Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


16 kwietnia 2011

ROZDZIAŁ 68

-Halo?-Bieber odebrał po pierwszym sygnale.
-O mój Boże! To Justin Bieber!-udawałam stukniętą fankę.
-Twój głos rozpoznam wszędzie. Muszę przyznać, że jednak twoje wykrzykiwanie mojego imienia jest podniecające.
-Ups, wpadłam. Dobra, ale chodzi o coś innego, bo to ty możesz już wpadać-powiedziałam-o mój boże jaki tekst-pomyślałam lekko zdegustowana w myślach.
-Wyjechali?
-Tak.
Rozłączył się bez pożegnania. Myśl, że miał się zaraz zjawić nie pozwalała mi nawet stać i bezwładnie opadłam na fotel. Po chwili przypomniało mi się, że jestem cały czas w niezbyt efektownej piżamie i pędem ruszyłam do łazienki. Śpieszyłam się okropnie i już po dziesięciu minutach byłam prawie gotowa. Na koniec wysmarowałam się cała masłem waniliowym do ciała. Wiedziałam, że to jego ulubiony, więc nie zawahałam się go użyć. Nagle przypomniało mi się, że pokój gościnny jest niegotowy. Cały czas zostawiałam go na koniec, żeby rodzice się nie dowiedzieli i w końcu o nim zapomniałam. Szybko wygrzebałam z szafy pościel i poszłam na górę przygotować łóżko. Kiedy już kończyłam i ostatni raz wachlowałam kołdrą ktoś złapał mnie od tyłu w pasie i mocno pchnął nas oboje na świerzo przygotowane łóżko. Na początku się wystraszyłam, ale po chwili poczułam znajome perfumy i czułam się w pełni bezpiecznie. JB przyłożył twarz do mojej szyi i zaciągnął się.
-Kocham cię-delikatnie dotknął mnie języka.
-Jak tu w ogóle wszedłeś?-zaśmiałam się.
-Nigdy nie przestanę być ninja-uśmiechnął się i zaczął delikatnie całować mnie w usta leżąc na boku.
-Kochany, jeszcze nawet 13 nie ma. Uspokój się-zaśmiałam się i wstałam z łóżka-łóżko jest OK?
-Sprawdzimy potem-stanął koło mnie.
-Bardzo śmieszne. Chodź do kuchni, bo jeszcze nic nie jadłam.
Na dole potknęłam się o dwie wielkie walizki.
-Aż tyle? Rodzice wracają w niedzielę-powiedziałam z lekkim śmiechem.
-Wracam jutro w nocy i wymeldowałem się już z hotelu, więc wziąłem to co zostało.
-Co? Nie rób mi tego-rzuciłam mu się na szyję-miałeś być na dwa tygodnie.
-I dwa tygodnie właśnie się kończą. Nie rób takiej miny. Spędzimy te dwa dni tylko we dwoje-mówił tuląc mnie, a ja czułam, że mam łzy w oczach.
-Bądź silna! Bądź silna-rozkazywałam sobie w myślach-dobra, nie mówmy o tym. Chcesz coś zjeść?-uśmiechnęłam się.
-Oczywiście.
Tym razem nie potknęłam się już o nic i spokojnie przygotowywałam w kuchni tosty francuskie. Kiedy wyły już gotowe prędko przerzuciłam je na talerz i czekając aż JB pójdzie za mną udałam się do salonu. On rozwalił się na kanapie a ja rozciągnęłam się na wielkim fotelu. Włączyłam telewizor i na nieszczęście od razu wyświetliły się najnowsze plotki. Paparazzi to ludzie, którzy chyba po prostu nic nie potrafią, więc śledzą gwiazdy by sprzedać ich niefortunne zdjęcia gazetom by tamte dodały wyssaną z palca historię i opublikowały wszystko, aby ludzie bez przyjaciół mogli to przeczytać. Kilka osób dyskutowało o tym co właściwie Justin Bieber tyle czasu robi w Polsce. Nie byłoby niby nic wielkiego gdyby wypowiadali się jacyś dziennikarze, ale nie miałam pojęcia co robił tam np.Tede. Tym ludziom chodzi tylko i wyłącznie o kasę. Dodatkowo sprzedali potem wszystko amerykańskim mediom, więc w końcu cały świat mógł dowiedzieć się, że "Justin Bieber wybrał sobie Polskę na miejsce odpoczynku'". Oczywiście ktoś przypomniał również sobie, że "tamta dziewczyna Biebera" była też z Polski, więc na zdjęciach brali jakąś dziewczynę w kółko i mówili, że to chyba ona. Oglądając to wszystko zaczęłam lekko śmiać się pod nosem, więc Bieber zapytał mnie o co w tym wszystkim chodzi. Zmieniając kanał wytłumaczyłam mu o czym mniej więcej tam mówią. Nie powiedział nic specjalnego tylko pałaszował dalej tosta. Sama aż tak nie byłam do tego przyzwyczajona, więc nawet podeszłam do okna i wyglądając zaczęłam wypatrywać domniemanych reporterów. Pytałam też Justina czy przypadkiem nikt go nie śledził, a wtedy on tylko wybuchał śmiechem i mówił żebym się uspokoiła. W końcu zrobiłam jak kazał i usiadłam koło jego rozciągniętego ciała na kanapie. On trzymał w tamtym momencie pilot i próbował znaleźć coś co by zrozumiał. Niestety takich kanałów nie było zbyt wiele, więc stanęło na jakimś bardzo dziwnym filmie. Aby było nam wygodniej lekko wysunęłam materac kanapy, by była szersza i położyłam się za Biebsem. Film był koszmarny, więc bardziej przypatrywałam się zmieniającej podczas oddychania kształt klatce piersiowej Justina, a potem oparłam o niego głowę. Nagle ktoś mnie mocno zaczął szturchać. Nie wiedziałam za bardzo o co chodzi.
-Co jest?-wydukałam otwierając oczy.
-Ktoś puka do drzwi i nie wygląda na akwizytora czy pocztę-mówił JB.
Szybko ocuciłam się i pobiegłam do drzwi.
-O rany. Co oni tu robią?!-powiedziałam cicho.
-Kto to?
-Moi dziadkowie. Muszę otworzyć, bo pewnie nasłali ich rodzice żeby mnie pilnowali. Idź na górę. Postaram się pozbyć ich jak najszybciej-powiedziałam i kiedy on się ulotnił otworzyłam drzwi-cześć babciu, dziadku pocałowałam każde w policzek-co tu robicie?
-Kasiu, jak ty wyglądasz? Jesteś chora? Strasznie zmizerniałaś. Czy to od tej ciągłej nauki?-nakręcała się babcia.
-Daj jej spokój-dziadek wręcz wepchnął babcię przez próg-My tylko na chwilę. Wracamy ze cmentarza. Zrobisz herbatę?-zaczął machać białym pakunkiem-babcia upiekła ciasto.
-Oczywiście. Wchodźcie do środka i się rozbierajcie-zaprosiłam ich do środka-zaraz wrócę tylko wezmę ze swojego pokoju telefon, bo chyba dzwoni-szybko pobiegłam na górę-najmocnej cię przepraszam-mówiłam do Biebera-wygląda na to, że łatwo nie będzie.
-Spokojnie-uśmiechnął się-wiem, że jestem tu incognito, więc mogę tu posiedzieć.
-Nie ma mowy. Mam plan...
-Kasiu, coś z czajnikiem jest nie tak-usłyszałam krzyki babci z dołu.
-Już idę-dokrzyczałam-za 10 minut wymknij się tyłem na dwór i zapukaj jakby nigdy nic...-mówiłam już ciszej.
-Kasia!-babcia znów się odezwała.
-Idę-krzyknęłam i poleciałam na dół.
Okazało się, że oboje z dziadkiem próbowali włączyć czajnik elektryczny i nie zauważyli, że cała listwa była odłączona co sprawiało, że mimo podłączonej wtyczki czajnik się nie włączał. Szybko przygotowałam herbatę i zaprosiłam ich do salonu skąd wcześniej pozbierałam wszystkie rzeczy.
-A co tu robi męska katana-zapytał dziadek podnosząc bluzę Justina.
-To taty-odpowiedziałam szybko.
-Za mała na jego brzuch-zaśmiała się babcia.
-A, to jednak moja. Śpię w niej-szybko poprawiłam odpowiedź.
Następnie udało nam się złapać w miarę normalny temat i rozmawialiśmy sobie. Wtedy ktoś zapukał do drzwi.
-A któż to może być?-zapytała babcia.
-Nie mam pojęcia. Pójdę sprawdzić-powiedziałam.
-Ale na początku nie otwieraj, bo może to jakiś zbir-krzyknął dziadek.
-Wiem-krzyknęłam i otworzyłam drzwi-dobra, zaczynamy-uśmiechnęłam się do JB-witaj Bob-krzyknęłam żeby dziadkowie usłyszeli i wprowadziłam 'Boba' do salonu.
-To akwizytor?-zapytała babcia-nie mamy pieniędzy. Dom nam się spalił-pokrzykiwała babcia.
-Kochani, to jest Bob. Przyjechał do mojej szkoły z wymiany zagranicznej. Jest z Wielkiej Brytanii i przyjechał tutaj na kilka dni. Ja jako, że jestem w samorządzie szkolnym zostałam przydzielona żeby się nim zająć. Przyszedł zapytać gdzie może pójść dziś na obiad, bo wszystko jest pozamykane, a ma ochotę coś zjeść-opowiadałam zmyśloną historię.
-Dzien dąbry-powiedział Justin po polsku.
-O, witamy Anglika-mówił dziadek ze śmiesznym akcentem.
-Głodny jest? Nie możemy sobie pozwolić by zagraniczni myśleli, że jesteśmy tacy nieuprzejmi. Mam w torbie obiad dla ciebie na kilka dni. Daj mi ją. Leży w przedpokoju. Poczęstujemy kolegę-babcia posłała uśmiech do Biebsa-a tobie najwyżej potem dowiozę.
Przez cały czas Justin stał jak słup, bo zupełnie nic nie rozumiał. Kiedy poszłam po torbę babci powiedziałam na głos, tym razem po angielsku, że zaraz podam obiad dla naszego angielskiego gościa. Wtedy posłał mi on zatwierdzające spojrzenie i zaczął rozmawiać z dziadkami udając brytyjski akcent. Całkiem śmiesznie to wyglądało, bo dziadkowie nie mieli zbyt szerokiego słownictwa, a do tego ten śmieszny akcent. Na początku przygotowałam w kuchni obiad. Trochę bałam się, że polski schabowy może mu nie przypaść do gustu, ale trudno się mówi. Wszyscy byliśmy mile zaskoczeni, że jednak mu smakuje. Później przyszła pora na ciasto. Naprawdę nie sądziłam, że możemy spędzić taki miły czas z moimi dziadkami. Nagle poderwali się i zaczęli zbierać. Była trochę niezręczna sytuacja, bo wypadało żeby Bob również się zbierał. Szybko jednak to usprawiedliwiłam.
-Może cię podwieś Bob?-zapytał dziadek.
-Wiesz co dziadku, Bob chciał jeszcze skorzystać u mnie z komputera, bo telefony mają jakieś dziś problemy. W internecie za to może nawet ich zobaczyć. Stwierdziłam, że tęskni za rodziną, więc głupio mu odmówić-powiedziałam po polsku.
-Oczywiście. Niech porozmawia z rodziną-uśmiechnęła się babcia.
Po długich pożegnaniach dziadkowie w końcu wyszli.

2 komentarze: