Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


2 lutego 2011

ROZDZIAŁ 37

Ale zwlokłam się z łóżka i podreptałam do drzwi.
-Kto tam?-zapytałam.
-Dostawa.
-Hmm.. Oni coś zamawiają, a mi karzą odbierać-pomyślałam.
Kiedy otworzyłam zobaczyłam młodego chłopaka z bukietem różowych różyczek.
-Mam tutaj coś dla Kasi-przeczytał ze swojej kartki.
-To ja.
-W takim razie proszę-podał mi kwiaty-musiał nieźle nabroić skoro wysyła ci taki bukiet.
-Może-powiedziałam obojętnie.
-Kończę dziś o 18, więc może potem chciałabyś się ze mną spotkać?
-Może tak, a może nie-uśmiechnęłam się-przepraszam, ale ktoś mnie woła-powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Nie mogłam napatrzeć się na kwiaty. Nie był to taki gigantyczny bukiet lecz taki bardziej skromny i słodki, ale był piękny. Zobaczyłam dołączony liścik 'Nie chciałem Cię skrzywdzić. Kocham i bardzo przepraszam. JB'. Po lekturze stwierdziłam, że muszę do niego pójść. Zapukałam delikatnie do drzwi.
-Proszę-usłyszałam jego głos.
-Odebrałam kwiaty-powiedziałam cicho.
-Bardzo cię za tamto przepraszam-spuścił głowę.
-Już jest OK. Serio.
-Na prawdę?
-Tak. Przytulisz mnie?
Wolno podszedł do mnie i na początku spojrzał głęboko w oczy, a potem delikatnie przytulił. Znów poczułam łzy w oczach, ale tym razem były one od szczęścia.
-O całe szczęście, że już po wszystkim-usłyszeliśmy głos Kennego i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-To ta dziewczyna?-zapytał jakiś dziwny facet, raczej gej.
-Tak to ona-odpowiedział Kenny.
-To w tej chwili musimy zacząć ją szykować, bo się nie wyrobimy. Idź załóż swoją sukienkę i to natychmiast.
-Dobra. Już idę-powiedziałam i poszłam nałożyć sukienkę.
W głównym pokoju wszyscy siedzieli. Kiedy weszłam Bieber tylko zagwizdał co bardzo mi schlebiało.
-Okropnie, okropnie!-wykrzykiwał Paul czyli stylista.
-Jak to?-zapytałam zdezorietowana.
-Po pierwsze to nie wiesz jaki do tego nosi się stanik! Chodź tu-powiedział.
Podeszłam do niego, a on zaczął mi dziesiątki razy poprawiać górę sukienki.
-Tu musisz mieć większy dekolt-powiedział.
-Zgadzam się w 100%-powiedział Justin.
-Ty się nie odzywaj. Wyjdźcie obydwaj, bo zagłuszacie Paula i jej wibracje-powiedział i wygonił JB oraz Kennego.
Poleciałam szybko zmienić stanik. Jedyny jaki miałam odpowiednio wycięty był dodatkowo z push-up, więc sukienka miała na czym sterczeć. Jednak Paul bardzo mnie pochwalił i zabrał się za moją fryzurę.
-Włosy masz w miarę, ale używaj odżywki takiej jak ja. Tylko spójrz jak moje się błyszczą-potrzepał swoje włosy.
-Myślałam żeby były rozpuszczone-zaproponowałam.
-Hmm, może będzie dobrze-powiedział i zaczął mnie fryzować co trwało ponad pół godziny.
-Paul, a jaki make-up?
-Dobre pytanie. Masz za małe oczy na mocno zaznaczone oko, bo spójrz na moje. Jest 2 razy większe od twojego-powiedział tak rozszerzając oczy, że myślałam, że mu gałki wystrzelą-więc zrobimy delikatne oko i mocniejsze różowe usta. Lubisz róż?
-Oczywiście.
-To świetnie, bo to najlepszy kolor.
-W zupełności się zgadzam. Jest najlepszy.
-Nie gadaj już tyle, bo nie mamy czasu na pogawędki. Pooglądaj zdjęcia Prince'a-wyciągnął kieszonkowy album swojego pieska.
Makijaż nie trwał tak długo i całe szczęście, bo nie lubię zmazywać go potem przez dwie godziny. Paul pokazał mi efekt swojej pracy w lustrze.
-Jesteś moim mistrzem-powiedziałam nie poznając siebie w lustrze.
-Dziękuję. Jesteś bardzo ciekawą osobą, więc polecam się na przyszłość. Teraz będę musiał zająć się tym chłoptasiem.
-To będzie ciężkie zadanie.
-No właśnie. Zupełnie mnie nie rozumie. Gwiazdor się znalazł-silnie gestykulował rękami.
-Dobrze, a więc jeszcze raz ci dziękuję. Będę czekać na Justina w swoim pokoju.
-Aha-pokiwał głową, a ja wyszłam z pokoju.
Nie minęła długa chwila i ktoś zapukał do drzwi.
-Kasiu, już na was pora-usłyszałam głos Kennego.
Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się szukając Justina.
-Gdzie jest Justin?-zapytałam.
-Na dole. Już na ciebie czeka.
-A czemu tu nie zaczekał?
-Nie wiem, ale idź już, bo już późno.
Zeszłam na dół i wyszłam na zewnątrz. Rozglądałam się chwilę, ale nagle usłyszałam głos.
-Tutaj-krzyknął.
I wtedy zobaczyłam go w czarnym samochodzie bez dachu.
-O rany-podeszłam bliżej-żartujesz sobie?
-Nie. Wsiadaj.
Nie sprzeciwiałam się. Wsiadłam obok niego na fotelu pasażera. Justin włączył silnik.
-Ale mruczy-zaśmiałam się.
-Startujemy?
-Poczekaj chwilkę.
-Co?
-To-cmoknęłam go w policzek-Już możemy jechać.
-OK-powiedział i wystartowaliśmy.
Po drodze podziwiałam śliczne otoczenie.
-A tam będzie coś w stylu czerwonego dywanu?-zapytałam.
-Tak.
-I ja tam też będę?
-No tak.
-A co ja mam wtedy robić?
-Tam chodzi tyko o to żeby stać i się uśmiechać. Poprowadzę cię.
-Mam jedną prośbę..
-Jaką?
-Nie zostawiaj mnie na długo samej, bo nikogo nie znam i będzie mi dziwnie.
-Nie odstąpię cię na krok.
-Dzięki. A co tam właściwie będziemy robić?
-A co robi się na imprezie?
-No przepraszam, ale nigdy nie byłam na takiej imprezie dla VIPów.
-Będziemy siedzieć, pić, będzie jakiś mini koncert i porozmawiamy z innymi.
-Czyli tak na luzie?
-No tak.
-Ale i tak mnie pilnuj.
-No przecież nie pozwolę im cię ukraść-poklepał mnie po kolanie.
-Patrz na drogę!
-No przecież patrzę.
-Ale tam to bez żadnych kontaktów fizycznych.
-Ale że nic? Dwa metry od ciebie?
-Tzn. tak jakbyś był tam z mamą, a nie ze mną.
-OK. Będę się starać.

1 komentarz: