.
-Zaraz się rozstaniemy-opuściłam głowę-będziesz tak daleko. A jeśli twoja mama ma rację? Co jeżeli nie przetrwamy?
-Tak właściwie to nie będę tak daleko-bawił się moimi włosami.
-Tylko mnóstwo tysięcy kilometrów.
-Chyba do hotelu aż tyle nie ma-uśmiechnął się.
-Zostajesz?-krzyknęłam.
-Tak-cmoknął mnie powtórnie w policzek-będę już szedł. Trzymaj się. Spotkamy się jutro-wstał i zaczął wychodzić.
-Nienawidzę cię-krzyknęłam za nim, a potem wróciłam do domu.
Porozmawiałam chwilę z mamą, odrobiłam lekcje i o 1 już spałam. Rano obudziłam się zaspana, ale jednocześnie zadowolona. Szybko zjadłam śniadanie i wyszłam z domu, przed którym stał duży czarny Jeep. Mijając go spojrzałam z zaciekawieniem w jego zacienione szyby. Usłyszałam, że uruchomił silnik, więc delikatnie się odwróciłam. Samochód minął mnie i znów się zatrzymał. Trochę się wystraszyłam i pośpiesznie skręciłam w boczną uliczkę. Kiedy usłyszałam jego warkot zaczęłam wręcz biec.

26 marca 2011

ROZDZIAŁ 60

Wzięłam tylko torbę i poszłam do kościoła, bo to właśnie tam najlepiej mi się myśli. Przez pewien czas tylko
patrzyłam się na ołtarz właściwie nic nie myśląc. Potem zobaczyłam, że mój ulubiony ksiądz, który wcześniej uczył mnie religii w szkole spowiada. Nie mogąc stracić takiej szansy od razu do niego poszłam. Na początku mówiłam normalną, tradycyjną formułkę, ale potem rozgadałam się o życiu i o tym wszystkim co teraz się dzieje. Wiedziałam, że nie muszę się z niczym kryć i to co powiem nigdy nie przeniknie poza konfesjonał. Ksiądz Jarek nie mówił co mam zrobić lecz tylko słuchał. Powiedział tylko, że muszę robić to w co wierzę, ale jednocześnie nie kierować się chęcią przeciwstawienia się rodzicom czy też zwykłej zemsty wobec wszystkich, którzy nie wierzą w to samo co ja. Niby nic specjalnego, ale zawsze we wszystkim wykrywałam jakiś sens i dawało mi to jasną odpowiedz. Stało się to też i tym razem. Pojechałam do ich hotelu. Okazało się, że go tam nie ma, bo pojechał już na miejsce koncertu, który miał rozpocząć się za niecałe dwie godziny. Informację dostałam od Cathlin, która siedziała w hotelowym pokoju. Wiedziałam, że nasze miłosne perypetie popsuły cały ich wspólny wyjazd i bardzo ją za to przeprosiłam. Wiedziałam jak rzadko mogą spotkać się w takim gronie i jak im przeszkodziłam. Ona zachowała się jak prawdziwa przyjaciółką i powiedziała żebym o nich się nie martwiła, bo jakoś sobie radzą. Na koniec przytuliłam ją z całej siły. Na autobus czekałam ponad piętnaście minut cały czas chodząc w kółko jakby mogło to jakoś przyśpieszyć jego przyjazd. Na miejscu okazało się, że jestem największą gapą na świecie, bo zapomniałam telefonu i nie miałam jak skontaktować się z nikim, kto mógłby przepchać mnie przez ten tłum. Łaziłam tam dziesięć minut szukając jakiegokolwiek sposobu. Krzyczałam, ale nie dałam rady przebić tych wszystkich dziewczyn. Jedyny plan, który mógł się udać był najgłupszy na świecie, ale tylko tak mogłam się w jakiś sposób tam dostać. Wcisnęłam się w wielki tłum i udałam... omdlenie. Kiedy runęłam na ziemię zostałam kilka razy nadepnięta, ale pod wpływem adrenaliny nie czułam bólu. Jakaś mama zaczęła próbować mnie cucić lejąc wodą na moją twarz. Błagałam żeby to się udało choć przez wodę o mało co się nie "ocuciłam". Pani zaczęła krzyczeć na ochroniarzy żeby mnie stąd zabrali, bo może się coś złego zdarzyć i będzie dla wszystkich nieprzyjemnie. Zaczęli mówić, że wezwą pogotowie, ale na razie posadzą mnie w środku. Dziękowałam Bogu. Podnieśli mnie z ziemi i wnieśli do środka. Kiedy położyli mnie na dwóch krzesłach i odeszli do telefonu po cichu wstałam i zaczęłam biec niewiadomo gdzie. Ostatni raz na Torwarze byłam niedawno, ale nie miałam zbyt dobrej orientacji w terenie. Widząc strzałki do sektorów zaczęłam biec w kierunku, który wskazywały. Okazało się, że drzwi tych bliskich są zamknięte. Więc wbiegłam w drzwi, nad którymi był napis "Z". Gorzej być nie mogło. W tamtej chwili zaczęło biec za mną czterech ochroniarzy, a któryś z nich krzyknął, że zaraz we mnie strzeli. Dalej od sceny być już nie mogłam. Zauważyłam, że na scenie kręcą się ludzie. Miałam nadzieję, że może któryś jest z zespołu i mnie pozna. Biegłam i skakałam po krzesełkach ile tylko sił w nogach. Przy tym wszystkim towarzyszył mi nieświadomy chichot. Co jak później sobie uzmysłowiłam jednoznacznie wskazywało na to, że jestem opętana lub nienormalna. Poczułam się jak w jakimś thrillerze, w którym chcą mnie dorwać i zamordować. Z tyłu cały czas słyszałam krzyki ochroniarzy, którzy nie oszczędzali przekleństw. Kiedy przeskakiwałam przez barierki na płytę wywaliłam się i coś przeskoczyło mi w kostce. Jednak i tak wyrwałam znów do przodu. Jednak nie dawałam rady. Pod koniec tylko skakałam już na jednej nodze. W końcu dorwali mnie i przygwoździli do podłogi. Zaczęli mówić jakie czekają mnie konsekwęcje, a potem mówili jaka jestem nienormalna, bo cały czas krzyczałam, że muszę porozmawiać z Bieberem, ponieważ to mój chłopak. Kiedy już sobie pogadali podnieśli mnie za ramiona i zaczęli gdzieś nieść. W tej chwili usłyszałam znajomy głos.
-Brian!-krzyknęłam.
Ten od razu się odwrócił i zrobił bardzo dziwną minę oraz zaśmiał się głośno. Posłałam mu najbardziej błagające spojrzenie na jakie było mnie stać.
-Chwila, chwila!-zaczął-Zostawcie ją. To moja laska.
-Co?-krzyknęli obaj ochroniarze-to jakaś psychiczna fanka.
-Nieźle narozrabiałaś-podszedł bliżej i ucałował mnie w kącik ust-zostawcie ją. Ja się nią zajmę.
-Właściwie to powinniśmy zawiadomić parę osób-powiedział jeden.
-Dajcie spokój. Dawajcie mi ją-przybliżył ręce i po chwili już byłam przerzucona przez jego ramie.
-Pilnuj jej-krzyknęli na odchodne-następnym razem się nie wywinie.
-Już ja się nią zajmę-klepnął mnie dwa razy po pośladkach-spokojnie-powiedział już ciszej.
Po chwili postawił mnie przy scenie. Uściskałam go i poprosiłam żeby zaprowadził mnie do Justina. W końcu zapukałam do drzwi garderoby. Usłyszałam jego głos i od razu rzuciłam mu się w objęcia skacząc przez próg. Nagle poczułam ten ból w kostce i całkowicie opierałam się o Biebera. Szybko skróciłam historię mojego przyjścia. Wtedy do mnie doszło jaką rzecz zrobiłam. Naprawdę, miłość robi z ludźmi bardzo dziwne rzeczy. Pochwalił mnie, że byłam lepsza od Chucka Norris'a, ale jednocześnie dostałam małą naganę, bo "powinnam na siebie uważać". W końcu opadliśmy na kanapę i delikatnie zaczęliśmy się całować. Cała się jeszcze trzęsłam, ale nie przeszkadzało mi to w mocnym objęciu jego klatki piersiowej. Był wtedy nade mną.

24 marca 2011

ROZDZIAŁ 59

Resztę nocy udało mi się przespać i wstałam około 9. Mama była już "na chodzie" i piła kawę w kuchni.
-Kurczę, zaraz wyślę im SMS, że spotkamy się u nas-powiedziałam szukając telefonu.
-Nie ma takiej potrzeby. Już dzwoniłam do Pattie.
-I co mówiła?
-Nic specjalnego. Wydawała się nawet miła. Pytanie tylko czy to dobry znak...
Zbliżała się 11, więc poszłam budzić tatę, który spał w najlepsze. Jednak faceci to mają wszystko gdzieś. Kiedy w końcu zwlókł się z łóżka zapalił tylko papierosa i chodził w samych slipkach po domu. To aż mnie denerwowało, bo to co miało się wydarzyć za godzinę było dla mnie ważne. Dwadzieścia minut przed "wybuchem" wszyscy byliśmy już gotowi i gotowy był też dom. Tata puścił nawet muzyczkę, którą wyłączyłam kiedy nie patrzył, bo nie każdy lubi Jazz, a na pewno nie ja ani mama. Nagle zadzwonił dzwonek i obie z mamą przełknęłyśmy ślinę. Tata od razu ruszył do drzwi, a my uważnie podsłuchiwałyśmy. Myślałam, że padnę kiedy tata zaczął sobie żartować, że chyba źle trafili. Mama szybko do niego dołączyła i uratowała sytuację z uśmiechem witając pocałunkiem w policzek naszych gości. Kiedy przekroczyli przedpokój rozbierając się, wkroczyłam ja. Jak najgrzeczniej przywitałam Pattie i podałam rękę Justinowi, bo wiedziałam, że było to bardziej odpowiednie niż pocałunek przy tacie. Tata od razu zaczął lekko oczarowywać Pattie i wypytywać jak podoba jej się Warszawa. Dodatkowo wyjął jeszcze dwa albumy ze zdjęciami z czasu Powstania i prezentował im wszystkie. Mama też cały czas mówiła i zagadywała, co dawało przyjazną atmosferę. Co ciekawe nawet Justin wtrącał się w rozmowę, we wszystkim przytakiwał tacie i miło uśmiechał się do mamy. Potem poszłam po ciasto do kuchni. Bieber poszedł ze mną żeby mi pomóc.
-I jak?-zapytałam krojąc szarlotkę.
-Bardzo ładnie wygląda.
-Nie ciasto, ale to spotkanie.
-Dziwnie dobrze idzie, ale jeszcze nie przeszliśmy do tematu.
-Nom. Dobra, chodźmy, bo zaraz będą spekulować co tyle czasu robimy.
Wraz z jedzeniem rozwinął się temat. Pattie przeszła do omówienia naszej znajomości. Jasno powiedziała, że sobie tego wszystkiego nie wyobraża, bo jej zdaniem "za bardzo się różnimy". Mama zaczęła nas bronić mówiąc, że trzeba dać nam szansę. Nagle do taty doszło o czym właściwie rozmawiamy.
-Proszę was. Przecież z niego to jest dzieciak-powiedział po polsku, a goście spojrzeli na niego pytająco-nie obraźcie się, ale nie jesteś dla niej odpowiedni. Poza tym jest jeszcze za młoda i takich to ona jeszcze spotka od groma. Nie chcę żeby dodatkowo miała myśleć o takich rzeczach tuż przed maturą.
-Tato, ale ja go kocham. Wiesz, że nigdy się z nikim nie spotykałam, a teraz czuję..
-Bez przesady, bez przesady-przerwał mi-myślisz, że on jest twoją "drugą połówką"?-zapytał z przekąsem.
-Tak.
-No to poproszę cię na chwilę-zwrócił się do Justina-do kuchni.
Aż zrobiło mi się wtedy niedobrze. Nie miałam zielonego pojęcia o czym mogą rozmawiać, bo nigdy nie rozmawiałam z tatą o kontaktach damsko-męskich. Żeby o tym nie myśleć rzuciłam się na głęboką wodę.
-Pattie, będziesz dla nas przeszkodą?-zapytałam.
-Kasia!-puknęłam mnie mama.
-Spokojnie-uśmiechnęła się Pattie-w tej chwili nie mam już pojęcia. Na prawdę widzę, że wam na sobie zależy, ale jednocześnie się o to wszystko boję.
-Kasiu, kochasz go tak mocno?-zapytała mama-jesteście młodzi i nie wiem czy nie ma w tym za dużo młodzieńczego pociągu.
-Kocham i to bardzo. Nie opieramy się na "młodzieńczym pociągu". Nie uprawiamy seksu!-kończąc wręcz krzyknęłam.
-I bardzo dobrze-wtrącił tata wchodząc do pokoju, a ja od razu się zaczerwieniłam-było mi bardzo miło Pattie-uśmiechnął się-z tobą to już inna sprawa-posłał grymas Justinowi i poszedł do sypialni.
-Mamo, zbierajmy się-powiedział Biebs głosem bez wyrazu.
-No dobrze-Pattie podniosła się i wszyscy poszliśmy do przedpokoju.
Czułam się zmieszana. Nie wiedziałam co mam właściwie powiedzieć w takiej sytuacji, więc nie powiedziałam nic, a tylko skinęłam głową kiedy wychodzili. Potem porozmawiałam chwilę z mamą o tym co właściwie ugryzło tatę. Ona powiedziała, że pewnie przesadził i lepiej żeby przez jakiś czas nie słyszał o Justinie. W chwili kiedy padło jego imię tata od razu wyszedł i powiedziała żebym wybija go z głowy. Nie mogłam uwierzyć, że osoba, która zna mnie od zawsze może tak mnie nie rozumieć i właściwie mieć gdzieś moje zdanie i uczucia.

22 marca 2011

ROZDZIAŁ 58

Pattie od razu powiedziała o co jej chodzi. Na początku powiedziała, że nie za bardzo cieszy się z mojego powrotu, a potem zaczęła nas pytać jak my sobie to wszystko wyobrażamy. Mówiła, że to co zrobiłam było okropne i, że przeze mnie Justin zmarnował kupę czasu, bo się wszystkim martwił. Wtedy on też włączył się do dyskusji. Całą winę zrzucił na siebie i cały czas mnie tuląc mówił, że niczego bardziej nie chce jak być ze mną. Rozmowa trwała jakieś pół godziny, bo wtedy dojechaliśmy pod Torwar, gdzie miał odbyć się koncert. Myślałam, że "uwolnię się" od Pattie, ale jednak było inaczej, ponieważ kiedy Justin poszedł ćwiczyć układ na koncert ona zaciągnęła mnie do kawiarenki w hallu. Od razu było nieprzyjemnie, bo usłyszałam kilka niemiłych słów, że aż miałam ochotę niegrzecznie jej odpowiedzieć, ale powstrzymałam się. Wypomniała mi dzień mojego nagłego wyjazdu, kiedy to Justin nie spał przez następne dwie noce oraz kolejne dni aż do przyjazdu do Polski. Nie wtrącałam się za bardzo i tylko słuchałam. Rzeczywiście mogła to wszystko tak odebrać, więc opowiedziałam jej moją wersję, którą zakończyłam tym, że cały czas go kochałam i nadal kocham. To jej się niezbyt spodobało i powiedziała, że w tej chwili nie może mi uwierzyć, bo nie ma pewności czy przypadkiem znowu czegoś nie zmaluję. W głębi stwierdziłam, że nie powinna aż tak wtrącać się w nasze życie, bo co jak co, ale Justin miał już 19 lat, więc był osobą dojrzałą i niektóre decyzje, a już napewno te dotyczące z kim chcę być to jego własny wybór. Nigdy nie byłam pewna czy Pattie darzy mnie jakąś specjalną sympatią, ale po rozmowie stwierdziłam, że jej resztki już utraciłam. Jednak nie mogłam się jej też dziwić, ponieważ Justin był najważniejszą osobą w jej życiu, bo od jego urodzenia byli nierozłączni i dodatkowo nie miała ona żadnego poważnego faceta po rozstaniu z Jeremy'm, więc zawsze był tylko on. Najbardziej rozbroiły mnie jednak jej ostatnie słowa czyli propozycja wspólnej konwersacji z moimi rodzicami. Wszystko już ustaliła i mieliśmy spotkać się jutrzejszego dnia w południe. Całe szczęście, że wtedy do kawiarni weszli chłopcy z Cathlin i skończyłyśmy rozmowę. Pattie wyszła, a my zaczęliśmy się śmiać i nakręcać zabawne filmiki. Czas zaczął bardzo szybko i za pięć minut miał zacząć się koncert. Na sali słychać było dzikie krzyki fanek, których część miała wręcz obłęd w oczach. Poszliśmy wszyscy za kulisy i życzyliśmy Biebsowi powodzenia. Na ostatnią minutę przed samym rozsunięciem kotary Justin pociągnął mnie do siebie i przytulił mówiąc, jak bardzo nie może się już doczekać nocy. Ja zaśmiałam się tylko i podsunęłam mu kilka polskich tekstów, którymi może trochę podsycić dziewczyny. Tak jak spekulowałam były zachwycone, bo dodatkowo JB mówił po Polsku z bardzo zabawnym akcentem i niektórych głosek nie mógł wymówić, choć się bardzo starał. Koncert był bardzo udany i nawet mi się podobał, ale może to dlatego, że był właśnie w Warszawie. OLLG została dziewczyna o bardzo polskiej urodzie, z krótkimi blond włosami. Nagle zrobiło się nieprzyjemnie, bo ktoś rzucił w Justina burakiem i to takim nie pierwszej świerzości. Wiedziałam, że w Polsce Bieber ma tyle samo fanów co antyfanów, ale nie myślałam, że i ci drudzy nawiedzą jego koncert. Delikwent został szybko zlokalizowany i wraz ze swoimi kolegami wyprowadzony przez ochroniarzy. Kiedy Justin skończył ostatnią piosenkę i schował się za kulisy od razu do niego podeszłam. Na początku pogratulowałam mu koncertu, a potem powiedziałam, że musimy pogadać. Widział moją minę i zaproponował wspólną kolację. Uznałam, że to dobry pomysł. Godzinę później byliśmy w hotelowej restauracji. Kiedy zamówiliśmy zaczęliśmy rozmawiać.
-A więc, o co chodzi?-zapytał.
-Rozmawiałyśmy z twoją mamą i powiedziała mi prawie dosłownie, że nie chce żebyśmy byli razem powiedziałam prosto z mostu.
-Jak to?-lekko się wzburzył.
-Po prostu. Powiedziała, że źle zrobiłam i boi się o ciebie, że znowu coś wykręcę.
-Zabiję ją!-krzyknął.
-Nie ma takiej potrzeby. Jutro czeka nas wspaniała pogawędka, w składzie ja, ty, twoja mama i moi rodzice.
-Nie żartuj sobie.
-Mówię serio. To był pomysł twojej mamy. Ale nie denerwuj się, jakoś to będzie-uśmiechnęłam się.
Potem przynieśli nam jedzenie. Było bardzo smaczne i oboje się nim zajęliśmy. Nie wiem kiedy ten czas tak zleciał, ale kiedy się ocknęłam była już 21.
-Muszę lecieć-powiedziałam patrząc na zegarek.
-Jeszcze chwilkę-złapał mnie za rękę.
-Już późno, a ja nie lubię wracać o tej porze, ani tym bardziej jeszcze później. Teraz wezmę sobie TAXI, bo w autobusach już kręcą się mendy i za dziesięć minut będę w domu.
Skończyło się na tym, że Justin razem z Kennym odwieźli mnie pod sam dom wynajętym samochodem. Pożegnaliśmy się drobnym buziakiem i poszłam do domu. Rodzice oglądali jakiś film, więc się przyłączyłam. Mama od razu wysłała mi pytające spojrzenie. Odpowiedziałam pokazując ręką, że jest średnio. Od razu poszła do kuchni pod przykryciem, że idzie zrobić sobie herbatę. Podążyłam za nią. Spytała się co się stało. Powiedziałam, że z Justinem jest bardzo dobrze, bo oboje stwierdziliśmy, że nam na sobie zależy itp.. Potem powiedziałam jej o rozmowie z Pattie i o zaplanowanym jutrzejszym spotkaniu. Tym razem zrobiła niezłą minę ba, nawet lepszą jak Justin. Mama była raczej odpowiednio na to nastawiona i nie przejmowała się tym. Gorzej było z tatą, bo nie wiedziałyśmy jak mu o tym powiedzieć. Myślałam o sytuacji kiedy Pattie oceni moje stanowisko wobec Justina, a wtedy tata zacznie mnie bronić i nieźle im nagada. Jednak musiałyśmy to zrobić i lepiej jak najszybciej, więc od razu poszliśmy do niego. Ja zaczęłam i powiedziałam mu, że to spotkanie będzie tylko aby się lepiej poznać. To było prostsze niż powiedzenie pełnej prawdy. On potraktował to obojętnie, ale od razu powiedział, że powinniśmy zaprosić ich do siebie. Obie spojrzałyśmy na niego pytająco, ale doszło do nas wtedy, że faktycznie tak powinno być. Od razu zaczęłyśmy krzątać się po całym domu i sprzątać. Nie chodzi o to, że był bałagan czy coś w tym guście, ale po prostu jeśli przychodzi ktoś ważny i kogo szanujemy trzeba zrobić wszystko na błysk i dobrze się zaprezentować. Po 24 zaczęłyśmy piec szarlotkę. W sumie uwinęłyśmy się po 2 w nocy. Były to takie przyśpieszone połowiczne przygotowania jak do świąt.

20 marca 2011

ROZDZIAŁ 57

-Pomyślałam, że chciałabyś to dostać jak najszybciej, więc ci to przyniosłam-podała mi.
-Co to?-zapytałam i zaczęłam oglądać pakunek.
Szybko zorientowałam się, że to prezent walentynkowy. Było o dość głupie, bo były one dwa miesiące wcześniej. Muszę przyznać, że było bardzo ładne. Nie czerwone i pospolite, ale różowe i ozdobione w szare artystyczne wzory. Kiedy ściągnęłam wielką kokardę i udało mi się otworzyć pudełko od razu zauważyłam zasuszoną różę. W środku były też kartki z kalendarza z pojedyńczych dni. Na każdej był napis"Przepraszam, że tego dnia Cię nie przytuliłem i nie powiedziałem jak pięknie wyglądasz. Tęskniłem i cały czas Cię kocham.-Justin". Była ich tam cała masa, a w datach znalazłam, że to dni od naszego rozstania do Walentynek czyli ponad 150 sztuk i na każdej ręcznie napisany napis. Mama spojrzała na mnie pytająco.
-To od Justina. Wychodzi na to, że na Walentynki-powiedziałam-trochę się spóźnił.
-Właściwie to podobno przyszło wcześniej, ale na nasz stary adres. Potem ci ludzie, którzy tam mieszkają oddali to na pocztę i tyle czasu to szło.
-Poczta Polska jest najlepsza-powiedziałam z przekąsem.
-Czy to znaczy, że do siebie wrócicie?
-Sprawdzimy-powiedziałam.
Po prostu musiałam mieć to z głowy. Wzięłam szybko prysznic, ubrałam czyste ubranie i z pudełkiem w ręku poszłam na przystanek. Jadąc cała się trzęsłam. W końcu byłam w hotelu. Najpierw zapukałam do Cathlin, ale nie było jej w pokoju. Kiedy do niej zadzwoniłam powiedziała, że jest z chłopakami w restauracji i, że jakby co Justina nie ma z nimi, bo jeszcze śpi. Miałam wielkie szczęście, że nie musiałam nikogo wypraszać ani nic. Szłam pewnie korytarzem i delikatnie zapukałam do drzwi. Kiedy usłyszałam "proszę" weszłam.
-Nie ma ich. Są na dole-powiedział bez wyrazu.
-Przyszłam do ciebie-wyciągnęłam zza pleców pudełko-dostałam je rano.
-Może i rano, ale dwa miesiące temu.
-Przeprowadziłam się, w było nadane na stary adres. Dziś dała mi je mama i dziś je otworzyłam. Nieźle się napisałeś-zaśmiałam się.
-Przyszłaś się ze mnie śmiać? Głupi Bieber wypisał dwa długopisy. To już nieaktualne.
-Daj spokój! Chciałam ci powiedzieć, że bardzo cię za wszystko przepraszam i bardzo mi przykro, że dla ciebie to "nieaktualne", bo u mnie nic się nie zmieniło. Ja nadal...
-Co nadal? Co nadal?-mówił niemiłym głosem.
-Kocham cię!-krzyknęłam-a myślałeś, że dlaczego od razu tu przyjechałam.
-Kłamiesz!
-Nie krzycz na mnie i sam nie kłam. Leć do tych swoich dziewczyn z podstawówki, bo ja już skończyłam. Wiem, że dobrze wtedy zrobiłam, bo jesteś okropny. Myślałeś, że jak urządzisz mi urodziny z marzeń to oddam ci się w nocy czy co? Kiedy ci powiedziałam czego ja wymagam ty się od razu wycwaniłeś, a potem wysłałeś mi po pół roku te głupie pudełko-rzuciłam je na łóżko-wsadź je sobie. Nie kupisz mnie prezentami-wyszłam i trzasnęłam drzwiami.
-Powiedz, że mówisz prawdę-złapał mnie za ramiona w korytarzu i popatrzył w oczy.
-Nigdy nie kłamię.
-Porozmawiamy chwilę? Proszę.
-Masz pięć minut. Tutaj i teraz.
-Te dziewięć miesięcy to był koszmar. Marzyłem żebyś wróciła. Po cichu liczyłem, że ty się odezwiesz, ale stwierdziłem, że to ja muszę coś zrobić. Obawiałem się twoich słów, więc wysłałem ci paczkę. Wiem, że to było głupie-nawijał jak katarynka.
-Skończ! Przejdź do szczegółów-przerwałam mu słowotok i zbliżyłam swoją twarz do jego na odległość trzech centymetrów.
-Proszę wróć do mnie. Kocham cię.
Wtedy pocałowałam go. Nagle wszystkie negatywne emocje odpłynęły. Przez tą chwilę czułam jakbyśmy nigdy nie przestali być razem. Cała się zapłakałam co było mi bardzo potrzebne. Potem on wziął mnie na ręce i jak dziecko zaniósł do pokoju na łóżko. Od razu usiadłam i przytuliłam się do niego. Tak bardzo brakowało mi tego. Jego zapach aż piekł mnie w nos jak narkotyk, od którego przez dziewięć miesięcy byłam na odwyku. Chciałam brać coraz więcej. Powiedziałam sobie w myślach, że zostanę w tym momencie już na zawsze. Jednak wiadomą jest, że nic nie trwa wiecznie i ta chwila zostanie nam przerwana. Do pokoju weszli nagle wszyscy. Wspólnie spojrzeliśmy na nich i zobaczyliśmy ich uśmiechy. To sprawiło, że też od razu się uśmiechnęłam i podeszłam do Ryana. Spojrzałam mu w oczy i podziękowałam za wszystko, bo gdyby nie powiedział mi tego wszystkiego nie uwierzyłabym pudełku. Po chwili stania jak słupy soli powiedzieli, że chyba pójdą do Cathlin na chwilkę. Wtedy zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedziałam mu o filmie, o szkole, o Alexie. Był cały czas we mnie wpatrzony co sprawiało, że się rozpływałam. Potem wypytałam go co działo się u niego i o to co właściwie było między nim, a tymi dziewczynami, o których plotkowano, że się z nim spotykają. Powiedział, że to wszystko były kłamstwa i, że cały czas liczyłam się tylko ja. Był słodki. W pewnym momencie przypomniałam sobie o tym, że on przecież jeszcze dziś nic nie jadł i od razu kazałam mu zadzwonić po jakieś jedzenie. Na początku opierał się, ale kiedy naleśniki były już w pokoju jadł aż mu się uszy trzęsły. Nie wiem jak to możliwe, bo myślałam, że na całe życie zostanie mi dziura w sercu po tych dziewięciu miesiącach, ale kiedy patrzyłam tak na niego to już o tym zapomniałam. Liczyła się tylko teraźniejszość. Zbliżała się 15 i nagle do pokoju weszła Pattie i Kenny. Zastali nas leżących na łóżku i oboje wyglądali na bardzo zdziwionych.
-Za 10 minut masz być gotowy i jedziemy-powiedziała Pattie-Kasiu, pojedziesz z nami, bo musimy porozmawiać.
Po jej słowach, które były całkowicie bez wyrazu nie wiedziałam czego się spodziewać. Jednak odmówić nie mogłam. 10 minut później byliśmy już w drodze.

18 marca 2011

ROZDZIAŁ 56

W korytarzu od razu zobaczyłam uśmiechniętą Cathlin i podbiegłam do niej żeby się przytulić.
-Wyglądasz jak z 90210-zaśmiała się-czy to dla mnie?
-Oczywiście-uśmiechnęłam się-przepraszam, że się spóźniłam, ale miałam zebranie w szkole.
-Spoko. Teraz wybieraliśmy się na kolację-pokazała głową na trzech chłopaków, z którymi nie było Biebera-nie ma go. Ma wywiad.
Potem przywitałam się z chłopakami niedźwiadkiem. Od razu zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim. Śmialiśmy się na całą salę. Potem zauważyłam, że Ryan dziwnie się na mnie patrzy. Zapytałam go czy coś się stało, a ten poprosił mnie na bok. Nie miałam pojęcia o co może chodzić, ale poszłam.
-Nic do ciebie nie mam, ale muszę ci coś powiedzieć. Nie powie ci tego Cathlin, ale ja mogę, bo Bieber to mój przyjaciel. On cały czas coś do ciebie ma, ale nie wiem czy ci to powie. Mówił mi o co wam poszło i powiem ci, że cię w ogóle nie rozumiem, ale on cię kocha i to tak naprawdę. Cały czas o tobie mówi. Kiedy jechał do ciebie Chaz on cały czas do niego pisał żeby sprawdzić czy nikogo nie masz. To dziewięć miesięcy to był koszmar. Nie zrozum źle, ale nikt nie mógł się z nim dogadać przez dwa tydzieni kiedy wyjechałaś. Powiedz mi jedno. Czy ty też to czujesz?
-Nie bierz tego do siebie, ale nie będę z tobą o tym gadać. Niech zrobi co chce.
Po tej krótkiej rozmowie wróciliśmy do stolika. Ryan z Chazem wymienili spojrzenia. Nie lubiłam takich sytuacji, ale udałam, że mi wszystko jedno. Potem poszliśmy na górę do pokoju. Chłopcy mieszkali w apartamencie i mieli wielkie łóżka. Od razu usadowiłam się na jednym z nich, a wtedy chłopcy się zaśmiali, a ja udałam, że tego nie słyszałam. Christian zaczął nakręcać filmik na YouTube i poprosił mnie żebym na wejście porobiła trochę głupich min, w czym jestem mistrzem. Robiło się coraz później, Cathlin zaproponowała, że mogę dziś z nią spać i zostać w hotelu, więc poinformowałam o tym mamę, a ta się zgodziła. Zaczęłam lekko ziewać i położyłam głowę na poduszkę. Nagle otworzyły się drzwi. Wszedł i zbliżał się do mnie. W myślach błagałam żeby teraz rzucił się na mnie i zaczął całować. Był coraz bliżej. Nagle zatrzymał się przy łóżku.
-No dalej-w myślach kibicowałam mu patrząc na jego zmieszaną minę.
-Mogłabyś-powiedział bez wyrazu.
-Ale co?-zapytałam  zdezorientowana.
-Wstać z mojego łóżka-powiedział, a w pokoju była całkowita cisza-co żeście tak ucichli?
Szybko zaczęłam wstawać, ale znając moją równowagę, runęłam prosto na ręce Justina. Szybko się ustabilizowałam i usiadłam koło Ryana. Szepnęłam mu też do ucha, że chyba się mylił. Bezinteresowność Justina była jak policzek. Poczułam aż pieczenie oczu i poszłam do łazienki. Tam spojrzałam w lustro i zobaczyłam moją twarz. Malowało się niej cierpienie. Nie wiedziałam czy właśnie to czuję w tej chwili, ale na pewno nie było to pozytywne uczucie. Kiedy wróciłam wszyscy, łącznie z Justinem sobie żartowali. Usiadłam obok Cathlin, a ta widząc, że coś nie tak od razu powiedziała, że chyba my już będziemy iść do siebie. Tam gadałyśmy do bardzo późna. Postawiłam wszystko na jedną kartę i jej się całkowicie wygadałam. Nie lubiłam mówić o swoich uczuciach, a już zupełnym dnem była rozmowa o tym z dziewczyną, którą widziałam drugi raz w życiu i na dodatek będącą byłą tego chłopaka. Byłam jednak w takim stanie, że musiałam to zrobić. Ona nic nie mówiła co było złym znakiem. Czułam się wtedy jakbym zmoczyła się w nocy i mówiła o tym psychologowi, który myśli, że rodzice mnie biją. Na koniec przytuliła mnie tylko i powiedziała, że prawdziwa miłość zawsze odnajdzie dwoje ludzi. Nie pomogło mi to zbytnio. Po chwili zasnęła, a ja nie mogłam spać, bo cały czas myślałam o tym, że dwa pokoje dalej śpi on. Przez chwilę myślałam, że zaraz wstanę i tam pójdę, ale szybko odpłynęła mi ta myśl kiedy przypomniałam sobie jego dzisiejszy stosunek do mnie. Rano wstałam bardzo wcześnie i szturchnęłam tylko Cathlin, że jadę do domu. Na domiar złego spotkałam w korytarzu Justina. Spuściłam głowę i szybko go minęłam. Jadąc do domu pomyślałam jakie to było głupie. Nie odzywałam się do Justina Biebera, którego kochają miliony, a ja po prostu chciałam, żeby zniknął. Kiedy byłam na miejscu walnęłam się na łóżko i patrzyłam na plakat z Audrey Hepburn na mojej ścianie. Była moją ulubienicą i zawsze myślałam co ona zrobiłaby w takiej sytuacji. Nagle do pokoju weszła moja mama trzymając pudełko w rękach. Nie wiedziałam o co chodzi i patrzyłam na nią z zaciekawieniem.

16 marca 2011

ROZDZIAŁ 55

Było bardzo ciężko, bo jak zwykle, był wszędzie. Dodatkowo wszystko się natężyło, bo miał przyjechać do Polski i chociaż była jeszcze kupa czasu do koncertu to i tak wszędzie porozwieszali plakaty. Nawet na planie filmu wszyscy o tym gadali. Dodatkowo proponowali mi, że jak chcę to mogą mi załatwić wejściówki za kulisy. W tym gronie nie byłam znana jako była Justina, więc po prostu grzecznie odmówiłam. Mimo wszystko, marzec jakoś przetrwałam. Głupio było mi jedynie w jego urodziny, ale jakoś dałam radę. Codzienne czynności pozwalały mi o tym nie myśleć. W szkole i na planie było okey chociaż wszystko razem wzięte dawało w kość. Zrozumiałam jakie jest życie Justina choć pewnie było trzy razy gorsze. W lutym się przeprowadzałam, więc dodatkowo miałam dużo rzeczy na głowie. Kiedy pakowałam wszystkie swoje rzeczy w pudła trafiłam na koszulkę Biebsa, którą dał mi bardzo dawno. Spojrzałam tylko na nią i wyrzuciłam za okno żeby o nim nie myśleć. Ponieważ rodzice zaoszczędzieli trochę pieniędzy sprzedaliśmy mieszkanie w bloku i kupiliśmy dom jednorodzinny niedaleko centrum w pięknej okolicy. Był na prawdę piękny i przyjemny. Do swojej dyspozycji miałam całe piętro, gdzie był mój pokój, duża garderoba, łazienka i pokój gościnny. Wszystko było w odcieniach jasnego fioletu i bieli. Wszystko sama urządziłam i byłam z siebie bardzo dumna. Czas bardzo szybko leciał, a potem były jeszcze święta Wielkanocne, więc obudziłam się tydzień przed koncertem. Wtedy chodziłam jak nakręcona. Nie mogłam myśleć o niczym innym. Najchętniej powiedziałabym im wszystkim, że nie mam czasu, bo kręcimy, ale wcześniej wygadałam się już, że sceny ze mną już się skończyły i mam wolne. Choć błagałam żeby go nie zobaczyć to jeszcze bardziej modliłam się żeby go spotkać i zobaczyć choć przez 10 sekund, więc przygotowywałam się z wielką parą. Słyszałam plotki, że ma przyjechać z Willow Smith, z którą niby się umawia. Wydało mi się totalnie głupie, bo między nimi jest przecież różnica 7 lat, ale jak zapamiętałam na zawsze, Never Say Never... Dzień przed ich przylotem rozmawiałam z Cathlin. Postawiła mi ultimatum, które było mimo wszystko całkowicie zrozumiałe. Powiedziała, że na pewno zobaczę Biebera, bo jeśli chcę spędzić czas z nimi to on też tam będzie.Wiedziałam, że nie wypada się kłócić, bo oni ze sobą też się rzadko widywali i ten wyjazd tak samo był dla mnie jak i dla niego, a nawet dla niego pewnie bardziej, bo są ze sobą blisko. Miałam jakieś głupie plany, że pójdę tam z Alexem, ale potem zobaczyłam taką scenę jak się gapi na Justina i jednocześnie chce ze mną do czegoś dojść i od razu wybiłam to sobie z głowy. Potem zaczęłam wymyślać, że zrobię tam jakąś scenę miłosną na przykład z Chazem, ale nie należę do takim osób, które lubią robić wokół siebie szum, więc to też skreśliłam. W końcu stwierdziłam, że jakoś dam radę sama, ale byłam pewna, że ubrać się muszę nienagannie. Cathlin w dniu wyjazdu wysłała mi SMSa, że będą w Polsce o 12, więc możemy się spotkać u nich w hotelu około 15. Kiedy z nią pisałam u mnie w Polsce była noc, ale nie przeszkodziło mi to w wywaleniu wszystkich moich ubrań na podłogę i wybraniu trzech strojów na trzy dni, w których mogłam spotkać Justina. Kompletowanie zajęło mi cztery godziny. Całe szczęście, że niedawno przeprowadziliśmy się do domku jednorodzinnego i miałam całe piętro dla siebie, więc nikomu nie przeszkadzało te stękanie kiedy sięgałam po coś z najwyższych półek w szafie. Była wiosna i nie było jeszcze za ciepło, więc postanowiłam pójść na całość. Przyszykowałam sobie płaszcz Burberry, na którego zaoszczędziłam i ostatnio mając zaliczkę za film poszłam do butiku i nabyłam to cudo. Reszta była już normalniejsza. Nie mogłam zasnąć, ale w końcu dałam radę chociaż cztery godziny snu to nie wyczyn. Był piątek, więc szłam normalnie do szkoły. Tam średnio mogłam się skupić i nauczyciel od fizyki dziwnie na mnie patrzył. Po lekcjach, o czym zupełnie zapomniałam, musiałam pójść na zebranie samorządu. Była tam ponownie burza pomysłów pierwszaków, z których nawet kwarta nie była ciekawa. Pojechałam tylko na chwilę do domu żeby się przebrać i wyruszyłam do hotelu.  W drodze zamiast myśleć, że zaraz spotkam Cathlin, Chaza, Ryana i Crisa cały czas w głowie miałam Biebera. Nie widziałam go od dziewięciu miesięcy za wyjątkiem tych trzech sekund kiedy był u mnie Chaz. W autobusie tak biło mi serce, że aż cztery razy przygryzłam sobie język rzując gumę. W końcu wysiadłam pod tym samym hotelem co pierwszego dnia kiedy spotkałam JB i znów przyszły wspomnienia... Szybko wzięłam się w garść i poszłam do drzwi.
-Znów przyjechał ten chłopak, a właściwie już mężczyzna to i ty tu jesteś-zaśmiał się odźwierny.
-Kurczę, pamiętliwy się znalazł-pomyślałam-tak właściwie to przyszłam do koleżanki-powiedziałam z uśmiechem uprzejmości.
-Aha-zrobił zmieszaną minę-miłego dnia.

15 marca 2011

ROZDZIAŁ 54

Nie mogłam się już doczekać. Nie wiem czy cieszyłam się dlatego, że przyjeżdżał czy może dlatego, że dawał mi sobą trochę JB. W końcu przyjechał i pojechałam po niego na lotnisko. Od razu się na niego rzuciłam i ucałowałam w policzek.
-Tęskniłam-popatrzyłam na niego.
-Ja też-uśmiechnął się-serio przez ten czas trochę się zakolegowaliśmy.
-A jak ..
-Okay-odpowiedział wiedząc o kogo chcę spytać.
Nie wiem czemu, ale chciałam wiedzieć czy z nim dobrze. Przez tydzień pokazałam Chazowi Warszawę z obrzeżami. Było bardzo fajnie. Codziennie chodziliśmy albo do pijalni Wedla w centrum, albo pospacerować po starym mieście. Nie wiem czy mu wierzyć, ale mówił, że mu się podoba. Wieczorami oglądaliśmy u mnie filmy albo chodziliśmy z moimi kolegami na jakieś mini imprezy lub prywatki. Zabawnie było oglądać jak Chaz próbuje się z niektórymi dogadać co zazwyczaj kończyło się tylko śmiechem. Jedna koleżanka spodobała mu się bardziej i kilka razy umówili się ze sobą. Co i raz Chaz wchodził na mój komputer i aktualizował twittera itp. Raz oglądaliśmy w nocy filmiki na YouTube i nagle wyświetliło się"Bieber-łączenie". Wymieniliśmy znaczące spojrzenie, więc odeszłam i położyłam się już do łóżka. Jednak kiedy na ekranie pojawiła się jego twarz mimowolnie podeszłam i zagapiłam się w obraz. Zapomniałam, że on też mnie widzi i kiedy na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech od razu odwróciłam się i szepnęłam do ucha Chazowi żeby jak skończy wyłączył komputer. Cały czas mimo tego, że twarz miałam skierowaną do ściany, próbowałam usłyszeć jego głos. Było to jednak niemożliwe, bo Chaz miał na głowie słuchawki i do tego bardzo dobry słuch. Widok jego twarzy "na żywo" wzbudził ponownie moje wspomnienia i pierwszy raz od bardzo długiego czasu znowu przyśniła mi się scena naszego rozstania. Chciałam żeby był znowu obok i powtórzyć wszystkie nasze mini historie jak tą z prysznicem, nieudanym podrywem u Ushera, który zawsze wzbudzał we mnie śmiech i pobyt w wesołym miasteczku z jego rodziną. Na drugi dzień gadałam dużo z Chazem. Ogólnie o wszystkim. Powiedziałam mu, że jeszcze trochę czasem źle się czuję z tym, że się rozstaliśmy. Obiecał mi, że nic nie powtórzy Justinowi. Miałam nadzieję, że do mnie będzie takim samym przyjacielem jak dla Justina. Nie to, że najlepszym, ale szczerym i dotrzymującym słowa. On nic mi większego nie mówił o Bieberze. Tylko powiedział, że obecne plotki dotyczące jego 'związku' z Bellą są bzdurą. Odkąd Justin powiedział w wywiadzie u Ellen, że jest znów singlem ponownie powstały setki plotek o jego randkach z gwiazdkami Disneya. W dniu wyjazdu Chaza byłam bardzo smutna, bo żałowałam, ze już jedzie. Umówiliśmy się, że następnym razem to ja ich odwiedzę. Po feriach znowu wróciły obowiązki. Zbliżały się Walentynki i nie miałam żadnych planów, bo odkąd powróciłam do bycia samotną wszystkie imprezy tego typu mnie denerwowały i drażniły. Jednak dostałam miłą propozycję od Alexa i nie mogłam odmówić. Organizował on 'małą' imprezę w swoim domu. Kiedy zajechałam na miejsce okazało się, że wcale nie była taka mała, bo było tam około 50 osób. Choć było zimno to nawet na zewnątrz ludzie się bawili. Wydawać by się mogło, że zaczęłam teraz chodzić na jakieś dzikie balangi, ale tak na prawdę to rzadko gdziekolwiek wychodziłam. Ze znaomymi widywałam się tylko w szkole i byłam bardzo zadowolona jak raz na dwa miesiące mogłam gdzieś się wybrać. Wieczór był super. Jeden z jego kolegów jest DJem, więc muzyka była nieziemska. Jednak kilka razy zaszło pare krępujących chwil, bo Alex w niezbyt delikatny sposób próbował się do mnie zalecać. Do póki tańczyliśmy było okey, ale kiedy zaczął zbliżać swoje usta do moich wyskakiwałam, że muszę iść do łazienki. Oprócz tego wszędzie było pełno obściskujących się par co nie pozwalało zapomnieć, że jestem sama. Mimo wszystko cieszę się, że tam poszłam i się trochę rozerwałam. Na drugi dzień rozmawiałam z Cathlin i jej wszystko opowiedziałam. Miała z tego niezły ubaw.
-Niedługo się zobaczymy wszyscy razem z chłopakami-uśmiechnęła się do kamerki.
-Jak to?-zapytałam zdezorientowana.
-Po prostu. W kwietniu wszyscy będziemy w Polsce.
-Ale super! Ale jeszcze raz powtórzę pytanie-jak to?
-Nie słyszałaś, że Justin będzie miał u was dwa koncerty?-lekko mnie zatkało-i razem z Chazem, Ryanem i Chrisem postanowiliśmy, że się z nim zabierzemy i cię odwiedzimy.
-O mój boże-pomyślałam na głos.
-Nie cieszysz się? Będzie na pewno fajnie. Zostaniemy na trzy dni, więc pokażesz nam miasto.
-Ale będę musiała się z nim widzieć?
-Powiem ci coś teraz. Opanuj się trochę dziewczyno. Mimo tego, że się rozeszliście to możecie się przyjaźnić. Ja też jestem jego EX. Wspólnie możemy założyć klub "Byłe Biebera"-zaśmiała się.
-Taak... Bardzo się cieszę, ze przyjedziecie, ale z nim to już gorzej. Lecę. Papa-skończyłam rozmowę.
Nie mogłam w dalszym ciągu uwierzyć, że będzie miał koncert w Polsce. Czemu on mi to zrobił? Kiedy nie mogłam już wytrzymać i chciałam tylko go dopaść i zacałować na śmierć zawsze miałam takie ograniczenie, że był ponad 1000 kilometrów ode mnie. Nie mogłam sobie wyobrazić jak to będzie. Wieczorem opowiedziałam wszystko mamie. Ona poradziła mi tylko żebym się uspokoiła i, tak jak to już Cathlin mówiła, ponownie zaprzyjaźniła się z JB. Nie mogłam tego zrobić, bo nie potrafiłam spojrzeć już na Justina jako zwykłego chłopaka. Byliśmy za blisko siebie, żeby teraz być zwykłymi znajomymi. Kiedy już się z tym pogodziłam ustanowiłam miesiąc bez Biebera. Obiecałam sobie, że nie będę czytać żadnych plot ani słuchać jego muzyki, która zawsze była beznadziejna, ale i tak chciałam usłuchać jego głosu.

14 marca 2011

ROZDZIAŁ 53

Mama miała minę nie do opisania i zaczęła wypytywać się co się stało i dlaczego przyjechałam wcześniej. Powiedziałam jej, że nic się nie stało, ale po prostu uświadomiłam sobie, że nic z tego nie wyjdzie. Ona nie wierzyła i zaczęła pytać czy mnie skrzywił albo coś. Wolałam jej wszystko wyjaśnić niż powiedzieć, że nic nie jest, ale wolałam wrócić. Potem opowiedziałam jej o samym wyjeździe i o miejscach, w których byłam. To trochę rozluźniło atmosferę, bo porównywała swoje wspomnienia ze Stanów z moimi. Trochę się pośmiałyśmy i w końcu poszłam do siebie gdzie mogłam spokojnie opaść na łóżko i porozczulać się nad sobą. Nie potrafiłam o tym nie myśleć. Do głowy znowu napłynęły mi uczucia podczas pocałunków, jego zapach i ten radosny śmiech. Lekko płakałam, ale jakoś po pół godzinie uspokoiłam się i weszłam na komputer. Na facebook'u miałam ponad 100 wiadomości, z czego część była zaproszeniami do znajomych od ludzi z kilku krajów. Znajomi pytali się czy te ploty o związku z Bieberem są prawdą. Spędziłam ponad dwie godziny odpisując im wszystkim. Do każdego napisałam, że w tej chwili nie mam nic wspólnego z JB. Na Gadu-Gadu zaczęły wyskakiwać mi kolejne wiadomości, ale na nie nie miałam już siły. Potem weszłam na twittera, a tam było już piekło. Pełno tweetów do mnie, ale z tego co czytałam to jeszcze nikt nie wiedział, że nie jesteśmy już razem. Było ciężko, ale musiałam jakoś to przetrwać. Wtedy usłyszałam, że tata wrócił do domu, więc szybko pobiegłam do przedpokoju i rzuciłam się na niego. Widać było, że mama już mu powiedziała. Poszliśmy razem do salonu i zaczęłam, tym razem jemu, opowiadać o wyjeździe. Potem zapytał o Justina, którego przezwał. Kiedy powiedziałam mu, że uzmysłowiłam sobie, że nie jest dla mnie odpowiedni on powiedział tylko, że dobrze zrobiłam i że jestem jego córcią. Potem zdecydował, że musimy trochę się odprężyć i pojedziemy na działkę 300 kilometrów od Warszawy. Na początku nie byłam do tego przekonana, ale pomyślałam, że to dobre miejsce na tzw."czas po zerwaniu", bo nie mamy tam ani telewizora, ani tym bardziej internetu. Zbliżała się już późna godzina, więc poszłam spać. W nocy przyśniła mi się scena kiedy go rzucałam. Obejrzałam to z pozycji widza i doszło do mnie jaka okropna byłam, ale jednocześnie dumna, bo poprostu zrobiłam to w co wierzę czyli nieprzemijającą miłość do końca życia. Myśl była niezwykle staroświecka i chyba niemożliwa, ale szczerze w to wierzyłam. Nie chciałam odstępować od mich przekonań tylko ze względu na to, że był to mój pierwszy związek, który był tak magiczny i wspaniały. Być może byłam dla siebie za bardzo surowa i było to zbyt ascetyczne posunięcie, ale zrobiłam to. Pierwszy tydzień minął nawet spokojnie. Kilka razy spotkałam się ze znajomymi, bo ich nie obchodził Bieber. Miałam również trochę czasu dla siebie i obeszłam wszystkie centra handlowe w Warszawie. Jednak muszę przyznać, że Justin jest wszędzie. W każdym sklepie leciała jego muzyka, a kiedy oglądałam sobie spokojnie wiadomości w telewizji to znowu zaczęli o nim mówić. Nie dało rady się od niego uwolnić, więc kiedy przyszedł dzień wyjazdu na działkę bardzo się ucieszyłam. Tam jakby czas zatrzymał się dawno temu. Ulice są bardzo spokojne i rzadko jeżdżą samochody. Byliśmy tam dwa tygodnie, które spędziłam tylko i wyłącznie na czytaniu, odpoczynku i jeździe na rowerze. Dawno nie miałam już tak dużo czasu na nic nierobienie. Był mi jednak potrzebny. Za bardzo przyzwyczaiłam się bowiem do życia w trasie i z kimś kogo wydawało mi się, że kocham. Właściwie wtedy już w ogóle nie byłam pewno co do niego czułam. Chyba jednak cały czas chciałam z nim być i czuć jego miękkie usta. Zawsze byłam osobą, która przeżywa wszystko w środku czasem kryjącą uczucia nawet przed sobą samą. Nie płakałam ani razu od powrotu, ale czasem po prostu robiło mi się dziwnie i miałam średni nastrój, bo jednak jest to przyjemne kiedy ma się kogoś tak bliskiego i można z nim przeleżeć cały dzień czując ciepło jego ciała. Jednak to był już koniec i w miarę swoich możliwości nie chciałam już tego wspominać. Do domu wróciłam dwa tygonie przed rozpoczęciem szkoły. Nie mogłam uwierzyć, że będę już w drugiej klasie. Kupiłam wszystkie nowe książki i rozpoczęłam nowy rok szkolny. Nawet nie myślałam co mnie miłego spotka. Okazało się, że organizowany jest casting do nowego filmu, do którego będą potrzebni polskojęzyczni aktorzy, a w tym jedna rola, która mi idelanie pasowała. Bardzo się tym przejęłam i przez trzy dni przed castingiem strasznie się trzęsłam. Gdy byłam już na miejscu stres całkowicie zniknął i udało się, dostałam tę rolę. Byłam strasznie szczęśliwa. Nie wiedząc kiedy zapomniałam o tej tęsknocie do Justina. Nie miałam jakiejś gigantycznej roli, ale znaczącą. Zdjęcia rozpoczynały się od nowego roku, więc miałam jeszcze czas. We wrześniu nie wydarzyło się już nic aż tak ważnego. Zaczęła się jesień i dni stawały się coraz krótsze. W szkole było dobrze, chociaż już zaczęli nas piłować, że za rok matura i musimy już brać się do roboty. Ta wizja trochę mnie przeraziła, ale pomyślałam, że jakoś dam radę. Czas do Nowego roku leciał strasznie szybko. Znowu przyszedł grudzień i święta. Znowu zjechała się cała rodzina i oni nie szczędzili mi już pytań o Justinie. Pewnie mama powiedziała jednej cioci i wszystko się rozeszło. Nie mogłam się jedynie nadziwić skąd moja babcia, która jest po 70 wie kto to jest. Moje siostry cioteczne tylko wypytywały "jaki on jest?" itp. Odpowiadałam wszystkim grzecznie chociaż kilka razy się już wkurzyłam, bo niektórzy przesadzali. Nie uważałam, że najlepszym tematem przy świętach jest to czy może"mama była nieodpowiedzialna puszczając mnie aż tak daleko i to jeszcze z chłopakiem, a przecież oni są w takim wieku, że jeszcze za 9 miesięcy będziemy mieć nowego członka rodziny". Dodatkowo w moim pokoju gdzie spały moje kuzynki cały czas był włączony program muzyczny i nie wiem jak to możliwe, ale przez trzy dni codziennie leciał program "sekrety Justina BieberaAlexem. Był na serio bardzo miły i dobrze nam się gadało, więc wymieniliśmy się numerami. Nie chodzi o to, że zaiskrzyło między nami, ale fajnie było z nim przebywać, bo oprócz tego, że był ogólnie miły to do tego bardzo przystojny. Szatyn z zielonymi oczami, ponad 180 centymetrów wzrostu i super styl ubioru. W domu byłam około 4. Przez dwa tygodnie cała moja szkoła żyła jeszcze tym Sylwestrem. Nowy Rok zaczął się bardzo napiętym harmonogramem. W ciągu tygodnia miałam szkołę, angielski i działalność w wolontariacie, a w weekendy jeździłam na plan aż do Krakowa. Mama nie była pewna czy to wszystko to dobry pomysł, ale od zawsze chciałam to robić i teraz spełniałam marzenia. Początkowo na planie było trochę dziwnie, ale z każdym razem stawałam się coraz bardziej rozluźniona i czerpałam z tego więcej zabawy. Zaczęłam wówczas więcej korzystać z twittera i umieszczałam więcej zdjęć na twitpic. Od czasu do czasu gadałam też z Cathlin i Chazem. Byli zawsze bardzo dla mnie mili. Oczywistością jest, że czasem zapytałam ich co słychać u Justina, bo byliśmy sobie bliscy. Kilka razy Cathlin zapraszała mnie do siebie, ale nie miałam czasu na takie wyprawy. Chaz był milusi i zawsze mówił, że tęskni za czasami kiedy spędzaliśmy wszyscy razem czas. W tym roku ferie zimowe wypadały mi w drugiej połowie stycznia, więc zaproponowałam, że jeśli chcą to mogą do mnie przyjechać. Cathlin powiedziała, że niestety nie może, ale Chaz powiedziałam, że z wielką chęcią przyjedzie. Bardzo mnie to ucieszyło. Mama od razu się zgodziła, ale z tatą było gorzej, bo zaczął mówić, że będzie tak jak z Justinem. W końcu doszło do niego, że ja i Chaz to tylko koledzy i pozwolił żeby spędził z nami 10 dni.

13 marca 2011

ROZDZIAŁ 52

Cathlin szybko podniosła mój telefon. Nic jednak nie powiedziała lecz tylko podała mi go z włączoną wiadomością, która brzmiała"tak właściwie to już jest jutro, a powiedziałaś, że wtedy się spotkamy, więc może przyjdziesz na chwilę?".
-Iść czy nie iść?-zapytałam o zdanie Cathlin.
-A co byście robili o tej porze?
-No nie wiem. Pogadamy pewnie.
-Tylko?
-Jeśli chodzi ci o takie specyficzne kontakty to my nic-zaśmiałam się.
-No to leć-uśmiechnęła się.
Jednak nie za bardzo chciałam chodzić po hotelu o tej porze, więc napisałam do JB żeby po mnie przyszedł. Zjawił się po 5 minutach i poszliśmy do niego. Od razu ulokowałam się na wielkim łóżku. Przez niego też nabrałam chęci posiadania zawsze jak największego łóżka. Kiedy usiadł koło mnie wyczułam, że nieźle się wypachnił. Przybliżyłam nos do jego szyi i głęboko wciągnęłam zapach. Wyczułam, że to VERSACE. Później Bieber wyciągnął komputer i oglądaliśmy na nim różne śmieszne filmiki. Nastawiłam sobie budzik tak żeby dzwonił co 20 minut żebym przypadkiem tu nie zasnęła. Justin wybuchał śmiechem kiedy kolejny raz słyszał tę głupkowatą melodyjkę. Choć nie było mi zimno to i tak przykryłam kołdrą nogi. Potem Bieber włączył "Walk to remember". Oglądałam go już kilka razy, ale miałam na niego ochotę. Jakoś chwytał mnie za serce. W kilku sytuacjach zaczęłam płakać i zmoczyłam cały rękawek jego koszulki. On lekko śmiał się ze mnie, że jestem niezrównoważona. Najgorzej było w czasie sceny ślubu. Wtedy aż się trzęsłam. On kilka razy pocałował mnie w głowę, ale to nic nie dawało. Jeszcze głośniej wybuchłam kiedy wyobraziłam sobie, że mogłabym stracić kogoś kogo tak kochałam. Przytuliłam mocno Justina i nie chciałam przestać kurczowo się go trzymać.
-Uważasz, że można być tak zakochanym w takim wieku?-zapytałam.
-Myślę, że tak. Oni byli mniej więcej w naszym wieku kiedy wzięli ślub.
-A ty byłbyś na to już gotowy?
-Uwierz mi, w tej chwili mógłbym to z tobą zrobić.
-Jesteś aż tak nas pewien?
-Tak.
-A byłbyś gotów założyć własną rodzinę?
-Wiesz o tym, że moi rodzice spłodzili mnie w młodym wieku i ja nie chciałbym tego zrobić. Nawet ze względu na to żeby moje dziecko nie było, tak jak ja, z rozpadniętej rodziny.
-Czyli wróżysz, że gdybyśmy się pobrali to w końcu byśmy się rozwiedli?
-Nie jako my, ale gdyby pojawiło się teraz dziecko. Jak byś to sobie wyobraziła? Ja musiałbym pracować, a ty byłabyś z dzieckiem w Atlancie? Byłabyś nawet gotowa przeprowadzić się do Stanów na stałe?
-Powiem ci tak. Ja nie szukam przygód i możesz teraz mnie rzucić, ale jeśli nie uważasz, że możemy być razem do końca życia to ja nie chcę takiego związku. Niby mówisz, że mógłbyś się ze mną ożenić nawet teraz, ale jeśli chodzi już o dziecko to jesteś na nie. Dziecko nie jest przeszkodą, ale wielkim szczęściem dla małżeństwa. Czy dla mnie i dla swojego dziecka nie mógłbyś zrobić przerwy z karierą? I nie mów teraz o pieniądzach, bo bez przesady, ale za jeden twój koncert można przeżyć trzy lata.
-Nie jesteś szczęśliwa z tego co mamy teraz? Jesteśmy wolni, mamy pieniądze, możemy robić wszystko.
-Powiedz jedno. Uważasz, że potrafilibyśmy być razem do końca życia?
-Nie wiem.
-Masz prosty wybór, tak czy nie?
-Nie, ale..
-Nic już nie mów. Dzięki, że mi to powiedziałeś. Proszę, zadzwoń rano na lotnisko i dowiedz się czy byłaby możliwość przebukowania mojego biletu na jak najszybszy lot. Ja idę-podeszłam do drzwi, ale po chwili się cofnęłam-masz-rzuciłam w niego pierścionkiem. Fajnie było i dziękuję za fajne wrażenia-wyszłam i poszłam do swojego pokoju.
Cieszyłam się, że Cathlin już spała, bo nie miałam ochoty jej o wszystkim opowiadać. Poszłam do łazienki i zaczęłam lekko płakać co później przeszło w wielki szloch. Nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam, ale mimo wszystko byłam zadowolona, że skończyłam związek bez przyszłości.
-Może jednak jest w tym trochę prawdy, że związki normalnych z gwiazdami nie są możliwe i prędzej czy później się rozpadają. Jakoś to przeżyję. Mam przecież szkołę, kolegów i jakoś sobie poradzę-myślałam.
Poszłam spać i cudem zasnęłam. Kiedy wstałam koło 7 od razu sprawdziłam telefon. Dostałam SMS 'lot jest o 9, o 7.50 bądź na dole'. Ucieszyłam się, że nie będę musiała z nikim żegnać się i tłumaczyć. Po prostu zaczęłam się pakować i napisałam dla każdego pożegnanie na kartce. Rzeczy, które dostałam od Pattie zostawiłam, bo nie chciałam mieć tego typu pamiątek. Wyszłam i wsiadłam do samochodu. Lot mijał bardzo długo. Gapiłam się w okno co jednocześnie przypominało mi lot nad Nowym Jorkiem. Naciągnęłam więc na uszy słuchawki pokładowe. Nagle zaczęła lecieć jego piosenka, więc od razu je odłożyłam. Kompletnie zapomniałam napisać rodzicom, że przylecę wcześniej, ale miałam nadzieję, że będą w domu. Nie miałam ochoty dzwonić w czasie lotu i wszystko tłumaczyć, więc postanowiłam zrobić im pseudo niespodziankę. Trochę pospałam i w końcu obudziła mnie informacja o tym, że wylądowaliśmy i rozległy się brawa dla pilota. Potem odebrałam bagaże i pojechałam taksówką do domu.

12 marca 2011

ROZDZIAŁ 51

-Czy twoje wymknięcie, "niezaplanowany" wypad do centrum handlowego i to wszystko ma ze sobą związek?-zapytałam.
-Może-zaśmiał się i potem pochylił do mojego ucha-a propos, wyglądasz tak, że cudem zdołałem nie rzucić cię w tym pokoju na łóżko. Gdyby nie Cathlin to teraz byłoby ci gorąco chociaż byłabyś mniej ubrana-szepnął mi do ucha.
-Powiem ci tylko, że ty nie wzbudzasz we mnie mniejszych emocji-położyłam rękę na jego torsie wkładając 2 palce między guziki jego koszuli.
-Oj kicia. Zaczynam się bać, że lepiej byłoby zostać w hotelu.
Samochód zatrzymał się. Byliśmy trochę pod miastem. Nie mogłam uwierzyć oczom. Stał tam czarny helikopter gotowy do startu. Spojrzałam pytająco na Justina, a on tylko uśmiechnął się i puścił mnie pierwszą. Skoczyła mi adrenalina i czułam, że puls przyśpieszył do conajmniej 200. Kiedy byliśmy w środku i dostaliśmy te specjalne nauszniki zaczęłam się trochę bać, bo nigdy nie leciałam helikopterem. Było to dla mnie jak statek kosmiczny. Justin objął mnie ramieniem i pocałował na odwagę w policzek. Zaczęliśmy odrywać się od ziemi i mocno wbiłam palce w kolano Biebsa. Byłam przy oknie i obserwowałam jak nabieramy wysokości. Było trochę po zachodzie i niebo miało jeszcze ten cudowny kolor. To było niesamowite kiedy byliśmy już nad Nowym Jorkiem. Tyle świateł, te wszystkie budynki, po prostu nieziemsko. Oboje mieliśmy głowę przy szybie. On dlatego, że siedział za mną oparł głowę o mój bark i co i raz szeptał mi takim aksamitnym głosem gdzie jesteśmy. Czułam, że takich urodzin nigdy nie zapomnę. Okrążyliśmy NY kilka razy z każdej strony. Nie mogłam uwierzyć ile on musiał zrobić żebyśmy mogli tam być i to wszystko dla mnie. Poczułam wielką falę miłości. Oderwałam nos od szyby i spojrzałam na niego. On miał lekko pytający wzrok. Od razu się uśmiechnęłam, a on ten uśmiech odwzajemnił. Opuszkiem palca przejechałam po jego ustach. Wiedziałam, że wtedy czuję się przyjemne i lekko nawet podniecające uczucie. On wziął moją dłoń ucałował ją i przyłożył na swoją pierś. Poczułam bicie jego serca, które było przyśpieszone.
-To dla ciebie-powiedział.
-Kocham cię-powiedziałam kładąc głowę na jego barku.
To była najlepsza rzecz w moim życiu. Wszystko było takie piękne. Tuliłam się do niego i nasze ciała jednocześnie trzęsły się przez lekko nierówny lot. Po krótkim czasie wylądowaliśmy. Lekko chwiejnym krokiem wysiadłam z helikoptera, ale Justin cały czas czuwał żebym się nie wywróciła. Śmiał się lekko, bo wiedział, że nawet kiedy chroni mnie z każdej strony to i tak nie powstrzymuje mojego upadku. Chyba od zawsze musiałam mieć coś z błonnikiem, bo często się wywracałam lub potykałam. Wsiedliśmy do samochodu. Cały czas myślałam, że wracamy już do hotelu, ale jednak się myliłam. Po 15 minutach byliśmy przed hotelem, ale nie naszym. Zapytałam go co tam robimy, ale on powiedział żebym się nie martwiła, bo wszystko jest zaplanowane. Przechodząc przez zatłoczony korytarz czułam się jak tego wieczoru kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Wszystko było intrygujące, ale jednocześnie trochę przytłaczające. Wsiedliśmy do windy.
-Co my tu robimy?-zapytałam, bo nie mogłam już wytrzymać.
-No wiesz, w naszym hotelu nie jesteśmy już sami, więc wynająłem tu dla nas pokój z wielką wanną i łóżkiem.
-Na serio?-zapytałam, bo opadła mi szczęka.
-Żartowałem-zaśmiał się poprawiając koszulę-zjemy tu kolację.
-A ja się już cieszyłam-zaśmiałam się-ale z drugiej strony.. chętnie coś zjem.
Jechaliśmy i jechaliśmy. Nie wiedziałam o co chodzi, ale w końcu spojrzałam na panel. Okazało się, że już jesteśmy na 42 piętrze. Nigdy nie byłam aż tak wysoko. Zobaczyłam, że nie jest to zwykła restauracja, bo stoliki były na czymś w rodzaju balkonu, ale nie wiem czy to dobre słowo, bo było ich tam strasznie dużo. Było tak jak z filmu. Wszyscy pięknie ubrani, wokół widok na światła NY. Kelner zaprowadził nas do naszego stolika. Był przy samej barierce. Kiedy spojrzałam w dół aż zakręciło mi się w głowie. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo nagle przed moim nosem pojawił się taki mini tort z jedną śliczną czarno-różową świeczką.
-Pomyśl życzenie-uśmiechnął się Bieber.
-Nie bądź niemądry. Pytasz mnie o życzenie tutaj?-zaśmiałam się lekko-rzeczywistość przerasta moje marzenia.
-Więc jesteś szczęśliwa w 100%?
-Zawsze taka byłam. Czerpię szczęście ze wszystkiego. A odkąd poznałam ciebie jestem najszczęśliwsza na świecie.
-To bez życzeń?
-Jedno się znajdzie-powiedziałam, a Justin spojrzał zaintrygowany-chcę żeby wszystko było takie jak dziś. Żeby otaczali mnie tak wspaniali ludzie-zdmuchnęłam świeczkę.
Potem przynieśli nam kolację czyli befsztyki. Mięso było na prawdę bardzo dobre. Jedząc rozmawialiśmy i śmialiśmy się w najlepsze. Potem przynieśli nam deser czyli tiramisu czekoladowe. Jeszcze przed zaczęciem deseru zobaczyłam, że na mały parkiet wyszły dwie pary i zaczęły delikatnie bujać się w rytm spokojnej muzyki. Nie zdążyłam się odwrócić, a JB już stał i zapraszał mnie do tańca. W takiej sytułacji nie mogłam odmówić. Wstałam i dołączyliśmy do już trzech par. Położyłam rękę na jego ramieniu, a on na moich plecach. Głowę oparłam o jego ramie i przetańczyliśmy dwie piosenki, a potem wróciliśmy do stolika. Kiedy zjedliśmy spojrzałam jeszcze raz na miasto z góry i poszliśmy do wyjścia. Po drodze nie byłam zmęczona, ale po prostu ze zwykłej wygody prawie leżałam na Justinie, a on trzymał rękę na moim biodrze. Było bardzo przyjemnie. W końcu dotarliśmy do hotelu. Na pożegnanie pocałowałam go w policzek i rzuciłam"do jutra". Już w korytarzu zdjęłam buty i pobiegłam do pokoju żeby opowiedzieć wszystko Cathlin. Ona od razu zaczęła popiskiwać i się wszystkim ekscytować. Była strasznie sympatyczna. Potem poszłam do łazienki i założyłam już bardziej wygodny piaskowy dres. Chociaż było już po 24 nie chciało mi się spać przez te wydarzenia. Nagle dostałam SMS.

8 marca 2011

ROZDZIAŁ 50

-O mój Boże!-krzyknęłam i skoczyłam na ręce Chaza-to wy!-obcałowałam Chaza i potem Ryana.
-Jaka ty się całuśna zrobiłaś-zaśmiał się jeszcze mnie tuląc Ryan-ogólnie to ty miałaś być w śmietanie, a nie ja.
-To śmietana?-oblizałam rękę-masz racje-uśmiechnęłam się.
-Masz dziś przecież słodką 17-zaśmiał się Chaz.
-Justin wam powiedział?-zapytałam z udawanym obrażeniem i spojrzałam na Biebera-co ci jest?-zapytałam widząc jego minę.
-Ugryzłaś mnie w język-zaśmiał się mówiąc niewyraźnym głosem.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Było mi aż głupio, ale Justin stwierdził, że go nie boli. Potem JB przywitał się z chłopakami. Patrzył trochę tak jakby pytał ich o coś wzrokiem. Nie zdążyłam się o to zapytać kiedy ktoś zapukał do drzwi. W chłopaku stojącym w drzwiach poznałam Christiana. Podszedł od razu do mnie i się przywitał. Wydał się strasznie sympatyczny. Potem przywitał się jeszcze z Justinem. Chłopcy zaczęli się zbijać w czwórkę, więc postanowiłam pójść do łazienki i trochę się obmyć z bitej śmietany. Mimo, że cieszyłam się z przyjazdu chłopaków to czułam też lekki niedosyt ze strony Justina, bo myślałam, że cały dzień spędzimy na moim łóżku na rozmowach, drobnych pocałunkach itp. Kiedy poszłam do łazienki po chwili usłyszałam, że chłopcy wychodzą. Potem ktoś zapukał do drzwi łazienki. Był to Justin więc pozwoliłam mu wejść, bo zmywałam tylko z buzi śmietanę. Wyglądał na zadowolonego.
-Hey, pomyślałem z chłopakami, że pójdziemy wszyscy na miasto. Co ty na to?-zapytał.
-Chętnie-uśmiechnęłam się.
-To super. Ja też pójdę się trochę pozbyć tej śmietany-zaśmiał się i zaczął wychodzić.
Zatrzymałam go przy drzwiach z wyjściowych i lekko zlizałam śmietanę z jego policzka.
-To może już ty pomożesz mi się tego pozbyć-zaśmiał się, a potem wypchnęłam go za drzwi.
W ostatniej chwili postanowiłam się przerwać i założyłam coś bardziej odpowiedniego na przechadzkę po stolicy mody jaką jest Nowy Jork. Wybrałam ciemne obcisłe rurki, białą szeroką bluzkę z paskiem w tali i czarne buty na niskiej koturnie. Kiedy byłam gotowa poszłam do pokoju Justina. On otworzył drzwi i po obejrzeniu mnie od góry do dołu wręcz wciągnął mnie do pokoju. Sam był w samych spodniach, bo pewnie dopiero wyszedł spod prysznica. Tylko cicho się zaśmiałam i usiadłam na fotelu co tak naprawdę było zbędne, bo on tylko szybko naciągnął koszulkę i mogliśmy już wychodzić. W korytarzu popychaliśmy się nawzajem. Na dole byli już chłopcy i niespodziewany gość czyli siostra Christiana Cathlin. Przeszedł mnie dreszcz. Po tych wszystkich obejrzanych filmach o zemście byłych miałam obawy, że może zrobić się nieprzyjemnie. Podałyśmy sobie tylko rękę na przywitanie i wymieniłyśmy się 'cześć'. Na początku spacerkiem udaliśmy się na stragany. Oczywiście wszystko bardzo różniło się od polskich. Chodziłam cały czas z chłopakami, bo Justin rozmawiał z Cathlin. Trochę było mi z tym dziwnie i byłam bardzo ciekawa o czym to oni mogą tak długo gadać. Udałam jednak, że mi to nie przeszkadza i zachwycałam się miastem, bo było co podziwiać. Nagle Justin oznajmił, że musi coś załatwić. Powiedziałam, że chciałabym z nim pójść, ale powiedział, że zajmie mu to chwilę i żebym się tym nie martwiła.
-Ej, to może pójdziemy do tego dużego centrum handlowego. Co wy na to?-rzuciła Cathlin kiedy Justin odszedł.
Chłopcy zaczęli mówić, że im się nie chce, ale ona i tak postawiła na swoim i po pół godzinie byliśmy już w CH, które było na prawdę ogromne. Chłopcy nie wiedząc kiedy zwiali i zostałyśmy same.
-Jak zwykle zwiali-zaśmiała się.
-Nom-powiedziałam bez wyrazu.
-Zawsze jesteś taka zmanierowana?
-Przepraszam, ale po prostu trochę dziwnie się czuję.
-Nie przejmuj się. Mam swojego chłopa, a między mną i Justinem już dawno nic nie ma. Chodź, zaszalejemy trochę-złapała mnie za rękę i zaczęłyśmy biegać po sklepach.
Na prawdę się odstresowałam i polubiłam ją. Jest bardzo wesoła i żywiołowa. Obeszłyśmy kupę sklepów, w których przymierzałyśmy masę ubrań. Byłam tym aż zmęczona, ale okropnie mi się podobało. Nic specjalnego nie kupiłyśmy. Tylko ona wzięła jedną bluzkę z nadrukiem. Na koniec poszliśmy do jakiegoś wielkiego sklepu. Cathlin zaciągnęła mnie do działu z sukienkami. Wybrałyśmy pięć dla każdej i zrobiłyśmy sobie wybieg. Kiedy założyłam jedną z nich oniemiałam. Była na prawdę śliczna. Zaczęła od razu mnie na nią namawiać. Ja początkowo stawiałam opór, bo nie mam gdzie za bardzo nosić takich kreacji, ale w końcu stwierdziłam, że mam urodziny i mogę zaszaleć. Bardzo mało wydawałam, więc było mnie stać wydać trochę grosza. Potem zgodnie zdecydowałyśmy się na powrót do hotelu. Okazało się, że chłopcy już dawno tam są, więc od razu wzięłyśmy TAXI i pojechałyśmy. Po drodze opowiedziała mi trochę o swoim chłopaku, a ja zaczęłam mówić całą historię od poznania z Justinem do teraz. Zrobiłam taki wywód, że nie zauważyłam kiedy trafiłyśmy już do mojego pokoju. Potem rozmawiałyśmy o wszystkim innym. Wiedziałam, że ma teraz jeden pokój z Christianem i wiedząc, że nie jest za fajnie mieszkać z chłopakiem z rodziny zaproponowałam, że możemy się zamienić. Niezwykle się tę propozycją ucieszyła. Pomogła mi spakować swoją walizkę, poszłyśmy do ich pokoju i wywalając Christiana przeprowadziłam się tam. On się nawet ucieszyły i od razu tam pobiegł. Śmiałyśmy się jak będzie mieszkał w pokoju pełnym różowych balonów. Potem zaczęłyśmy się stroić. Ja założyłam moją nową sukienkę, a Cathlin swoją błękitną, którą przywiozła z domu. Była niezła zabawa, bo zaczęłyśmy jeszcze robić sobie wymyślne fryzury. Obie wyglądałyśmy już super i strzeliłyśmy sobie fotkę, która od razu została wrzucona na twitpic.com. Nie myślałam, że ten czas tak leci. Zbliżała się już 20. Nagle zadzwonił telefon. Cathlin go odebrała i tylko przytakiwała z lekkim śmiechem głową. Kiedy spytałam ją o co chodziło ona tylko powiedziała, że zaraz wszystko się wyjaśni. Jak ja nie lubiłam takich odpowiedzi... Nie minęło 5 minut i ktoś zapukał do drzwi. CathlinCathlin"dzięki" i zaraz byliśmy na dole przed hotelem. Zaczęłam trząść się z ekscytacji. Wsiedliśmy w samochód i wyruszyliśmy.

4 marca 2011

ROZDZIAŁ 49

Obudziłam się dopiero na miejscu. Nie mogłam uwierzyć, że byliśmy w Nowym Jorku. Był już wieczór i świeciło się mnóstwo neonów itp. Zaczęłam się aż trząść, bo zawsze marzyłam, żeby kiedyś tu przyjechać. Nie pamiętałam, żeby Justin wspominał, że jedziemy do NY, ale w sumie nie znałam się na geografii USA i nie zdałam sobie sprawy, że zbliżamy się właśnie tam. Jeśli chodzi w ogóle o tą trasę to wiedziałam tylko, że w końcu dotrzemy z powrotem do Atlanty. Nie to, że nie ciekawiło mnie to, ale po prostu za bardzo byłam zakochana w Bieberze żeby to wszystko ogarnąć. W końcu zatrzymaliśmy się przed hotelem. Kenny powiedział, że Bieber dojedzie trochę później i na razie po prostu odbierzemy klucze do pokojów. Tym razem każde z nas miało oddzielny pokój. Cieszyłam się z tego, bo wiedziałam, że dzięki temu nie będę musiała cały czas widzieć Biebsa. Nie to, że nie chcę na niego patrzeć, ale po prostu ciężko być przy nim grzeczną. Nie jestem pewna czy moja mama nie maczała w tym palców, ale nie myślałam już o tym. Mój był wprost przepiękny. Panował lekki przepych, ale sprawiało to, że czułam się jak gwiazda. Okazało się, że w cenie są niektóre zabiegi SPA. Zamykali za jakiś czas, a ja chciałam tylko spróbować. Weszłam do pokoju Biebera i zostawiłam kartkę z napisem'jestem w SPA'. Kiedy szłam już na dół zaczęłam się z tego śmiać. Przychodzi do pokoju, a tam na łóżku taki tekst. Byłam miło przywitana i zaproponowano mi kilka zabiegów. Zdecydowałam się na wszystko na co wystarczyło czasu czyli dwa masaże, piling i wybalsamowanie czekoladą. Było tam super. Potem spojrzałam na cennik. Całe szczęście, że było w cenie pokoju, bo innym razem mogłabym tylko pomarzyć, bo ceny było powalające. Po drodze do pokoju spotkałam jakiegoś chłopaka, który mnie zagadał. Był bardzo miły. Odprowadził mnie prawie pod same drzwi. W pewnej chwili upadł mi przewodnik, a wtedy on schylił się po niego, a kiedy mi go już dawał nasze spojrzenia się spotkały. Było to bardzo dziwne. Niby nic, ale jakoś tak dziwnie. Niebezpiecznie zbliżył swoją twarz. Za nim zobaczyłam Justina. Wiedziałam, że przecież do niczego nie doszło ani by nie doszło, ale zrobiło mi się głupio. Biebs spojrzał tylko pusto i odwrócił się w drugą stronę. Przeprosiłam kolegę i zaczęłam za nim iść. Szedł coraz szybciej, więc musiałam za nim podbiec. Nie odwracał się i wszedł po prostu do pokoju. Weszłam tuż za nim i złapałam go za ramię. Zaczęłam mówić żeby nie świrował, bo tylko z tamtym rozmawiałam, ale do niego nie dochodziło. Wiedziałam jak się mógł poczuć widząc to, ale w końcu na każdym koncercie przymila się do swojej OLLG i ja nic nie mówię. Powiedziałam mu o tym, ale i tak nic nie mówił. Usiadł tylko na łóżko i gapił się w telefon. Wiedziałam co zazwyczaj działa, więc spróbowałam. Weszłam na łóżko i  objęłam go od tyłu na wysokości klatki piersiowej, a potem zaczęłam cmokać go to w prawy policzek, to w lewy. W końcu sam odwrócił głowę i spotkaliśmy się w pocałunku w usta. Po jego uśmiechu zgadłam, że wygrałam. Usiadłam wtedy obok niego, a wtedy on przyłożył głowę do mojej szyi. Poczuł zapach balsamu i skomentował go tylko słowem 'mniam'. Domyślałam się, że zaraz może zrobić się za fajnie, więc zbliżyłam się do drzwi.
-Lecę.-powiedziałam otwierając drzwi.
-To niesprawiedliwe, że nie mieszkamy razem. Ba, nawet na innych piętrach.
-Może i tak. Dobranoc-wysłałam mu buziaka.
-Zostać do 1. Jutro i tak odpoczywamy.
-Nie, ale..
-Ale co?
-Chcesz odprowadzić mnie do pokoju?
-Z przyjemnością-wziął mnie pod rękę.
Kiedy byliśmy już pod moimi drzwiami podziękowałam grzecznie i powiedziałam mu na ucho, że dotrzymałam obietnicy z SMSa. Zrobiłam to co chciał. Wtedy on zrobił obrażoną minę i zaczął mówić, że to było nie fair. Jednak puściłam tę uwagę mimo uszu i weszłam do pokoju. Byłam z siebie dumna. Poszłam od razu do łóżka. Próbowałam czytać, ale nie mogłam, bo cały czas rozmyślałam o moich urodzinach. Nikomu nie chwaliłam się tym, bo nie chciałam robić jakiegoś zamieszania, bo i tak przez całą trasę czuję się jak jakaś księżniczka. To było już jutro... Nie cieszyłam się, że będę miała już 17 lat, bo uzmysłowiłam sobie, że żyję już tyle czasu i zaczęłam się starzeć. Wszyscy się ze mną śmieli, ale jakoś to mnie nie przekonało. Wolałam mieć normalny dzień, który i tak dzięki Justinowi nigdy nie był dość normalny. W końcu jakoś zasnęłam. Łóżko było strasznie wygodne. Zaczęłam się budzić i poczułam na twarzy lekki powiew oraz grzejące promyki słońca. Było mi tak miło. Uchyliłam oczy i zobaczyłam wielką różową plamę. Szybko mrugałam, żeby wyostrzyć wzrok. Wtedy zobaczyłam, że cały pokój jest pełen różowych balonów. Było niezwykle naprawdę uroczo. Wstałam z łóżka i niechcący zahaczyłam nogą o jeden balon i runęłam na podłogę, a właściwie na balon co spowodowało jego wybuch. Usłyszałam śmiech na balkonie. Wiedziałam, że to on. Udałam więc, że to był poważny wypadek i głośno zapiszczałam, ale chyba wyczuł, że to było udawane. Tym razem mi się nie udało. Poprawiłam koszulę i pomału zbliżyłam się do balkonu. Kiedy już tam byłam zapatrzyłam się w jego uśmiech. Nic nie mówił tylko wskazał rękę na stertę poduszek leżących w rogu. Opadłam na nie delikatnie, a on zrobił to samo. Cmoknęłam go w policzek.
-Skąd wiedziałeś?-zapytałam z uśmiechem.
-Ja wiem wszystko-wziął mnie za rękę i zaczął jeździć palcem na moim pierścionku-jesteś głodna?
Okazało się, że to też ma przygotowane. W tej samej chwili ktoś zapukał do pokoju. To był wielki wózek z jedzeniem. Po chwili weszliśmy do pokoju. Uklękłam koło wózka i oglądałam co tam jest ciekawego. Justin objął mnie od tyłu w pasie i przyciągnął do siebie. Zatopiliśmy się w balonach. Odwróciłam się do niego, a wtedy nasze twarze dzieliły milimetry. Pocałował mnie dwa razy i zaczął zjeżdżać coraz niżej rękami po moich plecach. Zanim zdążyłBiebsa, który miał w rękach telefon. Kiedy zapytałam o co chodzi, on nie odpowiedział i schował go do kieszeni. Dorwaliśmy się do jedzenia. Na początku zjedliśmy coś bardziej konkretnego, a potem przeszliśmy do owoców. Mieliśmy trochę zabawy, bo dzieliliśmy się wszystkim 50/50. Potem wdrapałam się na łóżko. Bieber zaczął udawać odgłosy dzikich kotów i niemal wskoczył na łóżko. Objęłam jego głowę w ręce, a on zrobił to samo i całując mnie co i raz mruczał. Cudem powstrzymałam śmiech, bo nie chciałam w jakiś sposób go obrazić. Nie mogłam przed nim ukryć, że mi się podoba. Po prostu to czuł i kilka razy uśmiechał się całując. Nie wiedziałam ile trwał ten pocałunek, ale ledwo łapałam powietrze. Nie wiedziałam, że takie coś może męczyć. On też po chwili zaczął trochę słabnąć na rękach i coraz bardziej się o mnie opierał. Nagle zaczęło na nas coś lecieć. Od razu poderwałam się spod Biebera. Byłam cała w białej pianie.