Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


23 grudnia 2010

ROZDZIAŁ 19

-Gorąco mi się zrobiło. Idę się rozebrać-powiedziałam oderwawszy się od niego.
-Mrau-charknął Justin.
-Haha, chodziło mi o kurtkę-zaśmiałam się-możesz pokazać mi dom?
-OK, chodź za mną. A może cię ponieść?-uśmiechnął się.
-Nie, dzięki. Byłam w powietrzu ponad 10 godzin.
Ruszyliśmy. Na początku pokazał mi hall, salon i kuchnię, gdzie zatrzymała nas jego mama.
-Kasiu, a może coś byś zjadła i ty Justin też, bo od rana chyba nic nie jadłeś.
-Jeść mi się nie chce, ale jakbym mogła poprosić coś do picia.
-Może chcesz gorącą czekoladę?
-Ooo, bardzo chętnie-uśmiechnęłam się-kocham czekoladę.
-Już się robi-powiedziała.
-A ja coś jednak zjem. Zrobisz mi coś? A ja w tym czasie pokażę Kasi piętro.
-OK.
Weszliśmy po schodach na piętro.
-Tu jest sypialnia mamy, ale nie będziemy tu wchodzić, bo muszę ci pokazać pokój, w którym spędzimy najbliższe dni-powiedział.
Jego pokój jest bardzo ładny. Ma wielkie łóżko, duży telewizor i kilka plakatów na ścianach.
-Ale wiesz, że nie będziemy razem spać-powiedziałam patrząc na łóżko.
-Przyjechałaś do mnie taką drogę i będziemy spać osobno?-zapytał zdziwiony.
-Ale Justin..-posmutniałam.
-Spokojnie, wiem o tym. Myślałem, że może zmieniłaś zdanie-zaśmiał się-naszykowaliśmy z mamą dla ciebie pokój gościnny.
-Pokaż mi go.
-Chodź za mną. To pokój obok.
-Ale tu ładnie-powiedziałam wchodząc do pokoju.
-Fajnie, że ci się podoba.
-Dzieciaki chodźcie na dół!-krzyknęła Pattie.
Wychodząc z pokoju zatrzymałam Justina.
-Dzięki za wszystko-pocałowałam go w policzek.
Zeszliśmy do Pattie, która naszykowała już wszystko.
-Pyszna czekolada-powiedziałam.
-I jedzonko też-uśmiechnął się Justin.
Pattie popatrzyła na Justina, a potem na mnie śmiejąc się. Też spojrzałam na niego i zobaczyłam, że zostawiłam na jego policzku ślad od błyszczyka. Zaczerwieniłam się.
-Spokojnie Kasiu-uśmiechnęła się Pattie.
-Troszkę mi głupio-opuściłam głowę.
-Ale o co chodzi?-zapytał zdziwiony Justin.
-Nic ważnego-powiedziała Pattie-Kasiu, a widziałaś już swoją szafę?
-Szafę?-zapytałam zdziwiona.
-Mówiłam, że kupiłam ci pare rzeczy-powiedziała Pattie.
-Pare?-zaśmiał się JB.
-No nie mogłam się powstrzymać w tym sklepie. Tyle pięknych rzeczy mają dla takich młodych dziewczyn jak Kasia. Pobiegłam po schodach żeby zobaczyć zawartość szafy.
-O mój Boże!!-krzyknęłam kiedy zobaczyłam pół sklepu opchanego w szafie.
Zbiegłam do kuchni.
-Pattie, nie wiem czy powinnam to wszystko przyjąć.
-Nie gadaj tak nawet. To za to, że przyjechałaś-uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Samo przymierzanie zajmie mi pół dnia-zaśmiałam się.
-Masz czas-powiedziała Pattie-do dzieła.
-Tylko się wykąpię i lecę-uśmiechnęłam się-pokażesz mi łazienkę?
-Już ci pokazuje-powiedział Biebs i zaprowadził mnie do łazienki.
Wykąpałam się i okazało się że zapomniałam czystych ciuchów. Wyszłam więc z łazienki w samym ręczniku. Jak najszybciej przebiegłam do pokoju. Okazało się, że trafiłam do złego pokoju.
-Mokra księżniczka mnie odwiedziła?-zaśmiał się JB.
-Oj sorry, pomyliłam drzwi-spaliłam buraka i wybiegłam z pokoju.
-Haha, możesz zostać tutaj-powiedział, ale ja byłam już daleko.
Zaczęłam wybierać w szafie ubrania. Wszystkie były bardzo ładne. Nagle zauważyłam, że na łóżku leżał top i spodenki. Ubrałam je. Były to rzeczy z internetowego sklepu Justina. Na tyłku i klatce piersiowej był napis'Bieber's Girl'. Tak ubrana poszłam do Biebsa i zaczęłam udawać czirliderkę.
-Jak ci się podoba?-zaśmiałam się.
-Myślałem, że zapomnisz piżamy to ci to naszykowałem-uśmiechnął się.
-O kurczę, faktycznie zapomniałam piżamy-powiedziałam i oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem-dobra idę się przebrać.
-Nie idz, tak mi się podoba-uśmiechnął się.
-Poczekaj, zaraz zrobię ci pokaz mody-zaśmiałam i poszłam do mojej szafy.
Było tam pełno ślicznych rzeczy. Nie wiedziałam na co mam patrzeć. Siedziałam w szafie i przymierzałam pojedyncze rzeczy. Musiałam trochę tam siedzieć, bo nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko ubrałam to co było najbliżej czyli luźną czarną tunikę z pudrowym paskiem.
-Proszę-powiedziałam.

ROZDZIAŁ 18

Nie miałam pojęcia co mam pakować, bo jaka tam w ogóle jest temperatura. Spakowałam niewiele
rzeczy, bo kiedy zadzwoniła Pattie powiedziała mi, że kupiła mi kilka rzeczy żebym nie musiała martwić się o bagaż. Na początku nie chciałam tego przyjąć, bo z jakiej racji mają wydawać na mnie pieniądze. To nie jest zbyt odpowiednie, bo przecież gdybyśmy oboje byli normalni w ogóle nie byłoby o tym mowy. W końcu jednak zgodziłam się na to. Przez ostatnie 2 dni nie rozmawiałam z Justinem, aby chwila kiedy się już zobaczymy była magiczna. To trochę dziwne z mojej strony, ale uwielbiam takie sceny jak ze starego filmu.
W końcu przyszedł dzień wylotu. Lot miałam późnym wieczorem. Tata, który w ogóle nie był za moim wyjazdem był w średnim humorze. Mama płakała, że wyjeżdżam tak daleko. Trochę dziwnie się czułam, bo jakoś tak się złożyło, że był to mój pierwszy Sylwester bez rodziców i pierwszy raz byłam tak od nich daleko. Leciałam jednak do kogoś kto był dla mnie ważny. W czasie pierwszego lotu trochę się stresowałam, ale już po przesiadce było OK. Rozpoczęłam rozmowę z kobietą, która siedziała obok. Była amerykanką i powiedziała mi co nieco o tym kraju. Była strasznie miła. Dała mi poczytać jakieś swoje gazety o gwiazdach.
Oczywiście na okładce jednego z nich był Justin. Pytała czy jestem jego fanką itp co było dość zabawne. Kiedy przelatywaliśmy nad oceanem wszystko pięknie wyglądało. Trochę dziwnie było przez tyle czasu widzieć tylko wodę. W końcu wylądowaliśmy. Lotnisko było ogromne.  Cały czas nie mogłam uwierzyć, że tam jestem. Było tam pełno ludzi i dopiero po pewnym czasie zobaczyłam Pattie. Nie wiem czy ona mnie lubi. Pewnie bała się czy nie chcę wykorzystać Justina itp. Była jednak dla mnie bardzo miła, więc może jednak darzyła mnie choć odrobiną sympatii.
-Cześć Pattie-uśmiechnęłam się i ją przytuliłam.
-Cześć skarbie. Jak lot?
-Wszystko było OK. A co u ciebie słychać? Jak udały się święta?
-Wszystko dobrze. Święta spędziliśmy bardzo rodzinnie i spokojnie. Było dobrze oderwać się na chwilę od życia.
-Przepraszam, bo może to głupie pytanie, ale czy ty chciałaś żebym tu przyleciała?
-Na prawdę cieszę się, że przyjechałaś. To dla mnie trochę dziwna sytuacja, bo Justin nie miał poważnej dziewczyny już po tym jak został sławny, ale naprawdę widzę, że jesteś inteligentną i skromną dziewczyną. Myślę, że tak jak ja będziesz odciągać go trochę od tego całego gwiazdorskiego świata. On zmienia ludzi.
-Rozumiem. Dziękuję ci bardzo za wszystko co dla mnie robisz.
-Oj, Kasiu jaka ty jesteś słodka. Nie musisz dziękować. To ja ci dziękuję, że Justin jest uśmiechnięty po każdej rozmowie z tobą.
Wtedy telefon Pattie zaczął dzwonić.
-Justin? Jesteśmy jeszcze na lotnisku i idziemy do samochodu. Spokojnie zaraz będziemy-mówiła do telefonu-Kasiu, chodźmy do samochodu, bo Justin umiera od czekania-zaśmiała się.
-Cierpliwy to on nie jest, ale ja też nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę.
Jadąc samochodem Pattie pokazywała mi różne miejsca. W końcu zatrzymaliśmy się przed wielkim domem.
-To wasz dom?-zapytałam z otwartą buzią.
-Tak-uśmiechnęła się.
Kiedy byłyśmy już pod samym wejściem do domu moje nogi były jak z waty. Robiłam tylko małe kroczki i szłam bardzo powoli. Marzyłam tylko żeby to nie był sen i żeby to wszystko nagle się nie skończyło. Kiedy byłyśmy już przy ostatnim prostym odcinku do drzwi Justin nagle je otworzył. Kiedy tylko zobaczyłam nie mogłam wytrzymać i rzuciłam mu się na szyję. Po policzkach pociekły mi łzy.
-Mamo, przepraszam na chwilę-powiedział Justin przerzucając mnie przez ramię.
Pattie tylko śmiała się słysząc jak krzyczę przez łzy. Po chwili zostałam posadzona na wielkiej kanapie. Nie mogłam uwierzyć, że jestem tam, a obok mnie jest on. Przytuliłam go mocno i trzymałam go tak przez dłuższą chwilę.

22 grudnia 2010

ROZDZIAŁ 17

Jednego dnia żeby zapomnieć o tych wszystkich problemach wybrałam się do galerii handlowej z koleżankami. Było fajnie. Śmiałyśmy się z wystaw, przymierzałyśmy różne ciuchy, Przypomniało mi się wtedy, że przecież muszę kupić prezenty gwiazdkowe. W mojej rodzinie nie dajemy sobie drogich prezentów, bo uważamy, że nie to w świętach jest ważne, a jeśli coś jest nam potrzebne nie będziemy odkładać tego do świąt. Prezenty bez okazji są najlepsze.
-Co dam Bieberowi?!-pomyślałam-on rzeczy kupuje za setki dolarów, a mnie nie stać na takie prezenty. Myślałam, że może dam
mu coś śmiesznego, ale nie chcę żeby sobie pomyślał, że nie traktuje go poważnie. Jego zostawiłam na koniec. W ciągu następnych dni kupiłam już prezenty dla najbliższych. Mam dwie kuzynki, które kochają
Justina, więc naszykowałam dla nich jego płyty z autografami. Dla chłopców kupiłam z rodzicami paczki klocków. Dla mamy telefon, bo naprawdę poprzedni jej się zniszczył, a ona sama sobie nie kupi, bo będzie żałować kasy. Dla taty kupiłam coś co chciał, ale nie mam pojęcia co to właściwie jest. Potem przyszły już święta. Było bardzo fajnie, bo mieszkanie było pełne ludzi. Maluchy latały po pokojach, a starsi rozmawiali przy stole. Ja przebrałam się za mikołajkę i zabawiałam wszystkich. Wcześniej z mamą przygotowałyśmy całą masę jedzenia. Lubię gotować i piec ciastka. Dzieliliśmy się opłatkiem. Babcia życzyła mi zdrowia, ciocie fajnego chłopaka...Było więc trochę zabawy. Jedzenie było pyszne. Zjadłam tyle barszczu, że wszyscy stwierdzili, że robię zapasy do następnych świąt. Dzieciaki bardzo ucieszyły się z prezentów. Ja je rozdawałam, więc trochę się z nimi droczyłam. Mi również trafiły się prezenty. Dostałam książki i piękny obraz. Wieczorem usiadłam na chwilę do komputera i zobaczyłam koncert Justina. Bardzo dobrze wyszedł. Byłam z niego dumna. Potem na chwilę go złapałam i pokazałam mu się w stroju mikołajki. Potańczyłam
do 'Let it snow' wyginając się dziwnie, ale Justin i tak zaklaskał w dłonie.
-Super ci dziś poszło-powiedziałam do mikrofonu.
-Dziękuje. Tobie też-uśmiechnął się.
-A i jeszcze jedno, dziewczynki były wniebowzięte kiedy dostały prezenty.
-To świetnie. A właśnie jeśli chodzi o prezenty to mam coś dla ciebie.
-O kurcze..-pomyślałam-Nie potrzebuje niczego-powiedziałam.
-Hmm. popatrz-zaczął machać jakąś kartką.
-Co to jest?-zapytałam zaciekawiona.
-Bilet lotniczy-uśmiechnął się.
-Ale jaki?-dopytywałam.
-Na trasę Warszawa-Atlanta.
-Co??-krzyknęłam.
-Przylatujesz do mnie-uśmiechnął się.
-Ale moi rodzice...-posmutniałam.
-Nie bój się. Miesiąc wydzwaniałem z mamą do twoich rodziców i jakoś się udało. Chociaż twój tata jest straszny-zaśmiał się.
-Niemożliwe. Nic mi nie mówili.
-O to chodziło.
-Justin, to jest za drogi prezent. Nie powinnam go przyjmować
-Nie mów tak. Teraz kiedy jest kupiony nie może się zmarnować.
-Naprawdę nie wiem.
-Nie chcesz się ze mną zobaczyć?
-Chcę i to bardzo bardzo, ale nie wiem czy powinnam...
-Musisz przyjechać. Przyjedziesz?
-No dobrze-uśmiechnęłam się-A kiedy?
-Huraaa! Hmm 28 masz lot.
-Co? Będziemy razem w sylwestra?
-Tak-uśmiechnął się-i nowy rok też, a jak to się mówi 'jak w nowy rok tak przez cały rok'.
-Jesteś wspaniały.
-Wiem-zaśmiał się.
Potem rozłączyłam się i zbiegłam do rodziców.
-Kocham was-krzyknęłam i rzuciłam się im na szyję.
-A więc już pedałek ci powiedział-chrząknął tata.
-Oj, tato-zaśmiałam się.
-Kasiu, a czy ty chcesz tam jechać?-zapytała mama.
-Tak mamusiu i to bardzo-odpowiedziałam.
-Nie wiem czy powinniśmy cię puszczać...-spoważniała mama.
-Ale podobno się już zgodziliście.
-No tak, ale to tak daleko. Nie wiemy jak tam jest, jak się tobą tam zajmą. Wierze mamie Justina, ale.. no wiesz.
-Mamo, na pewno będzie OK. Spędzę sylwestra w Ameryce!
-Haha, to zabawę masz gwarantowaną.
-Czemu ja się nie domyśliłam. Byłam przecież po wizę 2 tygodnie temu.
-Haha, też się dziwiłam, że tego nie powiązałaś.
Potem przez pół nocy myślałam jak to będzie. On przecież wiedział, że nie chcę rozgłosu. Przez kilka dni chodziliśmy jeszcze na różne rodzinne spotkania. Mama chwaliła się, że jadę do Stanów do 'dalekiej rodziny'. W głębi bardzo się bała przez ten długi lot, ale jakoś ją pocieszałam.

ROZDZIAŁ 16

W szkole szło mi dobrze, jeśli nie nawet bardzo dobrze. Nie wiedziałam czego spodziewać się w liceum, ale naprawdę jest fajnie. Często ludzie organizują imprezy itp. Nawet nie wiem jak to się stało, ale jestem popularna w szkole. Ludzie serio są bardzo na poziomie i doceniają coś więcej niż ciuchy i bycie upitym. Koleguje się nawet z maturzystami co jest dla mnie dziwne. Dostałam też propozycję pójścia na studniówkę.
Kiedy powiedziałam o tym Justinowi powiedział, że to nieodpowiednie, ale w końcu kiedy uwierzył, że Kuba to tylko kolega życzył mi miłej zabawy. Mówimy sobie prawie wszystko. Dobrze nam się żyje, chociaż oczywiście byłoby lepiej gdybyśmy byli bliżej siebie. W tym roku zaczęłam też chodzić na castingi. Śmieszy mnie to, ale JB zawsze trzyma za mnie kciuki. Na razie, a może już mam na koncie sesję dla magazynu młodzieżowego. Podobały mi się te wszystkie światła itp. Tak trochę gwiazdorsko choć jest to nieporównywalne z życiem Justina. Wreszcie przyszedł grudzień. Kocham święta i zawsze czekam na nie zniecierpliwiona. Lubię spotykać się z rodziną i jeść pierogi z barszczem czerwonym. Będąc w dobrym nastroju postanowiłam napisać do Justina.
-Hey zboczeńcu ;***
-Jakie gorące przywitanie.
-Piszę, żeby złożyć ci życzenia z okazji Mikołajek. Wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, szczęścia i miłości ;)
-O rany przez te wszystkie koncerty w ogóle nie ogarnąłem, że już grudzień.
-O biedaku, przepracowujesz się.
-Czasem chciałbym być normalny i spędzać czas tylko z moją piękną dziewczyną ;)
-Gdybyś mnie widział zobaczyłbyś jak się rumienię. A do szkoły byś chodził?
-Eee, wolę mieć indywidualny tok nauczania ;p
-Wiedziałam haha. A jakie masz plany na grudzień??
-Hmm, do polowy miesiąca siedzę w studiu +małe występy. W Wigilię mam występ w NY, a resztę świąt spędzam w domu.
-Fajnie byłoby spędzić święta razem ;p
-Taa, ale w naszym przypadku to niemożliwe...
-Wiem;(
-A ty?
-Hmm, no wiesz.. jestem bardzo zapracowana występy mam 3 dziennie haha. A tak na serio to przyjeżdża do mnie całaa rodzina.
-Fajnie, że masz tak dużą rodzinę.
-Ty masz przecież na dodatek jeszcze gwiazdorską rodzinkę.
-Nom, ale czasem to nie to samo.
-A co u Pattie??
-Wszystko OK.
-Wiesz, chciałabym poznać twoje rodzeństwo. Na zdjęciach są tacy słodcy. Kocham maluchy.
-Jeśli kiedyś mnie odwiedzisz to się spotkacie.
-Ciekawe kiedy... wiesz, że będąc dzieckiem nie mogę tego zrobić. Rodzice są wspaniali, ale nie puszczą mnie raczej.
-Kiedy będziesz pełnoletnia w Polsce?
-Za 1,5 roku.
-Dużo czasu.. Ej, bardzo cię przepraszam, ale muszę spadać. Zaraz spotykam się z Usherem...
-Nie mogę nigdy uwierzyć, że ty jesteś Justin Bieber i idziesz spotkać się z kimś pokroju Ushera.
-W gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami. Wielka góra białka.
-Jakie stwierdzenie ;p Na biologi chyba nie śpisz.
-No wiesz... biologia wiąże się z kilkoma ciekawymi sprawami... haha.
-Nie gadaj o tym ;p 3maj się.
-Haha OK. Buziaki ;)
-xoxo
-<3ya
-Dobra, koniec. PAPpapapa....
Jednak życie wcale nie jest takie wspaniałe jakie pokazują w filmach. Świat pełen jest smutku i rozczarowań. Miałam drobną chandrę przez to całe życie z Justinem na odległość i jeszcze tą pogodę. Było zimno, a ja nie lubię marznąć. Kilka razy wybrałam się na długi spacer po parku. Szłam alejkami, okropnie marznąć i myślałam co by było gdyby Justin był taki jak ja. Wtedy chodzilibyśmy do jednej klasy, czasem wymykali się ukradkiem żeby się trochę poprzytulać. Z nim mogłabym chodzić na takie spacery. Trzymał by mnie za rękę i nie czułabym nic poza jego obecnością. Codziennie spotykalibyśmy się też po szkole. Odrabiali lekcję i żartowali z nauczycieli. Myślałam też co by było gdyby nawet był co i raz w Warszawie. Widzę jak zapraszam go na szkolną dyskotekę. Wszyscy by się gapili, ale i tak byłoby fajnie. Miałabym z kim tańczyć. Poszedł by też na moje zajęcia z piłki nożnej. Usiadłby na ławeczce i patrzył jak gram. Nauczyciel patrzyłby tylko zdziwiony, ale byłoby wspaniale. A życie jest takie, że on jest teraz w USA, a ja W Polsce. Kontaktujemy się tylko dzięki internetowi. To jest chociaż dobre, że mamy ten internet, bo gdybyśmy żyli 50lat wcześniej nie mielibyśmy w ogóle kontaktu.

21 grudnia 2010

ROZDZIAŁ 15

Kiedy wstałam mama już krzątała się po pokoju. Każda podróż to dla niej stres. Wstaje o 5 i zbiera wszystko po pokoju. Po śniadaniu pojechaliśmy na lotnisko. Tak jak mówił Jutin, było ono pełne reporterów, więc dobrze, że zajechaliśmy oddzielnie. Kiedy oboje byliśmy już po odprawie wysłałam mu SMS 'W łazience dla niepełnosprawnych koło wejścia 2' i poszłam na miejsce. Weszłam do środka i czekałam. Nie trwało długo jak ktoś zaczął pukać do drzwi.
-Podaj hasło-zaśmiałam się.
-Podniecanka, wpuszczaj mnie.
-Jak będziesz tak na mnie mówił to nie wejdziesz zboczeńcu-powiedziałam ale otworzyłam drzwi.
-Będę strasznie za tobą tęsknił-zaczął i objął mnie w pasie.
-Jakoś to będzie-powiedziałam, a on przytulił mnie tak, że aż mnie bolało.
-Nie puszczę cię-zaśmiał się.
-Poczekaj, mam coś dla ciebie. To nic wielkiego, ale-wyciągnęłam i nałożyłam mu na rękę czarną bransoletkę z naszymi inicjałami-kiedy na nią
spojrzysz może przypomnisz mnie sobie.
-Sama ją zrobiłaś?
-Jak ci się nie podoba to wyrzuć. Nie obrażę się-uśmiechnęłam się pogodnie.
-Będę ją nosić non stop-podszedł do mnie i patrzył prosto w moje oczy.
-Za chwilę już się nie będziemy widzieć-oparłam głowę o jego ramie.
-Życie jest do dupy-powiedział.
-Nieprawda.
Wtedy nagle dwóch ochroniarzy wpadło do łazienki i coś krzyknęli. Justin coś im odpowiedział. Ja tylko głupio się uśmiechałam, bo kompletnie nic nie rozumiałam. Szybko wyszliśmy z łazienki, a po chwili ochrona odeszła.
-Justin o co chodziło?-zapytałam zaciekawiona.
-Haha, myśleli, że Bóg wie co tam robimy i że może jesteśmy terrorystami. Chcieli nas zabrać na rozmowę, ale powiedziałem co powiedziałem i odeszli.
-O rany haha-powiedziałam i usłyszałam z głośników, że zaraz będzie odlot-Musimy się już pożegnać...
-Chcę zostać z tobą..ale trudno się mówi, będę okropnie tęsknił, miłego lotu.
-Spokojnie, jak zalecisz wyślij mi SMS, że wszystko OK i pozdrów wszystkich-pocałowałam go w policzek-Żegnaj.
Pomachałam mu jeszcze odchodząc aż w końcu byłam tak daleko, że nie widziałam go przez te tłumy ludzi. Podeszłam do mamy, która cała już chodziła.
-Gdzieś ty była, zaraz lecimy, a samolot nie będzie czekał-krzyczała na mnie.
-Uspokój się-krzyknęłam.
-To dla ciebie tu przyleciałyśmy, a ty tak się do mnie odzywasz.
-Przepraszam, nie mam humoru, bo wiesz miło spędziłam czas z Justinem, a teraz nie będziemy się widzieć bardzo długo.
-OK, a teraz chodźmy, bo samolot odleci.
Lot bardzo się dłużył, ale jakoś go przeżyłam. Na lotnisku czekał na nas tata. Bardzo się ucieszyłam kiedy go zobaczyłam, bo stęskniłam się za nim.
-I jak tam ten chłoptaś? Bardzo głupi?-zapytał od razu.
-Oj tato, Justin jest OK. Nie znasz go i przesadzasz.
Nie wiem czemu, ale zawsze póki nie spotkam się jakoś z chłopakiem tak we dwójkę, nie chodzi nawet o randkę, ale normalne spotkanie, tata zaczyna obrażać tego chłopaka. Chyba strasznie się o mnie martwi.
Justin tak jak mu kazałam wysłał mi SMS jak już doleciał. Chciał pogadać na Skype, ale powiedziałam mu żeby szedł spać, bo miał na prawdę długi lot.

ROZDZIAŁ 14

Po jakimś czasie przyszedł.
-Hey, jak się masz? Nie rozerwały cię?-zaśmiałam się.
-O mały włos haha. Co zjemy?
-Nie wiem. Kurczak?
-OK.
Po zjedzeniu poszliśmy do windy.
-Wejdziesz na chwilę do mnie?-zapytał robiąc słodką minkę.
-Na chwilkę.
Kiedy byliśmy w jego pokoju na chwilę weszliśmy na komputer. Weszłam na polską stronę i było tam jego zdjęcie z wakacji.
-Justin, pokażesz mi swój tatuaż?
-Oczywiście-zaczął obciągać spodnie po jednej stronie.
Schodził coraz niżej, a tatuażu ani śladu.
-Ej robisz to specjalnie haha. Tatuaż masz po drugiej stronie.
-Haha, jaka spostrzegawcza jesteś. Myślałem, że zejdę niżej haha.
-Fuu haha.
W końcu mi go pokazał.
-Super jest. Też chce mieć tatuaż. Zrobisz mi?
-Ale jak? Czym?
-Markerem.
-Haha, OK.
-Gdzie go chcesz?
-Tam gdzie ty.
-OK, a co to ma być?
-Hmm, wymyśl coś.
-Haha, połóż się.
Położyłam się na łóżku. Podciągnął mi delikatnie koszulkę w górę, a potem spodnie.
-Ej, ty nie masz go tak nisko. Zboczeńcu ty-poprawiłam trochę ubranie.
Zaczął mi coś tworzyć. Ten dotyk trochę mnie podniecał. Marker był zimny.
-Gotowe-powiedział po chwili i pocałował mnie w to miejsce.
-Ej, opanuj się-zaśmiałam się i podeszłam do lustra.
-Jak ci się podoba?-zrobił minę mistrza.
Miałam chmurkę i chyba słoneczko albo księżyc.
-Czy coś to symbolizuje?-zapytałam.
-Hmm, a więc tak. Ja mam ptaszka, a ty masz chmurkę z zachodzącym słońcem. A ptaki zawsze frunę do słońca, wgłąb chmurki-zaśmiał się.
-Ej, ty tylko o jednym myślisz. To jest podtekst, prawda?
-Sama to powiedziałaś. To tobie się wszystko kojarzy-zaśmiał się.
-Zboczeniec!
-Za to mnie lubisz-przytulił mnie.
-Tylko i wyłącznie za to haha.
-Chodź do mnie-rozłożył ramiona.
Podeszłam do niego, a on wziął mnie na kolana i usiadł na wannie.
-Chodź do pokoju, tu jest niewygodnie-powiedział.
-Co będziemy robić?
-Hmm, jesteśmy dwojgiem zakochanych nastolatków, jesteśmy sami, nikt nas nie widzi.. Co możemy porobić hmm..
-Haha, ale tak na serio to znasz na ten temat moje poglądy, prawda?
-Tak, kim bym nie był Bóg zawsze będzie na pierwszym miejscu-mówił cytując mnie i robiąc dziwne miny.
-Ej, ja nie robię takich min-zaśmiałam się.
-Ja wiem swoje. Dobra, to co robimy?
-Puść jakąś muzykę i pomyślimy.
-OK-powiedział i puścił radio.
Zaczęła lecieć jego piosenka.
-Haha, ale szajs tu puszczają-zaśmiałam się.
-Szajs? A może zaśpiewać ci to na żywo?
-Hmm czy ja wiem... Dobra, dawaj-zaklaskałam w ręce.
-Iść po gitarę?
-Tak-uśmiechnęłam się szeroko.
Kiedy wrócił z gitarą zaczął grać i śpiewać. To naprawdę było magiczne...Śpiewał specjalnie dla mnie piosenkę 'Favourite girl'. Co i raz podchodził do mnie i odchodził, uśmiechał się i uwodził wzrokiem. Kiedy skończył odłożył gitarę i podszedł do mnie. To była znów ta chwila kiedy oboje nie wiedzieliśmy co zrobić.
-Powtórzysz jeszcze raz' little special lady'?
-Little special lady-uśmiechnął się.
-Uwielbiam jak to wymawiasz.
-Ja też lubię kiedy robisz pewne rzeczy-zaśmiał się.
-Np.??-zaciekawiłam się.
-Hmm-zaśmiał się i podszedł do mnie tak, że nasze twarze dzieliły 4cm.
-To?-cmoknęłam go w usta.
-Raczej to mokre-wywrócił oczami.
-Oj Justin-zaśmiałam się.
-Ty też to lubisz i cały czas o tym myślisz.
-Nie cały czas.
-Ale często.
-A ty?
-Mam bardziej grzeszne myśli z tobą w roli główniej.
-Zboczeniec-walnęłam go w bok.
Wtedy zaczął mnie łaskotać. Wylądowałam na podłodze, a on klęczał nade mną i łaskotał. Nie mogłam przestać się śmiać. Lubił mi to robić, bo chyba wtedy czuje, że mną rządzi.
-Będzie mi tego brakować-powiedziałam jeszcze się śmiejąc.
-Mi też. Macam cię, a ty się śmiejesz-powiedział.
-Co?-zaśmiałam się.
-Oj, powiedziałem macam? Chodziło mi o łaskoczę-uśmiechnął się niewinnie.
-Zboczeniec-pokazałam mu język.
-Ej no, czy ja mam na imię zboczeniec? Nie mów tak do mnie-zaśmiał się.
-Bardziej pasuje niż Justin.
-To ja do ciebie będę mówił podniecanka haha.
-A niby czemu?
-Bo sprawiasz, że mi staje-zrobił głupią minę.
-Naprawdę-przymrużyłam oczy i rozchyliłam usta.
-Nabijasz się?
-Tak-zaśmiałam się-A co, już na coś liczyłeś?
-Możeee, tak trochę-uśmiechnął się.
-Ooo, mój biedaku-zaśmiałam się-jaka ja jestem dla ciebie niedobra.
Potem pooglądaliśmy trochę tv.
-Ale mnie usta szczypią od zimna-powiedziałam w pewnej chwili.
-Pokaż-przybliżył się i pocałował delikatnie.
-Będę strasznie tęsknić...-powiedziałam smutno.
-Ja też-objął mnie.
-Jak planujemy jutro?
-Hmm loty mamy podobnie, ale lepiej pojedzmy oddzielnymi samochodami, bo będą reporterzy. Pożegnamy się na miejscu.
-OK.
Potem zrobiło się późno, więc musiałam wracać do swojego pokoju. Całą noc myślałam jak to wszystko będzie. Czemu jesteśmy tak różni? Czemu czujemy do siebie uczucie? Czy to naprawdę jest to?

ROZDZIAŁ 13

Kiedy już doszliśmy wbiłam do łazienki dla niepełnosprawnych, bo do damskiej było chyba z 10osób.
-Justin chodź na chwilę. Woda nie chce lecieć-powiedziałam wychylając się z łazienki.
On wszedł z niechęcią, a wtedy ja przytuliłam go bardzo mocno i obracaliśmy się aż nie natrafiliśmy na ścianę. Wtedy oparłam się o nią plecami.
-Justin, wiesz, że jesteś najfajniejszym chłopakiem jakiego poznałam-powiedziałam, ale on miał taka samą minę-Tzn. facetem-uśmiechnęliśmy się razem.
Wówczas pocałowaliśmy się kilka razy. Kończąc on przejął inicjatywę. Kochałam się z nim całować. Pierwszy raz w moim życiu poczułam podniecenie. Nie wiem dlaczego, ale to jest tak, że moje ręce same do niego idą. Nie mogłam nad sobą zapanować. Byliśmy tacy łapczywi. On bawił się moimi włosami, a ja trzymałam ręce na jego dekolcie. Była nam tak dobrze. To właśnie w takich chwilach chce się zatrzymać czas.
-A więc jednak to lubisz-powiedział z uśmiechem.
-Z braku laku i kit dobry-zrobiłam zblazowaną minę.
-Chcesz więcej kitu?-uśmiechnął się diabelsko.
-Czy ja wiem, lepiej spójrz na siebie-zaśmiałam się-wyglądasz jak klaun.
-Klaun?
-Spójrz w lustro.
On spojrzał w lustro i zobaczył piękną, nierówną różową obwódkę wokół swoich ust. Okazało się, że mam identyczną. Śmialiśmy się przez chwilę.
-Kochasz mój błyszczyk?-zaśmiałam się.
-Jeszcze jak-oblizał usta-very wild berry?-zapytał.
-Haha, skąd znasz te wszystkie nazwy?
-Doświadczenie-uśmiechnął się zwycięsko.
-Co?-zapytałam zdziwiona.
-Żartuje, widziałam jak go rano używałaś-zaśmiał się.
-Dobra, zmyjmy to. No chyba, że chcesz tak iść.
Potem zmyliśmy sobie to z twarzy. Ja nałożyłam świerzą warstwę błyszczyka.
-Idziemy, bo zaraz się zaczyna-podszedł i wziął mnie pod rękę.
I ruszyliśmy na salę. Nie wiedziałam, że będzie taka wielka i piękna. Nie miałam pojęcie, że będziemy na balkonie. Nagle zgasły światła i zaczęło się. Było to przedstawienie o miłości dwojga młodych ludzi. Były tam bardzo wzruszające chwile, że aż kilka razy uroniłam łzę. Justina nie interesowało ono za bardzo. Wyglądał na wręcz znudzonego. W połowie zasnął. Nie budziłam go. Kiedy przedstawienie skończyło się wszyscy zaczęli bić brawa, ale on nadal spał.
-Podniecasz mnie-szepnęłam mu do ucha udając głoś jak z sex telefonu i pocałowałam go. On złapał mnie za tyłek i pociągnął do siebie tak, że na nim leżałam.
-Bieber, ogarnij się!-krzyknęłam.
Wtedy się przebudził. Oboje się śmialiśmy.
-Zaliczymy jeszcze raz łazienkę?-zapytał.
-Na razie wystarczy, musisz czekać.
-Ej no-zaśmiał się-nie lubię czekać.
-To będziesz czekał jeszcze dłużej. Wracamy już?
-Jak ty lubisz się ze mną droczyć. Spoko, już wracamy.
Całą drogę trzymaliśmy się za ręce i machaliśmy nimi jak przedszkolaki. Lubiłam czuć jego dotyk.
-Masz aparat przy sobie?-zapytałam.
-Tylko w telefonie. Nada się?
-Oczywiście, mogę na chwilę?
-Trzymaj-podał mi go.
-Zrobimy sobie fotkę z widokiem na to wszystko?
-Z rąsi?-zaśmiał się.
-Oczywiście-uśmiechnęłam się.
Strzeliłam fotkę. Potem drugą, a na trzeciej cmoknęłam go w policzek.
-Ustaw tą ostatnią na tapetę.
-Nie umiem, nie czaję twojego telefonu-zaśmiałam się.
-Bo to nie telefon to iPhone-zaśmiał się i zabrał mi go.
Po chwili pokazał dumny z siebie nas na tapecie. Zrobiło mi się smutno, że jutro się rozstajemy.
-Justin, jutro już się rozstajemy...-posmutniałam.
-Wiem i nie mogę się z tym pogodzić, jesteś wszystkim czego potrzebuje-podniósł mnie trzymając w tali.
-Ty wariacie-zaśmiałam się.
-Czemu ty masz taką grubą kurtkę, to nie Syberia-zaśmiał się.
-Mama nie chce żebym zmarzła. Nie widziałeś jeszcze mojej zimowej kurtki-zaśmiałam się.
-Powiedz jej, że ja cię rozgrzeję haha.
-To powiedz mojemu tacie, będzie zachwycony haha.
-Oczywiście-uśmiechnął się.
-Kiedy się zobaczymy następnym razem?
-Muszę polecieć do Stanów, nie wiem na jak długo...Przyleć do mnie..
-Wiesz, że mam szkołę. Muszę ją zaliczyć. Rodzice też się nie zgodzą.
-Czemu wszystko jest takie trudne?-zapytał spuszczając głowę.
-Nie wiem, ale zobaczymy jak wszystko się potoczy. Czy to co jest między nami przetrwa.
-Boję się związku na odległość...Ciężko jest wiedzieć, że osoba na której ci tak zależy jest kilka tysięcy drogi stąd.
-Ale, jeśli nie będziesz już tego czuł powiesz mi o tym? Spotkasz inną, sławną, lepszą...
-Nie mów tak. Teraz nie patrzę na inne.
-Jesteś słodki-uśmiechnęłam się.
-Ty jeszcze bardziej-objął mnie.
-Spójrz tam-wskazałam grupkę dziewczyn z transparentem 'WE<3BIEBER'.
-Moje Beliberki haha.
-Chcesz się im pokazać?-zapytałam-Na pewno się ucieszą.
-A ty gdzie będziesz?
-Pójdę do hotelu, jest za rogiem.
-Pójdę się z nimi przywitać. Umówmy się w restauracji za 20minut, OK?
-Dobra, trzymaj się-pomachałam mu i odeszłam.
Na chwilę przystanęłam i patrzyłam jak im się ujawnia. Usłyszałam straszny wrzask i piski. Kurczę, jak one go kochają. Przytulały go. Nie przeszkadzało mi to, bo wiem, że to tylko taka sympatia. Potem poszłam do hotelu. Przebrałam się, lekko umalowałam. Od kiedy go poznałam zaczęłam to robić żeby nie wyglądać przy nim jak strach na wróble. Zeszłam do restauracji i czekałam na niego.

ROZDZIAŁ 12

Kiedy przyszłam do pokoju zastałam mamę bawiącą się pilotem. Oglądała jaki francuski serial i chyba nic nie rozumiała.
-Hejka-weszłam uśmiechnięta.
-Co robiliście?-zapytała.
-Gadaliśmy, oglądaliśmy film...
-Jutro też z nim spędzasz?
-Myślę, że tak. Mogę?
-Nie ma problemu. Rozmawiałam z Pattie i wiem, że to wasz ostatni dzień i że chcecie go spędzić razem.
-Dzięki.
Potem nawet nie wiem kiedy zasnęłam, bo byłam bardzo zmęczona. Rano poczułam coś na ustach. Przebudziłam się i zobaczyłam nad sobą Biebera. Z jego szklanki spadły dwie krople soku na moje usta.
-Ojej sok mi się rozlał. Nie może się zmarnować-pochylił się i spił go z moich ust.
-Justin, ogarnij się obok śpi moja mama-powiedziałam cicho.
-Haha, wiem, ale twojej mamy nic chyba nie obudzi-zaśmiał się.
-Masz rację-powiedziałam-Co ty tu w ogóle robisz?Która godzina?
-Chciałem być obok kiedy się obudzisz, a jest 10.
-Późno jest. Mógłbyś podać mi z walizki jakąś koszulkę i spodnie?
-Już daję. Ubieraj się, a ja czekam na ciebie na korytarzu.
-Ok-powiedziałam i poszłam do łazienki trochę się ogarnąć.
Kiedy już wyszłam na korytarz JB wziął mnie na ręce i zaniósł do windy.
-Mam cię-powiedział i cmoknął w policzek.
-Nie przy ludziach Justin-skarciłam go, ale delikatnie pocałowałam-czekaj aż będziemy sami.
-To może wrócimy do pokoju?-zaśmiał się.
-Haha nie. A tak w ogóle jakie plany na dziś?
-Myślałem, że zjemy coś na mieście, pochodzimy sobie po mieście i pójdziemy do teatru-zrobił zadowoloną minę.
-O rany, kocham cię-krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
Wtedy winda zatrzymała się i dosiedli się do nas jacyś ludzie.
-Panienko, takie rzeczy to róbcie w swoim pokoju a nie przy ludziach-powiedział starszy pan, a ja spaliłam się na buraka.
-Nie może się mnie oprzeć-zaśmiał się Justin, a ja walnęłam go w brzuch.
W końcu wyszliśmy z hotelu i byliśmy na mieście. Oglądałam wystawy sklepów. Były takie śliczne. W jednej z piekarni kupiliśmy sobie croissanty. Nie ma nic lepszego jak świeży francuski rogalik z czekoladą.
-Śmieszy mnie to, że cały czas nosisz okulary przeciwsłoneczne-zaśmiałam się patrząc na niego.
-Wiesz co by było gdybym je zdjął choć na chwilę...-posmutniał-taka cena sławy.
-Justin, a może pójdziemy na rejs po Sekwanie?
-Jak chcesz to możemy.
Ruszyliśmy na rejs. Kiedy wchodziłam na pokład przewodnik podał mi rękę i ucałował ją.
-Bonjour-zaśmiałam się.
-Mógłby pan jej nie dotykać?-zapytał Justin z miną zabójcy, a facet od razu się odsunął i tylko puścił mi oczko.
-Kurcze, jeśli wszyscy Francuzi są tacy zostanę tu na zawsze-zaśmiałam się.
-Taa..nawet kiedy masz na sobie kurtkę oni rozbierają cię wzrokiem. Im tylko jedno w głowie.
-Skąd to niby wiesz?
-Bo też jestem chłopakiem.
-Fu-zaśmiałam się.
-Ale jesteś moja, więc mi wolno-wyszczerzył się-ja patrząc na ciebie..
-Nie gadaj o tym-przerwałam mu-bo zaraz stąd pójdę.
-Ok, Ok-uśmiechnął się diabelsko patrząc na mnie.
-Nawet nie patrz-zasłoniłam mu oczy rękami.
-A kiedy mnie dotykasz...
-Fuu-pisnęłam ze wstrętem.
-Ej no to nie moja wina... to te hormony-zaśmiał się.
-Udam, że nie słyszałam tej całej gadki-powiedziałam i spojrzałam w bok.
-Zaraz będziemy przepływać pod mostem zakochanych. Pary całują się pod nim-powiedział przewodnik i posłał mi uśmiech.
-Nie no tego już za wiele-powiedział Justin i aż poderwał się z miejsca.
-Siadaj, daj sobie spokój-powiedziałam mu.
Przepływając pod mostem spojrzeliśmy na siebie. Posłałam mu tylko pocałunek. On zrobił dziwną minę, ale nie będę tego robić jak wszyscy patrzą. Kiedy wychodziliśmy z pokładu przewodnik znowu mnie zagadał.
-Hmm, może spotkałabyś się ze mną?-zapytał.
-Jestem tu z chłopakiem-powiedziałam.
-To twój chłopak?-zadrwił.
-Załatwił mi bilety na koncert Justina Biebera. Jest bardzo zaradny.
-Pfff. Bilety? Ja Justina znam osobiście.
-Naprawdę?-zapytałam ze śmiechem.
-Oczywiście-uśmiechnął się szeroko.
-Żal mi cię człowieku-powiedział Justin i pociągnął mnie za rękę.
Ciągnął mnie przez parę metrów.
-Ogarnij się-krzyknęłam.
-Ty się ogarnij, flirtujesz tu mi z jakimś przewodnikiem. Może jeszcze taksówkarz cię zainteresuje?-zadrwił.
-Zazdrośnik z ciebie-zaśmiałam się.
-Nie prawda-był trochę zbulwersowany.
-Muszę iść do łazienki-udałam.
-Wytrzymasz chwilę? Teatr jest już niedaleko-mówił monotonnie.
-Ok.
Przez całą drogę nie odzywał się ani słowem. Trochę mi to przeszkadzało, ale może naprawdę wziął to wszystko do siebie. Może wcale nie jestem mu taka obojętna?
-------------------------------------
Jak będzie Wam się podobało to dodajcie od czasu do czasu jakiś komentarz. Będzie mi bardzo miło ;)

ROZDZIAŁ 11

-To nie koniec, to dopiero początek-usłyszałam znajomy głos.
-Nienawidzę cię-krzyknęłam wstając z łóżka.
-A ja wprost przeciwnie-uśmiechnął się-chodź do mnie.
-Nie-udałam obrażoną.
-Dobra, nie wytrzymam-powiedział i zaczął mnie gonić po pokoju-zaraz cię złapie.
Nagle przewrócił się, więc do niego podbiegłam, bo się nie ruszał. Zbliżyłam twarz żeby zobaczyć co się stało, a on w tej chwili otworzył oczy i przetoczył się na mnie.
-Nie wypuszczę cię-zaśmiał się.
-Czemu zawsze musimy tarzać się po podłodze-zaśmiałam się.
-Za twardo księżniczce? haha.
-Chodzi tylko, że obok mamy łóżko.
-A więc chcesz iść do łóżka?-zapytał z diabelskim uśmiechem.
-Ty zboczeńcu haha. Zaraz ci przywalę-podniosłam się z podłogi i wzięłam z łóżka wielką poduszkę. On w tym czasie też wstał i przygotował się na atak. Kilka razy go uderzyłam aż oparł się plecami o ścianę. Przygryzłam wargę. Złapał mnie w tali i delikatnie przyciągnął do siebie.
-Co mam teraz zrobić?-pytałam samą siebie w myślach.
-Nie chcesz tego, prawda?-szepnął mi do ucha.
-Nie o to chodzi...-powiedziałam patrząc mu w oczy po czym przytuliłam go-musimy porozmawiać-szepnęłam.
-OK-powiedział i poszedł do fotela przy oknie trzymając mnie za rękę.
-Mogę usiąść ci na kolanach?-zapytałam uśmiechając się-nigdy nie myślałam, że będę chciała być cały czas blisko innego człowieka.
-Siadaj-poklepał się po kolanach-o czym chcesz porozmawiać?-zapytał, a ja w tym czasie usiadłam na nim.
-O nas...
-Jak to? Zrobiłem coś źle?-zapytał rozkojarzony.
-Nie, nie o to chodzi.
-A o co?
-O dzisiejszy wieczór np... Nie wiem jak to będzie... Kim ja jestem dla ciebie?
-Jesteś dla mnie ważna i dlatego chcę żebyś była ze mną kiedy tylko jest taka możliwość.
-Ale jak to będzie?
-Nie chcesz mi towarzyszyć na samym rozdaniu i czerwonym dywanie?
-Chcę być zawsze koło ciebie, ale boję się...
-Czego?
-Na razie nie chcę być dziewczyną gwiazdy pop.
-Nie chcesz sławy?
-Nie. Przepraszam cię-powiedziałam i się rozpłakałam.
-Nie płacz-przytulił mnie.
-A mógłbyś załatwić mi jakieś miejsce dla nie-gwiazd? Chcę cię wspierać.
-Oczywiście-uśmiechnął się.
Po tej rozmowie od razu poczułam się lepiej. On jest taki dobry. Potem poszłam do swojego pokoju, bo Justin musiał wcześniej pojechać na miejsce gali. My z mamą pojechałyśmy później. Był tam straszny tłok, ale jakoś udało nam się przedrzeć i usiąść na miejscach. To wszystko zrobiło na mnie wielkie wrażenie, te wszystkie światła i gwiazdy. Justin wygrał 2 nagrody, byłam z niego strasznie dumna. Mamie też wszystko się podobało choć ona nie lubi tego całego showbiznesu. Nagle poczułam, że komórka mi wibruje, dostałam SMSa o treści'Spotkajmy się. Idź do kierowcy on zawiezie cię na miejsce,JB'.
-Mamo, mogę spotkać się z Justinem?-zapytałam.
-O tej porze? Jest 22.15.-powiedziała zdziwiona mama.
-Oj mamo, ochroniarze ze mną będą, bardziej bezpieczna być nie mogę...-prosiłam.
-Ale nie pij nic co ci dadzą nieznajomi, ok? I pisz przynajmniej SMSy czy wszystko dobrze-powiedziała.
-Dziękuję ci-rzuciłam się na nią.
Potem kiedy byliśmy pod hotelem poleciałam szybko do pokoju żeby ubrać coś ładnego. Miałam tylko jedną sukienkę, więc długo się nie zastanawiałam. Zeszłam na dół i po chwili byłam już w drodze na spotkanie z Justinem. Nagle samochód zatrzymał się. Wysiadłam pod samą wieżą Eiffela. Była tak pięknie oświetlona. I wtedy zauważyłam jego. Zaczęłam biec ile sił w nogach. Stanęłam przed nim, a on powiedział coś po francusku. Rozpływałam się. Zrozumiałam tyle, że wjedziemy na górę. Tam było jeszcze piękniej. On cały czas coś mówił, ale ja nic nie rozumiałam.
-Jedzmy do hotelu, teraz-powiedziałam.
-Skoro chcesz...-posmutniał.
Kiedy byliśmy przed hotelem zapytałam czy możemy pójść do niego na chwilę, bo coś tam zostawiłam. On zgodził się.
-Masz tu dużą szafę-zapytałam z szalonym uśmiechem.
-Szafę?-zapytał zdziwiony.
-Nom...
-Ta jest odpowiednia?-zapytał pokazując drzwi.
-Garderoba?
Oboje weszliśmy do środka. On był zdziwiony i tylko patrzył na mnie. Ja ukradkiem pokazałam mu coś palcem i wtedy zgasiłam światło.
-Justin, czemu zgasło światło?Boję się!-udawałam przestraszoną i błądziłam rękami w powietrzu aż doszłam do niego.
-Poczekaj zaraz znajdę pstryczek-powiedział.
-Nie-szepnęłam.
-Czy ty zrobiłaś to specjalnie?-zapytał ze śmiechem.
-Nie no co ty-zaśmiałam się i zaczęłam błądzić po jego twarzy.
Potem powiedział coś po francusku i kompletnie mnie złamał.
-Jeśli powiesz choć słowo więcej po tym języku nie odpowiadam za siebie-zaśmiałam się.
-J'aime le poulet avec le beurre-powiedział ze śmiechem.
Oparłam się plecami o jakąś ścianę i przyciągnęłam go za koszulkę do siebie. On złapał mnie w tali. Nagle zastygliśmy w tej pozycji. Wiedziałam, że czeka teraz na mój ruch. Był taki słodki. Nie wiedział czy może mnie pocałować. Wtedy tak mocno docisnęłam swoje usta do jego, że aż poczułam delikatny ból. Po chwili przesunęliśmy się kawałek i uderzyłam się w głowę o jakąś szafkę.
-Ała-pisnęłam.
-Może pójdziemy do pokoju, tam na serio też nikt nas nie zobaczy, a będzie bezpieczniej-zaśmiał się.
-No dobrze-powiedziałam-O kurczę-syknęłam.
-Co się stało?-zapytał zdziwiony.
-Zapomniałam zadzwonić do mamy, pewnie bardzo się martwi...Zaraz napiszę jej, że wszystko ok.
-Co jej napiszesz?-zaśmiał się-'Justin tak zawrócił mi w głowie, że walnęłam się w szafkę'?
-Haha, nie myśl sobie za dużo-zaśmiałam się-Napiszę, że jestem w twoim pokoju i oglądamy film.
-Oj Kasiu, Kasiu...
-Lepiej przygotuj się, bo pewnie przyjdzie za chwilę upewnić się, że tu jestem.
-OK, przyjmujemy pozycję-powiedział i usiadł na fotelu, a ja rozwaliłam się na łóżku.
Nie minęło 5 minut kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Proszę-krzyknął JB.
-Cześć dzieci. Jak się bawicie?-zapytała mama stojąc w progu.
-Wszytko ok-powiedziałam.
-Kasia, ogarnij się. Ty jesteś rozwalona na łóżku, a kolega musi na fotelu...-przerwała na chwilę i podeszła do mnie-Co ci się stało?-Ale co?-zapytałam zdziwiona.
-Masz sine usta i ty Justin też. Musieliście zmarznąć na dworzu. A ja mówiłam, że już późno i zimno. A do tego siedzisz tu w samej sukience, zaraz pójdę i przyniosę ci polar, bo jeszcze się przeziębisz-powiedziała.
-Nie ma takiej potrzeby, zaraz dam jej coś swojego-powiedział i zaśmiał się lekko.
-Dobrze, lecę już. Nie będę wam przeszkadzać. Oglądajcie film-powiedziała i wyszła.
Po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Ja poszłam do łazienki żeby zobaczyć jak wyglądają moje usta. Były fioletowe.
-A widzisz mogłaś być spokojniejsza-zaśmiał się.
-Ty lepiej popatrz na siebie-uśmiechnęłam się.
-A tak w ogóle to nie dostałem od ciebie żadnej nagrody-udawał obrażonego.
-A za co niby?-zdziwiłam się.
-Heh, a nie zauważyłaś tych dwóch statuetek w pokoju-zaśmiał się.
-Gratulacje-powiedziałam z uśmiechem.
-Tylko tyle? Jestem Shawty Mane-powiedział i przyjął pozę bad boya.
-Haha-wybuchnęłam śmiechem.
-A słyszałaś to?I wanna rock your bodyyy-zaśpiewał.
-O rany, z kim ja jestem-uśmiechnęłam się i wywróciłam oczami.
-Bieber, Justin Bieber.
-O nie, zaraz zemdleję-powiedziałam i padłam na łóżko zamykając oczy.
On podszedł z drugiej strony i pocałował mnie w czoło. Nie otwierając oczu lekko złapałam go za głowę i cmoknęłam go w usta. Mocno przyciągnął mnie do siebie za talię. Nie wiadomo kiedy znowu wylądowaliśmy na podłodze w naszej pozycji oparci o łóżko. Zaczęliśmy się całować, drobne buziaki itp. Nagle rozchyliłam usta i.. to był nasz pierwszy namiętny pocałunek. Był coraz bardziej łapczywy. Śmieszyło mnie o trochę,
ale równocześnie podobało. Przeszedł mnie dreszcz i on to poczuł. Oderwał się ode mnie i zręcznym ruchem narzucił na mnie kołdrę. Zrobiło mi się strasznie gorąco, bo biło od niego ciepło. Po dłuższej chwili uspokoiliśmy się i położyłam głowę na jego torsie. Czułam jak szybko bije jego serce. Leżeliśmy w milczeniu, które nagle przerwał mój telefon.
-Shit-przeklęłam.
-Kto to?-zapytał.
-Mama hmmm. nie będę odbierać, bo wiem co powie... Muszę już iść-posmutniałam.
-Jutro jest całe dla nas-uśmiechnął się.
-To znaczy, że masz już jakieś plany?-zaciekawiłam się.
-Może...-zaśmiał się.
-Dobra, ja lecę-pomachałam mu i wyszłam.

20 grudnia 2010

ROZDZIAŁ 10

Dni jakoś mijały. Nie mogłam się doczekać kiedy go zobaczę, ale też nie chciałam tej rozmowy. Bałam się, że mnie nie zrozumie. Najgorsze było to, że tak naprawdę nie miałam z kim o tym porozmawiać, bo nie chciałam zadręczać takimi rzeczami mojego przyjaciela, a żadna koleżanka nawet nie wie co się wydarzyło między mną a gwiazdą popu.. Ciężko mi z tym. Jedyną osobą była moja mama,  więc z nią pogadałam. Jednak nie dała mi jasnej odpowiedzi co mam zrobić, bo 'decyzja należy do mnie'. W rozmowie z JB nic  o tym nie wspominałam, bo postanowiłam powiedzieć mu o tym już na miejscu. Dni szybko mijały aż przyszedł dzień wyjazdu. Tata odwiózł nas na lotnisko i pożegnał się słowami'Kasiu trzymaj się i nie wierz w żadne jego słowo'. Nie ma to jak rady taty... Lot minął dobrze, choć mama trochę boi się latać samolotem i cały czas trzymała mnie za rękę. Ja jakoś to przeżyłam chociaż kiedy już stanęłam na ziemi było mi niedobrze. Po odebraniu bagaży wyszłyśmy do sali przylotów. Od razu zobaczyłam jakiegoś faceta z kartką, na której było moje nazwisko. Podeszłam do niego z mamą.
-Dzień dobry.
-Bonjour. Czy ty jesteś Kasia?-zapytał z silnym francuskim akcentem.
-Tak, jestem Kasia i to moja mama-pokazałam ręką na mamę.
-Młodzieniec nie mógł przyjechać, ale kiedy dojedziemy na miejsce będzie już czekał.
-Ma chłopak klasę-powiedziała mama, a ja się zaśmiałam.
Po drodze do hotelu nie mogłam oderwać oczu od otaczających mnie zabytków. Kochałam Paryż i to jak. Nagle zatrzymaliśmy się.
-O mój Boże, co to jest?-zapytała mama patrząc na wielki piękny budynek.
-To proszę pani jest wasz hotel-odpowiedział.
-Chyba sobie pan żartuje-powiedziałyśmy razem.
-Ależ skąd, zapraszam do środka-powiedział uśmiechnięty.
Hotel w środku był jeszcze piękniejszy. Nie mogłam w to uwierzyć. Kiedy podeszłyśmy do recepcji dostałyśmy klucze do naszego pokoju. Kiedy do niego weszłyśmy do niego opadły nam kopary.
-Kasia, to jest sen?-zapytała mama.
-Nie mam pojęcia-odpowiedziałam.
-Kasiu, ty chyba dla ciebie-powiedziała mama podając mi kartkę.
-O dzięki-wzięłam do ręki kartkę i przeczytałam napis, było tam coś po francusku i jakiś numer, chyba do jakiegoś pokoju-mamo, pójdę się z nim przywitać,ok?
-Oczywiście, leć do niego-uśmiechnęła się mama.
Wyszłam na korytarz i ruszyłam w poszukiwaniu pokoju. Po chwili zrozumiałam że jest na innym piętrze. W końcu go znalazłam i zapukałam. Drzwi się otworzyły i ktoś wciągnął mnie do pokoju. Zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak umiałam. Napastnik był w kapturze. Nagle rzucił mnie na łóżko.
-To koniec-pisnęłam zamykając oczy.

ROZDZIAŁ 9

Kiedy wróciłam do domu znów dużo myślałam.
-Czy nie wydałam mu się łatwa?-rozmyślałam-Co z nami będzie?
Weszłam też od razu do internetu zobaczyć wszystkie plotkarskie stronki. Tytuły trochę mnie przeraziły 'Jasmine ma plany co do Justina'itp. Od razu trochę się przeraziłam, bo pomimo, że patrzyłam na mój pierścionek i przypominałam jego słowa, nie wiedziałam czy przypadkiem nie będzie np. czuł się tam samotny i skorzysta z tego, że wszystkie dziewczyny zrobią dla niego wszystko. Ja bardzo go polubiłam.
Nie jest to miłość, ale to wszystko traktuję jak próbę. Wiem, że bardzo się różnimy, bo on jest gwiazdą popu, a ja zwykłą dziewczyną. Bałam się, że pomyśli, że nie mogę mu dać czegoś na co liczy. Choć dużo rozmawialiśmy nie wiedziałam jasno jakie ma do mnie plany. Mam jasno wykreślone zasady i dla nikogo nie będę ich zmieniać. Wielkim szokiem było dla mnie już to, że go pocałowałam, a co dopiero jeśli on na serio liczy na coś więcej. Widziałam jego minę kiedy kilka razy odwracałam się kiedy on się zbliżał i to kiedy mu powiedziałam, że śpi na kanapie. Ale tak na serio, przecież jesteśmy jeszcze dziećmi. Obiecałam sobie, że nie będę robić niczego czego wstydziłabym się przed rodzicami. Dobra, poczekamy zobaczymy.
Trzy dni później wróciłam do Polski. Zostały mi tylko 2 tygodnie do początku roku szkolnego. Nowi ludzie, wszystko nowe. Nikogo nie znam, więc liczę tylko na to, że wszystko pójdzie dobrze. Kupiłam kupę książek i kilka innych rzeczy do szkoły. Miałam czystą kartę, więc mogłam być kim chcę. Kiedy przyszło rozpoczęcie roku poznałam wszystkich. Nawet nie było aż tak źle, bo w klasie miałam kilka fajnych dziewczyn. Spotykałyśmy się po szkole w centum handlowym, które było w pobliżu. Jednak zawsze o tej samej porze zasiadałam przed komputerem i rozmawiałam z JB. On jest na serio bardzo miły. Opowiada mi wszystko co się u niego dzieje. Coraz bardziej go poznaje i nie rozczarowuje się.
-Mam przed sobą wyjazd integracyjny i muszę mu o tym powiedzieć..-pomyślałam w czasie rozmowy.
-Czemu jesteś smutna?-zapytał.
-Muszę ci oś powiedzieć-zaczęłam-nie będzie mnie przez jakiś czas...
-Czyli nie będziemy rozmawiać? Jak długo?-posmutniał.
-Niedługo, tylko 5 dni, ale wiesz zero telefonów, zero wszystkiego.
-Będę tęsknić i to jak...
-Ja też, ale jesteś teraz zajęty, nie zauważysz tego. A pamiętaj o tym, że już za miesiąc się zobaczymy-uśmiechnęłam się.
-Nigdy nie jestem dość zajęty, żeby nie myśleć o tobie. Nie wiem jak ja przeżyje jeszcze jeden miesiąc-powiedział i ziewnął.
-Justin, idź już lepiej spać-powiedziałam uśmiechając się.
-Oj bez przesady, dobrze się czuję-powiedział.
-O niee. Połóż się i odpocznij.Papa-pomachałam i rozłączyłam się.
Wyjazd integracyjny dobrze wypadł. Wszyscy znacznie się rozluźnili i dobrze się bawiliśmy. Chłopcy kilka razy się upili, więc mieliśmy niezłą zabawę, żeby nikt z nauczycieli się nie zoriętował. Chętnie bym to powtórzyła. Kiedy wróciłam do domu musiałam pogadać z mamą o Justinie, Francji i o reszcie.
-Mamo, musimy pogadać-zaczęłam.
-Oczywiście, o co chodzi?
-Pamiętasz Jusina?
-Tak, ale o co chodzi?
-On jest gwiazdą, wiesz o tym?
-Jak to gwiazdą?-zapytała zdziwiona.
-Choć, pokażę ci-powiedziałam i zaczęłam pokazywać w laptopie jego zdjęcia.
-Nie żartuj sobie ze mnie-zadrwiła.
-Na serio, to on. Jakim cudem zaprosiłby mnie na tą imprezę,co?
-To miałaś niezłą przygodę wtedy w zeszłym roku-zaśmiała się-ale czemu do tego wracasz?
-Chodzi o to, że znowu go spotkałam...
-Jak to?Gdzie??
-To wtedy w Niemczech okazało się, że ma koncert, a Klara na niego poszła i jakoś się potoczyło.
-Czemu mi nic nie powiedziałaś?
-Jakoś nie wiedziałam jak to powiedzieć..
-Chwila, to z nim codziennie rozmawiasz?
-No tak...
-Nie wierzę, że mi nic nie powiedziałaś.
-Chodzi o to, że dał mi propozycje...
-Jaką kurwa propozycję?
-No, bo wiesz. Za 2 tygodnie jest taka gala nagród w Paryżu i on zapytał, czy chciałabym z nim pójść.
-Kasia, on jest gwiazdą. Po prostu nie wyobrażaj sobie za dużo. Poza tym masz 16 lat. Jesteś dzieckiem.
-Mamo, on tak jakby jest moim chłopakiem...i go lubię, zależy mi.
-Jak to 'tak jakby'?
-Dobra, nie ważne. Czyli nic z rozdania nagród?
-Kasiu, ale wy nie ee, wiesz o co chodzi
-Mamo, oszalałaś?! Oczywiście, że nie. Teraz jest dla mnie przyjacielem.
-Wiesz co, hmm. Nie wiem co na to tato...
-O nie, tata zacznie robić znów te dziwne miny. Możesz ty z nim porozmawiać?
-Dobra, ale musisz też coś powiedzieć i mów o nim kolega.
-Wiem wiem-podeszłam do mamy i ją przytuliłam-dziękuję ci.
Rozmowa z tatą poszła trochę gorzej... Zaczął gadać, że showbiznas jest okropny, niszczy ludzi i nie jest za tym żebym w ogóle kolegowała się z Bieberem. Choć kocham tatę, to nie wytrzymałam tego, popłakałam się i pobiegłam do swojego pokoju. Po jakimś czasie mama przyszła do mnie.
-Kasiu, jakoś doszliśmy do porozumienia-uśmiechnęła się.
-Mamo jesteś wielka-rzuciłam jej się na szyję.
-Tata po prostu bardzo cię kocha i się o ciebie martwi.
-Wiem... I do czego doszliście?
-A więc tak, jadę z tobą i będę cię pilnować. Nic nie mów, bo na początku to tata chciał jechać haha-zaśmiała się na końcu.
-Dziękuję ci za wszystko, będzie wspaniale.
-Kurczę, ale ja nie mam w co się ubrać-zamyśliła się.
-Mamo, o nic się nie martw. Pattie ma załogę stylistów i oni wszystko mają.
-Haha, wyższy świat-zaśmiała się.
-No oczywiście haha. W końcu go poznasz. Jest na serio super.
-Zobaczymy haha.
-Dobra, mamo, możesz mnie zostawić? Chcę do niego zadzwonić.
-Już wychodzę Pozdrów go ode mnie.

-Cześć shawty-usłyszałam jego głos.
-Justin, chodzi o Paryż...-powiedziałam smutno.
-Co się stało?-również posmutniał.
-Bo chyba będzie trzeba przygotować o 2 sukienki więcej-zaśmiałam się kończąc.
-Uduszę cię. Myślałem już, że nie będziemy mogli się zobaczyć.
-Nie mogę się doczekać.
-Ej, chwila. A czemu dwie sukienki?-zapytał zdziwiony.
-Przyjadę z mamą.
-To wspaniale, bardzo chcę ją poznać. I mama się ucieszy.
-A właśnie, masz od niej pozdrowienia.
-Też ją pozdrów.
-OK, ja już muszę kończyć, bo po tym wszystkim zaraz padnę-zaśmiałam się.
-Dobrze, śpij dobrze-powiedział i rozłączył się.
-Jakie moje życie jest wspaniałe-pomyślałam-Boże dziękuję ci za wszystko-dziękowałam Bogu, bo jestem bardzo religijna.
I w tamtej chwili mój telefon znowu zadzwonił.
-Halo?-odebrałam.
-Cześć Kasiu, to ja Pattie. Słyszałam, że mama się zgodziła. Bardzo oboje cieszymy się z Justinem.
-Dzień dobry. Nawet nie wiesz jak ja się cieszę.
-Mam do ciebie tylko jedną sprawę, bo nie wiem czy o tym rozmawialiście z Justinem.
-O co chodzi?
-Jako kto pójdziesz tam z nim? Przepraszam, że o to pytam, ale chcę wiedzieć-powiedziała,a mnie zamurowało.
-Naprawdę o tym nie myślałam. Trochę się o to boję...
-A kim jest dla ciebie Justin?
-Nie wiem jak to określić... Jest dla mnie bardzo miły, coraz lepiej go poznaje i ten pierścionek. Myślę jednak, że to trochę za wcześnie, żebym mogła ostatecznie to powiedzieć.
-Rozumiem, ale on traktuje to bardzo poważnie i nie wiem czy ty to rozumiesz. Jest młody, ale widać, że się stara.
-Ja też traktuje go poważnie, ale jednocześnie boję się, że ja nie jestem dla niego odpowiednia.
-Jak to odpowiednia?-zapytała zdziwiona.
-No on jest gwiazdą, a ja nikim. Kiedy jest obok jest normalnie, ale kiedy np. czytam o nim w internecie, widzę tysiące krzyczących dziewczyn czuję się nikim.
-Dla niego nie jesteś nikim. Rozmawiałam z nim o tym. Boję się tylko czy ty nie chcesz dzięki jego sławie zaistnieć...
-Jest odwrotnie, boję się tego wszystkiego... Muszę z nim porozmawiać, bo nie wiem czy chcę być hmm.. taka znana.
-Musicie koniecznie o tym porozmawiać, bo jeśli chciałabyś być z nim takim jakim jest sława jest rzeczą oczywistą.
-Przepraszam Pattie, ale zrobię to chyba jak już się spotkamy, bo przez telefon to nie to samo. Postaram się być wcześniej na miejscu.
-To będzie najlepsze rozwiązanie-powiedziała-Dobra będę już kończyć, bo Justin zaraz zobaczy, że nie daję ci spać i będzie zły.
-To do zobaczenia.
-Trzymaj się, dobranoc-powiedziała i rozłączyła się.
-Pattie ma rację, musimy o tym porozmawiać-pomyślałam i posmutniałam-nie wiem jak to będzie...

ROZDZIAŁ 8

Biorąc prysznic myślałam o dzisiejszym dniu. Był wspaniały. Myślałam też o tym, że zaraz to wszystko się skończy. Kiedy weszłam do pokoju Klara robiła zdjęcia JB. Nieźle się z tego uśmiałam.
-O Kasia, chodź to zrobię wam wspólne zdjęcie-powiedziała Klara.
Usiadłam więc koło niego i uśmiechnęłam do aparatu. Potem usiedliśmy do oglądania filmu. Klara wybrała 'Walk to remember'. Lubiłam ten film. Klara oglądając komentowała wszystko co działo się na ekranie.
-Kasia, zobacz-szepnął Justin pokazując na Klarę, która zasnęła.
-O biedaczka miała dziś ciężki dzień. Nie codziennie można spędzić dzień z Bieberem-zaśmiałam się.
-Poczekaj, zaniosę ją do łóżka-powiedział wstając.
Kiedy on zanosił ją do pokoju ja chcąc być trochę seksi zsunęłam ramiączko bluzki dzięki czemu widać było kawałek różowego stanika.
-Ułożyłem ją i przykryłem. Śpi sobie smacznie-powiedział i nagle spojrzał na mnie-Kasiu, popraw sobie bluzkę, bo ci się zsunęła, a ja w głowie mam jakieś nieprzyzwoite myśli nawet kiedy jesteś ubrana w korzuch.
-Nieprzyzwoite myśli?-zapytałam śmiejąc się-ile ty masz lat?haha.
-Nie pytaj lepiej, bo każesz mi stąd wyjść-zaśmiał się i usiadł koło mnie.
-Co robisz?-zapytałam.
-Bawię się twoimi włosami. Przeszkadza ci to?
-Ty mi w niczym nie przeszkadzasz-zaśmiałam się-chcesz coś zjeść?
-Tak
-A na co masz ochotę?
-Hmm. największą to na ciebie-zbliżył się do mnie.
-Oh, tego dziś nie podajemy-odsunęłam się-przyniosę popcorn.
Kiedy film i popcorn się skończył zobaczyłam, że już 23.30.
-Justin musisz iść już spać-powiedziałam.
-Haha, bez przesady, wyśpię się w samolocie.
-Nie ma takiej opcji. Śpij-udawałam stanowczą.
-Gdzie mam spać?
-Tutaj na kanapie. Zaraz przyniosę ci wszystko co będzie ci potrzebne.
-A ty ze mną?-zapytał z uśmiechem.
-No coś ty. Ja mam swoje łóżko w pokoju Klary.
-Chyba żartujesz..
-Wcale nie-powiedziałam i poszłam po rzeczy.
Kiedy wróciłam on bawił się pilotem.
-Proszę masz tu wszystko-powiedziałam z uśmiechem-dobranoc-wyszłam.
-A buzi na dobranoc?-zapytał z uśmiechem pokazując palcem policzek.
-A co mi tam-pomyślałam, podeszłam i kiedy już chciałam cmoknąć go w policzek on obrócił głowę i trafiłam w usta, więc znieruchomiałam.
-Czy to wanilia?-zapytał oblizując usta.
-Tak-powiedziałam speszona.
-Mogę jeszcze?-zapytał z tym swoim spojrzeniem.
-Ty to już dziś nic nie dostaniesz-uśmiechnęłam się-miłych snów.
-Nawzajem.
Rano kiedy się obudziłam zobaczyłam przed sobą twarz.
-Aaa!-krzyknęłam.
-Czy jestem aż tak straszny?-zapytał śmiejąc się Justin.
-Przepraszam, ale z rana nie działa mój mózg-zaczęłam przecierać oczy.
-To nic. Obudziłem cię, bo chciałem się pożegnać-uśmiechnął się lekko.
-Co?-szepnęłam-Nie proszę, nie teraz. Czemu mnie nie obudziłeś wcześniej?-nakręcałam się.
-Słodko wyglądasz kiedy śpisz, chciałem się na ciebie napatrzeć.
-Trzeba było zrobić zdjęcie, na dłużej starczy-zadrwiłam.
-To też zrobiłem-uśmiechnął się.
-Za ile wychodzisz?
-Za pół godziny muszę już stać z walizkami przed hotelem, więc zaraz wychodzę.
-Poczekaj, tylko się ubiorę i cię odprowadzę-zaczęłam wstawać z łóżka.
-Nie, ty zostań w domu. Na lotnisku i przed hotelem już czają się paparazzi. Chcę cię przed nimi chronić. Haha-powiedział i zaśmiał się.
-Z czego się śmiejesz?-zapytałam zdziwiona.
-Fajną masz koszulkę-pokazał palcem na napis na koszulce'I <3 BIEBERGASM'.
-To Klary. Zapomniałam z domu piżamy i Klara dała mi ją żebym miała w czym spać-powiedziałam i obróciłam się jak modelka-podoba ci się?
-Haha, bardzo. Cały czas nie wierzę, że Klara ma tylko 13 lat-zaśmiał się.
-To prawda haha-również się zaśmiałam-Nie chcę żebyś wyjeżdżał, ale wiem, że musisz-posmutniałam.
-Niedługo się zobaczymy-uśmiechnął się lekko i nasze twarze się zbliżyły-kurczę, poczułem wanilię-oblizał usta, a ja przygryzłam wargę.
-Nie-pisnęłam i odsunęłam się lekko.
-Nie wiem czy dam radę się opanować-opuścił głowę.
-Poczekaj chwilę-odeszłam i wzięłam do rąk spodenki-nie chcę zapomnieć ich oddać.
-Haha, zachowaj je.
-Też bym ci coś dała, ale nie wiem co...-zamyśliłam się.
-Nie musisz mi nic dawać-zaśmiał się.
-Następnym razem będę przygotowana.
-Haha, będę czekać.
-Możemy teraz na poważnie pogadać?-zapytałam.
-Oczywiście. O co chodzi?
-Czy jeśli poznasz jakąś dziewczynę na koncercie, która ci się spodoba to mi o tym powiesz?
-Nie będzie żadnych dziewczyn. Ten pierścionek to symbolizuje. Tylko ty.
-Tylko my.
-Tylko my-powtórzył i przytulił mnie-muszę wychodzić.
-Wiem-posmutniałam.
-Codziennie będę pisał i dzwonił.
-Ja też.
-Do zobaczenia-uśmiechnął się przyjaźnie.
-Pa-odpowiedziałam i poczułam łzy, a Justin w tym czasie wyszedł.
Pobiegłam przed dom.
-Justin!-krzyknęłam, a on obrócił się i podbiegł do mnie.
Potem oparłam go o ogrodzenie i pocałowałam prosto w usta. Czułam jak jego twarz przybiera uśmiech. To była najwspanialsza chwila w moim życiu.
-Miłej podróży-powiedziałam kiedy po chwili oderwałam się od niego.
On tylko uśmiechnął się i odszedł...

ROZDZIAŁ 7

Rano kąpiąc się dostałam SMSa 'Gary's przy placu. Nie mogę się doczekać'. Klara chciała mnie wystylizować, więc jej pozwoliłam. Kiedy obie byłyśmy już gotowe wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy do restauracji.
-Dzień dobry. Jesteśmy umówione z panem Bieberem-powiedziała Klara bardzo dumna z siebie.
Justin już czekał. Trochę się zdziwił widząc Klare, ale nic nie mówił.
-Oo, nie wiedziałem, że dziś będę jadł z dwoma pięknymi dziewczynami-uśmiechnął się, a my obie zaśmiałyśmy się.
-Co będziemy jedli?-zapytałam.
-A to od razu o jedzeniu-zaśmiał się JB.
-A chcesz żebym zemdlała?-śmiałam się.
-Nie, no co ty.
Potem coś w końcu wybraliśmy i zjedliśmy do syta rozmawiając ze sobą.
-Jakie na dziś mamy plany?-zapytała Klara
-Myślałem, że pójdziemy do tego Aqua Parku, co wy na to?
-Tyle, że nie mamy kostiumów..-powiedziałam.
-Ja mam-rzekła Klara.
-Jak to?-zapytałam zdziwiona.
-Jestem gotowa na wszystko-uśmiechnęła się do Biebsa.
-Oj Klara, niezłe z ciebie ziółko-zaśmiał się Justin-a dla ciebie Kasiu mam kostium-powiedział i wyciągnął z plecaka czarne bikini.
-Ale ładne-powiedziała Klara.
-Ładne to jest, ale nie włożę tego.
-Dlaczego?-zapytał Justin.
-Bo będę miała wszystko na wierzchu-powiedziałam
-Oj bez przesady, będzie ok.
-No niech ci będzie.
Na basenie Klara cały czas latała za Bieberem i z nim zjeżdżała na różnych zjeżdżalniach. Mnie w ogóle do niego nie dopuszczała.
-Co mi tam, niech będzie zadowolona-pomyślałam.
W końcu stwierdziliśmy, że czas już iść. Justin odprowadził nas do domu i pożegnał się z Klarą. Ja powiedziałam, że chętnie go odprowadzę. Po drodze gadaliśmy razem o różnych rzeczach.
-Co byś powiedział na to, żebyś dziś przyszedł do mnie pooglądać filmy?-zapytałam.
-Jak to?
-Klara na pewno przekona swoją mamę, a ona jest bardzo fajna i się zgodzi-ciągnęłam-A twoja mama się zgodzi?
-O moją mamę się nie martw, zaraz do niej zadzwonię.
-Tak mamo, taak-rozmawiał i nagle podał mi słuchawkę.
-Halo, tak Pattie będę pilnować żeby poszedł spać przed 23, będę go pilnować hahah, trzymaj się-rozmawiałam i odłożyłam słuchawkę.
-Ale ta moja mama robi mi siarę haha-zaśmiał się.
-Oj, po prostu opiekujemy się tobą haha.
-Dobra, chodźmy teraz do parku.
-Ok-uśmiechnęłam się.
W parku było bardzo spokojnie. Chodziliśmy zielonymi alejkami i nagle zobaczyliśmy fontannę. Z ziemi tryskała woda, która, była podświetlana różnymi kolorami. Wszystko pięknie wyglądało.
-Justin masz na dziś dosyć wody?-zapytałam z uśmiechem.
-Chcesz się pomoczyć?-zapytał, a ja w tej samej chwili wbiegłam w wielki strumień wody.
-Justin, ratuj zaraz się utopię haha-śmiałam się.
On podbiegł do mnie i wziął na ręce.
-Czemu ty mnie zawsze podnosisz?-zapytałam.
-Żebyś mogła mówić, że dzięki mnie nie czujesz ziemi pod nogami-zaśmiał się.
-Ależ ty pomysłowy haha.
Bawiliśmy się w wodzie przez 15 minut. Kilka razy robiliśmy 'aniołki' na ziemi. W pewnej chwili zbliżyliśmy się do siebie i patrzyliśmy w swoje oczy. Czułam, że zaraz zaliczę pierwszy pocałunek. On chyba na to liczył. Kiedy już zbliżaliśmy się do siebie między nami buchnęła woda, wielki strumień wody. Oboje zaczęliśmy krztusić się wodą, a potem głośno śmiać.
-To było dobre-zaśmiałam się.
-Oj tak, nie ma to jak chwila romantyzmu przerwana przez wybuch wody-zaśmiał się.
-Dobra chodźmy się trochę wysuszyć-powiedziałam.
Oboje położyliśmy się na trawie w naszej ulubionej pozycji. Robiło się już trochę chłodno, więc przeszło mnie parę dreszczy. Wtedy przypomniałam sobie też, że JB jutro wyjeżdża...
-Justin..
-Co shawty?
-Jutro cię już nie będzie...-szepnęłam.
-Wiem-rzekł smutny.
-A więc kiedy się zobaczymy?
-Teraz jadę do Stanów, mam tam 10 koncertów, potem do domu, bo będę musiał nagrać piosenki na nową płytę. Jak chcesz to możesz do mnie przyjechać do Atlanty.
-Wiesz, że mama mi nie pozwoli. Ona nic jeszcze nie wie o nas...-posmutniałam.
-Mam pomysł, może poszłabyś ze mną na galę EMA? Będzie w Paryżu w październiku czyli za 2 miesiące.
-Ooo, to świetny pomysł. Na Francję mama się zgodzi, ale ogólnie byłoby też miło gdybyś odwiedził kiedyś mnie, moją rodzinę.
-Jak będę mógł od razu to zrobię.
-Będę tęsknić dniami i nocami-szepnęłam mu do ucha.
-Ja też. Będziemy rozmawiać codziennie. Włączaj tylko Skype. Dobierzemy odpowiednią godzinę...-mówił z coraz większą ekscytacją w głosie.
-Ale to nie to samo co to jak np. leżymy tu teraz i wiem, że tu jesteś-dzióbnęłam go w bok.
-Ej, to bolało-zaśmiał się-zaraz ci oddam-i zaczął mnie łaskotać.
-Justin musimy już iść-zaczęłam podnosić się z ziemi.
-Haha, masz we włosach pełno trawy-powiedział dotykając moich włosów.
-A ty masz cały tyłek w trawie.
Ruszyliśmy w stronę domu. Trzymaliśmy się za ręce, potem Justin objął mnie swoim ramieniem. Czułam się cudownie. Kiedy byliśmy pod domem na początku weszłam sama i zawołałam Klare.
-Klara, mam pytanie. Myślisz, że twoja mama zgodzi się, żeby Justin pooglądał z nami teraz filmy?
-Kaśka, to twój szczęśliwy dzień. Mama poszła teraz do pracy i wróci dopiero rano, a ja nie mam nic przeciwko temu-uśmiechnęła się.
-Wyjdziesz po niego? Stoi przed domem. Ja w tym czasie pójdę wziąć prysznic.
-Już lecę-uśmiechnęła się i pobiegła do drzwi

ROZDZIAŁ 6

-Justin-szepnęłam.
-Nie pozwolę ci już odejść-powiedział, podniósł mnie z ziemi i zaniósł do pokoju, który był duży i nowoczesny. Cały czas płakałam, a on ułożył się ze mną na czerwonej kanapie tak jak wtedy kiedy widziałam go ostatni raz.
-Nie chcę przeżywać tego jeszcze raz-krzyknęłam wstając z niego.
-Kasiu, nie wiem co możemy zrobić-szepnął.
-To lepiej pomyśl, bo muszę już iść-krzyczałam na niego.
-Nie krzycz na mnie-krzyknął.
-Ja nie mogę krzyczeć, ale Justin Bieber może robić wszystko?-zadrwiłam z niego.
-To nie prawda.
-Ależ tak. Przyszłam tu do ciebie, a ty myślisz, że wszystko będzie ok, a oboje wiemy, że tak nie będzie. Obudzę się rano, a ty mi powiesz, że wyjeżdżasz i znowu nie będziesz się odzywał przez 9 miesięcy.Nie będziesz robił ze mnie jakiejś dziwki-powiedziałam i znowu zaczęłam płakać.
-Nie płacz, nie przeze mnie-przytulił mnie mocno do siebie, a ja przez chwilę się miotałam, ale w końcu znieruchomiałam.
-Zaraz ci coś przyniosę.
-Nie idź-szepnęłam.
-W 2 minuty będę.
Odszedł, a kiedy wrócił trzymał coś za sobą.
-To dla ciebie-pokazał aksamitne pudełko.
-Co to?
-To jest pudełko głuptasie-zaśmiał się.
-Wiesz o co mi chodzi
-Otwórz i zobacz.
Wzięłam pudełeczko i otworzyłam. Był tam pierścionek. Prosta obrączka z małym niebieskim kamieniem.
-Nie mogę tego przyjąć-powiedziałam i oddałam pudełeczko.
-Proszę, kupiłem to dla ciebie-wyjął pierścionek i nałożył mi go na palec.
-Nie mogę.
-Umówmy się tak. To będzie symbol tego, że myślę o tobie.
-To jakieś zobowiązanie?
-A jesteś na nie gotowa?
-Nie wiem...
-A więc spróbujmy-złapał mnie za rękę-Kasiu, czy chciałabyś być moją dziewczyną?
-To nie za szybko?
-Chcę żebyś wiedziała, że teraz jesteś jedyną. I jestem twój.
-No nie wiem..-zaczęłam go podpuszczać-chyba nie czuję tego samego...
-Aha-opuścił głowę.
-Żartowałam-uśmiechnęłam się i rzuciłam mu się na szyję.
-Ja ci zaraz pokażę haha-przycisnął mnie do podłogi i zaczął łaskotać.
-Hahah, przestań już-śmiałam się.
-Już się mnie nie pozbędziesz kochana-popatrzył na mnie i spojrzał głęboko w moje oczy.
-Co się dzieje?-zapytałam.
-Nie wiem, chyba zaraz złamie twoje marzenia...-posmutniał.
-Jak to?-zapytałam zdziwiona.
-Nieważne, to może poczekać-powiedział i delikatnie pocałował mnie w czoło.
I właśnie w tamtej chwili do pokoju weszła Pattie. Od razu wyczołgałam się spod Biebsa, wstałam z podłogi.
-Usłyszałam krzyki i myślałam, że coś się stało-powiedziała.
-Dzień dobry-przywitałam się zarumieniona-przepraszam za to-spuściłam głowę.
-Mamo, nie wiesz, że się puka?-warknął Justin i spojrzawszy na nią przesunął wzrok na pierścionek na moim palcu.
-I jak?-zapytała mnie Pattie.
-Jest śliczny-uśmiechnęłam się.
-A widziałaś napis?
-Napis?-zapytałam zdziwiona.
-Mamo, jak mogłaś, idź już-syknął JB.
-Już mnie nie ma. Bądźcie grzeczni-powiedziała speszona i wyszła.
-Co za kobieta-powiedział Justin, ale ja go nie słuchałam, bo szukałam tego napisu.
-Ale to słodkie-w końcu znalazłam napis, który brzmiał'dream comes true' i rzuciłam się na niego.
-Haha, chyba ci już nic nie będę dawał, bo mnie udusisz-zaśmiał się.
-To wolisz tak?-odeszłam na koniec pokoju.
-Nie, jesteś za daleko-powiedział z dłońmi przy twarzy jakbym była 2 km od niego i chciał żebym to usłyszała.
Potem podbiegł do mnie a ja zaczęłam uciekać, i nagle słyszałam trzask.
-Co to było?-powiedziałam.
-Nie mam pojęcia-mówił przez śmiech.
Podeszłam do lustra i zobaczyłam, że spodnie mi poszły na tyłku i świecę majtkami.
-Justin..
-Tak?-cały czas się śmiał.
-Pożyczyłbyś mi jakieś spodnie-zaczęłam się śmiać.
-Oj bez przesady te co masz są dobre.
-Tak, mają wentylacje-zaśmiałam się-daj mi coś, bo to krepujące.
-Poczekaj chwilkę-powiedział i odszedł.
-To są spodnie? To raczej majtki-powiedziałam na kawałek materiału w jego rękach.
-Nie wybrzydzaj tylko zakładaj-rzucił mi je.
-Gdzie jest łazienka?
-Tu-odpowiedział śmiejąc się.
-Nie będę się przy tobie rozbierać, gadaj gdzie łazienka.
-Na końcu korytarza. Pokazać ci?
-Tak-odpowiedziałam i razem ruszyliśmy korytarzem.
Idąc minęli nas jacyś ochroniarze i zaczęli się śmiać widząc moją dziurę na tyłku. Wtedy Justin przyłożył rękę żeby zakryć dziurę.
-Nie macaj mnie zboczeńcu-zaśmiałam się i sama się zasłoniłam.
-Tak zwracasz się do swojego chłopaka?-udał obrażonego, a ja nie odpowiedziałam tylko weszłam do łazienki i się przebrałam.
-Ty chyba oszalałeś-powiedziałam wychodząc z łazienki i robiąc obrót.
-Świetnie wyglądasz-powiedział.
-Ale już późno-powiedziałam spojrzawszy na zegarek w hallu-puszę wracać do domu.
-Nie idź-posmutniał.
-Muszę, ale może mnie odprowadzisz, to jakieś 15minut na piechotę stąd.
-A sama nie umiesz chodzić?-zapytał drwiącym głosem.
-Co?-wzburzyłam się.
-Żartowałem-zaśmiał się-przebiorę się tylko żeby nikt mnie nie poznał, zawołam Kennyego i idziemy.
Po drodze mieliśmy trochę zabawy, bo jeśli przechodził koło nas jakiś chłopak to zaczynał gwizdać i gapić na moje spodenki, a wtedy Justin pokrzykiwał, że jestem jego dziewczyną i nie życzy sobie, żeby na mnie nawet patrzyli.
-Ooo, tamten był niezły-powiedziałam drocząc się z JB.
-Haha, zaraz nie będzie już twoja-zaśmiał się Kenny.
-Jest i będzie moja-krzyknął i przerzucił mnie przez ramie.
-Odstaw mnie ty czubku-śmiałam się machając nogami.
Puścił mnie dopiero pod domem Klary. Dał również do zrozumienia Kennyemu żeby się na chwilę odwrócił. Wtedy też zaczął padać deszcz.
-Ale szybko, bo zaraz będę cały mokry-powiedział Kenny i odszedł na pewną odległość.
-Justin kiedy się zobaczymy?
-Wyjeżdżam pojutrze, a więc jutro mogę po ciebie przyjść-oznajmił.
-O której?

-Okey-uśmiechnęłam się.
Potem zrobiło się trochę niezręcznie.
-Będę tęsknić-powiedziałam.
-Ja bardziej-zaśmiał się.
Potem podeszłam do niego, przytuliłam i pocałowałam w policzek. Wtedy nagle z domu wyszła mama Klary.
-Kasiu co ty robisz? Kto to jest?-zaczęła zadawać mi różne pytania.
-Aaa-zacięłam się.
-Dobry wieczór, jestem Justin, odprowadziłem tylko Kasie i już idę. Miło było mi panią poznać-powiedział i zaczął odchodzić z Kennym.
Potem kiedy weszłyśmy do domu zaczęła się większa wypytanka, ale jakoś ją przeżyłam. Zapytałam też czy będę mogła się z nim spotkać jutro. Odpowiedź była twierdząca, ale pod jednym warunkiem, musiała pójść z nami Klara. Ogólnie to nie problem, a mała będzie zadowolona. Przed snem leżąc w łóżku dostałam SMSa 'Dobranoc;)'. Klara również bardzo cieszyła się na jutrzejszy dzień.

ROZDZIAŁ 5

Czas płynął, mijały dni, potem miesiące. Nie wiem czemu tak za nim tęskniłam. Spędziłam z nim tylko 2 wieczory i noc. Myślałam co u niego, ale nie chciałam wchodzić na nic typu twitter, bo chciałam żeby było tak jakby on był normalnym chłopakiem. on nie dzwonił, więc ja też tego nie robiłam. To był dla mnie dziwny okres w moim życiu. Tak jakbym spała przez ten czas. Codzienność nie wzbudzała żadnych emocji. Wszystkie dni były jednakowe, szkoła potem dom. Nawet nie wiem kiedy przyszła wiosna, lato, a potem wakacje. Przez ten czas zajęłam się szkołą i nieźle się wyrobiłam, bo dostałam się do szkoły z samego podium najlepszych liceów warszawskich. Cieszyłam się i wyruszyłam na najlepsze wakacje jakie miałam w życiu.
Na początku byłam z rodziną w Hiszpanii, potem na obozie w górach ze znajomymi. To było lato miłości. Jeden chłopak zakochał się we mnie, ale ja niestety nie odwzajemniałam tego uczucia. Kilka razy się spotkaliśmy, ale nic się nie wydarzyło. Potem był jeszcze jeden chłopak i ta sama historia. Obaj byli nie w moim typie i poziomie. Jednego dnia włączyłam skypa i oniemiałam, nie korzystałam z niego od hmm chyba września. Używałam innego komunikatora, bo ten mi się zacinał. Miałam kilka wiadomości od
kolegów z wakacji i jedną od nieznanego nadawcy o nicku składającym się z ciągu liczb o treści 'chciałbym się z tobą zobaczyć'.Od razu odpisałam'kim jesteś?'. Byłam zdziwiona i zastanawiałam się kim on jest. Nie przejęłam się aż tym tak bardzo, bo kilka| razy mi się już zdarzyły wiadomości od nieznajomych, ale zazwyczaj o treści zawierającej słowo'sex'. Wtedy miałam co innego na głowie, bo mama załatwiła mi wizytę u jej koleżanki w Niemczech i musiałam się pakować, bo wyjazd miałam na dniach. Bardzo się cieszyłam, bo nigdy tam nie byłam, a bardzo lubię podróże. Już na miejscu okazało się, że koleżanka mamy ma córkę o 2 lata młodszą ode mnie. Mieszkałam z nią w pokoju, a była ona wielką fanką Justina Biebera, więc cały pokój miała w jego plakatach. Dziwnie było spać w pokoju pełnym jego.
-Klara, co tam u Biebera słychać?-zapytałam.
-Oj długo by gadać, ale wiesz co jest najlepsze?-zapytała z wielkimi oczami.
-Co?-zapytałam zdziwiona.
-To, że jutro idziemy na jego koncert-powiedziała podskakując.
-Co?-nie mogłam w to uwierzyć.
-No tak idziemy.
-Co ja zrobię jak go zobaczę i co on zrobi kiedy mnie zobaczy?-przez głowę przelatywało mi tyle myśli.
-Wiesz w co już się ubierzesz?-zapytałam Klarę.
-Nie, ale chcę wyglądać tak żebym została jego OLLG-huh dziewczyna miała niezłe plany.
-A gdzie mamy miejsca?
-Pod samą sceną-zaklaskała w dłonie.
-Poczekaj chwilę-zaczęłam rozpakowywać torbę i wyciągnęłam koszulkę Justina, którą wszędzie brałam żeby zawsze mieć dowód na to, że to wszystko co się wydarzyło nie było tylko snem.
-Myślisz, że jest odpowiednia?-zapytała Klara patrząc na koszulkę.
-Obiecuję ci, jemu na pewno się spodoba-uśmiechnęłam się.
-Jeśli tak mówisz to zobaczymy.
W dzień koncertu byłam trochę zdenerwowana, bo nie wiedziałam czy Justin zauważy koszulkę. To był bardzo dziwny plan z mojej strony. Miałam cichą nadzieję, że się uda, ale nie wiem na co liczyłam. Klara chciała być jak najwcześniej na miejscu, więc trafiły nam się miejsca pod sceną. Nagle światła zgasły, na scenie palił się tylko jeden reflektor i moim oczom ukazał się on. Klara piszczała i krzyczała chyba najgłośniej z całej sali. Jednak nie została OLLG... Było mi bardzo smutno.
-Nie martw się, będę miała jeszcze okazję się z nim zobaczyć-krzyknęła.
-Jak to?-zapytałam zdziwiona.
-Mamy VIPy i idziemy po autografy-odpowiedziała, a mnie zamurowało.
Koncert skończył się i ludzie zaczęli opuszczać salę, ale oczywiście za wyjątkiem VIPów. My zostaliśmy i czekaliśmy na JB aż wróci. Po 10 minutach znowu był już na scenie. Dziewczyny stanęły w kolejce. Nareszcie nadeszła nasza kolej.
-O rany, też miałem kiedyś taką koszulkę-powiedział Justin patrząc na Klarę.
-Moja koleżanka mi ją dała, powiedziała, że w niej na pewno mnie zauważysz-uśmiechnęła się Klara.
-Haha, twoja koleżanka miała raje-odwzajemnił uśmiech.
-Poczekaj chwilę, gdzie ona jest? Kasia!-krzyknęła, a ja podeszłam do niej i spojrzałam na niego.
-Yy-zaciął się Justin i wstał od stołu.
-Hey-odpowiedziałam przyjaźnie, a on zbliżył swoją twarz do mojej.
-Proszę przyjdź do mnie do hotelu, bardzo cię proszę-szepnął mi do ucha.
-Nie będę mogła, ale umówmy się o 19 pod halą i pogadamy-powiedziałam i odeszłam.
Wychodząc z autografami zapytałam czy mogę jeszcze chwię tu zostać i przejść się. Odpowiedz była twierdząca, więc one poszły do domu. Zrobiłam kilka kółek wokół hali. Nagle wyszedł, a ja zastygłam.

ROZDZIAŁ 4

Łaziłam cały dzień po domu jak szalona. Mama kilka razy na mnie krzyknęła, żebym się uspokoiła, bo to przecież to nie żaden król.
Ona po prostu nie rozumie tego, że chcę wyglądać jak najładniej. Kiedy przeżywałam załamanie, bo nie miałam nic odpowiedniego
dostałam SMS-a 'O wygląd się nie martw, moja stylista, fryzjer i makijażystka wiedzą, że dziś będą szykować też ciebie. Pattie'.
-Ja pierdziele!-krzyknęłam przeczytawszy.
-Kasia, wyrażaj się-usłyszałam głos mamy.
-Przepraszam-odpowiedziałam nie chcąc jej bardziej denerwować, bo od rana chodzi krząta się po mieszkaniu i trzęsą jej się ręce. Od tamtej chwili już się tak nie denerwowałam. Wzięłam długą kąpiel z pianą i wysmarowałam się wszystkimi kremami i balsamami jakie miałam. Ubrałam normalne ciuchy, pożegnałam się z mamą, która dała mi kanapki jakby nie dali mi tam jeść i wyszłam z domu. Jadąc na miejsce dużo myślałam o tym wszystkim... Potem bardzo się zdzwiłam, bo oddzwierny mnie poznał i wysłał mi najładniejszy
uśmiech na jaki było go stać. W recepcji zapytałam, w którym pokoju mogę znaleźć Pattie i po odpowiedzi ruszyłam w stronę windy. Na ostatnim piętrze były tylko cztery pokoje, więc nie trudno było znaleźć właściwy. Zapukałam do drzwi.
-Proszę-odpowiedział znajomy damski głos.
-Cześć Pattie-posłałam jej uśmiech zadowolonego dziecka.
-Cześć, chodź tu szybko mamy bardzo mało czasu, bo 1,5h to mało na wystylizowanie się na bóstwo-powiedziała i wziąwszy mnie pod rękę poszła wgłąb pokoju gdzie stał stolik z akcoseriami, toaletka z rzeczami do milionem rzeczy do make-up i włosów, a obok wieszak z kilkoma sukienkami. Nagle wyłonił się Chrisy stylista, Kate od makijażu i Tom fryzjer. Oblecieli mnie dookoła i zaczęli ciągnąć za włosy ubranie itp.
-O nic się nie martw to specjaliści-powiedziała Pattie widząc moją przerażoną minę.
Widać było, że to prawdziwi specjaliści, bo nie byli zbyt rozmowni tylko od razu zajęli się moim wyglądem. Kiedy strój miałam już  dobrany weszłam do łazienki się przebrać. Nie zapknęłam się, bo od kiedy raz zatrzasnęłam się w kabinie w kinie i czekałam przez 40minut na sprzątaczkę żeby mnie wyciągnęła wolałam tego nie robić. Rozebrałam się i w bieliżnie przyglądając się kreacji myślałam co mnie czeka. Wtedy ktoś nagle otworzył drzwi tylko cicho pisnęłam i poderwałam z ziemi koszulkę żeby się zasłonić.
-OMG-powiedział Biebs stojąc w drzwiach, ale szybko je zamknął widząc, że się skrępowałam.
-Justin co ty wyrabiasz, nie masz łazienki w swoim pokoju? Jesteś okropny nie podgląda się innych!-krzyczała Pattie.
Przystawiłam ucho do drzwi żeby lepiej słyszeć.
-Przepraszam mamo, ale do mojego kibla nie da rady wejść, bo Kenny nieźle tam nasmrodził tym swoim jak to nazwał"dezodorantem na kocice"-powiedział Justin lekko się śmiejąc.
Potem usłyszałam, że do Pattie zadzwonił telefon i wyszła z pokoju. Uchyliłam wtedy lekko drzwi łazienki i wychyliłam głowę przez szparę. JB spojrzał na mnie uśmiechnięty, ale zaraz skruszony opuścił głowę.
-Hey, nie przejmuj się, miałam przecież majtki haha-powiedziałam, a on zbliżył swoją twarz do mojej i chyba chciał mnie pocałować,vale cofnęłam głowę.
-F*ck przepraszam cię za wszystko to było bardzo nieodpowiednie z mojej strony-powiedział.
-Wszystko jest ok-odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam-teraz pójdę się już ubrać, bo Tom cały czas mnie ściga, bo cały czas rozwalam jego dzieło przebieraniem-powiedziałam i zaczęłam się cofać.
-Poczekaj-syknął.
-Tak?
-Głupio mi to mówić, ale jesteś hmm. sexy niezdarnie owinięta tą koszulką-powiedział z uśmiechem, a ja otworzyłam buzie.
-Eee..-oblizałam i przygryzłam usta-dzięki.
-Dobra ja lecę. Do zobaczenia. Widzimy się o 19.50 koło windy.-powiedział i póścił zalotnie oczko.
-To chyba jakiś sen-pomyślałam.
Pozbierałam się szybko i poddałam kolejnym etapą metamorfozy. Powiem szczerze, że po wszystkim na serio nie poznałam się w lustrze, bo normalnie się nie maluję i widok pełnego makijażu zrobił na mnie wrażenie. O dziwo wyglądałam super.
-Pięknie wyglądasz-powiedziała Pattie , a ja zrobiłam obrót.
-Dziękuję, ale to zasługa twojej ekipy. Ty to dopiero wyglądasz nieziemsko-powiedziałam.
Potem razem ruszyłyśmy do windy.
-Oj, Justin czeka cię dziś trudne zadanie, żeby nikt nie porwał naszej księżniczki-powiedziała Pattie, a ja się zarumieniłam.
-Właśnie widzę-zaśmiał się i popatrzył na mnie, a potem poszliśmy na zabawę.
Kiedy tylko weszliśmy na salę, reporterzy rzucili się na Justina i prawie oślepłam przez te flashe. Zadawali mu też pytania. Wtedy ja stanęłam za nimi i wpatrywałam się w niego, a on tylko puścił do mnie oczko i pokazał żebym do niego podeszła. Pokręciłam tylko przecząco głową. Po 15 minutach reporterów wyproszono i Justin podszedł do mnie.
-Jak ty to wszystko wytrzymujesz?-zapytałam.
-Heh, na początku było ciężko, ale potem jakoś się przyzwyczaiłem. Czasem to mnie denerwuje kiedy robią mi zdjęcia kiedy np. jem.
-Ja nie mogłabym tak żyć, nie lubię kiedy ktoś robi mi zdjęcia i wszyscy na mnie patrzą.
-To masz problem, bo i tak wszyscy się na ciebie patrzą, a ja jestem jednym z nich i dziś nie spuszczę cię z oka-zaśmiał się.
-Na serio, nie musisz chodzić za mną krok w krok, moja mama przesadza.
-Zrobiłbym to nawet gdyby nikt mnie o to nie prosił-powiedział i się uśmiechnął.
-Justin
-Tak?
-Lubisz wyzwania?
-Tak
Wbiegłam w tłum ludzi i zaczęłam między nimi chodzić. Nie do konca wiem dlaczego to zrobiłam, ale wydało mi się to zabawne. Nagle przystanęłam, bo zobaczyłam, że są otwarte drzwi na balkon. Przyciągnął mnie widok świateł Warszawy nocą, Było pięknie. Było też dość zimno, więc przeszedł mnie dreszcz, a wtedy ktoś złapał mnie od tyłu. Wystraszyłam się i aż podskoczyłam co skonczyło się brakiem równowagi i runęłam na ziemie.
-Przepraszam. nic ci nie jest?-ktoś zapytał
-Nie, wszystko jest dobrze-odpowiedziałam i odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Bieber.
-Poczekaj, pomogę ci wstać-powiedział i podał mi rękę.
-Przestraszyłeś mnie-szepnęłam i wstałam-tu jest pięknie.
-To prawda. To bardzo ładne miasto.
-Hmm. Tak romantycznie jest choć najbardziej urokliwym miastem jakie widziałam jest Paryż-powiedziałam patrząc przed siebie.
-Zgadzam się on ma coś w sobie.
-Chciałabym to właśnie tam przeżyć swoją pierwszą miłość, randkę, pocałunek. Wiem, że o głupie, ale to takie marzenie.
-To ty się jeszcze nie cało...-przerwał, bo chyba wydało mu się to nieodpowiednie.
-Spokojnie-posłałam mu uśmiech-nigdy nie poczułam do żadnego chłopaka takiego uczucia, które sprawiłoby, że chciałabym to zrobić. Boję się, że nigdy nie spotkam takiej osoby, ale trudno się mówi.
-Jesteś inna od dziewczyn, które poznałam.
-Czy to źle?-zapytałam i spojrzałam na niego
-Nie, wręcz przeciwnie-posłał mi uśmiech.
Wtedy zaczęłam szczękać zębami.
-Haha, wejdźmy do środka, bo zaraz zęby sobie pokruszysz- zaśmiał się Justin.
-Haha, dobrze. Dodatkowo jeszcze zgłodniałam. Co mają tu dobrego?
-Hmm, widziałem owoce morza, wołowinę w winie...
-O rany, a nie ma nic normalnego. Haha, nie wiem dlaczego, ale mam ochotę na coś bardziej wytwornego
-Wytwornego?-zapytał ze zdzwieniem.
-Hamburgera haha
-Aaa, aż tak wytwornych potraw chyba nie mają-zaśmiał się.
-To spróbuję wszystkiego po trochu.
-No to chodźmy-powiedział-Mam pewien pomysł-powiedział po drodze.
-Jaki?
-Ty wybierz coś dla mnie, a ja dla ciebie i założymy się o paczkę żelków, kto wszystko zje. Co ty na to?
-OK
Oboje zaczęliśmy wrzucać wszystko na talerze. Aż po 10 minutach spotkaliśmy się przy stole.
-Dobrze, a więc Justin, masz dziś do zjedzenia móżdżek, szparagi i faszerowane brzoskwiniami serca-powiedziałam prezentując ręką talerz.
-Ej no to miało być jedzenie, a nie takie coś haha. Ja wybrałem coś zjadliwego-pokazał górę owoców na talerzu.
-Przykro mi w takim razie żelki są już moje-zaśmiałam się-ale podzielę się z tobą jak spróbujesz czegoś ze swojego talerza.
-Ok-wziął na widelec kawałek czegoś i zaczął to przeżuwać ze zbolałą miną, a ja w tym czasie pałaszowałam owoce.
-Dobra możesz to wypluć, bo jeśli będziesz jadł z taką miną to zaraz zwrócę owoce-zaśmiałam się.
-Dziękuję-odpowiedział uradowany-tego nie da się jeść.
-To co z żelkami? Mój talerz jest pusty-zapytałam.
-Mam je w swoim pokoju, to nie wiem czy chcesz je teraz czy później.
-Żelki chcę zawsze jak najszybciej-uśmiechnęłam się.
-No to chodź.
Poszliśmy na górę. Pokój Justina był cudowny.
-Mogę zbadać sprężystość łóżka?-zapytałam ściągając buty.
-Ej, no teraz każdy się z tego naśmiewa-zaśmiał się-rób co chcesz.
Weszłam szybko na łóżko i podskoczyłam dwa razy. Odbijałam się strasznie wysoko.
-I jak?-zapytał.
-Inspektor Kasia oświadcza, że te łóżko jest za sprężyste-powiedziałam robiąc minę naukowca.
-Haha, ja ci zaraz pokażę- krzyknął i zaczął mnie łaskotać, a ja śmiałam się aż spadłam z łóżka.
-Ej no, co z tobą caly czas spadasz albo upadasz haha
-A nie wiem haha.
-Dobra wstawaj-podał mi rękę, a ja pociągnęłam go za nią, że wylądował na mnie.
-O rany ile ty ważysz?Uszkodzisz mi śledzioną-śmiałam się.
-Dobra
Oboje usiedliśmy na podłodze i oparliśmy o łóżko.
-Może pooglądamy telewizję czy coś?-zapytał.
-Jak chcesz.
-Macie tu jakieś fajne kanały?
-Tak i to sporo. Zobacz czy jest TRWAM.
-Jest.
-O fajnie, pooglądajmy.
Oglądając podrygiwałam jakbym czerpała radość z oglądania.
-I jak ci się podoba?-zapytałam uśmiechnięta.
-Bardzo ciekawe, ale nic nie rozumiem-powiedział smutny.
-Haha, przełączaj, żartowałam z tym.
-To dobrze, bo myślałem, że zaraz przysnę. Może włączymy jakiś film?
-Dobry pomysł. Jaki?
-Hmm, pomyślmy. Mam horror, komedie romantyczną i coś bliżej nieokreślonego.
-Horror-krzyknęłam i klasnęłam w dłonie.
-Już się robi droga pani.
Oglądaliśmy film, który był okropny. Krew tryskała jak ketchup i w ogóle jakaś beznadzieja. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Przebudziłam się koło 3 w nocy i zobaczyłam, że leżę wtulona w Justina. To było bardzo dziwne. On obejmował mnie za szyję, a ja opierałam się na jego torsie i miałam nogi na jego nogach. Podniosłam delikatnie głowę, żeby go nie obudzić, a wtedy on otworzył oczy i spojrzał na mnie.
-To sen czy koszmar?-zapytałam bardzo cicho.
-To zależy
-Od czego?
-Bo jeśli teraz pójdziesz to będzie koszmar.
-Teraz śpię-szepnęłam i wtuliłam się w niego-dobrze, że mam tu się w co wtulić-i zasnęłam.
Rano obudziłam się na łóżku i to sama.
-Gdzie jesteś?-pomyślałam na głos.
-Cześć Kasia, rano wstałem ze snu i poszedłem się wykapać.
-Co ci się śniło?-uśmiechnęłam się lekko.
-Coś fajnego, a tobie?-uśmiechnął się.
-Nie pamiętam-powiesiłam głowę.
-Naprawdę?-zapytał smutny.
-Ale było super-wyszczerzyłam się-ja chyba powinnam się przebrać-spojrzałam na moją wygniecioną sukienkę.
-Masz przyniosłem ci twoje spodnie i masz moją czystą koszulkę-podał mi ubranie.
-Justin...
-Tak?
-Czy my powinniśmy to robić?
-Nie wiem..-podszedł do mnie i spojrzał w oczy-to był sen, tak?
-Myślę, że tak-odpowiedziałam i poszłam do łazienki.
Po 10minutach wyszłam z łazienki i znowu na niego spojrzałam.
-Justin czy to się skończyło?
-Sen?
-Taak
-To zależy czy ty tego chcesz. Chcesz?
-Ja spytałam pierwsza. Bo wiesz nie wiem jak ty to sobie wyobrażasz...
-Możemy z tym poczekać?
-Tak
Nagle zobaczyłam, że woda z moich włosów kapie na jego telefon.
-O rany, strasznie przepraszam-podniosłam telefon.
-Nic się nie stało.
Było czuć, że oboje jesteśmy smutni.
-Kiedy wyjeżdżasz?
-Dziś wieczorem.
-Czyli zaraz się rozstaniemy?
-Tak,ale wiesz co. Zrobiłem się senny, ty też?-uśmiechnął się.
-Nie czuje takiej potrzeby. Potrzebuje snu, ale nie w takiej chwili.
-Ja chcę śnić tylko z tobą.
-Mówisz to pewnie wszystkim dziewczyną. Poznajesz je tak jak mnie i cały czas to powtarzasz. Nie mam ochoty na coś takiego. Chyba będzie lepiej jak już pójdę, a koszulkę oddam..
-Zachowaj ją, proszę-przerwał mi.
Potem wyszłam bez zbędnych pożegnań. W hallu spotkałam Pattie, więc ją pożegnałam i podziękowałam za wszystko.