Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


13 maja 2013

ROZDZIAŁ 130


Wspólnie usiedliśmy na zewnątrz żeby zjeść obiad. Chaz trochę się śmiał z tego „bogatego” życia i cały czas powtarzał „ten dom jest niesamowity”. Aż robiło mi się głupio kiedy to mówił, bo nie czułam w pełni, że jest naprawdę mój i przytłaczał mnie. Telefon nagle zabrzęczał stukając w plastikowy stolik. Kończąc przeżuwać kęs taco odebrałam rozmowę wideo. Odsunęłam telefon żeby było nas dobrze widać.
-Smacznego-Justin zaśmiał się widząc moje napchaną buzię.
-Cześć Justin-krzyknęliśmy wspólnie.
-Jak spisuje się twój ochroniarz?
Krzywiąc się spojrzałam na Chaza, który szczerzył się jak jedna z małp w telewizji, co zawsze wszystkich rozśmiesza.
-Jest okropny-powiedziałam.-Przez niego spóźniłam się do szkoły, a po lekcjach musiałam na niego czekać. Nie wiem jak ja przeżyję te dwa tygodnie-hamując śmiech wywróciłam oczami.
Chaz uszczypnął moje ramie na co głośno pisnęłam i odpowiedziałam tym samym.
-Tylko się za dobrze nie bawcie-upomniał nas Justin.
-Z nią nie ma żadnej zabawy-powiedział Chaz z udawanym oburzeniem.-Cały czas gada o sztucznych paznokciach, nowych dietach i botoksie. Dobrze, że przyjechałem, bo byś jej nie poznał. Przydałby jej się zimny prysznic po L.A.-owskim odmóżdżeniu.
Jego spojrzenie przeszło na jakiś punkt za nami, a na twarzy zawitał szeroki uśmiech. Gapił się na basen. Spojrzałam przestraszona na Justina.
-Justin, nie!-błagałam.
Jednak po chwili Justin roześmiał się tylko i pokiwał głową. Chaz pojawił się za mną i wziął mnie na ręce. Próbowałam się wyrwać, ale był ode mnie silniejszy. Mocno zacisnęłam oczy, a chwilę później byłam już w basenie.
-2:0 Kasiu-krzyknął.
-Nienawidzę was!-krzyczałam.-Odegram się!
Abym czuła się jeszcze lepiej Justin nie mógł przestać rechotać, co oznaczało ostatni poziom rozbawienie. Kiedy zbliżyłam się do telefonu przygryzł wargę, co zasygnalizowało mi, że prawdopodobnie widać mi cały stanik.
-Chaz podrywał dziewczyny na twoje Lamborghini-powiedziałam szeroko się uśmiechając.
-Co?-Justin skrzywił się.
-Punkt dla mnie Chazzz-powiedziałam idąc do domu.
Zapowiadały się naprawdę ciekawe tygodnie. Miałam drobną nadzieję, że nie będziemy sobie cały czas robić z Chazem jakiś kawałów czy niespodzianek, bo najbardziej lubiłam z nim gadać. Wieczorem jedliśmy rozwaleni na kanapie kolację. Czułam się z nim całkowicie swobodnie i mogłam siedzieć w najgorszych dresach. Przy Justinie starałam się zawsze wyglądać w miarę dobrze, bo w końcu był moim mężem. Następnie wzięłam się za lekcje. Po 23 zostawiłam Chaza samego w naszym domowym kinie, bo cały czas nie mógł przestać się nim zachwycać.
Rano szybko wzięłam prysznic i będąc w garderobie wykręciłam numer Justina. Zapytałam go jak minął mu koncert i ogólnie jak się ma.
-A ty co robisz?-zapytał.
-Ubieram się.
-To dlaczego mi się nie pokazujesz?
-Wczoraj wrzuciłeś mnie pośrednio do basenu, więc nic z tego kochanie. Żałuj!
Po zakończonej rozmowie zeszłam na dół zrobić sobie coś do jedzenia. Szybko zmiksowałam mrożone maliny i banana z mlekiem. Z koktajlem w ręce poszłam do Chaza. Tak jak się spodziewałam jeszcze spał w gościnnej sypialni. Nie wahałam się ani chwili żeby na niego wskoczyć. Zaczął na mnie krzyczeć żebym się opanowała.
-Wychodzimy za piętnaście minut Chazi-powiedziałam wstając z niego.
Trochę to trwało, ale w końcu pojawił się w kuchni. Szybko otworzył lodówkę, która świeciła pustkami. Wyciągnął tylko Red Bulla i od razu go otworzył. Niezłe śniadanko. Powiedział, że możemy już jechać. Był w dresie, ale nie skomentowałam tego. Szybko zarzuciłam torbę na ramię i poszłam w stronę samochodu. Tym razem z wiadomych powodów nie jechaliśmy Lamborghini.
-Czemu nie możesz sama jeździć do szkoły?-zapytał ziewając.
-Justin boi się, że ktoś mnie po drodze zaatakuje. No ale dzięki temu nie musisz tyle spać i marnować dnia.
-Bardzo zabawne.
W szkole ruszyłam na biologię. W ławce czekał już na mnie Jacob. Uśmiechnęłam się widząc go. Na lekcji musieliśmy wspólnie przeprowadzić jakieś doświadczenie z kwiatami i zrobić z niego notatki. On o dziwo nie zostawił wszystkiego dla mnie, a sam wszystko zapisywał. Czasem trochę nie nadążałam za nim, ale starał się mi jak najbardziej pomagać. Na przerwę wyszliśmy razem. Od niechcenia zaczął pytać mnie kim jest Chaz i co robimy w weekend. Kiedy miał mi już coś ogłaszać u jego boku pojawiła się Hannah. Cmoknęła go w policzek i szeroko się do mnie uśmiechnęła.
-Przyjedziesz?-zapytała.
-Jeszcze nie zdążyłem-wywrócił oczami.
-Rodzice Jake'a wyjeżdżają na weekend, więc w sobotę robimy imprezę-wykrzyknęła.-Co ty na to?
Zamyśliłam się.
-Chętnie przyjdę-uśmiechnęłam się.
-Możesz wziąć swojego ochroniarza żeby Justin był spokojniejszy-zaśmiał się Jacob.
-Ej, on mnie aż tak nie pilnuje!
Trochę pośmialiśmy się jeszcze z mojego ochroniarza, który ledwo stał na nogach kiedy czekał aż dojdę do szkoły. Dodatkowo był w jakimś dziwnym kolorowym dresie, w którym wyglądał odrobinę śmiesznie.
Na długiej przerwie dziewczyny powiedziały mi, że jogi w tym tygodniu nie będzie, bo nie mają gdzie tego robić, bo u Monici była czyszczona podłoga, Hannah miała inne plany, a młodszy brat Phoebe zapraszał kolegów. Słuchając ich stwierdziłam, że chyba Justin nie byłby zły gdybym zaprosiła dziewczyny do nas. Powiedziałam im wstępnie, że ja nie miałabym nic przeciwko, ale chciałam zapytać o zdanie Justina. Przy nich zadzwoniłam do niego.
-Co słoneczko?-usłyszałam go.
-Nic ciekawego. Chciałam cię zapytać czy mogłybyśmy z dziewczynami poćwiczyć dziś u nas? Zależy mi.
-Dobrze, ale nie bawcie się moją bielizną.
-Nikt się nawet nie zbliży do twojej bielizny, nic się nie bój-zaśmiałam się.
Dziewczyny zaczęły chichotać.
-A co u ciebie Biebciu?
-To co zawsze. Pogadamy jak będziesz w domu kochanie.
-Dobrze-uśmiechnęłam się do telefonu.-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Po zakończonej rozmowie Phoebe zaczęła wzdychać mówiąc jacy jesteśmy niby słodcy. Zrobiłam się aż czerwona słysząc jej komentarze.
Po szkole Chaz przyjechał po mnie i był już w lepszej formie. W domu okazało się, że uzupełnił trochę lodówkę, więc mogliśmy zrobić jakiś obiad. Trochę pogadaliśmy oglądając telewizję. Po jakiejś godzinie poszłam na górę przebrać się w strój sportowy.
-O co chodzi?-zapytał lekko zdezorientowany.
-Będę ćwiczyć jogę-odpowiedziałam.
W tej samej chwili zadzwonił dzwonek i poszłam otworzyć drzwi.


2 komentarze:

  1. świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekałam ,czekałam i się doczekałam :D
    nie ładnie że ją do basenu wrzucił lol
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń