Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


30 kwietnia 2011

ROZDZIAŁ 73

Wracając do życia, nadszedł Dzień Dziecka. Nic specjalnego, ale i tak było w szkole zabawnie. Po niej poszliśmy całą gromadą na lody, które były pyszne. W domu tata dał mi, jak co roku, frytki z McDonalds co było niespisanym zwyczajem. Później, co było dość dziwne, zaczął pytać mnie o różne rzeczy. Na początku tak ogólnie, ale potem wrócił do tematu Justina, co mnie wręcz pszestraszyło, bo bałam się, że może nakrył mnie w nocy na rozmowach z nim. Jednak nic na to nie wskazywało. Pytał o to czy nadal "interesuje się" nim. Nie wiedziałam co powiedzieć, bo przyznanie się, że nadal z nim się spotykam i spędził dwa dni w naszym domu podczas nieobecności rodziców mogłoby spotkać się z nieprzychylnym obrotem sytuacji, więc odpowiedziałam neutralnie mówiąc, że tylko od czasu do czasu napiszę mu życzenia na święta. Rozmowa się trochę rozwinęła i obgadywaliśmy JB na całego. Wyglądał na zadowolonego.
-Kaśka, nie kłam-powiedział nagle, a ja się aż wystraszyłam.
-Ale ja nie kłamię...
-Wiem, że nadal z nim jesteś.
-Wiesz?-zapytałam lekko zdenerwowana.
-Tak. Chcę wiedzieć jedno: chcesz z nim być czy to dlatego, że jest taki "fajny"?. Tylko nie kłam.
-Ale tatusiu...
-Powiedz i dam ci spokój-uśmiechnął się łagodnie.
-Lubię go i...
-I?
-Chcę z nim być i to się chyba nie zmieni. Teraz przepraszam za to co powiem, ale waszą złą opinię o nim mam gdzieś, bo go kocham i nie chcę żeby to się nigdy skończyło.
-To mi wystarczy-powiedział oschle i poszedł oglądać telewizor.
To była naprawdę dziwna rozmowa i bałam się czy tata się na mnie w jakiś sposób nie obraził. Wieczorem zagadałam o tym z Biebsem. Nie wiem dlaczego, ale wyczułam udawanie w jego tekstach 'nie przejmuj się, będzie dobrze'. Mogło mi się jednak tylko wydawać, bo byłam w dziwnym nastroju i miałam przypływ złych emocji. Okazało się, że wcale dobrze nie było i tata nie odzywał się kilka dni ani do mnie, ani do mamy. Powróciła moja głupia myśl o kochance, ale znowu ją skreśliłam. Późniejsze trzy tygodnie czerwca minęły wręcz niezauważalnie. W ostatnim z nich zaczęłam nękać Justina żebyśmy się spotkali, bo mam już prawie wakacje i czas coś zaplanować. On jednak nie wydał się tym pomysłem zachwycony i odmówił, bo 'miał dużo spotkań'. W nocy przyszła kolejna myśl: może to nie tata miał kochankę, ale Justin? Mózg płatał mi figle i w nocy przyśniło mi się, że JB całował się z Cathlin. Zaczynałam bzikować... Przez to wszystko straciłam nawet całą radość związaną z końcem roku. Był to dzień jak każdy inny tyle, że nie było już lekcji. Na zakończenie drugiej klasy uczniowie zebrali się na popołudniowym, przedłużającym się do późnego wieczoru after party w ulubionym klubie. Była cała masa zabawy. Ponieważ część z nas miała już skończoną 18, zaczął lać się alkohol. Ja nie piłam, bo nie lubię, ale inni nie próżnowali. Koło 22 zrobiło się nie przyjemnie, bo dwóch chłopaków zaczęło się bić. W końcu skończyło się na tym, że wszyscy zostaliśmy wywaleni z imprezy. Taksówką wróciłam do domu, gdzie czekali rodzice. Cicho weszłam do domu. Niestety trafiłam na tatę, który urządził sobie wieczór z Hamletem. Poczuł ode mnie zapach alkoholu i papierosów. Nie wyglądał na zadowolonego. Nie chodziło o to, że ja piłam czy paliłam, ale średnio odpowiadali mu moi koledzy. Nie odezwałam się słowem lecz tylko popędziłam do swojego pokoju. Było bardzo późno, ale nie chciało mi się spać, bo nagle dostałam fajnego humoru. Postanowiłam nawiedzić Justina. Wyciągnęłam telefon i wykręciłam jego numer.
-Chciałabym cię przelecieć-szepnęłam kładąc się na łóżku.
-Kasia? Tutaj Pattie-usłyszałam znajomy głos.
Automatycznie się rozłączyłam. Było mi okropnie głupio. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Właśnie zaproponowałam 'tęsiowej', że ją przelecę... Tak to jest kiedy robi się żarty o tej porze. Po chwili stwierdziłam, że i tak chcę pogadać z Justinem. Weszłam na komputer i szukałam jego na Skype. Ku mojemu szczęściu był.
-Zadzwonisz?-zapisałam.
-Nie mogę teraz. Popiszmy.
-Dobrze;) Tęsknię za Tobą okropnie...
-Ja też. Najbardziej chciałbym być teraz obok Ciebie.
-Wariuje już. Przed chwilą zaproponowałam Twojej mamie seks<lol>
-Hahaha. Dobiłaś mnie. Co powiedziała?
-Rozłączyłam się... To przez Ciebie!
-Jak to?
-Jesteś mężczyzną, a mnie nie zaspokajasz;(
-Oj Kasiu... U Was jest bardzo późno. Coś się stało?
-Przepraszam za słownictwo. Byłam na takiej 'zabawie' ze znajomymi i udzielił mi się klimat.
-Piłaś?
-Justin!
-Tylko pytałem. Będę musiał kończyć
-Ty mnie nadal kochasz?
-Oczywiście!
-To czemu tak prawie mnie unikasz od jakiegoś miesiąca? Cały czas nie masz czasu itp. Ja wszystko rozumiem, ale chciałabym żebyś co jakiś czas sobie o mnie przypomniał. Wiem, że zdarzają się też cięższe okresy, ale no wiesz.
-Przepraszam, że tak to odczułaś. Teraz na prawdę muszę kończyć. Obiecuję, że się już niedługo zobaczymy.
-No dobrze. 3maj się:)
Po tej rozmowie nie wiem czy w zasadzie dobrze zrobiłam, że do niego napisałam. W sumie nic nie zyskałam, a nawet trochę mi się humor popsuł. Bardzo chciałam znowu go zobaczyć i trochę z nim poprzebywać. W sumie nie widzieliśmy się już od jakiś dwóch miesięcy. Jakie związki na odległość są straszne... Tamtej nocy przesiedziałam do 4 na komputerze co bardzo rzadko mi się zdarza, czyli średnio raz na kilka miesięcy. Było mi smutno, bo nawet ze mną długo nie rozmawiał. Z nudów oglądałam stare odcinki seriali i kolorowe blogi o modzie. W końcu wzięłam prysznic i poszłam spać. Rano uśmiechnęłam się z myślą, że wakacje się rozpoczęły. Było parę minut po południu-to się nazywa wolność. Poszłam do kuchni żeby coś zjeść. Na stole leżała kartka "Kasia, pojechaliśmy z tatą do sklepu. Wrócimy koło 15, bo idziemy pooglądać jeszcze meble do kuchni. Jak wstaniesz to pootwieraj okna w domu, żeby się wywietrzyło".  Nawet się ucieszyłam, że wyszli. Czekały mnie dwie godziny na wygłupy. Wziąwszy jogurt z lodówki poszłam pooglądać telewizję. Leciały, jak zwykle, bzdury.

26 kwietnia 2011

ROZDZIAŁ 72

Później otworzyłam drzwi i Biebs wyjechał. Zgrabnie skręcił na zakręcie i już go nie było. Ja znowu zastygłam i gapiłam się przez cały czas otwarte drzwi. W głowie miałam tyle myśli... Niby po kilku miesięcznej rozłące spędziliśmy ze sobą jedynie dwa tygodnie, ale dla mnie było to wszystko. Prawie już nie pamiętałam naszej poprzedniej rozłąki, ale wtedy rozpoczęła się kolejna o nieznanej długości. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam myśleć nad tamtym zerwaniem. Nie wiem czemu to wtedy zrobiłam. Czułam się wtedy jak prawdziwa kobieta, która rządzi w związku. Tamte urodziny zapamiętałam na zawsze. Wydaję mi się, że za dużo się wtedy wydarzyło i dla takiej prostej dziewczyny jak ja było to ciosem psychicznym. Takie celebryckie życie wykańcza i teraz wiem  co przeszła, przynajmniej w części, np. Britney Spears. Nie chciałam być znana jako laska Biebera i dlatego to wtedy zrobiłam. Kiedy Justin teraz wyjechał jeszcze bardziej tego żałowałam, bo w głowie miałam, że gdybym się tak nie uniosła te 9 miesięcy spędzilibyśmy razem. Oczywiście nie byłoby tak, bo tak czy siak JB miał zaplanowaną kolejną trasę, a ja nie mogłam mu towarzyszyć. Kiedy ponownie go 'straciłam', tyle, że tym razem wszystko wskazywało na to, że się po jakimś czasie znów spotkamy, w pełni uzmysłowiłam sobie jaki popełniłam błąd. Przede mną był nieokreślony czas kiedy nie było mi dane go zobaczyć. Mimo mocnego pożegnania czułam jakbym nie widziała go już długi czas. W końcu poczłapałam do swojego pokoju i zasnęłam. Dni do powrotu rodziców minęły mi bardzo spokojnie. W zasadzie jadłam tylko lody prosto z pudełka i oglądałam telewizję. Kiedy wrócili ogólnie spojrzeli na stan domu i pogratulowali sobie jaką to mają wspaniałą córkę. O nic się nie dopytywali czyli dziadkowie nic nie wspominali o wizycie Boba. W ciągu tygodnia uzmysłowiłam sobie, że przecież jest już maj. Moja koleżanka nieźle uśmiała się z mojej miny kiedy usłyszałam od niej, że za tydzień jedziemy na wyjazd klasowy. Nie chodzi o to, że się nie cieszyłam, ale na śmierć o nim zapomniałam. To był nasz ostatni wspólny wyjazd, bo rok później były już matury, a wtedy nie ma już czasu na takie wypady.Razem z Klaudią i Natalią wybrałyśmy się do galerii handlowej żeby dokupić parę rzeczy, ponieważ jechaliśmy nad morze potrzebne były jakieś nowe kostiumy kąpielowe czy coś w tym guście. Odrobinę było mi głupio, że znowu ja jadę się bawić, a Biebs pracuje, ale z innej strony ja byłam we wiosce nad Bałtykiem, a on w Miami. Wyjazd przyszedł bardzo szybko i zanim zdołałam cokolwiek zrobić w domu, byłam już w autokarze. Podróż była niezwykle zabawna, bo chłopcy grali na gitarach, inni trochę śpiewali, żartowali. Pierwszego wieczora siedzieliśmy w swoich domkach i spędzaliśmy czas na rozmowach. Drugi dzień spędziliśmy na plaży, a wieczorem zrobiliśmy sobie tam ognisko. Kolejne dni były w zasadzie podobne lecz dodatkowo chodziliśmy na jakieś wycieczki itp. Co jakiś czas dostawałam sms-y od Justina. Raz w biegu do telefonu wyprzedziła mnie Natalia i przeczytała wiadomość. W ten sposób dowiedziała się, że z nim jestem. Miałam jednak duże szczęście, że padło akurat na nią, bo wiedziałam, że zdoła ona utrzymać to w tajemnicy. Spędziliśmy cudowny czas i kiedy przyszedł piątek nie chcieliśmy stamtąd wracać do tej Warszawy, szkoły, lekcji... Jednak jakoś wpakowaliśmy się do autokaru. Nie wiem co właściwie się działo, bo, tak jak większość, podróż przespałam. Zabawnie było kiedy wychowawca nas budził, bo wszyscy byli bardzo przymuleni i nie chciało nam się wysiadać. Kiedy w końcu opuściliśmy autokar rodzice jednego z kolegów podwieźli mnie do domu. Kiedy rodzice mnie już obcałowali powolnym krokiem weszłam po schodach do łazienki. Nie mogłam uwierzyć, że miesiąc później będzie już koniec szkoły i różne rzeczy z nim związane. Ponieważ później były matury i nie było lekcji musiałam pozaliczać wszystkie przedmioty. Nie wiem czemu, ale Bieber cały czas mnie o to wypytywał i wręcz karcił kiedy mu mówiłam, że oceny z drugiej klasy mi się w ogóle nigdzie nie liczą. Uwziął się na mnie chociaż jemu uczyć w szkole się nie chciało. Coraz bardziej za nim tęskniłam, a fakt, że nie miałam pojęcia kiedy następny raz się zobaczymy wcale niczego nie ułatwiał. Rozmawialiśmy jedynie sms-ami, na które wydałam majątek i przez Skype. To nie wystarczało i wręcz marzyłam o spotkaniu. Aż mnie drażniło kiedy oglądałam kolejne zdjęcia z jakiś premier filmowych, gal nagród itp. Choć kilka razy proponował mi przyjazd to wiedziałam, że tak naprawdę mi się to nie opłaca, bo w sumie ponad dobę spędziłabym w samolocie, a drugą na miejscu. Długich lotów też nie lubiłam, bo jednak podróżowanie kilkaset kilometrów nad ziemią nie jest zbyt
ludzkim i przyjemnym zachowaniem. On też tęsknił, a przynajmniej tak myślę. Miał dużo na głowie i dwa razy zasnął przy komputerze rozmawiając ze mną na Skype. Tak bardzo chciałam żeby przyszły już wakacje, a wtedy mogłabym się np. do niego wyrwać na jakiś czas. Jednak był jeszcze do tego ponad miesiąc co nie dawało mi spokoju. W tygodniu matur wybrałam się z koleżankami na zakupy i potem na dwa dni na działkę jednej z nich. Jeśli chodzi o zakupy to trochę sobie kupiłam, bo w tamtej chwili dało mi to troszkę radości, w czasie kiedy nie mogłam liczyć na towarzystwo Justina. Kupiłam kilka t-shirtów, dwie pary spodni i trochę pierdółek. Było coraz cieplej i te rzeczy idealnie pasowały na taki czas. Kiedy byłam na tej działce Natalii, ona w nocy do mnie podeszła i spytała o co chodzi z Justinem. Miałam pewność, że nic nikomu nie powie, ale jednocześnie bałam się, że np. kiedy będzie po procentach, których nigdy nie odmawiała, może coś palnąć. Spokojnym, udawanym głosem powiedziałam, że żadko z nim się kontaktuje i nie jesteśmy razem. Było mi głupio, że kłamię, ale w tej sytuacji naprawdę bałam się, że to mogłoby wszystko zepsuć. Jedno zdanie przekazane następnej osobie i całe media huczą. To nie były żarty, ale prawdziwy międzynarodowy show biznes. Ucieszyłam się, że przyjęła to. Kiedy zrobiła lekko smutną minę aż we mnie drgnęło, żeby powiedzieć prawdę, ale w końcu się powstrzymałam. Ogólnie wyjazd był bardzo udany, bo nocami plotkowałyśmy za którym maturzystą będziemy najbardziej tęsknić, bo odznaczał się niezwykłą urodą itp. Przy Bieberze nigdy nie wspominałam o tym, bo przecież chłopakowi nie mówi się, że podoba ci się inny. Nie chodziło, że podoba jako chłopak i ewentualny kandydat na narzeczonego, ale po prostu lubi się ładne osoby, choćby za sam wygląd, bo miło na nie patrzeć. Jest to dla mnie zupełnie zrozumiałe. Kiedy wróciłam do domu tata już był. Bardzo się ucieszyłam, bo wyjechał na ponad dwa tygodnie gdzieś-tam. Podawał nazwę, ale jej nie zapamiętałam. Ogólnie jego wyjazd trochę mnie zdziwił, bo w jego pracy dość dziwne są wyjazdy związane z pracą, ale z drugiej strony to wszystko było takie złożone, więc puściłam to mimo uszu. Przez chwilę zastanawiałam się czy może ma jakąś kochankę czy coś, ale nie był taki i bardzo kochał mamę. To nie były żadne przypuszczenia, ale luźne wariacje przed snem po obejrzeniu tych wszystkich amerykańskich filmów ze zdradą w tle. Czasem takie myśli bardzo mnie śmieszą kiedy pomyślę o nich następnego dnia. Co i raz przypominam sobie myśli z gimnazjum, które naprawdę bywały niezwykle wymyślne. Moim mistrzem było wymyślenie żartu na 1.04 o 3.30 w nocy podczas 40 stopniowej gorączki Polegał on na nabraniu nauczyciela wychowania fizycznego na moją ciążę. Teraz jak sobie o tym myślę to cieszę się, że byłam zbyt nieśmiała by zrobić coś takiego, bo na zawsze zostałabym zapamiętana z ciążą i najpewniej wszyscy nauczyciele by się o tym dowiedzieli. Cóż, nie ma to jak gimnazjum. W późniejszym czasie nie myślałam już o takich bzdurach.

23 kwietnia 2011

ROZDZIAŁ 71

-To Cathlin-powiedział.
-Jak to Cathlin? Dlaczego masz w kieszeni pierścionek Cathlin? Dlaczego go jej nie oddałeś? Czemu go ciągle nosisz?-pytałam w myślach, a wtedy Bieber usiadł na łóżku i nakazał mi to samo.
-Kiedy z nią byłem dałem jej go-zatrzymał się na chwilę-w dowód miłości. Nie mów jej, że ci to powiedziałem. Ona przez ten cały czas może na coś liczyła, ale powiedziała, że kiedy cię wtedy zobaczyła, wtedy kiedy się wszyscy pierwszy raz spotkaliśmy, poczuła, że jesteś dla mnie najważniejsza i, że to coś poważnie poważnego-uśmiechnął się-oddała mi go w dzień ich wyjazdu.
-Ale czemu nosisz go od ponad tygodnia w kieszeni?-zapytałam po prostu z ciekawości.
-Po pierwsze, to nie nosiłem tamtych spodni od tamtego dnia i zapomniałem o nim, a po drugie to zacząłem trochę wspominać tamte czasy.
-Stara miłość nie rdzewieje?-spojrzałam spokojnie pytając.
-W ten sposób kocham tylko ciebie-powiedział łapiąc mnie za rękę-to zwykłe wspomnienia i zostaną na zawsze...
Dziwnie się czułam wiedząc jak wiele to dla niego znaczyło, jego ważny związek z Cathlin. Lekko zaczęłam się obawiać czy w jakiś sposób wpływa to na związek ze mną. Powiedział mi jednak, że ona po zerwaniu się zmieniła i już mu nie odpowiadała, ale i tak mieli ze sobą wiele, wiele wspomnień. Nie wiedziałam jednak dlaczego mu go oddała. Czy ona nie chciała zachować go na pamiątkę? Jednak, by zbytnio wciągać się w ich miłosne doznania, więc zeszliśmy jeszcze chwilę pooglądać filmy w salonie. Nie wiem czemu, ale nawet oglądając thriller cały czas myślałam o tym pierścionku. On chyba dostrzegł moje lekkie zadumanie i chcąc mnie czymś zająć zaczął się przymilać.
-Fajne masz majtaski-zaśmiał się-troszkę jak babcia.
-Wyglądam jak babcia?-uśmiechnęłam się, bo jego plan zadziałał.
-Odrobinę, ale i tak cię lubię-obdarzył mnie męskim, mocnym uściskiem.
-Teraz poczułam się jak twój kumpel, a nie dziewczyna-powiedziałam i chciałam się podnieść po koc do szafy.
-Kocham cię-przytrzymał mnie za rękę i po chwili puścił.
Kochałam go jak szalona i nawet o tak później porze nie chciałam iść do swojej sypialni i jedynie przykrywszy się kocem wtuliłam się w niego.
-Wszystko dobrze?-zapytał patrząc mi prosto w oczy.
-Tak-uśmiechnęłam się i rozłożyłam się na jego kolanach.
Przez jakiś czas oglądałam film, ale oczy zaczęły mi się zamykać. Chciałam cały czas być przytomna i spędzić każdą sekundę tylko z nim czując jak krew pulsuje w jego ciele. Niestety poddałam się i zasnęłam. Śniła mi się dziwna scena, kiedy nakryłam Cathlin i Biebsa na gorącym pocałunku. Słuchałam jak mówią do siebie zdrobniale i jak wyznają sobie miłość. Wszystko było takie realistyczne, że wydało mi się prawdą i bardzo to przeżywałam. Pchałam się na siłę pomiędzy nich, ale nie mogłam nic zrobić, bo byłam jak jakiś duch. Kiedy dochodziło do tego, że bezgłośnie krzyczałam zbudziłam się raptownie. Kiedy uświadomiłam sobie, że tylko śniłam zaczęłam przyglądać się w twarz Justina, który spał obok mnie i cały czas był mój. Ciesząc się pocałowałam go w usta i nakryłam nas dokładnie kocem. Nagle usłyszałam lekkie 'kocham cię', a wtedy wtuliłam się w niego, a rękę położyłam na jego sercu. Zerknęłam jeszcze na zegarek, który wskazywał 4.24 i ponownie zasnęłam. Tym razem spałam spokojnie i obudziłam się wypoczęta chociaż była dopiero 7 czyli spałam około czterech godzin. Mimo to wstałam i wzięłam szybki prysznic. Potem niedbale założyłam tylko niebieski t-shirt z Supermanem i poszłam przygotować coś na śniadanie. Mama zostawiła mi lodówkę pełną jedzenia, więc nie było większych problemów. Zrobiłam kanapki, jajka i lekką sałatkę. Pogrążona w przygotowaniach nie zauważyłam kiedy Bieber mnie objął i pocałował od tyłu w bok szyi. Odwróciłam się do niego przodem, a wtedy on posadził mnie na blacie kuchennym. Owinęłam wokół niego ręce i nogi mocno przyciągając go do siebie. Justin uśmiechnął się i kilka razy pocałował mnie w usta.
-Na dziś nie mamy żadnych planów, więc jestem cały twój-powiedział-no chyba, że znowu ktoś nas nawiedzi-zaśmiał się.
-Oby nie. Obiecuję ci, że nie wypuszczę cię dziś z łóżka-uśmiechnęłam się.
-Nie mam nic przeciwko.
Kiedy zjedliśmy śniadanie, zrobiłam jak obiecałam. Poszliśmy do gościnnej sypialni i zaciągnęłam go, aby położył się obok mnie. Było dość wcześnie, więc oboje byliśmy jeszcze trochę zaspani i mocno do siebie przylegliśmy. Nie chciałam go puszczać ani na krok. Żeby wszystko nie było tak idealne, jego telefon zaczął dzwonić. Pokazał mi na wyświetlaczu "mama" i wstawszy z łóżka podszedł do okna. Nie rozmawiał o czymś szczególnym, ale z jego miny i sposobu mówienia dostrzegłam, że Pattie coś albo martwiło, albo zdenerwowało. Gadali i gadali chyba przez 15 minut. Trochę mnie to już nudziło i przestałam słuchać. W końcu się rozłączył i głośno wzdychnął.
-Coś się stało?-zapytałam siadając na łóżku.
-Nie. Po prostu mama dopytywała milion razy kiedy wracam i mówiła ile rzeczy przegapiam. Dodatkowo lot został przełożony i samolot wylatuje o 23. Nie chcę cię opuszczać-powiedział patrząc na mnie.
-Kiedy się zobaczymy?
-Nie wiem, ale raczej nie wcześniej jak za dwa miesiące. Muszę wszystko nadrobić w pracy, a ty skup się na szkole. Miej dobre stopnie i się staraj.
-Co? Czemu mi mówisz teraz o szkole? Jestem w drugiej klasie i nic nie ma znaczenia. Wolę być z tobą-przytuliłam go.
-Mówię całkowicie poważnie. Ucz się przez ten czas. Dobra, a teraz koniec tego gadania-mocno przywarł swoje usta do moich.
Wtedy całkowicie wygięłam się do tyłu i tylko rękami trzymałam jego koszulkę. Uwielbiałam kiedy mną rządził. Czułam się wtedy taka malutka jak kruszynka, a on robił ze mną co chciał. Następnie dotknęłam plecami materaca i leżałam z lekko podwiniętymi nogami. Justin co i raz przykładał usta do mojej szyi. Bezskutecznie próbował też schodzić trochę niżej, ale moja kuszulka na to nie pozwalała i mimo prób nie udało mu się. Na takim nic nierobieniu spędziliśmy kilka godzin aż do pory obiadowej. Wtedy zeszłam z JB do kuchni i wspólnie próbowaliśmy zrobić pizzę. Znałam przepis na pamięć, więc jakoś daliśmy radę. Czułam się jak w głupim filmie, bo dwa razy oberwałam mąką. Włosy miałam całe białe i on też był biały. Kiedy była już w piekarniku rozmawialiśmy przy oknie. Wtedy zobaczyłam, że jakiś facet kręci się przy ogrodzeniu. Wyglądał dziwnie, bo miał w rękach aparat i robił zdjęcia domu. Domyśliłam się, że to jakiś sęp, który zlokalizował Biebera. Nie wiem dlaczego, ale dostałam przypływu gniewu i aż się we mnie zagotowało. Justin przeklnął na niego cicho, ale nie usłyszałam co właściwie powiedział, bo za bardzo chciałam tam pójść i pogonić tego typa. Szybko naciągnęłam swoje emu i szłam do drzwi.
-Kasiu, nie warto-zatrzymał mnie Biebs.
-Ale to jest nienormalne. Powiem mu żeby sobie poszedł-wyszłam.
Od razu facet mnie zauważył i pstryknął mi dwa zdjęcia. Powoli zbliżałam się do niego. On jakby miał ekscytację w oczach. Zaczął do mnie pokrzykiwać i wtedy okazało się, że nie jest on Polakiem, bo mówił po angielsku. Nie mogłam uwierzyć, że przyjechał tu aż z USA.
-Co pan tu robi?-zapytałam w miarę grzecznie.
-Jak tam noc z Justinem? Miło czy ostro?-pytał chamsko.
-Czy nie ma pan nic innego do roboty jak siedzieć przed moim domem?!
-Za to najlepiej płacą-pstryknął mi jeszcze parę zdjęć.
-Wypierda*aj-przeklęłam po polsku-proszę stąd iść!
Zrozumiałam, że jednak to jak walka z wiatrem. Na koniec uśmiechnęłam się centralnie do jego aparatu i poszłam do domu. Podeszłam do Justina i objęłam go czując bezradność.
-On przyjechał tu za tobą ze Stanów! Rozumiesz? Z Ameryki czyli kilkanaście godzin lotu!-piszczałam.
-Najchętniej bym im wszystkim przypierdolił. Jeśli chcesz to to dla ciebie zrobię. Pójść do niego?
-Nie-powiedziałam i poczułam zapach pizzy-pizza już gotowa-uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni.
Szybko wyjęłam ją z piekarnika i położyłam na blacie. Odkroiłam pażący kawałek i przyłożyłam go do jego ust.
-Uważaj, bo gorąca-powiedziałam.
-Pycha-odparł z pełną buzią.
Później usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść pizzę rozmawiając i śmiejąc się. W międzyczasie zupełnie zapomniałam o tym stukniętym reporterze i czułam się odprężona. Gadaliśmy o różnych rzeczach, a główie o bzdetach. Później przesiedliśmy się na kanapę. Z niej JB zobaczył moje zdjęcie z dzieciństwa na półce. Od razu je wziął i zaczął mówić jaka byłam śmieszna i słodka. Temat zszedł ponownie na dzieci, a właściwie to skąd się one biorą. Od słowa do słowa przeszliśmy do przytulanek i buziaków. Na zegarze wybiła 21. Zamarłam, bo to oznaczało, że za godzinę Bieber musiał już wychodzić.
-Nie! Błagam!-zapiszczałam.
-Muszę pozbierać swoje rzeczy żeby potem już tylko wyjść.
Chodząc po parterze wziął swoją bluzę, dwie koszulki i buty, a potem poszłam za nim na górę. Justin zaczął wrzucać wszystko do jednej z walizek. Wokół było jeszcze trochę ubrań, ale nie mogłam tak stać bezczynnie. Położyłam się na łóżku i zaczęłam wzdychać niby z nudów co chwilę 'niechcący' podwijając rąbek koszulki. On w końcu dostrzegł moje starania i nachylił się nade mną. W naszych pocałunkach było czuć, że to wszystko na pożegnanie. Na początku było OK i było nam dobrze, ale ostatnie 15 minut mnie przerosło i zaczęłam płakać. Czułam, że jemu też zrobiło się smutno, więc starałam się opanować. W końcu usłyszeliśmy, że wybiła 22. Justin, który siedział obok mnie po prostu wstał i szybko zaczął dopakowywać rzeczy. Ja siedziałam i tylko się patrzyłam.
-Będę już iść-powiedział kiedy zapiął torbę.
Bezgłośnie odprowadziłam go do garażu, gdzie stał wypożyczony samochód. Spojrzałam na niego, a wtedy Justin podszedł do mnie i raptownie pchnął mnie na ścianę. Przywarł do mojego ciała i mocno mnie pocałował. Pudełka które stały na regale aż zadrżały. Automatycznie przytuliłam się do niego i nie chciałam puścić. Czas jednak cały czas leciał. W końcu pozwoliłam mu wsiąść do auta.
-Chcę jechać z tobą na lotnisko-powiedziałam.
-Kasiu, ja też nie chcę się rozstawać, ale nie pozwolę żebyś wracała sama z lotniska o tej porze-zamknął drzwi-niedługo się zobaczymy-posłał mi ostatni uśmiech.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.

20 kwietnia 2011

ROZDZIAŁ 70

Spojrzałam zagubionym spojrzeniem.
-Nie odpowiada ci czekoladowa? Mam jeszcze truskawkową-powiedział na chwilę przerywając.
-Lubię czekoladę-powiedziałam spokojnie.
Wtedy JB otworzył zębami opakowanie. Doszło do mnie co ma zaraz się wydarzyć. Nie wiedziałam czy tego chcę. Kochałam go, ale nie wiedziałam czy chcę to robić już teraz. Widok jego bez koszulki z prezerwatywą w zębach mnie ocucił do końca i przypomniałam sobie, że tak naprawdę nie dają one 100% pewności nie zajścia w ciążę, a z testu, jak to odczytał Justin, wynikało, że mój organizm jest gotowy na rozród.
-Nie mogę-powiedziałam cicho podciągając i zapinając spodnie.
-Będę delikatny i nie będziemy się śpieszyć-uśmiechnął się.
-Nie o to chodzi-powiedziałam chwilę się zastanawiając-mogę zajść w ciążę, a prezerwatywa może się uszkodzić-zrzuciłam całą winę na rzeczy techniczne, choć nie był to rzeczywsty powód.
-To są jakieś nieznaczne procenty-pocałował mnie w taki sposób, że pociągana przez niego ponownie na niego opadłam.
-Nie chcę-powiedziałam ponownie siadając.
-Przed domem mówiłaś, że chcesz i teraz też chciałaś-również usiadł opierając się o bezgłowie-fu*k, tobie nie chodziło o dziś. Co ja zrobiłem. Przestraszyłem cię? Nie zrobię nic na co nie jesteś gotowa. Nie chcę cię krzywdzić-przysunął się do mnie i wytarł pojedynczą łzę z mojego policzka.
Zrobiło mi się okropnie głupio i wmawiałam sobie, że mogę to dla niego zrobić.
-Ja chcę-zaczęłam ściągać bluzkę powstrzymując łzy.
-Nie ma mowy-powstrzymał mnie.
-Już ci się nie podobam?-zaczęłam coraz bardziej płakać.
-Uspokój się. Pragnę ciebie, ale tylko z miłości powstrzymuję się, bo przede wszystkim chcę żebyśmy oboje byli szczęśliwi.
-To spróbujmy jeszcze raz, proszę-delikatnie przysunęłam się do niego i zaczęłam całować.
Myślałam, że mi się uda, ale kiedy ponownie wczuł się i zaczął delikatnie ściągać mi spodnie łzy zaczęły mi lecieć strumieniami i wybiegłam z pokoju. Byłam na siebie zła, że przez myśl o zasadach i własnych głupich wartościach nie mogę tego zrobić. Nie byłam przecież żadną zakonnicą, nie składałam obietnic, a w obecnych czasach takie rzeczy robią już 13latkowie na drugim spotkaniu. Usiadłam w łazience na podłodze i cicho chlipałam. Nie minęło pięć minut kiedy Justin siedział obok mnie. Miał na sobie koszulkę i objął mnie ramieniem. Siedzieliśmy w ciszy przez dziesięć minut.
-Chodź księżniczko-Biebs wziął mnie na ręce jak małą dziewczynkę i zaniósł do mojego pokoju na łóżko.
Wszystkie poduszki były już poukładane. Zrobiło mi się ponownie głupio i dziwnie.
-Prześpij się. Mieliśmy długi dzień-powiedział widząc mój powracający grymas i ucałował mnie w czoło.
Kiedy wyszedł z pokoju myślałam, że nigdy nie zasnę. Mimo wszystkich przemyśleń zasnęłam prawie od razu. Obudziłam się cała zlana potem i na zegarku zobaczyłam, że już po 23. Razem z tymi płynami opuściło mnie całe zakłopotanie i negatywne emocje związane z wieczornym zdarzeniem. Jedynie szybko weszłam pod prysznic i z mokrymi włosami w szrafloku ruszyłam na poszukiwania Biebsa. W pokoju gościnnym go nie było, więc zeszłam na dół. Ujrzałam go z głową w lodówce. Kiedy mnie zobaczył spojrzał pytającym spojrzeniem, a ja odpowiedziałam szerokim uśmiechem. Później przygotowałam nam małą przekąskę i razem poszliśmy pooglądać telewizję. Jak zawsze leciały same bzdury więc oparłam o niego głowę. Jego rękaw był całkowice mokry i u nas obojga zaczęło to wytwarzać delikatne dreszcze.
-Daj mi suszarkę to ci je wysuszę, bo inaczej jeszcze się przeziębisz-powiedział w końcu.
-Możemy robić wszystko-ugryzłam się w język-tzn... no wiesz...
-Wiem, ale daj suszarkę-przerwał mi.
Skoro tak chciał mi suszyć włosy to poszłam po suszarkę. Potem poprosił jeszcze o szczotkę, więc poszłam jeszcze po nią. Następnie usiadłam na podłodze między jego nogami, a on zaczął mi majstrować z włosami. Starał się być bardzo delikatny, a ja tak właściwie zazwyczaj czesząc się nie byłam ani odrobinę delikatna i bez zastanowienia rwałam sobie włosy próbując je rozczesać. Bał się o to żebym nie poczuła ani odrobiny bólu. Trochę to trwało, bo miałam długie i dosyć gęste włosy. Kiedy wyłączył suszarkę myślałam, że to już koniec, ale wcale tak nie było i kiedy próbowałam się już podnosić on posadził mnie spowrotem. Nie miałam  pojęcia co on robi, bo pociągał mnie co i raz za różne partie włosów. Na koniec okazało się, że stworzył niezwykle artystyczny i oryginalny warkocz. Bardzo mnie to rozśmieszyło, bo prawie automatycznie się rozpadł. Sama się za niego zabrałam i po dosłownie chwili był już gotowy. Justin zrobił dziwną minę co oznaczało, że trochę się zawstydził. Mimo 19 lat i tak miał w sobie dużo dziecinności i w żadnym wypadku nie lubił być gorszym. Było mi go w słodki sposób żal, więc odwróciłam się do niego przodem i pocałowałam w nie aż tak spokojny sposób. Czułam, że ostatnio znacznie posunęliśmy się do przodu ze swoimi fizycznymi kontaktami. Jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało, bo i tak zatrzymaliwaliśmy się w odpowiednim momencie. Może za wyjątkiem tego niefortunnego zdarzenia w mojej sypialni. Jednak dzięki temu dodatkowo zakreśliliśmy granice. Powoli podniosłam się i usiadłam na jego kolanach.
-Chce ci się spać?-zapytałam.
-Nie-uśmiechnął się i położył rękę na moim udzie.
-Ja chyba pójdę się ubrać-uśmiechnęłam się uświadamiając sobie, że mój strój nie jest zbyt odpowiedni.
-A wydałabyś mi ręcznik? Wziąłbym prysznic.
-Tak, już ci daje-podeszłam do szafki i podałam mu ręcznik.
Potem poszłam do sypialni się ubrać. Nie miałam pojęcia co mogłabym włożyć, bo nie chciałam iść ubrana jak jakiś żul. W końcu w pomieszczeniu obok był jeden z najbardziej pożądanych męszczyzn na świecie. W stróju a'la z sexshopu też nie chciałam się pokazywać, więc w końcu skończyło się na delikatnej koszulce na ramiączkach i krótkich spodenkach w delikatne beżowe kwiatki. Lubiłam ją, bo zawsze wydawała mi się bardzo słodka przez te drobne kwiatki i była podobna do kolekcji Marca Jackobsa sprzed trzech lat, która na zawsze pozostała w mojej pamięci. Kiedy już się ubrałam, poszłam sprawdzić czy Justin już wyszedł z łazienki. Na początku weszłam do pokoju gościnnego. Biebs rzucił niedbale ubranie na łóżko, więc postanowiłam je złożyć i położyć na krześle. Nagle ze spodni wypadło małe pódełeczko jak na pierścionek. Poczułam jak się spinam. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale nie mogłam się opanować i otworzyłam je. Jego widok zapierał dech w piersiach. Nie znałam się na tym, ale wyglądał na stary. Zastanawiałam się czy jest dla mnie, bo tak na prawdę wszystko na to wskazywało. Przyjechał do mnie, więc po co mógł być ten pierścionek. W tamtej chwili JB stanął w drzwiach. Miał trochę dziwną minę. Spojrzałam na niego przepraszającym wzrokiem.

17 kwietnia 2011

ROZDZIAŁ 69

Kiedy dostrzegłam, że ich samochód odjechał rzuciłam się na ręce Justina i zaczęłam się śmiać. On zgodnie ze mną zaśmiał się i stawiając mnie na ziemi oparł się plecami o ścianę. Wtedy narzuciłam ręce na jego szyję i delikatnie pocałowałam go w policzek.
-Czemu Bob?-zaśmiał się.
-Nie wiem.
-A podoba ci się mój brytyjski akcent?-zapytał z akcentem.
-Dostaję aż gęsiej skórki-pokazałam u przedramię na którym rzeczywiście była widoczna.
-Niezłych masz dziadków, ale dobrze, że już poszli.
-Dlaczego?
-Dlatego-przerzucił mnie zgrabnie przez ramię.
Wtedy wybuchłam śmiechem chociaż nie wiedziałam co miał w planach. Szybkim krokiem poszedł ze mną do salonu i położył mnie na niej. Następnie pochylił się nade mną i zaczął namiętnie całować. Podobało mi się i właściwie nie wiem kiedy to przerwałam lekko go odpychając.
-Justin, gdzie zaparkowałeś?-zapytałam.
-Na dworze głuptasie-dalej mnie całował.
-Przeparkuj go do garażu-powiedziałam odrywając go od siebie.
-Muszę?-zwiesił głowę, a ja posłałam mu znaczące spojrzenie-no dobrze.
Gdy wyszedł w głowie miałam miliony myśli. Nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam zapraszając go do siebie, bo ewidentnie wyglądało na to, że na coś liczył. W sumie odrobinę też chciałam to zrobić, ale cały czas myślałam o moim postanowieniu wstrzemięźliwości. Jednak kochałam go i wiedziałam, że coś z tego będzie i znowu tak szybko się nie rozstaniemy. Pobiegłam szybko na górę do łazienki i znalazłam na półeczce test, za pomocą którego można sprawdzić czy ma się dni pozwalające na zajście w ciąże. Rozdawali je kiedyś w sklepie czy coś i widziałam jak mama chowa tam jeden. Szybko skorzystałam z niego, bo chcąc mieć pierwszy stosunek chciałam mieć pewność, że za dziewięć miesięcy nie będę miała niespodzianek. Trzeba było trochę poczekać i w tamtej chwili usłyszałam, że Justin mnie szuka po domu, więc wyjżałam z łazienki i poinformowałam, że tam jestem. To był mój błąd. Biebs wszedł do łazienki i przytulając mnie dostrzegł test. Zaczęłam mówić, żeby tego nie dotykał, ale i tak to zrobił i zaczął się mu przyglądać. Jego mina nie wróżyła nic dobrego.
-Test ciążowy? Ja nie mogę w to uwierzyć! Przede mną udajesz dziewicę, a z innymi pieprzysz się po kątach kiedy mnie nie ma? To nie jest wporządku. To ma pozytywny wynik! Czy ty oszalałaś?-zaczął krzyczeć i rzucając test na ziemię wybiegł z łazienki.
Biegłam za nim i zatrzymałam go dopiero przy drzwiach wyjściowych przez które i tak wyszedł. Później stanął i pozwolił mi wszystko wyjaśnić.
-Ja nie jestem w ciąży-krzyknęłam na cały głos.
-To co to było?
-Wejdźmy do środka.
-Powiedz mi to teraz. Uprawiałaś seks z kimś w czasie naszego związku?
-Jak możesz się o to pytać? Znasz odpowiedz. Chcę to zrobić z tobą-powiedziałam i za jego palcami ujrzałam sąsiadkę z córką, które gapiły się na nas zza płotu-nie odwracaj się. Gapią się na nas i to do tego największa plotkara. Wejdź do środka, a ja zaraz wrócę-powiedziałam patrząc się na niego proszącym wzrokiem aż do chwili kiedy wszedł do środka, a wtedy ja podeszłam powoli do płotu-dzień dobry pani Laskoska. Cześć Patrycja-uśmiechnęłam się.
-Dzień dobry Kasiu-odpowiedziała z dziwną miną.
-Przepraszam za hałasy, ale jak chyba pani już słyszała będę grała w filmie i teraz razem z kuzynem ćwiczę tekst. Kupa roboty.
-To prawda mamo, widziałam informacje w sieci. Będzie grał ten stary facet z telewizji-nakręcała się Patrycja.
-Z dziadkami przyjechał ten kuzyn?-zapytała podejrzliwie matula.
-Tak. Zatrzymali się u dziadków i Karol przyjechał do mnie na trochę żeby mi pomóc z tekstem. Wie pani, ta z 'Tańca z gwiazdami' się coś rozmyśliła i muszę nauczyć się więcej. A swoją drogą, może chciałaby pani z Patrycją bilety na niedzielę do programu? Dostałam dwa, a sama nie mogę pójść, bo rodzice wyjechali.
-Wiesz, niedziela już blisko i nie wiem czy znajdziemy czas... Ale daj te bilety-powiedziała Laskoska.
-Jak miło z pani strony-uśmiechnęłam się-zaraz wracam-pobiegłam po bilety do domu.
Byłam z siebie maksymalnie zadowolona, że przypomniałam sobie o tym podarku. Doskonale wiedziałam, że sąsiadka jest wierną fanką tego programu, bo co tydzień włączała telewizor na cały regulator i komentowała wszystko na całą okolicę. Wszystko dobrze się ułożyło i chyba zapomniała całkowicie o tamtych wrzaskach o ciąży, bo kiedy dawałam jej bilety w jej oczach pojawiły się małe iskierki i od razu schowała się do domu. Przez okno zobaczyłam, że trzymając w ręce kartoniki do kogoś dzwoni. Wydaję mi się, że już się komuś chwaliła, więc misja wykonana. W tamtej chwili kiedy wyglądałam jeszcze przez okno od tyłu podszedł do mnie Biebs i objął mnie w biodrach.
-Wierzę ci-szepnął mi do ucha i lekko przygryzł moją małżowinę.
-Nie tutaj, bo ta babka cały czas będzie obserwować dom-zaśmiałam się lekko-domyśli się, że nie jesteś Karol.
-Byłem dziś już Bobem, teraz Karolem i chyba całkowicie zgubiłem siebie. Jestem teraz King Kongiem i zabieram cię do tajemniczego miejsca-zaśmiał się i raptownie wziął mnie na ręce i popędził na górę do mojej sypialni.
-Jaki tekst-zaśmiałam się w myślach-och, jesteś moją bestią-jęknęłam kiedy rzucił mnie na łóżko.
Zrobiło się trochę dziwnie. Justin od razu na mnie opadł co sprawiło, że moja bluzka znacznie podwinęła się w górę i zaczął niebanalnie całować mnie po całej twarzy i szyi. Chciałam coś powiedzieć, ale wtedy on zaatakował moje usta. Mówiąc brzydko, mieliśmy gęby pełne roboty. Wydaję mi się, że oboję coraz bardziej się podniecaliśmy. Zrzuciliśmy z łóżka wszystkie poduszki i kołdrę. Dwa razy obruciliśmy się tak, że raz byłam na nim, a potem on na mnie. Osobiście wolałam kiedy to ok był na górze, bo wtedy czułam ciężar jego ciała co mi odpowiadało. Nie wiem kiedy, ale się wkręciłam w to wszystko. Siedząc na nim okrakiem ściągnęłam jego koszulkę, a wtedy on rozpiął guzik i suwak moich spodni. Kiedy zaczął zsuwać mi spodnie za szlufki zobaczyłam przed oczami co zaraz ma się wydarzyć. Bieber wyjął z kieszeni małe plastikowe opakowanie. Szybko odczytałam napis "Durex".

16 kwietnia 2011

ROZDZIAŁ 68

-Halo?-Bieber odebrał po pierwszym sygnale.
-O mój Boże! To Justin Bieber!-udawałam stukniętą fankę.
-Twój głos rozpoznam wszędzie. Muszę przyznać, że jednak twoje wykrzykiwanie mojego imienia jest podniecające.
-Ups, wpadłam. Dobra, ale chodzi o coś innego, bo to ty możesz już wpadać-powiedziałam-o mój boże jaki tekst-pomyślałam lekko zdegustowana w myślach.
-Wyjechali?
-Tak.
Rozłączył się bez pożegnania. Myśl, że miał się zaraz zjawić nie pozwalała mi nawet stać i bezwładnie opadłam na fotel. Po chwili przypomniało mi się, że jestem cały czas w niezbyt efektownej piżamie i pędem ruszyłam do łazienki. Śpieszyłam się okropnie i już po dziesięciu minutach byłam prawie gotowa. Na koniec wysmarowałam się cała masłem waniliowym do ciała. Wiedziałam, że to jego ulubiony, więc nie zawahałam się go użyć. Nagle przypomniało mi się, że pokój gościnny jest niegotowy. Cały czas zostawiałam go na koniec, żeby rodzice się nie dowiedzieli i w końcu o nim zapomniałam. Szybko wygrzebałam z szafy pościel i poszłam na górę przygotować łóżko. Kiedy już kończyłam i ostatni raz wachlowałam kołdrą ktoś złapał mnie od tyłu w pasie i mocno pchnął nas oboje na świerzo przygotowane łóżko. Na początku się wystraszyłam, ale po chwili poczułam znajome perfumy i czułam się w pełni bezpiecznie. JB przyłożył twarz do mojej szyi i zaciągnął się.
-Kocham cię-delikatnie dotknął mnie języka.
-Jak tu w ogóle wszedłeś?-zaśmiałam się.
-Nigdy nie przestanę być ninja-uśmiechnął się i zaczął delikatnie całować mnie w usta leżąc na boku.
-Kochany, jeszcze nawet 13 nie ma. Uspokój się-zaśmiałam się i wstałam z łóżka-łóżko jest OK?
-Sprawdzimy potem-stanął koło mnie.
-Bardzo śmieszne. Chodź do kuchni, bo jeszcze nic nie jadłam.
Na dole potknęłam się o dwie wielkie walizki.
-Aż tyle? Rodzice wracają w niedzielę-powiedziałam z lekkim śmiechem.
-Wracam jutro w nocy i wymeldowałem się już z hotelu, więc wziąłem to co zostało.
-Co? Nie rób mi tego-rzuciłam mu się na szyję-miałeś być na dwa tygodnie.
-I dwa tygodnie właśnie się kończą. Nie rób takiej miny. Spędzimy te dwa dni tylko we dwoje-mówił tuląc mnie, a ja czułam, że mam łzy w oczach.
-Bądź silna! Bądź silna-rozkazywałam sobie w myślach-dobra, nie mówmy o tym. Chcesz coś zjeść?-uśmiechnęłam się.
-Oczywiście.
Tym razem nie potknęłam się już o nic i spokojnie przygotowywałam w kuchni tosty francuskie. Kiedy wyły już gotowe prędko przerzuciłam je na talerz i czekając aż JB pójdzie za mną udałam się do salonu. On rozwalił się na kanapie a ja rozciągnęłam się na wielkim fotelu. Włączyłam telewizor i na nieszczęście od razu wyświetliły się najnowsze plotki. Paparazzi to ludzie, którzy chyba po prostu nic nie potrafią, więc śledzą gwiazdy by sprzedać ich niefortunne zdjęcia gazetom by tamte dodały wyssaną z palca historię i opublikowały wszystko, aby ludzie bez przyjaciół mogli to przeczytać. Kilka osób dyskutowało o tym co właściwie Justin Bieber tyle czasu robi w Polsce. Nie byłoby niby nic wielkiego gdyby wypowiadali się jacyś dziennikarze, ale nie miałam pojęcia co robił tam np.Tede. Tym ludziom chodzi tylko i wyłącznie o kasę. Dodatkowo sprzedali potem wszystko amerykańskim mediom, więc w końcu cały świat mógł dowiedzieć się, że "Justin Bieber wybrał sobie Polskę na miejsce odpoczynku'". Oczywiście ktoś przypomniał również sobie, że "tamta dziewczyna Biebera" była też z Polski, więc na zdjęciach brali jakąś dziewczynę w kółko i mówili, że to chyba ona. Oglądając to wszystko zaczęłam lekko śmiać się pod nosem, więc Bieber zapytał mnie o co w tym wszystkim chodzi. Zmieniając kanał wytłumaczyłam mu o czym mniej więcej tam mówią. Nie powiedział nic specjalnego tylko pałaszował dalej tosta. Sama aż tak nie byłam do tego przyzwyczajona, więc nawet podeszłam do okna i wyglądając zaczęłam wypatrywać domniemanych reporterów. Pytałam też Justina czy przypadkiem nikt go nie śledził, a wtedy on tylko wybuchał śmiechem i mówił żebym się uspokoiła. W końcu zrobiłam jak kazał i usiadłam koło jego rozciągniętego ciała na kanapie. On trzymał w tamtym momencie pilot i próbował znaleźć coś co by zrozumiał. Niestety takich kanałów nie było zbyt wiele, więc stanęło na jakimś bardzo dziwnym filmie. Aby było nam wygodniej lekko wysunęłam materac kanapy, by była szersza i położyłam się za Biebsem. Film był koszmarny, więc bardziej przypatrywałam się zmieniającej podczas oddychania kształt klatce piersiowej Justina, a potem oparłam o niego głowę. Nagle ktoś mnie mocno zaczął szturchać. Nie wiedziałam za bardzo o co chodzi.
-Co jest?-wydukałam otwierając oczy.
-Ktoś puka do drzwi i nie wygląda na akwizytora czy pocztę-mówił JB.
Szybko ocuciłam się i pobiegłam do drzwi.
-O rany. Co oni tu robią?!-powiedziałam cicho.
-Kto to?
-Moi dziadkowie. Muszę otworzyć, bo pewnie nasłali ich rodzice żeby mnie pilnowali. Idź na górę. Postaram się pozbyć ich jak najszybciej-powiedziałam i kiedy on się ulotnił otworzyłam drzwi-cześć babciu, dziadku pocałowałam każde w policzek-co tu robicie?
-Kasiu, jak ty wyglądasz? Jesteś chora? Strasznie zmizerniałaś. Czy to od tej ciągłej nauki?-nakręcała się babcia.
-Daj jej spokój-dziadek wręcz wepchnął babcię przez próg-My tylko na chwilę. Wracamy ze cmentarza. Zrobisz herbatę?-zaczął machać białym pakunkiem-babcia upiekła ciasto.
-Oczywiście. Wchodźcie do środka i się rozbierajcie-zaprosiłam ich do środka-zaraz wrócę tylko wezmę ze swojego pokoju telefon, bo chyba dzwoni-szybko pobiegłam na górę-najmocnej cię przepraszam-mówiłam do Biebera-wygląda na to, że łatwo nie będzie.
-Spokojnie-uśmiechnął się-wiem, że jestem tu incognito, więc mogę tu posiedzieć.
-Nie ma mowy. Mam plan...
-Kasiu, coś z czajnikiem jest nie tak-usłyszałam krzyki babci z dołu.
-Już idę-dokrzyczałam-za 10 minut wymknij się tyłem na dwór i zapukaj jakby nigdy nic...-mówiłam już ciszej.
-Kasia!-babcia znów się odezwała.
-Idę-krzyknęłam i poleciałam na dół.
Okazało się, że oboje z dziadkiem próbowali włączyć czajnik elektryczny i nie zauważyli, że cała listwa była odłączona co sprawiało, że mimo podłączonej wtyczki czajnik się nie włączał. Szybko przygotowałam herbatę i zaprosiłam ich do salonu skąd wcześniej pozbierałam wszystkie rzeczy.
-A co tu robi męska katana-zapytał dziadek podnosząc bluzę Justina.
-To taty-odpowiedziałam szybko.
-Za mała na jego brzuch-zaśmiała się babcia.
-A, to jednak moja. Śpię w niej-szybko poprawiłam odpowiedź.
Następnie udało nam się złapać w miarę normalny temat i rozmawialiśmy sobie. Wtedy ktoś zapukał do drzwi.
-A któż to może być?-zapytała babcia.
-Nie mam pojęcia. Pójdę sprawdzić-powiedziałam.
-Ale na początku nie otwieraj, bo może to jakiś zbir-krzyknął dziadek.
-Wiem-krzyknęłam i otworzyłam drzwi-dobra, zaczynamy-uśmiechnęłam się do JB-witaj Bob-krzyknęłam żeby dziadkowie usłyszeli i wprowadziłam 'Boba' do salonu.
-To akwizytor?-zapytała babcia-nie mamy pieniędzy. Dom nam się spalił-pokrzykiwała babcia.
-Kochani, to jest Bob. Przyjechał do mojej szkoły z wymiany zagranicznej. Jest z Wielkiej Brytanii i przyjechał tutaj na kilka dni. Ja jako, że jestem w samorządzie szkolnym zostałam przydzielona żeby się nim zająć. Przyszedł zapytać gdzie może pójść dziś na obiad, bo wszystko jest pozamykane, a ma ochotę coś zjeść-opowiadałam zmyśloną historię.
-Dzien dąbry-powiedział Justin po polsku.
-O, witamy Anglika-mówił dziadek ze śmiesznym akcentem.
-Głodny jest? Nie możemy sobie pozwolić by zagraniczni myśleli, że jesteśmy tacy nieuprzejmi. Mam w torbie obiad dla ciebie na kilka dni. Daj mi ją. Leży w przedpokoju. Poczęstujemy kolegę-babcia posłała uśmiech do Biebsa-a tobie najwyżej potem dowiozę.
Przez cały czas Justin stał jak słup, bo zupełnie nic nie rozumiał. Kiedy poszłam po torbę babci powiedziałam na głos, tym razem po angielsku, że zaraz podam obiad dla naszego angielskiego gościa. Wtedy posłał mi on zatwierdzające spojrzenie i zaczął rozmawiać z dziadkami udając brytyjski akcent. Całkiem śmiesznie to wyglądało, bo dziadkowie nie mieli zbyt szerokiego słownictwa, a do tego ten śmieszny akcent. Na początku przygotowałam w kuchni obiad. Trochę bałam się, że polski schabowy może mu nie przypaść do gustu, ale trudno się mówi. Wszyscy byliśmy mile zaskoczeni, że jednak mu smakuje. Później przyszła pora na ciasto. Naprawdę nie sądziłam, że możemy spędzić taki miły czas z moimi dziadkami. Nagle poderwali się i zaczęli zbierać. Była trochę niezręczna sytuacja, bo wypadało żeby Bob również się zbierał. Szybko jednak to usprawiedliwiłam.
-Może cię podwieś Bob?-zapytał dziadek.
-Wiesz co dziadku, Bob chciał jeszcze skorzystać u mnie z komputera, bo telefony mają jakieś dziś problemy. W internecie za to może nawet ich zobaczyć. Stwierdziłam, że tęskni za rodziną, więc głupio mu odmówić-powiedziałam po polsku.
-Oczywiście. Niech porozmawia z rodziną-uśmiechnęła się babcia.
Po długich pożegnaniach dziadkowie w końcu wyszli.

13 kwietnia 2011

ROZDZIAŁ 67

Przebrałam się i wykąpałam, a potem zeszłam na dół porozmawiać z rodzicami. Okazało się, o czym zupełnie zapomniałam, że za dwa dni rodzice wyjeżdżają, bo jest weekend majowy i dodatkowo tata wziął jeden dzień wolnego, więc zaplanowali wyjazd na działkę. Planowo ja też miałam jechać, ale w końcu pozwolili mi zostać samej w domu. Ucieszyłam się ogromnie. Nie chciałam zostawiać Justina samego, a tu się dodatkowo okazało, że "chata wolna". Wszystko było pod jednym warunkiem, a mianowicie musiałam przez te dwa dni wszystko posprzątać. Pełna radości pobiegłam na górę i odpaliłam komputer. Od razu napisałam o tym wszystkim JB. Zaczęłam smutno mówiąc, że nie będę mogła się z nim zobaczyć w poniedziałek i wtorek, a potem, że chciałam go zaprosić do siebie na resztę tygodnia. Był ucieszony jeszcze bardziej niż ja. Powiedzenie mu tego przyszło mi bardzo łatwo, ale potem zaczęłam się zastanawiać. Wyszło na to, że powiedziałam mu coś w stylu "hey bejbe, starzy wyjeżdżają, a ja mam wolną chatę. Będzie melanżyk". Myślałam też co właściwie będziemy robić sami w domu przez tyle czasu. Takie coś było dla nas całkowicie nowe, bo zawsze ktoś z nami był-w hotelu obsługa, w domu mama, albo ogólnie rodzice. Wiedziałam, że muszę wszystko poukładać i zrobić odpowiedni plan. Przez chwilę bałam się również czy rodzice się nie domyślą, ale uznałam, że przecież wierzą w niewinność swojej córeczki. Tak minął mi cały niedzielny wieczór. W nocy kilka razy się budziłam błądząc w myślach. Rano obudziłam się naprawdę niewyspana i cudem udało mi się wytrzymać w szkole. Po południu sprzątałam jak najęta. Układałam wszystko na półkach, wycierałam kurze itp. Mama cały czas dziwnie na mnie patrzyła i mówiła "szkoda, że bez presji tak nie sprzątasz". Ja wybuchałam tylko panicznym śmiechem i wracałam do picowania wszystkiego. Z tego wszystkiego całkowicie zapomniałam o Justinie. Nie wiem jak to możliwe, bo ogólnie cały czas miałam go w głowie, ale żeby już do niego zadzwonić czy coś to już nie pamiętałam. Stwierdziłam jednak, że taka lekka rozłąka dobrze wpłynie na nasz weekend, więc zaciskając zęby powstrzymałam się od kontaktowania się z nim. Wtorek był jeszcze gorszy, bo wizje miałam od rana. W szkole wszyscy mówili o tym co będą robić i nawet przypominali mi, że jeśli mi się odwidziało, razem z nimi mogę pojechać na mazury. Grzecznie odmawiałam mówiąc, że wolę zostać w domu i odpocząć, a w głowie śmiałam się z siebie myśląc, że będzie całkiem inaczej. Byłam taka nakręcona, że śmiałam się z byle czego. Najgorzej było na historii, bo rozmawialiśmy o jakiś Włochach, którzy mieli bardzo śmieszne, jak dla mnie, nazwiska. Przez zaciśnięte zęby wybuchałam śmiechem co było odrobinę nieodpowiednie, według nauczycieli, dla 18-letniej uczennicy drugiej klasy liceum. W myślach mówiłam im, że nawet nie wiedzą co jutro ta dziecinna osóbka będzie robić i to do tego z kim. W domu znowu sprzątałam, a zaczęłam od tego, że wywaliłam wszystkie rzeczy z wielkiej szafy i przez ponad trzy godziny, co chwilę mierząc, układałam spowrotem. O 23 uświadomiłam sobie, że wszystko już gotowe. Usiadłam na chwilę i głośno wciągnęłam powietrze. W tamtej chwili zjawili się rodzice.
-Kasiu, ale będziesz grzeczna kiedy nas nie będzie?-zaczął tata.
-Oczywiście-uśmiechnęłam się.
-I żadnych imprez, a w szczególności z nieznajomymi chłopcami?-zapytała mama.
-Przecież nigdy nie zrobiłam w domu takiej imprezy. Będę oglądać telewizor czyli sam odpoczynek.
-To może w takiej sytuacji chcesz pojechać z nami?-zaproponowała mama.
-Jeszcze czego. Zostawię Justina, a sama pojadę na wiochę-pomyślałam śmiejąc się-nie mamusiu. Będzie mi tu dobrze-powstrzymałam śmiech.
-Coś ty taka dziś zadowolona?-uśmiechnął się tata.
-Oj tato, daj spokój. Rodzice jadę, a ja będę sama czyli nie myję zębów, chodzę tylko w piżamie i kąpię się od razu po jedzeniu.
-Bardzo śmieszne.
-Będzie dobrze-uściskałam ich obydwoje i poszłam do siebie.
Chciałam już skakać i cudem się powstrzymałam. Cieszyłam się zupełnie jak dziecko przed świętami i prezentami. Szybko wzięłam prysznic i poszłam spać. Spałam jak zabita i wstałam dopiero obudzona o 12 przez mamę.
-Kasiu, my jedziemy-trzęsła mną-dobrze się czujesz?
-Tak, tak. Miłej podróży. Zamknij mnie i jedzcie-mamrotałam pod nosem.
-Uważaj na siebie-pocałowała mnie w czoło i wyszła.
Na początku myślałam, że jeszcze chwilę pośpię, ale nagle przypomniało mi się, że to już środa. Chwilę leżałam w ciszy nasłuchując jak rodzice odjeżdżają samochodem. Kiedy usłyszałam, że są już na ulicy i są coraz dalej zeskoczyłam wręcz zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam na dół po telefon.

10 kwietnia 2011

ROZDZIAŁ 66

Ja nie mogłam przestać przez chyba pięć minut. Ruszałam nogami, rękami, głową i nie mogłam. W końcu zdając sobie sprawę, że to będzie trwać i trwać w nieskończoność podciągnęłam się do niego i delikatnie otwierając usta pocałowałam go. Zadziałało i od razu opadł na mnie. W tej samej chwili poczułam, że coś okropnie wbiło mi się w bok i głośno jęknęłam.
-Rany, aż tak ci się podobam?-Biebs się uśmiechnął-nie tak głośno-pocałował mnie, a ja znowu poczułam ukłucie.
-Coś mi się wbija-powiedziałam.
-To nie ja. Mam spodnie-zaśmiał się i nie przestawał całować.
-Chodzi raczej o twoją kieszeń koleżko-jęknęłam ponowie.
-To kluczyki od auta. Już je wyciągam-zaczął opróżniać kieszeń.
-Skoro już je masz w ręce to chyba na nas czas-pocałowałam go ostatni raz schodząc z łóżka.
On jęczał, że znowu mu to robię, ale w końcu wyszliśmy z pokoju. Po drodze przeglądałam w jego telefonie na co moglibyśmy pójść. Okazało się, że wszystko, za wyjątkiem filmów polskich, już widział, a część nawet na światowych premierach. W końcu powiedział, że jedną z komedii chętnie obejrzy jeszcze raz. Jadąc samochodem do kina rozmawialiśmy o bzdetach zabijając czas. Nie wiadomo dlaczego zaczęliśmy chwalić się swoimi umiejętnościami językowymi. Ilością języków mnie przebił, bo drobne słowa pamiętał w prawie wszystkich językach krajów, które odwiedził. Zaparkowawszy JB trochę się przebrał, żeby niezauważenie dojść przez centrum handlowe do kina, które było na górze. Jakimś cudem udało to nam się i byliśmy przy kasie. Kiedy kasjerka go zobaczyła zaczęła się trząść, ledwo mówiła i nasze słowa do niej nie dochodziły. Zahaczyliśmy na chwilę o strefę z jedzeniem. Ja wybrałam nachos z sosem, Bieber tradycyjnie popcorn, a oprócz tego dwie cole. Nareszcie, z biletami w rękach, weszliśmy na salę. Z obawy przed tłumami wybraliśmy najżadziej kupowane bilety obok ściany, ale okazało się, że film nie jest wielkim hitem, bo sala była prawie pusta. Kiedy napisy początkowe się skończyły i mieliśmy większą pewność, że nagle nie przyjdzie tłum ludzi przenieśliśmy się na najwyższe miejsca. Ogólnie film był sympatyczny, nic wielkiego, ale znośny. Były też śmieszne sytuacje, bo było to nasze pierwsze wspólne wyjście do kina. W śmiesznych momentach oboje wybuchaliśmy śmiechem, bo albo obojga nas coś śmieszyło, albo jedno słysząc śmiech drugiego też się śmiało. Dość dziwnie było jednak kiedy na ekranie były sceny ze szczyptą romantyzmu lub erotyzmu. Wtedy Justin bardziej obejmował mnie swoim narzuconym ramieniem lub patrzył takim dość zachłannym spojrzeniem. Wychodząc z sali zobaczyliśmy, że chyba sporo osób dowiedziało się gdzie w tej chwili jest Justin Bieber, bo przed wejściem wyjściem stało około piętnastu osób gapiących się w drzwi. Szybko Justin wciągnął mnie spowrotem do wewnątrz i wciskając mi w ręce kluczyki powiedział żebym poczekała na niego w samochodzie. Powiedziałam mu tylko aby na siebie uważał i zrobiłam jak przykazał. Udaliśmy, że się nie znamy i lekko zakrywając twarz z obawy, że zostanę rozpoznana jako jego była dziewczyna poszłam na parking. W samochodzie siedziałam około piętnastu minut. Troszkę się o niego bałam, ale na szczęście zaraz zobaczyłam go w drzwiach. Niestety tuż za nim szedł jakiś mężczyzna z kamerą, czyli jak się domyśliłam paparazzi. Gestem dłoni pokazał mi, że muszę się bardziej schować w samochodzie, więc szybko położyłam się na podłodze pod tylnym siedzeniem. Wszystko dlatego, że nie chcieliśmy narazić się na kolejne plotki itp. W końcu żegnając się ze wszystkimi wsiadł do samochodu, puścił do mnie oczko i ruszył. Kiedy wyjechaliśmy na ulicę usiadłam na siedzeniu i lekko się otrzepałam, chociaż podłoga była idealnie czysta.
-Przepraszam-powiedział-od kiedy się dowiedzieli, że cały czas tu jestem cały czas mnie szukają.
-To ja powinnam przepraszać, że cię zaciągnęłam do kina. Jakbyśmy zostali w pokoju to leżelibyśmy teraz zadowoleni.
-A z czego bylibyśmy tacy zadowoleni?
-Z udanego stosunku-zaczęłam się nabijać.
-Dobrze bym się spisał?-zaśmiał się.
-Straciłabym oddech na dziesięć minut.
-Ale ze mnie bestia-powiedział cały czas się uśmiechając.
Po niedługiej rozmowie byliśmy w hotelu. Na początku opadłam na jego łóżko. Lubiłam to i wiedziałam, że jemu to nie przeszkadza, więc często to robiłam.
-Chcesz zrealizować inną wersję dnia?-uśmiechnął się-w sumie dopiero...-spojrzał na zegarek-5.
-Najpierw byłoby mi miło gdyby ktoś zaproponował mi posiłek.
-Oj Kasiu-zaśmiał się.
-Ty też nic od rana nie jadłeś, a ja chcę żeby moja bestia była gotowa na więcej.
Lubiłam tak żartować, bo on wtedy od razy robił się bardziej rycerski i taki jakiego lubiłam. Od razu zadzwonił po jedzenie i po chwili wszystko nam przynieśli. Kiedy zjedliśmy na chwilę usiedliśmy razem na kanapie i przez chwilę panowała cisza. Wiedziałam, że powinnam się już zbierać, bo po pierwsze rodzice się czegoś domyślą, a po drugie nazajutrz była szkoła i musiałam sobie pare rzeczy powtórzyć.
-Muszę już iść-powiedziałam leniwie ziewając.
-A co z obudzeniem bestii? Czekał na to.
-To jeszcze poczeka.
-No dobra, a jakiś przedsmak?
Rozbrajał mnie swoimi tekstami. "Przedsmaku" mu się zachciało. Coś jednak wypadało mu dać, ale uważałam, że mały buziak w zupełności wystarczy, więc tak też zrobiłam. Położyłam dłoń na jego szyi, a usta obdarowałam delikatnym pocałunkiem. On jednak chciał więcej i, już w mniej delikatny sposób, pociągnął mnie bardziej na siebie. Szybko sprawdził czy czuję się komfortowo, a widząc moje wręcz zadowolenie na twarzy kontynuował. Obie ręce przyłożył do mojej tali, a pocałunkami obdarował moja brodę, usta i szyję. Po trzech minutach tej niebywałej rozkoszy wstałam z kanapy i poprawiwszy się przy lustrze ruszyłam do wyjścia. Myślałam, że sama wrócę, ale w korytarzu mnie dogonił i podnosząc mnie w tali zaczął mówić coś o tym, że to dla mnie za późna pora. Nie sprzeciwiałam się, bo nie miałam ochotę na jazdę autobusem z przesiadką. Przy drzwiach zaczepił nas znajomy oddzwierny.
-Nie radziłbym tędy wychodzić. Czekają na pana.
-F*ck-spojrzał na mnie-ale wypadałoby odwieść. Co można zrobić? Jakieś tylne wyjście?
odpowiadając.
-Dobry pomysł-podziękowałam obydwom i wyszłam.
Samochód nieźle zasuwał i w domu byłam w rekordowym czasie.

5 kwietnia 2011

ROZDZIAŁ 65

Rano obudził mnie Bieber podpychając mi pod nos tacę ze śniadaniem.
-Oj Justin, czy mógłbyś być mniej idealnym facetem?-zaśmiałam się.
-Czy to znaczy, że mam cię zacząć bić i zdradzać?
-Nie, ale mógłbyś ukraść mi śniadanie-uśmiechnęłam się lekko-nie jestem głodna.
-Na pewno?
-Tak. Pójdę się ubrać i będę wracać do domu.
-Żeby nie wyszło, że byłaś u mnie i głodna wychodzisz.
-Spokojnie-uśmiechnęłam się poczłapałam do łazienki biorąc po drodze moje dżinsy z krzesła.
Kiedy byłam już gotowa do wyjścia tylko pożegnałam się z JB i udałam się do domu. Wiedziałam, że niedługo znów się zobaczymy, więc nie potrzebne były wielkie pożegnania. W domu byłam trochę przed południem. Mama przywitała mnie w drzwiach. Od razu zaczęła wypytywać czy było wszystko okay itp. Potem ta sama sytuacja z tatą i byłam wolna. Na sobotę byliśmy umówieni na rodzinny obiad z dziadkami. Było mi trochę smutno, że w tym czasie jedyną rozrywką Justina będzie komputer, konsola lub telewizja, ale niestety nie miałam innego wyboru, bo trzeba było zachować jakieś pozory. W wolnym czasie ubrałam się trochę poleżałam przed telewizorem. Ubrałam jasną sukienkę i baleriny. W końcu przyszła godzina 15 i punktualnie przyszli dziadkowie. Usiedliśmy do stołu i w pewnej chwili babci przypomniało się o "tym chłopcu z telewizji co go Kasia całowała". Zrobiłam się lekko czerwona i zaczęłam głupio chichotać. Tata szybko skończył temat i nie wracaliśmy już do tego. W końcu po długich rozmowach o polityce i o tym, "że źle się dzieje" dziadkowie wyszli. Był już późny wieczór, więc nie wypadało mi wychodzić już z domu. Trochę było mi smutno, więc weszłam na Skype. Okazało się, że są tam Justin, Chaz i Cathlin. Wszyscy rozmawiali we trójkę, więc kiedy weszłam Cathlin mnie dołączyła do konferencji. Na początku było sporo śmiechu, bo chłopcy, jak zwykle zresztą, opowiadali w niezwykle zabawny sposób o swoich codziennych przygodach. Później temat przeszedł na chorobę taty Ryana. Uspokoił nas mówiąc, że czuje się on znacznie lepiej i po prostu odpoczywa w domu. Rozmowa zbliżała się do końca. Wszyscy życzyli nam miłych polskich chwil. Przez pewien czas gadałam jeszcze z Bieberem umawiając się na następny dzień, a później poszłam spać. Rano szybko zaliczyłam łazienkę i po śniadaniu z rodzicami wyszłam. Umówiliśmy się o 10 żeby pójść razem do kościoła. Być może on nie był aż takim chrześcijaninem jak ja, ale chciałam żeby mnie poznał ze wszystkich stron. Zobaczył co ja tak naprawdę robię, bo ogólnie znał mnie tylko z siedzenia, ponieważ nigdy nie pokazałam mu siebie w bardziej naturalny sposób poza hotelowym pokojem. Był jak zwykle punktualny i równo, z zegarkiem w ręce, o 9.55 zajechał na parking koło kościoła. Później podbiegł do mnie i cmoknął na przywitanie w policzek. Wspólnie weszliśmy do środka. Od razu poczułam zapach świec i drewna, z którego były zrobione ławki. Szliśmy powoli prawą stroną aż w końcu usiedliśmy. Justin rozglądał się dookoła patrząc to na witraże w oknach, to na organy. Wcale się mu nie dziwiłam, bo kościół był na prawdę piękny. Chociaż z pierwszego rzutu oka wydawał się dosyć surowy przez białe ściany to kiedy zauważyło się światło z witraży wpadające do środka i drewniane wykończenia stawał się niezwykle przytulny. Wszystko było niezwykle spokojne. Po Mszy podszedł do mnie jeden z księży, ten sam, który kilka dni wcześniej doradzał mi. Na początku podał rękę Justinowi i zaprosił nas na pogawędkę przed kościół. Od razu, z szerokim uśmiechem, zgodziłam się. Do końca nie wiedziałam o co może chodzić, ale po te osobie nie spodziewałam się niczego złego. Z kolei Justin był dużo bardziej skrępowany. Delikatnie poklepałam go po ramieniu do czasu kiedy na jego twarzy zagościł uśmiech. Ksiądz nie powiedział w sumie nic ważnego. Jedynie zapytał mnie jak się wszystko ułożyło. Dopiero ostatnie pytanie trochę mnie zatkało. Prosto z mostu zapytał się co planujemy w najbliższej przyszłości. Nie chodziło o plany wakacyjne, ale o plany dotyczące na przykład ślubu. Od razu zaczęłam głupio chichotać. Po chwili zauważył, że jednak trochę przesadził, bo miałam niecałe 18 lat i dodatkowo chodziłam do drugiej klasy liceum. W zręczny sposób przetłumaczył to na żart i atmosfera się rozluźniła. Po zakończonej rozmowie zdecydowałam, że pojedziemy do kina. Zapowiadał się miły dzień i nie chciałam żeby nagle napadli na nas reporterzy, którzy dzień wcześniej wytropili Biebera wchodzącego do hotelu i dzięki nim już rano następnego dnia mogłam to zobaczyć na stronie plotkarskiej. Kino wydało mi się jednym z lepszych pomysłów, bo zwyczajnie jest tam ciemno. Wpadliśmy na chwilę do hotelu, bo Biebs chciał się przebrać. Do kościoła ubrał się bowiem cały na biało co odrobinę mnie śmieszyło i żartowałam sobie, że przebrał się za aniołka żeby nikt nie pomyślał co mu w duszy gra. Justin zaprezentował mi czego nauczył się oglądając polską telewizję i YouTube, a mianowicie ściąganie koszulki w jedną sekundę. Wyglądało to przekomicznie. Potem przyznał się, że 'trenując' porwał dwa t-shirty i zadeklarował, że jeśli chodziłoby o moją koszulkę to zrobiłby to dwa razy szybciej. Po jego słowach delikatnie przysunęłam się do nie niego i z delikatnością piórka położyłam swoją dłoń na jego nagiej lewej piersi. Poczułam, że przeszedł go dreszcz. Choć od razu wiedziałam na czym to się skończy to dodatkowo, z taką samą powolnością, przybliżałam moje usta do jego.
-Ubieraj się, bo zaraz wychodzimy-szepnęłam i odeszłam na dwa metry.
-Musisz tak robić?-powiedział lekko obrażony i szybko naciągnął podkoszulek i sweter, a ja zaśmiałam się lekko-śmieszą cię żarty z mojej osoby?
-Śmieszy mnie twoja osoba-powiedziałam z komicznie podwyższonym podbródkiem.
-No to się śmiej, ale uprzedzam, że kiedy się tylko zaśmiejesz to ci coś zrobię.
-Czy to groźby? Pan Bieber od grzywki i 'Baby baby..' mnie pobije?-śmiałam się dalej.
Po chwili poczułam, że trochę przesadziłam. Dla mnie, pamiętając teksty wszystkich polskich antyfanów
-Przepraszam. Twoje włosy i głos były bardzo słodkie-uśmiechnęłam się.
-Jeszcze będziesz mi głos wypominać?-nie przestał się obrażać.
-Justin...-objęłam go za szyję-kocham cię-powiedziałam i nie wiem czemu się zaśmiałam.
-Tego już za wiele-uśmiechnął się i rzucił mnie na łóżko-przejdziesz przyśpieszony kurs oduczenia się śmiania-zaczął mnie łaskotać-puszczę cię kiedy przestaniesz się śmiać.

4 kwietnia 2011

ROZDZIAŁ 64

-Jak będziemy spali?-zapytałam odrobinę zakłopotana-naprawdę mi głupio, że po takim czasie znajomości nie śpimy ze sobą, ale jakoś czuje w sobie potrzebę wstrzemięzliwości. Ja na prawdę mogę spać na fotelu. Mi to nie przeszkadza.
-Spokojnie-uśmiechnął się-ta sofa w rogu się rozkłada i na niej będę spał, a tobie, dobrodusznie, oddam swoje łóżko.
-Przepraszam za kłopot-lekko go przytuliłam i cmoknęłam w policzek-no dobra, a teraz oglądamy, bo to fajny film.
Film rzeczywiście był fajny, a mianowicie klasyka horroru czyli Psycho. Zawszę dostaję gęsiej skórki kiedy nadchodzi scena pod prysznicem. Tym razem również przeszedł mnie zimny dreszcz, więc nakryłam się kołdrą po szyje. Wtedy Justin wsunął rękę pod kołdrę i złapał mnie za dłoń. Trochę się zlękłam i na dodatek nie mogłam udawać, że wciągnął mnie film, bo jak to zwykle bywa zaczęły lecieć reklamy. Szybko przełączyłam na kanał muzyczny i podgłośniłam rockowe rytmy. Justin wyglądał na lekko zmieszanego. W takich chwilach nie mogłam przestać myśleć o tym co bym chciała z nim zrobić. Moja wyobraźnia czyniła prawdziwe cuda. Z odległości kilkunastu centymetrów był okropnie pociągający. Moje całe ciało mrowiło i czułam delikatne igiełki w miejscach gdzie choć czułam jego oddech. Błagałam moje ciało żebym aż tak nie pociła się pod tą kołdrą, bo czułabym się jeszcze gorzej kiedy byłabym całkowicie widoczna w samej koszulce. Justin widząc moje zakłopotanie nic nie powiedział, a tylko wstał z łóżka i ucałowawszy mnie w policzek poszedł na sofę, która była jeszcze nie rozłożona. Nie chciałam żeby poczuł się w jakiś sposób odrzucony i po chwili, lekko niezdarnie, wyszłam spod kołdry i szybkim krokiem podeszłam do niego i usiadłam obok. Trochę zestresowana trzymałam założone ręce na klatce piersiowej.
-Przepraszam, ale po prostu kiedy widzę cię, nawet w dresach, to chciałabym się na ciebie wręcz rzucić jak szalona fanka-rzekłam.
-A nie jesteś moją szaloną fanką?-zaśmiał się.
-Oczywiście, że jestem.
-A ja ubóstwiam tylko ciebie i to dlatego właściwie tu przyjechałam. Bałem się, że jeden koncert to za mało, dlatego były dwa.
-Naprawdę zrobiłeś je dla mnie?
-Tak...
Po tych słowach nie mogłam zrobić nic innego jak przytulić się do niego i nie puszczać przez najbliższe dziesięć minut. Było mi miło i bardzo przyjemnie. Nie chciałam go puszczać. Jednak jak zawsze, znając nasze szczęście, ktoś zaczął pukać do drzwi. Szybko poderwałam się i delikatnie uchyliłam drzwi, w których stał ochroniarz. Chwilę popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem i w końcu powiedział o co chodzi, a mianowicie poprosił nas o ściszenie telewizora, bo o tej godzinie to już nie wypada. Grzecznie przeprosiłam i zażyczyłam mu miłej nocy. Potem wróciłam do Justina, a po drodze wyłączyłam telewizor. Usiadłam i delikatnie rozłożyłam się na jego kolanach. Nawet nie zauważyłam, że bez telewizora jest tak ciemno. Ledwo widziałam zarys jego twarzy, którą zaczął przybliżać. Cmoknął mnie lekko, ale ja chciałam więcej. Złapałam go delikatnie za szyję i podciągnęłam się. Czułam jego uśmiech kiedy kładł ręce na moich plecach. Całowałam go, a on cały czas dotrzymywał mi kroku.
-Czas spać-powiedziałam uśmiechając się.
-Ale po co marnować czas na sen?-cmoknął mnie jeszcze raz w kącik ust-za tydzień wyjeżdżam i będę samotny...
-Bo to ty pół dnia spędzasz w szkole, a drugą na nauce, spaniu i tęsknieniu za chłopakiem, którego codziennie otaczają inne i chcą go dorwać oraz porwać do swego łóżka.
-One mnie chcą, ale to ty mnie masz na wyłączność-zaśmiał się-zaniosę cię księżniczko-uniósł mnie i położył na łóżku-dobranoc.
-Łatwo się poddałeś-zaśmiałam się-dobranoc.
-Jutro rano to nadrobimy-powiedział głosem gangstera, który za każdym razem wytwarzał u mnie śmiech.
W ciągu dziesięciu minut oboje byliśmy w łóżkach. W pokoju panowała taka cisza, że bez problemu słyszałam jak oddycha. Nie wiem dlaczego, ale wogóle nie chciało mi się spać. Właściwie nie było już tak późno, więc zapaliłam lampkę koło łóżka i na palcach poszłam położyć się obok Justina. Delikatnie przysunęłam się jeszcze bliżej.
-I co, nie chcesz spać?-zaśmiał się Bieber odgarniając moje włosy za ucho.
-Nie mogę zasnąć, bo po prostu bardzo głośno oddychasz-powiedziałam.
-Czy to znaczy, że mam przestać oddychać?
-To znaczy, że mi się nudzi i chcę coś porobić. Tylko bez skojarzeń-dodałam widząc jego głupkowatą minę.
Biebs wyciągnął rękę po telefon i odpalił Dilema Nelly'ego i Kelly. Była bardzo stara, ale nigdy mi się nie znudziła. Zaczął przyśpiewywać w rytm muzyki. Nagle wstał i zaczął bardzo zabawnie tańczyć. Okropnie się śmiałam. Później piosenka przeskoczyła na 'Just a dream' również Nelly'ego co znaczyło, że piosenki lecą alfabetycznie. Tą piosenkę również lubiłam, bo miała taki swój nastrój. Wtedy JB podał mi rękę prosząc o taniec. Od razu wstałam jakbym była sprężyną. Oplotłam rękami jego szyje, a on w tym czasie on położył dłonie na mojej tali. Mniejwięcej przez pół piosenki patrzeliśmy sobie w oczy. Ogólnie to nigdy wcześniej nie myślałam, że taniec w pustym pokoju w piżamie i przy muzyce z telefonu może być tak osobisty i normalny jak na taniec. Na chwilę się uśmiechnęłam i ucałowawszy Biebera w usta delikatnie położyłam głowę na jego ramieniu. Nie chciałam żeby piosenka się kończyła, ale wszystko się kończy... Wtedy Justin ponownie zaniósł mnie do łóżka i nakrył mnie kołdrą wcześniej dwa razy mnie nią wachlując. Potem właściwie nie pamiętam, zasnęłam.