Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


24 października 2012

ROZDZIAŁ 100

-->
O 15 wyruszyliśmy na przejażdżkę. Czułam adrenalinę już kiedy wspinałam się na motor trzymając ramiona Biebera. Pierwszy raz wyglądał jak nie on. Spodnie nie były już takie luźne, a na górze miał czarną kurtkę bez ozdobników. Sama ubrałam obcisłe rurki i kurtkę skórzaną. Oczywiście wszystko byłoby za mało lanserskie jak dla Justina, bo przecież Ducati to dla niego za mało. Na jego kasku był wielki napis „SWAG”, który od razu rzucał się w oczy.
-Nie uważasz, że gdyby nie ten kask nikt z daleka nie pomyślałby, że to ty?-zapytałam.
-Pewnie masz rację, ale nie mogłem się powstrzymać-powiedział i odpalił silnik.
Wszystkie mięśnie na trzy sekundy zastygły, a wtedy ruszyliśmy. Na początku zerkałam na wszystkie strony oglądając najbliższą okolicę. Wszystko wyglądało miło i sympatycznie, ale kasa wręcz wypływała z każdego miejsca. Samochodów nie było tam jakoś dużo, więc Justin swobodnie się rozpędzał. Bałam się, że spadnę, bo zauważałam tylko odgłos silnika i nacisk powietrza. Trzymałam się jak najmocniej klatki Justina. Przejechaliśmy też do centrum, gdzie pochłaniałam widok sklepów i ludzi. Stojąc na światłach przyglądałam się jeszcze uważnej. Jakieś bogate dziewczyny mniej więcej w moim wieku przechodziły z zarozumiałymi twarzami przez przejście kierując się do kolejnym butików. Pomyślałam, czy np. właśnie z takimi będę się uczyć. Miałam nadzieję, że nie. Czułam się jakbym oglądała 90210 tylko w jakiejś technologicznej wersji gdzie czuję się jakby wszystko było naprawdę. W drodze powrotnej nagle usłyszeliśmy syreny.
-Wiedziałem, że to pan-stwierdził policjant, który nas zatrzymał.
-Przekroczenie prędkości?-zapytał spokojnie Justin.
-Nie dziś. Chciałem tylko sprawdzić czy się nie mylę. Miłego dnia i szerokiej drogi . Mam nadzieję, że będzie pan ostrożny.
-Jak to miło z pana strony-powiedział Justin i błyskawicznie odpalił silnik.
Nawet nie zdążyłam się dobrze złapać i lekką mną zatrzęsło. Szybko ścisnęłam kierowcę w pasie. Po dziesięciu minutach byliśmy już w domu. Padłam na kanapę i zaczęłam na nowo podziwiać nasze fotografie. W salonie czułam się nawet dobrze. Justin przysiadł się do mnie i oplótł ramieniem. Jego fryzura była w nieładzie, włosy lekko mokre od potu. Wyglądał bardzo fajnie. Bez tych jego ulubionych rurek i adidasów za kostkę wyglądał na starszego. W tej niesamowitej chwili zadzwonił telefon. Justin odebrał go i przywitał się z Pattie. Zaczął opowiadać o naszej pierwszej przejażdżce i moich wrażeniach co do domu. Kiedy była na głośnomówiącym pozdrowiłam ją i powtórzyłam, że dom jest niesamowity ze trzy razy. Po jej telefonie od razu zadzwoniła moja mama. Zaczęła od tego, czy coś jedliśmy. Powiedziałam, że jedliśmy na mieście. Obiecałam, że potem pogadamy na Skypie i wtedy wszystko pokażę w kamerce.
-Co będziemy robić?-spytałam.
-Jest trochę możliwości. Basen, kino, sauna.
-Boże, czemu tu jest tak nienormalnie?
-Wszystko będzie coraz normalniejsze. Po miesiącu będziesz czuła się już idealnie. Do szkoły masz jeszcze całe dwa tygodnie, a ja tydzień do rozpoczęcia pracy.
-Czy teraz będziemy już prowadzić takie dorosłe życie? Wiesz ja będę prała i zmywała, a ty będziesz no robił swoje? Jesteśmy małżeństwem, teraz mamy dom. Jesteśmy tu od pięciu godzin, tyle rzeczy na raz.
-Nie myśl tyle. Będzie świetnie. Popatrz. Włączam telewizor i mamy już rodzinną atmosferę. To już dobry początek.
Jakoś przed północą kiedy programy zrobiły się tak głupie, że nie dało się ich oglądać. Poszłam do łazienki wykąpać się. Napuściłam pół wanny, na co czekałam z piętnaście minut. Rozebrałam się, ale pojawił się pewien problem. Naciągnęłam z powrotem koszulkę i zawołałam Biebera. Jak miałam siedzieć tutaj goła jeśli są tu wielkie okna? On zaczął się żywo śmiać i powiedział, że nikt mnie tutaj nie zobaczy. Uwierzyłam i wypchnęłam go z łazienki. Woda była ciepła, ale nie za gorąca. Przyglądałam się z niej wszystkiemu. Wszystko było takie ładne, dopasowane. Umyta weszłam do sypialni i ułożyłam się na łóżku. Po jakimś czasie dołączył do mnie Biebs. Gwałtownie podparłam się łokciami.
-Powiedz mi czy to wszystko jest dla ciebie w stu procentach normalne? Nie czujesz się dziwnie?
-Kasiu, dla ciebie też wszystko będzie „normalne”. Musisz przywyknąć. Ja pierwsze 14 lat swojego życia spędziłem w dziurze z niepełną rodziną, a mój pokój był jeszcze mniejszy od twojego. Potem był wybuch i teraz mam wszystko. Chcę żebyś też z tego korzystała i się tym cieszyła. Nigdy nie będziesz wielkim snobem, więc nie czuj się głupio. Wszystko jest dla ludzi. Mamy trochę więcej pieniędzy dlatego, ale wydajemy je na to samo co inni ludzie. On też chcą mieć dobry samochód i wydają na niego trochę więcej, niż prawdopodobnie jest wart. Też czasem jest mi dziwnie, że wydaję drugie tyle wartości samochodu na wyposażenie, ale cieszę się potem z jego możliwości, a na koncie nie widzę wielkiej różnicy.
-Nie jesteś dobry w takich tekstach-zaśmiałam się.-Ale wiem o co chodzi. Chyba.
-Umówmy się, że to ty jesteś dla mnie za mądra.
Rano wstałam o 7. Zawsze mam tak w nowych miejscach, po prostu nie mogę długo spać. Justin niemal chrapał, co wydało mi się słodkie. Od razu pomyślałam, kiedy takie rzeczy przestają być „słodkie”, bo na przykład moja mama potrafiła zacząć krzyczeć na tatę w środku nocy, żeby tak nie chrapał. Wysunęłam się spod kołdry i usiadłszy na brzegu łózka zapatrzyłam się w widok za wielką szybą. Miałam ciągłe wrażenie, że to jakiś plan filmowy czy coś takiego z doklejonym plakatem w oknie. Po schodach zeszłam na początku do kuchni. Usiadłam na stołku barowym i spędziłam tak jakąś chwilę. Sprawdziłam też lodówkę, która była niemal pusta. W środku był tylko zapas RedBulli, sałata w plastikowym opakowaniu i jajka. Stwierdziłam, że trzeba zrobić zakupy. Uznałam, że byłoby miło gdybym zrobiła zakupy i wróciła zanim wstanie Biebs. Jak pani domu, prawie. Było jednak kilka problemów, bo po 1. w portfelu miałam niecałe 50 dolarów i po 2. nie miałam pojęcia gdzie tu jest jakiś market. Znalazłby się też 3. powód-bałam się wsiadać do samochodu. Tak więc mimo szczerych chęci zostałam w domu. Przeniosłam się na kanapę w salonie, gdzie rozglądałam się po pułkach. Mimo pierwszego wrażenia, że wygląda przytulnie wydał mi się jak taki pokazowy. Zdjęcia były, nawet bardzo dużo, ale stanowczo panował za duży porządek. Pewnie Justinowi to pasowało. Pedant jeden, stwierdziłam. Czułam się lekko samotna, ale takie już są początki. Wtedy usłyszałam telefon i pędem pobiegłam go odebrać.
-Halo?
-Cześć Kasiu-usłyszałam damski głos.
-Pattie! Jak miło cię słyszeć. Co u ciebie?
-Co u mnie? Lepiej mój jak się macie z Justinem. Podoba ci się wystrój? Wiem, jest trochę surowy, ale z czasem jakoś się pourządzasz, a dom ma potencjał.
-Dom jest ogromny. Nawet nie wiem co można robić z taką powierzchnią. Jest nas tylko dwoje, a pomieszczeń ponad dziesięć. To szalone. Jest bardzo ładnie, szczególnie widoki i basen.
-To świetnie. Dobra, nie będę zawracała ci głowy. Chciałam tylko sprawdzić czy żyjecie.
-Okay. Trzymaj się-pożegnałam się.
Na zegarze zbliżała się 9. Zastanawiałam się nad budzeniem Justina, ale widocznie był zmęczony, bo spał jak zabity. Udało mi się podłączyć do internetu. Weszłam na chwilę na Facebooka, na którym nie było mnie od wyjazdu z Polski. Odpisałam na kilka wiadomości i przejrzałam nowości u znajomych. Potem poprzeglądałam strony plotkarskie, co było jakieś silniejsze ode mnie. Od razu wyskoczyły fotki „Bieber back in town” z poprzedniego dnia. Wzdrygnęłam się, już został namierzony. Poczułam, że ktoś chwyta mnie od tyłu. Szybko przełączyłam karty przeglądarki na stronę startową przyszłej szkoły. Justin złapał mnie za brodę i podciągnął ją do góry, by złożyć na moich ustach pocałunek. Wiedziałam, że zauważył, ale nic nie powiedział.
-Wyspałeś się?
W odpowiedzi pokiwał głową góra-dół i ponownie mnie pocałował. Był cały czas za mną. Delikatnie przyciągnęłam jego głowę rękami do swojej.
-Trzeba zrobić zakupy-szepnęłam mu do ucha.
-Załatwione.
-Lodówka. Jest. Pusta.
-Zakupy. Przyjadą. Same.-powiedział zmuszając mnie do wstania.-Bo już zamówiłem.
Jego ręce zjechały na moją pupę. Zachichotałam. Pocałował mnie raz, drugi. Zaczął nas przemieszczać. On robił krok do przodu, ja do tyłu. Kiedy trafiliśmy na schody nie udało mi się podnieść wystarczająco wysoko stopy i powoli osunęłam się na stopnie. Trafił między moje nogi, które rozłożyły się mimowolnie jakby na zachętę. Całował moją szyję, a ja trzymałam jego wąskie biodra kolanami. Wtedy jego ciało zaczęło powoli falować. Nagle poczułam wibracje w jego kieszeni, a po chwili zaczął rozchodzić się dzwonek.
-Halo?-odebrał oddalając swoją twarz od mojej o piętnaście centymetrów.-My? Nic ciekawego. Oglądamy telewizor. Tak, już podaję.
-Cześć tato-powidziałam do słuchawki czując ręce Biebera w tali.-Tu pogoda jest chyba zawsze ładna. Tak. Tak. Pozdrów mamę. Pa. No tak. Cześć.-pożegnałam się i podałam słuchawkę Justinowi.
Nim zdążył wznowić swoje „działania” wysunęłam się spod niego i zaczęłam iść po schodach na górę.
-Czemu twój tata zawsze dzwoni w dobrych momentach?
-Powrócimy do tego, kiedy zrobisz coś z tą kamerą skierowaną centralnie na schody i kiedy zrobimy zakupy, którymi się nie zająłeś-rzuciłam w niego koszulką.- Pokaż mi lepiej gdzie są moje ubrania, bo nigdzie ich nie mogę znaleźć.

20 października 2012

RODZIAŁ 99


Wszystko zrobiłam tak jak ustaliliśmy. Kiedy wylądowaliśmy od razu wyszłam z samolotu, szybko przeszłam przez wszystkie bramki i ruszyłam do samochodu. Czemu wszyscy mają tam wielkie czarne samochody? Szukanie tego właściwego trochę zajęło, bo było tam pełno podobnych. Wreszcie udało mi się zlokalizować ten właściwy i wsiadłam do niego. Siedziałam i siedziałam, a po Biebsie ani śladu. Może trochę przesadzałam, ale mi zajęło to dużo krócej. Wreszcie widzę, że ktoś się zbliża.
-Czemu tak długo?-zapytałam.
-Demi Lovato leci do Europy i pełno tam tych bestii. Musieli pomóc mi wyjść, bo do mnie też się uczepili. Ale nieważne. Teraz jedziemy do domu.
Od razu poczułam, że otocznie się zmieniło. Były okropne korki, duże budynki i upał. Wyjechaliśmy ze ścisłego centrum i ruszyliśmy w zupełnie inną stronę niż myślałam.
-To to mieszkanie jest gdzieś dalej od centrum? To w sumie dobrze. Nie będzie aż tak dużo ludzi i hałasu.-uśmiechnęłam się.
No muszę przyznać, że byłam maksymalnie podekscytowana. Ale podróż dłużyła się i dłużyła. Zaczynałam już wątpić, czy on wie gdzie mamy właściwie jechać. Kiedy byliśmy już w połowie drogi donikąd Justin kazał mi zawiązać przepaską oczy. Byłam za bardzo przemęczona na dodatkowe atrakcje. Chciałam tylko zobaczyć ten apartament. Od kolejnych zakrętów robiło mi się już niedobrze. W końcu samochód zwolnił, znowu przyśpieszył i nareszcie zatrzymał się. Justin pomógł mi wyjść z samochodu, a potem prowadził za rękę. Nagle wziął mnie na ręce i wykonywał kilka dziwnych ruchów. Wreszcie zaczął próbować zdjąć z moich oczu bandamkę. Cały czas miałam zamknięte oczy.
-Otwieraj oczy-powiedział.
Przed oczami zobaczyłam gigantyczną przestrzeń.
-Nieee!-krzyknęłam.
Stojąc już na własnych nogach obróciłam się wokół własnej osi. To nie było trzypokojowe mieszkanie. Zaniemówiłam.
-Powiedz coś-nakłaniał Justin.
-Czemu ty mi to robisz? Oszukujesz na każdym kroku.-obejmując jego szyję i mówiłam prosto w oczy.-”Nieduże mieszkanie, dobre na początek”-zacytowałam.-Człowieku! Oszalałeś!
-Chciałem żeby twoi rodzice traktowali mnie poważnie. Kiedy powiedziałam twojemu tacie, że kupiłem dom z sześcioma sypialniami, on spojrzał na mnie jak na idiotę, więc powiedziałem, że to był żart. W mieszkanie uwierzyli, więc pomyślałem, że mogę trochę nagiąć prawdę.
-Sześć sypialni? Sześć... Rozumiem, na każdy dzień roboczy plus weekend? Justin, ty jesteś idiotą.
Był taki szczęśliwy, że uśmiech nie schodził mu z ust. Od razu pocałował mnie i ciągnąc za rękę zaczął oprowadzać mnie po całym domu. Na początku wielki salon, ogromny z szarymi kanapami, kominkiem i kolorowymi ramkami na jednej ze ścian. Zdjęć w sumie jest czterdzieści osiem, osiem na sześć. Są to nasze zdjęcia od urodzenia aż do ślubu. Na innej ścianie są książki, filmy i płyty. Książek jest stanowczo za dużo jeśli chodzi o Justina, bo nie ma na nie czasu. Na trzeciej są jakieś inne meble, wielki telewizor i projektor. Mimo wszystkich rzeczy całość wygląda nawet minimalistycznie, bo pokój ma ze sto metrów kwadratowych. Potem kierujemy się do kuchni, która jest cała biała z szarymi blatami, maksymalnie nowoczesna. Od razu słyszę w głowie głos mamy, że to głupota bo od razu będzie brudno. Po środku jest wyspa ze zlewem i trzema deskami do krojenia. Przez ściankę oddzielona jest jeszcze jadalnia ze stołem za dwanaście osób, która jest już trochę w cieplejszych kolorach. Następnie Justin pokazuje mi trzy sypialnie dla gości z dwoma łazienkami. Wszystkie są tak schludne jak te hotelowe. Duże drewniane łóżka, lampki nocne. Potem kierujemy się na górę gdzie są kolejne dwie. No i na koniec główna sypialnia. Łózko ma ze trzy metry szerokości i tyle samo długości, jest olbrzymie. Nie mogę patrzeć na te niesamowitości. Łazienka również zapiera wdech w piersiach. Jest marmurowa z olbrzymią, owalną wanną po środku i kabiną prysznicową 4x2 metry. Oczywiście dwie umywalki i toaleta, która wygląda na równie niesamowitą. Jak domy mogą tak wyglądać? Wpakowałam się do wanny i przyglądałam się wszystkiemu. Bieber oparł się o jedną z szafek i przyglądał mi się z założonymi rękoma i satysfakcją w oczach. Przez okno wyjrzałam na zewnątrz. Po chwili tam ruszyliśmy. Na tyłach domu znajdowało się miejsce na imprezy z grillem, stołami itp. Zaraz pojawił się też basen z wydzielonym jacuzzi. Oczywiście basen nie wyglądał normalnie, miał kształt podwójnej laguny. Nie wytrzymałam i wskoczyłam jak stałam do wody. Myślałam, że zaraz zemdleję albo będę mieć atak serca. Nie wiedziałam co ze mną się dzieje. Wszystko było takie surrealistyczne, bo przecież jeszcze kilkanaście godzin wcześniej żegnałam się z hotelowym pokojem, który wydawał mi się taki magiczny, a tu się okazuje, że mam mieszkać w takim pałacu.
Dalej nie wierzyłam, że ludzie tak mieszkają. Człowiekowi wystarcza przecież skromny materac żeby się jako tako wyspać, a tu jej do dyspozycji ich aż sześć, z których każde pomieści ze trzy osoby. Po gapieniu się przez dziesięć minut na sam dom podpłynęłam do granicy basenu, która wychodziła na piękny widok jeziora. Nie powiem, że od zawsze marzyłam o takim basenie, który kończy się i dalej wszystko idzie w dół. O takich rzeczach nawet się nie marzy.
-Chyba ci się podoba, co nie?-zapytał Justin z uśmiechem.
-Weź ty mnie nawet nie pytaj.
-A to jeszcze nie koniec. Nie myślałem, że wskoczysz do basenu.
-Ja myślałam, że będę mieszkać trochę inaczej. Do prawie osiemnastki mieszkałam na siedemdziesięciu metrach, a tutaj chyba ta główna sypialnia jest niewiele mniejsza z łazienką.
-Będziemy tutaj super żyć, uwierz mi.-podał mi rękę i pomógł wyjść z basenu.
W jego ręce nagle pojawił się ręcznik nie wiadomo skąd, który zarzucił mi na kark. Rozpoczęła się część druga wycieczki. Na początek domowe SPA z dwoma łóżkami do masażu i sauną. Potem siłownia. A na sam koniec weszliśmy do ciemnego pomieszczenia. Bieber zapalił słabe światło i pokazał się rząd foteli. Kolejny guzik i z sufitu zjeżdża olbrzymi ekran.
-A to jest nasze kino-uśmiechnął się szeroko.
-Tobie to chyba wszystko mogę wcisnąć. Po co nam własne kino?-zaśmiałam się i rozsiadłam w jednym z foteli.-Czy bardziej nie przydałoby ci się może studio nagraniowe?
-Masz świętą rację. Nie pomyślałem o tym.
-Pewnie gdzieś tu jest, prawda?
-No tak-zaśmiał się na cały głos.
Musiał być równie podekscytowany co ja. Nie dziwiłam się mu już tak bardzo, że chciał jak najszybciej jechać do LA. Justin żeby wszystko mi bardziej pokazać wyświetlił na komputerze w studiu plan całego domu. Oczywiście wszystko można sterować komputerowo i w paru miejscach są kamery. Przykładowo pozapalał światła koło basenu i pozaciągał zasłony w salonie. Na całe szczęście kamer w łazienkach i sypialniach nie było. Czułabym się jak w Bigbrotherze. Pokazał mi jak całość wygląda z lotu ptaka. Wszędzie były podpisy, z których dowiedziałam się ciekawych informacji. Uwaga, uwaga! Miałam mieszkać na wzgórzach Hollywood w domu z widokiem na jezioro Hollywood. No i jak tu nie zwariować. Dodatkowo Justin w tym swoim studio powystawiał swoje wszystkie nagrody i płyty. Nie wiedziałam, że jest ich aż tyle. Okazało się, że tylko ja tu jestem od czapy. Świat jest szalony.
-Wiem, że pewnie cię to bardzo nie interesuje, ale jest jeszcze garaż. Chcesz się przejść i zobaczyć?
Sama nie wiem czego się spodziewałam, ale stało tam pięć samochodów.
-Opowiedz o nich jak w MT Cribs-poleciłam.
-A więc stoi tutaj Porsche 997 Turbo. Może osiągnąć 200 km/h w niecałe 13 sekund. Dalej Ferrari 430, Lamborghini Gallardo od mojego serdecznego przyjeciala P.Diddiego. Tutaj, te połyskujące cudo to hybryda Fisher Karma. Następnie Batmobile czyli Cadillac CTS-V Coupe. Na koniec mój Ducati 848 Evo, na którym można rozpędzić się do 276 km/h. Oczywiście na zewnątrz stoi jeszcze Range Rover Eoque, którym przyjechaliśmy i jeszcze jedno maleństwo.
Wyszliśmy przed dom, a tam stoi jeszcze Mercedes z czerwoną, wielką kokardą.
-O nie-szepnęłam.
-O tak-zaśmiał się.- To jest twój pierwszy samochód. Myślę, że ci się spodoba. Chyba jest dość dziewczęcy.
Czemu on musi tak wydawać pieniądze. Czy jest już tak bogaty, że kupuje co mu stanie na drodze. Przecież ja nie potrafię nawet dobrze jeździć. Cisnęło mi się na język żeby zapytać ile kosztuje to czy to. Jednak wolę nie wiedzieć. Samochód był jak marzenie. Wsiadłam do niego i chwyciłam kierownicę. Justin wyjął kluczyki i nakazał mi odpalić. Silnik miło zawarczał. Zaniemówiłam na kolejne dziesięć minut.

Rozdział 98


Zastygłam i zaczęłam się lekko trząść. To była chyba najwspanialsza rzecz jaką kiedykolwiek od niego usłyszałam. Pewnie w filmie wyglądałoby to okropnie tanio, ale dawno nie widziałam w jego oczach tej szczerości. Wydobywała się z samego środka i nie myślałam, że po całym dniu dobierania się do mnie powie coś takiego. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc przywarłam do niego jak najściślej i położyłam brodę na jego ramieniu. Z oczu popłynęło mi nawet kilka małych kropelek łez. Ale wystarczył tylko jeden uśmiech i już po wszystkim. Popływaliśmy jeszcze trochę, a potem wróciliśmy na pokład. Od słońca i wysokiej temperatury zachciało mi się pić, więc z ręcznikiem na karku wyjęłam z ukrytej lodówki dwie butelki napoju i podałam jedną z nich Biebsowi. Zerkaliśmy na siebie cały czas siedząc oparci o boczne barierki.
-Dlaczego wciąż się uśmiechasz?-zapytał również z nieschodzącym z twarzy uśmiechem.
-Bo cię kocham.
Złapał mnie za dłoń i ucałował ją. Ja od razu się rozpłynęłam. Czasem ta jego romantyczność mnie rozbrajała i nie mogłam się powstrzymać od westchnięcia „och, jak słodko”. Przez naszą niedojrzałość pewne zachowania były komiczne patrząc z boku. Wyglądało to trochę jak zabawa dzieci w dom, ale my bawiliśmy się w młodą parę. Wszystko pięknie planowaliśmy, trochę wzorując się na naszych wyobrażeniach, a potem często nie udawało nam się dobrze wszystkiego odegrać i kończyło się na wybuchach emocji i zabawach prosto z podstawówki. Ganialiśmy się, robiliśmy małe niespodzianki i żarty, a potem szaleńczo się ściskaliśmy i cmokaliśmy. Gdyby tak na to spojrzeć można by stwierdzić, że ślub był jakimś chorym pomysłem i wynikiem chęci uwierzytelnienia naszych zabaw, ale między nami coś było. Taka więź nie wiadomo skąd. Uważałam się za poważną osobę, która daleka jest od pochopnych decyzji, ale przecież rodzice też nie mieli nic do tego. Justin też zrezygnował przecież z masy rzeczy. Mógł w tamtej chwili siedzieć gdzieś z masą przyjaciół i podrywać coraz to nowsze dziewczyny, z których większość byłaby ode mnie ładniejsza. Przez pewien czas nie był tego pewny, ale potem od razu chciał się żenić. A cóż byłoby złego gdybyśmy poczekali jeszcze chociaż rok do ukończenia mojej szkoły. Ale wszystko szybko poszło i byliśmy już na miesiącu miodowym.
Pływaliśmy jeszcze ze dwie godziny i dopiero wtedy coś zjedliśmy. I nie było to byle co, tylko owoce morza. Troszkę mnie skręciło na widok małych ośmiorniczek. Kiedyś coś dzióbnęłam na wakacjach z rodzicami, ale tylko na spróbowanie, a nie jako danie główne.
-Wiesz, że to największe afrodyzjaki?-odezwał się Justin dalej świetnie prezentując swoją wizję romantycznego dnia.
-Na początku dodaj do tych obślizgłych rzeczy moją chorobę morską i to, że dryfujemy po szalonym morzu. Dla mnie to już za dużo szczęścia.
Spróbowałam wszystkiego i muszę przyznać, ze obrzydliwe nie było. Jednak dalej wolę hamburgery, bo małe przyssawki na języku nie są za przyjemne.
-Ty się tak całujesz-zaśmiał się Biebs.-Będę zawsze dawał ci ośmiornicę kiedy powiesz, że mój język jest jak przepychacz. Wtedy sobie to porównasz i stwierdzisz, że mam gorzej.
-Ale ty zabawny. To pewnie kiedy mnie nie ma zamawiasz sobie koleżankę i całujesz ją z ośmiu stron.
-To było już lekko obrzydliwe-zaczął się śmiać.-Chyba faktycznie lepiej wpływają na ciebie hamburgery.
Godzinę później byliśmy już w hotelu. Po kąpieli poszłam znaleźć jakąś fajną sukienkę, bo Justin zabierał mnie na kolacje. Wybrałam taką do kolan z kanarkowej koronki. Była zabawna czyli jak najbardziej wakacyjna, ale również elegancka. No i wiedziałam, że jemu się spodoba, a to też miało jakieś znacznie. On ubrał się w ciemne spodnie, białą koszulkę, a na stopach... Chyba wiecie. Pojechaliśmy samochodem do niedużej restauracji przy wodzie. Od razu przypadła mi do gustu. Usiedliśmy przy stoliku na tarasie wychodzącym na plażę. Było to najzwyklejsze miejsce z kuchnią tajską. Oboje byliśmy uśmiechnięci od ucha do ucha. A kiedy dołączyło do nas jedzenie to już była pełnia szczęścia. Było pełno mniejszych miseczek z dodatkami i cztery większe talerze. Było przepyszne. Kilka razy Biebs dolewał mi wody, bo niektóre rzeczy były strasznie ostre. Cały czas żartowaliśmy i to było wspaniałe. Do hotelu wracaliśmy na piechotę i zeszło nam się ze czterdzieści minut.
I się zaczęło. Trochę nie spodobało mi się to, że on traktował to jako fajne zajęcie dla niego po tym jak ja się dobrze bawiłam wcześniej, ale zostawiłam to dla siebie. Modliłam się żeby tym razem było lepiej. Początek był okay. Justin delikatnie zaczął ściągać mi sukienkę, kiedy byłam oparta o drzwi. Koronkowa część zeszła bez problemów, ale halka już gorzej. Była dopasowana i nie chciała zejść. Zaczęłam się śmiać do póki nie pozwolił mi tego zrobić samej. Przyszła kolej na mnie więc zgrabnie rozpięłam jego rozporek. Następnie przesuwając rękę z gumki jego bokserek do góry ściągnęłam jego koszulkę. Potem wyciągnął mnie ze szpilek i położył na sobie na łóżku. Sama sięgnęłam po pilocik, zgasiłam światło i rozpoczęliśmy na dobre.
Rano chciałabym stwierdzić, że wieczór był udany. Jednak do końca tak nie było. Seks szedł nam słabo. Udawałam, że mi się podoba, a on się nawet na to nabrał. Justinowi było łatwiej, bo on od razu był pobudzony i na koniec usatysfakcjonowany.
Przez kolejne dni robiliśmy rozmaite rzeczy. Było naprawdę fajnie. Dużo chodziliśmy, nie spotkały nas żadne niemiłe sytuacje z paparazzi lub fanami i miło spędziliśmy czas we dwoje.
I tak zbliżył się koniec naszego wyjazdu. Ostatniej nocy znowu spróbowaliśmy, ale historia się powtórzyła. Po śniadaniu wróciliśmy do pokoju po rzeczy. Zrobiło mi się trochę smutno, że już jedziemy, bo wszystko było tam takie inne i cudowne. Zbierałam ostatnie rzeczy z szuflad i szafy tak żeby niczego nie zapomnieć. Kiedy wszędzie było już pusto Justin zadzwonił po boya, który miał zabrać bagaże. Sami wzięliśmy tylko jakieś podręczne rzeczy i wyszliśmy z apartamentu. Idąc oboje zadzwoniliśmy do rodziców, aby powiedzieć, że właśnie będziemy jechać na lotnisko i o której mamy być już w LA. Cały czas ta nazwa wzbudzała u mnie zawroty w głowie. Już za kilka godzin będę w nowym miejscu, które będzie dla mnie domem. Czysta abstrakcja.
Na lotnisku byliśmy jakoś w południe. Zero czekania, bo czekał na nas... prywatny samolot. To znaczy, że już wszystko będzie takie drogie i nienormalne?
-Chyba nigdy nie przywyknę do takich rzeczy-stwierdziłam siadając na wielkim fotelu.
-Do wygody człowiek szybko się przyzwyczaja-odpowiedział Justin.-Za pół roku wszystko będzie już dla ciebie normalne. Jeszcze się zdziwisz.
Trzeba powiedzieć, że wygodniej to w takim samolocie jest. Można wręcz leżeć z nogami do góry i nikomu to nie przeszkadza. Na nikogo nie trzeba też czekać. Lot wydał się dużo krótszy niż w tamtą stronę choć tak naprawdę był sporo dłuższy. Prawie cały przespałam chociaż dopiero co wstałam. Justin nie mógł się już powstrzymać i załatwiał w internecie swoje interesy. Jest tylko rok ode mnie starszy, a tyle rzeczy na głowie. Nie potrafię o niczym nie myśleć i po prostu siedzieć. Znowu myślałam o tym jak teraz będzie. Bałam się wszystkiego. Oczywiście ciekawość mnie zżerała. Jak wszystko będzie wyglądać, czy mieszkanie będzie takie zimne, nowoczesne czy jednak będę się tam dobrze czuła. Och i jak będzie nam się razem mieszkało. Czy będziemy sobie przeszkadzać jakimiś zachowaniami albo sama nie wiem.
-Justin, a co jeśli wszyscy na nas się rzucą na lotnisku?
-Wykreśl „jeśli”. Na pewno ktoś będzie się na nas gapić, ale bez rzucania się. Nikt nie wie, że gdziekolwiek wyjeżdżałem i z kim, więc czekających tłumów nie będzie. No i okazuje się, że nikt nie kojarzy nas jako pary i tym bardziej małżeństwa. To niesamowite, że jeszcze nikt nas nie wiąże. Wszyscy zajmują się czymś innym, więc spokojnie. Tata broni mnie na Twitterze, że żyję, bo ktoś mnie ponownie uśmiercił. Czyli wszystko jest jak zawsze.
-Wiesz, teraz myślę, że chyba niedługo wszyscy się o nas dowiedzą. To byłoby nierealne. Wszyscy przestali o nas myśleć, kiedy się rozstaliśmy-skrzywiłam się na to wspomnienie-ale zaraz się zacznie. Przecież ty jesteś cały czas na ich muszkach. Będzie z nami jak z Williamem i Kate. A co jeśli już tak się stało? Może zaraz w internecie pojawią się moje zdjęcia z biustem na wierzchu.
-Spokojnie-przerwał moją paplaninę.-Przecież nigdy nie opalałaś się bez stanika.
-Nie żartuj sobie! I zaraz będą mnie oceniać. Powiedzą, że jestem za gruba i za brzydka dla ciebie i będą o tym całe programy, i będą strzelać ile przetrwamy.
-Czy nie możesz mówić o czymś innym? Daj spokój. Będzie jak będzie.
-Zaczynam się stresować tymi nowościami. Jeszcze ty nic nie mówisz. Jak byliśmy w Polsce to nikt nie zwracał na nas uwagi, był ślub i wszystko. Teraz jak byliśmy w Dubaju też nie było problemów. Ale lecimy do miejsca gdzie pełno jest aparatów, fotoreporterzy czają się przed domami, śledzą ludzi. A ja muszę właśnie kochać najbardziej pożądanego chłopaka. Ci ludzie będą mnie chcieli zniszczyć. Boże, a jeśli już ktoś tam się czai i będzie chciał mnie zabić, bo jest twoim psychofanem? Ja się boję.
-Przepraszam, że jestem tym kim jestem-powiedział i wcisnął w uszy słuchawki.
Ja się rozpłakałam. Nie mam pojęcia co mnie naszło, ale nie mogłam sobie tego wyobrazić. Kiedy leciałam do Stanów pierwszy raz, na tamten nowy rok wszystko było inne. Spokojnie leciałam samolotem. Wszyscy traktowali mnie jak nikogo. Na samym lotnisku też po prostu wysiadłam i ludzie mnie popychali. A teraz leciałam prywatnym samolotem z Bieberem i obrączką na palcu. Mogą zrobić nam jedno zdjęcie i po wszystkim. Dokładnie będzie widać, że jesteśmy razem i to bardzo razem. I ci ludzie wszystko zniszczą. Wiedziałam, że nie powinnam wszystkiego mówić Justinowi, bo jemu od razu robi się przykro, że nie może mnie chronić.
Przysiadłam się bliżej niego i zaczepiłam ustami jego usta.
-Może omówmy wszystko dokładnie-zaproponował.-Jeżeli tak wolisz, wyjdziesz trochę wcześniej i wsiądziesz do samochodu, który będzie na lotnisku. Ja po chwili przyjdę i pojedziemy do domu. Będzie mała zabawa w Bonda. A co do dalszych rzeczy.. Będziemy nadal starali się trzymać wszystko we względnej tajemnicy. Nie wychodzimy razem w bardzo publiczne miejsca, nie mówię o nas w żadnych wywiadach i spotykamy się tylko z zaufanymi osobami. Tylko tyle da radę zrobić. Okay?
-Oczywiście-uśmiechnęlam się.

14 października 2012

Co Wy na kolejny powrót? Tym razem na dłużej? Lubicie jeszcze Biebsa i nawet trochę Kasię :P