Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


24 marca 2012

ROZDZIAŁ 93

Odczekałam dziesięć minut, aby przypadkiem na niego nie wpaść i wróciłam na imprezę. Wszyscy bawili się w najlepsze. Postanowiłam, że sama też mogę zaszaleć. Przysiadałam się do kolejnych stolików, gdzie z każdym musiałam się napić. Przy kolejnych stolikach byłam coraz bardziej rozluźniona i mówiłam coraz więcej. Już dawno się tak nie nagadałam. Tematy wszędzie były różne, trafiałam na komentujące wszystkich ciotki, potem gadki o polityce, muzyce i wiele innych. Potem rzuciłam się już na parkiet i tańczyłam w najlepsze. Muzyka stawała się coraz gorsza, a ja coraz lepiej się bawiłam. Zdecydowanie nie mogę pić. Wtedy już tak pomyślałam kiedy wywinęłam orła na samym środku, ale goście zaczęli wtedy śpiewać i wrzeszczeć „zdrowie panny młodej!!!”. Powtarzali, że jeśli nie ma pana młodego to oni się mną zajmą.
Po 5 stwierdziłam ostatecznie, że koniec tego dobrego. Udałam się do pokoju. Jak najszybciej zdjęłam sukienkę i w bieliźnie walnęłam się na duże łóżko. Weszłam pod kołdrę, ale było strasznie gorąco, więc naciągnęłam na siebie tylko zapasowe prześcieradło. Lekko kręciło mi się w głowie i zaczęłam kręcić głową, bo wydawało mi się to zabawne. W pewnej chwili zauważyłam leżący na półeczce telefon. Wyświetlało się przypomnienie „Naciśnij 1 i zieloną słuchawkę, aby odsłuchać wiadomość”. Roześmiana zrobiłam to.
    -Zaraz usłyszysz specjalną wiadomość. Jeżeli nie jesteś Kasią, odłóż słuchawkę-usłyszałam mocny, gruby głos.-3... 2... 1...-głos zaczął odliczać, a ja razem z nim.
    -Hej kochanie. To ja, twój mąż Justin. Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz-zaśmiał się.-Pewnie jestem gdzieś teraz nad Atlantykiem, a ty spokojnie leżysz w łóżku. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym być obok. Brakuję mi zapachu twoich włosów i delikatnej skóry. Najchętniej leżałbym teraz przy tobie tuląc twą śliczną buzię.
    -Akurat-powiedziałam do nagranej wiadomości.-Wiem, że mnie pragniesz.
    -No dobra. Robilibyśmy teraz coś innego. Pewnie przez okna wpada już poranne słońce. Wybrałem specjalnie ten pokój, bo choć łóżko jest mniejsze, okna są wielkie. Promienie robią z twoich oczu coś niezwykłego. Są wtedy takie złote, przepiękne. Wyglądają jakby coś z twojego wnętrza strzelało małą latareczką. Dobrze, nie będę już tyle gadał. Przede wszystkim chciałem powiedzieć ci dobranoc. Pewnie jesteś równie zmęczona i senna co ja. Śpij spokojnie. Kocham cię.
    -Ja ciebie też Biebsiu-powiedziałam do pustego sygnału.
Zasnęłam w minutę albo i mniej.
Kolejne dni były raczej zwyczajne choć przez prawie tydzień leczyłam chorobę alkoholową. Obiecałam, że już więcej pić nie będę. Rodzina na takich mini poprawinach śmiała się ze mnie i mojej słabej głowy.
Równe dwa tygodnie późnej siedziałam spokojnie z rodzicami jedząc obiad. Wpadła do nas też Pattie, która została w Polsce na dłużej i codziennie się widywaliśmy. Nagle zadzwonił domofon i wszyscy poza aż podskoczyli. Zaśmiałam się serdecznie i poczłapałam do drzwi w dresie i naciągniętych kapciach a'la emu, które były takie cieplutkie i wygodne, że nosiłam je już chyba z rok. Nikt nie odpowiadał przez słuchawkę, więc postanowiłam wpuścić nieznajomego, bo stwierdziłam, że coś się popsuło. Wtedy usłyszałam swój telefon do rozmów specjalnych. Szybko ruszyłam do niego i rzuciłam do rodziców, żeby któreś z nich zobaczyło kto to.
    -Halo?-powiedziałam teatralnie.
    -Co tam porabiacie?-zapytał.-Masz chwilę dla mnie?
    -No nie wiem. Właśnie spożywamy obiad.
    -A to dobrze.
Rozmawiając z Justinem zaczęłam kierować się do swojego pokoju i włączałam dość głośno muzykę, aby mama nie podsłuchiwała, co z nudów lubiła czasem robić. Ogromnie cieszyłam się, że dzwoni, bo rzadko rozmawialiśmy. Nie miał zbyt wiele czasu, a ja starałam się zaciskać zęby i czekać na obiecaną sielankę tylko dla nas dwojga. Na domiar złego zazwyczaj dużą część rozmowy przeznaczaliśmy na gadki o pogodzie, jakieś nic nieznaczące nowinki. Pytał mnie w co jestem ubrana, a ja zawsze wymyślałam zjawiskowe stroje, bo nie przyznawałam się, że ostatnio lubiłam rozleniwiona chodzić pół dnia w dresie. Znowu zaczęłam mówić jak za nim tęsknię, a on znowu powiedział, że niedługo się zobaczymy. Czasem robiliśmy razem jakieś rzeczy, np. jedliśmy śniadanie przez Skype albo każde z nas sprzątało ze słuchawką przy uchu. Dziś powiedział mi abym podeszła do drzwi i chwyciła za klamkę. Sam zrobił to samo w pomieszczeniu gdzie obecnie był. Na 1-2-3 oboje nacisnęliśmy klamki.
    -Nie wierzę-szpnęłam.
Justin od razu wziął mnie na ręce, a ja trzymałam się jego jak mała małpka. Przeszedł przez pół pokoju i usiadł na łóżku. Od razu zaczęliśmy się całować. Właściwie to ja się na niego rzuciłam, ale on nie protestował. Nie mogłam uwierzyć, że jest przy mnie. Nie lubiłam tych przybyć niespodzianek, ale zawsze byłam zachwycona jego widokiem. Chciał coś mówić, ale mu nie pozwalałam. Znowu razem!, krzyczałam w myślach.
    -Chciałem tylko powiedzieć, że przed nami ponad dwa miesiące ja plus ty-odrzekł i mocno objął mnie w tali.
Przez pół godziny cieszyliśmy się sobą, a potem tata zapukał do drzwi i powiedział żebyśmy zeszli na dół. Razem śmiejąc się zrobiliśmy to.
    -No dobrze, a więc...-podał mi kopertę, którą wyjął z wewnętrznej kieszeni bluzy i mi ją podał.
    -A co to jest Dubaj?-zapytałam.
    -Kasiu, no Dubaj-podpowiedziała mama.
    -Dubaj?-powiedziałam niepewnie.-DUBAJ?!
    -Tak, Dubaj-wszyscy krzyknęli.
Nie mogłam uwierzyć, że trzymałam bilety do Dubaju. Biebs powiedział, że będzie to nasza podróż poślubna. Najtrudniej było mi jednak dopuścić do siebie myśl, że wylot jest następnego dnia, a powrót nie do Polski...
    -Wiem, że będziesz chciała to wszystko przemyśleć. Jeżeli zgodzisz się jutro rano przyjadę po ciebie i pojedziemy. Musiałabyś się pożegnać z rodzicami, bo wiesz, że później będziesz „uwięziona” w Stanach szkołą i jeśli oni cię nie odwiedzą tam to raczej nie spotkacie się przed świętami-powiedział Justin.
    -To już? Naprawdę? Ale wiem, że tego chcę. Wszystko będzie dobrze. Mam prośbę i nie chcę żebyście się na mnie obrazili, ale mogłaby zostać sama z rodzicami?-zwróciłam się do Pattie i Biebera.-Chciałabym się pożegnać i tak dalej.
    -Oczywiście Kasiu-Pattie ucałowała mnie w policzek i przyjaźnie przytuliła.
    -To jak coś przyjadę po ciebie po 9 i pojedziemy. Ale wiesz, jakby coś się zmieniło to zadzwoń. Zrozumiem.-przytulił mnie.-Kocham cię-szepnął mi do ucha i cmoknął w usta.
Wiedziałam, że to nadejdzie i bardzo cieszyłam się, że jadę do Azji, ale tak trudno było pożegnać się z rodzicami. Nie miałam pojęcia co miałam im właściwie powiedzieć. Wyszło na to, że wieczorem z każdym z nich porozmawiałam, po raz kolejny powtórzyłam, że chcę tego i że ich bardzo kocham. Mama zaczęła trochę pochlipywać, ale wiedziałam, że tak będzie. Dawali mi dużo rad o wszystkim. Czułam, że będzie mi ich bardzo, bardzo brakować i nawet nie byłam pewna czy Justin zapełni tę pustkę. Ale już dawno zaryzykowałam i pozostało mi wierzyć, że nie będzie aż tak źle. Głupio czułam się z tym, że wątpliwości pojawiły się, kiedy w dowodzie miałam Katarzynę Bieber, przy sobie męża. Musiałam poczuć dziecinne przywiązanie do rodziców kiedy miałam ruszyć na podbój Azji, a potem zamieszkać w LA. Mama dała mi późnym wieczorem pamiątkę na drogę-mały medalik z Matką Boską, który podobno należał do prababci. Ogólnie jakoś od dziecka nie lubiłam nosić nic na szyi, ale obiecałam jej, że będę mieć to zawsze blisko siebie.
    -Kocham cię mamusiu-mocno się przytuliłam.
    -Nie pierdziel już, a idź spać, bo rano lecisz tą kupą metalu.

3 marca 2012

ROZDZIAŁ 92

Po ceremonii naszą całą rodziną poszliśmy robić zdjęcia. Przez chwilę było nawet zabawnie, bo JB był przyzwyczajony raczej do innego rodzaju zdjęć i wyglądał śmiesznie. Jednak potem było lepiej i na koniec fotograf zrobił zdjęcie całej naszej gromadzie. Wchodząc do pałacyku wszystkiemu się przyglądałam. Znalazły się też moje wstążki.
    -Jesteś straszny. Dlaczego nic nie wiedziałam?-uśmiechnęłam się do męża.
    -Naoglądałem się za dużo programów o tych strasznych pannach młodych, które wyją i wrzeszczą na przemian. Od ślubów są specjalni ludzie. A ciebie wolę w takiej wersji-pocałował mnie w usta.-Wyglądasz przepięknie.
    -Dzieciaki! Pora na zabawę-krzyknęła mama.
    -Wiesz, już chyba tak nie wypada-poprawił ją tata.
    -Nie przesadzaj. Chyba nie chcesz się teraz kłócić. Zasuwaj do stołu, bo wódkę ci wypiją.
Rodzice powoli kierowali się do głównej sali, a my szliśmy za nimi. Dopiero teraz przyglądając się wszystkim zauważyłam kilka osób ze światka gwiazd. Rozkład gości był dość ciekawy i przez chwilę przyglądałam się jak ludzie zerkają na siebie z niepewnymi minami. Gdy tylko pojawiliśmy się, wszyscy zaczęli krzyczeć itp.  Biebs od razu rzucił się do całowania. Przez pierwszą godzinę ludzie podchodzili do nas, życzyli wszystkiego najlepszego, dawała dobre rady oraz koperty. Po raz pierwszy zobaczyłam dziadków Justina. Byli strasznie mili i wycałowali nas. Kiedy zobaczyłam zbliżającego się producenta muzycznego nie byłam pewna jak się zachować, ale nie musiałam się martwić, bo też był miły.
    -Niech wasze pierwsze dziecko będzie płci męskiej i nazwijcie je Ryan-podszedł do nas drużba.
    -Ryan, to nie ojciec chrzestny-zaśmiałam się.
    -Nieważne. Mam nadzieję, że będziecie żyć długo i szczęśliwie. I zabierzecie mnie w walizce na miesiąc miodowy. Nie mam dużo wymagań.
    -Nie licz na to-Justin pacnął go w ramie.
Na chwilkę zrobiło mi się smutno, że jednak pierwsze dni małżeństwa spędzimy osobno. Postarałam się jednak o tym nie myśleć. Tego wieczoru miałam się przecież bawić. Na sam koniec podeszli nasi rodzice. Tata zaprosił mnie do „pierwszego tańca”. Jestem pewna w siedemdziesięciu procentach, że jego oczy robiły się szkliste choć cicho mówił mi, co mam robić gdyby Kanadyjczyk miał problemy.  Po skończonym tańcu zaczęły się zabawy. Wszystkie panny ustawiły się w półkolu. Chciałam jak najmocniej rzucić i się udało. Od razu pochwaliłam się kiedy zobaczyłam kto jest zdobywcą symbolu. Pattie trzymając bukiet z szerokim uśmiechem. Potem to samo dotyczące przyszłego pana młodego i reszta zabaw. Było naprawdę zadziwiająco elegancko jak na moją rodzinę. Ale oczywiście do czasu. Dziadek z babcią pobiegli(tak, pobiegli) na scenę. Wiedziałam, że dobrze to się nie skończy.
    -Mamy tu taki mały prezent-przemówił dziadek, a tłum przyjął zaciekawione miny.
    -Dla nowożeńców chcemy zapowiedzieć zespół, który wszyscy znacie-krzyknęła babcia.
Myślałam, że się załamię kiedy na scenę wyszedł zespół w pstrokatych strojach, a z głośników poleciało disco-polo. Oparłam na kilka sekund głowę na ramieniu Justina myśląc, że kiedy ponownie spojrzę w tamtym kierunku już ich nie będzie.
    -Dziadek mówił, że zaprosili zespół, ale szczerze mówiąc nie wiedziałem, że aż tak się postarają-zaśmiał się klepiąc mnie po ramieniu.-Nie martw się, mają tylko pół godziny.
Obejrzałam wszystkich zgromadzonych i w sumie, nie licząc kilku osób, które nadal były wstrząśnięte, zabawa nawet się rozkręciła. Justin razem z Ryanem zaczęli nieźle wywijać. Próbowali nawet wziąć babcię do towarzystwa, ale dziadek na to nie pozwolił. Przez to pół godziny nawet dobrze się bawiłam, ale kiedy wokalista Mariusz pożegnał się i opuszczał scenę kamień spadł mi z serca. Zaczęła lecieć lepsza muzyka i wszystko się uspokoiło.
    -Ryan, widziałeś Justina?
    -Na scenie.
    -Na scenie?!
Rzeczywiście tam był. Posłał mi ten wspaniały uśmiech. Pozdrowił wszystkich i podziękował za wspaniały wieczór. Troszkę posmutniałam, bo nie wierzyłam, że zrobiło się już tak późno i przyszedł na niego czas. Szybko znalazło się dla mnie krzesło pośrodku parkietu. Nie była to znana piosenka. Na chwilę przed powiedział, że napisał ją z pomocą kilku znajomych muzyków. Chyba pierwszy raz usłyszałam tak dojrzałą piosenkę w jego wykonaniu. Jego głos nie przypominał już tego z czasów, gdy się poznaliśmy. Nie było żadnych slangów ani przesłodzonych zwrotów. Wszystko wydawało się naprawdę prosto z serca. Moje nastawienie na jego karierę muzyczną i utwory, które przedstawiał nie pokrywało się z tymi fanek, ale ta mnie urzekła. Zaczęłam ryczeć jak głupia. Nie mogłam uwierzyć, że przetrwałam całą ceremonię, a występ małżonka mnie tak wzruszył. Było jak z kiepskiego filmu, ale nic nie mogłam poradzić. Kończąc drugą zwrotkę podszedł do mnie i z uśmiechem zaczął wycierać mi te głupie łzy. Gdy ledwo już siedziałam pomógł mi wstać i biorąc mnie na ręce „na pannę młodą”. Zakręcił się dwa razy wokół osi i wyniósł mnie z sali. Zaniósł mnie do pokoju na drugim piętrze. Aż dziwię się, że mnie tam doniósł po wypiciu kilku kieliszków polskiej wódki.
    -Koszam ćje-powiedział stawiając mnie na podłodze.
Zaniemówiłam.
    -Pocałuj mnie-powiedziałam z zaciśniętym gardłem.
Zaczął mnie całować w głębieniu za uchem. Myślałam, że tam zwariuję i normalnie padnę trupem. Jeden dzień, a ja doświadczyłam już chyba tysiąca uczuć. Zawiesiłam ręce na jego szyj i nagle nogi mi się ugięły. Niemal runęłam na ziemię, ale utrzymał mnie i jedynie spytał czy dobrze się czuję. A jak ja miałam się czuć?! Nigdy wcześniej nie czułam się lepiej. Cały czas mnie całował, a ja zaczęłam rozluźniać jego krawat. Marynarka po chwili spadła. Przytuliłam się do niego najmocniej jak potrafiłam.
    -Mamy czterdzieści minut-powiedział.-Chyba nie będziemy kochać się na ostatnią chwilę...
    -Wiem. Ja-wieczna dziewica-zaśmiałam się.
    -Obiecuję, że postaram się to zmienić-delikatnie pocałował mnie w kącik ust.
Mimo braku korzystania z łóżka w inny sposób weszliśmy na łóżko. Musiał odrobinę mi pomóc, bo sukienka trochę ograniczała moje ruchy. Położyłam głowę na jego piersi i czułam tylko ruchy jego klatki piersiowej. Delikatnie gładził moją doskonale wcześniej ułożoną fryzurę, która rozpadła się już kompletnie. Było mi gorąco i znowu zaczęłam płakać. Właściwie nie płakałam, łzy leciały mi same. Jego koszula robiła się z każdą chwilą coraz bardziej mokra. Czy wspominałam już, że to był dzień wrażeń? Nie chciałam żeby to wszystko widział, ale nie mogłam nic poradzić. On też coś poczuł i sam błyskawicznie przetarł kąciki swoich oczu.
    -Pani Bieber, jest pani niesamowita-powiedział.
Przeturlałam się na niego tak, że trzymając prosto głowę patrzyłam mu w oczy. Nawet nie myślałam o tym, że mogę go przygniatać. Cmokał mnie jakby wesoło po twarzy i schodząc niżej po szyi, piersiach.
Czas płynął niewyobrażalnie szybko i wkrótce się skończył. Zegarek Justina piknął dwa razy. Nagle zaczął wsuwać dłoń bez moją sukienką od dołu. Nie wiedziałam co właściwie robi, ale głupio było mi przerywać. Może chciał tylko dotknął czy coś. W połowie uda zatrzymał ją i cofnął.
    -Zawsze chciałem to zrobić. Teraz jesteś moja żoną-mówił bez sensu.
Pomógł mi usiąść i lekko podwinął moją suknię. Sam zszedł z łóżka i przyklęknął na podłodze. Powoli zaczął jechać ustami do góry. Bałam się trochę, bo nie miałam pojęcia co ma zamiar zrobić. Im był wyżej, tym bardziej używał języka... i zębów. Będą w połowie uda stało się to niemal nie do zniesienia. Cała drżałam i nawet nie patrzyłam co on tam robi. Językiem robił małe kółeczka i nagle poczułam jego zęby. W końcu dorwał się do mojej podwiązki i powoli zaczął ją ściągać. Gdy miał już ją w swoich rękach wcisnął wstążeczkę do kieszeni.
    -Czemu ja nie mogłam ci jej dać?
    -Nie lubisz dodatkowych doznań?
    -Będę tęsknić za twoimi „doznaniami”.
    -Proszę, nie mów tego słowa. Ono było zawsze między nami. Ale to koniec. Nawet nie odczujesz mojej nieobecności. Niech się pani pilnuje pani Bieber.
Chyba zdecydował, że już cały czas będzie tak do mnie mówić. Miał rację, że rozłąka zawsze nam się wszędzie wciskała. Obiecał jednak, że to już ostatni raz. Uwierzyłam mu. Chwilę później zaczął poprawiać swój strój. Na pożegnanie mocno mnie pocałował w usta. Kończąc zaczął jeszcze w śmieszny sposób kręcić głową aż zrobiło się mokro. Uśmiech zszedł mu z twarzy i wyszedł za próg. Jednak jeszcze na chwilę przyciągnęłam go i cmoknęłam. Wyszedł ponownie zamykając już za sobą drzwi. Ja jeszcze raz wszystko powtórzyłam i dałam sobie spokój. Ledwo wyszedł, a rozległo się pukanie.
    -Chciałem tylko przypomnieć, że kocham panią, pani Bieber-uśmiechnął się i uciekł, bo ponownie się nie wracać.