Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


30 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 128


Wyszłam z hotelu tylnym wejściem w towarzystwie wysokiego mężczyzny. Szybko wsiadłam do podstawionego samochodu i rozsiadłam się wygodnie. Telefon nagle zabrzęczał sygnalizując nowy SMS. Szybko wysunęłam go z kieszonki torby i przejechałam po ekranie w celu odblokowania. „Już tęsknię. Za dwa tygodnie będę już przy tobie. Kocham, Justin”. Uśmiechnęłam się szeroko i szybo odpisałam „Dobry początek kochanie”. Przycisnęłam twarz do szyby myśląc, że w środku budynku, od którego właśnie się oddalaliśmy był on. Na lotnisku kilka osób zwróciło na mnie uwagę, ale wydaję mi się, że to przez tego ochroniarza, który cały czas był do mnie prawie przyciśnięty żeby przypadkiem nikt mi nic nie zrobił. Czekałam na moment, kiedy wreszcie zostawi mnie w spokoju, bo przez niego wyglądałam dziwnie. Myślałam, że coś sobie zrobię kiedy wsiadł ze mną do samolotu. Na całe szczęście nie siedzieliśmy obok siebie. Moją głowę zaczęła ogarniać myśl, że Justin kazał mu polecieć ze mną i pilnować mnie w LA. Po czterogodzinnym locie byłam trochę wykończona, ale aby uniknąć kontaktu z ochroniarzem prawie wybiegłam z samolotu. Wypuściłam powietrze dopiero na płycie lotniska. Szybko wyciągnęłam z kieszeni telefon żeby zadzwonić po taksówkę. Nagle aparat zatrząsł się w mojej ręce.
-Kasiu, dlaczego uciekłaś?-usłyszałam trochę zmęczony głos Justina.
-Nie wiem o co ci chodzi-skłamałam nie dowierzając, że to się na serio dzieje.
-Michael zaraz cię znajdzie, więc nie próbuj znowu tego robić.
-Justin... On jest jakiś nieprzyjemny. Nie chcę żeby był moim ochroniarzem-zaskomlałam.
-Spokojnie-zaśmiał się.-Twój ochroniarz przyjedzie dopiero jutro rano żeby odwieźć cię do szkoły. Spodoba ci się-zachichotał.
-Nienawidzę jak robisz coś za moimi plecami-warknęłam do słuchawki.
-Hej, to ty przyjechałaś nagle do Waszyngtonu.
-Uczę się od najlepszych. Paryż, sylwester, zaręczyny, ślub... Mam wyliczać dalej?-powiedziałam widząc podjeżdżający srebrny samochód z Michaelem w środku.-Muszę iść.
Szybko wsiadłam do samochodu i na poczekaniu wymyśliłam historyjkę, że nie wiedziałam o tym, że mamy razem wracać. Po drodze nie rozmawialiśmy, bo do najrozmowniejszych to on nie należał. Zastanawiałam się jakiego ochroniarza przyśle mi potem Justin. Chyba bardzo go to wszystko śmieszyło.
Będąc już w domu ściągnęłam szybko z siebie spodnie i koszulkę. Byłam zmęczona i strasznie chciało mi się spać, więc pomimo wczesnej godziny wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. W środku nocy usłyszałam najgorszy dźwięk na świecie. Mój telefon wibrował na idealnie płaskim szklanym stoliku. Szybko przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam go do ucha.
-Witaj kochanie-usłyszałam spokojny głos.
-Justin-ziewnęłam.-Jest środek nocy.
-Bez przesady, dopiero 22.
-Może u ciebie, ale tutaj jest później.
-Nie. U ciebie jest 22, a u mnie 1.
-Nie denerwuj mnie i idź spać.
-Nie dzwonię-źle. Dzwonię-też źle.
-Przepraszam skarbie, ale po prostu śpię od 18 i jestem wybita z rytmu. Podoba mi się, że do mnie dzwonisz i nawet mogę zobaczyć twoje naprężone ciało-zaśmiałam się.
-Nie śmiej się-powiedział przekręcając czapkę daszkiem do tyłu.-Dlaczego u ciebie jest tak czarno?
-Bo jestem pod kołdrą.
-Czemu cała jesteś pod kołdrą? Wysuń tyłek i zapal lampkę. Chciałbym cię zobaczyć.
Szybko, a właściwie w miarę szybko to zrobiłam. Po chwili złe emocje odpłynęły i cieszyłam się z rozmowy. Oczywiście wyglądałam fatalnie, ale Justin pocieszył mnie, że wie jak wyglądam. Nie gadaliśmy zbyt długo, bo chciałam żeby Justin poszedł spać o przyzwoitej godzinie. Kiedy na moim zegarku pojawiła się 11:00 powiedziałam, że musimy kończyć. Zaczęłam śmiać się kiedy Biebs machał mi na pożegnanie językiem. Potem zaczął mi jeszcze przesyłać buziaki. Ruszał jeszcze brwiami w taki sposób żeby mnie zawstydzić. Zawsze kiedy to robił było mi głupio i uśmiechałam się. W końcu rozłączyłam się i wróciłam do spania.
Kiedy obudziłam się na dworze dopiero robiło się jasno. Naciągnęłam na siebie bluzę i zeszłam na dół coś zjeść. W lodówce unosił się dziwny zapach. Szybko wzięłam karton z mlekiem i jakieś dziwne taco, które kupiłam w czwartek, ale w końcu zapomniałam zjeść i wrzuciłam wszystko do kosza na śmieci. Szybko umyłam ręce i jeszcze raz zajrzałam do lodówki. Wzięłam opakowanie mini marchewek i wstawiłam wodę na herbatę. Kiedy już się ugotowała zalałam torebkę i wróciłam na górę do łóżka. Dmuchając w kubek włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakieś wiadomości. Po chwili miałam już dość i przełączyłam na kanał z młodzieżowymi serialami. To był od zawsze mój słaby punkt. Uwielbiałam wszystkie amerykańskie seriale, które dla normalnych ludzi były głupie i odmóżdżające. Mi to nie przeszkadzało i oglądałam wszystko jak leci. Napchałam do buzi kilka marchewek i delektowałam się jakąś miłosną aferą. Telefon zabrzęczał ogłaszając przyjście nowego SMSa. „Dzień dobry skarbie”. Uśmiechnęłam się lekko, ale przypomniało mi się, że on powinien jeszcze spać.
-Idź spać-powiedziałam szybko kiedy odebrał telefon.
-Wyspałem się-powiedział oczywiście zaspanym głosem.-Pocałuj mnie skarbie.
-Musisz być w dobrej formie na koncert-powiedziałam i cmoknęłam głośno do telefonu.-Dobrze się czujesz?
-Tak Kasiu. Nie martw się o mnie. Zaraz wyślę ci zdjęcie twojego ochroniarza żebyś wiedziała kogo masz wpuścić. Będzie u ciebie przed 8.
-To jest gruba przesada. Przecież nic mi nie będzie. Już się przyzwyczaiłam do bycia samej.
-Nie jesteś sama... Jestem cały czas z tobą, chociaż dzieli nas trochę kilometrów.
-Wiem kochanie-uśmiechnęłam się do siebie.-Muszę iść się wyszykować do szkoły. Kocham cię Justin.
-Zadzwonię potem. Pa skarbie.
Po skończonej rozmowie poszłam do łazienki wziąć prysznic. Nic mi się nie chciało, ale nie mogłam opuszczać szkoły. Przez kilka minut pozwalałam wodzie oblewać moją twarz. Po rozmowie z Justinem nie mogłam przestać się uśmiechać. Było tak jak powiedział czyli niezależnie od tego jak byliśmy oddaleni na mapie czułam, że jest ze mną cały czas. W garderobie wybrałam jakieś czyste ubrania, a potem zeszłam na dół coś zjeść. Czułam się głodna, więc zrobiłam sobie jajecznice. Usiadłam przed telewizorem i spokojnie jadłam. Robiło się coraz później, a ochroniarza jak nie było tak nie było. Zaczęłam się denerwować, bo nie lubię kiedy ktoś spóźnia się chociaż wie, że druga osoba ma coś z góry zaplanowane. Chodziłam z kółko coraz bardziej się denerwując. Chciałam zadzwonić nawet do Justina, ale nie chciałam mu jakoś przeszkadzać. W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Poprawiłam ubranie i poszłam otworzyć. Trochę się stresowałam, ale wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na klamkę.
-Witaj Kasiu. Jestem twoim ochroniarzem-zobaczyłam szeroki uśmiech na twarzy nowego gościa.

24 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 127


Otwierając oczy zobaczyłam najpiękniejszy karmelowy kolor na świecie. Mrugnęłam kilka razy przyzwyczajając się do wpadających do pokoju promieni słońca. Ziewnęłam i zaczęłam się w niego wpatrywać tak jak on we mnie. Uśmiechnęłam się lekko nie mogąc utrzymać w środku całego szczęścia, które ogarniało moje ciało w tamtej chwili. Justin przyciągnął moje ciało bliżej siebie trzymając mnie w tali. Mruknął głośno przyciskając usta do mojej szyi. Zachichotałam lekko dociskając głowę do ramienia nie dając mu dostępu. Powoli złapał mnie za nadgarstki i docisnął je do materaca po obu stronach mojej głowy. Pochylał się nade mną z przygryzioną wargą.
-Nie będziemy się tak bawić-powiedział przybliżając się do mnie.
-Justin, czemu nie masz na sobie majtek? Czuję cię na nodze.
-Tak mi wygodnie. Na scenie wszystko mnie obciera, więc w nocy lubię czuć wolność.
Zachichotałam ściskając powieki.
-Widziałem w internecie, że zaczęłaś coś ćwiczyć. Pokaż mi co potrafisz.
-Przestać-zaczęłam śmiać się odchylając na bok głowę.
Zaczął całować moją szyję mocno przyciskając do mnie swoje ciało. Tym razem odchyliłam głowę do tyłu dając mu więcej miejsca. Jego ciało zaczęło falować, bo ogarniało go podniecenie. Ja zaczęłam płytko oddychać. Rękoma ściągnął ze mnie majtki, a potem rozchylił moje kolana.
-Justin-lekko jęknęłam.
Szybko zaczęło mnie ogarniać ciepło płynące z podbrzusza. Wygięłam się w łuk. Po dłuższej chwili Justin przestał się ruszać i opadł rozanielony kładąc mnie na sobie. Nasze oddechy wspólnie uspokajały się. Zaczął głaskać mnie po plecach. Szeptał mi w tym czasie jakieś pieszczoty od czego nie mogłam przestać się uśmiechać.
Nagle ktoś zapukał w drzwi. Zeszłam z Biebsa i sprawdziłam czy moja koszulka jest cały czas w dobrym miejscu.
-O co chodzi?-krzyknął Justin.
-Jak się macie?-Twist wparował do środka.
-Serio-powiedziałam do siebie.
-Twist, idź stąd-zaśmiał się Justin.-Ogarnę się i zaraz do ciebie przyjdę.
-Okay Bieber. Ogarnijcie się-jego spojrzenie zatrzymało się w jednym punkcie na łóżku.
Szybko spojrzałam w tamte miejsce i zobaczyłam swoje czarne majtki. Justin szybko chwycił je i ukrył w pięści. Twist wreszcie wyszedł, a ja nakryłam głowę kołdrą. Justin wyszedł spod kołdry i stojąc obok łóżka odkrył moją głowę. Uśmiechnął się do mnie, ale ja nie miałam ochoty tego odwzajemniać. Strzelił w moją stronę czarnym kawałkiem materiału. Szybko go złapałam i wcisnęłam pod poduszkę.
-Po prostu go nie lubię. Szczególnie, kiedy włazi do sypialni, kiedy oboje jesteśmy nadzy i leżymy w łóżku.
-Powiem mu żeby więcej tego nie robił. On nie jest zły, ma taki sposób bycia.
Wolałam już o nim nie dyskutować, więc odwróciłam się do niego tyłem i udałam, że wracam do spania. Po dziesięciu minutach wrócił do pokoju i nakładając na siebie bokserki zaczął mnie budzić. Ściągnął kołdrę zrzucając ją na ziemię. Potem zaczął ciągnąć mnie za nogi przez co moja koszulka zaczęła się podwijać odsłaniając całkowicie moje nagie, intymne miejsca. Zaczęłam się mu wyrywać. Jemu wydawało się to zabawne i nie chciał dać mi spokoju. W końcu udało mi się uciec do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Owinięta ręcznikiem weszłam do sypialni w poszukiwaniu ubrań. Justin intensywnie gapił się w ekran komputera. Szybko ubrałam się i rozczesałam włosy.
-Chcesz wypalić dziurę w tym ekranie?-zapytałam wskakując na łóżko.
Justin przymknął laptopa i uśmiechnął się do mnie sztucznie. Zabrałam mu go chociaż nie był taki chętny. „Kasia złapana na lotnisku z NIE-Justinem”. Szybko rzuciłam okiem na zdjęcia, które znajdowały się pod krótkim „reportażem”. Potem odłożyłam komputer na szafkę stojącą obok łóżka i usiadłam okrakiem na Justinie. Z zastanowieniem przyglądałam się jego zmieszanej twarzy.
-Czy ty jesteś zazdrosny?-uśmiechnęłam się.
-Nie.
-Jake mi tylko pomagał-powiedziałam składając na jego ustach krótki pocałunek.
-Aha-powiedział oblizując usta.-Ale następnym razem zadzwoń po taksówkę albo kierowcę. Kiedy jesteś sama nie zapraszaj jakiś chłopaków, których ledwo znasz do domu. To niebezpieczne. Nie wsiadaj też z nimi do samochodów.
` -Dobrze tato-powiedziałam wywracając oczami.-To było jednorazowe.
-Będziesz mieć ochroniarza, dobrze? Przynajmniej na czas mojej trasy.
-Nie przesadzaj.
-Spójrz ile jest twoich zdjęć w internecie. Ludzie wiedzą gdzie mieszkamy, gdzie chodzisz do szkoły, wszystko-mówił trzymając mnie za pupę.-Nie chcę żeby ci coś się stało. Jestem idiotą, że zostawiłem cię samą. Wiem, że jesteś na etapie poznawania nowych ludzi, ale musisz być ostrożniejsza.
-Dobrze-pokiwałam głową.-Ale teraz wstawaj i ubieraj się, bo już późno.
Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę, a następnie ogarnęliśmy się jeszcze i poszliśmy do hotelowej restauracji, która dziś znowu była dla nas zarezerwowana. Tym razem nie byliśmy jednak całkowicie sami, bo dookoła siedzieli jacyś tancerze i ludzie z Bieber Teamu. Oczywiście dosiedliśmy się do Twista i Mike'a. Nie czułam się dobrze w ich towarzystwie, ale starałam się tego za bardzo nie okazywać. Trochę podzióbałam w jakiejś sałatce i wypiłam dwie filiżanki herbaty. Twist oczywiście coś gadał chociaż nikt nie był tym szczególnie zainteresowany.
-O której lecisz?-zwrócił się do mnie.
-O 17.
-Jeszcze dwa tygodnie i znowu się wszyscy zobaczymy.
Spojrzałam pytająco na Justina. Nie wyglądał na zadowolonego z faktu, że Twist to mi powiedział. Chyba chciał to sam zrobić.
-Będziemy promować nasze ubrania w LA-odparł.
-Aha-powiedziałam dopijając resztkę herbaty.
Po jakimś czasie wstałam od stołu i wróciłam do apartamentu. Justin został jeszcze w restauracji żeby dogadać coś z chłopakami.
W pokoju szybko pochowałam do walizki swoje rzeczy zostawiając tylko kurtkę. Po jakimś czasie Justin wszedł do pokoju. Niestety nie mogliśmy nigdzie wyjść, więc usiedliśmy razem przed telewizorem. Kiedy on oparł się wygodnie ja położyłam się na jego kolanach. Nie mogło do mnie dojść, że już niedługo będę musiała wrócić do LA, a Justin ruszy do kolejnego miasta. Bałam się, że znowu nie będzie się do mnie odzywał. Wyrywając mnie ze złych myśli zaczął mnie nagle łaskotać po żebrach. Zaczęłam wyginać się we wszystkie strony nie mogąc przestać się śmiać. Cały czas krzyczałam, żeby przestał, ale nie miał tego w planach.
-Korzystaj z tych trzech godzin, a nie się już załamujesz-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Dobrze! Tylko przestań już, bo nie mogę wytrzymać.
Kiedy jego ręce zatrzymały się szybko podciągnęłam się na rękach i spojrzałam w jego oczy.
-Moje śliczne oczka-powiedział muskając ustami moją skroń.-Kocham cię.
-Bądź grzeczny.
-Zawsze jestem. Chyba, że jesteś obok-powiedział przykładając ręce do mojej pupy.
Wywróciłam oczami. Nagle mocniej mnie ścisnął. W odpowiedzi dźgnęłam go palcem w brzuch, ale prawie tego nie poczuł. Uśmiechnął się do mnie z satysfakcją.
-Wyćwiczę sobie tak tyłek, że nie będziesz miał za co złapać.
-Tylko spróbuj skarbie-roześmiał się.-Kocham twoją pupcię.
-Przestań-pisknęłam.
Oczywiście nie zrobił tego i droczył się ze mną przez prawie dwadzieścia minut. Kiedy na zegarze pojawiła się godzina 15:30 wiedziałam, że muszę zacząć się zbierać. Dopakowałam do walizki jakieś rzeczy i zaczęłam żegnać się z Justinem. Wziął mnie na ręce i zaczęliśmy słodko się całować. W końcu musieliśmy się rozstać. Miałam jakiś dobry humor i nie rozpłakałam się czego chyba oboje się spodziewaliśmy. Rzucił mi ostatnie spojrzenie, a wtedy musiałam już się odwrócić.

20 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 126

-->
W samolocie było dziwnie zimno, więc okryłam się kocem spod siedzenia. Koło mnie nikt nie siedział, więc czułam się komfortowo i swobodnie. Na początku próbowałam czymś się zająć albo gapiłam się przez okno na kolorowe światła w dole. Po godzinie zrobiło mi się niedobrze, więc stwierdziłam, że prześpię się trochę. Rozłożyłam siedzenie i zasnęłam. Kiedy obudziłam się po dwóch godzinach wszystko mnie bolało. Poprosiłam stewardessę o wodę i połknęłam tabletkę przeciwbólową. Z naciągniętymi na uszy słuchawkami udało mi się przetrwać resztę lotu. Okazało się, że na miejscu jest już 6 rano. Zupełnie nie ogarniałam różnic czasu w Stanach. Na lotnisku było bardzo dużo ludzi, a ja czułam się zagubiona, bo nie miałam pojęcia gdzie powinnam iść. Kiedy odzyskałam walizkę ruszyłam w stronę wyjścia. Tam podeszłam do najbliższej taksówki. Nie musiałam za wiele mówić, bo taksówkarz od razu wziął moją walizkę i umieścił ją w bagażniku. Wślizgnęłam się na tylne siedzenie i podałam na kartce adres hotelu.
-Długi lot?-mężczyzna zapytał patrząc w lusterko.
-Nie bardzo, ale nie spałam i czuję się wykończona.
-W takim hotelu dojdzie pani do siebie-uśmiechnął się.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce koło wejścia kręciło się dużo osób. Dopiero po jakimś czasie doszło do mnie, że to fanki Justina. Przez chwilę bałam się, że ktoś mnie rozpozna, ale niczym się od nich nie różniłam, więc poczułam się bezpieczniejsza. Przeszłam obok nich i weszłam do środka.
-Dzień dobry-powiedziałam do recepcjonistki.-Mój chłopak rezerwował tu pokój na nazwisko Bieber.
-Mamy już dość fanek-powiedziała mocno zaciskając usta.
-Ale ja mówię prawdę. Dwa dni temu dzwonił ktoś do państwa żeby mnie domeldować.
-Proszę pokazać jakiś dokument.
Szybko wyciągnęłam swój paszport i podałam go jej. Kobieta długo mu się przyglądała po czym zawołała jakiegoś mężczyznę. Okazało się, że chcą koniecznie sprawdzić czy jest prawdziwy. Nie mogłam pojąć dlaczego nikt mi nie wierzy. Skrzyżowałam ręce i grzecznie czekałam. Po dziesięciu minutach facet wrócił i podał dokument kobiecie. Na jej twarzy nagle pojawił się uśmiech. Przeprosiła mnie i podała mi kartę do pokoju. Szybkim krokiem ruszyłam do windy i pojechałam na górę. Szybko zlokalizowałam sypialnię i położyłam się. Przez jakiś czas planowałam jak powinnam się zachować wobec Justina. Pewnie byłam bliska doskonałego rozwiązania, ale zmorzył mnie sen. Kiedy obudziłam się zegar wskazywał 13. Szybko poderwałam się i poszłam ogarnąć się do łazienki, bo nie chciałam nikomu pokazywać się w takim stanie. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się, ułożyłam włosy i ubrałam się w coś ładniejszego. Kiedy byłam już gotowa usiadłam na kanapie i włączyłam sobie telewizor. W wiadomościach lokalnych pokazywali jak tłum zbiera się pod hotelem. Chwilę zajęło mi żeby zrozumieć, że stoją właśnie pod tym hotelem.
-Cześć Fredo-powiedziałam do słuchawki.-O której będziecie?
-Gdzieś za godzinę-odpowiedział.-A ty dobrze zaleciałaś i jakoś przedostałaś się do hotelu?
-Daj spokój. Nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi. Tylko trzy osoby sprawdzały czy przypadkiem nie chcę się włamać do tego pokoju.
-W każdym razie dobrze, że już jesteś. Będę kończył, bo Justin jest obok. Do zobaczenia.
-Pa Fredo.
Wiedząc, że mam jeszcze czas postanowiłam zamówić coś do jedzenia. Po dziesięciu minutach do obsługa przyniosła mi obiad. Po zjedzeniu odstawiłam wszystko na wózek i zaczęłam nerwowo gapić się na drzwi. Czułam coraz większą ekscytację, że niedługo pojawi się Justin. Byłam na niego zła i planowałam mu trochę wygarnąć, ale i tak nie mogłam się już doczekać aż go przytulę. Nagle ktoś energicznie nacisnął na klamkę i otworzył szeroko drzwi. Serce zaczęło mi szybciej uderzać kiedy zobaczyłam jak klamka lekko ugina. W końcu w drzwiach pojawiła się postać w czerwonych butach, czarnych dresach z dużym logo Adidas, białej koszulce i czarnej czapce założonej daszkiem do tyłu. Starałam się zachować opanowany wyraz twarzy, ale czułam, że moje oczy się śmieją. Ku mojemu zdumieniu za nim wszedł ktoś jeszcze. Twist jako pierwszy mnie zauważył i szturchnął wtedy Justina. Oblizując wargę odwrócił się przodem do mnie.
-Cześć chłopaki-powiedziałam podchodząc do nich.
-Zostawisz nas na chwilę?-Justin zwrócił się do Twista.
Chłopak pokiwał głową i wyszedł. Wtedy Justin mocno przycisnął mnie do siebie pozwalając mi wtulić się w jego klatkę piersiową jak mała dziewczynka. Cmoknął mnie w nagie ramie i odchylił się aby spojrzeć mi w oczy.
-Co ty tutaj robisz?-zapytał.
-A jak myślisz?
-Nie mów takim tonem. Nic ci nie zrobiłem.
-O to właśnie chodzi. Zostawiłeś mnie samą i nawet nie sprawdzałeś czy jeszcze żyję.
-Przestań. Nie mogę przecież cały czas z tobą rozmawiać.
Odsunęłam się od niego.
-Cały czas, a raz dziennie to nie to samo. Bujasz się z nim po mieście, a ja jak głupia gapię się na telefon czy przypadkiem nie zadzwonisz do mnie na pięć minut.
-Nie przesadzaj.
-Jestem twoją żoną Justin. Ożeniłeś się ze mną żeby zostawiać mnie w domu i udawać, że wcale mnie tam nie ma? Czy naprawdę nie obchodzi cię co robiłam przez te pięć dni?
-Nie wyolbrzymiaj wszystkiego. Chodziłaś tylko do szkoły.
-Przemyśl to co mówisz, a ja pójdę przywiać się z Alfredo.
-Powiernika żeś sobie znalazła. Skoro rozumie cię lepiej niż ja to czemu za niego nie wyszłaś?
-Bo to ciebie kocham idioto!-krzyknęłam i wyszłam z pokoju trzaskając za sobą drzwiami.
Przy drzwiach wyjściowych z apartamentu stał Lil Twist. Spojrzałam na niego ze wściekłością w oczach.
-Masz okres czy coś?-zapytał.-Szanuj swojego sponsora.
-Chyba twojego medialnego sponsora Lil cośtam-powiedziałam wychodząc.
Szybkim krokiem przeszłam korytarz i wsiadłam w windę. Przez chwilę myślałam żeby pójść do Fredo. W końcu wpadłam na pomysł spaceru, ale trochę bałam się iść sama, więc jednak poszłam do jego pokoju. Przywitałam go uściskiem i poczekałam chwilę aż się odpowiednio ubierze. Potem zjechaliśmy windą na dół i wyszliśmy tylnym wyjściem z budynku. Liczyliśmy, że nikt nas nie rozpozna i spokojnie uda nam się trochę odetchnąć.
To jak wyglądaliśmy było wręcz śmieszne. Kierowca zawiózł nas do National Mall, gdzie zatrzymaliśmy się przy pomniku Lincolna czyli chyba najbardziej kojarzącym się dla mnie miejscem z Waszyngtonem. Wielki siedzący Lincoln robi wrażenie.
W środku czułam się fatalnie. Przyjechałam tam do niego, a on nie potrafił tego docenić. Miał mnie gdzieś, a jego przyjaciel uważał mnie za szmatę.
-Fredo, dzięki, że ze mną jesteś-powiedziałam cicho wpatrzona w chodnik.
-Hej! Nie załamuj się tak. Przecież mu na chwilę odbiło. Musimy się tylko pozbyć tego idioty i wszystko wróci do normy.
-Mam nadzieję-uśmiechnęłam się do niego lekko.
Byłam w naprawdę pięknym miejscu, ale nie potrafiłam na to normalnie spojrzeć. Wiedziałam, że wiecznie tak nie będzie, ale świadomość, że to może zdarzać się przy każdym jego wyjeździe dobijała mnie i chciało mi się płakać. Nie rozumiałam czemu mógł być tak podatny na opinie Lil Twista. Alfredo obejmował mnie lekko dodając mi trochę otuchy. Próbował mnie rozśmieszać i poprawić humor, co jednak nie działało najlepiej. Błądziliśmy trochę po parku aż w końcu zdecydowaliśmy się na powrót.
W hotelu poszliśmy wcześniej coś zjeść. Potem musiałam wrócić do pokoju. Justin leżał na kanapie z ręką na twarzy. Pomyślałam, że śpi, więc cicho ruszyłam do sypialni żeby wyjąć z walizki coś cieplejszego. Zarzuciłam na siebie sweter. Był cienki, ale zawsze trochę cieplej. Musiałam przejść przez salon do innego pokoju, więc znowu na palcach pokonywałam tę odległość.
-Słoneczko-usłyszałam nagle za sobą.
Odwróciłam się powoli nie patrząc na niego.
-Nie chcę żebyś przeze mnie była smutna.
-Ja też.
-Chodź do mnie.
-Leciałam prawie pięć godzin żeby cię zobaczyć. Czasem też mógłbyś się trochę wysilić.
-Kochanie, nie rób mi tego.
Nie patrząc na niego wyszłam z pokoju. Po tej wymianie słów czułam się już trochę lepiej, bo przynajmniej nie kłócił się ze mną. Wychodziło nawet na to, że chciał pokoju. Uznałam jednak, że czasem powinien się lepiej postarać. W drugim pomieszczeniu zajęłam się sobą, wcisnęłam w uszy słuchawki i słuchałam głośno muzyki. Po mniej więcej dwóch godzinach mój telefon zaczął dzwonić. Był to Alfredo. Powiedział żebym razem z nim pojechała na miejsce koncertu. Przechodząc przez salon zauważyłam, że Justin już wyszedł. W sypialni szybko naciągnęłam na siebie dżinsy, trampki i byłam już gotowa. W korytarzu spotkałam Fredo, z którym wspólnie pojechaliśmy na halę.
-Mogłabym oglądać normalnie koncert?-zapytałam na miejscu.
-Co masz na myśli?-Fredo był zdezorientowany.
Wytłumaczyłam mu, że nie mam ochoty siedzieć za kulisami, bo chciałam poczuć całą atmosferę. Powtarzałam mu, że nikt mnie nie rozpoznaje wśród takiej liczby podobnych dziewczyn, ale i tak ochroniarz zaprowadził mnie na skraj płyty dopiero kiedy światła zgasły. Dawno nie słyszałam już takich krzyków i pisków. Kiedy Justin zleciał jak jakiś anioł na skrzydłach moje serce zaczęło szaleć. Miałam wrażenie jakby próbowało dopasować swoje uderzenia do krzyków fanów, co było zwyczajnie niemożliwe. Na scenie był niesamowity. Poczułam się jak inne fanki i chciałam znaleźć się jak najbliżej. Nie chciałam przeciskać się pod samą scenę, ale udało mi się stanąć w odległości jakiś niecałych dziesięciu metrów od jego wybiegu. Tam mogłam już skakać i żyć tym występem. Kiedy Justin robił krótkie przerwy żeby coś powiedzieć przyglądał się tłumowi. Rzeczywiście ma się wtedy takie wrażenie, że patrzy się właśnie na ciebie. Zaczęłam mu machać, co robiło przynajmniej dziesięć innych dziewczyn stojących niedaleko mnie. Pod koniec koncertu wyglądał na bardzo zmęczonego. W pewnym momencie wyglądał jakby coś mówił, ale ruszał tylko ustami patrząc na koniec sali. Miał przy tym wystawiony jeden palec ręki, którą trzymał mikrofon mniej więcej w moją stronę.FOTO Wizja, że naprawdę mnie widział była jak jakiś cud. Świat się zatrzymał. Nawet nie zauważyłam kiedy koncert się skończył. Ochroniarz podszedł do mnie i wprowadził za scenę gdzie był Fredo. Okazało się, że Justina już nie ma. Zobaczyłam go dopiero w hotelowym korytarzu.
-Jesteś moją najpiękniejszą Belieberką-powiedział wyciągając zza siebie pudełko.
Ostrożnie ściągnął pokrywkę. W środku znajdywał się wianek, taki sam jaki dostaje One Less Lonely Girl. Delikatnie wyciągnął go i założył na moją głowę. Przyglądając mi się pocałował mnie w nos i uśmiechnął się.
-Zjesz ze mną kolacje?-zapytał.
Przytaknęłam. Poszliśmy do hotelowej restauracji gdzie jak się okazało zamknięto jedną salę, żebyśmy mieli spokój. Byłam cały czas pod wielkim wrażeniem wszystkiego co się działo. Po jakiejś chwili przyniesiono nam jedzenie. Kiedy kelnera nie było już widać przemogłam się.
-Widziałeś mnie?-zapytałam.
-Tak-uśmiechnął się.
Zastanawiałam się co powiedzieć.
-Przepraszam za swoje zachowanie. Po prostu cały czas boję się, że mnie zostawisz. Kiedy się do mnie nie odzywasz mam wrażenie, że o mnie nie pamiętasz albo nie chcesz o mnie pamiętać.
-Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza.
-Wiem, ale chciałabym żebyś mi to codziennie powtarzał. Potrzebuję tego. Tych głupich rzeczy jak z filmu dla nastolatków-wskazałam na wianek-też potrzebuję.
-Zapomniałem, że wciąż jesteś tą słodką dziewczyną. Poprawie się księżniczko-zaśmiał się.
-Kocham cię-powiedziałam ze zeszklonymi oczami.
-Kasiu, kochanie, też cię kocham-podszedł do mnie i mocno przytulił.

17 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 125


 Z góry przepraszam, że taki krótki. Kolejny będzie lepszy :) Pozdrawiam!
twitter: JnnRock

Zastanawiałam się co w niego wstąpiło. Nigdy tak się przecież do mnie nie odzywał. Zrobiło mi się smutno i zaczęłam wyć na łóżku. Miałam już dość. Chciałam wracać do domu, do mamy i taty. Czułam, że tu nikomu na mnie nie zależy. Justin przez ostatni czas był cudowny, ale teraz wszystko popsuł. Zaczęłam wszystko analizować i wyszło mi na to, że w zasadzie uprawialiśmy tylko seks i wszystko kręciło się wokół tego. Zastanawiałam się czy gdyby nie sypianie ze sobą, cały czas byśmy się kłócili. Ale przecież wcześniej wszystko było idealne. Zasnęłam bez mycia i bez przebierania się w jakieś wygodniejsze ubranie. Rano byłam ledwo żywa. Szybko wzięłam palący plecy prysznic i naciągnęłam na siebie sukienkę i dżinsową kurtkę. Włosów nie chciało mi się już układać, więc bez patrzenia w lustro rozczesałam je i założyłam na głowę okulary przeciwsłoneczne dzięki którym pojedyncze kosmyki nie wpadały mi w oczy. Jadąc samochodem włączyłam bardzo głośno muzykę próbując o niczym nie myśleć. Niby nic specjalnego się nie działo, ale jednak to, że Justin się do mnie nie odzywał i byłam sama jak palec w wielkim mieście nie było za przyjemnym uczuciem. Na miejscu spotkałam zobaczyłam Monicę z Phoebe. Podeszłam do nich się przywitać.
-Wszystko dobrze?-zapytała niepewnie Phoebe.
-Tak-powiedziałam spuszczając wzrok.-Trochę się nie wyspałam.
-Pewnie gadałaś z Justinem-powiedziała miło Monica.-Pewnie ci smutno kiedy jest tak daleko.
-Tak-odparłam spokojnie.-Dzisiaj do niego jadę.
-A gdzie teraz jest?
-Nie wiem do końca, ale w sobotę będzie w Washingtonie i tam się spotkamy.
-O rany! Aż tak daleko?-Phoebe powiedziała z niedowierzaniem.
-Tak wyszło-uniosłam kąciki ust w półuśmiechu.
Razem poszłyśmy na lekcje. Zupełnie nie mogłam skupić się na zajęciach. Cały czas gapiłam się przez okno albo przyglądałam się jak tusz spływa z mojego pióra kiedy przyciskam mocniej stalówkę do kartki zeszytu. Kiedy słyszałam dzwonek szybko budziłam się z tego odrętwienia i szybkim krokiem szłam do szafki, a potem do następnej sali. Czułam się okropnie i pewnie tak też wyglądałam. Nie chciałam psuć nastroju dziewczynom, więc długą przerwę spędziłam sama przy parkingu gapiąc się w ekran telefonu.
-Co tam stoisz Kate?-nagle pojawiła się obok mnie Hannah ciągnąc za sobą Jake'a.-Myślałam, że nas olałaś i wolisz siedzieć z kimś innym.
-No coś ty-powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Chcieliśmy zaproponować ci wyjście z nami do klubu dziś wieczorem, ale podobno lecisz do ukochanego-Jacob wyszczerzył się.
-Może przydałaby ci się jakaś pomoc? Moglibyśmy cię odwieźć z Jacobem na lotnisko. Byłaś taka wystraszona kiedy robili nam zdjęcia pod Starbucksem, a my nie chcemy żeby coś ci się stało.
-Nie ma takiej potrzeby. Pojadę taksówką.
-Daj spokój. Ogarnęłaś w weekend Phoebe, teraz mu musimy się zrewanżować. O której lecisz?
-O 23:30, ale na serio nie trzeba.
-W takim razie do zobaczenia u ciebie o 22:30-powiedział Jake odciągając ode mnie Hannę, bo chwilę wcześniej rozbrzmiał dzwonek.-Spakuj ciepłe rzeczy, bo podobno nie ma tam teraz za ciekawej pogody.
Zrobiło mi się jakoś przyjemnie po tej krótkiej rozmowie. Poczułam jakby naprawdę mnie lubili i przejmowali się mną. Wychodziło na to, że przejmowali się mną bardziej niż Justin...
Po szkole od razu pojechałam do domu. Chciałam mieć z głowy pakowanie, więc ruszyłam do garderoby. W telefonie sprawdziłam jaka jest tam pogoda. Padało, ale było dość ciepło, więc wzięłam trzy koszulki, dżinsy i sukienkę na wypadek jakbyśmy gdzieś wychodzili. Z butów wzięłam tylko ciemne botki. Dopchałam małą walizkę ręcznikiem i kosmetyczką z produktami do kąpieli, szamponem itp. Oczywiście jak zawsze docisnęłam w wolne miejsca kilka par majtek, biustonosz i skarpetki. Z torebki wyjęłam jakieś zeszyty i w zamian za nie wsadziłam paszport, ładowarkę do telefonu, lekturę i odtwarzacz mp3. Oczywiście wtedy przypomniało mi się, że powinnam wziąć jakąś kurtkę albo płaszcz. Szybko wcisnęłam je do walizki i ostatecznie ją zamknęłam. Przez chwilę przyglądałam się bagażom zastanawiając się czy czegoś nie zapomniałam. Nic nie przychodziło mi do głowy, więc poszłam coś zjeść. Usiadłam przed telewizorem żeby wyprać sobie trochę mózg. Telefon nagle zawibrował w mojej kieszeni. Przez ułamek sekundy pomyślałam, że Justin chce mnie przeprosić. Kiedy na ekranie pojawiła się wiadomość od Alfredo bardzo się nie rozczarowałam. Wysłał mi dokładne numery lotu itp. Była już prawie 7, więc postanowiłam wziąć kąpiel przed kilkugodzinnym lotem i doprowadzić się do porządku żeby nie straszyć ludzi w samolocie. W ciepłej wodzie było mi dobrze i aż nie chciałam z niej wychodzić. Jednak czułam presje czasu i po kilkudziesięciu minutach wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Potem potrzebowałam jeszcze trochę czasu na wysuszenie włosów i pomalowanie paznokci, które były w strasznym stanie. Chciałam jak najlepiej prezentować się mówiąc Lil Twistowi żeby spieprzał gdzie pieprz rośnie. Taką miałam wizję, ale byłam pewna, że raczej nic z niej nie wyjdzie. Kiedy byłam już całkowicie ubrana w dżinsowe legginsy, luźną liliową bluzkę i białe, krótkie conversy, a włosy miałam związane w kucyk żeby mi nie przeszkadzały okazało się, że za niecała godzinę powinni być już Hannah i Jacob. Postanowiłam pozamykać dokładnie garaż i okna na piętrze, a potem posprawdzałam krany czy przypadkiem czegoś nie dokręciłam.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że co jak co, ale punktualni to są. Szybkim krokiem podeszłam do wejścia i otworzyłam drzwi. Przed moimi oczami był tylko Jacob. Spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Hannah nie zdążyła się wyszykować, więc jestem sam-powiedział uśmiechając się lekko.
Nie chodzi o to, że się go bałam, ale taka sytuacja wydała mi się po prostu dziwna i jakaś niekomfortowa. Co innego siedzieć z nim w szkole, a co innego wizyty domowe. Nie chciałam jednak urządzać jakiś scen i wykręcać się ze wszystkiego. Poszłam na górę po walizkę i zniosłam ją na dół.
-Możemy już iść-powiedziałam zarzucając torbę na ramię.
Jake energicznie wrzucił walizkę do bagażnika auta i otworzył mi drzwi. Cicho dziękując wsiadłam do środka. W drodze trochę mnie uspokoił i rozluźniłam się.
-Pewnie Justin już nie może się ciebie doczekać-oderwał wzrok od kierownicy.
-Tak-uśmiechnęłam się jakby zapominając o tym, że on o niczym nie wie i może nawet nie chce mnie widzieć.
Po kilkunastu minutach byliśmy już na lotnisku. Na początku poszłam do kasy po kartę pokładową, a potem ruszyliśmy w stronę odpraw.
-Serio nie musisz tu ze mną czekać-powiedziałam.
-To żaden problem.
-Walizkę też mogę ciągnąć sama.
-Daj spokój. Niezależnie od wszystkiego jestem chłopakiem i powinienem ci pomóc.
-Dzięki-uśmiechnęłam się łagodnie.
Po kolejnych kilkunastu minutach mogłam już ruszać za barierki i czekać po drugiej stronie. Czułam się trochę niezręcznie mając pożegnać się z Jacobem, ale przytuliłam go po przyjacielsku i pomachałam jeszcze z szerokim uśmiechem. Od to odwzajemnił i zniknął z moich oczu.

16 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 124


Nadszedł czwartek. Mój humor był jeszcze gorszy, bo Justin cały czas się do mnie nie odzywał. W szkole myślałam tylko o tym. Jedyną osobą, która poprawiła trochę mój humor był Jacob. Na biologii nauczyciel wygłaszał jakiś super długi monolog o ewolucji, a wszyscy umierali z nudów. Mój partner był świetny w naśladowaniu dziwnych odgłosów, które wydawał bardzo cicho, ale ja słyszałam je doskonale i non stop chichotałam. Pokazywał mi jeszcze jakieś obrazki i krótkie filmiki w telefonie. Długą przerwę spędziliśmy razem przy szkolnym parkingu. Byli z nami jeszcze jacyś jego koledzy. Poznałam też najlepszego sportowca w szkole czyli Davida. Byłam jedyną dziewczyną, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Oczywiście jednym z pierwszych pytań było to czy to ja spotykam się z Justinem. Z lekkim uśmiechem kiwałam głową w odpowiedzi. Poczułam jak bardzo brakuje mi moich znajomych, których w pewnym sensie w wyniku mojej przeprowadzki straciłam. Będąc jednak tam dobrze przyjętą w tym tygodniu pocieszałam się, że może tutaj też znajdę jakiś znajomych. Po szkole pojechałam prosto do domu. Gapiłam się na zegar i stwierdziłam, że nie słyszałam głosu Justina od 48 godzin. Czy on naprawdę nie miał ochoty ze mną rozmawiać? Nie odpuszczając postanowiłam do niego nie dzwonić. Po niecałej godzinie siedzenia przed telewizorem stwierdziłam, że muszę coś ze sobą zrobić. Odpaliłam komputer i przejrzałam strony plotkarskie. Szukałam jakiś informacji co dzieje się z Justinem. Potrząsałam głową z niedowierzaniem, że w taki sposób sprawdzam jak miewa się mój mąż. Znalazłam też swoje zdjęcie z poprzedniego dnia. Hannah nie będzie zadowolona, uśmiechnęłam się do siebie. Uśmiech zszedł mi z twarzy kiedy zobaczyłam jak fatalnie wyglądałam. Zauważyłam, że miałam najgrubsze nogi, a moje włosy nie błyszczały się tak jak ich i były w strasznym nieładzie. Miałam dość. Stwierdziłam, że koniec z jedzeniem śmieciowego żarcia. Nagle zauważyłam zdjęcie Justina wychodzącego z jakiegoś klubu. Nie wierzyłam, że tam poszedł. Wolał głuchnąć w klubie po kilku godzinnym koncercie niż zadzwonić do mnie na Skype. Na jednym ze zdjęć zauważyłam kogoś z dość charakterystyczną fryzurą. Szybko złapałam za telefon i wykręciłam numer do Alfredo.
-Cześć Fredo-powiedziałam udając zadowoloną.
-Hej Kasiu-odpowiedział.-Co tam u ciebie? Jak szkoła?
-U mnie wszystko dobrze. Chciałam się ciebie zapytać o Justina.
-To dlaczego dzwonisz do mnie?
-Bo on nie ma dla mnie czasu, a teraz chyba stwierdził, że nie ma takiej potrzeby żebyśmy rozmawiali.
-Jak to? Nie dzwonił dziś do ciebie?-zapytał zaskoczony.
-Przedwczoraj rozmawialiśmy przez mniej niż pięć minut. Był jakiś zmęczony, ale chyba tylko dla mnie taki był, bo właśnie widziałam w internecie, że świetnie bawił się w jakimś klubie. Nawet nie wyśle do mnie SMSa. Ja nie mam zamiaru do niego pisać skoro tak się zachowuje.
-Uspokój się-powiedział niepewnie.
-Pociesz mnie, że ta czarna szopa, która szła za nim to nie ten, o którym myślę.
-Lil Twist nas odwiedził.
Przełknęłam ślinę na myśl o tym palancie. Zazwyczaj nie nazywam tak ludzi, ale o nim mogłam śmiało tak powiedzieć, bo za moimi placami obsmarowywał mnie Justinowi, kiedy się rozstaliśmy. Podobno pojawił się znikąd i zaczął nazywać mnie „słowiańską suką pazerną na dolary”. Ryan i Chaz mi o nim opowiadali. W pewnym stopniu to przez niego nie mogliśmy dogadać się z Justinem, bo tak jakby wyprał mu mózg. Zaczęły się dla niego liczyć jakieś drogie gadżety, zaczął nosić się jak pseudo gangster itd. Nie znałam go za dobrze, ale wiedziałam, że jego towarzystwo źle wpływa na Justina. Przestałam się nim martwić kiedy nasze stosunki z Biebsem były pozytywne, bo wtedy się o mnie pokłócili. Twist przysyłał mu jeszcze jakieś SMSy, że niby chcę tylko kasy i nie zależy mi na nim. Nie miałam pojęcia dlaczego po kilku miesiącach nagle wrócił.
-Kasiu, a może przyjechałabyś w weekend do Washingtonu?
-Czy to najdalej położone miasto, do którego mogłabym lecieć z Los Angeles?
-Tak. Myślałem, że JB jest teraz mocniejszy, ale Twist wciąż na niego działa. Skoro do ciebie się nie odzywa musi być coś nie tak. Co ty na to? Zabukuje ci samolot na przykład na jakiś nocny samolot w piątek żebyś się wyspała, a my przyjedziemy popołudniu w sobotę.
Zastanowiłam się przez chwilę. Nie chciałam żeby Justin znowu się w coś wkopał przez tego pseudo kogoś.
-Dobrze-odparłam opadając na poduszki.-Mógłbyś mi pomóc z tym samolotem i przysłać mi wszystko? Byłabym bardzo wdzięczna.
-Oczywiście. Dzisiaj to zrobię i wieczorem przyślę.
-Dzięki Fredo-uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy kochana. Do zobaczenia.
-Papa.
Do czego to doszło żebym jeszcze musiała jechać za Justinem na drugi koniec Stanów żeby sobie o mnie przypomniał. No ale skoro bez tego miał zachowywać się jakby mnie nie było to było to konieczne.
W średnim humorze odrobiłam lekcje i położyłam się spać bardzo wcześnie. W czwartek rano wychodząc z domu wzięłam telefon i sprawdziłam kto wysłał mi wiadomość. „Jak się masz? :)”. Chciałam już odpisać żeby wsadził sobie gdzieś ten uśmieszek. Byłam ciekawa czy teraz też zamierza się do mnie nie odzywać przez cały dzień. Odpisałam tylko „OK” i wrzuciłam telefon do torby. W szkole od razu wpadłam na Hannę.
-Siemka Kate-przywitała się.-Widziałaś nasze piękne fotki w internecie?-zaśmiała się.-Mój brat przykleił je rano na lodówkę.
-Tak-uśmiechnęłam się.-Śmieszne trochę.
-Nie za bardzo kiedy spodnie wchodzą ci w krocze-zaśmiała się zaciskając oczy.
Razem poszłyśmy do klasy. Kolejny dzień myślałam o Justinie chociaż dziewczyny chciały zająć czymś innym moją głowę. Nie opowiadałam im dlaczego nie mam humoru, bo w sumie nie było czym się chwalić. Na długiej przerwie siedziałam z nimi w dużej grupie. Nie musiałam się za bardzo odzywać, ale przysłuchiwanie się innym rozmowom lekko podnosiło mnie na duchu chociaż nie wiem dlaczego.
W domu coś tam zjadłam chociaż przez ostatnie dni prawie nic nie jadłam. Potem poszłam pisać rozprawkę na polski. Temat w miarę mi odpowiadał, więc nie miałam większych problemów. W pewnej chwili mój telefon zaczął brzęczeć.
-Cześć Pattie.
-Witaj Kasiu-usłyszałam jej miły głos.
-Co tam u ciebie?
-A nic. Chciałam cię zapytać czy wiesz co u Justina, bo ostatnio mnie strasznie zbywa. Wy pewnie cały czas rozmawiacie, bo to wasze pierwsze rozstanie po ślubie nie licząc tego jego wypadu.
-Wszystko dobrze-skłamałam.
Potem rozmawiałyśmy jeszcze trochę, ale nie było to nic znaczącego. Dziesięć minut po skończeniu rozmowy telefon znowu zaczął dzwonić. Wyszłam z łazienki i szybkim krokiem podeszłam do łóżka.
-Siema shawty-usłyszałam głos Justina i wzdrygnęłam się.
-Cześć.
-Co tam u ciebie?
-Nic, odrabiałam lekcje.
-Aha.
Nastąpiła dłuższa chwila ciszy. To, że mówił jakby nic się nie stało dobijało mnie. Już chyba wolałam kiedy nie dzwonił.
-Dlaczego jesteś nie w humorze?
-Jestem w świetnym humorze-powiedziałam z sarkazmem.
-Nie podoba mi się to.
-Co?
-Nie wiem o co ci chodzi. Fredo mi powiedział, że coś się u ciebie dzieje, więc zadzwoniłem, a ty się tak zachowujesz.
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Chyba sam powinieneś wiedzieć, że coś jest nie tak, a nie dowiadywać się tego od osób trzecich. Może o tym zapomniałeś, ale jestem twoją żoną.
-Daj spokój. Wysłałem ci przecież SMSa.
-No, nawet nie użyłeś wymyślonych skrótów i dodałeś buźkę. Po 72 godzinach nie odzywania się to sukces.
-Nie będę z tobą rozmawiać kiedy tak się zachowujesz. Masz okres czy coś?
-Spieprzaj!-rozłączyłam się.

15 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 123


Było mi jakoś nieprzyjemnie po tej rozmowie z Justinem. Po co on siedział na tej siłowni? Nie chodziło mi o to, że miał wisieć ze mną cały czas na telefonie, ale chyba piętnaście minut dziennie to nie za dużo. Może po prostu tak za nim tęskniłam i dlatego byłam taka zła. W domu od razu położyłam się na kanapie dociskając do niej twarz. Zadzwoniłam do mamy aby usłyszeć czyjś głos. Oczywiście przez większą część rozmowy powtarzała, żebym dziesięć razy sprawdziła czy zamknęłam drzwi przed pójściem spać. Ktoś się jednak jeszcze mną przejmował.
-Tęsknię za wami mamusiu-powiedziałam żegnając się.
-Kaśka, jeśli coś jest nie tak to wracaj do nas.
-Wiem mamo.
Kiedy po zakończonej rozmowie z mamie odłożyłam na stół telefon, gapiłam się jeszcze na niego przez chwilę. Czekałam aż ekran zaświeci się i zacznie rozchodzić się melodyjka. Kilka razy aż mi się to przywidziało kiedy przez okno wpadało mocniejsze słońce, którego promienie padały na ekran. Lekko obrażona na cały świat wzięłam się za lekcje. Rozwaliłam się ze wszystkim na środku sypialni i próbowałam skupić się na matematyce. W godzinę opróżniłam pudełko ciastek i trochę ogarnęłam nowe wzory. Potem nie miałam ochoty na nic. Byłam głodna, więc postanowiłam przejechać się po coś do jedzenia do jakiegoś baru. Miałam na sobie wygodne dżinsy i zieloną koszulkę. Jadąc samochodem nie myślałam o niczym. Chciałam żeby czas zaczął płynąć szybciej i Justin wrócił do domu. Początkowo chciałam wziąć jedzenie na wynos, ale na miejscu zdecydował zjeść je w barze. Usiadłam przy wolnym stoliku i gapiłam się na ludzi. Każdy był z kimś, tylko ja siedziałam sama jak palec. Zrobiłam zdjęcie krzesłu naprzeciwko mnie i wysłałam je do Justina z takim samym dopiskiem jak on dzień wcześniej- „Chciałabym żebyś tu był”. Żeby nie denerwować się jego brakiem odpowiedzi wyłączyłam telefon i wcisnęłam go do kieszeni. Dokończyłam obiad, a potem wróciłam do domu okrężną drogą. Na miejscu spędziłam ponad godzinę w wannie gapiąc się w sufit. Potem przeniosłam się do łóżka i znowu gapiłam się w jeden punkt. Przypomniałam sobie o telefonie, który cały czas był wyłączony. Szybko go uruchomiłam będąc pewną, że Justin próbował już pewnie kilka razy się dodzwonić. Wyświetlił mi się tylko jeden SMS „MU2”. Co do cholery miało to znaczyć?, pomyślałam. Szybko nacisnęłam „połącz”.
-Masz chwilę?-zapytałam.
-Taa... Jak się masz?
-Dobrze. A ty?
-Też.
-Co dziś robiłeś?
-Nic szczególnego-zawahał się.-Byłem na siłowni, na zakupach jakiś z chłopakami, a teraz chillujemy.
-O co chodziło w tamtej wiadomości „MU2”?
-Też tęsknię[miss you too]-odpowiedział.
-Nie chciało ci się wcisnąć pozostałych klawiszy?-zapytałam z irytacją.
-Kochanie, przecież wiesz, że za tobą tęsknię...
-Ale nie ma czasu non stop z tobą rozmawiać kochanie-usłyszałam czyjś głos.
-Idę spać-powiedziałam udając, że nie usłyszałam słów tamtego chłopaka.-Dobranoc.
Przez jego nastawienie zrobiło mi się jeszcze gorzej. Po moim policzku spłynęła jedna samotna łza. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zasnęłam nie pocierając twarzy.
Rano poszłam wziąć szybki prysznic. Uznałam, że już więcej nie będę do niego dzwonić jak on nie ma na to czasu i najwidoczniej ochoty. W szkole spotkałam Phoebe i spędziłam z nią długą przerwę. Nie byłyśmy same, ale jej koleżanki nie były takie złe jak wcześniej myślałam. Jedna z nich zaproponowała nawet żebym przyszła do niej, bo tego dnia przychodziła do niej kobieta od jogi, którą wszystkie uprawiały. Początkowo chciałam odmówić, bo nie przepadam za wysiłkiem fizycznym, ale potem pomyślałam, że i tak nie będę miała co ze sobą zrobić. Kiedy wróciłam po lekcjach do domu przeszukałam garderobę w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. W końcu zdecydowałam się na zwykłe krótkie, czarne legginsy i obcisły czarny top. Przypomniało mi się, że miałam wziąć ze sobą matę. Wsiadłam szybko w samochód i pojechałam do sklepu ze sportowym sprzętem. Bez zastanowienie wzięłam różową matę i poszłam do kasy. W domu coś jeszcze zjadłam, a potem wzięłam torbę z rzeczami do ćwiczeń i wyszłam przed dom gdzie czekały już na mnie dziewczyny. Phoebe uznała, że nie ma sensu zawalać podjazdu Hannah, więc jechałyśmy we trzy samochodem Phoebe. W samochodzie rozluźniłam się i podśpiewywałam razem z nimi do hitów lecących w radio. Na miejscu dziewczyna zaparkowała auto pod dużym białym domem. Od razu pomyślałam, że trzeba go często odmalowywać żeby cały czas dawał tak po oczach. Po wyciągnięciu z bagażnika ekwipunku weszłyśmy do środka. Było tam również bardzo jasno. Monica czekała już na nas w salonie. Obok niej stała też szczupła kobieta w obcisłym zielonym stroju. Poszłyśmy się jeszcze przebrać i wróciłyśmy do nich. Przed ćwiczeniami wypiłyśmy jakąś dziwną herbacianą miksturę, która była po prostu obrzydliwa. Na początku czułam się trochę dziwnie kiedy miałam wyginać się w zwierzęcy sposób. Kobieta operowała przy tym dziwacznymi nazwami i cały czas przypominała nam o oddychaniu. Dziewczyny były już dobre w te klocki i wyglądały prawie identycznie jak ona, ale ja cały czas się chwiałam i nie mogłam utrzymać się w pokazanej pozycji. Było mi trochę głupio, ale nikt nie zwracał na mnie większej uwagi, bo wszystkie były w transie. Dopiero po półtorej godziny uśmiechy powróciły na ich twarze. Byłam zadowolona chociaż joga nawet mi się spodobała. Po wyjściu instruktorki usiadłyśmy jeszcze na chwilę żeby dokończyć ten niedobry, zielony koktajl. Zamieniłyśmy jeszcze kilka zdań o szkole i udałyśmy się do wyjścia.
-Co powiecie na kawę? Zaraz się porzygam jeśli nie zabiję smaku tego paskustwa-wzdrygnęła się Hannah.
-Bałam się, że to tylko mi nie smakuje-zaśmiałam się.
-Daj spokój. Chyba tylko Monica umie wypić tego więcej niż kilka łyków. My zawsze ratujemy się w Starbucksie Frappuccino-zachichotała Phoebe.
Wysiadłyśmy na chwilę do kawiarni gdzie zamówiłyśmy po kawie. Chciałyśmy załatwić wszystko jak najszybciej żeby nikt ze szkoły przypadkiem nie zobaczył nas w takim stroju. Sącząc zimny płyn przez słomki wracałyśmy do samochodu kiedy znikąd pojawił się jakiś facet z aparatem. Żadna z nas nie wiedziała co się właściwie dzieje. W pierwszej chwili zaczęłyśmy odwracać się myśląc, że ktoś albo coś jest za nami. Dopiero po chwili okazało się, że to nam robione są te zdjęcia. Zaczęłyśmy szybciej przebierać nogami. W samochodzie szybko przypięłam się pasem i obejrzałam za siebie w stronę faceta. Nie dawał za wygraną i strzelił nam jeszcze jedno zdjęcie. Z chyba niezamierzonym piskiem opon wjechałyśmy na ulicę.
-Jezu, co to miało być?-Hannah wytrzeszczyła oczy patrząc na mnie.
-Nie mam pojęcia-powiedziałam zmieszana.-Musieli z kimś nas pomylić.
-Kate, przecież jesteś dziewczyną Justina Biebera-Phoebe wywróciła oczami.-On robił zdjęcia TOBIE.
-Przepraszam-powiedziałam wywracając oczami zza ciemnych okularów próbując powstrzymać łzy.
-Spokojnie. Przecież nic się nie stało-uśmiechnęła się do mnie odwracając wzrok z drogi.-Zdarza się-zaśmiała się.
-Mam nadzieję, że nas wytną, bo te spodnie strasznie obciskają mi krocze-powiedziała poważnie Hannah.
-Annie będzie ci zazdrościć-zachichotała.
-Mam ją gdzieś. Co jeśli Jake to zobaczy?
-Uspokój się-szturchnęła ją Phoebe.
Dziewczyny już nie myślały o tamtej sytuacji i były zajęte rozmową na inne tematy, ale ja nie mogłam uwierzyć, że ten facet robił nam zdjęcia przed kawiarnią. Mogłam jeszcze zrozumieć zdjęcia przed szkołą kiedy wszyscy skądś wiedzieli, że mogą znaleźć tam mnie i może Justina. No ale żeby atakować mnie w takim miejscu. Były mi jednocześnie przykro i głupio przed dziewczynami. W pierwszej chwili chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i przycisnąć twarz do torsu Justina. Kłopot w tym, że jego tam nie było. Odstawiając mnie pod domem dziewczyny krzyknęły, że nic się nie stało i pożegnały się ze mną. Ja źle się czułam, więc widząc, że ich już nie ma pobiegłam do domu i wbiegłam po schodach na piętro. Położyłam się na łóżku i narzuciłam na siebie kołdrę. Zaczęłam płakać.

11 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 122

Chciałam tylko powiedzieć, że w żaden sposób nie przerywam tego opowiadania. Rozdział nie za dobry, ale nie wiedziałam co pisać. Następne będą lepsze. Jeżeli ktoś chciałby być informowany w jakiś sposób to podajcie swoje nicki z Twittera. Pozdrawiam
-->
Położył mnie na łóżku cały czas mnie tuląc. Głaskał mnie po skrzywionych plecach.
-Hej, kochanie-odgarnął moje włosy na plecy.-Nie płacz. Pożegnaj mnie ładnie.
-Nie mów do mnie jak do dziecka-zawyłam z wykrzywioną w rozpaczy twarzą.
Zaśmiał się lekko.
-Tatuś cię rozbierze i pójdziemy spać.
Tak jak powiedział zaczął ściągać ze mnie spodnie. Trochę mu to zajęło, bo cały czas się wierciłam. Pocałował mnie w podbrzusze i położył się przy mnie przytulając mnie jak najmocniej. Po jakimś czasie się uspokoiłam. Nie chciałam zasypiać, bo wolałam wykorzystać w pełni czas, który nam został. Jemu cały czas powtarzał żeby spał, bo różnie to bywa z odpoczynkiem w trasie.
-Tylko niech cię żaden chłopak nie pociesza kiedy mnie nie będzie.
-To ty będziesz rozbierać się na scenie i kręcić biodrami przed tysiącami podnieconych dziewczyn.
Trochę jeszcze rozmawialiśmy, ale w końcu udało nam się zasnąć. Justin i Fredo wyjeżdżali bardzo wcześnie. Mój sen był bardzo lekki, więc wstałam od razu po usłyszeniu pierwszego dźwięku budzika. Położyłam się na nim i zaczęłam lekko całować po szyi. Jego ręki powędrowały na moją pupę. Musiał odklejać mnie od siebie siłą kiedy szedł wziąć prysznic. Kiedy tylko drzwi się otworzyły zaczęłam się na niego wspinać. Szybko przejechałam językiem po jego ustach prosząc o wstęp do środka. Justin usiadł na łóżku, a po chwili położył się dając mi wolną rękę. Starałam się jak najlepiej potrafiłam. Czułam, że zaczęłam na niego działać. Uśmiechnął się wtedy biorąc głęboki wdech.
-Już czas-usłyszeliśmy krzyk z parteru.
Bardzo nie chciałam przestawać.
-Daj mi ochłonąć. Nie chcę tak jechać.
-Gdybyś założył dżinsy nic nie byłoby widać.
Nie miałam w planach odchodzić i przerywać. Justin musiał wstać ze mną i tak zejść na dół. Oparł się o jedną ze ścian i zaczął mną rządzić. Stanęłam wtedy na nogach. Stał się zaborczy i strasznie na mnie to działało. Przycisnął dłoń do mojej twarzy lekko muskając kciukiem wargę.
-Wrócę kochanie-powiedział lekko dysząc.
Kiedy zobaczyłam Fredo trochę się uspokoiłam. Justin odwrócił się do niego. Minęło kilka minut i już ich nie było.
Starałam się nie myśleć o jego wyjeździe i pojechałam normalnie do szkoły. Tam nie bawiłam się za dobrze, jak to w szkole zazwyczaj bywa. Na korytarzu przywitała mnie Morgan i znowu zaczęła się rozgadywać na dziwne tematy. Miałam ochotę powiedzieć jej, że mnie denerwuje i nie chcę spędzać z nią całego dnia w szkole, ale jakoś się powstrzymałam. Idąc na angielski byłam trochę zdenerwowana, bo nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po nowej nauczycielce. Na szczęście okazała się być sympatyczna. Wychodząc z klasy spotkałam na korytarzu Phoebe, której wcześniej nie zauważyłam. Przywitała mnie szerokim uśmiechem. Wtedy też się uśmiechnęłam. Była to długa przerwa, więc poszłyśmy usiąść na zewnątrz. Kilka razy dziękowała mi jeszcze za przenocowanie.
-Cześć dziewczyny-usłyszałyśmy czyjś głos zza naszych pleców.
-O, hej Jacob-Phoebe uśmiechnęła się.-Poznałeś już Kate?
-Jacob-wyciągnął dłoń w moim kierunku.
-Kate-przywitałam się ściskając jego dłoń.
Jacob był wysokim i dobrze zbudowanym chłopakiem z ciemnymi włosami i niebieskimi oczami, które wyglądały jak głębokie lazurowe morze. W głowie miałam komentarz Morgan i jej paczki o tym, że podobno założył się z kolegami, że między nami do czegoś dojdzie. Byłam lekko zdystansowana, ale starałam się nie oceniać go od razu tak negatywnie przez jakieś plotki.
Potem miałam już tylko dwie lekcje i wróciłam do domu. Czułam się trochę przybita wiedząc, że jestem całkowicie sama. Wyciągnęłam z zamrażalnika jakieś tortille i wstawiłam je do piekarnika. W międzyczasie założyłam spodnie dresowe i związałam włosy w coś bliżej nieokreślonego. Kiedy siedziałam przed telewizorem i wpychałam w siebie niezdrowe jedzenie mój telefon zaczął wibrować. Justin wysłał mi zdjęcie hotelowego pokoju z dopiskiem „Chciałbym żebyś tu była”. Uśmiechnęłam się lekko patrząc na ekran telefonu. Wolałabym do niego zadzwonić, ale jeśli on wysłał mi wiadomość wiedziałam, że nie ma jak rozmawiać. Wstukałam więc jednego SMSa, a potem jeszcze kilka, albo trochę więcej. W końcu zrobiło się późno i Biebs musiał iść jeszcze poćwiczyć. Trochę się o niego martwiłam, ale pocieszałam się, że na pewno sobie poradzi i da niesamowite show. Poszłam odrobić lekcje i ogólnie przygotować się do szkoły. Siedząc potem w wannie czułam się bardzo sama, a kiedy szłam już spać i gasiłam wszędzie światła zrobiło mi się smutno. Samej w łóżku było mi dziwnie zimno i wręcz niewygodnie. Wzięłam na chwilę komputer na kolana i sprawdziłam Twittera Justina i Fredo. Były tam tylko przedkoncertowe tweety, więc stwierdziłam, że musi on jeszcze trwać i nie ma co dzwonić. Nie kontrolując tego zebrałam część kołdry i wtuliłam się w nią. Chyba bez tego bym nie zasnęła.
Rano znowu byłam sama. Niechętnie poszłam pod prysznic i później ubrałam się. Nie byłam głodna, więc odpuściłam sobie śniadanie. Miałam straszną ochotę zadzwonić do Justina, ale nie chciałam go budzić. Mając chwilę czasu usiadłam przed telewizorem i przez pół godziny gapiłam się w Disney Channel. Od kiedy poznałam tylu sławnych ludzi oglądanie telewizji było dla mnie trochę dziwne, bo przecież znałam tych aktorów osobiście. Potem musiałam już wychodzić, więc szybko wzięłam z komody kluczyki, a na ramie zarzuciłam torebkę. Oczywiście każdy może zgadnąć kogo zobaczyłam na parkingu przed szkołą. Zacisnęłam szczęki czekając aż Morgan podejdzie do mnie i z jej różowych ust zacznie wydobywać się jakiś monolog. Jednak tak się nie stało. Mimo że nie chciałam żeby do mnie podchodziła zrobiło mi się jakoś dziwnie kiedy dziewczyna udała, że mnie nie widzi.
Poszłam szybkim krokiem w stronę szkoły. Po kilku minut rozszedł się dzwonek i wszyscy zaczęli wchodzić do klas. Na biologi mieliśmy dobrać sobie partnerów, z którymi mieliśmy współpracować przez cały rok. Zerknęłam na Morgan, ale dziewczyna już sobie kogoś znalazła. Zaczęłam się trochę martwić, bo wokół były już same pary.
-Kate, może będziemy razem?
Szybko odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą szafirowe oczy. W myślach poczułam jakby ktoś mnie spoliczkował.
-Spokojnie-uśmiechnął się lekko.-Ja nie gryzę, nie jestem Edwardem.
Przez zdenerwowanie chwilę zajęło mi poukładanie wszystkiego w głowie. Chodziło mu o scenę ze „Zmierzchu”. Skrzywiłam się lekko.
-Nie widziałaś tego filmu?-zapytał zdezorientowany.
-Widziałam-zachichotałam.-Żaden chłopak jeszcze się mi nie przyznał, że to oglądał. No a już na pewno nie miał takich żarcików jak ty Jacob-powiedziałam bardzo wyraźnie jego imię.
-Widząc twoją minę nie mogłem się powstrzymać-zaśmiał się.
-Gotowi?-usłyszeliśmy głos nauczyciela.
Chłopak spojrzał na mnie pytająco. Nie wiedziałam czy na pewno dobrze robię, ale pokiwałam głową zgadzając się na współpracę. Z klasy wyszliśmy razem nie mogąc przerwać bardzo głupiej rozmowy o filmach, do których oglądania lepiej się nie przyznawać. Rozstaliśmy się dopiero koło mojej szafki, bo on musiał jeszcze iść do swojej, a dzwonek na kolejną lekcję właśnie zadzwonił.
Na przerwie obiadowej próbowałam wypatrzeć Phoebe, ale zauważyłam ją otoczoną wielką grupą znajomych, która mnie trochę onieśmieliła. Postanowiłam usiąść sama z pomarańczowym koktajlem. Wysunęłam z kieszeni telefon i wykręciłam numer Justina.
-Kasia?-usłyszałam w słuchawce jego głos.
-Nie słyszałam twojego głosu ponad 24 godziny. Zastanawiam się czy przypadkiem o mnie nie zapomniałeś i nie siedzisz teraz z jakąś fanką.
-Jestem na siłowni-powiedział lekko zziajany.-A koncert późno się wczoraj skończył, więc nie chciałem cię obudzić.
-Smutno mi trochę bez ciebie-powiedziałam cicho.
-Popraw jakoś sobie humor. Urządźcie z koleżankami babskie wyjście, zakupy czy coś takiego.
-Aha-powiedziałam bez wyrazu nie wierząc w to, że dał mi taką radę.-Zadzwonisz do mnie za jakieś trzy godziny jak będziesz mniej zajęty?
-Dobrze. Kocham cię.
-Ja ciebie też.

3 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 121

Może odwiedziłby ktoś mój nowy blog. Byłabym bardzo wdzięczna. Justin nie jest sławny w tamtym opowiadaniu. STRATFORD LOVE
-->
Nie wiem co mu właściwie tak przeszkadzało, ale wiedziałam, że tym razem nic z tego nie wyjdzie. Naciągając legginsy lekko cmoknęłam go w policzek wysuwając przy tym język. Justin przeczesał swoje włosy palcami. Zszedł ze mnie i wziął do ręki telefon.
-Podciągnij te spodnie-powiedziałam widząc, że ma na wierzchu dosłownie całe bokserki Po co właściwie nosić spodnie jeżeli nie zakrywają tego co powinny?
Zauważyłam, że lekko się uśmiechnął po mojej uwadze, ale do niczego go ona nie skłoniła. Kiedy odłożył aparat ściągnął z siebie spodnie razem z majtkami. Przeszedł obok mnie jeszcze ze dwa razy tu coś odłożyć, tam coś wziąć. Zerkał trochę w moją stronę licząc, że jakoś zareaguję.
-Czy ty jesteś jakimś nudystą?
-Naciesz się tym widokiem. Jutro wyjeżdżam.
-Gdybyś nie był goły przytuliłabym cię-powiedziałam zasłaniając ręką jego ciało.
-Na początku to było śmieszne, ale wolałbym żebyś nie wstydziła się na mnie patrzeć, bo to robi się dziwne. Codziennie się kochamy, śpimy razem no i jesteśmy małżeństwem.
-Dziwne to jest to, że nie chciałeś tego teraz ze mną robić, bo bałeś się ściągnąć ze mnie majtek w kurczaczki.
Wygrałam i oboje o tym wiedzieliśmy. Justin bez słowa wszedł do łazienki. Nie wiem co było ze mną nie tak, ale wpadłam na ten głupi pomysł. Kiedyś czytałam, że dziewczyny w wieku mniej więcej 18 lat mają taką fazę „napalenia” jak chłopcy w gimnazjum. No a chyba wszystkie dziewczyny wiedzą jacy są chłopcy w gimnazjum. Pobiegłam na palcach do garderoby gdzie się rozebrałam. Dla zabawy nałożyłam jednak koronkowe majtki, których nigdy bym chyba nie założyła, bo tam gdzie już były to i tak nic nie zasłaniały tym siateczkowym materiałem. Ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach zbliżałam się do łazienki. Delikatnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Weszłam pod prysznic. Justin zupełnie mnie nie zauważał. Był jak w transie. Przez chwilę bałam się, że zajmuje się tam sobą. Szybko podniosłam temperaturę wody, bo miał w zwyczaju kąpać się w zimnej. Ja nie cierpiałam takiej lodowatej, bo od razu miałam wszędzie gęsią skórkę. Zastanawiałam się jak mam mu uświadomić moją obecność. Stojąc za nim położyłam dłoń na jego brzuchu. Poczułam jak napinają mu się mięśnie. Zbliżyłam się jeszcze i polizałam jego szyję. Zamruczał słodko.
-Jesteś napalona?-zaśmiał się.
-Może tylko trochę...
Mocniej wbiłam w niego paznokcie. Odwrócił się do mnie przodem i przycisnął swoją głowę do mojej szyi. Zaczął składać na niej niesamowite pocałunki. Mogę przyznać się bez bicia, że nie miałam takiego wyczucia i nie umiałam wysuwać języka w odpowiednim momencie. Jeszcze synchronizował to z dotykaniem mojej piersi czym doprowadzał mnie już do szaleństwa. Ledwo stałam na nogach, więc przytrzymywał mnie drugą ręką w pasie.
-Wiesz, że będę tęsknić-szepnęłam.
-Nie mówmy teraz o tym.
Następnie wziął mnie na ręce przytrzymując mnie za pupę i oparł się o ścianę. Zaśmiałam się trochę wiedząc, że tym razem jemu jest niewygodnie. Całowaliśmy się jeszcze trochę. Nasze ciała zaczęły falować synchronizując się. Po kilku minutach wariacji wyszedł ze mną spod prysznica, zarzucił na mnie ręcznik i zaniósł do sypialni. Położyliśmy się na łóżku i potem wiadomo co było. Justin był pod wrażeniem mojej dolnej części bielizny.
Po wszystkim leżałam przy nim rozanielona. Delikatnie zataczałam okręgi na jego klatce piersiowej. On głaskał mnie po głowie. Czułam, że mam jedną, wielką szopę na głowie, ale nie miałam ochoty rozczesywać ich od razu. Justin wyglądał dobrze chociaż jego włosy też lekko sterczały. On miał jednak dłuższe włosy tylko na górze głowy, a moje sięgały mi prawie do pasa. Związałam je gumką w od razu rozwalający się koczek. Justin nie lubił kiedy tak skręcałam włosy, ale czasem było mi tak po prostu najwygodniej. Nagle usłyszeliśmy, że ktoś wszedł do domu.
-Justin, ktoś tu jest-powiedziałam z szeroko otwartymi oczami.
-Zaraz zobaczę co się dzieje.
Delikatnie pocałował mnie w czoło i wstał z łóżka. Wszedł do garderoby i wychodząc z niej założył bokserki. Trochę je popoprawiał i spojrzał jeszcze raz na mnie. Wyglądał wyjątkowo spokojnie, a ja czułam się cały czas niepewnie. Podciągnęłam kołdrę pod szyję i musiałam mieć wyjątkowo wystraszoną minę, bo uśmiechnął się do mnie lekko rozbawiony.
Postanowiłam też się ubrać. Obawiałam się, że ktoś może nagle wejść do sypialni, więc okręciłam się kołdrą i w niej poszłam do garderoby. Szybko wygrzebałam bieliznę, spódnicę i koszulkę. Ubierałam się dość szybko i po pięciu minutach siedziałam już na łóżku przypatrując się klamce drzwi. Wzięłam też szczotkę żeby trochę ogarnąć włosy. Kiedy wyglądałam w miarę przyzwoicie zeszłam na dół. Szybko rozpoznałam naszego gościa i szeroko się do niego uśmiechnęłam.
-Cześć Fredo!
Przytuliłam go serdecznie i pocałowałam w policzek na przywitanie. Ostatni raz widziałam go kilka miesięcy temu, kiedy byłam w trasie z Justinem. Miał przyjechać na ślub, ale niestety miał jakieś problemy rodzinne i nie mógł. Był bardzo sympatyczny i zawsze uśmiechnięty.
-To co? Praca was wzywa?-powiedziałam.
-Trzeba jechać-wzruszył ramionami.-Przepraszam, że tak wtedy wyszło z waszym ślubem. Teraz mogę wam już osobiście życzyć wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia-mówił lekko teatralnie.-Żebyście mieli wszystkiego pod dostatkiem tak jak teraz, byli tak samo piękni, a rodzinka powiększyła się o gromadę małych Bieberów.
-Dzięki-przytuliłam go lekko roześmiana.
-Coś już jest na rzeczy, że tak chichoczesz?
-Nie-odpowiedziałam.
Wszyscy usiedliśmy w salonie. Alfredo opowiadał co tam u niego, a my trochę o naszym nowym życiu. Przyniosłam coś do jedzenia, bo brzuch Justina wydawał dźwięki na cały pokój. Po jakimś czasie zdecydowaliśmy, że przydałoby się zjeść coś porządniejszego. Biebs poszedł się ubrać. Fredo zagadał mnie czy z Justinem wszystko dobrze. Naprawdę nim się przejmował i był dobrym przyjacielem. Przez to, że spędzał z nim tak dużo czasu w trasie znał go bardzo dobrze i przejmował się nim widząc jak czasem ledwo daje sobie radę. Cieszyłam się, że ostatnio oddalił się od wszystkiego i zaczął dobrze spać. Powiedziałam mu co sądzę o jego stanie. Na Justina trochę czekaliśmy, ale w końcu się pojawił. Pojechaliśmy do jakiejś meksykańskiej knajpy. Uśmiechnęłam się patrząc na Justina jedzącego burito. Kiedy stamtąd wychodziliśmy robiono nam zdjęcia, ale reporterzy nie byli bardzo nachalni. W domu byliśmy koło 17 i zdecydowałam, że to najwyższy czas zadzwonić do dyrektora w sprawie zmiany nauczyciela. Lekko trzęsły mi się ręce kiedy zamknęłam się w łazience z telefonem. Wyszło na to, że nie miałam się za bardzo czego bać, bo dyrektor był dla mnie okropnie miły. Zaczął mówić, że to żaden problem itp. Czułam się jakbym była z jakiejś mafii, bo dyrektor chciał żebym była maksymalnie zadowolona. Dziesięć razy pytał czy inni nauczyciele mi odpowiadają, czy nie mam problemów itp. Starałam się nie przedłużać tej rozmowy, więc szybko pożegnałam się i wróciłam do chłopaków. Powiedziałam Justinowi o co chodziło. On też zaczął się dopytywać czy dobrze czuję się w tej szkole. Fredo trochę się z tego śmiał. Przestał jednak kiedy wyciągnęłam zeszyty i zaczęłam go pytać o co chodzi w mojej pracy domowej. O 20 byłam już przygotowana na kolejny dzień w szkole, więc poszłam do chłopaków, którzy czekali aż skończę lekcje żeby pooglądać razem film. Wchodząc do sali kinowej zgasiłam światło. Podałam jedną miskę z chipsami Fredo, a drugą postawiłam sobie na kolanach kiedy usiadłam po drugiej stronie Justina. Przez połowę filmu byłam skupiona na ekranie, potem patrzyłam na Biebera, który co chwilę wybuchał śmiechem. Bardziej śmiałam się z niego niż z filmu chociaż był bardzo zabawny. Przysunęłam się jak najbliżej Justina i położyłam rękę na jego udzie. Doszło do mnie, że jutro już go nie będzie. Kilka godzin wcześniej trzy tygodnie tak mnie nie przerażały, ale nagle się to zmieniło. Zaczęłam szybko mrugać żeby łzy zbierające się w moich oczach nie popłynęły po policzkach. Nie chciałam się tam rozpłakać i zmartwić JB.
-Chodź do mnie-szepnął mi do ucha.
Nie chcąc zwracać uwagi Alfredo cicho wstałam i usiadłam mu na kolanach. Justin objął mocno moje skulone w kłębek ciało. Był cały czas skupiony na filmie i dalej co jakiś czas drżał z rozbawienia. Przycisnęłam mocniej głowę do jego torsu. Czułam, że zaczęłam lekko moczyć jego koszulkę łzami.
-Skarbie-pogłaskał mnie po głowie i pocałował w ucho.
Kołysał mną delikatnie, ale zaczęłam jeszcze bardziej się rozklejać. Wstał wtedy ze mną na rękach.
-Idziemy się już położyć-powiedział do Fredo.