Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


31 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 35

Kiedy dojechaliśmy weszliśmy tylnym wejściem do hali. Wszędzie było już słychać krzyki fanów. To było magiczne. Na początku poszliśmy na scenę gdzie JB miał oficjalną próbę z tancerzami. Oni też przywitali się ze mną od słowa "łał". Miło mi było.Mi trochę się nudziło, więc poszłam do garderoby Justina i bawiłam się jego telefonem. Miał strasznie dużo aplikacji, więc jest co robić. Nagle wszedł Brian.
-Hey, Justin pyta się czy chcesz być przy rozmowie z VIP-ami-powiedział.
-Ale mogę usiąść z boku?
-Nom.
-To jasne-zgodziłam się i poszliśmy na scenę.
Usiadłam sobie za głośnikami, więc nikt mnie nie widział.
-Wpuszczamy VIP-y-usłyszałam głos z głośników.
Na salę wleciało ze 40 fanów. Wszyscy krzyczeli itp. Jednak największy szał był kiedy na scenę wszedł tanecznym krokiem JB.
-Siema ludzie!-krzyknął-Jak leci?
W odpowiedzi usłyszał wielki hałas.
-Chcecie pozadawać mi pytania?
Znów wielki krzyk.
-Zacznij-powiedział wskazując na jakąś dziewczynę.
-Masz dziewczynę?-zapytała.
-Tak, mam-uśmiechnął się-a teraz ty-wskazał na inną.
-A to prawda, że jest z tobą w trasie?
-Tak, jest ze mną i bardzo mnie wspiera-powiedział i wskazał następną.
-To znaczy, że już nas nie kochasz?
-Kocham wszystkich moich fanów.
-Czy to, że masz dziewczynę sprawia, że nie będzie już OLLG na scenie?
-Nie.
Po kilkunastu pytaniach Justin zszedł ze sceny, a na widownię wpuszczono resztę fanów. Podeszłam do niego.
-Udanego występu-powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
-Uff. Zaczynamy.
Zaczęła grać muzyka. Nagle Biebs zaczął wyjeżdżać z ziemi. Było słychać tylko wielki krzyk. Justin występował przez prawie 2,5
godziny. Zbliżał się koniec. Widziałam, że jest już zmęczony. Nagle zatrzymał się.
-Chyba większość z was już wie, że nie jestem już singlem. Mam dziewczynę i darzę ją dużym uczuciem. To, że ją spotkałem wpłynęło na mnie. Pod wpływem tych niezwykłych emocji i napływu uczuć stworzyłem piosenkę.
Na widowni zapadła cisza.
-Jestem jej bardzo wdzięczny, że jest tu ze mną i mnie wspiera-kontynuował.
Nagle słychać było wielki hałas, więc spojrzałam na scenę i zobaczyłam siebie na wielkim ekranie. Zrobiłam zdziwioną minę.
-Haha, nie rób takiej miny tylko chodź tu-powiedział.
Zaczęłam odmawiać itp.
-Krzyczcie razem ze mną-powiedział Justin-Ka sia, Ka sia!
Wszyscy zaczęli krzyczeć moje imię, więc nie miałam wyboru. Kiedy weszłam na scenę, usłyszałam ten krzyk, zobaczyłam światła to było niezwykłe. Przynieśli na scenę dwa krzesła. Na jednym usiadłam ja, a na drugim Justin. Biebs wziął do rąk gitarę i zaczął grać. Patrzyłam na to jakbym śniła. Zaczął śpiewać. Było wspaniale. Nie widziałam nikogo prócz niego. Tylko my dwoje i nikt więcej. Piosenka była też wspaniała. Była w niej historia naszej znajomości itp. Kiedy skończyło się nie mogłam wytrzymać i uroniłam kilka łez.
-Czy było aż tak źle?-zapytał, a ja tylko pokręciłam przecząco głową.
Potem podszedł do mnie i mnie przytulił. Wszyscy zaczęli bić brawo. Czułam się jak w filmie.
-Dziękuję wam wszystkim za cudowny koncert. Kocham was wszystkich-krzyknął Justin i razem zeszliśmy ze sceny.
Nie wiem czemu coraz bardziej płakałam. Było to wszystko takie niezwykłe.
-Kasiu coś nie tak?-zapytał wystraszony Justin.
-Nie.. Po prostu to jest niezwykłe-oparłam głowę o jego bark.
-To dopiero początek-powiedział przytulając mnie.
-Jak to?-zapytałam.
-Uciekamy-złapał mnie za rękę i zaczęliśmy biec.
-Justin, ja jestem na obcasach-krzyczałam.
Kiedy wybiegliśmy z budynku i przebiegliśmy 200 metrów zatrzymaliśmy się na chwilę i zaczęliśmy rozglądać czy nikogo nie widać.
-Justin, ty jesteś szalony-krzyknęłam.
-Nieprawda-zaśmiał się i przerzucił mnie przez ramie.
-Widać mi majtki-zaczęłam ruszać nogami, a on poklepał mnie po tyłku-ręce przy sobie kolego.
-Idziemy na spacer-powiedział kiedy już mnie postawił.
-OK.
Chodziliśmy po mieście. Zbliżał się zmierzch. Gapiłam się na wszystkie sklepowe wystawy.
-Masz ochotę na lody?-zapytał kiedy przechodziliśmy obok butki z lodami.
-Czekoladowe.
-OK-podszedł do faceta i kupił nam lody.
-Dziękuję-powiedziałam kiedy podał mi rożek.
-Ładnie tutaj-powiedział łapiąc mnie za rękę.
Zatrzymaliśmy się i usiedliśmy na ławeczce.
-Napisałeś tę piosenkę dla mnie?-zapytałam patrząc jemu w oczy.
-Oczywiście. Podoba ci się?
-Jest wspaniała.
-Cieszę się, że ci się podoba-przejechał palcem po moim pierścionku.
-Oj Bieber-oparłam głowę o jego bark.
Nagle błysnął Flash.
-O rany-krzyknął Justin-Kasiu chyba lepiej będzie jak już wrócimy do hotelu.
-Dobra. Dzwoń do Kennego.
-Już-wyciągnął telefon-hej, jesteśmy przy głównej ulicy koło tego wysokiego budynku. Przyjedz, bo nas dorwali-powiedział.
Powoli zaczęliśmy dreptać. Co i raz robili nam zdjęcia, ale udawaliśmy, że nie widzimy tego. Po niecałych 15 minutach odjechał Kenny. Wsiedliśmy więc do samochodu i po 30 minutach byliśmy już w hotelowym pokoju. Poszłam szybko się ogarnąć, a potem po jakimś czasie poszłam do Justina. Siedział na łóżku w samych spodenkach i komputerem na kolanach.
-Mogę?-zapytałam uchylając drzwi.
-Jasne. Jak tam?
-OK-usiadłam obok niego.
-Co oglądasz?
-Filmiki z dzisiejszego koncertu i różne.
-I jak?
-OK. Oprócz tego zrobili nam bardzo dużo zdjęć.
-Pokażesz?
-Proszę-otworzył stronę ze zdjęciami.
-Nigdy nie myślałam, że będę w internecie i to z tobą.
-No widzisz.
-Justin czy ty chcesz mi coś powiedzieć?-zapytałam widząc jego dziwną minę.
-No jest jedna rzecz.
-No to dawaj.

ROZDZIAŁ 34

Rano obudziłam się wypoczęta i poszłam się rozejrzeć. Uchyliłam lekko drzwi pokoju Kennego. Jeszcze spał, więc poszłam do Justina. Wyglądał sympatycznie. Dla żartu weszłam na jego łóżko i usiadłam na nim.
-Odwal się-krzyknął z zamkniętymi oczami.
-OK, wracam do Polski-udałam obrażoną.
-A to ty! Nigdzie nie wracasz-przewalił mnie tak, że leżałam na nim.
-Przekonaj mnie-uśmiechnęłam się podnosząc się na rękach.
On wywinął się tak, że był nade mną. Zaczął mnie łaskotać, a ja krzyczałam i śmiałam się jednocześnie.
-Ty to lubisz mnie dręczyć-zaśmiałam się.
-To z miłości-cmoknął mnie w czoło.
-Złaź już ze mnie!-krzyknęłam rzucając się.
-Bieber nie tak ostro-usłyszeliśmy głos Kennego zza ściany.
-No to super-wstałam z łóżka i poszłam na krzesło, które stało w rogu.
-Oj, daj spokój. On tylko się zgrywa-powiedział Justin.
-Głupio mi-zaśmiałam się-ale co tam. Kiedy śniadanie?
-Haha, kocham cię. Jesteś już głodna?
-Tak z nudów-zaśmiałam się.
-Może zjemy je w pokoju?
-OK, nie będę musiała się ubierać.
-Dobra to chodź do telefonu-powiedział i poszliśmy do salonu.
-I jak tam dzieciaki?-zapytał Kenny-A może powinienem powiedzieć zakochani-zaśmiał się.
-Bardzo śmieszne-powiedziałam-ogólnie to OK.
-Będziemy zamawiać śniadanie tutaj. Chcesz coś czy ty pójdziesz do restauracji?-zapytał Biebs.
-Idę na dół-odpowiedział Kenny.
-OK-JB wziął telefon-dzień dobry. Chciałbym zamówić śniadanie do apartamentu 2. Dużo owoców, 2 jajecznice i świeży sok.
-Kakao-szepnęłam.
-I jedną czekoladę-dodał-tak, to wszystko. Bardzo dziękuję.
-Dobra, ja lecę na dół. O której jedziemy się przespacerować?-zaptał Kenny.
-Mamy 10, na 14.30 musimy być na sali, więc za godzinę musimy być już w samochodzie żeby zdążyć.
-OK. To umówmy się tak: 10,50 na dole.
-OK.
Kenny wyszedł, a my usiedliśmy przed telewizorem. Leciały miejscowe wiadomości. Pokazywali jak dziewczyny już stoją pod miejscem koncertu. Głośno przełknęłam ślinę.
-Spokojnie, będzie dobrze-objął mnie ramieniem.
-Na razie nie będę o tym myśleć. Na serio będziemy kąpać się w oceanie?-zapytałam.
-Oczywiście-uśmiechnął się.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Jedzenie przyszło-powiedział i wstał.
Do pokoju wjechał wielki wózek pełen jedzenia. Justin grzecznie podziękował i zamknął drzwi.
-Postarali się-powiedział JB.
-O rany. Nigdy nie widziałam takiego śniadanie.
Na początku zjedliśmy jajecznice, a potem wzięliśmy się za owoce.
-Masz-wsadziłam mu kawałek cytrusa do buzi.
-Mniam.
-Dobra, ja już skończyłam. Idę się ogarnąć.
-Będę czekał.
Szybko wykąpałam się, ubrałam pod spód kostium i na to koszulkę i szorty. Ubrana poszłam do Justina.
-Ślicznie wyglądasz-powiedział i podszedł do mnie-ale dobrze, że są tu dwie łazienki, bo inaczej długo by się nam zeszło.
-Idziemy?
-Panie przodem-powiedział i przepuścił mnie w drzwiach.
-Dziękuję-cmoknęłam go w policzek.
Na dole czekał na nas Kenny.
-Dzieciaki, wyjdziemy tylnym wejściem, bo głównym nie da rady-powiedział Kenny.
-Dobra. Gdzie na początku idziemy?-zapytał Biebs.
-Myślę, że przejdziemy się przez miasto koło centrum, a potem na plażę.
-Świetnie.
Na początku Justin szedł ze mną pod rękę, a za nami Kenny. Nagle zaczęli robić nam zdjęcia. To było bardzo dziwne.
-Uśmiechaj się lekko i nie patrz wprost w aparaty-szepnął mi do ucha.
Próbowaliśmy iść jeszcze kawałek, ale zleciało się pełno ludzi i Kenny stwierdził, że zadzwonimy po samochód i pojedziemy na plażę. Nie musieliśmy długo czekać. Podjechał wielki czarny samochód i wsiedliśmy do niego. Kiedy jechaliśmy widząc ocean nie mogłam uwierzyć, że tu jestem. Było bardzo ładnie. Pojechaliśmy na pustą plażę, żeby mieć więcej prywatności. W końcu wypakowaliśmy się na zewnątrz. Kiedy poczułam piasek od razu zdjęłam buty i zaczęłam biec w kierunku wody, która była bardzo ciepła. Wróciłam do chłopaków.
-Gdzie mogę się rozebrać?-zapytałam.
-Tu możesz zostawić rzeczy. Ja nie będę się moczył-powiedział Kenny.
-OK-zaczęłam ściągać ciuchy-Bieber szybciej!
-Dobra, już ściągam koszulkę i jestem gotowy.
-Goń mnie!-krzyknęłam i zaczęłam biec do wody.
-Zaraz cię dorwę-powiedział i po chwili mnie dogonił.
Kiedy był już przy mnie podniósł mnie i wbiegł do wody. Była kupa zabawy, bo zaczęliśmy się chlapać. Justin kilka razy zanurzał się i ciągnął mnie za nogi, a wtedy przewracałam się. Co i raz wchodziłam mu na barana, a on wywalał mnie do wody. Potem poszliśmy na plażę. Okazało się, że Kenny wziął piłkę, więc pograliśmy w siatkówkę. Nagle zauważyłam, że jednak reporterzy cały czas nam towarzyszą, ale nie myślałam o tym tylko dobrze się bawiłam.
-Dobra, musimy się zbierać-przerwał nam zabawę Kenny.
Poszliśmy się przebrać z kostiumów i pojechaliśmy do hotelu. Na miejscu mieliśmy niecałą godzinę żeby przygotować się do wyjścia na koncert. Ścigaliśmy się z Justinem do pokoju, a kiedy już dotarliśmy każde poszło do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy. Ubrałam czarną minisukienkę i wysokie buty. Podobało mi się, że dzięki Pattie mogę nie odstawać za bardzo strojem od Justina. Umalowałam się delikatnie i byłam już gotowa. Wyszłam i pokazałam się Bieberowi.
-Łał!-pisnął widząc mnie.
-Czy ja zadziwiłam Justina Biebera?!-zaśmiałam się.
-Justin chyba ja powinienem pilnować Kasi, a nie ciebie, bo ona wygląda lepiej-zaśmiał się Kenny.
-No raczej-powiedział Justin cały czas na mnie patrząc.
-No dobra, już wystarczy. Przecież się śpieszymy-powiedziałam.
-Tak, masz rację. Jedziemy-powiedział Kenny i poszliśmy do samochodu.

30 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 33

Jadąc świetnie się bawiliśmy. Chłopaki śpiewali i tańczyli. Potem było trochę gorzej, bo źle się poczułam. Wzięło mnie na mdłości itp. Usiadłam sobie w rogu i zwinęłam się w kłębek, bo aż się trzęsłam.
-Źle się czujesz?-zapytał Biebs.
-Choroba lokomocyjna.
-Już ci daję leki. Poczekaj chwilę-powiedział i odszedł.
-Masz kochanie. Tabletka i woda-podał mi to.
-Ej co jest?-ktoś zapytał.
-Kasia się gorzej poczuła. Posiedzę z nią-odpowiedział JB.
-Jaki nasz Justin opiekuńczy-zaśmiał się drugi.
-To moja księżniczka-uśmiechnął się Justin i usiadł koło mnie.
-Ale się trzęsiesz-szepnął i przykrył mnie kocem.
Oparłam się o niego, a on objął mnie. Zasnęłam. Kiedy się obudziłam czułam się dużo lepiej.
-I jak?-zapytał JB.
-Dobrze. Dziękuję, że tu byłeś.
-Taki mój obowiązek-uśmiechnął się Justin.
-Ile jeszcze będziemy jechać?-zapytałam.
-Gdzieś w połowie drogi jesteśmy. Zaraz postój zrobimy.
Tak jak powiedział za 10 minut autobus się zatrzymał i wysiedliśmy z autobusu. Cały czas szedł ze mną pod rękę.
-Haha, McDonalds-zaśmiałam się.
-No oczywiście. Nie będziemy wchodzić żeby nie było zamieszania. Co byś chciała?
-Nic nie chcę. Nie lubię jeść w podróży.
-A może chociaż jakąś sałatkę albo loda?
-Nie. Pochodźmy chwilę po parkingu. Jest przyjemnie.
-OK.
-Przepraszam, że dziś ze mną tak średnio, ale muszę się przyzwyczaić do podróżowania.
-Nie przepraszaj. To mi głupio, że ze mną przyjechałaś i źle się czujesz.
-Będzie lepiej, serio.
-Dobra, już wracają. Chodźmy do autobusu i ruszamy.
Kiedy weszliśmy wszyscy zaczęli się wygłupiać. Gadaliśmy, opowiadaliśmy żarty. Opowiedziałam im trochę o Polsce. Bardzo szybko minęła podróż i byliśmy już na miejscu. Byliśmy w Orlando. Cały czas gapiłam się przez szybę.
-Haha. Co ty z jaskini wyszłaś?-zażartował któryś.
-Bardzo śmieszne. Po prostu nigdy nie widziałam takiego miasta-powiedziałam.
-No dobra. Jesteśmy na miejscu. Chłopaki wychodzą teraz, a Justin i Kasia razem za mną za chwilę powiedział Kenny.
-OK szefie-krzyknęli wszyscy.
Kiedy chłopcy wysiedli pojechaliśmy na jakiś parking i przesiedliśmy się do zwykłego samochodu, którym pojechaliśmy nim pod hotel.
-No dobra, zaczyna się. 10 reporterów jest przed hotelem i już na nas czeka-powiedział Kenny.
-No to jaki plan?-zapytał Biebs.
-Myślę, że nic się nie wykombinuje na szybko, więc chyba najlepiej będzie jak przepchnę ciebie przez nich..-powiedział Kenny.
-Nie. Ty weź Kasię, a ja pójdę przodem. Jakoś sobie poradzę, a Kasia będzie bezpieczna-przerwał mu JB.
-Jak tak wolisz-zgodził się Kenny.
Kiedy wysiedliśmy błyskały flashe. To było niezwykłe. Reporterzy pytali o coś Justina, ale ten przywitał się tylko i poszedł dalej. Mnie przykrył ramieniem Kenny i weszliśmy za Justinem do hotelu.
-I jak?-zapytał Justin.
-Dziwnie, ale OK-odpowiedziałam.
Kenny poszedł do recepcji i potem dał nam klucze.
-Mamy apartament z trzema sypialniami-powiedział.
-Świetnie-powiedział Justin.
-O rany-powiedziałam kiedy weszliśmy do apartamentu.
-Podoba się?-zapytał Kenny.
-Jeszcze się pytasz-zaśmiałam się-jest pięknie.
-Dobra to wybierz sobie sypialnię, zrób co musisz i pójdziemy na kolację-powiedział Justin.
-Za 20 minut będę gotowa-powiedziałam i poleciałam do jednego z pokoi.
Było tam wielkie łóżko z piękną pościelą i poduszkami. Za chwilę ktoś przyniósł moją walizkę, więc wzięłam ładne ubranie i poszłam do łazienki się wykąpać. Kiedy byłam gotowa upięłam sobie włosy żeby było mi wygodnie i poszłam do Justina.
-Jak ty wyglądasz-krzyknął.
-Co jest nie tak?-zapytałam zdezorientowana.
-Wyglądasz świetnie.
-Twoja mama nakupowała mi tyle ubrań, więc nie mogą się zmarnować.
-Idziemy-Justin podał mi rękę.
-Oczywiście-zaśmiałam się.
Kiedy już zjedliśmy przeszliśmy się po hotelu. Był ogromny. Potem poszliśmy do pokoju.
-Ja chyba pójdę spać, bo zmęczyłam się dziś, za dużo nowych rzeczy-powiedziałam.
-Biedaku mój-zaśmiał się, podszedł do mnie i objął w talii.
-Nie tutaj. Zaraz przyjdzie Kenny.
-Będzie gdzieś za 20 minut. Coś miał jeszcze zrobić-przycisnął mnie bardziej do siebie.
-Oj Justin-zaśmiałam się kiedy on przyłożył głowę do mojej szyi.
-Kocham cię-szepnął mi do ucha.
-Też pójdziesz spać?-zapytałam lekko oddalając się od niego.
-Nie mogę. Pójdę chwilę przećwiczyć układ z chłopakami i wrócę koło 10. Jutro koncert mam dopiero koło 17, więc wcześniej możemy pójść zobaczyć Orlando?
-Chętnie. Ale nie męcz się dziś, bo też jesteś zmęczony po podróży.
-To daj mi moc-zaśmiał się i pociągnął mnie w pasie aż oparł się o ścianę.
Na początku przejechał rękami po moich włosach i zjechał nimi niżej aż złapał za szlufki w moich spodniach. Lekko pocałowałam go w usta. On zaśmiał się lekko i potem podniósł mnie i zaniósł na łóżko.
-Nie idź-powiedziałam.
-Muszę..
-Pożegnaj się ładnie.
Nachylił się nade mną i dotykając dłonią mojej twarzy pocałował mnie.
-Lecę-powiedział.
-Niee-wstałam i uwiesiłam się na jego szyi.
-Zobaczymy się rano-pocałował mnie w policzek i poszedł.
Ja trochę się ogarnęłam i poszłam spać.

29 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 32

Rano obudziła mnie Pattie.
-Kasiu wstawaj, musimy cię spakować-powiedziała szturchając mnie.
-Już wstaje. Przepraszam, ale wyszliśmy wieczorem na dwór i jakoś przysnęliśmy.
-Spokojnie. Jest OK. Jego zostawmy, bo będzie tylko przeszkadzać.
-Masz rację.
Poszliśmy na początku do garażu skąd Pattie wzięła wielką walizkę. Potem poszłyśmy do 'mojego' pokoju.
-Dokupiłaś jeszcze?-zapytałam z otwartą buzią kiedy Pattie otworzyła szafę.
-Kilka drobiazgów.
-Kilka-zaśmiałam się.
Pakowałyśmy rzeczy dla mnie przez jakieś 1,5 godziny. Pattie kupiła kilka sukienek letnich i takich bardziej eleganckich.
-Pattie, chciałam ci powiedzieć, że wczoraj ujawniliśmy się z Justinem-powiedziałam dopinając walizkę.
-Wiem o tym i cieszę się, że już jest wszystko jasne. Trasa zapowiada się ciekawie. Dzwonił do mnie Usher.
-Cześć kobiety-powiedział nagle Justin wchodząc do pokoju i ziewnął.
-Jak się spało?-zapytała Pattie.
-Wypoczęty i gotowy na trasę-powiedział.
-Dobrze. Za jakieś 1,5 godziny przyjadą wszyscy i będziecie się zbierać.
-Show się zaczyna-uśmiechnął się Justin.
-Dobra, idźcie na dół do kuchni. Zjedzcie coś, a ja jeszcze gdzieś zadzwonię.
Poszliśmy do kuchni i zaczęliśmy robić sobie kanapki itp. Przeszliśmy do pokoju i oglądając telewizję jedliśmy. Przełączałam programy i nagle zobaczyliśmy w programie z plotkami wieści o dziewczynie Biebera. Pokazywali fragment filmiku, a potem rozmowy z fankami itp.
-O kurczę-pisnęłam.
-Zaczyna się. Chcesz ogórka?
-Takie rzeczy się dzieją, a ty mnie pytasz o ogórka?
-Oj tam, nie myśl o tym.
-Odechciało mi się jeść.
-Nie przejmuj się. Będę cię przed nimi bronić.
-To jeszcze bardziej się boję.
-Będzie super, na serio. Poznasz wszystkich. I będziemy co i raz sami-uśmiechnął się.
-To będzie twoja pierwsza trasa bez mamy?
-No. Przekonałem ją i zgodziła się zostać. Wie, że chciałem być z tobą.
-Przykro mi, że przeze mnie zostaje w domu.
-Oj, będzie miała co robić. Nie martw się.
-No OK. Nasze pierwsze wakacje-zaśmiałam się.
-Właśnie.
Czas szybko zaczął płynąć i przyszedł czas wyjazdu. Na początku przyjechało kilka samochodów, które zostały zapakowane naszymi rzeczami, a właściwie większość była Justina, bo miał pełno strojów na koncerty. Przyszedł czas na pożegnania, bo teraz my mieliśmy wsiąść do samochodu.
-Dbajcie o siebie wzajemnie. Kasiu, pilnuj żeby jadł i dużo spał-mówiła Pattie.
-Oj mamo-jęknął JB.
-I jeszcze jedno, nie spodziewam się wnuka.
-Pattie, z tym to naprawdę się nie martw. Znasz mój stosunek do tego-powiedziałam.
Potem przytuliłam się do niej i poszłam do samochodu. Justin dłużej się żegnał, ale po jakiejś chwili znalazł się już w samochodzie.
-No to zaczynamy dzieciaki-powiedział Kenny.
-Juhuu-krzyknął Justin.
-W co ja się wpakowałam-zaśmiałam się.
-Haha, a teraz nie masz już odwrotu-zaśmiał się Kenny-2 miesiące z tym dzikusem.
-To ile będziemy dzisiaj jechać?-zapytałam
-Godzinę do parkingu gdzie czeka autobus koncertowy, a potem ok.12 godzin z postojami i będziemy w Orlando-powiedział Kenny.
-Łał! Nie wiedziałam, że zaczynamy od Florydy-powiedziałam.
-Będzie gorąco-zaśmiał się Justin.
-Ogarnij się-walnęłam go w bok.
Pojechaliśmy na parking.
-O mój boże!-krzyknęłam widząc autobus.
-Co się stało?-zapytał zdziwiony Bieber.
-To-wskazałam palcem na autobus.
-Haha, zabójczy, co nie?
-Noo!
Koło autokaru stało pełno osób. Rozpoznałam tancerzy i takich tam.
-Idz tam do nich, a ja zaraz przyjdę-powiedział.
Podeszłam i przystanęłam z boku.
-Hey mała-powiedział jakich męszczyzna-co tu robisz?
-Ja jestem eee..-nie mogłam wydusić słowa.
-Żartuje, doskonale wiem kim jesteś-uśmiechnął się-ludzie, patrzcie. Pani Bieber przyszła-krzyknął.
Wszyscy podlecieli do mnie, witali się, przedstawiali.
-Ogarnijcie się-zaśmiał się Bieber podchodząc do nas-jedziemy już?
-No, możemy już wsiadać-powiedział inny.
Zaczęliśmy wsiadać. Ja weszłam pierwsza, bo wszyscy mnie przepuszczali. W środku autobus wydawał się jeszcze większy. Jak dom na kółkach.
-A nie mówiłem, że jest super?-uśmiechnął się Bieber.
-Noo. Dziękuję za wszystko.
-Nie musisz dziękować.
-A tak mogę-cmoknęłam go w policzek.
-Uuuu-krzyknęli wszyscy.
-Jeszcze nie ruszyliśmy, a tu takie rzeczy-zaśmiał się Brian, jeden z gości od czegośtam.

ROZDZIAŁ 31

-Dobra, co dziś robimy?-zapytałam.
-Ogólnie to już wieczór, więc nie wiem co możemy porobić-wywrócił oczami.
-Nawet o tym nie myśl-zaśmiałam się.
Nagle do pokoju weszła Pattie.
-Co wam tak wesoło?-zapytała.
-A tak jakoś-uśmiechnęłam się.
-OK. Justin, ale nie siedźcie za długo, bo jutro zaczynamy trasę.
-Dobrze. Zaraz pójdziemy spać-odpowiedziała Justin.
Pattie wyszła.
-Chce ci się spać? Dopiero wstałaś-zaśmiał się Biebs.
-Ja mogę spać i spać. A ty?
-Mi tez się przyda trochę snu, bo przez najbliższe 2 miesiące nie wiadomo jak to będzie.
-Jesteś super więc będzie super-cmoknęłam go w policzek.
-Dzięki.
-Idę się ogarnąć.
-A piżamę wzięłaś?
-O kurczę-zaśmiałam się.
-Leży na łóżku.
-Dzięki.
Poszłam do łazienki i potem poszłam do pokoju Justina.
-Justin, chciałam ci coś powiedzieć.
-Co się stało?
-Pamiętasz jak gadaliśmy o naszym ujawnieniu się?
-No tak. Ale o co chodzi.
-Przemyślałam to i stwierdziłam, że..
-Że?
-Chyba czas przedstawić dziewczynę Biebera-uśmiechnęłam się.
-Na serio?
-Tak.
-Ale świetnie. chodź do mnie.
Usiadłam mu na kolanach, a on mnie objął.
-A co jeśli będą mnie nie lubić? Te miliony fanek?
-Będą cię ubóstwiać.
-Na pewno. Już widzę te tytuły w necie, że jestem najbrzydsza na świecie, gruba i w ogóle.
-Nie będzie tak. Będzie OK. Wybrał cię Justin Bieber, a to jest świat Biebera, więc nikt nie może myśleć inaczej jak ja.
-Haha, ty głupku-zaśmiałam się.
-Nie jestem głupkiem, jestem mądry.
-I bardzo skromny.
-Mam pomysł. Bo wiesz jak zaczęła się moja kariera...
-No wiem, że w necie. I co z tego?
-To, że może pokażemy cię światu też tą drogą-popatrzył na mnie pytająco.
-Fajnie by było-uśmiechnęłam się.
-No to do roboty-zaczął wstawać.
-Poczekaj, jeszcze chwilkę-przytuliłam go.
-Czy moja zakonnica chce się pomiziać?-zaśmiał się.
-Dobra to idź po komputer-wstałam z niego.
-Skąd taka zmiana?Nie obrażaj się.
-Nie obrażam. Daj buzi-zamknęłam oczy.
Nie musiałam długo czekać, bo od razu do mnie podszedł i przyłożył swoje usta do moich. Na początku było delikatnie, ale potem położył swoje ręce na moich biodrach. Lekko rozchyliłam usta i trochę mnie poniosło, a jemu to odpowiadało. Zaczął błądzić rękami po moich plecach. Opanowałam się jednak i lekko odepchnęłam go od siebie rękami. Delikatnie się uśmiechnęłam.
-Dobra, idź po komputer-powiedziałam.
-Teraz to je chcę jeszcze chwilę, albo dłuższą chwilę-zaczął się do mnie przybliżać.
-Nie, już wystarczy. No bo wiesz, ty jesteś dorosły, więc w każdej chwili mogą cię wsadzić do więzienia za pedofilię.
-Bardzo śmieszne.
-Mnie śmieszy-zaśmiałam się.
-Dobra, to ja idę po kompa.
Po chwili wrócił i usiedliśmy przed komputerem.
-To jak robimy?-zapytałam.
-No nie wiem. Może ja powiem coś na początku, a potem ty usiądziesz obok mnie i pomachasz. A na koniec buzi.
-Nie, bez buzi. To nasza prywatna sprawa.
-No dobra.
Zaczęliśmy nagrywać.
-Siema ludzie, tutaj Justin. Jutro zaczynam moją wakacyjną trasę i nie mogę się doczekać. A teraz chciałbym wam kogoś
przedstawić. Poznałem pewną osobę i długo z tym wszystkim czekałem, ale myślę, że to już czas... Kasia, chodź do mnie.
-Cześć. Jestem Kasia-uśmiechnęłam się.
-Widzieliście ją już na zdjęciach z sylwestra, ale teraz chciałbym wam ją przedstawić. To jest moja dziewczyna. Proszęnie dawajcie obraźliwych komentarzy, bo będzie mi przykro. Będziemy już kończyć. Pokój.
Skończyliśmy nagrywać. Justin od razu wstawił go na YouTube. Dodał opis na Twitter'Meet my baby<link>'
-Nie no. Chyba rozpętaliśmy piekło-powiedziałam widząc rosnącą ilość wyświetleń, komentarzy itp.
-O rany. Szczerze mówiąc, nigdy aż tak nie było. Będzie ciekawie, ale musisz się nauczyć kilku rzeczy.
-Jakich?
-Nie bierz do siebie komentarzy i wszystkich hatersów.
-Dobrze.
-Może nie myślmy już o tym.
-OK. Ale tu jest duszno.
-Chcesz wyjść na taras?
-Chętnie.
Wyszliśmy i usiedliśmy na ławeczce. Było ciepło, ale nie gorąco, więc przykryłam nas cienkim kocem.
-Nie widziałem tego z takiej perspektywy-powiedział.
-Czego?
-Tego widoku. Aż nie chcę wyjeżdżać w trasę.
-A widzisz te gwiazdy?
-Układają się w jabłko.
-Haha, nieprawda. To raczej takie coś dziwne.
-Takie coś dziwne haha.
-Nieważne.
Oparłam o głowę o jego bark. Byliśmy zmęczeni i niewiadomo kiedy zasnęliśmy.

28 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 30

Jednego dnia napisał do mnie Justin.-Pakuj się kochana, bo spędzasz ze mną całe wakacje.
-Co??
-Nie pytaj 'co' tylko powiedz rodzicom i szykuj się.
-Nie gadaj bzdur. Włącz kamerkę.
Po chwili prowadziliśmy rozmowę z kamerkami.
-Ślicznie wyglądasz-uśmiechnął się Biebs.
-Nie czaruj tylko gadaj o co chodzi.
-A więc tak. Przez całe wakacje mam trasę w Stanach. Taka luźniejsza trochę. Koncert co 2 czy 3 dni. Chciałbym abyś mi towarzyszyła. Musisz tylko powiedzieć rodzicom i spotykamy się 2 dni po zakończeniu twojego roku szkolnego.
-Aaaa!-krzyknęłam.
-Ale masz minę. Nie drzyj się tylko pakuj-zaśmiał się.
-Kurczę, to ja mam brać ciuchy na prawie 2 miesiące?-zapytałam.
-Jak dla mnie możesz chodzić bez-zaśmiał się.
-Nie no, nie żartuj.
-Spokojnie, trochę rzeczy weźmiemy z tych które kupiła wcześniej mama. Weź tylko trochę luźniejszych rzeczy, a jak coś to dokupimy w trasie i będziesz miała pamiątkę.
-Dobra, idę już powiedzieć rodzicom. Boj się telefonu mojego taty-zaśmiałam się.
-Przygotuję się.
Potem rozłączyłam się i poleciałam na dół do rodziców.
-Mamo, wiesz, że cię kocham-uśmiechnęłam się.
-O co chodzi?-zapytała zainteresowana.
-Bo dostałam taką propozycję...
-O nie, tylko nie on-chrząknął tata.
-Mam jedyną szansę uczestniczyć w czymś takim-zaczęłam popiskiwać.
-Daruj sobie-powiedział tata.
-Dobrze, porozmawiajmy. Na ile czasu?-spytała mama.
-Prawie całe wakacje. Trasa po Stanach.
-O Boże. Czym będziecie jeździć?
-Chyba autobusem takim dużym, ale z pełną ochroną i lekarzem.
-To za długo. Masz przecież chorobę lokomocyjną. Będziesz ciągle wymiotować.
-Bez przesady. W Polsce tylko mam chorobę, bo mamy tu takie drogi, a tam będzie inaczej.
-Odpowiedź brzmi NIE-powiedział tata ostatecznie i wyszedł z kuchni.
-Kasiu, ale jak to ma być?-zapytała cicho mama.
-Normalna trasa, ale nie bardzo uciążliwa. To wielka szansa, bo zwiedzę prawie całe Stany. Będziemy tylko przesiadywać z Justinem.
-Ale wy w dalszym ciągu nie..
-Oj mamo, oczywiście, że nie.
-Zgodziłabym się, ale to kupa czasu...
-Mamo, ale to byłyby najlepsze wakacje mojego życia.
-No dobra. Jesteś już prawie dorosła i myślę, że możemy cię puścić. Z tatą jeszcze pogadam, zadzwonię do Pattie.
-Kocham cię-obcałowałam ją.
Koniec roku zbliżał się wielkimi krokami. Z ocenami bardzo dobrze się poprawiłam, więc byłam z siebie zadowolona. Liczyłam tylko dni do odlotu, do chwili kiedy spotkam się z Justinem... Aż w końcu nadszedł ten dzień. Tata wieczorem zawiózł mnie na lotnisko, gdzie odebraliśmy zarezerwowane przez Pattie bilety. Justin zafundował mi wyjazd, bo mnie nie byłoby na to stać i oboje się z tym pogodziliśmy. Mama trochę popłakała, bo ona łatwo się wzrusza. W końcu pożegnaliśmy się i po odprawie i tym wszystkim podobnym w końcu samolot wystartował. Nie mogłam uwierzyć, że za kilka godzin zobaczę mojego chłopaka. Tak rzadko się widujemy. W czasie lotu były straszne turbulencje. Obok mnie siedział jakiś facet w wieku mojego taty i zaczął mnie pocieszać, że zaraz będzie już ok. Nagle zaczął coś mnie szturchać, łapał za ramie. Denerwowało mnie to. Myślałam, że mu coś odpowiem, ale zrobiło mi się okropnie niedobrze i zwymiotowałam do papierowej torebki. Od tamtego czasu chyba obrzydziłam się facetowi, bo już się nie zalecał. Czułam się okropnie. Kiedy dolecieliśmy do Stanów czekała mnie przesiadka w nieduży samolot prosto do Atlanty. W drugim samolocie było już znacznie lepiej. Nareszcie byłam na miejscu. Ogólnie średnio się czułam, ale myśl, że zaraz zobaczę mojego Justina sprawiała, że mogłam do jego domu pójść nawet na kolanach. Kiedy stałam w hali przylotów nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Okropnie wrzasnęłam, że wszyscy popatrzyli się na mnie, a w tym też ochroniarze.
-Haha, to twój zboczeniec, nie boj się-zaśmiał mi się do ucha Justin.
Był kompletnie przebrany. Ubrany w szaro-czarne dresy, kaptur i ciemne okulary. Gdybym zobaczyła go wieczorem na ulicy zmykałabym jak najprędzej do domu.
-Strasznie tęskniłam-przytuliłam się do niego mocno.
-Ja też, ale czekają nas wspaniałe wakacje.
-Gdzie inni?
-Znaczy kto?
-Twoja mama, Kenny itd.
-Pozwolili mi przyjechać samemu. Tyle, że musiałem się przebrać-zaśmiał się.
-Wyglądasz jak gangsta-uśmiechnęłam się.
-Haha, lecimy do domu. Na pewno jesteś strasznie zmęczona po locie.
-Poczekasz chwilę, bo muszę do łazienki-zaczerwieniłam się.
-Leć szybko, a ja poczekam tutaj z bagażami.
Poleciałam do łazienki, bo trzymałam od Polski. Umyłam też zęby, bo jednak sama guma nie wystarcza. Po chwili wróciłam do JB.
-No to do domu-uśmiechnęłam się i podniosłam moją wielką i różową walizkę.
-Daj mi ją-wyciągnął rękę-aż nie wypada żebyś sama to nosiła.
-O rany jaki z ciebie gentlemen-cmoknęłam go w policzek.
Poszliśmy do wyjścia, a potem na parking.
-O mój Boże. Ale on wielki!-powiedziałam kiedy zobaczyłam samochód Biebera.
-No taki akurat. Jakoś się w nim zmieścimy.
Otworzył bagażnik i umieścił w nim walizkę. Potem obszedł samochód i otworzył mi drzwi.
-O rany, chyba przez te 18 urodziny poczułeś się takim eleganckim facetem.
-Dla mojej Kasi wszystko. Wiem, że lubisz te wszystkie stare zwyczaje.
-A ja wiem, że ty lubisz to-pociągnęłam go za koszulkę i pocałowałam w usta.
-A może ochrzcimy mój samochód?-zaśmiał się
-Justin-zaśmiałam się.
-Tylko żartowałem-powiedział i usiadł za kierownicą.
-O rany-powiedziałam kiedy uruchomił silnik.
-To się nazywa szpan-zaśmiał się.
Po drodze jedną ręką zręcznie kierując położył drugą na moim kolanie.
-Nie no, teraz czuję się jak dziewczyna gangstera z filmu-uśmiechnęłam się-zabieraj rękę i skup się na drodze.
-Tak tak. Bezpieczeństwo jest najważniejsze.
W końcu dojechaliśmy pod dom. Przez te pół roku zapomniałam jaki on jest piękny. Justin wyjmował walizkę.
-Czuję się jakbyśmy byli małżeństwem-zaśmiałam się-przywiozłeś mnie do domu, wyciągasz bagaż.
-Haha, też tak mam.
Pattie i mnie przytuliła.
-Cieszę się, że jesteś-pocałowała mnie w policzek-Jak lot?
-W miarę. Straszne turbulencje, potem jakiś pan w średnim wieku się do mnie zalecał, ale poza tym ok.
-No widzisz jaki cham, ale odczepił się?
-Tak, od razu powiedziałam żeby dał sobie spokój.
-Jesteś głodna czy może wolisz się położyć?
-Masz może jakąś herbatę miętową czy coś takiego? Po locie jeszcze wszystko w środku hula.
-Już się robi. Pooglądajcie telewizor albo pójdź się położyć.
-Zaraz mecz-Justin zaczął trzeć ręce.
-Justin, przyjechała twoja dziewczyna, a ty mecz będziesz oglądać?-krzyknęła Pattie.
-Mi tam wszystko jedno, pewnie oglądając zaraz przysnę-uśmiechnęłam się.
Poszliśmy do salonu i usiedliśmy obok siebie na kanapie. Justin włączył mecz. Za chwilę Pattie przyniosła mi herbatę. Kiedy ją piłam poczułam straszne zmęczenie. Odłożyłam kubek i oparłam się o Justina. Po chwili Pattie nakryła mnie kocem.
-Wygodnie ci? Jak coś to mogę zanieść cię na górę-zapytał Justin za jakiś czas.
-Jest dobrze-powiedziałam cicho-strasznie chce mi się spać.
Zaczęłam zasypiać. Odpłynęłam w cudowną krainę cała czas czując zapach Biebsa. Było mi wspaniale.
-Kasiu-ktoś mnie szturchał-tata dzwoni.
-Co?-powiedziałam zaspana.
-Trzymaj, bo nie wierzy mi, że dojechałaś-zaśmiał się Justin.
-Halo?-powiedziałam do słuchawki.
-Cześć córciu. Jak tam?-zapytał tata.
-Cześć. Wszystko OK. Byłam zmęczona i zasnęłam.
-Aha. A jak lot?
-Tato, przecież wysłałam was SMS-a, że jest dobrze.
-No, ale wiesz. Mógł go wysłać ktoś inny.
-Haha, ciekawe kto.
-No wiesz, ten twój piosenkarz.
-On ma imię-zaśmiałam się.
-Dobra. Jak jest OK to będę kończyć.
-Trzymaj się.
-Ty też i niech ten chłopak trzyma lepiej ręce przy sobie.
-OK. Papa-odłożyłam słuchawkę.
Wyciągnęłam się na kanapie.
-Co u taty? Wasz język jest taki dziwny, że nic nie da rady zrozumieć-powiedział JB.
-Wszystko dobrze-uśmiechnęłam się-wiesz co. Cały czas rozmawiamy w twoim języku, więc może się zamienimy?
-Spróbujmy.
-Lubię kanapki z masłem-powiedziałam po polsku.
-Co powiedziałaś?-zapytał rozkojarzony.
-Że jesteś strasznie pociągający-zaśmiałam się.
-Serio?-nachylił się nade mną.
-Nie-zaśmiałam się.
-Mów co powiedziałaś, bo ci coś zrobię-chwycił moje nadgarstki śmiejąc się.
-Puszczaj, bo zadzwonię do taty.
-Nie dasz rady, bo cię nie puszczę.
-Lubię masło.
-Że co?
-To powiedziałam-zaśmiałam się.
-Lubisz masło?
-Nie.
-Czyli jesteś kłamczuchą?
-Nie, a ty jesteś brzydki.
-Że co?
-Kłamałam-zaśmiałam się.
-Zaraz dostaniesz-powiedział i zaczął mnie łaskotać.
Strasznie się śmiałam i krzyczałam. Nagle zjechałam z kanapy aż podwinęła mi się bluzka. Szybko wstałam i poprawiłam ją.

27 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 29

W końcu przyszedł dzień wyjazdu. Jechaliśmy w czwórkę do domu dziadków Pawła. Dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Całe dnie spędzaliśmy albo na stoku, albo w jakiś kawiarniach pijąc gorącą czekoladę. Wieczory też były fajne, ale do czasu kiedy Marta nie zaczęła kręcić z Pawłem, bo wtedy Karol zaczął delikatnie się do mnie przystawiać. Odmawiałam mu, ale on nie przestawał. Na szczęście po dwóch dniach znalazł inny obiekt wzdychań, pewnego wieczoru poznaliśmy 2 Angielki i Karolowi jedna z nich, Maggie, bardzo się spodobała. Resztę wyjazdu spędziliśmy w 6 i świetnie się bawiliśmy. Aż szkoda było wyjeżdżać, ale Karola i Martę goniła nauka do matury.
Potem zaczął zbliżać się marzec czyli urodziny Justina. Nie miałam pojęcia co mu kupić, bo on ma wszystko. W naszym związku nie mamy zwyczaju dawania sobie jakiś prezentów, ale nie sposób nie dać niczego na 18. urodziny Justina Biebera. Zaczęłam poszukiwania we wszystkich centrach handlowych w Warszawie. Nic odpowiedniego tam nie było. Pomyślałam, że ruszę trochę głową i w końcu wymyśliłam. Kupiłam fioletowy t-shirt i postanowiłam zaprojektować nadruk. Przedstawiał on dziewczynę ubraną w czarny strój i obwiązaną czerwoną wstążką z napisem +18, a nad wszystkim był napis 'prezent czeka'. Żeby było bardziej osobiście to ja byłam na koszulce tyle że nie było za bardzo widać mojej twarzy, bo przerabiając fotkę w Photoshopie stwierdziłam, że całość będzie lepiej prezentować się taka przydymiona i niewyraźna do końca. Byłam pod dużym wrażenie swojej pracy, bo na serio wszystko dobrze się komponowało. wysłałam ją pocztą i miałam tylko nadzieję, że dojdzie przed urodzinami lub w nie. Na początku Justin nic nie pisał, więc nie miałam pojęcia czy doszła. Ogólnie oboje byliśmy trochę smutni, że nie będę mogła celebrować jego urodzin z nim, ale jakoś to znieśliśmy. W dniu urodzin od razu zadzwoniłam do niego i złożyłam bardzo długie życzenia. On cały czas nic nie mówił o koszulce, więc ja też już nie wspominałam. Jego przyjęcie było ogromne i organizowane przy współpracy z organizatorem, który pomagał wcześniej Puffiemu. Były występy gwiazd, wszyscy byli ubrani na fioletowo i oczywiście dostał samochód. Wielką brykę. On sam się tym nie chwalił, ale zobaczyłam wszystko na YouTube dzień po imprezie. Nie mogłam w to uwierzyć, ale pod czarną koszulą miał na sobie moją koszulkę. Byłam strasznie zadowolona i dumna. Potem, po pewnym czasie napisałam do niego, bo dzwoniąc nie chciałam go budzić, bo może jeszcze odsypiał.
-Muszę stwierdzić, że świetnie się prezentowałeś. Bardzo fajna koszulka.
-Dziękuję. Wiesz, tak ogólnie, to kiedy otworzę prezent?
-Haha, zboczeniec.
-No przepraszam bardzo, ale to ty wysyłasz mi takie koszulki z podtekstem.
-Wolałbyś z aniołkami i kucykami?
-Haha, nie.
-To się ciesz. Widziałam twoją bryczkę...
-I jak?
-Super gangsterska.  Weźmiesz mnie?
-Że w aucie?
-Fuu, chodziło mi o przejażdżkę.
-Oczywiście.
-A dasz mi poprowadzić?
-Nie.
-Czemu?
-Bo taka księżniczka musi mieć szofera.
-Haha, wiem, że boisz się, że ci go skasuje, ale udam, że nie wiem. A tak ogólnie to tęsknię.
-Ja też, ale chyba niedługo się spotkamy.
-Jak to? Kiedy?
-No nie wiem.. w wakacje?
-Ej no, a nie masz żadnych tajemniczych wizyt w Niemczech czy coś wcześniej?
-Teraz tak się ułożyło, że w ogóle nie bywam w Europie.
-Szkoda;(
-Spokojnie, do wakacji już serio niedługo.
-No wiem, tylko 4 miesiące... przecież to jak 2 dni.
-Serio, zleci szybko.
Marzec i kwiecień przeleciały nie wiadomo kiedy. W maju wybrałam się ze znajomymi na majówkę pod namioty. Było super. Potem pojechaliśmy całą klasą na zieloną szkołę nad morze. Taka powtórka z integracyjnego, ale fajne było. Po tych wyjazdach musiałam przysiąść do nauki, bo zbliżał się koniec roku szkolnego czyli wszystkie poprawy itp.

ROZDZIAŁ 28

Nagle zadzwonił telefon domowy.
-Halo?-odebrała mama.
Zaczęła mówić po angielsku, więc domyśliłam się, że to Justin.
-Dzień dobry-powiedziałam kiedy podała mi słuchawkę.
-Eee i jak?
-Co jak?
-No te foty z sylwestra.
-Aaa.. Wiesz, mnie na nich do końca nie widać, więc jest OK.
-Myślałem nad czymś...
-Nad czym?
-No nie wiem czy to ci się spodoba, ale myślałem żeby no wiesz ujawnić się.
-Też nad tym myślałam. Byłoby w niektórych sytuacjach łatwiej, ale w innych trudniej.
-Dziś mam ostatni taki wolny dzień. Pogadamy na Skype? Chcę cię zobaczyć
-OK, za 5 minut będę.
-To do zobaczenia za chwilę-rozłączył się.
Szybko poleciałam po komputer i weszłam na Skype. Od razu się połączyliśmy.
-Oryginalna fryzurka-zaśmiał się.
-Dopiero wstałam. Za to ty wyglądasz jak zawsze super-wyszczerzyłam się.
-To co sądzisz na pomysł przedstawienia światu dziewczyny Justina Biebera?
-Kurczę, będą mówić, że jestem brzydka i nie pasujemy do siebie. Nie chcę tego, bo jeszcze wtedy i ty do tego dojdziesz.
-No coś ty. Znam cię i wiem, że mi się podobasz taka jaka jesteś.
-Poczekajmy z tym jeszcze trochę.
-OK. Nikt nie karze nam tego robić dziś.
-Uśmiechnij się.
-Haha, OK-uśmiechnął się cudnie.
-Chciałabym cię przytulić.
-Ja też...
Potem pogadaliśmy jeszcze chwilę i zabrałam się za lekcje. Nie wiedziałam, że w liceum będzie tyle rzeczy do robienia. Byłam w klasie matematycznej, więc ze ścisłych przedmiotów też miałam dużo nowych zagadnień. Jednak pomimo tej całej nauki bardzo polubiłam nową szkołę. Z nudów weszłam na facebook'a. Zaczęłam gadać z osobami online. Pisali jak im sylwester minął itp. Dowiedziałam się też, że od tego czasu kilka osób się spiknęło i mamy w klasie 2 nowe pary. Zabawnie jest w szkole, trochę jak w serialu. Na początku wszyscy mało się znają, a potem zaczyna się zabawa, drobne miłostki. Nie chwaliłam się swoim wieczorem.
Powiedziałam tylko, że byłam w Stanach u rodziny. Mimo tylko rodzinnej imprezki wszyscy mówili, że mi zazdroszczą. Potem nadszedł trudny czas. Nie wiedziałam, że brak bliskości drugiej osoby może być tak uciążliwy. Same rozmowy na Skype nie wystarczają. Mimo to, że widzimy rozmówcę wcale nie jest to lepsze, a wręcz to przeszkadza, bo chcecie się do niej zbliżyć, a okazuje się, że jest w komputerze. Sprawa z moim ujawnieniem się zeszła na drugi plan, bo w sieci pojawiły się plotki, że Justin zaczął kręcić z dziewczyną z nowego teledysku. To był pierwszy teledysk, w którym Bieber całował się z dziewczyną i zostało to włączone do nagrania. Mimo tego, że mówił mi, że jest głupia itp. nie chciałam wierzyć, że samo całowanie nie dawało mu przyjemności. Była bardzo ładna co dodatkowo nie ułatwiało mi uwierzenia w jego gadki. Mówiłam mu, że on mnie po prostu nie rozumie na co on mówił, że przesadzam. Dlatego też na kółku teatralnym sama zgłosiłam się do odegrania sceny miłosnej z partnerem i dodatkowo scenę pocałunku kazałam sfotografować koleżance.
-Co to ma być?!-zadzwonił do mnie od razu kiedy wysłałam mu to zdjęcie.
-A nic takiego.
-Co to za facet?
-No uspokój się to tylko kolega z kółka teatralnego.
-Ale czemu go całujesz a on cię maca za tyłek?!
-Ogarnij się. To tylko gra. Dotyk był potrzebny żeby wyglądało to naturalnie.
-Z tym gościem doszłaś dalej jak ze mną. Ja nawet nie mogę za długo patrzeć.
-To pomacaj sobie dziewczynę z teledysku.
-To przez nią to wszystko?!
-Chciałam ci pokazać jak ja się czułam widząc cię z nią.
-Teraz jesteś zadowolona?
-Tak.
-Tak?
-Tak! Nie mam ochoty z tobą gadać.
-Może pójdziesz sobie znów na kółko teatralne i przyliżesz się ze wszystkimi?
-Nie bądź chamem. Żegnam!-krzyknęłam i się rozłączyłam.
Po tamtej rozmowie i tym wszystkim było mi trochę głupio. Prawie tydzień się nie odzywaliśmy do siebie. W końcu wysłałam mu wiadomość'Przepraszam. Strasznie tęsknię.<3you'. Nie musiałam długo czekać na jego reakcję, bo po 3 minutach dostałam wiadomość 'Też przepraszam i bardzo mi ciebie brakuje. Jak zwykle na Skype;)'. Bardzo cieszyłam się, że już wszystko OK.
Przyszedł czas na studniówkę z Karolem. Było świetnie, bo zabawa trwała do bardzo późna. Ten wieczór sprawił, że trochę się rozluźniłam i na chwilę zapomniałam o moim ciężkim życiu. Była tam taka akcja, że ktoś krzyknął coś o najmłodszej osobie. Wszyscy popatrzyli na mnie. Koledzy Karola wzięli mnie na ręce i zrobili jakiś dziwny taniec. To było na serio dziwne. Potem Kaśka powiedziała mi, że to była taka inicjacja i pokaz jak bawią się 'dorośli'. Na drugi dzień cały Facebook był już zawalony zdjęciami z imprezy. Były foty gdzie dziewczyny pokazywały podwiązki itp. Przez kilka następnych dni gadali tylko o tym. Pokazałam zdjęcia Justinowi. Bardzo go śmieszyły, a w szczególności z mojej inicjacji, bo na jednym miałam dziwną minę i pozę.
Powiedział wtedy, że nie może doczekać się mojej inicjacji na imprezach w Hollywood. Moja tęsknota do niego wciąż rosła, bo nie widzieliśmy się już ponad 1,5 miesiąca. To niby nic w porównaniu z tym czasem pomiędzy naszymi poprzednimi spotkaniami, ale zbliżyliśmy się do siebie i bardziej tęskniliśmy. Zbliżały się ferie zimowe. Było mi bardzo przykro, że nie mogliśmy spędzić ich razem, bo Justin był bardzo zajęty. Nie byłam na niego zła, bo wiem, że to jego praca. W końcu po namowach znajomych zaplanowałam dwutygodniowy wyjazd do Austrii na narty. Justin też mnie bardzo namawiał.
-Kasiu, pojedz z nimi. Będziesz się na pewno świetnie bawić-pisał.
-Ale wiesz, że w takim wypadku nie będziemy mogli gadać. Tylko krótkie wiadomości na Skype czy coś.
-Czemu?
-Ukrywamy się przecież, nikt nic nie wie.
-Faktycznie. W takim razie nigdzie nie jedziesz.
-Jak to?
-Nie no, żartowałem. Jakoś będę to znosił. Proszę cię tylko żebyś na siebie uważała.
-Zawsze to robię.
-Na przykład wtedy w garderobie w Paryżu , albo jeszcze w paru miejscach.
-Haha, bez przesady. Nie połamię się cała.
-Wierzę ci na słowo. Miłej zabawy;)
-Dzięki i tobie też. Pracuj dalej.
-Taak, ty sobie jedziesz poszaleć na stoku, a mnie do roboty gonisz.
-Ktoś musi na nas zarabiać haha.
-Bardzo śmieszne.

19 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 27

-Ej, trzymasz w pokoju bitą śmietanę?-zaśmiałam się.
-A tak czasem sobie pojem. Chcesz trochę?
-Nie lubię, ale chcę.
-Haha, OK-poszedł po śmietanę.
Kiedy wracał otworzyłam szeroko buzię nadstawiając się.
-Przepraszam, chyba trochę nie trafiłem-powiedział kiedy zaserwował mi ją na policzek.
-Trochę-zaśmiałam się.
-Zaraz tego nie będzie-przybliżył się do mnie.
-Chyba tego nie zrobisz-powiedziałam, a on w tej chwili przejechał mi delikatnie językiem po policzku.
-Fuu-zaśmiałam się.
-Nie ma nic lepszego jak śmietanka z policzka ukochanej.
-Ty to masz teksty. Dobra teraz ja jem śmietanę-powiedziałam i zaczęłam lać wielką ilość śmietany do rozchylonej buzi.
-Haha.
-Chyba trochę za dużo wzięłam-mówiłam z pełną otwartą gębą i zakrztusiłam się.
-Haha, ty to masz problemy.
-No widzisz. Teraz mam już całą twarz w śmietanie.
-I bardzo ci w niej do twarzy.
-Tobie też będzie-cmokałam go po całej twarzy oddając mu śmietanę.
-Dzięki-zaśmiał się.
-Nie ma sprawy, ale chodźmy do łazienki zmyć to trochę.
Idąc do łazienki natknęliśmy się na Pattie.
-Co wy robiliście w tym pokoju-zaśmiała się.
-Śmietana nam wybuchła-powiedziałam zakłopotana.
-Haha. Dobra idźcie się umyć i dopakuj swoje rzeczy, bo niedługo jedziemy na lotnisko.
-OK.
Poszliśmy do łazienki i zaczęłam myć buzię.
-Co masz taką minę?-chlapnęłam JB wodą.
-Znowu nie będziemy się długo widzieć. Czemu tak się wszystko w życiu układa?
-Nie poddamy się. Codziennie na Skype i będzie jako tako.
-Taa.
-No nie rób takiej miny. Ja też nie jestem jakaś z tego zadowolona.
-Poradzimy sobie. Kocham cię.
-Ja ciebie też-pocałowałam go w policzek i przytuliłam się do niego.
-Kasiu! Już wychodzimy-usłyszeliśmy głos Pattie.
-Już?-opuściłam głowę.
-Tylko nie już-powiedział Justin.
-Będzie OK-uśmiechnęłam się.
-Trzymaj się jakoś.
-Będę. Muszę iść-pocałowałam go w policzek.
-Tylko pamiętaj o mnie.
-Trudno o tobie zapomnieć-odpowiedział i poszłam do Pattie.
-Pożegnaliście się?-zapytała z uśmiechem.
-Tak. Będę za nim tęsknić...
-Będzie ciężko, ale życzę wam żeby było jak najlepiej.
-Wiem.
Potem Pattie zawiozła mnie na lotnisko. Nie miałam ochoty opuszczać Atlanty, ale tęskniłam już trochę za rodzicami. Cały lot
przespałam. Po wylądowaniu od razu zobaczyłam rodziców. Pobiegłam do nich.
-Moja malutka-przytulił mnie tata.
-Ale ty schudłaś! Jeść ci nie dawali czy co?
-Oj mamo. Jadłam, ale tęskniłam za twoim jedzeniem. Tam nawet chleba dobrego nie ma.
-Bo to tylko Ameryka-chrząknął tata.
-Oj tam, ale ogólnie dobrze się bawiłam.
-A jak Justin?-zapytała mama.
-A tak, ten twój cwaniaczek artysta-bąknął tata.
-Wszystko ok.
-Czyli cały czas w łaskach-powiedział tata.
-Oj tato, nie gadaj tak.
-To jedziemy do domu.
W domu poczułam już zapach życia. Czuć było, że mama robiła gołąbki. Wszystko wyglądało przytulnie. Pobiegłam do swojego pokoju i weszłam od razu na komputer. W czasie pobytu w Atlancie tylko raz dałam opis na facebook'u ''Happy New Year!!!'', więc teraz chciałam pooglądać różne rzeczy itp. Weszłam też na portale informacyjne. Było pełno newsów o polityce, które z nudów czytałam i wiadomości z odcinka finałowego nowej edycji 'X factor'. Nagle do pokoju wszedł tata z telefonem w ręku.
-Kasiu, twój narzeczony dzwoni-powiedział podając mi telefon.
-Dzięki-powiedziałam i pokazałam żeby wyszedł z pokoju na co zrobił dziwną minę, ale w końcu wyszedł.
-Twój tata wypytywał mnie o różne dziwne rzeczy-zaśmiał się Justin w słuchawce.
-Przepraszam cię za niego. Jak tam?
-OK, jest już późno, ale jakoś nie chce mi się spać. Jak lot?
-Cały przespałam-zaśmiałam się.
-To dobrze. A tak to OK?
-Nom, a co ma być?
-Nic, tak się pytam-odpowiedział, a potem usłyszałam jakieś jęki w telefonie.
-Ryan?
-Tak.
-Haha. Powiedz, że też go pozdrawiam.
-Zaraz mu przekażę.
-Będę już kończyć...
-Nie rób tego.
-Idź spać chłopaczku, bo nawet przez telefon słyszę, że co i raz ziewasz.
-Nieprawda.
-Prawda. Kończymy. Idziesz spać i śnij o mnie-zaśmiałam się.
-Bardzo chętnie. Trzymaj się.
-Pa.
Po rozmowie weszłam jeszcze na YouTube. Dla rozweselenia oglądałam jakieś głupie filmiki. Potem wpisałam hasło 'bieber' i wyskoczyło mi pełno filmików. Chciałam go pooglądać. Weszłam w najnowsze i to co zobaczyłam kompletnie mnie zaskoczyło. Filmik o tytule 'JB and his party's girl'pojawił się na samej górze. Przełknęłam ślinę i odtworzyłam. Na początku jakaś babka coś gadała, a potem pokazały się zdjęcia przedstwiające Justina z dziewczyną na tle fajerwerków. Tą dziewczyną byłam ja. Na szczęście nie było widać mojej twarzy. Justina też było ledwo widać, tylko na jednym jego twarz była oświetlona i nie dało razy ukryć, że to on. Potem zjechałam na komentarze 'Ej no, zabiję tę laskę','To Jasmine?' itp. , ale i tak
większość pytała co to za dziewczyna. Napisałam na Skype do Justina, bo nie chciałam dzwonić i go budzić, żeby odezwał się jak będzie i wysłałam mu link do filmiku. Potem położyłam się spać. Kiedy wstałam zeszłam do mamy.
-Oj Kasiu, spałaś 5 godzin. Ty to masz melodię do snu-zaśmiała się.
-Aż tyle? Musiałam być zmęczona. Co do jedzenie?
-Wczorajsze gołąbki.
-Pychota. Chcę największego.
-Dobrze, już daję. A powiedz ogólnie jak było?
-Fajnie, na serio bardzo fajnie.
-A kto tam był?
-Justin, jego mama i dwóch kolegów-Chaz i Ryan.
-O to fajnie. Nieźle się już w angielskim podszkoliłaś po wyjeździe.
-No, to prawda. Tylko używają trochę specyficznego slangu, więc czasem nie da rady nic zrozumieć.
-Tak. A jak ogólnie z Justinem?
-No wiesz, to trochę dziwne i trudne, ale będziemy próbować. Wiesz pełno wszędzie reporterów.
-Jeszcze i tobie będą robić zdjęcia-zaśmiała się.

-Jak to? Kiedy?
-No w sylwestra jak byliśmy na ulicy oglądać fajerwerki. Teraz jest ze 100 filmików na YouTube.
-Chyba żartujesz.
-Na serio, jak wierzę w Boga.
-Szalone. Teraz już zawsze tak będzie?
-Nikomu nie będziemy mówić żeby właśnie nie było takiego zamieszania. Na tych zdjęciach na szczęście nie widać mojej twarzy, więc jestem bezpieczna, ale gdyby było zaczęłaby się masakra. Będziemy trzymać to w tajemnicy.
-Rozumiem, ale będzie ciężko, bo jeśli robią mu zdjęcia nawet w sylwestra to właściwie na każdym kroku.
-Wiem, ale spróbować można.
-Ale wiecznie tak nie będzie.
-Wiem... Pomyślimy nad tym. Może nawet dziś z nim o tym porozmawiam.
-Kiedy będziesz chciała. Masz cały dzień dla siebie, a jutro szkoła.
-Szkoła. Cudownie. Mamo, nie mów o tym tacie, bo wiesz co będzie gadał.
-Wiem wiem.

8 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 26

-Spokojnie to tylko ja-zaśmiał się Biebs.
-Sorry, trochę przysnęłam.
-Ej no, trochę energia z nas zeszła. Bieber podaj Red Bula i sobie pogramy w Xbox-powiedział Ryan.
-Spoko-odpowiedział Biebs i poleciał do lodówki.
-Nie, ja dziękuję-powiedziałam kiedy wciskał mi jednego w rękę.
-Jak chcesz-powiedział i dał wszystkim po puszce.
Po jakiejś chwili szturchnął mnie.
-Ej może zanieść cię na górę czy coś?Chyba chce ci się już spać-zapytał Bieber.
-Nie trzeba. Chcę zostać z wami.
-OK.
Słyszałam tylko co i raz okrzyki zwycięstw i porażek, a potem już odpłynęłam. Obudziłam się koło 5. Rozejrzałam się tylko żeby zlokalizować Justina. Podsunęłam się koło niego i położyłam głowę na jego torsie tak że czułam jak bije jego serce. Okazało się, że on też nie spał. Przesunął swoją rękę na moje plecy, a drugą zręcznie narzucił na nas koc.
-Kasiu...
-Co?-zdziwiłam się, bo jego serce przyśpieszyło.
-Wydaję mi się, że cię kocham.
-Naprawdę?-zapytałam.
-Tak-odpowiedział.
-Cieszę się, że mówisz mi to dopiero teraz-uśmiechnęłam się.
-Dlaczego?
-Bo jest większe prawdopodobieństwo, że nie kłamiesz.
-Nie kłamię.
-Ja czuję do ciebie to samo, ale pogadajmy o tym później, bo teraz jeszcze chce mi się spać-powiedziałam i wtuliłam się w niego.
-W takim razie dobranoc-pocałował mnie w głowę i odpłynęłam.
Kiedy wstałam wokół mnie nikogo nie było. Poszłam do kuchni i zrobiwszy sobie kanapkę poleciałam na górę. Zapukałam do pokoju Justina. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, ale i tak weszłam. Chłopcy tylko się przenieśli i grali na górze.
-Ej no, czemu zostawiliście mnie samą?
-Żeby cię przypadkiem nie obudzić-odpowiedział Chaz.
-Myślałam, że ktoś was porwał-zaśmiałam się.
-Dzięki Bogu jesteśmy cali-Ryan złożył ręce.
-Dobra, to wy grajcie, a ja pójdę przygotować się do wyjazdu.
-Nie jedz-Justin przyciągnął mnie do siebie.
-Muszę, też mam swoje sprawy w Polsce np. szkołę.
-Oj tam.
-Nie oj tam tylko idę się pakować-powiedziałam i poszłam do pokoju.
Przeglądając te wszystkie rzeczy przypomniałam sobie jaki przeżyłam tu cudowny czas. Posmutniałam, że muszę wracać do rzeczywistości. Zaraz szkoła i wszystko normalnie. W pewnej chwili do pokoju weszła Pattie.
-Cześć, jak tam?-zapytała miło.
-OK, ale nie chcę mi się wracać.
-Nie tęsknisz za rodziną?
-Za nią tak, ale za szkołą już nie aż tak.
-Haha, rozumiem.
-A co do tych wszystkich ubrań to nie będę ich brać. Większości nawet nie założyłam...
-Ale co ja z nimi zrobię?
-Noś je. Będą świetnie leżeć na tobie.
-Niee, przecież jestem do nich za stara.
-Nie żartuj sobie, będą super.
-No zobaczymy.
-Mogłabyś pożyczyć mi na chwilę swój komputer? Tylko przegram zdjęcia, bo mam dla Justina mały prezent.
-Oczywiście. Już po niego idę-powiedziała i wyszła z pokoju.
Po chwili przyniosła mi laptopa. Wyciągnęłam z walizki mój prezent. Długo nad nim myślałam, ale w końcu wykombinowałam idealny prezent. Kupiłam mu ramkę cyfrową i specjalnie podczas wizyty w Atlancie prosiłam wszystkich o robienie dużej ilości zdjęć. Przegrałam wszystko na ramkę przy okazji przeglądając foty. Część była robiona w domu, a część na dworze. Znalazły się też foty z sylwestra. Okazało się, że pozowałam na nich śpiąc. Były zabawne, ale nic nie usuwałam, bo miało być naturalnie. Potem dopakowywałam się. Czas wyjazdu zbliżał się nie ubłaganie. Poszłam więc do pokoju Biebsa.
-Chłopcy mogłabym pogadać z Bieberem na osobności?-zapytałam.
-Haha, będzie bicie-zaśmiał się Ryan.
-Już lecimy-powiedział Chaz i wyszli.
-O co chodzi?-zapytał rozkojarzony Bieber.
-Mam coś dla ciebie-uśmiechnęłam się i wyciągnęłam zza pleców pudełko.
-Co to?-zaczął rozpakowywać-o rany dziękuje.
-Odpal.
-To my!
-Wgrałam cały pobyt w Atlancie.
-Super!
-A co się mówi?-zaśmiałam się.
-Hmm...-objął moją twarz w dłonie i pocałował w usta.
-Haha, może być.
-Może być? Ja ci zaraz pokaże.
-Najpierw mnie złap-podskoczyłam i uwiesiłam się na jego szyi-nie chcę wyjeżdżać.
-Ja też-usiadł na fotelu i posadził mnie na swoich kolanach.
Zaczęłam bawić się jego włosami. Potem przejechałam ręką po jego klacie i delikatnie podciągnęłam jego koszulkę.
-Lubię twój tatuaż-pojeździłam kilka razy palcem po konturach tatuażu.
-Jesteś słodka-uśmiechnął się i odgarnął moje włosy za ucho.
-Oj, Justin-przytuliłam go-szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać przyjazdu do domu. Rodzice będą mnie o wszystko pytać.
-Będziesz miała ubaw po pachy.
-Haha, szczególnie z tatą.
-Boję się tego faceta.
-Haha, spójrz na ramkę-skazałam palcem-tym na pewno się przed nim nie będę chwalić.
-Zabije mnie przez telefon.
-Kiedyś tam cię polubią.
-Ciekawe kiedy...
-Bez przesady. Oboje na oczy cię nie widzieli. Ja też miałam do ciebie inny stosunek przed tym jak cię poznałam.
-A teraz jaki masz?-uśmiechnął się diabelsko.
-Taki-cmoknęłam go w usta.
-Hmm... jakiś taki ulotny.
-Nie przesadzaj.
-Haha, no weź. Musi mi zostać na dłużej...
Wtedy coś przykuło moją uwagę.

ROZDZIAŁ 25

Chodzenie po ZOO było bardzo fajne. Było tam wiele dzikich zwierząt. Robiliśmy sobie dużo zdjęć itp. Było mi trochę zimno, ale cały czas mogłam liczyć na to, że JB mnie obejmie. Zaczęła zbliżać się 16, więc stwierdziliśmy, że pora już wracać. Jadąc myślałam jak to wszystko będzie, ten cały sylwester. Kiedy byliśmy na miejscu poszłam do kuchni pogadać z Pattie.
-Cześć i jak było?-zapytała przyjaźnie.
-Bardzo fajnie, ale ogólnie trochę mi głupio z tym, że ukrywamy się z Justinem.
-No to trochę skomplikowane. Nie wiem czy to dobry pomysł, bo ma on swoje minusy. Dokuczliwe jest takie ukrywanie.
-Właśnie, ale nie wiem czy byłoby lepiej gdybyśmy oficjalnie powiedzieli, że jesteśmy razem.
-Nie będziesz wtedy anonimowa. Będziesz bardzo rozpoznawalna, możliwe, że będą cię fotografować na ulicy co nie jest za przyjemne.
-Chyba to trochę nie wporządku, że Justin musi oszukiwać swoje fanki.
-Jakoś to leci, ale to prawda. Jemu też to przeszkadza.
-Zobaczymy ile ze sobą będziemy, bo może to zwykłe zauroczenie, które przeminie, ale i tak będę musiała z nim o tym pogadać.
-Szczerze mówiąc to zauroczenie nie trwa tak długo. Justin ma cię w głowie od wizyty w Polsce.
-Jesteś dla mnie jak koleżanka, dziękuje ci za to, bo tylko z tobą mogę pogadać o tym co jest między mną i Justinem-przytuliłam ją.
-Miło mi-uśmiechnęła się miło.
-Pomóc ci w czymś teraz?-zapytałam.
-Hmm, przygotowuję wam jedzenie, przydasz się. Chłopcy tyle jedzą, że zawsze im mało.
-Zauważyłam.
Przygotowywałyśmy jedzenie. Było tego strasznie dużo.
-A ty jak spędzasz sylwestra?-zapytałam.
-Pojadę do znajomych, a w domu zajmie się wami Kenny.
-Aha.
Kiedy już skończyłyśmy poszłyśmy na górę. Pattie zaprowadziła mnie do swojej sypialni.
-Ale tu ślicznie-rozglądałam się po pokoju.
-Dziękuję, ale zobacz to-powiedziała i otworzyła drzwi wewnątrz.
-O rany, jaka garderoba.
-Opłaca się być mamą Biebera-zaśmiała się-weź tą ostatnią sukienkę-wskazałam palcem.
-Tą?
-Tak.
-O rany, ale śliczna. Nie wiedziałam, że lubisz takie nosić.
-Bo to nie dla mnie-uśmiechnęła się.
-Nie żartuj sobie.
-Nie żartuje, jest dla ciebie na dzisiejszy wieczór.
-Bardzo ci dziękuje-przytuliłam ją mocno.
-Nie ma sprawy. Leć się przygotować, a ja zrobię to samo.
-OK-powiedziałam i poszłam do siebie.
Kiedy byłam już gotowa i przeglądałam się w lustrze ktoś zapukał do drzwi.
-Kasiu, ja będę już lecieć. Chodź zamknij drzwi, bo oni zawsze o tym zapominają.
-OK.
-O rany, ale ja mam piękne kobiety-powiedział Justin kiedy zobaczył nas na dole.
-Haha, nie czaruj tyle. Ja już lecę. Bądźcie rozważni-uśmiechnęła się Pattie i wyszła.
-Mi to możesz czarować-wyszczerzyłam się.
-Jesteś najpiękniejsza, najseksowniejsza, najmądrzejsza....-zaczął wymieniać.
-Dziękuję-pocałowałam go w policzek.
Potem poszliśmy do pokoju i zaczęliśmy się bawić. Było bardzo śmiesznie, bo na początku zgrywaliśmy się z różnych rzeczy. Trochę tańczyliśmy do wielkich hitów. Chłopcy pokazywali mi jak się tańczy się różne ruchy. Zabawnie to wyglądało, bo nie umiem za dobrze tańczyć. Narobiliśmy sobie też kupę zdjęć robiąc głupie pozy. Graliśmy w Rock Band. Zabawa była wspaniała. Potem zaczęła dochodzić północ. Wyszliśmy na dwór z szampanem żeby nic nie uszkodzić w domu. Zaczęło się odliczanie.
-10..9..8..7..6..5..4..3..2..1..-odliczaliśmy, a Justin dodatkowo celował we mnie z korka od szampana.
-Szczęśliwego nowego roku!!!-krzyczeli wszyscy ludzie na ulicy.
Zaczęły strzelać fajerwerki, było strasznie pięknie. Kiedy Justin otworzył szampana okazało się, że był strasznie nabuzowany i zaczął wylatywać z butelki jak fontanna. Zaczął nas wszystkich nim oblewać, tak że do kieliszków trafiła 1/6. On był suchy, więc stwierdziłam, że nie może tak być. Zaczęłam przytulać go na siłę.
-Nie ma tak dobrze-zaśmiałam się.
-Właśnie, że jest jeszcze lepiej-podniósł mnie i zrobiliśmy 2 obroty.
Po tym wszystkim nieźle się lepiliśmy.
-Już się nie odlepisz ode mnie-cmoknął mnie w usta-hmm, teraz smakujesz jak szampan-zaśmiał się.
Nagle coś zaczęło strzelać pod moimi nogami. Nie wiadomo jak i kiedy wdrapałam się na Biebsa.
-Haha-usłyszałam śmiechy Chaza i Ryana.
Okazało się, że to oni bawią się małymi diabełkami, więc zeszłam z JB.
-Zaraz wam pokażę-zaśmiał się Bieber.
-Pokaż im, a ja pójdę się przebrać-powiedziałam i pobiegłam do domu.
Szybko weszłam do łazienki i zmyłam z siebie szampana. Ubrałam leginsy i koszulkę i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i patrzyłam jak bawi się cały świat. Pokazana była nawet Warszawa, a wtedy trochę zatęskniłam za domem. Jednak od tych myśli szybko odgonił mnie powrót chłopaków. Justin podbiegł do mnie i odgryzł mi kawałek kanapki.
-Ej no, weź sobie własną-zaśmiałam się.
Potem usiedliśmy wszyscy na kanapie i oglądaliśmy listę przebojów już ubiegłego roku. W połowie już mnie trochę zamuliło. Byłam w połowie żywa. Przymykałam oczy kiedy nagle ktoś złapał mnie z tyłu za ramie. Schowałam głowę w Chaza, który siedział obok mnie.

ROZDZIAŁ 24

To była Pattie.
-Siema, siema-krzyknęli chłopcy.
-Cześć Pattie-uśmiechnęłam się.
-Hey dzieciaki. Kurczę, miałam tyle rzeczy na głowie, że cały dzień byłam na mieście. Jak podróż chłopcy?-powiedziała Pattie.
-Wszystko było OK-odpowiedział Chaz.
-To świetnie, a Cathlin i Christian nie przyjechali?
-Nie, zostali z rodzicami. W tym roku obchodzą sylwestra rodzinnie-powiedział Ryan.
-Szkoda, Kasia miałaby jakąś koleżankę, a tak to musi z wami siedzieć-zaśmiała się Pattie.
-Jakoś z nimi wytrzymuje-zaśmiałam się.
-Dobrze, a co dziś porabialiście?-zapytała.
-Byliśmy u Ushera-odpowiedział JB.
-Uu, to fajnie. I co u niego?
-Wszystko OK.
-A jedliście coś?
-Kasia zrobiła nam śniadanie.
-O rany, to wy nic potem nie jedliście?
-Nie chciało nam się, ale jak już jesteś to może nam coś zrobisz?-zapytał Biebs.
-No dobrze-odpowiedziała i poszła do kuchni.
Po chwili wróciła z talerzem kanapek i owoców.
-Dzię ku je my-powiedzieliśmy chórem.
Chłopcy zabrali się za pałaszowanie, ale mi nie chciało się jeść.
-A ty czemu nic nie jesz? Rano też nic nie jadłaś-zapytał Chaz.
-A jakoś mi się nie chcę. Jaki ty opiekuńczy-uśmiechnęłam się i go przytuliłam.
-A ja to niby się tobą nie opiekuję-powiedział JB z pełną buzią i wyleciał mu ogórek.
-To raczej tobą trzeba się opiekować-wsadziłam mu ogórek do buzi.
-Omijają cię pyszne kanapeczki-powiedział Biebs machając mi kanapką przed nosem.
-Całej nie zjem, ale dasz mi gryza?-zapytałam.
-Oczywiście-podsunął mi ją przed nos i ugryzłam kawałek.
-Haha, zawsze tak siebie karmicie?-zaśmiał się Ryan.
-Nie, raczej nie-uśmiechnęłam się-dobra, ja chyba pójdę się wykąpać.
-O rany, znowu będziesz siedzieć tam 1,5 godziny-zaśmiał się Justin.
-Żałujesz mi?
-Nie, no co ty. Siedz tam nawet całą noc-powiedział Biebs.
-Tylko się nie utop-zaśmiał się Ryan.
-Jak coś to krzycz, wtedy cię uratujemy-odezwał się Chaz.
-Haha, jak się utopię to nie będę już krzyczeć-zaśmiałam się i poszłam do łazienki.
Posiedziałam tam trochę, bo bardzo lubię tą wielką wannę. Można włączyć nawet hydro masaż. Potem wyszłam z wanny i ubrałam moją bieberkową piżamkę oraz długie grube skarpetki i bluzę, bo jednak jest zima i nie da rady chodzić po domu tak rozgogolonym. Szłam sobie do pokoju i podśpiewywałam pod nosem piosenkę Lady Gagi.
-Haha-usłyszałam śmiech z pokoju Justina.
-Bardzo śmieszne-zaśmiałam się-dobranoc.
Położyłam się w łóżku i zaczęłam myśleć na temat dzisiejszego dnia. Pomodliłam się trochę. Potem ktoś po cichutku wszedł do pokoju, położył się koło mnie i objął. Było mi dobrze i poczułam ciepło jego ciała.
-Łóżka ci się nie pomyliły?-powiedziałam cicho.
-Przyszedłem tylko życzyć ci miłych snów.
-Od kiedy jestem z tobą żadne sny nie są lepsze od rzeczywistości.
-Miło mi to słyszeć. Śpij dobrze-powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Dobranoc.
Potem wyszedł, a ja nie wiedząc kiedy zasnęłam.
Rano obudziły mnie śmiechy chłopaków. Otworzyłam oczy i zobaczyłam ich koło łóżka.
-Ej no, co to ma być?-zapytałam zaspana.
-Zasnęłaś w dziwnej pozycji i przez pół nocy jęczałaś-zaśmiał się Ryan.
-Na serio?-zapytałam ze śmiechem.
-Żartujemy tylko, chcieliśmy po prostu cię obudzić-powiedział Chaz.
-Ej, a gdzie Bieber?-zapytałam.
-Śpi, ale jego obudzimy razem-uśmiechnęli się diabelsko.
-Haha, OK.
Poszliśmy do pokoju Biebsa.
-No to jak? Co robimy?-zapytałam ze śmiechem.
-Poskacz na nim czy coś, albo to co ja ci wczoraj-zaśmiał się Ryan.
-Haha-zaśmialiśmy się wszyscy.
-Dobra, zaczynamy.
Justin spał na brzuchu, więc delikatnie podeszłam do niego i usiadłam na jego plecach.
-Ohh, Justin-szepnęłam mu do ucha, a ten się uśmiechnął przez sen, więc wszyscy się zaśmialiśmy.
Potem zaczęłam skakać na jego łóżku i opadłam na niego
-WTF-powiedział zaspany, a ja połaskotałam go po boku.
-Wszyscy na niego-krzyknął Chaz i zrobiliśmy na Justinie wielką kanapkę.
-Połamaliście mi wszystkie kości-zaśmiałam się.
Wtedy JB podniósł się lekko i zrzucił nas wszystkich na podłogę. Trudno uwierzyć, że mają po 17 lat i ciągle się tak bawią. Potem niewiadomo czemu wszyscy zaczęli mnie łaskotać. Nie mogłam przestać się śmiać. W końcu przestali.
-Zmęczyłam się. Wracam do spania-wdrapałam się na łóżko Biebsa.
-To ja też-Justin ułożył się koło mnie.
-To my wychodzimy-powiedział Chaz i razem z Ryanem wyszli z pokoju.
-Dobra, idę do łazienki-uśmiechnęłam się i ruszyłam do łazienki.
-Myślałem, że chwilę poleżymy-powiedział JB.
-Justin, znasz zasady-uśmiechnęłam się.
On pociągnął mnie za rękę tak, że byliśmy blisko siebie.
-Uspokój się-zaśmiałam się.
-Nie-złapał mnie w tali.
Objęłam jego głowę w obie ręce i cmoknęłam go delikatnie w usta.
-Już wystarczy-odsunęłam się od niego.
-Dziś będziemy mieć wspaniały dzień.
-Jakieś crazy plany?
-Teraz szykuj się na sylwestrowe śniadanko.
-To coś specjalnego?
-Bądź gotowa na wszystko-uśmiechnął się.
Szybko poleciałam do łazienki i ogarnęłam się. Ubrałam się w czarną mini sukienkę. Kiedy wyszłam pod drzwiami stał Justin.
-Nareszcie. Chodź szybko, samochód już czeka-wziął mnie pod rękę.
Szybko weszliśmy do samochodu gdzie czekali już chłopcy.
-Dobra, to lecimy na śniadanko-powiedział Kenny, który prowadził.
-Mało jesz, więc jedziemy tam gdzie zawsze coś zjesz-uśmiechnął się Biebs.
-Haha, nie gadaj, że jeszcze do Mca-zaśmiałam się.
-Jasne-uśmiechnął się.
-Kasiu, nie wyglądasz na fana Donalda-powiedział Chaz.
-Dlaczego?-zapytałam.
-Za dobrą masz figurę-uśmiechnął się.
-O rany, jaki ty jesteś słodki-przytuliłam go.
-Haha, Bieber lepiej uważaj, bo Chaz
-Ona lubi tylko mnie-uśmiechnął się Justin jak zdobywca.
Chciałam się z nim trochę podroczyć, więc...
-Pozgrywamy się z Biebsa-szepnęłam Ryanowi na ucho-udaj, że powiedziałam coś wstrętnego.
-Z tobą zawsze-powiedział głośno.
Przysunęłam się do niego i zaczęłam bawić się jego włosami.
-Kurczę, ale ty masz bicepsy. Mogę dotknąć?-zapytałam mrugając zalotnie.
-Często ćwiczę na siłowni i jeszcze koszykówka. To robi swoje-napiął mięśnie.
-Opanujcie się. Jesteśmy na miejscu-chrząknął Justin.
-Czy mój Justinek jest zazdrosny?-zaśmiałam się.
-Oj weź się-odwrócił głowę.
-Nie mów tak do mnie-syknęłam.
-Dobra, koniec tematu-powiedział i zaczął wysiadać z samochodu.
Zasmuciłam się trochę i żałowałam tego co zrobiłam. Chociaż on też mógłby się od razu nie obrażać. Podbiegłam do niego i przytuliłam w pasie.
-Przepraszam-pocałowałam go w policzek.
-Wiem, że żartowaliście, ale dziwnie było mi na to patrzeć. Teraz idziemy na śniadanko-wziął mnie na barana i zaczął biegać po parkingu.
-Jesteś szalony-zaśmiałam się.
-I takiego mnie lubisz.
-Nie zaprzeczę-zaśmiałam się.
W końcu weszliśmy do środka. Tamten McDonalds różnił się od naszych polskich. To Kenny poszedł do kasy żeby przypadkiem nikt nie rozpoznał Biebsa. Usiedliśmy przy ostatnim stoliku koło drzwi w środkowej części. Chłopcy zabawnie wyglądali, bo mieli okulary żeby nikt ich nie rozpoznał.
-Ej no, następnym razem też chcę mieć gangsterskie okulary-zaśmiałam się.
-Nie śmiej się, bo nawet nie wiesz co by było gdybym je ściągnął-powiedział Justin.
-Wiem-powiedziałam.
Po chwili Kenny przyniósł nam trzy wielkie tace jedzenia. Zaczęliśmy jeść i jak to zwykle w moim przypadku bywa umazałam się majonezem.Chłopcy chwilę się pośmiali. Potem posiedzieliśmy jeszcze chwilkę w środku. Justin mnie obejmował za szyję, a ja wciągałam przez rurkę colę.
-O bożena, ale się najadłam-zaśmiałam się.
-Haha, będziemy cię musieli nieść do samochodu-powiedział Ryan.
-Weźmiemy taczkę-uśmiechnął się Chaz.
-Nie no, teraz jedziemy do ZOO-uśmiechnął się Biebs.
-Jak to?-zapytałam zdziwiona.
-A tak to-zaśmiał się.
-Nie byłam w ZOO od 12lat-zaśmiałam się.
-Jam być goryl i ja cię lubić i zabrać do rodzina-zaczął zgrywać się Kenny i przerzucił przez ramie.
Wszyscy strasznie się śmialiśmy. Kenny zaniósł mnie aż do samochodu. Jechaliśmy 20minut. Przez całą drogę gadaliśmy o wszystkim. Nie mogłam uwierzyć, że spędzam właśnie sylwestra z Justinem Bieberem. To cały czas było dla mnie nierzeczywiste. Wyglądałam przez okno i podziwiałam widok Atlanty.
-Nareszcie-krzyknął Chaz, kiedy byliśmy już na miejscu.

3 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 23

-Czemu?-zapytałam.
-Żeby pobyć trochę razem.
-Ale jacuzzi Ushera?-zaśmiałam się.
-Żebyśmy mogli to wspominać.
-To?
-Nie bój się. Taka chwila po prostu.
-Nie obraź się, ale to głupie. No bo chyba nie myślałeś, że przez to się na ciebie rzucę?
-Myślałem, że będzie miło...
-Dla mnie to nie jest komfortowe. No sorry, ale teraz chłopaki i Usher sobie Bóg wie co pomyślą.
-Obchodzi cię co myślą wszyscy?
-Ale ty chcesz się przed nimi popisać?
-Nie.
-To po co to wszystko?
-No nie wiem.
-Więc wracajmy do domu. Spędzimy normalny wieczór bez jacuzzi.
-Jesteś na mnie zła?
-Nie, ale wolę wrócić do domu, OK?
-OK-powiedział i zaczęliśmy wychodzić z wody.
Poszłam się ubrać i po chwili spotkaliśmy się z Justinem w korytarzu. Potem podeszliśmy po chłopaków.
-Ej, chyba już polecimy-powiedział Justin.
-Co tak szybko?-zapytał Usher.
-Mam problemy z uchem i nie mogę się moczyć-skłamałam.
-Aha, rozumiem-uśmiechnął się Usher.
-Dobra, dzięki za wszystko. Miłego sylwestra stary-pożegnał się Justin.
-Haha, spoko i wzajemnie-powiedział Usher.
Po drodze do domu nie gadaliśmy za dużo. Tylko Chaz i Ryan się z czegoś śmiali. Po przyjeździe poszłam na górę. I przebierałam się. Wtedy usłyszałam rozmowę chłopaków. Wiem, że podsłuchiwanie nie jest za dobre, ale nie mogłam się powstrzymać. Przycisnęłam ucho do drzwi i nasłuchiwałam.
-Ej, ale w ogóle wy nic?-zapytał zdziwiony Ryan.
-Dwa lub trzy razy się pocałowaliśmy na poważne-odpowiedział JB.
-Nasz Bieber się powstrzymuje-zaśmiał się Chaz.
-Ale ty nic nie chcesz czy ona?-kontynuował Ryan.
-No stary, nawet nie wiesz jak tego chce. Kurczę, czasem nie mogę się powstrzymać. Podpatrywałem ją kilka razy jak się przebiera..
-Widziałeś ją nago?-zapytał Chaz.
-Nie, w bieliźnie.
-To jak ty to wszystko znosisz? Serio ją kochasz czy coś, bo jak chcesz mieć laskę to wszystkie cię chcą. Numerki itp.
-Ledwo ledwo, ale nie chcę tego kończyć. Może dlatego, że ona jest niedostępna tak mnie ciągnie.
-Wpadłeś kolego-zaśmiał się Chaz.
-No wiesz, spędzicie razem sylwestra, mamy nie będzie to może do czegoś dojdzie-uśmiechnął się Ryan i zaczął udawać na JB seks.
-Haha, jak nie dojdzie to zawsze mam rękę-zaśmiał się Biebs.
Po tym wszystkich nie chciałam już słuchać dalej. Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam dla rozluźnienia przeglądać ciuchy. Rozmyślałam, że może powinnam faktycznie pozwolić mu na więcej z mojej strony, albo
rozstać się skoro sobie nie wystarczamy. On chyba chciał czegoś więcej ode mnie, a ja nie byłam pewna czy też tego chcę. Nie wiedziałam czy mam złamać swoje zasady czy może powiedzieć mu żeby na nic nie liczył. A może powinnam wtedy zapomnieć o całej sytuacji tak jakbym nic nie słyszała.
-Kasia, zaczyna się film. Chcesz pooglądać z nami?-usłyszałam głos z dołu.
-Przyjdę potem-okrzyczałam.
Przymierzałam dalej ubrania. Miałam ich tak dużo. I te wszystkie buty. Przymierzałam wszystko sobie, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę-odpowiedziałam cicho.
-Kasiu, coś się stało?-zapytał Justin.
-Nie, wszystko jest OK-wymusiłam uśmiech.
-Przecież widzę. Chodzi o to jacuzzi?
-Nie, nie o to.
-To o co?
-Nieważne. Jaki oglądacie film?
-Jak nie chcesz mówić to nie mów, ale chciałbym wiedzieć czy to moja wina. A jakąś komedię chłopcy włączyli.
-Masz przede mną jakieś tajemnice?-zapytałam.
-Nie.
-Na pewno? Nie masz żadnych planów ze mną związanych w sylwestra?
-O co chodzi?
-No bo ja zrobiłam coś czego nie powinnam zrobić.
-Co się stało?
-Niechcący usłyszałam waszą rozmowę...
-Jaką?
-No wiesz, o tym, że chciałbyś zrobić ze mną coś więcej.
-Fu*k-był lekko wkurzony.
-Bardzo cię przepraszam, ale nie wiem czemu nie powiedziałeś mi tego sam.
-Sam nie wiem, ale ogólnie to coś zmienia?
-Jeśli ty jesteś ze mną tylko z powodu żeby mnie w ten lub inny sposób zaliczyć to myślę, że oboje tracimy czas.
-Nie o to tu chodzi. Po prostu kręcisz mnie na maksa i nie mogę czasem wytrzymać przez moje fantazje.
-To kręcę cię tylko pod względem fizycznym?
-Nie, lubię cię całą. A ty za co mnie lubisz?
-Eee, sama nie wiem, za całokształt.
-To nie wiem jak to jest... Oboje nie umiemy powiedzieć co właściwie do siebie czujemy.
-Lubię cię, bo jesteś ze mną i nie wiem czemu, ale chcę zawsze być jak najbliżej ciebie.
-A to sprawia, że ja chcę być z tobą. Chcę żebyś była szczęśliwa ze mną, bo wtedy i ja jestem szczęśliwy.
-Ja chcę żebyś był szczęśliwy, ale nie mogę ci dać siebie, tzn. rozumiesz w jaki sposób. Czy to ci bardzo przeszkadza?
-Rozumiem w jaki sposób-zaśmiał się-nie przeszkadza mi, ale żałuję, że nie mogę okazać ci mojego uwielbienia fizycznie.
-Na razie przytulanki mi wystarczą.
-Czyli wszystko już ok?
-A będziesz mnie jeszcze podglądać zboczeńcu?-zaśmiałam się.
-To też słyszałaś?-zrobił się zakłopotany-już nie będę-uśmiechnął się.
-To OK.
Potem stwierdziliśmy, że zejdziemy na dół pooglądać z chłopakami film. Był on dość zabawny, więc kilka razy wybuchaliśmy śmiechem.
-Ej, a jak właściwie będziemy dziś spać?-zapytałam.
-A więc tak, mamy kilka opcji. Są dwa łóżka, więc, albo śpisz ze mną albo z Chazem. Twój wybór-Ryan puścił mi oczko.
-Haha, chcielibyście-zaśmiał się Justin-nie przejmuj się Kasiu. Chłopaki będą spali na kanapie, tak jak zwykle.
-OK-uśmiechnęłam się.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.

2 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 22

Minęły ze 2 godziny.
-Chłopcy, może już pójdziemy tam gdzie mamy iść, bo późno się zrobiło-spostrzegłam.
-Ej, jeszcze chwilkę-powiedzieli we trzech wpatrzenie w telewizor.
-Justin..-zaczęłam przymilać się do niego i przytulać.
-Poczekaj. Zaraz ich pokonam-powiedział.
-Dobra, idę na górę-wstałam i poszłam na górę.
Popatrzyłam chwilę na okno. Była nawet ładna pogoda. Po 10 minutach ktoś przytulił mnie w pasie. Odwróciłam się i popatrzyłam w oczy Justina. Jakie one mają kolor...
-Przepraszam, ale dawno się z nimi nie widziałem-powiedział.
-Spoko, ja się nie obrażam-uśmiechnęłam się.
-Polubiłaś chłopaków?
-Tak, są bardzo fajni i zabawni, a Chaz jest słodki.
-Ej no, ale chyba nie aż tak jak ja.
-No nie wiem, pokaż mi to ocenię-zaśmiałam się.
Pocałował mnie w usta, a potem lekko oparł się o biurko. Oplątałam swoje ręce wokół jego szyi. Było nam bardzo miło. Wodził rękami po moich plecach. Lekko zaczął zjeżdżać niżej...
-Justin, ogarnij się-oderwałam się od niego.
-Przepraszam, ale chyba czasem mogę cię dotknąć...
-Oczywiście, np ręki-złapałam go za rękę.
-Bardzo śmieszne.
-Oj, nie obrażaj się-delikatnie przejechałam ustami po jego ustach.
Potem kiedy się trochę wczuł wziął mnie na ręce. Nagle potknął się o coś i runęliśmy na podłogę.
-Ała!-krzyknął.
Do pokoju wlecieli chłopcy.
-Co jest?-zapytał Chaz.
-Co się stało Justin?-zapytałam zmartwiona.
-Nic ważnego, ale chyba nie chcesz mieć dzieci-zaśmiał się.
-Jak to?-zapytałam.
-Walnęłaś go w małego-zaśmiał się Ryan.
-O rany, przepraszam cię bardzo.
-Spokojnie nic mi nie jest. Chyba się jakoś pozbieram.
-Nie no, po tych dźwiękach spodziewaliśmy się innego widoku-zaśmiał się Ryan.
-No wiesz, w sumie leżeli na podłodze-powiedział Chaz.
-Nie polemizujmy dalej-uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Ty się nie odzywaj bo zaraz ci oddam-zaśmiał się Justin.
-Nie złapiesz mnie-zaczęłam uciekać.
W końcu złapał mnie w łazience i zaczął łaskotać. Zatrzymał się jednak i oboje spojrzeliśmy w lustro. Cmoknęłam go w policzek.
-Dobra, lecimy już-powiedział-masz kostium kąpielowy?
-Po co?-zapytałam zdziwiona.
-Nie pytaj tylko weź.
-No ok.
Potem doszli do nas chłopcy i pojechaliśmy z Kennym na miasto. W samochodzie gadaliśmy sobie miło.
-Kurczę, szczerze mówiąc nie myślałem, że będziesz dziewczyną Justina-powiedział Kenny.
-Uwierz mi, ja też-uśmiechnęłam się.
-Nie obraź się oczywiście, ale wtedy jeszcze w Polsce myślałem, że on to robi dla zabawy, tak jednorazowo.
-Rozumiem. Myślałam, że to będzie takie jednorazowe, ale jednak-zaśmiałam się.
-Ej, chwileczkę. To Kasia jest tą seksi Polką, która cię nie chciała-zaśmiał się ze zdziwieniem Ryan.
-Haha, ale historia-zaśmiał się Chaz-Justin, całe twoje życie to jakaś komedia dla nastolatków.
-Od razu ci się spodobałam?-zapytałam z uśmiechem Justina.
-Hmm, troszkę...-uśmiechnął się delikatnie.
-Haha. I cię nie chciałam?-dalej się z nim droczyłam.
-Tzn że teraz chcesz?-ruszył brwiami.
-Ej no, nie łap mnie za słówka.
-No to jak?-puścił charakterystyczne oczko.
-Nie pyta się o takie rzeczy. Ej, koniec tematu.
-Dobra, w nocy ci to powie-zaśmiał się Ryan, a ja spojrzałam w sufit.
-Ryan, zawstydziłeś chyba naszą lady-powiedział Chaz.
-Poprawka, moją lady-powiedział Justin.
-Dobra, już jej tu nie dzielcie, bo jesteśmy na miejscu-powiedział Kenny.
-Na miejscu czyli gdzie?-zapytałam zaciekawiona.
-Chodź i zobacz-Justin podał mi rękę, ale ja z niej zrezygnowałam.
Stanęliśmy przed pięknym domem.
-Czyja to rezydencja?-zapytałam, ale nikt mnie nie słuchał, bo wszyscy ruszyli w kierunku drzwi, więc szybko do nich podbiegłam. Nagle oniemiałam, bo w wejściu stał Usher.
-O kurka wodna-powiedziałam po polsku.
-Cześć dzieciaki-uśmiechnął się Usher.
Wszyscy przybili sobie piątki czy coś, a ja dalej stałam jak wryta.
-Kasiu?-powiedział Justin, ale nie do końca go słyszałam, bo cały czas nie wierzyłam, że stoi przede mną Usher.
-Dzień dobry-powiedział przyjaźnie Usher.
-Heyy-odpowiedziałam dziwnym głosem-jestem Kasia, a pan nie musi się przedstawiać.
-Haha, zabawna jesteś. Miło mi cię poznać-uśmiechnął się-i nie pan tylko po imieniu-zaśmiał się-wchodźcie i panie przodem.
Dom był piękny. Nie wiedziałam gdzie mam patrzeć.
-Masz piękny dom. Przepraszam, ale po prostu nie przywykłam do takich widoków.
-Spokojnie, jeśli jesteś dziewczyną Biebsa to szybko się przyzwyczaisz-powiedział Usher.
-Justin, to on wie?-zapytałam JB.
-On musi wiedzieć takie rzeczy, ale nikt poza najbliższymi nic nie wie. Wiem, że nie chcesz rozgłosu-odpowiedział.
-Spokojnie Kasiu-uśmiechnął się przyjaźnie Usher-a po co przyjechaliście ogólnie?
-No wiesz-Justin uśmiechnął się diabelsko.
-To wy e..-zaśmiał się Usher.
-Nie, my nic-zaczęłam się tłumaczyć nie wiadomo z czego.
-Haha, spokojnie. Ręczniki w przedsionku.
-OK-powiedział JB-a chłopaki chyba grają ci w salonie.
-Spoko, niech grają.
Potem poszliśmy z Biebsem do jakiegoś pokoju. Było tam jacuzzi. Byłam mega zdziwiona.
-To dlatego kazał mi brać kostium-pomyślałam-Gdzie mogę się przebrać?-zapytałam.
-Za tymi drzwiami jest łazienka-powiedział i poszłam się przebrać.
Po chwili wróciłam. Miałam mieszane uczucia, bo nie wiedziałam co się wydarzy. Nie, że coś sprośnego, ale tak ogólnie. Powoli weszłam do wody, a on po chwili do mnie doszedł. Woda była naprawdę gorąca, a bąbelków było pełno.

1 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 21

-Hey skarbie. To była świetna noc. Jesteś takie dobry w łóżku-powiedział nieznajomy głos i ktoś przejechał ręką po moim ciele.
-Aaaa!!!-wybuchnęłam krzykiem.
Do pokoju wleciał Justin.
-Co się stało?-zapytał zdezoriętowany.
-Jakiś chłopak się do mnie przystawiał na łóżku i gadał zboczone rzeczy.
-Co?-zapytał rozzłoszczony.
-Sorry, nie wiedziałem, że masz laskę w łóżku. Myślałem, że to ty-powiedział chłopak.
-Chaz-uśmiechnął się Justin-nie wiedziałem, że będziesz tak wcześnie-uśmiechnął się JB.
-Ej ty tą laskę wynająłeś?-zapytał Biebsa-Fajne ciuszki-powiedział do mnie.
-Ogarnij się człowieku-Biebs krzyknął na Chaza i usiadł koło mnie na łóżku.
-No to kto to jest?-zapytał rozkojarzony.
-To jest Kasia i my no wiesz-uśmiechnął sie JB.
-Że ten teges?-zaśmiał się chłopak.
-Nie człowieku, to moja dziewczyna.
-Nie zgrywaj się stary.
-Ja nie żartuje.
-O rany.Eeee... Bardzo miło mi cię poznać Kasiu.
-Hej...Przepraszam, ale chyba pójdę się ubrać-wstałam z łóżka i wyszłam.
-Niezła z niej dupa-usłyszałam głos Chaza.
-Ogarnij się-bronił mnie Justin.
Weszłam do łazienki i szybko się ogarnęłam. Nałożyłam czyste ciuchy i poszłam do pokoju Justina.
-Justin, mogę poprosić cię na chwilę?-zapytałam.
-Jasne. Zaraz wracam.
Przeszliśmy do mojego pokoju.
-Jak ja się znalazłam w twoim pokoju?-zaczęłam.
-No sama przecież przyszłaś, a potem zasnęłaś więc położyłem cię na moim łóżku...
-Ale nie.
-Nie, no co ty-przerwał mi.
-Ale spaliśmy razem?
-Nie, ja poszedłem do drugiego pokoju.
-Kochany jesteś-powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Przepraszam cię za Chaza. To mój przyjaciel i spędzi z nami sylwestra. To miała być niespodzianka dla obojga.
-Spoko, ale kiedy się koło mnie położył nieźle się przestraszyłam. Powiedz mi o czymś takim następnym razem, bo to było dziwne.
-OK-powiedział-dobrze, że się ubrałaś, bo do chłopaków nie dochodzi nawet wyraźny napis' Bieber's Girl'.
-Haha. Bez przesady.
-Na serio. Zaczął rozbierać cię wzrokiem, zboczeniec jeden.
-Fuu-zaśmiałam się.
-I jeśli jeszcze raz to zrobi to mu przywalę, na serio.
-Mój ty rycerzu-zaśmiałam się.
-Haha, idziemy na śniadanko?
-Takk!
Przerzucił mnie przez ramie i ruszyliśmy na dół. Po drodze zawołał Chaza. Kiedy byliśmy w kuchni postawił mnie delikatnie.
-Elo J.Biebs! Co to za lala?-zapytał kolejny gość.
-Ryan! Jak fajnie że jednak jesteś-uśmiechnął się Bieber i przybił z nim piątkę.
-To co to za laska?
-To Kasia. I jest moją dziewczyną...-zaśmiał się pod nosem.
-Gratulacje. Miło mi cię poznać. Jestem Ryan-powiedział i uścisnęliśmy sobie dłonie.
-Heyy, na reszcie ktoś kto nie wskoczył mi od razu do łóżka-zaśmiałam się i spojrzałam na Chaza.
-Na serio przepraszam-powiedział Chaz.
-Ok,spoko.
-Haha, wskoczył ci do łóżka?-zaśmiał się Ryan.
-Ej sory, myślałem, że to Bieber.
-Haha, a do mnie to lubisz wskakiwać?-powiedział Justin i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Dobra, ja już lepiej nic nie będę mówić-powiedział Chaz.
-No dobra, chłopaki, to co jemy?-zapytałam.
Justin zrobił głupią minę i się oblizał.
-Justin, wiem na co ty masz ochotę, ale trochę się opanuj-skarciłam go ze śmiechem.
-Zjemy jajecznice-powiedzieli Chaz i Ryan.
-Już się robi-powiedziałam.
Zaczęłam przygotowywać im jedzenie. Po chwili podałam im jedzenie.
-Smacznego-powiedziałam.
-O kurczę, ty gotujesz?-zapytali we trzech.
-Haha, nom, ale jeśli chodzi o jajecznice to nie jest to trudne.
Chłopcy zaczęli wcinać.
-A ty nie jesz?-zapytał Justin.
-Na razie nie jestem głodna. Głowa mnie boli.
-Ej, to może weź proszek czy coś-powiedział Chaz.
-Nie trzeba, zaraz mi przejdzie. A tak ogólnie to jakie mamy na dziś plany?-uśmiechnęłam się.
-A więc myślałem, że pokażę ci Atlante. Zabawimy się-powiedział Justin.
-I o to chodzi-krzyknęli Chaz i Ryan.
Gadaliśmy trochę, a potem chłopcy stwierdzili, że chcą trochę pograć na konsoli. Trochę mi się nudziło, bo nie przepadam za grami. Usiadłam więc z boku i czytałam książkę.

ROZDZIAŁ 20

W drzwiach stanął Justin.
-Ale tu bałagan zrobiłaś-zaśmiał się.
-Zaraz posprzątam-zaczęłam zbierać ubrania po pokoju.
-Nie musisz. Teraz zajmij się mną-uśmiechnął się.
-No nie wiem. Hmm, ciuchy czy chłopak-zrobiłam minę myśliciela.
-Zaraz się obrażę-zaśmiał się.
-A co dziś będziemy robić?
-Możemy pooglądać film, albo po prostu się sobą nacieszyć małym ten teges.
-Fu, ty zboczeńcu-zaśmiałam się-wybieram film.
-A jaki chcesz film?
-A jaki masz?
-Chodź na dół to sama wybierzesz.
-OK.
Zeszliśmy na dół i Justin pokazał mi swoje filmy. Ma ich okropnie dużo.
-To-wskazałam na 'Kac Vegas'.
-Już myślałem, że wybierzesz coś innego, ale to mi się podoba.
Rozsiadłam się na kanapie i poczułam się jak u siebie. Po chwili doszedł do mnie Biebs i zaczął układać się przy mnie.
-Ej no!-krzyknęłam.
-O co chodzi?-powiedział zdezoriętowany JB.
-A popcorn?-zaśmiałam się.
-Mam ci przynieść popcorn?
-No, a co to za film bez popcornu?
-Girls power Kasiu-zaśmiała się Pattie i usiadła koło mnie.
-Oczywiście-uśmiechnęłam się-pooglądasz z nami film?
-Mamo-syknął Justin.
-Nie ciebie pytałam kochaniutki. Lepiej zapytaj mamy co ona chce.
-Wodę poproszę-zaśmiała się Pattie-z lodem.
-Ty to umiesz nim kierować haha-odezwała się Pattie kiedy Justin poszedł do kuchni.
Potem przyszedł Justin i podał nam jedzenie. Usiadł koło mnie i zaczęliśmy oglądać. Film był przezabawny. Bardzo lubię go oglądać. Kilka razu chciał się popisać i wrzucał sobie kukurydzę do buzi. Kiedy nie trafiał Pattie go karciła, a ja z tego śmiałam. W końcu film się skończył. Przez chwilę udawaliśmy jeszcze postacie z filmu.
-Dobra dzieciaki. Muszę lecieć. Będę za 1,5godziny. Bądźcie grzeczni-powiedziała Pattie i wyszła.
Przytuliłam się wtedy do Justina. Poczułam ciepło jego ciała. Pocałowałam go w policzek. Potem trochę się rozkręciliśmy, bo kiedy się opanowałam prawie leżałam na nim.
-O kurczę-zaczerwieniłam się-późno się zrobiło. Pójdę się wykąpać-powiedziałam i poszłam do łazienki.
Długo siedziałam w wannie i myślałam nad tym wszystkim. Potem ubrałam się w piżamkę i zapukałam do pokoju Justina.
-Proszę-odezwał się.
Siedział na łóżku i oglądał coś w komputerze. Podeszłam do niego i zobaczyłam, że siedzi na twitterze.
-O kurczę, teraz widzę jak wygląda twój twitter. Tyle wiadomości-zaśmiałam się.
-Noo, nie mam jak na to wszystko odpisać choć się staram.
-Rozumiem.
-Pokazać ci fajne filmiki?-uśmiechnął się.
-Oczywiście.
Oglądaliśmy filmiki chyba do bardzo późna, bo nie pamiętałam żebym wracała do swojego pokoju.