Rano wstałam cała w skowronkach, bo
miałam przeczucie, że będzie to dobry dzień. Szybko wzięłam
prysznic i ubrałam się. Kładąc się spać specjalnie wyłączyłam
budzik Justina, bo żeby mój plan się udał musiałam sama pojechać
do szkoły. Wiem, że zachowywałam się trochę głupio, ale
zależało mi żeby wszystko się udało. Zachowywałam się jak
najciszej żeby nie obudzić Chaza. Przed wyjściem zostawiłam na
blacie w kuchni karteczkę „Nie mogłam Was dobudzić, więc
pojechałam sama. Całusy śpiochy, Kasia”. W szkole byłam
dziesięć minut wcześniej niż zwykle. Nie miałam większych
problemów z parkowaniem, więc wybrałam miejsce najbliżej wejścia.
Wysiadłam z samochodu z kubkiem Frappe, które kupiłam po drodze
żeby nie być w szkole bardzo wcześnie. Myśląc, że spotkam kogoś
jeszcze kupiłam dwie kawy. Nie spodziewałam się jednak, że drugą
dostanie właśnie ona.
-Cześć Morgan-przywitałam się
spokojnie.-Co u ciebie?
-Nie tak ciekawie jak u ciebie.
-Chcesz kawę-zapytałam po chwili
ciszy.
Dziewczyna wzięła ode mnie kubek i
obie usiadłyśmy na murku.
-Nawet cię polubiłam, ale musiałaś
zacząć kumplować się ze szkolną elitką. Nie widzisz, że są do
bani. To tylko bogate dzieciaki, które myślą, że są nie wiadomo
kim.
-Może po prostu ich dobrze nie
poznałaś. Dla mnie są mili i ich lubię.
Morgan wygłosiła krótką mowę, w
której obraziła każdego z osobna. Stwierdziłam, że była chyba
trochę zazdrosna o ich pozycję w szkole. Wszyscy ich znali i
zagadywali, a oni nigdy nie traktowali nikogo z góry. Starałam się
ich bronić, ale Morgan każde moje słowo przekręcała żeby wyszło
na to, że muszę ich tłumaczyć. Na szczęście nasza rozmowa nie
trwała długo, bo dosłonie przy nas zatrzymał się samochód
Jake'a. Kiedy wysiadł z niego od razu się ze mną przywitał, a ja
pożegnałam się z Morgan i ruszyliśmy na biologię.
-Morgan cię dorwała?-zaśmiał się
przytrzymując mi drzwi.
-No-zaśmiałam się.
Na lekcji nauczyciel zapowiedział nam
pierwsze zaliczenie. W parach musieliśmy przygotować referaty na
przydzielony temat. W sumie to fajne, bo było to na trzy
oceny-referat, prezentacja i sprawdzian, który miał obejmować
wszystkie tematy. Mieliśmy na to dwa tygodnie, więc w sumie wydało
się, że nie będzie w tym nic trudnego. Na lekcji Jacob też mnie
cały czas zagadywał tak, że dwa razy zaśmiałam się na całą
klasę.
-Przestań-kopnęłam go pod ławką.
-To nie moja wina, że cię wszystko
śmieszy.
-Hej, wy tam pod oknem, na spotkanka
towarzyskie umawiajcie się po lekcjach-krzyknął nagle nauczyciel.
-Chciałbym panie profesorze, ale
niestety Kate ma znanego chłopaka i tak nie wypada-odezwał się
Jake
W całej klasie słychać było śmiechy
i drobne szepty. Miałam ochotę walnąć Jacoba w brzuch, ale jakoś
się powstrzymałam. Brakowało mi tylko żeby po szkole poszły
jakieś plotki.
-A my zastanawiamy się tylko czy
mógłbym przyjechać do szkoły na koniu. Byłoby bardziej
ekologicznie.
W klasie wszyscy łącznie z
nauczycielem zaczęli się śmiać. Sama schowałam twarz w dłoniach
i też się śmiałam.
-Jeżeli masz taką nieodpartą chęć
przyjechać do szkoły na koniu stwórzcie z Kate petycje, a jeżeli
zbierzecie pięćdziesiąt podpisów to też się dopiszę-powiedział
nauczyciel z uśmiechem.-A teraz wszyscy się uspokajają i wracamy
do lekcji.
Na przerwie zaczęłam krzyczeń na
chłopaka w żartach. Nie mogłam uwierzyć, że powiedział tę
głupotę przy całej klasie. Równocześnie strasznie cieszyłam
się, że znalazłam sobie kogoś takiego. Z Justinem nie
potrafiliśmy już żartować ze sobą w taki sposób, a Chaz też
zaczął mieć do mnie minimalny dystans po ślubie. Nie nazwałabym
nas poważnymi, ale było jakoś inaczej. Z kolei Jake na nowo
pokazał mi jak wykorzystuje się ostatni rok liceum. Znaliśmy się
krótko, ale coraz bardziej zbliżaliśmy się jako tacy kumple.
Brzmi to strasznie, ale naprawdę tak było.
-Kochanie, czy ty planujesz ucieczkę
z kraju?-usłyszałam głos Justina, który po raz piąty próbował
się do mnie dodzwonić.
-Po prostu nie chciałam was budzić
skarbie-wyjaśniłam.-Narazie nic takiego nie planuję.
-Nie rób tego więcej. Aż tak bardzo
mnie się wstydzisz?
-Justin, dzisiaj umówiłam się po
szkole z dziewczynami i dlatego wzięłam swój samochód. Jemy razem
lunch i pochodzimy po centrum handlowym. Poradzimy sobie.
-Może Chaz przyjedzie? Boję się o
ciebie.
-Daj spokój. Będę w domu po 18.
Po kilku minutach dałam radę
udobruchać Biebsa i mogłam wrócić na lekcje. Po skończonych
zajęciach razem z Phoebe poszłyśmy na parking. Po kilku minutach
rozmowy ze znajomymi wsiadłyśmy do Mercedesa i pojechałyśmy do
jakiejś polecanej restauracji. Kiedy przeglądając menu zobaczyłam
ceny przełknęłam ślinę. Dziewczyna zaśmiała się i
przypomniała, że mieszkam w domu za kilka milionów. Uśmiechnęłam
się lekko wstydząc się tego i wybrałam kurczaka z sałatką.
-Masz ochotę na mały
shopping?-zapytała pijąc lemoniadę przez słomkę.-Przy tamtej
ulicy jest kilka fajnych sklepów.
Zgodziłam się i po jedzeniu
ruszyłyśmy w stronę butików. Nie byłam na zakupach porządne
kilka miesięcy, więc byłam nawet trochę podekscytowana. Wyjątkowo
spodobała mi się jedna torebka. Wyglądała o niebo lepiej od mojej
torby z Zary, z którą chodziłam do tej pory. Cena była
odstraszająca, ale nie chciałam znowu mówić tego Phoebe, bo znowu
wyszłabym na hipokrytkę. Nie mogłam udawać, że mi się nie
podoba, bo nie mogłam przestać na nią się gapić.
-Będzie ci w niej świetnie-dziewczyna
wcisnęła mi nagle w rękę wieszak z kolorową koszulę.
-No nie wiem-zaczynałam zakochiwać
się w gładkim materiale.
W końcu weszłam do przebieralni i
przymierzyłam bluzkę. Nagle weszła do niej Phoebe i szczerząc się
stwierdziła, że muszę ją wziąć.
-Justinowi się spodoba-puściła do
mnie oko.
-Dobra, ale chodźmy lepiej stąd, bo
zaraz znowu mi się coś spodoba.
-Nie przesadzaj-uśmiechnęła się.
Kiedy miałam już wszystko zapakowane
w czarną torebkę nie mogłam przestać się szczerzyć. Znowu
poczułam, że kocham kupować takie rzeczy. Brzmi to strasznie, ale
dawało mi to szczęście, takie chwilowe, ale duże.
W końcu jechałyśmy do domu. Zaczęłam
wymyślać jak mogę wytłumaczyć się Justinowi. Oczywiście nic
nie wymyśliłam i kiedy zaparkowałam przed domem przygryzałam
wargę ze stresu. Salon, do którego weszłyśmy był pusty, więc
poczułam się trochę lepiej.
-To ty króliczku?-usłyszałam krzyk
Justina.
Phoebe zachichotała, a ja zrobiłam
się chyba trochę czerwona. Nagle pojawił się Justin bez koszulki.
Na początku pomyślałam, że nieźle wygląda, ale po chwili
uświadomiłam sobie, że obok stoi Phoebe.
-Cześć Phoebe-przywitał się Justin
z uśmiechem.-Kasiu, pójdziesz na chwilę ze mną na górę? Rodzice
przysłali ci jakąś paczkę-widać było, że kłamał.
Szybko poszłam za nim do sypialni.
-Powiedz mi tylko, że to nie jest
żaden tajemniczy plan-spojrzał na mnie poważnie.
-Będziemy oglądać filmy. Nie
możemy?
-Ale to nie ma nic wspólnego z twoim
planem wyswatania jej z Chazem?
-Przecież już sobie to odpuściłam.
Nie wiem czy mi uwierzył, ale puścił
mnie wolno i mogłam wrócić na dół do mojego gościa. Razem
udałyśmy się do domowego kina, gdzie wyciągnęłyśmy się
wygodnie na szerokich fotelach. Do oglądania wybrałyśmy zwykłą
komedię.
Mega <3 czekam na więcej znakomita pisarko !
OdpowiedzUsuńjaaaaaaa ale czad czekam na nn
OdpowiedzUsuńfajny ! :)
OdpowiedzUsuńgdzie nowy rodział ? !
OdpowiedzUsuń