Przytuliłam się mocno do posiadacza
najmilszego uśmiechu na świecie. Znowu pachniał tymi perfumami ze
słodkawą nutą. Odsuwając się od niego spojrzałam w roześmiane
oczy.
-Czemu zawsze to mi robicie
niespodzianki?-powiedziałam uśmiechając się.-Następnym razem
wymyślimy coś dla Justina.
-Przemyślę to-zaśmiał się.
-Chaz-dałam mu kuksańca w
brzuch.-Postaw gdzieś te walizki i chodźmy już, bo inaczej się
spóźnię.
W samochodzie rozmawialiśmy trochę o
jakiś bzdurkach. Ucieszyłam się, że przyjechał, bo miałam z nim
bardzo dobry kontakt. Nasza przyjaźń została też przetestowana
kiedy rozstaliśmy się z Justinem na kilka miesięcy. Chaz
przyjechał wtedy do Polski i spędził ze mną trochę czasu. Pod
szkołą nie mogłam się jeszcze z nim rozstać, bo zagadaliśmy się
nieźle. Nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie za rękaw dżinsowej
kurtki. Obejrzałam się i zobaczyłam Phoebe, która stwierdziła,
że już obie jesteśmy spóźnione. Pożegnałam się z Chazem
żółwikiem udając nie wiadomo jakich ziomków i razem z Phoebe
ruszyłam w stronę szkoły. W czasie drogi do sali w skrócie
opowiedziałam jej jak minął mi weekend. Okazało się, że
nauczycielka jeszcze nie przyszła, więc szybko wślizgnęłyśmy
się na swoje miejsca w klasie. W tej samej chwili pojawiła się
pani Green, a wtedy Phoebe teatralnie wypuściła powietrze wydając
ciche „uff”.
Na przerwie wrzuciłam do szafki
niepotrzebne rzeczy, czego nie zdążyłam zrobić wcześniej i
wyciągnęłam podręczniki na kolejne dwie lekcje. Potem poszłam
jeszcze do łazienki żeby ogarnąć włosy, które sterczały na
wszystkie strony po jeździe z opuszczonymi szybami.
-Cześć Kate-usłyszałam za sobą
znajomy głos.
-Hej-odpowiedziałam z
uśmiechem.-Jeszcze raz dziękuję, że mnie odwiozłeś w piątek na
lotnisko.
-Nie ma sprawy. Wszystko ok u Biebsa?
Na słowo „Biebs” uśmiechnęłam
się, bo lubiłam kiedy ktoś normalniej podchodził do Justina i
używał jakiś ksywek. Pewnie Justinowi by to się za bardzo nie
podobało, bo lubi zachowywać pewien dystans dla nieznajomych. Jake
brzmiał jednak przyjacielsko i nie miał na celu udawania, że jest
jego przyjacielem czy kimś takim.
-Tak. Sprawdziłam go-zaśmiałam się.
-A on ciebie? Wiesz, moja babcia
stwierdziła, że odbijam mu dziewczynę.
-Hmm?
-Tylko żartuję. Obejrzała jakieś
strony z gorącymi ploteczkami i były tam zdjęcia z
lotniska-roześmiał się.-Trochę śmiesznie.
-Taa-uśmiechnęłam się trochę na
siłę.-Muszę już iść na lekcje.
-Teraz matematyka, więc mamy
razem-powiedział wciskając ręce do kieszeni.
-Faktycznie-zachichotałam pochylając
głowę.
Wiem, że nie narzucał się mi, ale
przypomniały mi się słowa Justina o tym, że lepiej gdybym nie
wierzyła każdemu, kto jest dla mnie miły, bo może to się inaczej
skończyć. Jake był jednak przemiły. Czułam się trochę
rozdarta, ale kontynuowałam rozmowę i razem poszyliśmy na matmę.
Przepuścił mnie w drzwiach, za co podziękowałam, a potem szybko
przysiadłam się do jednej dziewczyny żeby przypadkiem nie
doprowadzić do sytuacji, w której mielibyśmy siedzieć razem. W
myślach zaczęłam śmiać się ze swojego zachowania i rodzących
się w głowie urojonych wizji. Po dwóch godzinach z funkcjami
wszyscy byli wykończeni, więc do szkolnej kawiarni ruszyła niezła
pielgrzymka. Ja też szybko ustawiłam się w kolejkę i kupiłam
koktajl. Moje ciało przeszedł lekki dreszcz kiedy chwyciłam zimny
kubeczek. Po wzięciu solidnego łyka w całym ciele zrobiło mi się
już zimno, co było niezwykle przyjemne. Usiadłam na chwilę na
dworze i wyciągnęłam z torebki telefon. „Jak się bawisz?”,
przeczytałam i szybko odpisałam „Szkoła to niesamowite miejsce
Justin. Żałuj, że nie uczysz się teraz tylko imprezujesz z
ekipą”. Kiedy wracałam już do środka telefon lekko zawibrował
w mojej ręce.
-Justin, mam teraz lekcje-powiedziałam
przyciskając telefon do ucha.
Mogę przysiąc, że nagle spojrzały
się na mnie dwie grupki ludzi. Minęły dwa tygodnie szkoły, ale
jeszcze wszyscy się na mnie gapili jak na jakieś zwierzę.
-To esemesujesz ze mną na lekcji?
Kasia jest niegrzeczna. Zawsze myślałem, że w szkole jesteś tym
najlepszym uczniem.
-Przestań-powiedziałam śmiejąc się
z jego tonu zawiedzionego ojca.-Właśnie skończyła się przerwa i
idę do klasy.
-Powiedzmy, że ci wierzę. Zadowolona
z ochroniarza?
-Porozmawiamy o tym później kochanie
i nie będzie to miła rozmowa.
-Już się boję.
-Powinieneś. Do usłyszenia.
Szybko weszłam do klasy i usiadłam na
swoim już stałym miejscu. Wszystkie lekcje do długiej przerwy
minęły mi spokojnie. Co prawda z geografii miałam zrobić jakąś
wielką pracę, ale lubiłam prezentacje, więc nawet cieszyłam się,
że w końcu będę musiała się czymś zająć i nie będę
siedzieć bezczynnie w domu tak jak przez cały poprzedni tydzień.
W korytarzu Hannah wzięła mnie pod
rękę i uśmiechnęła się szeroko.
-Katie, gdzie
zmykasz?-zapytała.-Przecież teraz długa przerwa. Chodź na
zewnątrz.
-Nie chcę wam
przeszkadzać-powiedziałam cicho.
-Nie pieprz głupot. Opowiadaj jak tam
Justin.
Ucieszyłam się słysząc jej słowa.
Myślałam, że nasze kontakty będą raczej jednorazowe,
jednotygodniowe czy coś takiego, a ona bez zastanowienia zaciągnęła
mnie do stolika i usiadła przy mnie popychając przy tym Monicę.
Uśmiechając się powiedziałam, że w sumie nic nie robiliśmy, bo
Justin nie mógł nigdzie się ruszyć. Spojrzała na mnie znacząco
mówiąc, że w hotelu też można się dobrze bawić. Zaśmiałam
się i powiedziałam, żeby nie robiła takich min.
Po długiej przerwie lekcje zawsze
mijały mi bardzo szybko. Chwila tu, chwila tam i koniec lekcji.
Wyszłam przed szkołę i zaczęłam przyglądać się stojącym
samochodom. W końcu dostrzegłam, a właściwie na początku
usłyszałam wjeżdżające Lamborghini.
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i czekałam aż się
zatrzyma. Zrobił to przed samym moim nosem. Szyba ze strony pasażera
zjechała na dół tak, że mogłam zobaczyć Chaza machającego mi w
ciemnych okularach.
-Jesteś pajacem-powiedziałam i
zaczęłam się śmiać.
Drzwi uniosły się w charakterystyczny
sposób. Szybko pożegnałam się z dziewczynami, które też
chichotały, bo już wcześniej powiedziałam im, że będzie on
robił mi przez jakiś czas za ochroniarza.
-Niezła bryka-rzuciła Phoebe.
-Dzięki-przycisnął pedał co
wywołało niezwykle głośny warkot silnika.
-Przestań-krzyknęłam przebijając
się przez hałas, na co wszyscy się roześmiali.
Wskoczyłam szybko do środka i
zamknęłam drzwi. Kiedy odjeżdżaliśmy pomachałam jeszcze do
dziewczyn.
-Justin nie będzie na ciebie
zły?-zapytałam.
-Będzie-zaśmiał się.-Ale było
warto. Poza tym co gdyby ktoś chciał cię porwać i jechał za
nami? W tym samochodzie wystarczy zrobić tak-przycisnął pedał-i
już nikt nas nie dogoni.
-Uspokój się. Mamy tutaj na pieńku
z policją-zaśmiałam się.
Wracając do domu zajechaliśmy do
jakiejś restauracji żeby wziąć coś na wynos. Chaz długo nie
mógł się zdecydować gdzie warto się zatrzymać, ale w końcu
stanęło na czymś meksykańskim. Potem ruszyliśmy już prosto do
domu.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńtyle czekałam na rozdział i w końcu jest , a teraz czekam z utenskineiem na nn
OdpowiedzUsuńJeśli możesz informuj mnie proszę na tt @shinyygirl
OdpowiedzUsuńświetneee!! :D Czekam na kolejny :p
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział :(
OdpowiedzUsuń