Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


10 lutego 2011

ROZDZIAŁ 40

-Przepraszam, że poszłam sama, ale nie wiedziałam, że coś takiego może się stać.
-To wszystko przeze mnie. Gdybym był normalny nigdy coś takiego by się nie zdarzyło. Mogli ci coś zrobić.
-Ale na szczęście nic mi nie jest. Justin kocham to, że jesteś niezwykły i zgodziłam się na to wszystko. Już OK?
-Tak. Już dobrze.
-Jak będę w domu to chyba już tak nie będzie. Tam nie ma rzucających się na ciebie ludzi-zaśmiałam się.
-Mam taką nadzieję.
-Oj, nie bądź już taki smutny. Świat jest piękny-powiedziałam.
Położyłam się na łóżku na brzuchu i wyciągnęłam jak najdalej ręce. Zapanował spokój, a wręcz błogi nastrój. Wiedziałam, że jest obok i to dawało mi szczęście. Było tak cicho, że słyszałam jego oddech i bicie serca. Położyłam ręce pod brodą i patrzyłam na niego. Bawił się telefonem. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Nie wiem co właściwie tak mi się w nim podobało, ale nie mogłam uwierzyć, że jest ze mną. Był pierwszym chłopakiem, którego widok wytwarzał we mnie jakieś podniecenie. Naprawdę coś do niego czułam i to uczucie przybierało na sile każdego dnia. Dawało mi to tyle szczęścia i wewnętrznej siły. Przeczołgałam się po łóżku żeby być bliżej niego. On odłożył telefon na szafkę i patrzył na mnie.
-Zbierajcie się już-Kenny zapukał w drzwi.
-The show must go on-powiedziałam wstając z łóżka i poszłam się przygotować do łazienki.
Kiedy wyszłam Justin też był już gotowy. Wyglądał jak zwykle super.
-Świetnie wyglądasz-powiedziałam uśmiechając się.
-Ty też-odwzajemnił uśmiech.
Przed koncertem była ostatnia próba i rozmowa z VIPami. Pytania były identyczne jak w Orlando, ale i tak było fajnie. Sam koncert był lepszy, bo sala była większa co dawało lepszą akustykę. Nie wychodziłam jednak na scenę, bo miałam trochę dziwny nastrój po wydarzeniu z popołudnia. Potem pojechaliśmy do hotelu i czekała nas nocna podróż do następnego miasta. Poszliśmy się więc pakować. Pakując się stwierdziłam, że życie w trasie jest ogólnie super, ale bardzo męczy człowieka. Cały czas tylko pakuję się, a potem jedziemy kilka godzin do następnego miasta. Zawołana poszłam z walizką do pokoju, gdzie czekał już boy hotelowy żeby znieść walizki. Wszyscy wyszliśmy z pokoju, ale razem z Justinem musieliśmy poczekać na następną windę, bo do pierwszej zmieścił się tylko Kenny i boy. Robiłam do niego głupie miny, a kiedy weszliśmy już do windy zaczęłam puszczać mu oczka. On tylko się śmiał.
-Justin, a może ja dziś pojadę autobusem-bujałam się na butach.
-Chcesz?
-No. Tak sobie pomyślałam, że w nocy jest już chłodniej i lepiej się jedzie.
-Będzie się działo-zaśmiał się.
-Oczywiście. Pójdziemy do tego pokoiku i będzie działa się magia-wybuchnęłam śmiechem.
Potem pojechaliśmy samochodem na parking gdzie przesiedliśmy się do autobusu. Przywitałam się ze wszystkimi niedźwiadkiem. Chłopcy pomimo długiego koncertu świetnie wyglądali i mieli kupę zabawy. Żartów nie było końca. Zaczęliśmy padać dopiero w czasie oglądania filmu. Kiedy zaczęłam już przysypiać Justin przesiadł się i usiadł obok mnie. Znów poczułam jego perfum, których zapach powodował u mnie spokój. Zaczął przybliżać swoją twarz do mojej.
-Nie przy wszystkich-powiedziałam cicho.
-Teraz nie widzą-powiedział zakrywając nasze twarze czapką.
-I na pewno się nie domyślą-zaśmiałam się.
-No weź-przejechał drugą ręką po zarysie mojej szczęki.
Tylko lekko go cmoknęłam w kącik ust, bo na serio dziwnie było mi się z nim całować kiedy wokół było tyle ludzi. Potem JB ściągnął bluzę i ułożył ją na nas przysuwając się jak najbliżej mnie żeby jej wystarczyło. Pod nią położył delikatnie rękę na mojej kości miednicy. Pomału zasypiałam czując przy szyi jego oddech. Nie ma nic lepszego jak obudzić się obok kogoś kogo kochasz. Patrzyłam na jego twarz, a wtedy on otworzył oczy. Miały taki cudowny kolor. Było jakoś przed świtem, bo za oknem było jeszcze ciemno.
-Już dawno nie widziałam świtu-powiedziałam cicho.
-Ja też.
-Pójdę umyć zęby-powiedziałam i zaczęłam wstawać, a wtedy przeszedł mnie dreszcz.
-Pójdę z tobą. Jednak jest chłodniej kiedy obok nie ma grzejnika 36 i 6.
-To prawda-uśmiechnęłam się.
Oboje weszliśmy do łazienki i zaczęliśmy myć zęby. Potem wróciliśmy na miejsca i oglądaliśmy różne rzeczy w telefonie Biebsa.
-Chłopaki są na czacie. Popiszemy z nimi?-zapytał.
-Oczywiście. Spytaj co u nich.
Ryan z Chazem opowiedzieli nam o swoich wakacyjnych podbojach i, że to dopiero początek, bo przecież minęła dopiero 1/4 wakacji. Wtedy to doszło też do mnie. Wcześniej wydawało mi się, że 2 miesiące to czasu w bród, ale te 2 tygodnie minęły niewiadomo kiedy.
-Justin, to już 1/4 wakacji-powiedziałam cicho.
-Ale ten czas leci-uśmiechnął się.
-Chciałabym żeby stanął w miejscu-położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
-Ty to masz wyczucie czasu-powiedział i wskazał palcem na horyzont gdzie słońce zaczynało wschodzić.
-No i o to chodzi-powiedziałam uśmiechając się i pocałowałam go delikatnie w usta.
W tle usłyszeliśmy takie głośnie 'Uuuu..'
-Wy to potraficie zepsuć moment-krzyknął Justin.
-Nie krzycz tyle tylko zajmij się panią Bieber-odkrzyknął Brian.
-Zaraz ci przywalę i będziesz tańczył ze złamaną ręką-zaśmiał się Biebs.
-Już się boję-zaśmiał się Brian.
-Uważaj bo zaraz do ciebie podejdę.
-To chodź.
Justin wstał do niego. Urządzili sobie mały wrestling. Przewalali się po podłodze jak małe dzieci. W końcu skończyli po tym jak porwali sobie wzajemnie koszulki ciągając za nie.
-Dzisiaj będzie wodna bitwa-powiedział JB na odchodne-policzymy się.
Potem usiadł koło mnie.
-Wy to jesteście nienormalni-zaśmiałam się.
-Zaraz ty też stracisz koszulkę-zaczął mnie łaskotać.
-Tylko spróbuj-śmiałam się na cały autobus.
-Tu dzieją się jakieś dzikie orgie-krzyknął jakiś chłopak.
To mnie już rozwaliło i nie mogłam przestać się śmiać, a cała reszta słysząc mój śmiech też wybuchał śmiechem.

2 komentarze:

  1. akcja staje się coraz ciekawsza. Cieszę się, że nie przestałaś pisać. oby tak dalej, powodzenia.

    OdpowiedzUsuń