Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


26 marca 2011

ROZDZIAŁ 60

Wzięłam tylko torbę i poszłam do kościoła, bo to właśnie tam najlepiej mi się myśli. Przez pewien czas tylko
patrzyłam się na ołtarz właściwie nic nie myśląc. Potem zobaczyłam, że mój ulubiony ksiądz, który wcześniej uczył mnie religii w szkole spowiada. Nie mogąc stracić takiej szansy od razu do niego poszłam. Na początku mówiłam normalną, tradycyjną formułkę, ale potem rozgadałam się o życiu i o tym wszystkim co teraz się dzieje. Wiedziałam, że nie muszę się z niczym kryć i to co powiem nigdy nie przeniknie poza konfesjonał. Ksiądz Jarek nie mówił co mam zrobić lecz tylko słuchał. Powiedział tylko, że muszę robić to w co wierzę, ale jednocześnie nie kierować się chęcią przeciwstawienia się rodzicom czy też zwykłej zemsty wobec wszystkich, którzy nie wierzą w to samo co ja. Niby nic specjalnego, ale zawsze we wszystkim wykrywałam jakiś sens i dawało mi to jasną odpowiedz. Stało się to też i tym razem. Pojechałam do ich hotelu. Okazało się, że go tam nie ma, bo pojechał już na miejsce koncertu, który miał rozpocząć się za niecałe dwie godziny. Informację dostałam od Cathlin, która siedziała w hotelowym pokoju. Wiedziałam, że nasze miłosne perypetie popsuły cały ich wspólny wyjazd i bardzo ją za to przeprosiłam. Wiedziałam jak rzadko mogą spotkać się w takim gronie i jak im przeszkodziłam. Ona zachowała się jak prawdziwa przyjaciółką i powiedziała żebym o nich się nie martwiła, bo jakoś sobie radzą. Na koniec przytuliłam ją z całej siły. Na autobus czekałam ponad piętnaście minut cały czas chodząc w kółko jakby mogło to jakoś przyśpieszyć jego przyjazd. Na miejscu okazało się, że jestem największą gapą na świecie, bo zapomniałam telefonu i nie miałam jak skontaktować się z nikim, kto mógłby przepchać mnie przez ten tłum. Łaziłam tam dziesięć minut szukając jakiegokolwiek sposobu. Krzyczałam, ale nie dałam rady przebić tych wszystkich dziewczyn. Jedyny plan, który mógł się udać był najgłupszy na świecie, ale tylko tak mogłam się w jakiś sposób tam dostać. Wcisnęłam się w wielki tłum i udałam... omdlenie. Kiedy runęłam na ziemię zostałam kilka razy nadepnięta, ale pod wpływem adrenaliny nie czułam bólu. Jakaś mama zaczęła próbować mnie cucić lejąc wodą na moją twarz. Błagałam żeby to się udało choć przez wodę o mało co się nie "ocuciłam". Pani zaczęła krzyczeć na ochroniarzy żeby mnie stąd zabrali, bo może się coś złego zdarzyć i będzie dla wszystkich nieprzyjemnie. Zaczęli mówić, że wezwą pogotowie, ale na razie posadzą mnie w środku. Dziękowałam Bogu. Podnieśli mnie z ziemi i wnieśli do środka. Kiedy położyli mnie na dwóch krzesłach i odeszli do telefonu po cichu wstałam i zaczęłam biec niewiadomo gdzie. Ostatni raz na Torwarze byłam niedawno, ale nie miałam zbyt dobrej orientacji w terenie. Widząc strzałki do sektorów zaczęłam biec w kierunku, który wskazywały. Okazało się, że drzwi tych bliskich są zamknięte. Więc wbiegłam w drzwi, nad którymi był napis "Z". Gorzej być nie mogło. W tamtej chwili zaczęło biec za mną czterech ochroniarzy, a któryś z nich krzyknął, że zaraz we mnie strzeli. Dalej od sceny być już nie mogłam. Zauważyłam, że na scenie kręcą się ludzie. Miałam nadzieję, że może któryś jest z zespołu i mnie pozna. Biegłam i skakałam po krzesełkach ile tylko sił w nogach. Przy tym wszystkim towarzyszył mi nieświadomy chichot. Co jak później sobie uzmysłowiłam jednoznacznie wskazywało na to, że jestem opętana lub nienormalna. Poczułam się jak w jakimś thrillerze, w którym chcą mnie dorwać i zamordować. Z tyłu cały czas słyszałam krzyki ochroniarzy, którzy nie oszczędzali przekleństw. Kiedy przeskakiwałam przez barierki na płytę wywaliłam się i coś przeskoczyło mi w kostce. Jednak i tak wyrwałam znów do przodu. Jednak nie dawałam rady. Pod koniec tylko skakałam już na jednej nodze. W końcu dorwali mnie i przygwoździli do podłogi. Zaczęli mówić jakie czekają mnie konsekwęcje, a potem mówili jaka jestem nienormalna, bo cały czas krzyczałam, że muszę porozmawiać z Bieberem, ponieważ to mój chłopak. Kiedy już sobie pogadali podnieśli mnie za ramiona i zaczęli gdzieś nieść. W tej chwili usłyszałam znajomy głos.
-Brian!-krzyknęłam.
Ten od razu się odwrócił i zrobił bardzo dziwną minę oraz zaśmiał się głośno. Posłałam mu najbardziej błagające spojrzenie na jakie było mnie stać.
-Chwila, chwila!-zaczął-Zostawcie ją. To moja laska.
-Co?-krzyknęli obaj ochroniarze-to jakaś psychiczna fanka.
-Nieźle narozrabiałaś-podszedł bliżej i ucałował mnie w kącik ust-zostawcie ją. Ja się nią zajmę.
-Właściwie to powinniśmy zawiadomić parę osób-powiedział jeden.
-Dajcie spokój. Dawajcie mi ją-przybliżył ręce i po chwili już byłam przerzucona przez jego ramie.
-Pilnuj jej-krzyknęli na odchodne-następnym razem się nie wywinie.
-Już ja się nią zajmę-klepnął mnie dwa razy po pośladkach-spokojnie-powiedział już ciszej.
Po chwili postawił mnie przy scenie. Uściskałam go i poprosiłam żeby zaprowadził mnie do Justina. W końcu zapukałam do drzwi garderoby. Usłyszałam jego głos i od razu rzuciłam mu się w objęcia skacząc przez próg. Nagle poczułam ten ból w kostce i całkowicie opierałam się o Biebera. Szybko skróciłam historię mojego przyjścia. Wtedy do mnie doszło jaką rzecz zrobiłam. Naprawdę, miłość robi z ludźmi bardzo dziwne rzeczy. Pochwalił mnie, że byłam lepsza od Chucka Norris'a, ale jednocześnie dostałam małą naganę, bo "powinnam na siebie uważać". W końcu opadliśmy na kanapę i delikatnie zaczęliśmy się całować. Cała się jeszcze trzęsłam, ale nie przeszkadzało mi to w mocnym objęciu jego klatki piersiowej. Był wtedy nade mną.

1 komentarz: