Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


1 lutego 2011

ROZDZIAŁ 36

-Po jutrze na koncercie będzie więcej gwiazd.
-Fajnie.
-I organizowana jest jutro taka impreza w klubie.
-Chcesz na nią iść?
-Jeśli ty też chciałabyś to byłoby bardzo fajnie.
-No wiesz, skoro już się ujawniliśmy to będę ci towarzyszyć-uśmiechnęłam się.
-Super. Będzie kupa fajnych ludzi.
-Nie wiem czy oni mnie polubią, bo przecież tak się wbije z tobą.
-No coś ty, będzie git.
-Jutro długo będziemy jechać?
-Nie aż tak bardzo, jakieś 6 godzin.
-Aha-popatrzyłam na jego klatkę-o rany, ale ty sobie brzuch wyćwiczyłeś-zaśmiałam się.
-Haha, dzięki. Chcesz może pooglądać jakiś film?
-Chętnie. Wybierz coś.
-Mają tu same romansidła i dzieła Disneya-zaśmiał się.
-Dawaj jakąś bajkę.
-Król Lew może być?
-Tak. A mogę się tu położyć?
-Kładź się. Możesz być tu ile chcesz.
-Kiedyś będziesz miał mnie już dość-zaśmiałam się i weszłam pod kołdrę.
-Ty mnie też, ale mnie się nie pozbędziesz.
-Wiem. Kiedy próbowałam o tobie zapomnieć po tym jak byłeś w Polsce to było to niemożliwe. Jesteś wszędzie!
Oglądaliśmy film. Chyba nigdy nie przestanę lubić Disneya. Kiedy była finałowa scena oczy zaczęły mi się pocić.
-Oj Kasiu-uśmiechnął się JB.
-No co? Ładny film. A która jest godzina?
-23.
-To idź już spać. Ja też już pójdę.
-Już?
-No jutro idziemy przecież na imprezę, a chyba trochę ona potrwa, więc lepiej się wyspać.
-A może zostaniesz na noc ze mną?
-Nie. Mam swoje łóżko-odpowiedziałam i zbliżałam się do drzwi-dobranoc-powiedziałam i wyszłam.
Kiedy weszłam do pokoju od razu położyłam się i zasnęłam.
Rano obudził mnie Justin.
-Wstawaj śpiochu-zaczął mnie łaskotać.
-Nie z rana. Bieber!-jęczałam.
-Marsz do łazienki-zaśmiał się.
-Jeszcze chwilkę-ziewnęłam głośno.
-Nie ma chwili-ściągnął mnie z łóżka za nogę.
-Ała-krzyknęłam kiedy spadłam tyłkiem na podłogę.
-Przepraszam.
-Zaciągnij mnie do łazienki, bo nie chce mi się iść.
-OK-zaciągnął mnie aż do łazienki.
-Dziękuję-wstałam-a teraz idź.
-Może jeszcze ci w czymś pomogę?-przybliżył się.
-Umiem sama to zrobić-zaśmiałam się i wypchnęłam go z łazienki.
Kiedy już się ogarnęłam poszłam się ubrać. Nałożyłam szorty i koszulkę, bo jadąc samochodem było mi tak najwygodniej.
-Idziemy coś zjeść?-usłyszałam głos Kennego zza ściany.
Szybko wyszłam z pokoju i dołączyłam do nich.
-Ja chętnie-powiedziałam.
-Haha, ty mała to chyba na słowo'jedzenie' od razu wstajesz-zaśmiał się Kenny.
-Sama nie wiem-zrobiłam minę naukowca.
-Dobra, to idziemy-powiedział i poszliśmy na dół do restauracji.
Po zjedzonym śniadanku poszliśmy na górę żeby sprzątnąć pokoje itp.
-Justin, a będziemy jechać autobusem?-zapytałam.
-No tak-odpowiedział.
-A będzie ktoś jechał zwykłym samochodem?
-Kenny, a ty jedziesz samochodem?-zapytał Kennego.
-Tak-odpowiedział.
-A mogłabym jechać z tobą?
-Jasne.
-Nie podoba ci się autobus?-zapytał Biebs.
-Wolałabym jechać samochodem, bo tam mniej rzuca. Ty jedz autobusem. Wiem, że go lubisz.
-Ale ja chcę być z tobą.
-Nie na serio nie musisz. Ja pewnie prześpię drogę jak zwykle. Ty trochę się zabawisz z chłopakami.
-Zabawić się? Takie rzeczy to ja wolę z tobą-zaśmiał się.
-Justin-walnęłam go w bok-ja jadę z Kennym, a ty z chłopakami. Jasne?
-Z przykrością, ale dobrze.
Kiedy byliśmy już gotowi pojechaliśmy na parking, gdzie JB przesiadł się do autobusu. Tak jak myślałam, całą podróż przespałam. Na miejscu podszedł do mnie Justin.
-I jak było?-zapytałam ziewając.
-Może być. Widziałem, że ty też się dobrze bawiłaś-zaśmiał się.
-Jak to?
-Kenny mi to przysłał-Biebs pokazał mi zdjęcia w telefonie, na którym śpię z otwartą buzią na szybie.
-O rany-zaśmiałam się.
-Hmm. Do wyjścia mamy jeszcze kilka godzin, więc możemy trochę poodpoczywać. Co ty na to?
-Chętnie-uśmiechnęłam się.
Kiedy byliśmy już w hotelowym pokoju, który był jeszcze ładniejszy od tego w Orlando usiedliśmy na wielkiej kanapie. Biebs wziął mnie i posadził w tej pozycji, w której spędziliśmy naszą noc w Polsce.
-To była nasza pierwsza noc-uśmiechnął się Justin i pocałował mnie w policzek.
-Wiesz, że od tego czasu zawsze tak się układam do snu? Mam nadzieję, że mi się to przyśni czy coś.
-A to dlatego zawsze jesteś taka powyginana-zaśmiał się.
-Bardzo śmieszne-dzióbnęłam go w brzuch.
-Ała! Bądź delikatniejsza.
-Chciałbyś.
-Taka ładna dziewczynka, a taka zadziorna.
-Ale to ci się we mnie podoba-przejechałam ręką po jego klatce piersiowej i zatrzymałam się na szyi.
-Cała mi się podobasz-położył rękę na moich lędźwiach i zaczął całować usta.
-Justin, opanuj się-oderwałam się od niego.
-Wiem, że nie chcesz przestawać-przygryzł moją wargę.
Próbowałam wstać, ale bardzo mocno mnie trzymał. Nie podobało mi się, że tak mnie dominował i nie chciał przestać, więc uderzyłam go z liścia.
-Nie rozumiesz słowa 'nie'?-krzyknęłam i weszłam do pokoju obok.
Miałam mieszane uczucia, bo z jednej strony zrobiłam to dla siebie i tylko dlatego, że czułam się zagrożona, ale z drugiej strony nie wiedziałam czy powinnam go uderzyć. Wybuchnęłam głośnym płaczem aż położyłam się na podłodze. Leżałam tak chyba z godzinę i zbierałam myśli. Wdrapałam się na łóżko i leżałam tam mocząc poduszkę. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Kto tam?-zapytałam.
-Kenny.
-Proszę.
-Nie chcę przeszkadzać, ale przyniosłem ci sukienkę na wieczór.
-Dziękuję. A co robi Justin?
-To co ty. Leży z głową w poduszce. I jeszcze jedno. Za godzinę przyjedzie ten spec od wyglądu. Będzie was picować.
-Aha, OK.

-Justin Bieber nie otwiera drzwi?-pomyślałam zirytowana.

1 komentarz: