Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


28 lutego 2011

ROZDZIAŁ 48

Obudził mnie telefon, który podniosłam z zamkniętymi oczami.
-Kasia, gdzie jesteście?-zapytał lekko zaniepokojony Jeremy-coś się stało?
-Co? A która godzina?-pytałam zaspana.
-Justin wychodzi na scenę za trzy minuty.
-O mój Boże. Zasnęliśmy. Zaraz będziemy.
-W sumie jeśli dzieci już śpią to nie musicie się śpieszyć. Chyba, że ty chcesz być koniecznie na koncercie.
-Tak właściwie to nie jest mi to konieczne.
-Dobra. Powiem Justinowi, że śpicie i raczej nie przyjedziecie.
-Ale nie będzie zły?
-Nie. Muszę kończyć. Dobranoc Kasiu.
Było mi trochę głupio, że zaspałam na koncert. Zadzwoniłam do Justina i przeprosiłam bardzo, ale on nie był zły. Powiedział mi tylko, że przykro mu, że przez dzieci muszę zostać. Na koniec życzyłam mu połamanie nóg i rozłączyłam się. Dzieciaki spały jak małe misie. Nie wykonywałam żadnych raptownych ruchów, bo Jazzy była o mnie oparta. Musiały się zmęczyć po zabawie. Ja też nigdy nie gardziłam snem, więc po 10 minutach również znowu zasnęłam.
-Kasia, Kasia-ktoś mnie szturchał.
Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że to Jexon. Okazało się, że już wyjeżdżają. Zupełnie zapomniałam, że przyjechali tylko na dwa dni. Od razu obcałowałam Jexona, potem Jazzy i na końcu Jeremyego. Było mi trochę głupio, że musieli mnie budzić, bo spałam jak kamień. Justin odprowadził ich na dół i po pół godziny wrócił.
-Smutno mi, że już pojechali. Są cudni-powiedziałam kiedy usiadł na fotelu.
-Na pewno jeszcze się spotkamy-powiedział wyciągając komputer.
Widząc, że Justin chce odpocząć poszłam na balkon i oparłam się o ścianę. Patrzyłam w dal i o niczym nie myślałam. Za chwilę dołączył do mnie Bieber i położył mi na kolanach MacBook'a. Odpaliłam filmik. Część była z tego koncertu kiedy JB śpiewał dla mnie piosenkę, a potem pełno zdjęć z całej trasy. Widać było, że nawet kiedy my nie widzimy aparatów to one nas widzą. Po pięciu minutach byłam taka wzruszona, że się rozpłakałam. Oparłam głowę o jego ramię i przypomniałam sobie wydarzenia z trasy. Pocałował mnie wtedy delikatnie w usta i poszliśmy do wnętrza pokoju. Zamówiliśmy sobie dwie herbaty, które sączyliśmy powoli, bo aż parzyły. Opowiedziałam JB o dzisiejszej sytuacji z tamtą dziewczyną. Był trochę wkurzony, ale powiedziałam mu, że nie biorę takich rzeczy do siebie i po prostu było mi trochę dziwnie. Wtedy otoczył mnie swoim umięśnionym ramieniem i położył rękę na moim brzuchu.
-Kasiu, przecież jesteś szczupła. Dla mnie idealna-poklepał mnie po brzuchu.
-Na prawdę?-spojrzałam otwierając szeroko oczy.
-Oczywiście, głuptasku-cmoknął mnie w nos-jutro też jedziesz ze mną w autobusie?
-Szczerze?
-Tak.
-Wolę jechać samochodem, ale ty jedz autobusem.
Wtedy zrobił mieszaną minę, ale przekonałam go, że bez znaczenia czy jedziemy osobno, bo łączy nas coś nierozerwalnego. W końcu poddał się. Po zaliczeniu łazienki położyliśmy się spać. Oczywiście nie obeszło się bez chodzenia po pokoju i mówieniu 'dobranoc' co trzy sekundy. Specjalnie nastawiłam sobie budzik wcześnie żebym tym razem ja obudziła Biebra. Okazało się, że on też nastawia sobie specjalnie budzik, ale zdążyłam schować jego telefon do łazienki zanim się obudził. Myślałam co mogłabym zrobić. Leżał na boku, więc siadanie czy skakanie nie wchodziło w grę. On witał mnie pocałunkiem, ale ja chciałam zrobić co innego. Zaczęłam powoli ciągnąć za jego prześcieradło co sprawiało, że był coraz bliżej brzegu. Nagle pociągnęłam najmocniej jak mogłam i runął na podłogę. Łóżko było wysokie, ale spadł na gruby, puszysty dywan, więc nic nie mogło mu się stać. On widząc jak się śmieje podciął mi nogę i po utraceniu równowagi runęłam na niego. Nie byliśmy na siebie źli i od razu złożyłam na jego ustach pocałunek. W tamtej chwili do pokoju wszedł Kenny. Było mi głupio, bo zobaczył dziwną scenę. Niby pokój pusty, ale nagle ponad łóżko podniosłam głowę i spojrzałam na niego tępo. Potem zrobił to samo leżący pode mną Justin. Kenny od razu zamknął drzwi i krzyknął tylko żebyśmy się szykowali do wyjazdu. Spojrzałam na JB, a on tylko zaśmiał się i powtórnie położył. Jednak ja za bardzo się speszyłam i zaczęłam wstawać, a on złapał mnie za kolanami i puścił do mnie oczko. Wiem, że zrobił to specjalnie, bo wie, że wtedy zamieram. Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się nie poddać jego urokowi i poszłam do łazienki. Potem czas bardzo szybko leciał. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy w czasie kiedy on był w łazience. Następnie poszliśmy na śniadanie. Nie odzywaliśmy się ani słowem, ale za to świdrowaliśmy siebie wzrokiem. Justin miał na sobie bluzkę z wycięntym dekoltem czyli taką jaką najbardziej lubiłam, bo można było dostrzec linię zarysowanych mięśni. Do tego była czarna co sprawiało, że wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. Zawsze wyglądał świetnie, od butów aż do czapki. W końcu zebraliśmy się i razem z Kennym pojechaliśmy na parking, gdzie Justin przesiadł się do autobusu. Jednak to na prawdę nie była dla nas przeszkodą. Po godzinie, którą spędziłam w ciszy i spokoju dostałam od niego SMSa 'co robisz?'. Zaczęłam się lekko śmiać aż Kenny zapytał o co chodzi, a wtedy powiedziałam mu, że chyba Justin wierzy, że po drodze wyskoczyłam z auta. Od razu odpisałam 'przeglądam COSMO'.
-Haha-odpisał.
-Jest pokaz 100 najlepszych ciach tego roku <3 bez koszulki...
-I jak?
-Hmm, ciekawie. Masz może numer do Pattinsona albo tego z 'Plotkary'?
-Wybij to sobie z głowy.
-;P, a Ty co robisz?
-Oglądam Playboya...
-Odłóż to, bo pożałujesz!
-A co mi dasz?
-Wszystko...
-Mam kilka propozycji.
-Wybierz jedną i postaram się wykonać zadanie.
-Przedstawię Ci ją dziś wieczorem.
-Będę czekać.
Lubiłam takie rozmowy z lekkim podtekstem. Nie dlatego, że wtedy się podniecałam, ale po prostu śmieszyło mnie to odrobinę. Zdrzemnęłam się wtedy trochę.

27 lutego 2011

ROZDZIAŁ 47

Rano obudziłam się i zobaczyłam nad sobą Biebera opierającego się na rękach koło mojej głowy. Muszę przyznać, że takie poranne widoki od razu sprawiały, że czułam się w pełni trzeźwa i jednocześnie wywoływały bliżej nieokreślone ruchy wskazówki 'podniecenie'. Co, ale cóż, wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Nigdy nie wiedziałam skąd wie, co tak naprawdę lubię, a może po prostu nic nie robi, a ja i tak widząc go tracę pod nogami grunt. Ugiął ręce tak, że jego twarz znajdowała się bardzo, ale to bardzo blisko mojej. Przez chwilę bałam się, że to za to co zrobiłam mu wczoraj i teraz to ja obejdę się smakiem, ale na swoje szczęście myliłam się. Na początku delikatnie, jedynie wręcz przyłożył, swoje usta do moich, a potem kiedy lekko swoje rozchyliłam on równie delikatnie zrobił to samo i połączyliśmy się w pocałunku pełnym iskier. W takiej chwili wszystkie mięśnie za wyjątkiem tych języka i ust rozkurczają się i jest się trochę jak galaretka na torcie. Cieszyłam się, że wpływam na niego tak samo, jak on na mnie. Po chwili jego ręce odmówiły mu posłuszeństwa i opadł na mnie. Chodź było to niezamierzone to i tak było delikatne, bo tylko delikatnie wywołał drganie tej części ciała na którą opadł. Czułam jego ciężar na biuście, brzuchu i udach. W tej samej chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi.Justin zaczął już delikatnie napinać mięśnie żeby wstać, ale pociągnęłam go do siebie i delikatnie złapałam ustami jego dolną wargę, a potem puściłam go wolno. Justin poprawił sobie spodenki i otworzył drzwi.
-Cześć dzieciaki. Chciałem się zapytać czy dziś też mam wolne, czy mam jakąś robotę-zapytał Kenny w drzwiach.
-Aha-ziewnął Justin-dziś mam koncert, więc z wolnego nici. Zaczyna się o 17, więc o 15.30 musimy być na miejscu.
-Czyli o 15 na dole?
-Zgadza się.
-Sorry, że obudziłem.
-Nic się nie stało. I tak pewnie już późno.
-7.50.
-No właśnie.
-Dobra, lecę. Do zobaczenia.
-Pa-zamknął lekko teatralnie drzwi i zbliżał się do mnie-a więc na czym się zatrzymaliśmy?
-Wydawało mi się, że skończyliśmy, ale za to możesz pomóc mi wstać-wyciągnęłam wysoko ręce, ale on i tak złapał mnie za kostki i ściągnął z łóżka tak, że spadłam na tyłek.
-No to dziś znowu nie będę mogła siadać-wstałam z podłogi i poszłam do łazienki cały czas masując bolące pośladki.
Szybko ubrałam się i zaliczyłam poranną toaletę. Wyszłam mijając się w drzwiach z Bieberem. Nie mogłam się opanować i zmierzwiłam jego włosy ręką, a on zrobił mi to samo. Odsłoniłam grube zasłony i wyjrzałam przez okno. Był piękny widok, więc wyszłam na balkon i usiadłam na ziemi po turecku. Nagle zawołał mnie i razem poszliśmy na śniadanie. Przy stole Jeremy energicznie rozmawiam z Justinem o wieczornym koncercie. Ja byłam trochę rozmarzona i patrzyłam na Justina, na jego ruch warg. Z tego snu obudziło mnie jajko, które odbiło się od mojego dekoltu i spadło na spodnie. Było ugotowane na twardo, ale za to całe w majonezie.
-Przepraszam-pisnęła Jazzy.
-Nic się nie stało-uśmiechnęłam się i zaczęłam wycierać serwetką majonez.
Po tym wszyscy zaczęli już się zbierać. Poszliśmy do pokoju, a ja od razu zmieniłam spodnie. Weszliśmy jeszcze umyć zęby do łazienki, a wtedy Biebs powiedział, że dzisiaj wcześniej wychodzi, bo będą długo ćwiczyć. Byłam z tego powodu trochę smutna, ale przecież szedł do pracy. Wyszło na to, że ma jeszcze godzinę do wyjścia. Na początku powiedział żebym szła ze mną, ale zaoferowałam, że zostanę z dziećmi żeby mógł ćwiczyć w spokoju i da to trochę odetchnąć Jeremyemu. Nie zależnie jak dobrym jest ojcem to każdemu facetowi potrzeba trochę pobyć w męskiej atmosferze. Zgodził się na to. Godzina minęła praktycznie niezauważalnie. Justin chodził po pokoju, dzwonił do kilku osób, pakował rzeczy, a ja tylko siedziałam i gapiłam się w ścianę. Mimo tego, że jest piosenkarzem, a ten zawód może kojarzyć się z super zabawą i dużą kasą, ale tak naprawdę to jest bardzo ciężka praca. Odłożył dwa dni żeby pobyć ze mną i rodziną, więc cały dzień musiał poświęcić na trening tańca i ćwiczenia wokalne. Było mi go czasem szkoda, bo dla mnie były to wakacje, które dają odpoczynek od szkoły, a on pracował. Wiedziałam, że ja daje mu trochę normalności, bo byłam w stu procentach zwykła i codzienna. Po prostu rano budziliśmy siebie nawzajem, jedliśmy śniadanie i cieszyliśmy się sobą, kiedy nie było żadnych wywiadów ani koncertów. Ten dzień był niestety dniem pracy. Pożegnał mnie całusem w policzek i wyszedł. Chwilę później przybiegły dzieci. Myślałam, że będzie łatwiej, ale jednak aż tak dobrze nie było. Były pełne energii i nie wystarczało im skakanie po łóżkach i zabawa w zgadywanki. Pomysłów szukałam u recepcjonistki i na szczęście okazało się, że na samym dole jest brodzik i sala zabaw dla dzieci. Na początku nie byłam pewna wody, ale kobieta powiedziała, że tam się nawet mysz nie utopi, bo ma 30 centymetrów głębokości. Zadzwoniłam do Jeremyego żeby zapytać czy możemy tam pójść. On od razu się zgodził i poinformował mnie gdzie są kostiumy. Po przebraniu dzieci zeszliśmy na dół. Poprosiłam Jazzy żeby cały czas trzymała się jak najbliżej mnie i nie robiła żadnych głupot. Okazało się, że było tam pełno dzieci. Wśród rodziców rozpoznałam kilka gwiazd telewizji, ale nie gapiłam się na nie, bo po poznaniu Ushera nic nie robiło już na mnie takiego samego wrażenia. Chyba dzieci dobrze się bawiły, bo Jazzy poznała jakąś dziewczynkę i razem biegały dookoła basenu z kulkami. Jexonowi najbardziej podobało się w brodziku, bo znalazł małego plastikowego rekina i straszył nim wszystkich. Zauważyłam, że gapi się cały czas na mnie jakaś dziewczyna wyglądająca na 14 lat. W końcu 'niechcący' dostałam od niej piłką z gąbki.
-Przepraszam-posłała mi wymuszony uśmiech-jesteś Kasia?
-Znamy się?
-Ja ciebie tak-kolejny uśmiech.
-Aha..i co dalej?
-Chciałam ci coś powiedzieć-przybliżyła usta do mojego ucha-jesteś grubą, brzydką suką i jeśli nie przestaniesz wdzięczyć się przy Bieberze to źle skończysz. Lepiej wracaj do swojego zadupia w Polsce i zakop się w waszym bagnie jakim jest wasz kraj-szepnęła do mojego ucha i odeszła zanim cokolwiek odpowiedziałam.
Oczy zaczęły mnie piec, ale powstrzymałam się od płaczu. Na prawdę zrobiło mi się trochę przykro, że ktoś kto mnie w ogóle nie zna może tak o mnie sądzić i bez problemu mi o tym powiedzieć. Doszło wtedy do mnie, że takich osób jest więcej i przypomniała mi się historia jak na mnie napadli. Zostaliśmy jeszcze tam przez chwilę, ale po tylu spojrzeniach tamtej dziewczyny postanowiłam, że czas wracać do pokoju. Jakimś cudem udało mi się oderwać Jaz od zabawy i po 10 minutach byliśmy już na górze. Zbliżał się czas obiadu, więc ubrałam dzieciaki i zeszliśmy do restauracji. Wszyscy kelnerzy chyba już mnie pamiętali, bo podchodzili kilka razy i pytali jak nam minął dzień i jak się czuję z czego domyśliłam się, że cała obsługa słyszała o moim omdleniu. Jednak tylko grzecznie odpowiadałam, że czuję się doskonale i dziękowałam za zainteresowanie.  Dzieci jadły aż im się uszy trzęsły. Potem kiedy byliśmy już w pokoju na początku pozwoliłam pooglądać Jazzy moje ubrania, które chętnie również przymierzała chociaż były na nią sporo za duże. Włączyłam im film i nie wiem kiedy, ale zasnęłam.

25 lutego 2011

ROZDZIAŁ 46

Do drzwi odprowadził go Jeremy, a Justin zbliżył się do mnie. Wtedy naprawdę poczułam, że coś nas łączy. Te jego spojrzenie i troska. Może naprawdę coś do mnie czuł? Nie chodzi o to, że nie wierzyłam w jego uczucia, ale po prostu był gwiazdą, którą kochały dziewczyny z całego świata. Przez następne pół godziny kiedy wrócił Jeremy cały czas wypytywali mnie o samopoczucie, a ja cały czas odpowiadałam, że nic mi nie jest. W końcu ich przekonałam i Jeremy poszedł zadzwonić do Pattie. Poprosiłam go, żeby powiedział jej, że już śpię, bo nie chciało mi się już powtarzać, że jest wszystko dobrze. Jednak do mamy musiałam sama
zadzwonić. Ta rozmowa była straszna, bo chociaż chciałam żeby było jak najmniej dramatycznie to i tak zaczęła na mnie krzyczeć i płakać na przemian, że nie potrzebnie mnie puściła itp. Jednak udało mi się ją udobruchać. Jednak powiedziała, że nawiedzi dziś jeszcze Kennego.
-Och, biedny Kenny-pomyślałam śmiejąc się.
Wtedy przypomniałam sobie też, że jestem cały czas bez ubrania i wykorzystałam trochę Justina... Udałam, że jestem zmęczona i zapytałam go słabym głosem czy nie pomógłby mi pójść do łazienki, a on od razu podniósł mnie i zaniósł na miejsce. Podziękowałam mu pocałunkiem. Założyłam wygodną koszulę nocną z Hello Kitty i wróciłam do pokoju.
-Było mnie zawołać. Pomógłbym ci-powiedział Bieber i wydawało mi się, że cały czas stał pod drzwiami z zegarkiem w ręku i sprawdzał czy nie jestem tam za długo i znów nie zemdlałam-może odwołam jutrzejszy koncert?
-Zwariowałeś?! Nic mi nie jest. Mogę tańczyć i śpiewać przez całą noc-zaczęłam skakać po łóżku-po prostu nie chciało mi się wstawać i cię o to poprosiłam. Gdybym straciła pamięć i zapomniała w co wierzę to mielibyśmy miłą i ciekawą noc-podeszłam do niego i na nim usiadłam.
-A może źle sobie przypomniałaś-odgarnął moje włosy na lewe ramię i przejechał ustami po prawym.
-Czyli już mi wierzysz, że jest OK i nie odwołasz koncertu?
-Tak.
Wtedy nasze twarze zbliżył się, że dzieliły je ułamki milimetra, a potem oddaliłam się położyłam na drugim łóżku, żeby obszedł się smakiem. Będąc w związku uzmysłowiłam sobie, że to prawda, że kobiety mają swoje sztuczki, które działają na wszystkich mężczyzn. Miało być tak, że ja kładę się spać, a on wyobraża już sobie co by było gdybym była w tej chwili z nim, ale mój brzuch chyba tego nie wiedział i głośno zaburczał.
-No właśnie, w końcu nie jedliśmy kolacji-odparł Justin-zaraz coś zamówimy-podniósł telefon-co chcesz?
-Musli z jogurtem.
Justin zamówił jedzenie i spokojnie czekaliśmy. Po 10 minutach przyniesiono nam wszystko. W tej samej chwili zadzwonił telefon. Justin odebrał i po jego słowach mogę stwierdzić, ze był to Jeremy. Okazało się, że dzieciaki jeszcze nie śpią i chcą się koniecznie z nami pożegnać na dobranoc. Po chwili przebiegły dzieciaki. Oboje podeszły do mojego łóżka i zaczęli się pytać jak się czuję. Jazzy życząc mi zdrowia dała mi też czekoladkę. Była słodziutka. Obydwoje pocałowałam na dobranoc. Pożegnaliśmy się też z Jeremym i umówiliśmy się na śniadanie na 8. Chociaż nic do nich nie miałam to ucieszyła się, że wszyscy wyszli. Chciałam trochę odpocząć, bo to był na prawdę dzień pełen wrażeń. Kiedy wciągnęłam jedzenie zgasiłam górne światło i zaczęłam czytać książkę przy lampce nocnej. Lubiłam poczuć się jak w domu, a już dawno nie miałam takiej okazji, bo zawsze od razu zasypiałam. Mogłam odpłynąć w krainę atramentu. Czytałam po polsku co dało mi trochę wewnętrznego spokoju, bo od kiedy poznałam Justina, a szczególnie od początku trasy zaczęłam już nawet myśleć po angielsku co by dla mnie aż dziwne. Czytałam książkę autorstwa Sparksa, bo one zawsze pozwalały mi się trochę 'zatopić'. Po jakiejś godzinie stwierdziłam, że chcę już spać. Kiedy odwróciłam się żeby zgasić lampkę zobaczyłam Justina i powróciłam do rzeczywistości, która była mniej realna od moich snów. Leżał tam bawiąc się telefonem. Jak zwykle w takich sytuacjach nie mogłam uwierzyć, że ten chłopak jest mój i w to, że z nim chodzę, a nawet przebywam w jego towarzystwie. Chciałam żeby on też miał coś od życia, więc podeszłam do jego łóżka najciszej jak potrafiłam i położyłam się naprzeciwko niego podpierając głowę na ręce.
-Co?-zapytał dalej gapiąc się w telefon.
-Nic-powiedziałam z lekkim obrażeniem w głosie.
-Przepraszam-odłożył telefon-jak tam?
-Dobrze-uśmiechnęłam się z zadowoleniem-a u ciebie?
-Też-złapał za dół mojej koszuli-jak się nazywa taki materiał?
-Satyna.
-To możesz w niej chodzić cały czas-uśmiechnął się-a przynajmniej dopóki ośmielisz się..
-Nie kończ-zaśmiałam się-dobranoc-cmoknęłam go w czoło i poszłam do łazienki.
Patrzyłam przez 10 minut w lustro i zastanawiałam się co on właściwie we mnie widzi. Nie chodzi o to, że mam niską samoocenę, ale w sumie to nic we mnie specjalnego nie ma. Czasem nadrabiam strojem, tak jak na przykład wtedy w tej koszuli. Ładnie opinała się na biuście i przed odcięcie pod nim sprawiała, że wyglądałam znośnie. Potem zaczęłam myć zęby, a wtedy usłyszałam jak z pokoju Justin woła moje imię. Wychyliłam się z łazienki ze szczoteczką w ustach i rzuciłam mu pytające spojrzenie, a on tylko uśmiechnął się i powiedział 'Tylko sprawdzam'.
-Jeśli tak już będzie zawsze to będzie mi naprawdę dziwnie-pomyślałam i wróciłam do mycia zębów.
Za chwilę wróciłam do pokoju i położyłam się wygodnie na łóżku. Przez chwilę myślałam jak zagadać jeszcze Justina, ale nie wiedząc kiedy zasnęłam.

20 lutego 2011

ROZDZIAŁ 45

Byliśmy z Bieberem sam na sam. Od razu zbliżyliśmy się do siebie, a on objął mnie w pasie i lekko oparł o ścianę.
-Pamiętasz tą kobietę w parku?-zapytałam.
-Tak, żono-zaśmiał się.
-Wyglądam jakbym była matką?
-Ślicznie ci z dziećmi.
-Ale z figury...
-Pokaż się-odsunął się kawałek-jeżeli zdejmiesz to z siebie to ci powiem-szepnął mi do ucha, a potem przygryzł moje ucho.
-Opanuj się-odwróciłam się i ruszyłam do łazienki.
-Nie obrażaj się. Jesteś śliczna-cmoknął mnie-i nie wyglądasz na matkę pięciorga dzieci-zaśmiał się.
-Śmieszne. Mężu-zaśmiałam się pod nosem-idę wziąć kąpiel.
-A może weźmiemy ją razem-spojrzał na mnie przygryzając wargę.
-Nie-pokazałam mu język i weszłam do łazienki.
Rozebrałam się powoli i napuściłam do wanny wody. Związałam włosy i weszłam do niej powoli czując jaka jest gorąca i jak paruje w kontakcie z moją skórą. Było to bardzo przyjemne. Przez chwilę bawiłam się wielką ilością piany, a potem zanurzyłam się po szyję, zamknęłam oczy i odpoczywałam. Coraz bardziej odpływałam, a potem już ciemność. Nagle poczułam coś na policzku i jakieś pokrzykiwanie. Czułam rozkosz i delikatnie zaczęłam otwierać oczy. Obraz był nie wyraźny, ale jasna plama stawała się coraz bardziej wyraźna aż zobaczyłam Justina. Czułam jak delikatnie podnoszą się moje kąciki ust. On miał dziwny wyraz
twarzy, coś w rodzaju przerażenia, ale nagle pojawił się wielki uśmiech.
-Kasia, wszystko dobrze?-trząsł delikatnie moją głową.
-Tak. Coś się stało?-zapytałam.
On zaczął coś mówić, ale nie mogłam nic zrozumieć, bo mówił to z takimi emocjami i szybkością, że nie nadążałam. W tej samej chwili zaczęło mi się wszystko przypominać. Obejrzałam się dokoła. Byłam w pokoju na łóżku, a przecież się kąpałam. Zastanawiałam się jak to możliwe. Od razu zobaczyłam, że jestem owinięta mokrym prześcieradłem. Każde normalne prześcieradło byłoby za cienki i byłoby mi wszystko widać, ale te było takie grube, że nic nie prześwitywało, a tylko delikatnie przylegało do mojego ciała. Dalej nie wiedziałam co się stało, ale widząc minę Biebsa nie mogłam zrobić nic innego niż go po prostu przytulić. On trzymał mnie mocno i sztywno jakby bał się, że coś ze mną nie tak.
-Co się stało?-powtórzyłam pytanie-ale mów powoli.
-Ale dobrze się czujesz?
-Tak.
-Dobra, a więc tak. Kilka razy krzyknąłem do ciebie kiedy wychodzić, ale w ogóle się nie odzywałaś. Krzyknąłem jeszcze raz, ale znów brak odpowiedzi, więc wszedłem. Było tam pełno pary. Wtedy zobaczyłam, że to wygląda jakbyś zasnęła, bo miałaś zamknięte oczy i ledwo było widać twoją głowę przez pianę. Podszedłem i zacząłem próbować cię obudzić, ale zero odpowiedzi. Wtedy okropnie się przeraziłem. Zacząłem tobą trząść, ale znowu nic. Krzycząc wyciągnęłam cię z wanny, ale przysięgam nie patrzyłem na twoje ciało. Chciałem tylko żebyś odżyła i coś powiedziała. Położyłem cię na łóżku i owinąłem prześcieradłem, a potem próbowałem cię ocucić. Myślałem żeby pójść po kogoś, ale nie mogłem cię zostawić. Tak się bałem-po jego policzku spłynęła wielka łza, którą otarłam wierzchem dłoni.
W tej chwili do pokoju weszły dwie pokojówki i boy hotelowy.
-Co się stało? Potrzebujecie pomocy?-krzyknęli razem.
-Wszystko dobrze-odpowiedziałam cicho.
-Proszę, sprowadźcie lekarza i mojego ojca-powiedział do nich Justin-mojej dziewczynie coś się stało.
-Oczywiście-wybiegli razem.
Nie minęły dwie minuty kiedy do pokoju wbiegł Jeremy.
-Dzieci zostały same-odparł-co się stało?
-Nic-odpowiedziałam uśmiechając się delikatnie.
-Ona w wannie i ona, ona, coś nie tak-zaczął jąkać się Justin.
Jeremy od razu podszedł do mnie bliżej i przyjrzał mi się uważnie. Chociaż miałam to grube i nieprześwitujące prześcieradło to i tak dziwnie się czułam. W tej chwili wbiegł lekarz, którego rozpoznałam po narzucał na kark słuchawki. Od razu stanął koło łóżka i zbadał mi puls w nadgarstku.
-Co się stało?-zapytał.
-Była w wannie, a kiedy wszedłem była nieprzytomna-odpowiedział Justin stąpając z nogi na nogę.
-Aha. Jak się czujesz?-zapytał mnie.
-Dobrze-odparłam.
-Ale zbadam cię-powiedział-czy jesteście panowie z rodziny?-zapytał.
-Jestem jej chłopakiem, a to mój ojciec-odpowiedział Biebs.
-W takim razie proszę żebyście na chwilę wyszli, a ja ją zbadam.
Nie stawiali się mu i od razu wyszli. Lekarz wyciągnął słuchawki. Przeraziłam się, bo byłam przecież tylko w prześcieradle.
-Jestem Doktor Brown-podał mi rękę.
-Kasia-poprawiłam prześcieradło-panie doktorze, ale czy mogłabym się ubrać, bo widzi pan..
-Nie ma takiej potrzeby. Mogę posłuchać cię przez prześcieradło-uśmiechnął się i zaczął badanie.
Na początku dokładnie mnie osłuchał i świecił mi w oczy latareczką.
-Kąpałaś się w ciepłej wodzie?-zapytał.
-Takiej trochę parzącej..
-Zdarzają ci się omdlenia?
-Nie, to pierwszy raz.
-Wszystko jest OK. Musisz poprostu pamiętać, że nie można kąpać się w takim wrzątku-zaśmiał się.
-Jakieś leki będę?
-Nie ma takiej potrzeby. Zawołam ich, bo twój chłopak wyglądał na zdenerwowanego, a przecież musi jutro wystąpić, bo wydałem trochę pieniędzy na bilet córki-uśmiechnął się.
-Panie doktorze, czy wszystko dobrze?-spytali jednocześnie.
-Bez obaw. To zwykłe omdlenie. Każdemu może się zdarzyć-odpowiedział.
-Ale może powinna pojechać do szpitala-pytał Justin-tak na wszelki wypadek.
-Nie słyszałeś? Nic mi nie jest!-prawie krzyknęłam.
-Dobrze, to ja będę się już żegnał-odparł doktor i wziął torbę-pa Kasiu i uważaj na wodę.
-Do widzenia panie doktorze-pomachałam.

19 lutego 2011

ROZDZIAŁ 44

Nie wiadomo kiedy ten czas tak leciał i było już południe. Dzieci przyszły do nas przed posiłkiem i chwilę bawiliśmy się z nimi, bo tata Biebsa musiał coś załatwić w recepcji, bo okazało się, że coś nie tak z wodą
w ich pokoju. Jazzy całe czas tuliła się do Biebera i wydaję mi się, że naprawdę jest strasznie w nim zakochana. Cudnie było na nich patrzeć. Co chwilę Jaxon też się do nich przysuwał i chciał do nich dołączyć, ale był trochę zdominowany przez siostrę, więc wzięłam go do siebie. Opowiadał mi, trochę swoim językiem, o ich podróży na miejsce, o mamusi, o kolegach, o swoich zabawkach. Jest naprawdę bardzo grzecznym i miłym chłopcem. Potem zaczęliśmy się bawić wspólnie, w czwórkę, w chowanego. Poczułam się trochę jak w domu gdzie zawsze kiedy przyjeżdżała do mnie rodzina wspólnie dobrze się bawiliśmy. Nagle wszedł do pokoju Jeremy. Na początku tego nie zauważyliśmy i dalej rysowaliśmy kotki.
-Ale wy razem super wyglądacie-uśmiechnął się Jeremy, a my wszyscy popatrzeliśmy na niego-może niedługo i swoich się doczekacie.
-Tato, bez przesady-powiedział Justin z lekkim śmiechem.
-Ja w twoim wieku już miałem ciebie, ale wiem, że to jeszcze nie czas na dzieci.
-Jeszcze za wcześnie-powiedziałam pogodnie.
-Wiecie co, już trochę późno się robi, więc może pójdziemy na obiad-powiedział Biebs.
-Tak, idziemy-zgodził się Jeremy.
Wspólnie poszliśmy do restauracji. Przy stole pomagałam trochę Jexonowi w jedzeniu, bo co i raz łyżka mu z rączki wypadała. Naprawdę bardzo go polubiłam i on chyba mnie też.
-Ty jesteś najładniesza na świecie-powiedział sepleniąc Jex.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ja żeby nie było wobec tego młodzieńca niegrzecznie tylko podziękowałam.
-A mama?-zapytał Justin.
-Ale ona się nie liczy-odpowiedział.
-No dobrze.
-Ale to prawda, Kasiu. U was w Polsce macie jakieś wybory czy coś?-wtrącił się Jeremy-masz odpowiednią urodę.
-Nie no, bez przesady-zaczerwieniłam się.
-Jeszcze jesteś elokwentna, więc wygrałabyś na pewno.
-Wiesz, moi rodzice nie są raczej za wszystkim co związane z takim czymś jak miss, media..
-Haha. To Justin się idealnie przypasował do ciebie-zaśmiał się.
-Masz racje-również się zaśmiałam.
-No, ale znoszą go?
-Tata Kasi mnie wręcz uwielbia-wtrącił ze śmiechem Justin.
-Po prostu musisz poznać moją rodzinę-powiedziałam.
Potem kiedy dokończyliśmy posiłek poszliśmy do samochodu. Dobrze było poczuć się trochę normalnie. Tak jakbym po prostu wybrała się z moim chłopakiem, jego tatą i rodzeństwem na rodzinny wypad. Nie było żadnych ochroniarzy, specjalistów od marketingu, agentów itp. Czułam panujące dobre wibracje w aucie. Po drodze opowiadaliśmy sobie historie życiowe, oglądaliśmy przez okna przydrożne domy, a czas płynął niezauważalnie szybko. Kiedy dojechaliśmy dzieciaki krzyczały, że nie mogą się już doczekać przejażdżek na wszystkich atrakcjach. Nie ukrywając, ja nie byłam aż tak zachwycona, bo przez chorobę lokomocyjną
nie mogłam cieszyć się tą prędkością kolejek i rollercosterów. Najczęściej na nie nie wchodziłam, ale tym razem postanowiłam się poświęcić i wzięłam leki. Park wyglądał jak z amerykańskiego filmu. Była jedna duża kolejka, trochę mniejszych i dużo stoisk z kukurydzą i watą. Taki małomiasteczkowy i bardzo sympatyczny. Jazzy od razu ruszyła pędem do wejścia. Jeremy wziął na ręce Jexona i wszyscy za nią biegliśmy. Na początku poszliśmy na obracające się filiżanki. Jakoś przeżyłam, bez żadnych żołądkowych sensacji. Potem taka mini kolejką, bo tylko na taką Jex mógł wsiąść. Mi to odpowiadało, bo jechała wolno i bez żadnych ostrych zakrętów. Po drodze zatrzymaliśmy się na wielką porcję waty cukrowej. Okazało się, że Jaz jest taką samą fanką różu jak ja. Od zawsze lubię różowy i nie uważam żeby mógł źle wpływać na rozwój dziewczynek, bo to przecież tylko kolor. Sprzedawca powiedział, że w tej chwili robi zielone waty i trzeba poczekać aż trzy duże zielone zostaną sprzedane. No więc Jeremy kupił dwie zielone dla siebie i Justina. Wtedy wyszło na to, że teraz będą różowe, bo te dwie były jak trzy. Na początku Jazzy dostała swoją, a potem ja.
-Chyba mamy tu dwie różowe księżniczki-zaśmiał się Jeremy.
Popatrzyłyśmy na siebie nawzajem. Wyszło na to, że obie byłyśmy ubrane na różowo. Jaz miała sukienkę w kwiatki o kolorze fuksji, a ja blado różowy kostium z czarnymi akcentami. Wybuchnęliśmy śmiechem. Dziewczynka dokładnie się mi przyjrzała, a potem uśmiechnęła i też się zaśmiała. Chyba wtedy mnie polubiła i kazała zrobić sobie ze mną zdjęcie. Zapozowałyśmy jak księżniczki, a potem Justin stanął po środku i obie pocałowałyśmy go w policzek. Potem poszliśmy na latające samolociki. Ja siedziałam z Jexonem, Biebs z Jez, a tata za nami. Na wszystkich kolejkach, z resztą jak zwykle krzyczałam jak opętana. Co chwila Jeremy pytał czy wszystko ze mną dobrze. Nie wiem czemu, ale zawsze to robię. Jexon po następnej kolejce miał już dosyć, więc nie chcąc przerywać spotkania Justina z tatą zaoferowałam, że ja z nim zostanę. Poszliśmy do sklepu z upominkami. On od razu, wręcz rzucił się na zbroje rycerza i miecz. Ja też wzięłam na głowę hełm i razem odbyliśmy bitwę. Potem poszliśmy na rzucanie piłeczkami do kubełka. Udało nam się nawet wygrać sporego misia-delfina. Jax był bardzo zadowolony i kiedy tylko spotkaliśmy resztę zaczął im machać nim przed oczami.
-Też chcę takiego-zaczęła tupać Jazzy próbując jednocześnie zabrać delfina Jexonowi.
-No dobra. Ojcowskie obowiązki wzywają. Pójdę z nią i spróbujemy coś wygrać, a wy pójdźcie gdzie chcecie-powiedział Jeremy.
Poszliśmy na łódeczki. Wdrapaliśmy się do jednej we trójkę, bo wzięłam Jexa na kolana. Zabawa polegała na tym, że łódeczka płynęła po wodzie i co i raz nami zarzucało, a z boku leciała na nas woda. Wszystkim nam się podobało, bo Jex z wrażenia cały czas trzymał się barierki, a my z Biebsem mogliśmy zająć się sobą. Obejmował mnie ramieniem i kilka razy cmokał mnie w policzek. Kiedy zeszliśmy wzięłam Jexona
-Przepraszam bardzo, ale gdzie można dostać takiego delfina?-zapytała.
-Tam, w stoisku koło dużej karuzeli-wskazałam ręką kierunek.
-Dziękuję bardzo-uśmiechnęła się.
-Proszę-odwzajemniłam uśmiech.
-Cudownie wygląda rodzina na takim wypadzie. Macie ślicznego synka, ale to oczywiste patrząc na rodziców.
-Dziękujemy-Justin mocniej mnie przytulił.
-Tak powinno być. Jesteście młodzi, ale widać, że darzycie się pięknym uczuciem-powiedziała i odeszła, a my zaśmialiśmy się.
Potem spotkaliśmy się jeszcze z resztą. Widziałam jak Jeremy i Justin podziwiają wielką kolejkę, więc powiedziałam, że zaopiekuję się dziećmi i żeby poszli. Na początku mówili, że nie ma takiej potrzeby, ale w końcu ruszyli ucieszeni, a ja poszłam z dziećmi na dmuchany zamek ze zjeżdżalnią. Jaz była już dość duża żeby sama zjeżdżać, więc ona biegała sama, a ja z Jexonem. Skakaliśmy i dobrze się bawiliśmy. Wtedy zadzwonił telefon. To był Jeremy, który powiedział, że już będziemy się zbierać i mamy się spotkać koło wyjścia, bo już tam dochodzą. Jakoś, po wielu próbach, udało mi się zawołać Jazzy i poszliśmy w umówione miejsce. W drodze powrotnej opowiedzieliśmy tacie o naszej dzisiejszej pomyłce. A on razem z Justinem opowiadali jaka to szkoda, że z nimi nie poszłam na kolejkę. Kiedy dojechaliśmy już pod hotel umówiliśmy się, że spotkamy się na kolacji o 20 i rozeszliśmy się do swoich pokoi.

13 lutego 2011

ROZDZIAŁ 43

Bieber też się rozbudził. Szybko pobiegłam do łazienki żeby się ogarnąć.
-Co się stało?-zapytał Biebs.
-Nic-powiedziałam i wleciałam do łazienki.
Kiedy wyszłam wzięłam jeszcze leki, bo brzuch mnie bolał. Justin cały czas dziwnie na mnie patrzył z lekkim niepokojem.
-Nic mi nie jest. Takie kobiece rzeczy-powiedział uśmiechając się.
-Na pewno?
-Tak. A ty mi powiedz jak się spało?
-Zimno i ciasno. A tobie?
-Czyli dla ciebie wygodnie i ciepło byłoby tak?-położyłam się na jego plecach jak mała małpka.
-Lepiej. Ale najlepiej byłoby tak-lekko przturglał mnie z pleców i otoczył mnie ramieniem.
-I może jeszcze tak-pocałowałam go koło ucha.
-Jesteś coraz bliżej...
Potem odpłynęliśmy trochę. Naprawdę Justin był gentelmanem. Delikatnie trzymał rękę na moim boku, a drugą odgarniał mi z twarzy włosy. Przy okazji cmokał mnie co i raz. Nagle do pokoju wbiegły dzieci. Od razu się poderwałam. Justin zaczął się z nimi witać itp. Po chwili wszedł też jego tata. Byłam trochę spięta, bo byłam w piżamie, ale nie chciałam uciekać do łazienki i się tam chować, bo byłoby to trochę nieodpowiednie.
-Przepraszam, że nie zapukaliśmy, ale dałem rady ich zatrzymać-powiedział Jeremy z lekkim śmiechem.
-Nic się nie stało-powiedział Biebs i wstał-tato, to jest Kasia-wskazał na mnie ręką.
-Cześć. Jestem tatą Justina, Jeremy-podał mi rękę.
-Dzień dobry. Miło mi pana poznać-uśmiechnęłam się lekko i uścisnęłam jego dłoń.
-Jak się bawicie?-zapytał-niezłe pobojowisko tu macie-zaśmiał się tata JB.
-No wiesz, mieliśmy wczoraj mały wypadek z wodą i dlatego materac się suszy-uśmiechnął się Justin.
-Ale super forteca-krzyknął chłopczyk skacząc po naszym czymś z koca i poduszek.
Oboje z Biebsem zaśmialiśmy się. Wtedy podeszła do mnie dziewczynka. Była naprawdę śliczna.
-Kim jesteś i dlaczego tutaj jesteś?-zapytała.
-Jestem Kasia-uśmiechnęłam się-spałam tu-zaśmiałam się trochę stresując-a ty jak masz na imię?
-Jazzy. A czemu ty jesteś z Justinem?
-Bo to moja dziewczyna-powiedział Biebs.
-To będziesz moją koleżanką?
-Chętnie-uśmiechnęłam się-masz bardzo ładną sukienkę.
-Mama mi ją wybrała.
Chłopczyk patrzył cały czas na nas z ciekawości. Justin podszedł więc do niego i wziął go na ręce. Cały czas mi się przyglądał. Wyciągnął do mnie rączki, więc wzięłam go do siebie. Wtedy cmoknął mnie w policzek.
-Ładna koleżanka?-zapytał Justin.
-Taakk-powiedział nieśmiało chłopczyk.
-A jak masz na imię kolego?-zapytałam.
-Jexon.
-A powiesz mi ile masz lat?
W odpowiedzi pokazał trzy paluszki.
-Justin, chyba ktoś ci odbija dziewczynę-zaśmiał się Jeremy.
-Cały czas muszę jej pilnować-uśmiechnął się Bieber.
-My na razie pójdziemy. Chodźcie dzieciaki. Justin i Kasia się ubiorą i spotkamy się później.
Potem wyszli, a ja delikatnie podsunęłam się do Justina. Objęłam rękami jego szyję i pocałowałam go w usta. Następnie poszłam do łazienki i się ubrałam. Wiedziałam, że nie muszę się już aż tak bardzo martwić, ale z drugiej strony z tatą Justina zamieniłam dwa słowa. Nie wiem czy dzieci mnie też polubiły, bo właściwie tylko na mnie patrzyły. Pomyślałam, że dobrym pomysłem byłoby zrobić coś dla nich. Myślałam, że może poszlibyśmy do jakiejś miejscowej atrakcji dla dzieci gdzie moglibyśmy się lepiej poznać. Zapytałam o to Justina i zgodził się ze mną, że to fajny sposób na bliższe poznanie. Zadzwoniliśmy do obsługi hotelu i okazało się, że w pobliżu jest kilka takich miejsc. Stwierdziliśmy jednak, że lepiej byłoby się wybrać do parku rozrywki na obrzeżach miasta, bo jest tam bardziej kameralnie i mamy większe szanse, że fani Justina nie zakłucą tego rodzinnego wyjścia. Z gotowym już pomysłem skontaktowałam się z tatą Justina i jemu też się spodobał, więc umówiliśmy się, że po obiedzie pojedziemy tam razem.

ROZDZIAŁ 42

Kiedy dojechaliśmy od razu poszliśmy do naszego pokoju i walnęliśmy się na łóżka.
-Justin...
-Co?
-Pić mi się chce.
-W rogu stoi lodówka. Bierz co chcesz.
Podeszłam do mini lodówki i wyjęłam butelkę wody. Podeszłam z nią do łóżka Justina i podałam mu ją żeby mi otworzył.
-Proszę-oddał mi.
Był trochę zmęczony, a ja poczułam w sobie chęć na zabawę. Kiedy on spowrotem położył głowę w poduszkę ja lekko przechyliłam butelkę nad nim i wylałam na niego chyba 1/3 zawartości.
-Aaa!-krzyknął.
Jednym sprawnym ruchem położył mnie na sobie. A potem poderwał się i poleciał ze mną do łazienki. Postawił mnie dopiero pod prysznicem. Odkręcił kurek i wyszedł z kabiny zamykając mnie w niej.
-Masz za swoje. Zabawy ci się zachciało-śmiał się trzymając drzwi.
-Nie lubię cię-krzyczałam bijąc pięściami.
-Dobra. Wystarczy. Wychodź-zaśmiał się kiedy zobaczył jaka jestem mokra.
-Nie wyjdę. Ty tu wejdź i zobacz jakie to uczucie.
-Ale ja mam dżinsy.
-Przecież wyschną-wciągnęłam go do kabiny za koszulkę.
Zaczęła lecieć gorąca woda. Było pełno pary. Zbliżyłam się do Justina, który był już tak mokry jak ja. Kiedy miał mokre włosy nigdy nie mogłam się oprzeć. On też poczuł ten klimat. Objął mnie w tali i mocno przycisnął do siebie. Woda cały czas lała się strumieniami. Przeczesałam palcami jego włosy do tyłu. Potem zaczął mnie cmokać po szyi. Wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli. Choć nie chciałam to musiałam to przerwać.
-Wystarczy już-lekko odepchnęłam go od siebie.
-Znowu przesadziłem?
-Nie. Wszystko jest OK.
-Dobra pójdę zmienić spodnie, bo te ważą chyba 20 kilo.
Wyszliśmy po ciuchy, a potem ja wróciłam do łazienki żeby się przebrać. Mokre rzeczy powiesiłam na grzejniku w łazience.
-Już się przebrałeś?-zapukałam lekko w drzwi.
-Tak-usłyszałam i weszłam.
Od razu podeszłam do jego łóżka i zdjęłam pościel.
-Co robisz?-zapytał.
-Musi się trochę podsuszyć przecież.
-Jednak kobiety są nam potrzebne.
-Nie mów za dużo, bo pożałujesz. Pomóż mi lepiej.
-OK, OK.
Wyjęliśmy materac i oparliśmy go o ścianę żeby szybciej wysechł. Wtedy wszedł Kenny.
-Co tu się dzieje?-zapytał z lekkim śmiechem.
-A co widzisz?-zaśmiałam się.
-Materac się suszy, a wy oboje macie mokre włosy.
-No to myśl-zaśmiał się też Justin.
-Bitwa wodna?
-Tak-zaklaskałam w ręce.
-Dobra. Bawcie się dalej, a ja wrócę później.
Kiedy Kenny wyszedł oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Co porobimy?-zapytałam.
-Dzieci-zaśmiał się Biebs.
-Za sucho ci się zrobiło? Lodówka jest pełna.
-Przecież żartowałem. A może pobawimy się komputerem?
-OK.
JB wziął swojego iBook'a i zaczęliśmy bawić się tymi różnymi aplikacjami do robienia śmiesznych zdjęć. Oboje śmialiśmy się serdecznie widząc powyginane twarze itp. Nagle zadzwonił telefon Justina.
-Halo?-odebrał-Ooo, cześć tato. Tak, u mnie OK. Trasa też-mówił do słuchawki-jutro?Na serio? Z dzieciakami? To super. OK. Pa.
-To twój tata?
-Tak. Powiedział, że przyjedzie jutro z dzieciakami na te dwa dni.
-Super. Nareszcie go poznam.
W głębi trochę się bałam jak to będzie. Jaki jest jego tata itd. Robiło się już późno, a czekał nas bogaty dzień, więc stwierdziłam, że to już czas na sen.
-Idę przygotować się do snu-oznajmiłam.
-Jakie wyznanie-zaśmiał się Biebs.
Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i założyłam piżamę. Kiedy wyszłam zauważyłam Justina leżącego na moim łóżku.
-Nie ma mowy-powiedziałam i zaczęłam spychać go z łóżka.
-Mój materac jest cały mokry. Sama zobacz.
Podeszłam żeby sprawdzić czy naprawdę jest on taki mokry. Okazało się, że był.
-Idź się ogarnąć, a ja pomyślę-powiedziałam.
Kiedy wyszedł stwierdziłam, że nie ma innego wyboru. Żadne z nas nie będzie spać na podłodze, a przecież już z nim spałam w autobusie na siedzeniach.
-Tylko na tę jedną noc-powiedziałam kiedy wyszedł z łazienki.
-OK-powiedział i ułożył się koło mnie.
Byłam odwrócona do niego plecami. Pomimo tego, że ułożyłam się na samym brzegu i mieliśmy dwie kołdry poczułam jego rękę na moich plecach, która stopniowo zjeżdżała niżej.
-Tak nie będziemy spali, albo się ogarniesz, albo śpisz z Kennym-krzyknęłam.
-To łóżko jest małe i tak właściwie to ty dotknęłaś mojej ręki, a nie ja ciebie.
-Mam pomysł-wstałam z łóżka i podeszłam po kilka wielkich poduszek i koc.
Po środku łóżka ułożyłam poduszki które potem przykryłam i owinęłam kocem.
-Nie żartuj sobie. To jakiś mur czy co?-mówił Justin.
-Daj mi spać-ułożyłam się spowrotem.
-To coś zajmuje połowę łóżka.
-Ono jest dwuosobowe i świetnie się mieścimy.
-No właśnie. Dwuosobowe czyli dwoje wtulonych w siebie ludzi, a nie dwuosobowe plus mur z koca.
-Daj już spokój.
-Ja nawet cię nie widzę.
-Śpij!
Potem już się nie odzywał, więc po chwili zasnęłam. Nic mi się nie śniło, ale się wyspałam i wstałam wypoczęta.Poczułam, że dostałam miesiączki.
-No to będzie dzisiaj super-pomyślałam.

10 lutego 2011

ROZDZIAŁ 41

Dojechaliśmy na miejsce. W hotelu, w którym były już dawno zarezerwowane miejsca okazało się, że jednak nie ma miejsc, więc musieliśmy pojechać do innego. Na szczęście był tam drugi hotel o podobnym standardzie. W samym apartamencie były jednak tylko 2 pokoje z trzema łóżkami.
-Bieber, to chyba śpimy tu razem-powiedział Kenny.
-OK. Zajmuje to większe łóżko-krzyknął Justin i poszedł do pokoju.
-Kenny, ale w sumie to ja nie muszę mieć tego dużego łóżka w jednoosobowym. Możesz je wziąć-powiedziałam.
-Tak?
-Oczywiście. Jakoś przetrwam z Biebsem-uśmiechnęłam się.
-To OK.
Poszłam do pokoju.
-Już się za mną stęskniłaś?-uśmiechnął się i podszedł do mnie Justin.
-Nie. Jestem twoją współlokatorką.
-Aha...-cmoknął mnie w nos.
-Oj Bieber-oplotłam ręce wokół jego szyi.
-Kasiu, muszę się już szykować, bo za 1,5 godziny mam dwa wywiady w radiu.
-Przecież ty ledwo żyjesz.
-Nie będzie długo, jakieś 4 godziny. Potem będziemy odpoczywać do rana.
-No dobrze.
-To idę wziąć prysznic-oderwał się do mnie i poszedł do łazienki.
Ja w tym czasie przebrałam ubrania w walizce i posiedziałam gapiąc się w okno. Nagle wyszedł i to w samym ręczniku.
-Chowaj się-zakryłam ręką oczy.
-Ej no, sama chciałaś ze mną mieszkać-zaśmiał się-w swoim pokoju mogę chodzić jak chcę.
-Ale to też mój pokój.
-Więc możesz chodzić nawet nago.
-O rany. Idź już.
W końcu Justin się schował i mogłam wrócić do gapienia się w okno. Po chwili wrócił i tym razem ubrany.
-Dużo lepiej-uśmiechnęłam się-świetnie wyglądasz.
-Znaczy, że wolisz ubrania ode mnie?-powiedział poważnie.
-Po prostu, kiedy jesteś w rosole jak raz spojrzę to nie będę mogła przestać.
-Wywinęłaś się.
-Justin, a czy ja mogę jechać z tobą?-zmieniłam temat.
-Do radia?
-Tak. Usiądę sobie z boku czy coś.
-Jasne. Wtedy będę mieć cię na oku i przypilnuję żeby nie przyszedł ci do głowy pomysł samotnego spaceru.
-Dziękuję-cmoknęłam go w policzek-idę do łazienki i za 5 minut będę gotowa.
-Będzie dobrze jak wrócisz za 15-zaśmiał się.
Szybko weszłam pod prysznic, a potem ubrałam się w czyste ciuchy i uczesałam włosy. Potem usłyszałam, że Kenny woła Justina, więc szybko wyszłam z łazienki i do niech dołączyłam. Droga nie była długa, więc dojechaliśmy w pół godziny. Przed wejściem było trochę osób, ale jakoś się przez nich przedarliśmy. Po chwili czekania JB wszedł do pomieszczenia nagraniowego, a ja zostałam w korytarzu razem z Kennym. Prowadzący zaczął wywiad.
-Jak się macie słuchacze? Dziś jest ze mną... Chuck Norris! Tylko żartowałem-zaśmiał się-to Justin Bieber!
-Cześć ludzie. Tu Justin-powiedział JB.
-Co u ciebie słychać?
-Wszystko OK, a u ciebie?
-Też dobrze, ale chyba nie aż tak jak u ciebie-popatrzył w okienko drzwi, przez które obserwowałam nagranie-czy to ona?
-Tak-Biebs popatrzył na mnie, a ja się schowałam.
-Powiedz nam, skąd bierzesz takie ślicznotki?
-Z trasy-zaśmiał się JB.
-Na prawdę?
-Można tak powiedzieć...
-Dobra, skoro nie jesteś taki rozmowny na temat tej panienki to pogadajmy o twojej trasie. Jak się układa?
-Wszystko jest wspaniale. Cała ekipa jest świetnie zgrana, więc mamy zabawę przez cały dzień.
-To super. Także już jutro będziemy mogli cię zobaczyć w naszym mieście. Też tam będę.
-No, to będzie show.
-A co nam powiesz o nowych piosenkach?
-Przed trasą sporo nagrywałem, więc myślę, że nowa płyta wyjdzie już w przyszłym roku. Wydarzyło się wiele rzeczy, które dały mi natchnienie, dlatego utwory są pełne prawdy z mojego życia.
-Nie możemy się już doczekać.
Po kilku następnych pytaniach wywiad skończył się. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę następnego radia.
-Może wstąpimy coś zjeść? Mamy sporo czasu-zaproponował Kenny.
-Tak. Jestem głodny jak wilk-powiedział Justin.
-Wjedziemy do McDrive'a żeby nie robić zamieszania.
-Spoko.
-Kasiu, co chcesz?
-Kawę bez kofeinową, ale żeby było dużo posypki-powiedziałam.
-Ale chodziło mi o jedzenie-zaśmiał się.
-I Happy Meal'a z kurczaczkami.
-OK-Biebs uśmiechnął się lekko.
Podjechaliśmy pod okienko.
-Dzień dobry. Poproszę dwa zestawy z Big Mac-powiedział Kenny.
-A ja?-krzyknęłam.
-Mów co chcesz.
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się miło-poproszę kawę bez kofeinową z dużą ilością posypki i Happy Meal z kurczaczkami.
-Z zabawką?-zapytała kasjerka z lekkim śmiechem.
-Tak, z różową-powiedziałam.
-Proszę podjechać do następnego okienka po jedzenie-powiedziała kasjerka.
-Dziękujemy bardzo-odparł Kenny.
Po odebraniu jedzenia jedliśmy je po drodze do radia. Bawiłam się moim różowym cudeńkiem, a Kenny tylko co i raz się ze mnie śmiał. W końcu dojechaliśmy. Studio było trochę większe, ale nie było miejsca do siedzenia w korytarzu.
-Siema Bieber, jak tam?-zagadał prezenter kiedy tylko nas zobaczył.
-Hej Ben. Jakoś leci. A u ciebie?-przywitał się Justin.
-Też-uśmiechnął się-czy to ona?-zapytał patrząc na mnie.
-Tak-uśmiechnął się promiennie Biebs.
-Cześć. Jestem Ben-podał mi rękę.
-Kasia. Miło mi-uśmiechnęłam się.
-A może w takim razie usiądziesz koło Biebera przy mikrofonie?
-No nie wiem-powiedziałam.
-Będzie fajnie-czarował spojrzeniem.
-No dobrze.
-Zaraz wrócimy-pociągnął mnie za rękę JB i weszliśmy do łazienki.
-O co chodzi?-zapytałam zdezoriętowana.
-Na pewno chcesz brać udział w wywiadzie?
-Będę tylko siedzieć, a nie gadać.
-OK. Po prostu Ben jest czasem nieodpowiedni w pytaniach itd. Nie bierz nic do siebie.
-Dobra. Nie biorę nic do siebie, więc się nie przejmuj.
-OK. Ja się bardzo stresuje-zrobił minę szczeniacza-może coś na odwagę?
-Oj kochany-oplotłam ręce na jego szyi.
Potem pocałowaliśmy się delikatnie, ale i tak znów poczułam te igiełki na ustach. Nagle ktoś otworzył drzwi. To był Ben. Zaśmiałam się serdecznie i poszliśmy do pokoju nagrań. Zapaliło się czerwone światełko-byliśmy już na antenie.
-Cześć ludzie. Jeszcze tam jesteście po tym hicie Rihanny czy już wymiękliście-zaśmiał się Ben-mam dziś gości i to nie byle jakich. Było ciężko, bo gdzieś na chwilę znikli, ale nie zamknęli drzwi i nakryłem ich na czymś w łazience. Nie powiem na czym. Justin Bieber i jego dziewczyna! Jak się macie?
-Hej wszystkim. Tu ja, Justin. U nas dobrze-położył mi rękę na kolanie pod stołem.
-Oj ludzie. Oni są tacy zakochani bądź po prostu napalenie, że nasz Justin nie wytrzymuje i... dzikie rzeczy dzieją się pod stołem-wypalił Ben, a mnie jeszcze bardziej zamurowało.
-Gdybyś miał taką dziewczynę to też byś nie wytrzymywał-zaśmiał się Justin.
-A więc nie wstrzymujecie się z niczym?-drążył Ben.
-To nasza prywatna sprawa, ale nie narzekam.
-Czyli tak?
-Nie odpowiem.
-No pochwal się.
-Nie.
-Czyli może nie jest ci tak dobrze jak mówisz.
-Wyluzuj trochę-szepnął Justin zasłaniając mikrofon.
-A co na to wszystko jej rodzice?-Ben się nie wstrzymywał-porwałeś ją czy się zgodzili na to wszystko?
-Po prostu wszedłem i ją im ukradłem-powiedział Justin.
-Skoro kradniesz już 15-stki to może w końcu zabierzesz Jey-Z Beyonce?
-To co chciałem to już mam, więc nikogo więcej nie porwę.
-Mam ci wierzyć?
-Nie bój się. Ciebie nie chcę-zaśmiał się.
Wywiad trwał jeszcze 15 minut, które znów były pełne niewłaściwych pytać. Byłam strasznie zażenowana tym wszystkim, więc kiedy to piekło się skończyło wyszłam jak najszybciej. Weszliśmy do samochodu i ruszyliśmy do hotelu.
-Ale z tego Bena to palant-powiedziałam z obrzydzeniem.
-Mówiłem-zgodził się JB.
-Ktoś słucha tego radia?
-Jest tutaj dominujące. Jakoś przeżyłaś?
-Tak, ale ciebie mi szkoda, że musisz z takimi czubami gadać i udawać zadowolonego.
-Spokojnie. Teraz się trochę wyluzujemy i zapomnimy o Benie-zaśmiał się Biebs.

ROZDZIAŁ 40

-Przepraszam, że poszłam sama, ale nie wiedziałam, że coś takiego może się stać.
-To wszystko przeze mnie. Gdybym był normalny nigdy coś takiego by się nie zdarzyło. Mogli ci coś zrobić.
-Ale na szczęście nic mi nie jest. Justin kocham to, że jesteś niezwykły i zgodziłam się na to wszystko. Już OK?
-Tak. Już dobrze.
-Jak będę w domu to chyba już tak nie będzie. Tam nie ma rzucających się na ciebie ludzi-zaśmiałam się.
-Mam taką nadzieję.
-Oj, nie bądź już taki smutny. Świat jest piękny-powiedziałam.
Położyłam się na łóżku na brzuchu i wyciągnęłam jak najdalej ręce. Zapanował spokój, a wręcz błogi nastrój. Wiedziałam, że jest obok i to dawało mi szczęście. Było tak cicho, że słyszałam jego oddech i bicie serca. Położyłam ręce pod brodą i patrzyłam na niego. Bawił się telefonem. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Nie wiem co właściwie tak mi się w nim podobało, ale nie mogłam uwierzyć, że jest ze mną. Był pierwszym chłopakiem, którego widok wytwarzał we mnie jakieś podniecenie. Naprawdę coś do niego czułam i to uczucie przybierało na sile każdego dnia. Dawało mi to tyle szczęścia i wewnętrznej siły. Przeczołgałam się po łóżku żeby być bliżej niego. On odłożył telefon na szafkę i patrzył na mnie.
-Zbierajcie się już-Kenny zapukał w drzwi.
-The show must go on-powiedziałam wstając z łóżka i poszłam się przygotować do łazienki.
Kiedy wyszłam Justin też był już gotowy. Wyglądał jak zwykle super.
-Świetnie wyglądasz-powiedziałam uśmiechając się.
-Ty też-odwzajemnił uśmiech.
Przed koncertem była ostatnia próba i rozmowa z VIPami. Pytania były identyczne jak w Orlando, ale i tak było fajnie. Sam koncert był lepszy, bo sala była większa co dawało lepszą akustykę. Nie wychodziłam jednak na scenę, bo miałam trochę dziwny nastrój po wydarzeniu z popołudnia. Potem pojechaliśmy do hotelu i czekała nas nocna podróż do następnego miasta. Poszliśmy się więc pakować. Pakując się stwierdziłam, że życie w trasie jest ogólnie super, ale bardzo męczy człowieka. Cały czas tylko pakuję się, a potem jedziemy kilka godzin do następnego miasta. Zawołana poszłam z walizką do pokoju, gdzie czekał już boy hotelowy żeby znieść walizki. Wszyscy wyszliśmy z pokoju, ale razem z Justinem musieliśmy poczekać na następną windę, bo do pierwszej zmieścił się tylko Kenny i boy. Robiłam do niego głupie miny, a kiedy weszliśmy już do windy zaczęłam puszczać mu oczka. On tylko się śmiał.
-Justin, a może ja dziś pojadę autobusem-bujałam się na butach.
-Chcesz?
-No. Tak sobie pomyślałam, że w nocy jest już chłodniej i lepiej się jedzie.
-Będzie się działo-zaśmiał się.
-Oczywiście. Pójdziemy do tego pokoiku i będzie działa się magia-wybuchnęłam śmiechem.
Potem pojechaliśmy samochodem na parking gdzie przesiedliśmy się do autobusu. Przywitałam się ze wszystkimi niedźwiadkiem. Chłopcy pomimo długiego koncertu świetnie wyglądali i mieli kupę zabawy. Żartów nie było końca. Zaczęliśmy padać dopiero w czasie oglądania filmu. Kiedy zaczęłam już przysypiać Justin przesiadł się i usiadł obok mnie. Znów poczułam jego perfum, których zapach powodował u mnie spokój. Zaczął przybliżać swoją twarz do mojej.
-Nie przy wszystkich-powiedziałam cicho.
-Teraz nie widzą-powiedział zakrywając nasze twarze czapką.
-I na pewno się nie domyślą-zaśmiałam się.
-No weź-przejechał drugą ręką po zarysie mojej szczęki.
Tylko lekko go cmoknęłam w kącik ust, bo na serio dziwnie było mi się z nim całować kiedy wokół było tyle ludzi. Potem JB ściągnął bluzę i ułożył ją na nas przysuwając się jak najbliżej mnie żeby jej wystarczyło. Pod nią położył delikatnie rękę na mojej kości miednicy. Pomału zasypiałam czując przy szyi jego oddech. Nie ma nic lepszego jak obudzić się obok kogoś kogo kochasz. Patrzyłam na jego twarz, a wtedy on otworzył oczy. Miały taki cudowny kolor. Było jakoś przed świtem, bo za oknem było jeszcze ciemno.
-Już dawno nie widziałam świtu-powiedziałam cicho.
-Ja też.
-Pójdę umyć zęby-powiedziałam i zaczęłam wstawać, a wtedy przeszedł mnie dreszcz.
-Pójdę z tobą. Jednak jest chłodniej kiedy obok nie ma grzejnika 36 i 6.
-To prawda-uśmiechnęłam się.
Oboje weszliśmy do łazienki i zaczęliśmy myć zęby. Potem wróciliśmy na miejsca i oglądaliśmy różne rzeczy w telefonie Biebsa.
-Chłopaki są na czacie. Popiszemy z nimi?-zapytał.
-Oczywiście. Spytaj co u nich.
Ryan z Chazem opowiedzieli nam o swoich wakacyjnych podbojach i, że to dopiero początek, bo przecież minęła dopiero 1/4 wakacji. Wtedy to doszło też do mnie. Wcześniej wydawało mi się, że 2 miesiące to czasu w bród, ale te 2 tygodnie minęły niewiadomo kiedy.
-Justin, to już 1/4 wakacji-powiedziałam cicho.
-Ale ten czas leci-uśmiechnął się.
-Chciałabym żeby stanął w miejscu-położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
-Ty to masz wyczucie czasu-powiedział i wskazał palcem na horyzont gdzie słońce zaczynało wschodzić.
-No i o to chodzi-powiedziałam uśmiechając się i pocałowałam go delikatnie w usta.
W tle usłyszeliśmy takie głośnie 'Uuuu..'
-Wy to potraficie zepsuć moment-krzyknął Justin.
-Nie krzycz tyle tylko zajmij się panią Bieber-odkrzyknął Brian.
-Zaraz ci przywalę i będziesz tańczył ze złamaną ręką-zaśmiał się Biebs.
-Już się boję-zaśmiał się Brian.
-Uważaj bo zaraz do ciebie podejdę.
-To chodź.
Justin wstał do niego. Urządzili sobie mały wrestling. Przewalali się po podłodze jak małe dzieci. W końcu skończyli po tym jak porwali sobie wzajemnie koszulki ciągając za nie.
-Dzisiaj będzie wodna bitwa-powiedział JB na odchodne-policzymy się.
Potem usiadł koło mnie.
-Wy to jesteście nienormalni-zaśmiałam się.
-Zaraz ty też stracisz koszulkę-zaczął mnie łaskotać.
-Tylko spróbuj-śmiałam się na cały autobus.
-Tu dzieją się jakieś dzikie orgie-krzyknął jakiś chłopak.
To mnie już rozwaliło i nie mogłam przestać się śmiać, a cała reszta słysząc mój śmiech też wybuchał śmiechem.

8 lutego 2011

ROZDZIAŁ 39

Było już bardzo późno, ale chciałam z nim o tym zagadać. Cichutko założyłam szlafrok i poszłam do pokoju Justina. Było ciemno, ale koło kołdry coś się świeciło.
-Śpisz?-zapytałam cicho stojąc w drzwiach.
-Nie. Czemu przyszłaś?
-A mogę ci zająć chwilkę?-zbliżyłam się do niego.
-A masz coś pod tym szlafrokiem?
-Daj spokój-zaśmiałam się-nie o to chodzi.
-Czyli nic tam nie masz?
-Mam piżamę, ale chodzi mi o coś innego.
-To o co chodzi?
-Co miałeś na myśli z tym, że będziemy razem dla całego świata?
-To nie daje ci spać?-zaśmiał się.
-Haha. Powiedz mi.
-Bo dostałem już kilka takich propozycji i gadałem o tym z mamą.
-Jakich propozycji?
-Miałem umówionych kilka wywiadów, ale kiedy wszyscy dowiedzieli się, że jesteś ze mną otrzymałem pytania czy nie wystąpiłabyś tam razem ze mną.
-Że tak jak dziś na imprezie?
-Podobnie, ale oprócz tego musiałabyś się otworzyć przed wszystkimi. Będą pytać co jest między nami itp.
-A ty co o tym myślisz?
-Na początku chciałbym znać twoje zdanie.
-Wydaję mi się, że nie chcę sprzedawać naszej reszty prywatności.
-Rozumiem. Szczerze mówiąc, tak naprawdę to dla nikogo takie coś nie skończyło się dobrze.
-A ty jak myślałeś?
-Na początku myślałem, że będzie fajnie, ale kiedy jesteś już obok i pomyślę, że wszyscy dowiedzieliby się co jest między nami i pytaliby o jakieś szczegóły byłoby mniej fajnie. Mama była na tak, ale to nie jej życie.
-Nie jesteś na mnie zły?
-Nie. Tak jak jest teraz mi odpowiada.
Wybuchnęłam śmiechem, bo ujrzałam przed oczami scenę wywiadu w kiepskim programie dla nastolatków. Nadmiernie udając powagę prowadząca pyta nas jak mówimy na siebie pieszczotliwie itp.
-Z czego się śmiejesz?-zapytał z lekkim śmiechem.
-Nieważne. Wracam do siebie, bo jest potwornie późno-powiedziałam i zbliżałam się do wyjścia.
Nagle potknęłam się coś i przeklęłam głośno.
-Gdzie ty buty kładziesz?-zaśmiałam się.
-A co mam je pod sufitem wieszać?-zaśmiał się.
-Mogłeś chociaż światło zapalić, bo nawet jak gadaliśmy to było jakbym do ściany mówiła.
-Przepraszam. Dobranoc.
-Spokojnie, jakoś żyję. Śpij dobrze-powiedziałam i poszłam do siebie.
Rano kiedy wstałam okazało się, że nikogo nie ma. Szybko zadzwoniłam do Biebera. Nie odbierał, ale po jakiejś chwili dostałam SMS 'Nie chciałem Cię budzić. Pojechałem na próbę. Zejdzie mi się trochę. Spotkamy się na obiedzie. Justin.'. Zrobiło mi się trochę dziwnie, że zostałam sama, ale pomyślałam, że to będzie czas dla mnie. Ubrałam się i zeszłam na dół. Podeszłam do recepcji.
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się-chciałam się tylko zapytać czy macie może jakieś przewodniki po mieście?
-Oczywiście-pani podała mi cały plik ilustrowanych książeczek.
-A co pani poleca?
-Ta będzie dobra-podała jeden.
-Ile kosztuje?
-Nie ma takiej potrzeby-powiedziała i delikatnie się uśmiechnęła.
-Dziękuję bardzo-powiedziałam i wyszłam z hotelu.
Chwilę mi zajęło żeby określić gdzie mam iść, ale jakoś dałam radę i ruszyłam. Stwierdziłam, że chcę jak najwięcej i poczuć klimat miasta. Poszłam zobaczyć najważniejsze zabytki. Potem pochodziłam po sklepach i kupiłam kilka rzeczy, bo jednak o pewne rzeczy higieniczne nie będę prosić Justina czy Kennego. Po drodze zaczepiły mnie dwie dziewczyny.
-O rany, ty jesteś Kasia?-zapytała jedna.
-Tak, a my się znamy?-zapytałam.
-Jesteś dziewczyną Biebera!-krzyknęła druga.
-Możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie?-zapytała pierwsza.
-OK-zgodziłam się.
Ustawiłyśmy się i zrobiły zdjęcia.
-To było dziwne-zaśmiałam się.
-Ale zrobimy furorę na Twitterze.
-To fajnie-uśmiechnęłam się-jesteście stąd?
-No tak-odpowiedziały równocześnie.
-A może pokazałybyście mi coś ciekawego o ile to nie problem?
-Spoko, będzie super-krzyknęła jedna.
-Ali, spędzimy czas z dziewczyną Biebera-krzyknęła druga.
-Chcesz zobaczyć zabytki?-zapytała Ali.
-To już widziałam. Myślałam o czymś bardziej dla osób w naszym wieku.
-OK. Będzie super-złapała mnie ta druga czyli Bec.
Poszłyśmy do wielkiej galerii handlowej. Tam byłyśmy na lodach i w różnych sklepach oglądałyśmy ciuchy. Nie wiedziałam kiedy zrobiło się tak późno. Dostałam SMS.
-OMB, czy to on?-zapytała Bec.
-Tak-powiedziałam czytając SMS.
-Ale super-krzyknęła Ali.
-A może chciałybyście zamienić z nim słowo?-uśmiechnęłam się.
-Na prawdę?-zapytały razem.
-Tak. Za super czas razem spędzony-uśmiechnęłam się i wybrałam numer-ale przez chwilkę bądźcie cicho.
-Kasia, gdzie ty jesteś?-krzyknął Justin w słuchawce.
-Jakimś centrum handlowym. Spotkałam dwie twoje fanki i jakoś tak wyszło, ale zaraz będę wracać.
-To niebezpieczne. Uważaj na siebie. Martwię się.
-OK. A mógłbyś coś dla mnie zrobić?
-Co?
-Pogadasz z nimi chwilkę?
-Jasne, daj im telefon.
-Dzięki-powiedziałam i podałam dziewczynom telefon.
Zaczęły pokrzykiwać do telefonu, ale delikatnie pokazałam im żeby było ciszej, bo ludzie się patrzą. Kiedy już skończyły całe się trzęsły. Oddały mi telefon i zaczęły mnie obejmować oraz dziękować. W końcu jednak uspokoiły się i zgodziły się odprowadzić mnie do ulicy, przy której był hotel. Pożegnałyśmy się i sama ruszyłam już dalej. Nagle zobaczyłam chyba 5 reporterów i 10 fanów. Wszyscy w jednej chwili ruszyli w moją stronę. Szybko wysłałam SMS do Kennego'ratuj! jestem obok hotelu'. Kiedy obiegli mnie nie wiedziałam co mam robić. Krzyczeli i robili zdjęcia. Ruszyłam biegiem, a oni za mną. To wyglądało dziwacznie, bo biegłam falą po ulicy, a 15 osób za mną. Zauważyłam jak Kenny wybiega z hotelu, a wtedy wszystko było jak w zwolnionym tępię. Tłumek znów mnie otoczył, ale wtedy Kenny stanął już przy mnie i udało nam się z tego wyjść. Kiedy weszliśmy do hotelu wypuściłam tylko głośno powietrze. Niewiadomo kiedy znalazł się obok mnie Justin.
-Nigdy nie wychodź sama-powiedział trzęsąc mną za kark.
-Teraz już wiem. Idziemy coś zjeść?-zaśmiałam się dla rozluźnienia.
-Prawie by ci się coś stało, a chcesz iść jeść?-krzyczał.
-Uspokój się-powiedział Kenny-ona ledwo oddycha, a ty na nią krzyczysz.
-Dzięki Kenny-powiedziałam.
-Chodź pójdziemy zjeść, a on niech się uspokoi-powiedział Kenny i poszliśmy do restauracji.
Trochę sobie pożartowaliśmy przy jedzeniu, a potem poszłam do pokoju, bo Kenny poszedł jeszcze coś zrobić. Weszłam do pokoju Justina. Leżał na łóżku, więc usiadałam obok.

6 lutego 2011

ROZDZIAŁ 38

W końcu dojechaliśmy na miejsce. Tak jak to sobie wyobrażałam były tam prawdziwe tłumy. Czerwony dywan też był. Podjechaliśmy pod same bramki. Na początku Justin sam wysiadł z samochodu i kiedy okrążył go otworzył moje drzwi i pomógł mi z niego wyjść. Stał się naprawdę gentlemanem. No oczywiście pomijając popołudniowy incydent, ale o tym staram się zapomnieć. Następnie trzymając mnie w pasie wkroczył wraz ze mną na dywan. Było pełno reporterów, którzy cały czas robili zdjęcia i zadawali różne pytania. Szczerze mówiąc wydawało mi się, że to głównie na nas czekali, bo kiedy tylko podjechaliśmy wręcz rzucili się na nas. Starałam się wyglądać naturalnie choć tak naprawdę było mi dziwnie. W końcu jednak udało nam się wejść do środka. Wnętrze było raczej w ciemnych barwach, ale było tam pełno świateł co wprowadzało fajny klimat. Wokół chodzili kelnerzy, więc od razu kiedy weszliśmy Justin poprosił o dwie icetea.
-Wszystko OK?-zapytał.
-Tak, jest dobrze.
W tej chwili podeszła do nas Selena Gomez.
-Cześć Justin-przytuliła go przyjaźnie-co u ciebie?
-Hej Sel. Wszystko dobrze. A u ciebie?
-Też.
-A właśnie. Wy się jeszcze nie znacie. To jest Kasia-wskazał na mnie-a to Selena-pokazał na nią.
-Bardzo miło mi cię poznać. Twój ostatni film był bardzo ciekawy-uśmiechnęłam się i podałam jej rękę.
-Dzięki. Nie spinaj się. Dziś wszystkich poznasz i będziesz się dobrze bawić-odwzajemniła uśmiech.
-Mam nadzieję-zaśmiałam się.
-Kasia, będzie fajnie. Chodź ze mną to zapoznam cię ze wszystkimi-pociągnęła mnie za rękę i zaczęła wciągać w tłum.
-Mam iść z wami?-zapytał Justin.
-Nie trzeba, będzie dobrze. Zaraz wrócimy-powiedziałam i pomachałam mu na odchodne.
Wraz z Seleną przedzierałyśmy się przez ludzi. Tak jak obiecała, zapoznała mnie ze wszystkimi. Po 1,5 godziny znają większość ludzi świetnie się już bawiłam. Było dużo śmiechu i zabawy. Nie wiedziałam, że zostanę przez nich tak miło potraktowana.Uważali mnie już za swoją. Nie myślałam nigdy jacy są ci ludzie, których mogłam zobaczyć tylko w telewizji. Było mi naprawdę przyjemnie kiedy chwalili mnie za strój i gratulowali mnie Justinowi. Aż szkoda było mi stamtąd wychodzić, ale zbliżała się już późna godzina i większość zaczynała się zbierać. Justin pokazał delikatnie, że czas na nas. Wstaliśmy z kanapy i zaczęliśmy się ze wszystkimi żegnać. W końcu, obcałowana przez wszystkich opuściłam klub z Justinem u boku. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
-I jak ci się podobało?-zapytał.
-Było wspaniale. Nie wiedziałam, że wszyscy są tacy mili.
-Szczerze mówiąc to wiedz o tym, że część z nich robi to jednak na pokaz. Wiesz, że ludzie robią różne rzeczy żeby zabłysnąć. Nawet nie wiesz ile propozycji matrymonialnych otrzymałem od tych dziewczyn po pięciominutowym spotkaniu.
-Rozumiem. A tak z innej beczki to jak się spisałam?
-Świetnie. Będziesz mi zawsze towarzyszyć.
-Chętnie.
Na chwilę zamilkłam, bo nie mogłam pojąć tego wszystkiego. Wokół było tak ślicznie.
-Czemu nic nie mówisz?-zapytał.
-Tu jest tak ładnie.
-Przepraszam, ale już się nie zatrzymamy, bo musimy w miarę szybko dojechać do hotelu.
-Spoko. I tak nie miałabym już siły gdzieś łazić. Jutro masz koncert przecież.
-No.
-Kochasz to co robisz, prawda?
-Tak. A tobie jak się podoba takie życie?
-Życie u twojego boku?
-Tak, życie dziewczyny Biebera.
-Do tej pory jest super.
-A reporterzy?
-Staram się nie zwracać na nich uwagi.
-To dobrze. Świetnie się we wszystkim spisujesz. Z biegiem czasu jesteśmy sobie coraz bliżsi.
-Prawda.
-A chciałabyś w takim razie żebyśmy byli też tacy dla całego świata?
Wtedy zatrzymał samochód, bo dojechaliśmy pod hotel. Znów zrobili nam parę zdjęć, więc spoważnieliśmy i weszliśmy do hotelu. Kiedy byliśmy już w pokoju poszłam się ogarnąć i przebrać w piżamę. Kiedy byłam w łazience ktoś delikatnie zapukał.
-Proszę-powiedziałam.
-Co ty tyle czasu robisz?-zapytał Justin.
-Kąpałam się, a teraz próbuję zmyć dzieło Paula.
-Wyglądasz jak panda-zaśmiał się.
-Bardzo śmieszne. Nie daje rady tego zmyć. Chyba dokończę to jutro, bo teraz padam.
-Biedaczka-poklepał mnie po ramieniu-pójdę już spać. Dobranoc.
-Dobranoc.
Kiedy wyszedł myślałam o co mu wtedy chodziło w samochodzie kiedy nam przerwano. Nie mogłam zasnąć przez te myśli. No bo o co mogło chodzić z tym'razem dla całego świata'?

2 lutego 2011

ROZDZIAŁ 37

Ale zwlokłam się z łóżka i podreptałam do drzwi.
-Kto tam?-zapytałam.
-Dostawa.
-Hmm.. Oni coś zamawiają, a mi karzą odbierać-pomyślałam.
Kiedy otworzyłam zobaczyłam młodego chłopaka z bukietem różowych różyczek.
-Mam tutaj coś dla Kasi-przeczytał ze swojej kartki.
-To ja.
-W takim razie proszę-podał mi kwiaty-musiał nieźle nabroić skoro wysyła ci taki bukiet.
-Może-powiedziałam obojętnie.
-Kończę dziś o 18, więc może potem chciałabyś się ze mną spotkać?
-Może tak, a może nie-uśmiechnęłam się-przepraszam, ale ktoś mnie woła-powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Nie mogłam napatrzeć się na kwiaty. Nie był to taki gigantyczny bukiet lecz taki bardziej skromny i słodki, ale był piękny. Zobaczyłam dołączony liścik 'Nie chciałem Cię skrzywdzić. Kocham i bardzo przepraszam. JB'. Po lekturze stwierdziłam, że muszę do niego pójść. Zapukałam delikatnie do drzwi.
-Proszę-usłyszałam jego głos.
-Odebrałam kwiaty-powiedziałam cicho.
-Bardzo cię za tamto przepraszam-spuścił głowę.
-Już jest OK. Serio.
-Na prawdę?
-Tak. Przytulisz mnie?
Wolno podszedł do mnie i na początku spojrzał głęboko w oczy, a potem delikatnie przytulił. Znów poczułam łzy w oczach, ale tym razem były one od szczęścia.
-O całe szczęście, że już po wszystkim-usłyszeliśmy głos Kennego i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-To ta dziewczyna?-zapytał jakiś dziwny facet, raczej gej.
-Tak to ona-odpowiedział Kenny.
-To w tej chwili musimy zacząć ją szykować, bo się nie wyrobimy. Idź załóż swoją sukienkę i to natychmiast.
-Dobra. Już idę-powiedziałam i poszłam nałożyć sukienkę.
W głównym pokoju wszyscy siedzieli. Kiedy weszłam Bieber tylko zagwizdał co bardzo mi schlebiało.
-Okropnie, okropnie!-wykrzykiwał Paul czyli stylista.
-Jak to?-zapytałam zdezorietowana.
-Po pierwsze to nie wiesz jaki do tego nosi się stanik! Chodź tu-powiedział.
Podeszłam do niego, a on zaczął mi dziesiątki razy poprawiać górę sukienki.
-Tu musisz mieć większy dekolt-powiedział.
-Zgadzam się w 100%-powiedział Justin.
-Ty się nie odzywaj. Wyjdźcie obydwaj, bo zagłuszacie Paula i jej wibracje-powiedział i wygonił JB oraz Kennego.
Poleciałam szybko zmienić stanik. Jedyny jaki miałam odpowiednio wycięty był dodatkowo z push-up, więc sukienka miała na czym sterczeć. Jednak Paul bardzo mnie pochwalił i zabrał się za moją fryzurę.
-Włosy masz w miarę, ale używaj odżywki takiej jak ja. Tylko spójrz jak moje się błyszczą-potrzepał swoje włosy.
-Myślałam żeby były rozpuszczone-zaproponowałam.
-Hmm, może będzie dobrze-powiedział i zaczął mnie fryzować co trwało ponad pół godziny.
-Paul, a jaki make-up?
-Dobre pytanie. Masz za małe oczy na mocno zaznaczone oko, bo spójrz na moje. Jest 2 razy większe od twojego-powiedział tak rozszerzając oczy, że myślałam, że mu gałki wystrzelą-więc zrobimy delikatne oko i mocniejsze różowe usta. Lubisz róż?
-Oczywiście.
-To świetnie, bo to najlepszy kolor.
-W zupełności się zgadzam. Jest najlepszy.
-Nie gadaj już tyle, bo nie mamy czasu na pogawędki. Pooglądaj zdjęcia Prince'a-wyciągnął kieszonkowy album swojego pieska.
Makijaż nie trwał tak długo i całe szczęście, bo nie lubię zmazywać go potem przez dwie godziny. Paul pokazał mi efekt swojej pracy w lustrze.
-Jesteś moim mistrzem-powiedziałam nie poznając siebie w lustrze.
-Dziękuję. Jesteś bardzo ciekawą osobą, więc polecam się na przyszłość. Teraz będę musiał zająć się tym chłoptasiem.
-To będzie ciężkie zadanie.
-No właśnie. Zupełnie mnie nie rozumie. Gwiazdor się znalazł-silnie gestykulował rękami.
-Dobrze, a więc jeszcze raz ci dziękuję. Będę czekać na Justina w swoim pokoju.
-Aha-pokiwał głową, a ja wyszłam z pokoju.
Nie minęła długa chwila i ktoś zapukał do drzwi.
-Kasiu, już na was pora-usłyszałam głos Kennego.
Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się szukając Justina.
-Gdzie jest Justin?-zapytałam.
-Na dole. Już na ciebie czeka.
-A czemu tu nie zaczekał?
-Nie wiem, ale idź już, bo już późno.
Zeszłam na dół i wyszłam na zewnątrz. Rozglądałam się chwilę, ale nagle usłyszałam głos.
-Tutaj-krzyknął.
I wtedy zobaczyłam go w czarnym samochodzie bez dachu.
-O rany-podeszłam bliżej-żartujesz sobie?
-Nie. Wsiadaj.
Nie sprzeciwiałam się. Wsiadłam obok niego na fotelu pasażera. Justin włączył silnik.
-Ale mruczy-zaśmiałam się.
-Startujemy?
-Poczekaj chwilkę.
-Co?
-To-cmoknęłam go w policzek-Już możemy jechać.
-OK-powiedział i wystartowaliśmy.
Po drodze podziwiałam śliczne otoczenie.
-A tam będzie coś w stylu czerwonego dywanu?-zapytałam.
-Tak.
-I ja tam też będę?
-No tak.
-A co ja mam wtedy robić?
-Tam chodzi tyko o to żeby stać i się uśmiechać. Poprowadzę cię.
-Mam jedną prośbę..
-Jaką?
-Nie zostawiaj mnie na długo samej, bo nikogo nie znam i będzie mi dziwnie.
-Nie odstąpię cię na krok.
-Dzięki. A co tam właściwie będziemy robić?
-A co robi się na imprezie?
-No przepraszam, ale nigdy nie byłam na takiej imprezie dla VIPów.
-Będziemy siedzieć, pić, będzie jakiś mini koncert i porozmawiamy z innymi.
-Czyli tak na luzie?
-No tak.
-Ale i tak mnie pilnuj.
-No przecież nie pozwolę im cię ukraść-poklepał mnie po kolanie.
-Patrz na drogę!
-No przecież patrzę.
-Ale tam to bez żadnych kontaktów fizycznych.
-Ale że nic? Dwa metry od ciebie?
-Tzn. tak jakbyś był tam z mamą, a nie ze mną.
-OK. Będę się starać.

1 lutego 2011

ROZDZIAŁ 36

-Po jutrze na koncercie będzie więcej gwiazd.
-Fajnie.
-I organizowana jest jutro taka impreza w klubie.
-Chcesz na nią iść?
-Jeśli ty też chciałabyś to byłoby bardzo fajnie.
-No wiesz, skoro już się ujawniliśmy to będę ci towarzyszyć-uśmiechnęłam się.
-Super. Będzie kupa fajnych ludzi.
-Nie wiem czy oni mnie polubią, bo przecież tak się wbije z tobą.
-No coś ty, będzie git.
-Jutro długo będziemy jechać?
-Nie aż tak bardzo, jakieś 6 godzin.
-Aha-popatrzyłam na jego klatkę-o rany, ale ty sobie brzuch wyćwiczyłeś-zaśmiałam się.
-Haha, dzięki. Chcesz może pooglądać jakiś film?
-Chętnie. Wybierz coś.
-Mają tu same romansidła i dzieła Disneya-zaśmiał się.
-Dawaj jakąś bajkę.
-Król Lew może być?
-Tak. A mogę się tu położyć?
-Kładź się. Możesz być tu ile chcesz.
-Kiedyś będziesz miał mnie już dość-zaśmiałam się i weszłam pod kołdrę.
-Ty mnie też, ale mnie się nie pozbędziesz.
-Wiem. Kiedy próbowałam o tobie zapomnieć po tym jak byłeś w Polsce to było to niemożliwe. Jesteś wszędzie!
Oglądaliśmy film. Chyba nigdy nie przestanę lubić Disneya. Kiedy była finałowa scena oczy zaczęły mi się pocić.
-Oj Kasiu-uśmiechnął się JB.
-No co? Ładny film. A która jest godzina?
-23.
-To idź już spać. Ja też już pójdę.
-Już?
-No jutro idziemy przecież na imprezę, a chyba trochę ona potrwa, więc lepiej się wyspać.
-A może zostaniesz na noc ze mną?
-Nie. Mam swoje łóżko-odpowiedziałam i zbliżałam się do drzwi-dobranoc-powiedziałam i wyszłam.
Kiedy weszłam do pokoju od razu położyłam się i zasnęłam.
Rano obudził mnie Justin.
-Wstawaj śpiochu-zaczął mnie łaskotać.
-Nie z rana. Bieber!-jęczałam.
-Marsz do łazienki-zaśmiał się.
-Jeszcze chwilkę-ziewnęłam głośno.
-Nie ma chwili-ściągnął mnie z łóżka za nogę.
-Ała-krzyknęłam kiedy spadłam tyłkiem na podłogę.
-Przepraszam.
-Zaciągnij mnie do łazienki, bo nie chce mi się iść.
-OK-zaciągnął mnie aż do łazienki.
-Dziękuję-wstałam-a teraz idź.
-Może jeszcze ci w czymś pomogę?-przybliżył się.
-Umiem sama to zrobić-zaśmiałam się i wypchnęłam go z łazienki.
Kiedy już się ogarnęłam poszłam się ubrać. Nałożyłam szorty i koszulkę, bo jadąc samochodem było mi tak najwygodniej.
-Idziemy coś zjeść?-usłyszałam głos Kennego zza ściany.
Szybko wyszłam z pokoju i dołączyłam do nich.
-Ja chętnie-powiedziałam.
-Haha, ty mała to chyba na słowo'jedzenie' od razu wstajesz-zaśmiał się Kenny.
-Sama nie wiem-zrobiłam minę naukowca.
-Dobra, to idziemy-powiedział i poszliśmy na dół do restauracji.
Po zjedzonym śniadanku poszliśmy na górę żeby sprzątnąć pokoje itp.
-Justin, a będziemy jechać autobusem?-zapytałam.
-No tak-odpowiedział.
-A będzie ktoś jechał zwykłym samochodem?
-Kenny, a ty jedziesz samochodem?-zapytał Kennego.
-Tak-odpowiedział.
-A mogłabym jechać z tobą?
-Jasne.
-Nie podoba ci się autobus?-zapytał Biebs.
-Wolałabym jechać samochodem, bo tam mniej rzuca. Ty jedz autobusem. Wiem, że go lubisz.
-Ale ja chcę być z tobą.
-Nie na serio nie musisz. Ja pewnie prześpię drogę jak zwykle. Ty trochę się zabawisz z chłopakami.
-Zabawić się? Takie rzeczy to ja wolę z tobą-zaśmiał się.
-Justin-walnęłam go w bok-ja jadę z Kennym, a ty z chłopakami. Jasne?
-Z przykrością, ale dobrze.
Kiedy byliśmy już gotowi pojechaliśmy na parking, gdzie JB przesiadł się do autobusu. Tak jak myślałam, całą podróż przespałam. Na miejscu podszedł do mnie Justin.
-I jak było?-zapytałam ziewając.
-Może być. Widziałem, że ty też się dobrze bawiłaś-zaśmiał się.
-Jak to?
-Kenny mi to przysłał-Biebs pokazał mi zdjęcia w telefonie, na którym śpię z otwartą buzią na szybie.
-O rany-zaśmiałam się.
-Hmm. Do wyjścia mamy jeszcze kilka godzin, więc możemy trochę poodpoczywać. Co ty na to?
-Chętnie-uśmiechnęłam się.
Kiedy byliśmy już w hotelowym pokoju, który był jeszcze ładniejszy od tego w Orlando usiedliśmy na wielkiej kanapie. Biebs wziął mnie i posadził w tej pozycji, w której spędziliśmy naszą noc w Polsce.
-To była nasza pierwsza noc-uśmiechnął się Justin i pocałował mnie w policzek.
-Wiesz, że od tego czasu zawsze tak się układam do snu? Mam nadzieję, że mi się to przyśni czy coś.
-A to dlatego zawsze jesteś taka powyginana-zaśmiał się.
-Bardzo śmieszne-dzióbnęłam go w brzuch.
-Ała! Bądź delikatniejsza.
-Chciałbyś.
-Taka ładna dziewczynka, a taka zadziorna.
-Ale to ci się we mnie podoba-przejechałam ręką po jego klatce piersiowej i zatrzymałam się na szyi.
-Cała mi się podobasz-położył rękę na moich lędźwiach i zaczął całować usta.
-Justin, opanuj się-oderwałam się od niego.
-Wiem, że nie chcesz przestawać-przygryzł moją wargę.
Próbowałam wstać, ale bardzo mocno mnie trzymał. Nie podobało mi się, że tak mnie dominował i nie chciał przestać, więc uderzyłam go z liścia.
-Nie rozumiesz słowa 'nie'?-krzyknęłam i weszłam do pokoju obok.
Miałam mieszane uczucia, bo z jednej strony zrobiłam to dla siebie i tylko dlatego, że czułam się zagrożona, ale z drugiej strony nie wiedziałam czy powinnam go uderzyć. Wybuchnęłam głośnym płaczem aż położyłam się na podłodze. Leżałam tak chyba z godzinę i zbierałam myśli. Wdrapałam się na łóżko i leżałam tam mocząc poduszkę. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Kto tam?-zapytałam.
-Kenny.
-Proszę.
-Nie chcę przeszkadzać, ale przyniosłem ci sukienkę na wieczór.
-Dziękuję. A co robi Justin?
-To co ty. Leży z głową w poduszce. I jeszcze jedno. Za godzinę przyjedzie ten spec od wyglądu. Będzie was picować.
-Aha, OK.

-Justin Bieber nie otwiera drzwi?-pomyślałam zirytowana.