PRZEPRASZAM, ŻE ROZDZIAŁY SĄ KRÓTKIE, ALE STARAM SIĘ ZAMIESZCZAĆ COŚ JAK NAJCZĘŚCIEJ, A JEST TO TRUDNE, BO CIERPIĘ NA BRAK CZASU I LENISTWO, CO OGÓLNIE OZNACZA, ŻE JESTEM ZBYT LENIWA, ŻEBY ZABRAĆ SIĘ ZA PEWNE RZECZY, A POTEM NIE MAM JUŻ NA NIC CZASU I LEDWO SIĘ WYRABIAM, A WŁAŚCIWIE TO SIĘ NIE WYRABIAM. XOXO :)
Rano poczułam kilka pocałunków na
szyi. Uśmiechnęłam się z rozkoszy i wypuściłam całe powietrze
z płuc żeby po chwili zapełnić nim ponownie całą pierś. Ręką
zaczęłam szukać dłoni Justina. Splotłam nasze palce i otworzyłam
oczy. Wyglądał przesłodko z rozczochranymi włosami, lekko
zaspanymi oczami i nie słabnącym uśmiechem. Mimo że byliśmy
razem od dłuższego czasu w takich momentach zawsze pytałam siebie,
co ja właściwie tu robię i jeszcze z kim.
-Co skłoniło cię do
wstania?-zapytałam.
-Budzik-zachichotał.
-Jesteś dla mnie okropny-przytuliłam
się do jego boku.
Po chwili ruszyłam wziąć prysznic do
łazienki. Z mokrymi włosami poszłam do garderoby i wybrałam
ubrania. Założyłam pudrowe baleriny, materiałowe szorty, koszulkę
i białą marynarkę. Justin był w tym czasie w łazience, ale kiedy
się ubierałam, a właściwie badałam czy mój tyłek dobrze
wygląda w lustrze, wszedł i położył ręce na moich biodrach.
Podskoczyłam z zaskoczenia, co oczywiście bardzo go rozśmieszyło.
Nic chcąc tracić czasu uszczypnęłam go i poszłam na dół.
Szybko wrzuciłam chleb do tostera i wyciągnęłam z lodówki trochę
jedzenia.
-Będziesz jadła te tosty?-zapytał
nagle Chaz pojawiając się znikąd.
-Nie, zrobiłam je dla ciebie.
Niestety on chyba nie wyczuł mojego
sarkazmu i bez zastanowienia wsadził jeden kawałek do ust, a
następnie wziął ode mnie dżem i zaczął smarować nim drugi.
Usiadłam naprzeciwko niego i pijąc sok piorunowałam go wzrokiem,
czego on oczywiście nie zauważył. Po chwili zrezygnowałam i
wsadziłam kolejne kromki chleba do tostera. Wróciłam na stołek do
swojej szklanki soku. Nie minęły trzy minuty, a za sobą usłyszałam
chrupanie. Odwróciłam się ze wściekłością w oczach. Justin
nawet nie lubił tostów, ale akurat tego dnia mu się ich zachciało.
Wstałam ze swojego miejsca i poszłam do lodówki po mleko.
Widocznie tego dnia tosty nie byly mi przeznaczone. Do miski
nasypałam musli, skroiłam banana i dorzuciłam trochę malin. Po
śniadaniu z problemami spakowałam torbę i za Justinem ruszyłam w
stronę samochodu.
-Jakieś plany na dzisiaj?-zapytałam
zapinając pas.
-Będziemy grać na Xboxie.
-Tylko się nie przemęczcie.
-Robimy sobie przerwy, więc nic się
nie bój-zaśmiał się.
Pod szkołą Justin odpuścił sobie
parkowanie na samym środku placu. Nie śpiesząc się zaczęliśmy
się całować. W końcu udało mi się od niego oderwać i wyszłam
z samochodu. Pomachałam mu jeszcze, a następnie ruszyłam do
szkoły. Na matematyce robiliśmy całą masę zadań, które
wymęczyły większą część klasy.
-Osobiście mam dość liczb na
dzisiaj-powiedziałam do Phoebe na korytarzu.
-Ja też. Od połowy nic już nie
rozumiałam.
-Dzisiaj średnio mogę, ale może
jutro dla rozluźnienia po połowie tygodnia przyszłabyś do mnie
obejrzeć jakiś film?
-Ok, ale niech to będzie coś
lekkiego, jakaś komedia czy coś.
-Nie ma sprawy.
W taki właśnie sposób punkt pierwszy
mojego planu został wykonany. Zadowolona poszłam na kolejne lekcje.
Żeby nie było dziwnie zapytałam jeszcze Hanny czy może ona też
nie chciałaby przyjść. Przyznam szczerze, że zrobiłam to
doskonale wiedząc, że nie da rady. Na długiej przerwie czułam się
w pełni rozluźniona i wolno piłam milkshakea.
-Był bardzo zły?-zapytał nagle Jake
dosiadając się do nas.
-Kto?-zapytała natychmiast Hannah,
która interesowała się wszystkim co mogło dotyczyć Jacoba.
Szybko wytłumaczyłam o co chodzi i
powiedziałam chłopakowi, że obyło się bez bicia. Oczywiście
mówiłam bardzo przesadzając, bo nikt nie twierdził, że między
mną, a Justinem dochodzi do takich rzeczy. Trochę nie podobało mi
się to, że do tego wraca, bo w sumie nic się nie stało. Pewnie na
jego miejscu takie zachowanie względem mnie siedziałoby mi w głowie
przez tydzień, ale Jake traktował wszystko z przymrużeniem oka,
był taki easy-going. Wszyscy pośmiali się trochę ze swagu
Justina. Nie przeszkadzało mi to bardzo, bo robili to w pozytywny
sposób i doskonale ich rozumiałam. Kiedy wróciliśmy do siebie
trochę stępiłam jego coraz ostrzejszy wizerunek i powiedziałam,
że noszenie dwóch zegarków nie jest za fajne, a raczej dziwne i
bardzo dziwne.
Po skończonych lekcjach poszłam
jeszcze na chwilę z Hanną do łazienki, bo ona i Jake umówili się
na wspólne wyjście do centrum handlowego. Przez grzeczność
spytała mnie czy nie miałabym ochoty jechać z nimi. Z uśmiechem
odmówiłam. Kiedy szłyśmy korytarzem mój telefon zaczął
wariować w mojej kieszeni. Biebs dobijał się jakby coś się
stało, ale oczywiście wszystko było w porządku. Po wyjściu z
budynku zobaczyłam go wpatrującego się przez okno w drzwi. Chwilę
zawahałam się widząc, że obok jego samochodu stoi Jake. Razem z
Hanną podeszłyśmy do nich.
-Byłyśmy w łazience-powiedziałam
zdezorientowana widząc uśmiechy na ich twarzach.
-To my lecimy do centrum-odchrząknął
Jake patrząc na Hannę.-Ogarniemy się jakoś w weekend.
-Spoko-odpowiedział Justin zakładając
okulary na nos.
Wszyscy pożegnaliśmy się, a Justin
zapoznał się oficjalnie z Hanną. Kiedy poszli w stronę samochodu
Jake'a wsunęłam się na siedzenie próbując poukładać sobie
wszystko w głowie. Justin pocałował mnie na przywitanie w
policzek.
-Co ci jest?-zapytał szturchając
mnie w nagie udo.
-O czym rozmawialiście?-zapytałam.-Ty
i Jake-sprecyzowałam.
-Niczym szczególnym. Powiedziałem,
że wczoraj zachowałem się trochę słabo i stwierdziliśmy, że
warto byłoby się jakoś spotkać. Chciałbym poznać twoich
znajomych-uśmiechnął się.-Spędzasz z nimi dużo czasu w szkole i
pewnie po niej, a ja nie chcę być tylko chłopakiem-gwiazdorem,
który siedzi w domu i najchętniej trzymałby cię zamkniętą w
szafie.
Też się uśmiechnęłam, bo to co
powiedział było słodkie. Wiedział, że potrzebuję mieć jakąś
odskocznię od niego i domu, a jego chęć bycia częścią mojego
życia towarzyskiego. Jego gest względem Jacoba też mi się bardzo
spodobał. Wyciągając się na siedzeniu pocałowałam go w
policzek.
-Dzięki Justin.
-Dla ciebie wszystko króliczku.
-Masz wyjątkowo dobry humor. Czyżbyś
pokonał Chaza na konsoli?
-To nic niezwykłego-wzruszył
ramionami.-Tobie chyba dzień też się udał.
-Tak. Zrobiłam to co
chciałam-odparłam przypominając się o jutrzejszej wizycie Phoebe.
Po drodze do domu zajechaliśmy na
chwilę do sklepu, bo chciałam kupić coś na normalny obiad nie z
restauracji. Justin został w samochodzie, a ja poszłam do marketu.
Szybko zlokalizowałam kurczaka, gotową mieszankę warzyw i dwa
pudełka lodów. Między regałami wrzucałam jeszcze do koszyka
jakieś drobne rzeczy. Po piętnastu minutach ustawiłam się w
kolejce do kasy. Wychodząc na zewnątrz dostrzegłam jakiegoś
faceta z aparatem, który uparcie stał przy w połowie drogi między
naszym samochodem, a sklepem. Spuszczając głowę miałam nadzieję
przejść niezauważona, ale widząc mnie mężczyzna automatycznie
odwrócił się i pstryknął mi zdjęcie. Czułam się trochę
głupio, bo trzymałam w obu rękach siatki z zakupami. Jakoś
dotarłam do samochodu i wstawiłam torby do bagażnika. Facet skupił
się teraz na przedniej szybie i atakował nas masą flesza.
-Wystarczyło dziesięć minut,
dosłownie i się pojawił. Przyjechał na rowerze i zaczął robić
zdjęcia-zaczął Justin odpalając silnik.-Czuję się jak jakieś
dzikie zwierze w klatce. Ja siedzę w samochodzie, a on stoi przed
nim i po prostu robi mi zdjęcia. Szkoda, że nie miał w jednej ręce
jakiś chrupek.
-Przepraszam.
-Daj spokój Kasiu. Oni są wszędzie,
ale to nie powód żeby nie robić zakupów.
-Chyba tak-zachichotałam.
Pod domem Justin opróżnił bagażnik
i zaniósł wszystko do kuchni. Szybko nastawiłam piekarnik, żeby
już się nagrzewał, a sama poszłam do łazienki spiąć włosy i
przebrać się w coś wygodniejszego.
-Co tam Chaz?-zapytałam widząc go w
salonie.-Jak ci minął dzień?
-Spędziłem go na Xboxie-zaśmiał
się.-Justin nigdy nie ma dość.
-To prawda. Dobrze, że ja jestem
beznadziejna we wszystkie gry i my nie spędzamy tak wieczorów.
Zabiłabym się.
Po krótkiej rozmowie z Chazem wróciłam
do kuchni żeby przygotować obiad.
słodki Justin :)
OdpowiedzUsuń:D dobry rodział, a ty się nie martw ROZUMIEMY twój brak czasu!
OdpowiedzUsuńniestety na nn musicie poczekać do Bożego Ciała. Przepraszam :(
OdpowiedzUsuń