Było mi jakoś nieprzyjemnie po tej
rozmowie z Justinem. Po co on siedział na tej siłowni? Nie chodziło
mi o to, że miał wisieć ze mną cały czas na telefonie, ale chyba
piętnaście minut dziennie to nie za dużo. Może po prostu tak za
nim tęskniłam i dlatego byłam taka zła. W domu od razu położyłam
się na kanapie dociskając do niej twarz. Zadzwoniłam do mamy aby
usłyszeć czyjś głos. Oczywiście przez większą część rozmowy
powtarzała, żebym dziesięć razy sprawdziła czy zamknęłam drzwi
przed pójściem spać. Ktoś się jednak jeszcze mną przejmował.
-Tęsknię za wami
mamusiu-powiedziałam żegnając się.
-Kaśka, jeśli coś jest nie tak to
wracaj do nas.
-Wiem mamo.
Kiedy po zakończonej rozmowie z mamie
odłożyłam na stół telefon, gapiłam się jeszcze na niego przez
chwilę. Czekałam aż ekran zaświeci się i zacznie rozchodzić się
melodyjka. Kilka razy aż mi się to przywidziało kiedy przez okno
wpadało mocniejsze słońce, którego promienie padały na ekran.
Lekko obrażona na cały świat wzięłam się za lekcje. Rozwaliłam
się ze wszystkim na środku sypialni i próbowałam skupić się na
matematyce. W godzinę opróżniłam pudełko ciastek i trochę
ogarnęłam nowe wzory. Potem nie miałam ochoty na nic. Byłam
głodna, więc postanowiłam przejechać się po coś do jedzenia do
jakiegoś baru. Miałam na sobie wygodne dżinsy i zieloną koszulkę.
Jadąc samochodem nie myślałam o niczym. Chciałam żeby czas
zaczął płynąć szybciej i Justin wrócił do domu. Początkowo
chciałam wziąć jedzenie na wynos, ale na miejscu zdecydował zjeść
je w barze. Usiadłam przy wolnym stoliku i gapiłam się na ludzi.
Każdy był z kimś, tylko ja siedziałam sama jak palec. Zrobiłam
zdjęcie krzesłu naprzeciwko mnie i wysłałam je do Justina z takim
samym dopiskiem jak on dzień wcześniej- „Chciałabym żebyś tu
był”. Żeby nie denerwować się jego brakiem odpowiedzi
wyłączyłam telefon i wcisnęłam go do kieszeni. Dokończyłam
obiad, a potem wróciłam do domu okrężną drogą. Na miejscu
spędziłam ponad godzinę w wannie gapiąc się w sufit. Potem
przeniosłam się do łóżka i znowu gapiłam się w jeden punkt.
Przypomniałam sobie o telefonie, który cały czas był wyłączony.
Szybko go uruchomiłam będąc pewną, że Justin próbował już
pewnie kilka razy się dodzwonić. Wyświetlił mi się tylko jeden
SMS „MU2”. Co do cholery miało to znaczyć?, pomyślałam.
Szybko nacisnęłam „połącz”.
-Masz chwilę?-zapytałam.
-Taa... Jak się masz?
-Dobrze. A ty?
-Też.
-Co dziś robiłeś?
-Nic szczególnego-zawahał się.-Byłem
na siłowni, na zakupach jakiś z chłopakami, a teraz chillujemy.
-O co chodziło w tamtej wiadomości
„MU2”?
-Też tęsknię[miss you
too]-odpowiedział.
-Nie chciało ci się wcisnąć
pozostałych klawiszy?-zapytałam z irytacją.
-Kochanie, przecież wiesz, że za
tobą tęsknię...
-Ale nie ma czasu non stop z tobą
rozmawiać kochanie-usłyszałam czyjś głos.
-Idę spać-powiedziałam udając, że
nie usłyszałam słów tamtego chłopaka.-Dobranoc.
Przez jego nastawienie zrobiło mi się
jeszcze gorzej. Po moim policzku spłynęła jedna samotna łza.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zasnęłam nie pocierając
twarzy.
Rano poszłam wziąć szybki prysznic.
Uznałam, że już więcej nie będę do niego dzwonić jak on nie ma
na to czasu i najwidoczniej ochoty. W szkole spotkałam Phoebe i
spędziłam z nią długą przerwę. Nie byłyśmy same, ale jej
koleżanki nie były takie złe jak wcześniej myślałam. Jedna z
nich zaproponowała nawet żebym przyszła do niej, bo tego dnia
przychodziła do niej kobieta od jogi, którą wszystkie uprawiały.
Początkowo chciałam odmówić, bo nie przepadam za wysiłkiem
fizycznym, ale potem pomyślałam, że i tak nie będę miała co ze
sobą zrobić. Kiedy wróciłam po lekcjach do domu przeszukałam
garderobę w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. W końcu zdecydowałam
się na zwykłe krótkie, czarne legginsy i obcisły czarny top.
Przypomniało mi się, że miałam wziąć ze sobą matę. Wsiadłam
szybko w samochód i pojechałam do sklepu ze sportowym sprzętem.
Bez zastanowienie wzięłam różową matę i poszłam do kasy. W
domu coś jeszcze zjadłam, a potem wzięłam torbę z rzeczami do
ćwiczeń i wyszłam przed dom gdzie czekały już na mnie
dziewczyny. Phoebe uznała, że nie ma sensu zawalać podjazdu
Hannah, więc jechałyśmy we trzy samochodem Phoebe. W samochodzie
rozluźniłam się i podśpiewywałam razem z nimi do hitów lecących
w radio. Na miejscu dziewczyna zaparkowała auto pod dużym białym
domem. Od razu pomyślałam, że trzeba go często odmalowywać żeby
cały czas dawał tak po oczach. Po wyciągnięciu z bagażnika
ekwipunku weszłyśmy do środka. Było tam również bardzo jasno.
Monica czekała już na nas w salonie. Obok niej stała też szczupła
kobieta w obcisłym zielonym stroju. Poszłyśmy się jeszcze
przebrać i wróciłyśmy do nich. Przed ćwiczeniami wypiłyśmy
jakąś dziwną herbacianą miksturę, która była po prostu
obrzydliwa. Na początku czułam się trochę dziwnie kiedy miałam
wyginać się w zwierzęcy sposób. Kobieta operowała przy tym
dziwacznymi nazwami i cały czas przypominała nam o oddychaniu.
Dziewczyny były już dobre w te klocki i wyglądały prawie
identycznie jak ona, ale ja cały czas się chwiałam i nie mogłam
utrzymać się w pokazanej pozycji. Było mi trochę głupio, ale
nikt nie zwracał na mnie większej uwagi, bo wszystkie były w
transie. Dopiero po półtorej godziny uśmiechy powróciły na ich
twarze. Byłam zadowolona chociaż joga nawet mi się spodobała. Po
wyjściu instruktorki usiadłyśmy jeszcze na chwilę żeby dokończyć
ten niedobry, zielony koktajl. Zamieniłyśmy jeszcze kilka zdań o
szkole i udałyśmy się do wyjścia.
-Co powiecie na kawę? Zaraz się
porzygam jeśli nie zabiję smaku tego paskustwa-wzdrygnęła się
Hannah.
-Bałam się, że to tylko mi nie
smakuje-zaśmiałam się.
-Daj spokój. Chyba tylko Monica umie
wypić tego więcej niż kilka łyków. My zawsze ratujemy się w
Starbucksie Frappuccino-zachichotała Phoebe.
Wysiadłyśmy na chwilę do kawiarni
gdzie zamówiłyśmy po kawie. Chciałyśmy załatwić wszystko jak
najszybciej żeby nikt ze szkoły przypadkiem nie zobaczył nas w
takim stroju. Sącząc zimny płyn przez słomki wracałyśmy do
samochodu kiedy znikąd pojawił się jakiś facet z aparatem. Żadna
z nas nie wiedziała co się właściwie dzieje. W pierwszej chwili
zaczęłyśmy odwracać się myśląc, że ktoś albo coś jest za
nami. Dopiero po chwili okazało się, że to nam robione są te
zdjęcia. Zaczęłyśmy szybciej przebierać nogami. W samochodzie
szybko przypięłam się pasem i obejrzałam za siebie w stronę
faceta. Nie dawał za wygraną i strzelił nam jeszcze jedno zdjęcie.
Z chyba niezamierzonym piskiem opon wjechałyśmy na ulicę.
-Jezu, co to miało być?-Hannah
wytrzeszczyła oczy patrząc na mnie.
-Nie mam pojęcia-powiedziałam
zmieszana.-Musieli z kimś nas pomylić.
-Kate, przecież jesteś dziewczyną
Justina Biebera-Phoebe wywróciła oczami.-On robił zdjęcia TOBIE.
-Przepraszam-powiedziałam wywracając
oczami zza ciemnych okularów próbując powstrzymać łzy.
-Spokojnie. Przecież nic się nie
stało-uśmiechnęła się do mnie odwracając wzrok z drogi.-Zdarza
się-zaśmiała się.
-Mam nadzieję, że nas wytną, bo te
spodnie strasznie obciskają mi krocze-powiedziała poważnie Hannah.
-Annie będzie ci
zazdrościć-zachichotała.
-Mam ją gdzieś. Co jeśli Jake to
zobaczy?
-Uspokój się-szturchnęła ją
Phoebe.
Dziewczyny już nie myślały o tamtej
sytuacji i były zajęte rozmową na inne tematy, ale ja nie mogłam
uwierzyć, że ten facet robił nam zdjęcia przed kawiarnią. Mogłam
jeszcze zrozumieć zdjęcia przed szkołą kiedy wszyscy skądś
wiedzieli, że mogą znaleźć tam mnie i może Justina. No ale żeby
atakować mnie w takim miejscu. Były mi jednocześnie przykro i
głupio przed dziewczynami. W pierwszej chwili chciałam jak
najszybciej znaleźć się w domu i przycisnąć twarz do torsu
Justina. Kłopot w tym, że jego tam nie było. Odstawiając mnie pod
domem dziewczyny krzyknęły, że nic się nie stało i pożegnały
się ze mną. Ja źle się czułam, więc widząc, że ich już nie
ma pobiegłam do domu i wbiegłam po schodach na piętro. Położyłam
się na łóżku i narzuciłam na siebie kołdrę. Zaczęłam płakać.
Szkoda, że taki krótki rodział, czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńNie bedzie trzeba długo czekać ;)
UsuńŚWIETNIE! ;)
OdpowiedzUsuń