Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


28 maja 2013

ROZDZIAŁ 137


Rano wstałam cała w skowronkach, bo miałam przeczucie, że będzie to dobry dzień. Szybko wzięłam prysznic i ubrałam się. Kładąc się spać specjalnie wyłączyłam budzik Justina, bo żeby mój plan się udał musiałam sama pojechać do szkoły. Wiem, że zachowywałam się trochę głupio, ale zależało mi żeby wszystko się udało. Zachowywałam się jak najciszej żeby nie obudzić Chaza. Przed wyjściem zostawiłam na blacie w kuchni karteczkę „Nie mogłam Was dobudzić, więc pojechałam sama. Całusy śpiochy, Kasia”. W szkole byłam dziesięć minut wcześniej niż zwykle. Nie miałam większych problemów z parkowaniem, więc wybrałam miejsce najbliżej wejścia. Wysiadłam z samochodu z kubkiem Frappe, które kupiłam po drodze żeby nie być w szkole bardzo wcześnie. Myśląc, że spotkam kogoś jeszcze kupiłam dwie kawy. Nie spodziewałam się jednak, że drugą dostanie właśnie ona.
-Cześć Morgan-przywitałam się spokojnie.-Co u ciebie?
-Nie tak ciekawie jak u ciebie.
-Chcesz kawę-zapytałam po chwili ciszy.
Dziewczyna wzięła ode mnie kubek i obie usiadłyśmy na murku.
-Nawet cię polubiłam, ale musiałaś zacząć kumplować się ze szkolną elitką. Nie widzisz, że są do bani. To tylko bogate dzieciaki, które myślą, że są nie wiadomo kim.
-Może po prostu ich dobrze nie poznałaś. Dla mnie są mili i ich lubię.
Morgan wygłosiła krótką mowę, w której obraziła każdego z osobna. Stwierdziłam, że była chyba trochę zazdrosna o ich pozycję w szkole. Wszyscy ich znali i zagadywali, a oni nigdy nie traktowali nikogo z góry. Starałam się ich bronić, ale Morgan każde moje słowo przekręcała żeby wyszło na to, że muszę ich tłumaczyć. Na szczęście nasza rozmowa nie trwała długo, bo dosłonie przy nas zatrzymał się samochód Jake'a. Kiedy wysiadł z niego od razu się ze mną przywitał, a ja pożegnałam się z Morgan i ruszyliśmy na biologię.
-Morgan cię dorwała?-zaśmiał się przytrzymując mi drzwi.
-No-zaśmiałam się.
Na lekcji nauczyciel zapowiedział nam pierwsze zaliczenie. W parach musieliśmy przygotować referaty na przydzielony temat. W sumie to fajne, bo było to na trzy oceny-referat, prezentacja i sprawdzian, który miał obejmować wszystkie tematy. Mieliśmy na to dwa tygodnie, więc w sumie wydało się, że nie będzie w tym nic trudnego. Na lekcji Jacob też mnie cały czas zagadywał tak, że dwa razy zaśmiałam się na całą klasę.
-Przestań-kopnęłam go pod ławką.
-To nie moja wina, że cię wszystko śmieszy.
-Hej, wy tam pod oknem, na spotkanka towarzyskie umawiajcie się po lekcjach-krzyknął nagle nauczyciel.
-Chciałbym panie profesorze, ale niestety Kate ma znanego chłopaka i tak nie wypada-odezwał się Jake
W całej klasie słychać było śmiechy i drobne szepty. Miałam ochotę walnąć Jacoba w brzuch, ale jakoś się powstrzymałam. Brakowało mi tylko żeby po szkole poszły jakieś plotki.
-A my zastanawiamy się tylko czy mógłbym przyjechać do szkoły na koniu. Byłoby bardziej ekologicznie.
W klasie wszyscy łącznie z nauczycielem zaczęli się śmiać. Sama schowałam twarz w dłoniach i też się śmiałam.
-Jeżeli masz taką nieodpartą chęć przyjechać do szkoły na koniu stwórzcie z Kate petycje, a jeżeli zbierzecie pięćdziesiąt podpisów to też się dopiszę-powiedział nauczyciel z uśmiechem.-A teraz wszyscy się uspokajają i wracamy do lekcji.
Na przerwie zaczęłam krzyczeń na chłopaka w żartach. Nie mogłam uwierzyć, że powiedział tę głupotę przy całej klasie. Równocześnie strasznie cieszyłam się, że znalazłam sobie kogoś takiego. Z Justinem nie potrafiliśmy już żartować ze sobą w taki sposób, a Chaz też zaczął mieć do mnie minimalny dystans po ślubie. Nie nazwałabym nas poważnymi, ale było jakoś inaczej. Z kolei Jake na nowo pokazał mi jak wykorzystuje się ostatni rok liceum. Znaliśmy się krótko, ale coraz bardziej zbliżaliśmy się jako tacy kumple. Brzmi to strasznie, ale naprawdę tak było.
-Kochanie, czy ty planujesz ucieczkę z kraju?-usłyszałam głos Justina, który po raz piąty próbował się do mnie dodzwonić.
-Po prostu nie chciałam was budzić skarbie-wyjaśniłam.-Narazie nic takiego nie planuję.
-Nie rób tego więcej. Aż tak bardzo mnie się wstydzisz?
-Justin, dzisiaj umówiłam się po szkole z dziewczynami i dlatego wzięłam swój samochód. Jemy razem lunch i pochodzimy po centrum handlowym. Poradzimy sobie.
-Może Chaz przyjedzie? Boję się o ciebie.
-Daj spokój. Będę w domu po 18.
Po kilku minutach dałam radę udobruchać Biebsa i mogłam wrócić na lekcje. Po skończonych zajęciach razem z Phoebe poszłyśmy na parking. Po kilku minutach rozmowy ze znajomymi wsiadłyśmy do Mercedesa i pojechałyśmy do jakiejś polecanej restauracji. Kiedy przeglądając menu zobaczyłam ceny przełknęłam ślinę. Dziewczyna zaśmiała się i przypomniała, że mieszkam w domu za kilka milionów. Uśmiechnęłam się lekko wstydząc się tego i wybrałam kurczaka z sałatką.
-Masz ochotę na mały shopping?-zapytała pijąc lemoniadę przez słomkę.-Przy tamtej ulicy jest kilka fajnych sklepów.
Zgodziłam się i po jedzeniu ruszyłyśmy w stronę butików. Nie byłam na zakupach porządne kilka miesięcy, więc byłam nawet trochę podekscytowana. Wyjątkowo spodobała mi się jedna torebka. Wyglądała o niebo lepiej od mojej torby z Zary, z którą chodziłam do tej pory. Cena była odstraszająca, ale nie chciałam znowu mówić tego Phoebe, bo znowu wyszłabym na hipokrytkę. Nie mogłam udawać, że mi się nie podoba, bo nie mogłam przestać na nią się gapić.
-Będzie ci w niej świetnie-dziewczyna wcisnęła mi nagle w rękę wieszak z kolorową koszulę.
-No nie wiem-zaczynałam zakochiwać się w gładkim materiale.
W końcu weszłam do przebieralni i przymierzyłam bluzkę. Nagle weszła do niej Phoebe i szczerząc się stwierdziła, że muszę ją wziąć.
-Justinowi się spodoba-puściła do mnie oko.
-Dobra, ale chodźmy lepiej stąd, bo zaraz znowu mi się coś spodoba.
-Nie przesadzaj-uśmiechnęła się.
Kiedy miałam już wszystko zapakowane w czarną torebkę nie mogłam przestać się szczerzyć. Znowu poczułam, że kocham kupować takie rzeczy. Brzmi to strasznie, ale dawało mi to szczęście, takie chwilowe, ale duże.
W końcu jechałyśmy do domu. Zaczęłam wymyślać jak mogę wytłumaczyć się Justinowi. Oczywiście nic nie wymyśliłam i kiedy zaparkowałam przed domem przygryzałam wargę ze stresu. Salon, do którego weszłyśmy był pusty, więc poczułam się trochę lepiej.
-To ty króliczku?-usłyszałam krzyk Justina.
Phoebe zachichotała, a ja zrobiłam się chyba trochę czerwona. Nagle pojawił się Justin bez koszulki. Na początku pomyślałam, że nieźle wygląda, ale po chwili uświadomiłam sobie, że obok stoi Phoebe.
-Cześć Phoebe-przywitał się Justin z uśmiechem.-Kasiu, pójdziesz na chwilę ze mną na górę? Rodzice przysłali ci jakąś paczkę-widać było, że kłamał.
Szybko poszłam za nim do sypialni.
-Powiedz mi tylko, że to nie jest żaden tajemniczy plan-spojrzał na mnie poważnie.
-Będziemy oglądać filmy. Nie możemy?
-Ale to nie ma nic wspólnego z twoim planem wyswatania jej z Chazem?
-Przecież już sobie to odpuściłam.
Nie wiem czy mi uwierzył, ale puścił mnie wolno i mogłam wrócić na dół do mojego gościa. Razem udałyśmy się do domowego kina, gdzie wyciągnęłyśmy się wygodnie na szerokich fotelach. Do oglądania wybrałyśmy zwykłą komedię.

23 maja 2013

ROZDZIAŁ 136


PRZEPRASZAM, ŻE ROZDZIAŁY SĄ KRÓTKIE, ALE STARAM SIĘ ZAMIESZCZAĆ COŚ JAK NAJCZĘŚCIEJ, A JEST TO TRUDNE, BO CIERPIĘ NA BRAK CZASU I LENISTWO, CO OGÓLNIE OZNACZA, ŻE JESTEM ZBYT LENIWA, ŻEBY ZABRAĆ SIĘ ZA PEWNE RZECZY, A POTEM NIE MAM JUŻ NA NIC CZASU I LEDWO SIĘ WYRABIAM, A WŁAŚCIWIE TO SIĘ NIE WYRABIAM. XOXO :)
Rano poczułam kilka pocałunków na szyi. Uśmiechnęłam się z rozkoszy i wypuściłam całe powietrze z płuc żeby po chwili zapełnić nim ponownie całą pierś. Ręką zaczęłam szukać dłoni Justina. Splotłam nasze palce i otworzyłam oczy. Wyglądał przesłodko z rozczochranymi włosami, lekko zaspanymi oczami i nie słabnącym uśmiechem. Mimo że byliśmy razem od dłuższego czasu w takich momentach zawsze pytałam siebie, co ja właściwie tu robię i jeszcze z kim.
-Co skłoniło cię do wstania?-zapytałam.
-Budzik-zachichotał.
-Jesteś dla mnie okropny-przytuliłam się do jego boku.
Po chwili ruszyłam wziąć prysznic do łazienki. Z mokrymi włosami poszłam do garderoby i wybrałam ubrania. Założyłam pudrowe baleriny, materiałowe szorty, koszulkę i białą marynarkę. Justin był w tym czasie w łazience, ale kiedy się ubierałam, a właściwie badałam czy mój tyłek dobrze wygląda w lustrze, wszedł i położył ręce na moich biodrach. Podskoczyłam z zaskoczenia, co oczywiście bardzo go rozśmieszyło. Nic chcąc tracić czasu uszczypnęłam go i poszłam na dół. Szybko wrzuciłam chleb do tostera i wyciągnęłam z lodówki trochę jedzenia.
-Będziesz jadła te tosty?-zapytał nagle Chaz pojawiając się znikąd.
-Nie, zrobiłam je dla ciebie.
Niestety on chyba nie wyczuł mojego sarkazmu i bez zastanowienia wsadził jeden kawałek do ust, a następnie wziął ode mnie dżem i zaczął smarować nim drugi. Usiadłam naprzeciwko niego i pijąc sok piorunowałam go wzrokiem, czego on oczywiście nie zauważył. Po chwili zrezygnowałam i wsadziłam kolejne kromki chleba do tostera. Wróciłam na stołek do swojej szklanki soku. Nie minęły trzy minuty, a za sobą usłyszałam chrupanie. Odwróciłam się ze wściekłością w oczach. Justin nawet nie lubił tostów, ale akurat tego dnia mu się ich zachciało. Wstałam ze swojego miejsca i poszłam do lodówki po mleko. Widocznie tego dnia tosty nie byly mi przeznaczone. Do miski nasypałam musli, skroiłam banana i dorzuciłam trochę malin. Po śniadaniu z problemami spakowałam torbę i za Justinem ruszyłam w stronę samochodu.
-Jakieś plany na dzisiaj?-zapytałam zapinając pas.
-Będziemy grać na Xboxie.
-Tylko się nie przemęczcie.
-Robimy sobie przerwy, więc nic się nie bój-zaśmiał się.
Pod szkołą Justin odpuścił sobie parkowanie na samym środku placu. Nie śpiesząc się zaczęliśmy się całować. W końcu udało mi się od niego oderwać i wyszłam z samochodu. Pomachałam mu jeszcze, a następnie ruszyłam do szkoły. Na matematyce robiliśmy całą masę zadań, które wymęczyły większą część klasy.
-Osobiście mam dość liczb na dzisiaj-powiedziałam do Phoebe na korytarzu.
-Ja też. Od połowy nic już nie rozumiałam.
-Dzisiaj średnio mogę, ale może jutro dla rozluźnienia po połowie tygodnia przyszłabyś do mnie obejrzeć jakiś film?
-Ok, ale niech to będzie coś lekkiego, jakaś komedia czy coś.
-Nie ma sprawy.
W taki właśnie sposób punkt pierwszy mojego planu został wykonany. Zadowolona poszłam na kolejne lekcje. Żeby nie było dziwnie zapytałam jeszcze Hanny czy może ona też nie chciałaby przyjść. Przyznam szczerze, że zrobiłam to doskonale wiedząc, że nie da rady. Na długiej przerwie czułam się w pełni rozluźniona i wolno piłam milkshakea.
-Był bardzo zły?-zapytał nagle Jake dosiadając się do nas.
-Kto?-zapytała natychmiast Hannah, która interesowała się wszystkim co mogło dotyczyć Jacoba.
Szybko wytłumaczyłam o co chodzi i powiedziałam chłopakowi, że obyło się bez bicia. Oczywiście mówiłam bardzo przesadzając, bo nikt nie twierdził, że między mną, a Justinem dochodzi do takich rzeczy. Trochę nie podobało mi się to, że do tego wraca, bo w sumie nic się nie stało. Pewnie na jego miejscu takie zachowanie względem mnie siedziałoby mi w głowie przez tydzień, ale Jake traktował wszystko z przymrużeniem oka, był taki easy-going. Wszyscy pośmiali się trochę ze swagu Justina. Nie przeszkadzało mi to bardzo, bo robili to w pozytywny sposób i doskonale ich rozumiałam. Kiedy wróciliśmy do siebie trochę stępiłam jego coraz ostrzejszy wizerunek i powiedziałam, że noszenie dwóch zegarków nie jest za fajne, a raczej dziwne i bardzo dziwne.
Po skończonych lekcjach poszłam jeszcze na chwilę z Hanną do łazienki, bo ona i Jake umówili się na wspólne wyjście do centrum handlowego. Przez grzeczność spytała mnie czy nie miałabym ochoty jechać z nimi. Z uśmiechem odmówiłam. Kiedy szłyśmy korytarzem mój telefon zaczął wariować w mojej kieszeni. Biebs dobijał się jakby coś się stało, ale oczywiście wszystko było w porządku. Po wyjściu z budynku zobaczyłam go wpatrującego się przez okno w drzwi. Chwilę zawahałam się widząc, że obok jego samochodu stoi Jake. Razem z Hanną podeszłyśmy do nich.
-Byłyśmy w łazience-powiedziałam zdezorientowana widząc uśmiechy na ich twarzach.
-To my lecimy do centrum-odchrząknął Jake patrząc na Hannę.-Ogarniemy się jakoś w weekend.
-Spoko-odpowiedział Justin zakładając okulary na nos.
Wszyscy pożegnaliśmy się, a Justin zapoznał się oficjalnie z Hanną. Kiedy poszli w stronę samochodu Jake'a wsunęłam się na siedzenie próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Justin pocałował mnie na przywitanie w policzek.
-Co ci jest?-zapytał szturchając mnie w nagie udo.
-O czym rozmawialiście?-zapytałam.-Ty i Jake-sprecyzowałam.
-Niczym szczególnym. Powiedziałem, że wczoraj zachowałem się trochę słabo i stwierdziliśmy, że warto byłoby się jakoś spotkać. Chciałbym poznać twoich znajomych-uśmiechnął się.-Spędzasz z nimi dużo czasu w szkole i pewnie po niej, a ja nie chcę być tylko chłopakiem-gwiazdorem, który siedzi w domu i najchętniej trzymałby cię zamkniętą w szafie.
Też się uśmiechnęłam, bo to co powiedział było słodkie. Wiedział, że potrzebuję mieć jakąś odskocznię od niego i domu, a jego chęć bycia częścią mojego życia towarzyskiego. Jego gest względem Jacoba też mi się bardzo spodobał. Wyciągając się na siedzeniu pocałowałam go w policzek.
-Dzięki Justin.
-Dla ciebie wszystko króliczku.
-Masz wyjątkowo dobry humor. Czyżbyś pokonał Chaza na konsoli?
-To nic niezwykłego-wzruszył ramionami.-Tobie chyba dzień też się udał.
-Tak. Zrobiłam to co chciałam-odparłam przypominając się o jutrzejszej wizycie Phoebe.
Po drodze do domu zajechaliśmy na chwilę do sklepu, bo chciałam kupić coś na normalny obiad nie z restauracji. Justin został w samochodzie, a ja poszłam do marketu. Szybko zlokalizowałam kurczaka, gotową mieszankę warzyw i dwa pudełka lodów. Między regałami wrzucałam jeszcze do koszyka jakieś drobne rzeczy. Po piętnastu minutach ustawiłam się w kolejce do kasy. Wychodząc na zewnątrz dostrzegłam jakiegoś faceta z aparatem, który uparcie stał przy w połowie drogi między naszym samochodem, a sklepem. Spuszczając głowę miałam nadzieję przejść niezauważona, ale widząc mnie mężczyzna automatycznie odwrócił się i pstryknął mi zdjęcie. Czułam się trochę głupio, bo trzymałam w obu rękach siatki z zakupami. Jakoś dotarłam do samochodu i wstawiłam torby do bagażnika. Facet skupił się teraz na przedniej szybie i atakował nas masą flesza.
-Wystarczyło dziesięć minut, dosłownie i się pojawił. Przyjechał na rowerze i zaczął robić zdjęcia-zaczął Justin odpalając silnik.-Czuję się jak jakieś dzikie zwierze w klatce. Ja siedzę w samochodzie, a on stoi przed nim i po prostu robi mi zdjęcia. Szkoda, że nie miał w jednej ręce jakiś chrupek.
-Przepraszam.
-Daj spokój Kasiu. Oni są wszędzie, ale to nie powód żeby nie robić zakupów.
-Chyba tak-zachichotałam.
Pod domem Justin opróżnił bagażnik i zaniósł wszystko do kuchni. Szybko nastawiłam piekarnik, żeby już się nagrzewał, a sama poszłam do łazienki spiąć włosy i przebrać się w coś wygodniejszego.
-Co tam Chaz?-zapytałam widząc go w salonie.-Jak ci minął dzień?
-Spędziłem go na Xboxie-zaśmiał się.-Justin nigdy nie ma dość.
-To prawda. Dobrze, że ja jestem beznadziejna we wszystkie gry i my nie spędzamy tak wieczorów. Zabiłabym się.
Po krótkiej rozmowie z Chazem wróciłam do kuchni żeby przygotować obiad.

22 maja 2013

ROZDZIAŁ 135


Rano długo się szykowałam, ale w końcu udało mi się to. Nie budziłam Justina chociaż dzień wcześniej mówił, że chce zjeść ze mną śniadanie. Wystarczyło mi, że Chaz był już na nogach.
-Jak się wczoraj bawiłeś?
-Dobrze.
-To fajnie... Jedziesz ze mną dziś do szkoły? Justin niby chciał, ale wolę żeby się wyspał, bo jest okropnie rozregulowany po tych zmianach stref czasowych i ogólnie przemęczony.
-Yhym.
Był jakiś smutny i ogólnie nie za bardzo rozmowny. Nie chciałam go wypytywać czy chodzi o Phoebe, bo pewnie wolał o tym nie rozmawiać. Nie jechaliśmy w całkowitej ciszy, ale zdecydowanie bardziej było słychać radio. Kiedy dojechaliśmy Chaz zaczął się rozglądać. Phoebe, która przez niemal cały poprzedni tydzień czekała na nas koło murku, nie pojawiła się. Chłopak bez pożegnania wsiadł do samochodu i odjechał. Po chwili znikąd pojawiła się Phoebe. Udała, że nic się nie stało, ale ja myślałam inaczej. W czasie lekcji co chwilę ukrywałam wibrowanie mojego telefonu, bo SMS od Justina nie odpuszczał. Na przerwie szybko wyciągnęłam iPhone'a. „Uciekłaś. Nieładnie.”. Szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę i przycisnęłam telefon do ucha.
-Musimy zrobić coś z Chazem-zaczęłam.
-Ciebie też miło słyszeć-zaśmiał się.-Nie wywracaj oczami.
-Za późno. Między nim, a Phoebe coś się stało, ale żadne z nich nie chce mi nic o tym powiedzieć.
-Kasiu, to nie nasza sprawa. Niech sami to załatwiają.
-Ale Justin... Ja bym tylko chciała żeby byli szczęśliwi.
-Kochanie, nie każde zauroczenie kończy się wielką miłością, nie każdy tego chce.
-Może ty masz takie doświadczenia, ale u mnie właśnie tak było.
-Musiałem się naszukać zanim znalazłem ideał, a ty miałaś to szczęście od razu.
-Kocham twoją skromność-powiedziałam lekko zirytowana.-Pogadaj z Chazem i coś wymyśl. Odwdzięczę ci się.
-Chcesz przekupić mnie seksem?
-To ty to powiedziałeś. Muszę kończyć-powiedziałam słysząc dzwonek.
Wcale nie chciałam bawić się w swatkę i na siłę ich do czegoś zmuszać. Po prostu po tygodniu spędzonym właściwie w trójkę nie mogłam znieść wizji, że nagle przestali się sobą interesować. Oczywistością było to, że nadal się sobą interesują, ale nie mogłam znieść faktu, że nie potrafią ze sobą porozmawiać. Zabijały mnie rozmyślenia o tym, co stało się w weekend. Zapytałam Hannę czy coś wie, ale niczego nowego się nie dowiedziałam. Lekcje wyjątkowo skończyłam wcześnie, bo wszystko było skrócone i okazało się, że nie mam jak wrócić do domu. Nie chciało mi się czekać aż Chaz albo Justin po mnie przyjadą, ale wychodziło na to, że nie ma innej opcji.
-Podwieźć cię?-usłyszałam za sobą znajomy głos.
-Nie trzeba-powiedziałam odwracając się do Jake'a.
-Daj spokój. Wiesz, że to prawie po drodze.
Po chwili zgodziłam się na podwózkę, ale byłam pewna, że Justin będzie zły kiedy się o tym dowie.
-Co myślisz o kinie?
-Jak to?-zapytał marszcząc brwi.
-Czy to dobra opcja randki?
-Zależy od filmu no i ogólnie pary.
-Masz czas w środę? Namów jakoś Phoebe i Hannę żebyście wpadli do nas na film. Pogadamy, teges śmieges.
-Chcesz bawić się w swatkę? Im nie wyjdzie.
-Dlaczego wy tak mówicie? Co z wami?
Gdybym nie znała sytuacji mogłabym pomyśleć, że dogadali się jakoś z Justinem. No, ale tak nie było, co potwierdził następny moment. Poprosiłam Jacoba żeby nie wjeżdżał pod samo wejście, bo niby nie było miejsca, ale w rzeczywistości nie chciałam po prostu żeby Justin go zauważył. Jednak oczywiście znając moje szczęście, kiedy Jake zatrzymał samochód pod bramą wjazdową ona otworzyła się.
-Chyba Bieber będzie zły-zaśmiał się mój „szofer”.
Na szczęście w samochodzie był też Chaz. Od razu wysiadł i ruszył w naszym kierunku, a po chwili dołączył do niego Justin. My też wyszliśmy z samochodu. Trochę bałam się reakcji Justina, bo równie dobrze mógł stracić nas sobą panowanie, bo ostatnio stał się bardzo zazdrosny.
-Siemka Chaz-przywitał się Jake.
-Właśnie mieliśmy jechać po Kasie, ale wyprzedziłeś nas.
-Lekcje skończyły się wcześniej-powiedziałam całując Biebsa w policzek.
-Jestem Jake-chłopak wyciągnął dłoń w jego kierunku.
-Justin-powiedział ściskając jego rękę z kamienną twarzą.-Dzięki, że ją odwiozłeś, teraz i na lotnisko.
-Nie ma sprawy.
-Może szukasz pracy jako szofer?-zapytał bez wyrazu, a ja z Chazem spiorunowaliśmy go wzrokiem.
-Chyba mam za mało swagu żeby pracować dla takiej gwiazdy.
Szczerze mówiąc była bardziej dumna z Jacoba niż z Justina, bo on zachował się jak ostatni dupek. Ten pierwszy nie przestał być uśmiechniętym i ogólnie miłym. Po chwili normalnie się z nami pożegnał i wrócił do auta. Idąc do domu JB mocno obejmował mnie w tali jakby chcąc pokazać to Jacobowi. Nie chciałam się już wyrywać, ale w środku bardzo tego chciałam. W domu szybko poszłam zostawić jakieś rzeczy w sypialni. Schodząc na dół usłyszałam jakąś sprzeczkę chłopaków. Chaz powtarzał, że Justin zachował się jak ostatni pajac.
-To prawda-powiedziałam wchodząc do salonu.-Powinieneś być milszy.
-Dlaczego? Mam go w dupie.
-Jest moim kolegą, więc z szacunku do mnie powinieneś mieć go też do niego.
-Ona ma racje-stwierdził Chaz.-Ja też go lubię i nawet mi było za ciebie wstyd.
-To ciekawe dlaczego siedzisz tutaj, a nie u niego.
Zauważyłam, że szykuje się grubsza sprawa i zaraz polecą gorsze obelgi i może nawet wyzwiska. Z tego powodu znalazłam się przy boku Justina i uśmiechnęłam się do niego. Spróbowałam załagodzić sytuację i poniekąd to się udało. Chaz nie do końca był zadowolony z zakończenia tej dyskusji, bo została ona przerwana, ale między mną, a Justinem wszystko było okay.
Udało nam się normalnie zjeść obiad i zasiąść przy basenie. Tam znowu przyszedł mi do głowy mój doskonały plan. Już miałam zamiar spytać Justina co myśli o wspólnym obejrzeniu filmu. Jednak przypomniało mi się, że chyba nie najlepszym pomysłem jest wspominanie o Jake'u, który był częścią tego planu. W sumie po chwili dołączył do nas Chaz, więc nawet lepiej, że nie zaczynałam. Jednak wieczorem nic nie stało już na mojej głowie.
-Biebciu-spojrzałam na niego z uśmiechem.
-Czego chcesz-położył dłonie na moich biodrach.
Cmoknęliśmy się kilka razy.
-Chodzi o nasz plan. Rozmawiałeś z Chazem?
-Niech się sami dogadują-wywrócił oczami sfrustrowany.
-A może Phoebe przyjdzie do mnie w środę pooglądać film?
Justin mocno przycisnął mnie do siebie. Przez to nie mogłam nawet mówić. Zaczęłam się nawet wyrywać, ale nie chciał mnie puścić.
-Kochanie...-jęknął.-Daj im spokój.
-W takim razie ty o niczym nie wiedziałeś. Sama się tym zajmę.

19 maja 2013

ROZDZIAŁ 134

UWAGA! ROZDZIAŁ JEST Z NIEPRZYZWOITYMI FRAGMENTAMI, KTÓRE KTOŚ MI POMAGAŁ PISAĆ. WIĘCEJ NIE BĘDZIE, BO JA ICH NIE CZUJĘ.


-Ja rozumiem, że siedzę tu za darmo, wyjadam wam wszystko z lodówki, kąpię się w basenie i ogólnie zużywam wodę, ale moglibyście być trochę ciszej. Normalnie nie dało rady wysiedzieć, a już na pewno nie spać kiedy przed 5 zachciało wam się takich zabaw-powiedział Chaz na wpół rozbawiony, na wpół zirytowany.
-Kasia bywa głośna-zaśmiał się Justin.-Nic nie poradzę na to jak na mnie reaguje.
-Czyli z zakonnicy zrobiła się z niej nimfomanka?
Justin rozłożył ręce. Poszłam za nim kiedy poszedł na dół po coś do picia, ale zatrzymałam się żeby ich odrobinę podsłuchać. Było mi głupio, że przyglądam się temu z ukrycia, ale nie mogłam się powstrzymać.
-Dlatego tak jej pilnujesz, co nie?
-Jest wciąż słodka i delikatna. Dzięki, że do niej przyjechałeś.
-Luz, nie ma sprawy.
Widząc, że Justin wziął już wszystko i odwraca się ruszyłam szybko do sypialni. Nakryłam się kołdrą i wzięłam telefon żeby udać jakby zajętą. Po dwóch minutach pojawił się i podszedł do mnie. Podał mi kubek gorącej herbaty i opakowanie ciasteczek.
-Chaz już nie śpi?-zapytałam.
-Kręci się na dole.
-To dziwne, bo lubi spać do późna prawie tak jak ja.
-Nie myśl o nim kochanie. Lepiej zajmij się mną-potarł nosem mój nos.
Podciągnęłam się i usiadłam po turecku. Zaczęłam jeść ciastka moczone w herbacie.
-Kasiu, czy ty się odchudzasz?
-Nie-odpowiedziałam zdezorientowana.-Jem właśnie ciastka czekoladowe.
-Widać ci więcej kości-powiedział obejmując mnie od tyłu.-Nie chcę żebyś przez LA zaczęła chciała wyglądać jak jakieś anorektyczki.
-Daj spokój-uśmiechnęłam się.
-Lubię twoją pupę i piersi.
-Przestań!-pisnęłam roześmiana.
-Nie chcę żeby się ani trochę się zmniejszyły-powiedział ściskając mój biust i całując szyję.
W sumie to chciałam ważyć trochę mniej, ale tylko w takim stopniu jak większość dziewczyn. Nic z tym nie robiłam, bo w sumie dzięki Justinowi, który wiecznie mnie komplementował nie miałam zaniżonej samooceny i byłam wręcz zadowolona z mojego ciała. Nie miałam jednak bladego pojęcia dlaczego zaczął o tym mówić. Pomyślałam może, że on jednak by chciał żebym schudła. Wiadomo, że nie powiedziałby mi tego wprost.
Popołudnie spędziliśmy w domu. Wciąż nie odstępowałam Justina ani na krok jak mały, stęskniony szczeniaczek. Chaz jakoś z nami wytrzymywał chociaż kiedy zaczynaliśmy szeptać do siebie, a potem cmokać wywracał oczami.
-A jak ty i Phoebe?-zapytał Justin.
-Wychodzimy dzisiaj wieczorem na pizzę czy coś takiego z jej znajomymi. Jakbyście chcieli to możecie iść z nami.
-Chcemy gdzieś iść króliczku?-zapytał Justin słodkim głosem.
-Wszystko jedno-powiedziałam wtulona w jego bok.
-Więc baw się dobrze Chaz. My zamówimy pizzę do domu.
Tak jak powiedział Justin zostaliśmy w domu, a miły facet przywiózł nam jedzenie. Po kolacji zaszyliśmy się w sypialni gdzie dużo rozmawialiśmy i oglądaliśmy film. Nie ma nic lepszego jak taki ciepły Apollo przy tobie. Przytulaliśmy się, całowaliśmy się i w ogóle było super. Przekonałam się, że to chyba najlepszy czas naszego związku, bo oboje byliśmy cały czas szaleńczo zakochani, ale oprócz wzajemnej fascynacji i pociągu do siebie było między nami piękne uczucie, które z dnia na dzień stawało się silniejsze.
-Lekcje odrobione?-zapytał nagle zabierając mnie z różowej krainy jak z teledysku Katy Perry.
-Co?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Justin pochylił się nade mną, a potem delikatnie położył się na mnie. Wyglądał na rozbawionego.
-Pytałem czy odrobiłaś lekcje.
-Nie musisz mnie pilnować, jestem dorosła i odpowiedzialna-powiedziałam udając obrażoną.
-Dorosła od całych trzech miesięcy-zaśmiał się.
-Jestem na pewno dojrzalsza od ciebie.
W jego oczach pojawiły się iskierki. One nigdy nie wróżyły nic dobrego. Jego ręce powędrowały na moje boki. Zaczynałam się bać. Nagle zaczął mnie okropnie łaskotać. Piszczałam i krzyczałam żeby przestał na calutki dom. Machałam każdą częścią ciała żeby go odstraszyć. Lubiłam kiedy mnie łaskotał, bo czułam się wtedy jak malutka dziewczynka, ale zawsze miałam takie odruchy. Wyzywał mnie pieszczotliwie od mądrali i robił przy tym śmieszne miny. W pewnym momencie zauważyłam, że zbliżyliśmy się bardzo blisko krawędzi łóżka. Wykorzystałam okazję i pchnęłam go mocniej. Wylądował na podłodze. Wtedy wychyliłam głowę żeby spojrzeć na niego triumfalnie. Nagle złapał mnie za nogę i wylądowałam na nim.
-Jesteś taka niegrzeczna-powiedział obejmując mnie w pasie.
-Wiem, jestem okropna.
Oblizałam jego dolną wargę. Od razu zlizał moją ślinę nawilżając całe usta.
-Masz ochotę?-uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie większą jak ty.
Znowu zaczęliśmy się całować. Po paru chwilach moje ciało zaczęło falować. Ciepło ogarniało całe moje ciało. Justin zaczął się podnosić żeby przenieść się na łóżko. Tam usiadłam na nim i zdjęłam mu koszulkę. Justin już zabierał się za moje ubranie, ale mu przerwałam. Pocałowałam go jeszcze, a potem usiadłam i po oblizaniu ust przygryzłam wargę. Nie wiedziałam czy byłam gotowa, ale postanowiłam spróbować. Jedną ręką narzuciłam na siebie kołdrę. Powoli lekko trzęsącymi się rękami rozpięłam jego pasek, a potem rozporek. Zatrzymałam się na chwilę licząc do pięciu. Zebrałam się w końcu na odwagę i zsunęłam z niego bieliznę. Pierwszy raz w życiu chwyciłam jego przyrodzenie.
-Co robisz?-Justin podniósł kołdrę.
-A jak myślisz?!-ścisnęłam go mocniej ze zdenerwowania.
Automatycznie jęknął i puścił kołdrę. Już w dłoniach wydawał się duży, ale kiedy wzięłam go do ust stał się ogromny. Robiło się coraz gorzej, a Justin dziwnie dyszał. W głowie miałam wszystkie zboczone teksty chłopaków z gimnazjum. Po chwili coś słodko obrzydliwego spłynęło po moim gardle. Zaczęłam walczyć z odruchem wymiotnym i krztuszeniem się. Po paru minutach wyszłam spod kołdry i położyłam się tyłem do Justina by uniknąć jego wzroku.
-Kasiu-objął mnie-nie musiałaś tego robić.
No to teraz było mi już okropnie głupio i żałowałam, że się za to brałam.
-Bo ja nie umiem tego robić-odparłam mrugając, bo łzy pojawiły się w moich oczach.
-Było naprawdę dobrze-powiedział odwracając mnie twarzą do siebie.
-Nie podobało się nawet tobie.
-Nie obrażaj mnie. Mi się bardzo podobało. Nie czułaś tego? Niczego?
-No doszedłeś-powiedziałam patrząc w niewidzialny punkt na ścianie.
-Właśnie, a jestem wybredny.
Zachichotałam, a następnie mocno go przytuliłam, a on pocałował mnie w głowę.

18 maja 2013

ROZDZIAŁ 133


Niedziela jakoś mi umknęła jeśli mogę tak to określić. Pomimo tego, że nic nie piłam czułam się otępiała i bolała mnie głowa. Przewalałam się na łóżku z boku na bok. Odbyłam kolejną wspaniałą i uroczą rozmowę z Justinem, który powtarzał, że jest coraz bliżej i niedługo będzie mnie mocno przytulać. Stwierdziłam, że gdybym miała wielki kalendarz na ścianie skreślałabym dni do jego przylotu. Chaz spędził ze mną pół dnia siedząc na naszym łóżku. Cały czas SMSował z Phoebe, co było słodkie, ale z drugiej strony trochę męczące. Żeby pobudzić go do działania Justin kazał kupić mi coś do jedzenia żebym trochę się ożywiła. Chciało mi się aż śmiać kiedy po jakimś czasie w całej sypialni było czuć zapach hamburgerów i frytek. Jedzenie z McDonalda naprawdę działało na mnie pobudzająco. Justin mnie nie pilnował, więc zjadłam wszystko leżąc pod kołdrą. Wieczorem wzięłam okropnie długą kąpiel i wcześnie położyłam się spać.
Rano kiedy wstałam pierwszą rzeczą było wysłanie SMSa do Justina – Widzimy się już w tym tygodniu!!!. Szybko dostałam odpowiedź-Wiem skarbie. Następnie ubrałam się i pojechaliśmy do szkoły. Pominiecie całego tygodnia nie byłoby wielką zbrodnią, bo robiłam dokładnie to samo co w poprzednim tygodniu. Był jedynie jeden, mały wyjątek. Phoebe zaczęła mnie odwiedzać. Właściwie to czułam się tylko małym dodatkiem, bo większość czasu miziała się z Chazem, który również był wniebowzięty. Początkowo to i ich wspólne wyjścia wydawały mi się słodkie, ale po trzech dniach spędzonych we troje denerwowało mnie to. Byłam po prostu zazdrosna, bo nie miałam możliwości przytulić się do Justina i poczuć jego miękkich ust na moim ciele. Zaczęłam więc wyganiać ich z domu. Kiedy Chaz przyjeżdżał do mnie po szkole Phoebe zabierała się z nami, a potem odstawiali mnie do domu, a sami jechali gdzieś tam.
Dzień przed przyjazdem Justina stwierdziłam, że muszę ogarnąć trochę dom, bo w paru miejscach walały się moje ubrania i jakieś rzeczy, w łazience był jeden, wieli bajzel, a dół nie prezentował się również za dobrze. Chaz nie miał ochoty na sprzątanie, ale pogoniłam go i jakoś wszystko posprzątaliśmy. Muszę się przyznać, że wprost nienawidzę sprzątania, ale niestety czasem trzeba się ruszyć, żeby nie robić z domu chlewu. Poza tym non stop myślałam o tym, że dosłownie za kilkanaście godzin go zobaczę, będę mogła poczuć jego zapach i dłonie na moich biodrach. Przez brak jego osoby wariowałam i układałam poduszki tak, żeby udawały jego ciało.
Kiedy wstałam TEGO dnia wszystko robiłam idealnie żeby uczcić jego przyjazd. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy nawet kiedy moje oczy były pełne szamponu, który w niewiadomy sposób do nich trafił. Włosy ułożyłam sobie niemal perfekcyjnie, umalowałam się dokładnie żeby policzki aż świeciły się od różu, a ubranie dobrałam specjalnie, żeby wszystko podkreślić. Przyznajmy sobie szczerze, nie byłam Beyonce, ale starałam się dobrze wyglądać, żeby mu się spodobać.
-Nieźle się odwaliłaś-zaśmiał się Chaz kiedy jeszcze poprawiałam dekolt.-Może w ogóle zrezygnuj z bluzki?
-Bardzo zabawne-uśmiechnęłam się sztucznie.-Dobrze wyglądam?
-Tak.
Kiedy robiło się coraz później zaczęłam się denerwować. Zaczęłam mieć jakieś złe myśli, że coś mogło się stać. Chaz miał już mnie dość i uciekał przede mną po całym domu, bo cały czas mu coś mówiłam. W pewnej chwili usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Zatrzymałam się na trzy sekundy nasłuchując. Chaz zdążył przejść obok mnie i ruszyć w stronę wejścia. Z cisnącym się na usta uśmiechem szłam za nim.
-Gdzie jest moje kochanie?-usłyszałam najwspanialszy głos na świecie.
Schodząc na dół na początku zobaczyłam zielone Vansy, potem koszulkę, a na koniec jego twarz. Chaz stanął z boku dając nam szansę na przywitanie się. Zaczęłam biec i wskoczyłam na niego. Zderzyliśmy się mocno, że aż mnie to zabolało. Jednak nie zwracając uwagi na ból uśmiechałam się szeroko wpatrzona w jego oczy. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Chaz rzucił jakąś uwagę, ale byłam zbyt zaoferowana żeby ją usłyszeć. Pocałowałam go delikatnie. Od razu poczułam znajomy smak jego ulubionej gumy do żucia. Justin zaczął obracać się wokół własnej osi. Wtuliłam się w niego mocniej.
-Ale się stęskniłaś-powiedział zadowolony.
Zachichotałam schodząc z niego. Zachowywałam się jak małe dziecko, ale nie przeszkadzało mi to. Po prostu w taki sposób okazywała swoje uczucia. Nie chciałam opuszczać go ani na krok, ale pozwoliła mu wciągnąć walizki do środka. Znowu miałam koło siebie mój cały świat.
-Chcesz coś zjeść?-zapytałam ponownie oplątując jego szyję rękoma.
-Mam ochotę tylko na ciebie-przejechał dłońmi po mojej pupie.
-Przestańcie, to jest już okropne-powiedział Chaz śmiejąc się.-Już wolałem kiedy Kasia zachowywała się jak zakonnica.
-Nie jesteś zmęczony?-zapytałam ignorując Chaza.
-Chętnie się z tobą położę-uśmiechnął się.
Będąc już na górze Justin poszedł do łazienki, a ja poprawiłam jeszcze raz świeżą pościel na łóżku. W końcu pojawił się i wyglądał niesamowicie. Miał ciemne spodnie, jakieś dziwaczne skarpetki i czapkę. Kochałam jego połączenia-koszulki nie założę, ale czapka musi być. Dodatkowo na nadgarstku miał ten swój wielki zegarek. Ucieszyłam się, że chociaż tym razem założył jeden, a nie dwa. Justin zbliżył się i objął mnie mocno w pasie. Mocny zapach jego dezodorantu w przyjemy sposób drapał mnie w nosie. Nasze usta złączyły się na kilka minut. Trzymając mnie za rękę ruszył w stronę łóżka i położył się na nim układając wygodnie głowę na poduszkach. Usiadłam na nim i zaczęłam mu się przyglądać. Wyglądał na bardzo zmęczonego, ale uśmiech rozjaśniał jego twarz. Pochyliłam się nad nim opierając się rękoma na jego nagim torsie. Pocałowałam go jeszcze delikatnie i przyległam do niego całym ciałem.
-Jesteś taka idealna-powiedział wplątując palce w moje włosy.-Prawie zapomniałem jaka jesteś śliczna Kasiu.
Zachichotałam z zadowolenia.
-Kocham się Justin-powiedziałam nasłuchując bicia jego serca.
-Ja ciebie też-zamruczał powstrzymując ziewnięcie.-Przepraszam, jestem trochę zmęczony i teraz nie dam rady nic robić.
Nic nie miało dla mnie większego znaczenia wiedząc, że jest przy mnie. Kilka razy pocałowałam go w bok szyi. Wyciągał się rozluźniony dając mi więcej miejsca. Podciągnęłam się trochę tak, że znowu na nim siedziałam. Ściągnęłam mu z głowy czapkę i odłożyłam ją na stolik. W tym czasie Justin trzymał dłonie na moich udach i głaskał mnie kciukami.
-Dobra, już ci daje spać-powiedziałam zdrapując się z niego.
-Rozbierz się żeby było ci wygodniej i połóż się obok-powiedział.
Szybko zsunęła z siebie spódnicę i położyła się obok niego.
-Ładnie pachniesz-stwierdził po chwili.
Justin szybko objął mnie i przycisnął do siebie ramieniem. Pocałowałam go jeszcze kilka razy w policzek. Był taki wspaniały, że nie mogłam uspokoić się i wyciszyć. Kiedy jego serce spowalniało i zasypiał przyciskałam się do niego mocniej. Wszystko co kochałam, umiejscowione w jednej osobie, było przy mnie. Miałam ochotę zacząć krzyczeć, ale nie chciałam go budzić. Sama chociaż nie byłam w ogóle zmęczona też zasnęłam.
Obudziłam się kiedy było kompletnie ciemno. Rozejrzałam się, a Justina nigdzie nie było. Zaczęłam myśleć, że wszystko mi się przyśniło. Sprawdziłam czy czapka Justina leży tak gdzie ją odłożyłam. Nie było jej. Opadłam smutna na łóżko. Wiedziałam, że sny potrafią być bardzo realistyczne, ale żeby aż tak... Chciało mi się już płakać, bo czułam ogromną tęsknotę. Szybko chwyciłam telefon leżący na stoliku żeby napisać do Justina-”Śniło mi się, że już wróciłeś... Przyjeżdżaj jak najszybciej. Strasznie Cię kocham.” Potem zacisnęłam powieki i chciałam żeby ten sen wrócił.
-To był najbardziej rozpaczliwy SMS jaki kiedykolwiek dostałem-usłyszałam spokojny głos osoby, która wchodziła do pokoju.
Podniosłam głowę i zobaczyłam go. Ze łzami w oczach podbiegłam do niego na palcach i zarzuciłam ręce na jego szyję.
-Ty naprawdę wariujesz kiedy mnie nie ma-zaśmiał się głaszcząc mnie po włosach.
-Zaczekaj dziesięć minut, a ja wezmę prysznic i umyję zęby. Tylko nigdzie nie uciekaj w tym czasie, bo wtedy to już się zrobi psychoza-powiedziałam cały czas wpatrzona w światło odbijające się w jego oczach.
Kiedy byłam już czysta i pachnąca, a mój oddech nie odstraszał wróciłam do sypialni. Justin leżał zrelaksowany ze skrzyżowanymi rękami na karku. Poprosiłam go żeby zamknął na chwilę oczy. Zrobił to z lekkim śmiechem. Ja w tym czasie ściągnęłam z siebie mokry ręcznik i wcisnęłam się pod kołdrę umiejscawiając się przy nim. Jednym ruchem wciągnął mnie na siebie i mocno przytulił. Na początku przyglądał mi się z uśmiechem, a następnie zaczął mnie całować w usta. Po kilku minutach miziania zamieniliśmy się miejscami, co oznaczało przejście na kolejny poziom, gdzie robiło się goręcej.
Na koniec leżąc przy nim czułam się wspaniale. Moje serce uderzało jak szalone, co było miłym uczuciem.

16 maja 2013

ROZDZIAŁ 132


Szykując się do wyjścia nie byłam pewna jak co powinnam założyć, bo nie wiedziałam, czy wszyscy będą odszpanieni, czy trzeba przyjść niby na luzie jakby nie obchodził cię twój strój. Chłopcy w takich sytuacjach mają zdecydowanie łatwiej, bo taki np. Justin wygląda niesamowicie w zwykłych spodniach i koszulce. No dobra, może on jest złym przykładem, bo on po prostu emanuje czymś przykuwającym uwagę. W końcu wybrałam lejącą bluzkę i mini spódniczkę w czarno-białe pasy. Mój ekspert w sprawach mody czyli Chaz uznał, że wyglądam świetnie nawet bez patrzenia na mnie. Pojechaliśmy moim Mercedesem. Z parkowaniem pod domem Jacoba były pewne problemy, bo aut było strasznie dużo. Na szczęście udało nam się zaparkować i ruszyliśmy do wielkiego domu. Razem z Chazem byliśmy lekko podekscytowani, bo żadne z nas nie było wcześniej na takiej imprezce. Kiedy weszliśmy rozpoznałam w tłumie trochę twarzy, ale nie znałam ich bliżej, więc skierowaliśmy się do barku. Nagle poczułam czyjeś dłonie na mojej tali. Szybko odwróciłam się i uśmiechnęłam widząc gospodarza. Chaz porządnie mu się przyjrzał, bo dzień wcześniej słyszałam jak obiecywał Justinowi, że będzie mnie pilnował i ogarnie „szofera”. Szybko przedstawiłam ich sobie i zaczęłam mówić jak jest dużo ludzi itp. Po chwili dostrzegłam Phoebe i pobiegłam do niej żeby się przywitać. Chaz ruszył za mną i mogłam zaobserwować rosnący uśmiech na twarzy dziewczyny.
-Chcesz się napić?-zapytał podając jej plastikowy kubeczek.
-Już mam-podniosła kieliszek.
-Trzymaj Kasiu-wcisnął mi w rękę colę.
-Dziękuję Chaz-powiedziałam udając lekko urażoną, że dla mnie nie był już taki miły.
Razem z Phoebe i jakąś dziewczyną poszliśmy do dużego salonu gdzie zajęliśmy sofę. Rozmawialiśmy o jakiś bzdurach jak muzyka itp. Chaz i Phoebe powoli oddalali się od nas zajęci własną pogawędką. Po chwili Jena czyli dziewczyna, która była z Phoebe, była tak znudzona, że poszła po coś do picia i już nie wróciła. Na szczęście obok pojawiła się Hannah ciągnąca za rękę Jake'a. Uśmiechnęłam się do niej i cmoknęłam w policzek na przywitanie. Po chwili siedzenia w piątkę doszło do mnie, że tylko ja jestem sama. Ogólnie dobrze się bawiłam, ale było mi trochę głupio kiedy zagadywałam Phoebe, która oczarowywała swym powalającym uśmiechem Chaza. W pewnym momencie wybuchła jakaś mała bójka i Jake musiał iść uspokoić ludzi.
-Więc ty i Jacob-uśmiechnęłam się znacząco do Hanny.
-Może coś z tego dziś wyjdzie-powiedziała poprawiając grzywkę.-Przy odrobinie szczęścia będziemy robić to co Chaz i Phoebe-wskazała na nich palcem.
Odwróciłam się żeby zobaczyć co takiego robili. Chłopak bawił się jej jasnymi włosami, a ona jakby zawstydzona przyglądała mu się rozanielona. Musiałam poukładać to sobie w głowie, bo nie mogłam uwierzyć, że tak się niby sobie spodobali. Nie wiem czy można być zazdrosnym o przyjaciela, ale dziwnie się z tym czułam. Przecież on przyjechał do mnie i miał mi umilać czas, a nie znajdować jakieś dziewczyny.
-Co Kasiu, twój ochroniarz zajmuje się kimś innym-Jake wrócił i usiadł pomiędzy nami.
-Zero profesjonalizmu-zażartowałam.
-My się tobą zajmiemy-uśmiechnął się.
-Właśnie-dorzuciła Hannah pewnie w bębniącym jej w głowie słowem „my”, którego użył.
Im było później tym bawiliśmy się lepiej. Obściskiwanie się skończyło i razem żartowaliśmy, tańczyliśmy. Chłopcy świetnie się dogadywali, co bardzo mi przypasowało, bo wcześniej Chaz rzucał z Justinem tylko jakieś dowcipasy na temat Jake'a.
Robiło się coraz później i robiłam się trochę zmęczona. W międzyczasie zadzwonił do mnie Justin. Pytał jak się bawię i czy wszystko dobrze.
-Wolałabym żebyś był tutaj ze mną...
-Chaz już ci nie wystarcza?-zaśmiał się.-Wczoraj, a w sumie nawet cały weekend spędzacie jak jakaś klasyczna licealna para-piątkowe kino, sobotnia domówka.
-Nawet tak sobie nie żartuj. Kto mógłby mi ciebie zastąpić? Nothing can make me feel like you do.
-Kocham cię-czułam, że musiał się uśmiechnąć i przeczesać ręką włosy z zawstydzenia.
-Kate, wracaj do nas!-usłyszałam krzyk Jake'a.
-To szofer?-zapytał Biebs.-Niech cię lepiej zostawi w spokoju.
-Uspokój się-zachichotałam.-Jestem dzisiaj jedyną singielką w towarzystwie, co brzmi trochę dziwnie, bo jestem mężatką. Chaz dochodzi do czegoś z Phoebe...
-Jeśli źle się bawisz to niech zabierze cię do domu i pogadamy przez komputer.
-Kate, no chodź! Puścimy ci Biebera jeśli nie możesz wytrzymać!-krzyczała Hannah.
Pogadaliśmy jeszcze trochę, ale kiedy ze sprzętu muzycznego leciała piosenka Justina na pełną głośność. Kiedy wróciłam do wszystkich znowu dobrze się bawiłam. Po 2 stwierdziłam jednak, że już nie dam rady dalej imprezować. Kilka osób przysypiało, inni byli lekko podpici i też podpierali ściany. Pytałam czy moglibyśmy już wracać, ale Chaz poprosił żebyśmy jeszcze trochę posiedzieli, bo dobrze mu szło z Phoebe. Byłam trochę wkurzona, bo najchętniej poszłabym spać, a on nie pozwolił mi samej wracać.
-Hej Jake-krzyknął i podszedł do gospodarza.
-Hmm?
-Może miałbyś jakiś wolny pokój...
-Phoebe jest w dobrym stanie?
-Nie o to chodzi. Kasia jest zmęczona, a ja nie mam ochoty jeszcze wracać do domu.
-Jasne-popatrzył na mnie.
Po tej krótkiej rozmowie, której się przysłuchiwałam podszedł do mnie i powiedział, że jakbym chciała pójść się położyć to jego sypialnia jest zamknięta żeby nikt się tam nie zabawiał, ale dla mnie może ją otworzyć żebym się przespała. Początkowo było mi trochę głupio, bo myśląc o Justinie nie chciałam spać w łóżku innego chłopaka. Może jeszcze miałabym pożyczyć od niego jakąś koszulkę? Nie, stwierdziłam. Wytłumaczyłam Jacobowi, że byłoby to dla mnie trochę krępujące i powiedział, że mnie rozumie. Hannah siedziała wtedy sama w pewnej odległości od nas. Nie chciałam odbierać jej szansy na kontynuowanie tego co zaczęli, więc przeprosiłam go i poszłam zaszyć się na dworze. Hannah podziękowała mi skinieniem głowy, że jest wdzięczna i ruszyła do niego. Na zewnątrz było chłodniej niż myślałam. Usiadłam na leżaku i wyciszyłam się na tyle, na ile pozwalała głośna muzyka dobiegająca z domu.
Nagle ktoś zaczął mnie szturchać. Każdy ruch sprawiał mi ból i nie chciałam otwierać oczu. Ktoś zrezygnował na chwilę z budzenia mnie. Jednak po chwili zostałam oderwana od podłoża i trafiłam na czyjeś ręce.
-Co tu się dzieje?-krzyknęłam powstrzymując ziewnięcie.
-Zasnęłaś w ogrodzie-zaśmiał się Chaz poprawiając uchwyt.
-Pewnie dlatego wszystko mnie tak boli.
Po chwili siedziałam już półprzytomna w samochodzie. Chaz wyglądał nadspodziewanie dobrze, zupełnie nie było widać zmęczenia na jego twarzy, a jak się domyślałam zarwał noc.
-Więc ty i Phoebe?-zaśmiałam się przecierając oczy.
-Nie wiem jak to będzie...-powiedział lekko się uśmiechając.-Nie wiem czy ta noc będzie początkiem tak wspaniałej historii jak wasza.
-Nigdy nie mów nigdy.
Kiedy byliśmy już w domu od razu poszłam się położyć.

15 maja 2013

ROZDZIAŁ 131


-Na serio, cztery dziewczyny wyginały się w salonie na wszystkie strony-Chaz krzyknął do kamerki laptopa.
-Jedna z nich to moje żona, więc spróbuj się trochę opanować-usłyszałam śmiech Justina.
Szybko weszłam do pokoju i usiadłam obok chłopaka na kanapie. Widząc swoją twarz w małym okienku poprawiłam kucyk mocniej ściskając włosy gumką.
-Jak tam wasze ćwiczenia?-Biebs poruszył brwiami.
Bez słowa wywróciłam oczami.
-Phoebe widziała, że gapiłeś się na jej tyłek-powiedziałam do Chaza pchając go żeby trochę się przesunął.
-Zostaw nas Chaz-Justin odparł patrząc jakby prosto na mnie.
-To mój pokój-bąknął.
-Ale mój dom-wyszczerzył się.
Chaz skrzywił się lekko, ale w końcu wyszedł z pokoju. Zostaliśmy sami. Wydawał się taki bliski, dzielił nas tylko ekran. Miałam ogromną ochotę żeby nagle wejść do komputera i mocno go przytulić. Po usłyszeniu mojego wyznania zaśmiał się lekko i powiedział, że niedługo będziemy już razem. Znowu czułam jakbyśmy nie widzieli się szmat czasu, a przecież był dopiero wtorek.
-Wyglądasz seksownie-powiedział wgapiony w ekran.
-Przestań-uśmiechnęłam się onieśmielona.-Muszę wziąć prysznic.
-Zabierz mnie ze sobą.
-Hej, nie będzie żadnych rozbieranek przed kamerką.
-Dlaczego?
-Kochanie, przestań-zaczęłam bujać się lekko.-Imprezujecie z Twistem?
-Trochę.
-Tylko nie zabawiaj się z innymi dziewczynami. Jesteś żonaty-pomachałam palcem.
-Wiem pani Bieber-poprawił czapkę.-Kocham tylko ciebie i chciałabym cię teraz połaskotać, a potem pocałowałbym cię w szyję, a ty byś wesoło chichotała.
Schowałam twarz w dłoniach wyobrażając to sobie. Po chwili spojrzałam znowu na niego i uśmiechnęłam się. Był uroczy. Po kilku kolejnych minutach rozmowy pożegnaliśmy się i skończyliśmy rozmowę.
Po długim prysznicu ubrałam się i poszłam do Chaza. Oglądaliśmy telewizję i po prostu siedzieliśmy sobie.
-Chaz, jak ja za nim cholernie tęsknię...
-Kasia, przestań. I ty, i on. Cały czas tylko o tym! Za półtora tygodnia będzie już tutaj i zamkniecie się na tydzień w sypialni. Wtedy będziecie mogli mówić sobie te wszystkie słodkie słówka.
-Naprawdę ci to mówił? Że tęskni? Ja go tak kocham-przytuliłam się do jego klatki piersiowej.
-Przedwczoraj się widzieliśmy, teraz gadaliście. To na serio nie takie straszne.
Postanowiłam już mu się tak nie skarżyć, bo zaczął robić okropne miny.
Krzywiąc się obudziłam się leżąc oparta o poruszającą się klatkę piersiową. Potarłam lekko nosem o bawełniany materiał jego koszulki. Muszę przyznać, że chwilę zajęło mi ogarnięcie, że to jednak nie był Justin. Skrzywiłam się lekko kiedy usłyszałam chichot Chaza. Przetarłam zaspane oczy i usiadłam prosto. Przeprosiłam go śmiejąc się. Naprawdę działo się ze mną coś złego. Wariowałam.
Postanowiłam jak najszybciej odrobić lekcje, coś zjadłam i poszłam przygotować się do snu. Leżąc w łóżku wysłałam jeszcze SMSa do Justina, a po chwili zasnęłam.
Rano wstałam jeszcze przed budzikiem. O dziwno Chaz wstał wyjątkowo wcześnie. Był też w humorze, więc spokojnie zjedliśmy śniadanie. Oboje ubraliśmy się i ruszyliśmy do szkoły. Na miejscu było jak zawsze czyli trochę lekcji, przerwa, a potem znowu trochę lekcji i do domu.
W piątkowy wieczór razem z Chazem wybraliśmy się do kina. Pod budynkiem zaczęto robić nam zdjęcia. Na szczęście stał tam tylko jeden fotograf i zatrzymaliśmy się na chwilę żeby zrobić już te dwa zdjęcia i poszedł. W kasie kupiliśmy bilety, a potem jeszcze cole i popcorn. Byliśmy na jakiejś dziwnej komedii, tzn. była taka trochę głupia, ale jeszcze do przeżycia. Zachowywaliśmy się jak idioci i cały czas śmialiśmy się i powtarzaliśmy kwestie bohaterów. Po filmie wyszliśmy z kina. Znajdował się tam mały tłumek, który na nasz widok zaczął krzyczeć. Próbowaliśmy przejść między ludźmi, ale nie dało rady. Jakieś dziewczyny krzyczały, że chciałyby autograf. Czułam się strasznie głupio, bo nie byłam nikim szczególnym.
-Ach, ta sława-Chaz zaśmiał się i powiedział mi na ucho.
Uśmiechnęłam się do niego lekko.
-Kasiu, możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie?-zapytała jakaś młodsza ode mnie dziewczyna.
Chociaż na mojej twarzy był wielki rumieniec zawstydzenia ustawiłam się między dwoma blondynkami i uśmiechnęłam się do zdjęcia. Potem było jeszcze więcej zdjęć. Z czasem zaczęłam być już bardziej naturalna, szczególnie kiedy Chaz stojący obok zaczął mnie rozśmieszać. Rozmawialiśmy trochę z fankami Justina. Większość z nich była bardzo sympatyczna. Po jakimś czasie stwierdziliśmy, że powinniśmy wracać. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i poszliśmy do samochodu. Jechaliśmy trochę na około z otwartymi oknami i głośną muzyką. Od tych szaleństw aż zrobiło mi się niedobrze. W domu cały czas mnie mdliło i wypiłam chyba całą, dużą butelkę wody. Szczerze nie cierpiałam swojej choroby lokomocyjnej, która pojawiała się zawsze w najodpowiedniejszych momentach. Żebym poczuła się lepiej rozpaliliśmy na zewnątrz grilla i podsmażaliśmy na nim szaszłyki z kurczakiem i warzywami, jakieś kiełbaski i tosty. W międzyczasie kiedy Chaz wszystko przygotowywał postanowiłam ochłodzić się w basenie. Moczyłam się do chili kiedy zadzwonił mój telefon. Szybko doszłam do brzegu i po wytarciu rąk odebrałam go.
-Jak się masz?-zapytałam.
-Siedzę w pokoju hotelowym i gapię się w sufit, a za kwadrans jedziemy dać show. A wy co robicie?
-Niedawno wróciliśmy z kina gdzie napadli nas twoi fani. Nie martw się, wszyscy byli mili i robiliśmy sobie tylko zdjęcia. Teraz z kolei siedzę w basenie, a Chaz zajmuje się grillem.
-Chaz doskonale mnie zastępuje...-odparł zrezygnowany.
-Jest dobrze, ale oboje nie możemy się doczekać aż przyjedziesz-przełączyłam na głośnomówiący żeby mieć wolne ręce i się trochę wytrzeć.
-Za tydzień będę już w domu.
-Wiem.
-Wywalimy gdzieś Chaza, a sami będziemy to robić wszędzie, tak jak lubisz...
Szybko puściłam ręcznik i chwyciłam telefon żeby jak najszybciej wyłączyć głośnik. Nie mogłam uwierzyć, że musiał to powiedzieć w tej chwili. Miałam tylko nadzieję, że Chaz był za bardzo zaangażowany w przekładanie jedzenia i nie zwrócił na to uwagi. Oczywiście myliłam się.
-A w czym wam tak przeszkadzam?-rzucił Chaz śmiejąc się.
-Zamknij się-powiedziałam do niego czując jak gorące stają się moje policzki.-Byłeś na głośnomówiącym Justin-odparłam do słuchawki.
-Kopnę go jak tylko go zobaczę skarbie, a potem się tobą zajmę.
-Nie mów już o tym-powiedziałam cicho żeby pewien szczerzący się cały czas chłopak nie usłyszał.
-Powiedz mu, że Phoebe go pozdrawiała to się ogarnie.
Przez kilka sekund zastanawiałam się o co mu mogło chodzić, aż wreszcie to do mnie doszło. Po zakończeniu rozmowy z Justinem, w trakcie jedzenia, przekazałam mu nieprawdziwą wiadomość i przyglądałam się jak uśmiech schodzi mu z twarzy. Wyszło na to, że ktoś się tu komuś podobał. Było to trochę dziwne, ale Phoebe była chyba w stu procentach w jego typie i nie mogłam się temu aż tak bardzo dziwić. Zastanawiałam się tylko jak będzie w takim razie wyglądać impreza, która była już na następny dzień.

13 maja 2013

ROZDZIAŁ 130


Wspólnie usiedliśmy na zewnątrz żeby zjeść obiad. Chaz trochę się śmiał z tego „bogatego” życia i cały czas powtarzał „ten dom jest niesamowity”. Aż robiło mi się głupio kiedy to mówił, bo nie czułam w pełni, że jest naprawdę mój i przytłaczał mnie. Telefon nagle zabrzęczał stukając w plastikowy stolik. Kończąc przeżuwać kęs taco odebrałam rozmowę wideo. Odsunęłam telefon żeby było nas dobrze widać.
-Smacznego-Justin zaśmiał się widząc moje napchaną buzię.
-Cześć Justin-krzyknęliśmy wspólnie.
-Jak spisuje się twój ochroniarz?
Krzywiąc się spojrzałam na Chaza, który szczerzył się jak jedna z małp w telewizji, co zawsze wszystkich rozśmiesza.
-Jest okropny-powiedziałam.-Przez niego spóźniłam się do szkoły, a po lekcjach musiałam na niego czekać. Nie wiem jak ja przeżyję te dwa tygodnie-hamując śmiech wywróciłam oczami.
Chaz uszczypnął moje ramie na co głośno pisnęłam i odpowiedziałam tym samym.
-Tylko się za dobrze nie bawcie-upomniał nas Justin.
-Z nią nie ma żadnej zabawy-powiedział Chaz z udawanym oburzeniem.-Cały czas gada o sztucznych paznokciach, nowych dietach i botoksie. Dobrze, że przyjechałem, bo byś jej nie poznał. Przydałby jej się zimny prysznic po L.A.-owskim odmóżdżeniu.
Jego spojrzenie przeszło na jakiś punkt za nami, a na twarzy zawitał szeroki uśmiech. Gapił się na basen. Spojrzałam przestraszona na Justina.
-Justin, nie!-błagałam.
Jednak po chwili Justin roześmiał się tylko i pokiwał głową. Chaz pojawił się za mną i wziął mnie na ręce. Próbowałam się wyrwać, ale był ode mnie silniejszy. Mocno zacisnęłam oczy, a chwilę później byłam już w basenie.
-2:0 Kasiu-krzyknął.
-Nienawidzę was!-krzyczałam.-Odegram się!
Abym czuła się jeszcze lepiej Justin nie mógł przestać rechotać, co oznaczało ostatni poziom rozbawienie. Kiedy zbliżyłam się do telefonu przygryzł wargę, co zasygnalizowało mi, że prawdopodobnie widać mi cały stanik.
-Chaz podrywał dziewczyny na twoje Lamborghini-powiedziałam szeroko się uśmiechając.
-Co?-Justin skrzywił się.
-Punkt dla mnie Chazzz-powiedziałam idąc do domu.
Zapowiadały się naprawdę ciekawe tygodnie. Miałam drobną nadzieję, że nie będziemy sobie cały czas robić z Chazem jakiś kawałów czy niespodzianek, bo najbardziej lubiłam z nim gadać. Wieczorem jedliśmy rozwaleni na kanapie kolację. Czułam się z nim całkowicie swobodnie i mogłam siedzieć w najgorszych dresach. Przy Justinie starałam się zawsze wyglądać w miarę dobrze, bo w końcu był moim mężem. Następnie wzięłam się za lekcje. Po 23 zostawiłam Chaza samego w naszym domowym kinie, bo cały czas nie mógł przestać się nim zachwycać.
Rano szybko wzięłam prysznic i będąc w garderobie wykręciłam numer Justina. Zapytałam go jak minął mu koncert i ogólnie jak się ma.
-A ty co robisz?-zapytał.
-Ubieram się.
-To dlaczego mi się nie pokazujesz?
-Wczoraj wrzuciłeś mnie pośrednio do basenu, więc nic z tego kochanie. Żałuj!
Po zakończonej rozmowie zeszłam na dół zrobić sobie coś do jedzenia. Szybko zmiksowałam mrożone maliny i banana z mlekiem. Z koktajlem w ręce poszłam do Chaza. Tak jak się spodziewałam jeszcze spał w gościnnej sypialni. Nie wahałam się ani chwili żeby na niego wskoczyć. Zaczął na mnie krzyczeć żebym się opanowała.
-Wychodzimy za piętnaście minut Chazi-powiedziałam wstając z niego.
Trochę to trwało, ale w końcu pojawił się w kuchni. Szybko otworzył lodówkę, która świeciła pustkami. Wyciągnął tylko Red Bulla i od razu go otworzył. Niezłe śniadanko. Powiedział, że możemy już jechać. Był w dresie, ale nie skomentowałam tego. Szybko zarzuciłam torbę na ramię i poszłam w stronę samochodu. Tym razem z wiadomych powodów nie jechaliśmy Lamborghini.
-Czemu nie możesz sama jeździć do szkoły?-zapytał ziewając.
-Justin boi się, że ktoś mnie po drodze zaatakuje. No ale dzięki temu nie musisz tyle spać i marnować dnia.
-Bardzo zabawne.
W szkole ruszyłam na biologię. W ławce czekał już na mnie Jacob. Uśmiechnęłam się widząc go. Na lekcji musieliśmy wspólnie przeprowadzić jakieś doświadczenie z kwiatami i zrobić z niego notatki. On o dziwo nie zostawił wszystkiego dla mnie, a sam wszystko zapisywał. Czasem trochę nie nadążałam za nim, ale starał się mi jak najbardziej pomagać. Na przerwę wyszliśmy razem. Od niechcenia zaczął pytać mnie kim jest Chaz i co robimy w weekend. Kiedy miał mi już coś ogłaszać u jego boku pojawiła się Hannah. Cmoknęła go w policzek i szeroko się do mnie uśmiechnęła.
-Przyjedziesz?-zapytała.
-Jeszcze nie zdążyłem-wywrócił oczami.
-Rodzice Jake'a wyjeżdżają na weekend, więc w sobotę robimy imprezę-wykrzyknęła.-Co ty na to?
Zamyśliłam się.
-Chętnie przyjdę-uśmiechnęłam się.
-Możesz wziąć swojego ochroniarza żeby Justin był spokojniejszy-zaśmiał się Jacob.
-Ej, on mnie aż tak nie pilnuje!
Trochę pośmialiśmy się jeszcze z mojego ochroniarza, który ledwo stał na nogach kiedy czekał aż dojdę do szkoły. Dodatkowo był w jakimś dziwnym kolorowym dresie, w którym wyglądał odrobinę śmiesznie.
Na długiej przerwie dziewczyny powiedziały mi, że jogi w tym tygodniu nie będzie, bo nie mają gdzie tego robić, bo u Monici była czyszczona podłoga, Hannah miała inne plany, a młodszy brat Phoebe zapraszał kolegów. Słuchając ich stwierdziłam, że chyba Justin nie byłby zły gdybym zaprosiła dziewczyny do nas. Powiedziałam im wstępnie, że ja nie miałabym nic przeciwko, ale chciałam zapytać o zdanie Justina. Przy nich zadzwoniłam do niego.
-Co słoneczko?-usłyszałam go.
-Nic ciekawego. Chciałam cię zapytać czy mogłybyśmy z dziewczynami poćwiczyć dziś u nas? Zależy mi.
-Dobrze, ale nie bawcie się moją bielizną.
-Nikt się nawet nie zbliży do twojej bielizny, nic się nie bój-zaśmiałam się.
Dziewczyny zaczęły chichotać.
-A co u ciebie Biebciu?
-To co zawsze. Pogadamy jak będziesz w domu kochanie.
-Dobrze-uśmiechnęłam się do telefonu.-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Po zakończonej rozmowie Phoebe zaczęła wzdychać mówiąc jacy jesteśmy niby słodcy. Zrobiłam się aż czerwona słysząc jej komentarze.
Po szkole Chaz przyjechał po mnie i był już w lepszej formie. W domu okazało się, że uzupełnił trochę lodówkę, więc mogliśmy zrobić jakiś obiad. Trochę pogadaliśmy oglądając telewizję. Po jakiejś godzinie poszłam na górę przebrać się w strój sportowy.
-O co chodzi?-zapytał lekko zdezorientowany.
-Będę ćwiczyć jogę-odpowiedziałam.
W tej samej chwili zadzwonił dzwonek i poszłam otworzyć drzwi.


3 maja 2013

ROZDZIAŁ 129


Przytuliłam się mocno do posiadacza najmilszego uśmiechu na świecie. Znowu pachniał tymi perfumami ze słodkawą nutą. Odsuwając się od niego spojrzałam w roześmiane oczy.
-Czemu zawsze to mi robicie niespodzianki?-powiedziałam uśmiechając się.-Następnym razem wymyślimy coś dla Justina.
-Przemyślę to-zaśmiał się.
-Chaz-dałam mu kuksańca w brzuch.-Postaw gdzieś te walizki i chodźmy już, bo inaczej się spóźnię.
W samochodzie rozmawialiśmy trochę o jakiś bzdurkach. Ucieszyłam się, że przyjechał, bo miałam z nim bardzo dobry kontakt. Nasza przyjaźń została też przetestowana kiedy rozstaliśmy się z Justinem na kilka miesięcy. Chaz przyjechał wtedy do Polski i spędził ze mną trochę czasu. Pod szkołą nie mogłam się jeszcze z nim rozstać, bo zagadaliśmy się nieźle. Nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie za rękaw dżinsowej kurtki. Obejrzałam się i zobaczyłam Phoebe, która stwierdziła, że już obie jesteśmy spóźnione. Pożegnałam się z Chazem żółwikiem udając nie wiadomo jakich ziomków i razem z Phoebe ruszyłam w stronę szkoły. W czasie drogi do sali w skrócie opowiedziałam jej jak minął mi weekend. Okazało się, że nauczycielka jeszcze nie przyszła, więc szybko wślizgnęłyśmy się na swoje miejsca w klasie. W tej samej chwili pojawiła się pani Green, a wtedy Phoebe teatralnie wypuściła powietrze wydając ciche „uff”.
Na przerwie wrzuciłam do szafki niepotrzebne rzeczy, czego nie zdążyłam zrobić wcześniej i wyciągnęłam podręczniki na kolejne dwie lekcje. Potem poszłam jeszcze do łazienki żeby ogarnąć włosy, które sterczały na wszystkie strony po jeździe z opuszczonymi szybami.
-Cześć Kate-usłyszałam za sobą znajomy głos.
-Hej-odpowiedziałam z uśmiechem.-Jeszcze raz dziękuję, że mnie odwiozłeś w piątek na lotnisko.
-Nie ma sprawy. Wszystko ok u Biebsa?
Na słowo „Biebs” uśmiechnęłam się, bo lubiłam kiedy ktoś normalniej podchodził do Justina i używał jakiś ksywek. Pewnie Justinowi by to się za bardzo nie podobało, bo lubi zachowywać pewien dystans dla nieznajomych. Jake brzmiał jednak przyjacielsko i nie miał na celu udawania, że jest jego przyjacielem czy kimś takim.
-Tak. Sprawdziłam go-zaśmiałam się.
-A on ciebie? Wiesz, moja babcia stwierdziła, że odbijam mu dziewczynę.
-Hmm?
-Tylko żartuję. Obejrzała jakieś strony z gorącymi ploteczkami i były tam zdjęcia z lotniska-roześmiał się.-Trochę śmiesznie.
-Taa-uśmiechnęłam się trochę na siłę.-Muszę już iść na lekcje.
-Teraz matematyka, więc mamy razem-powiedział wciskając ręce do kieszeni.
-Faktycznie-zachichotałam pochylając głowę.
Wiem, że nie narzucał się mi, ale przypomniały mi się słowa Justina o tym, że lepiej gdybym nie wierzyła każdemu, kto jest dla mnie miły, bo może to się inaczej skończyć. Jake był jednak przemiły. Czułam się trochę rozdarta, ale kontynuowałam rozmowę i razem poszyliśmy na matmę. Przepuścił mnie w drzwiach, za co podziękowałam, a potem szybko przysiadłam się do jednej dziewczyny żeby przypadkiem nie doprowadzić do sytuacji, w której mielibyśmy siedzieć razem. W myślach zaczęłam śmiać się ze swojego zachowania i rodzących się w głowie urojonych wizji. Po dwóch godzinach z funkcjami wszyscy byli wykończeni, więc do szkolnej kawiarni ruszyła niezła pielgrzymka. Ja też szybko ustawiłam się w kolejkę i kupiłam koktajl. Moje ciało przeszedł lekki dreszcz kiedy chwyciłam zimny kubeczek. Po wzięciu solidnego łyka w całym ciele zrobiło mi się już zimno, co było niezwykle przyjemne. Usiadłam na chwilę na dworze i wyciągnęłam z torebki telefon. „Jak się bawisz?”, przeczytałam i szybko odpisałam „Szkoła to niesamowite miejsce Justin. Żałuj, że nie uczysz się teraz tylko imprezujesz z ekipą”. Kiedy wracałam już do środka telefon lekko zawibrował w mojej ręce.
-Justin, mam teraz lekcje-powiedziałam przyciskając telefon do ucha.
Mogę przysiąc, że nagle spojrzały się na mnie dwie grupki ludzi. Minęły dwa tygodnie szkoły, ale jeszcze wszyscy się na mnie gapili jak na jakieś zwierzę.
-To esemesujesz ze mną na lekcji? Kasia jest niegrzeczna. Zawsze myślałem, że w szkole jesteś tym najlepszym uczniem.
-Przestań-powiedziałam śmiejąc się z jego tonu zawiedzionego ojca.-Właśnie skończyła się przerwa i idę do klasy.
-Powiedzmy, że ci wierzę. Zadowolona z ochroniarza?
-Porozmawiamy o tym później kochanie i nie będzie to miła rozmowa.
-Już się boję.
-Powinieneś. Do usłyszenia.
Szybko weszłam do klasy i usiadłam na swoim już stałym miejscu. Wszystkie lekcje do długiej przerwy minęły mi spokojnie. Co prawda z geografii miałam zrobić jakąś wielką pracę, ale lubiłam prezentacje, więc nawet cieszyłam się, że w końcu będę musiała się czymś zająć i nie będę siedzieć bezczynnie w domu tak jak przez cały poprzedni tydzień.
W korytarzu Hannah wzięła mnie pod rękę i uśmiechnęła się szeroko.
-Katie, gdzie zmykasz?-zapytała.-Przecież teraz długa przerwa. Chodź na zewnątrz.
-Nie chcę wam przeszkadzać-powiedziałam cicho.
-Nie pieprz głupot. Opowiadaj jak tam Justin.
Ucieszyłam się słysząc jej słowa. Myślałam, że nasze kontakty będą raczej jednorazowe, jednotygodniowe czy coś takiego, a ona bez zastanowienia zaciągnęła mnie do stolika i usiadła przy mnie popychając przy tym Monicę. Uśmiechając się powiedziałam, że w sumie nic nie robiliśmy, bo Justin nie mógł nigdzie się ruszyć. Spojrzała na mnie znacząco mówiąc, że w hotelu też można się dobrze bawić. Zaśmiałam się i powiedziałam, żeby nie robiła takich min.
Po długiej przerwie lekcje zawsze mijały mi bardzo szybko. Chwila tu, chwila tam i koniec lekcji. Wyszłam przed szkołę i zaczęłam przyglądać się stojącym samochodom. W końcu dostrzegłam, a właściwie na początku usłyszałam wjeżdżające Lamborghini. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i czekałam aż się zatrzyma. Zrobił to przed samym moim nosem. Szyba ze strony pasażera zjechała na dół tak, że mogłam zobaczyć Chaza machającego mi w ciemnych okularach.
-Jesteś pajacem-powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
Drzwi uniosły się w charakterystyczny sposób. Szybko pożegnałam się z dziewczynami, które też chichotały, bo już wcześniej powiedziałam im, że będzie on robił mi przez jakiś czas za ochroniarza.
-Niezła bryka-rzuciła Phoebe.
-Dzięki-przycisnął pedał co wywołało niezwykle głośny warkot silnika.
-Przestań-krzyknęłam przebijając się przez hałas, na co wszyscy się roześmiali.
Wskoczyłam szybko do środka i zamknęłam drzwi. Kiedy odjeżdżaliśmy pomachałam jeszcze do dziewczyn.
-Justin nie będzie na ciebie zły?-zapytałam.
-Będzie-zaśmiał się.-Ale było warto. Poza tym co gdyby ktoś chciał cię porwać i jechał za nami? W tym samochodzie wystarczy zrobić tak-przycisnął pedał-i już nikt nas nie dogoni.
-Uspokój się. Mamy tutaj na pieńku z policją-zaśmiałam się.
Wracając do domu zajechaliśmy do jakiejś restauracji żeby wziąć coś na wynos. Chaz długo nie mógł się zdecydować gdzie warto się zatrzymać, ale w końcu stanęło na czymś meksykańskim. Potem ruszyliśmy już prosto do domu.