W samolocie było dziwnie zimno, więc
okryłam się kocem spod siedzenia. Koło mnie nikt nie siedział,
więc czułam się komfortowo i swobodnie. Na początku próbowałam
czymś się zająć albo gapiłam się przez okno na kolorowe światła
w dole. Po godzinie zrobiło mi się niedobrze, więc stwierdziłam,
że prześpię się trochę. Rozłożyłam siedzenie i zasnęłam.
Kiedy obudziłam się po dwóch godzinach wszystko mnie bolało.
Poprosiłam stewardessę o wodę i połknęłam tabletkę
przeciwbólową. Z naciągniętymi na uszy słuchawkami udało mi się
przetrwać resztę lotu. Okazało się, że na miejscu jest już 6
rano. Zupełnie nie ogarniałam różnic czasu w Stanach. Na lotnisku
było bardzo dużo ludzi, a ja czułam się zagubiona, bo nie miałam
pojęcia gdzie powinnam iść. Kiedy odzyskałam walizkę ruszyłam w
stronę wyjścia. Tam podeszłam do najbliższej taksówki. Nie
musiałam za wiele mówić, bo taksówkarz od razu wziął moją
walizkę i umieścił ją w bagażniku. Wślizgnęłam się na tylne
siedzenie i podałam na kartce adres hotelu.
-Długi lot?-mężczyzna zapytał
patrząc w lusterko.
-Nie bardzo, ale nie spałam i czuję
się wykończona.
-W takim hotelu dojdzie pani do
siebie-uśmiechnął się.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce koło
wejścia kręciło się dużo osób. Dopiero po jakimś czasie doszło
do mnie, że to fanki Justina. Przez chwilę bałam się, że ktoś
mnie rozpozna, ale niczym się od nich nie różniłam, więc
poczułam się bezpieczniejsza. Przeszłam obok nich i weszłam do
środka.
-Dzień dobry-powiedziałam do
recepcjonistki.-Mój chłopak rezerwował tu pokój na nazwisko
Bieber.
-Mamy już dość fanek-powiedziała
mocno zaciskając usta.
-Ale ja mówię prawdę. Dwa dni temu
dzwonił ktoś do państwa żeby mnie domeldować.
-Proszę pokazać jakiś dokument.
Szybko wyciągnęłam swój paszport i
podałam go jej. Kobieta długo mu się przyglądała po czym
zawołała jakiegoś mężczyznę. Okazało się, że chcą
koniecznie sprawdzić czy jest prawdziwy. Nie mogłam pojąć
dlaczego nikt mi nie wierzy. Skrzyżowałam ręce i grzecznie
czekałam. Po dziesięciu minutach facet wrócił i podał dokument
kobiecie. Na jej twarzy nagle pojawił się uśmiech. Przeprosiła
mnie i podała mi kartę do pokoju. Szybkim krokiem ruszyłam do
windy i pojechałam na górę. Szybko zlokalizowałam sypialnię i
położyłam się. Przez jakiś czas planowałam jak powinnam się
zachować wobec Justina. Pewnie byłam bliska doskonałego
rozwiązania, ale zmorzył mnie sen. Kiedy obudziłam się zegar
wskazywał 13. Szybko poderwałam się i poszłam ogarnąć się do
łazienki, bo nie chciałam nikomu pokazywać się w takim stanie.
Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się, ułożyłam włosy i
ubrałam się w coś ładniejszego. Kiedy byłam już gotowa usiadłam
na kanapie i włączyłam sobie telewizor. W wiadomościach lokalnych
pokazywali jak tłum zbiera się pod hotelem. Chwilę zajęło mi
żeby zrozumieć, że stoją właśnie pod tym hotelem.
-Cześć Fredo-powiedziałam do
słuchawki.-O której będziecie?
-Gdzieś za godzinę-odpowiedział.-A
ty dobrze zaleciałaś i jakoś przedostałaś się do hotelu?
-Daj spokój. Nikt nie zwrócił na
mnie większej uwagi. Tylko trzy osoby sprawdzały czy przypadkiem
nie chcę się włamać do tego pokoju.
-W każdym razie dobrze, że już
jesteś. Będę kończył, bo Justin jest obok. Do zobaczenia.
-Pa Fredo.
Wiedząc, że mam jeszcze czas
postanowiłam zamówić coś do jedzenia. Po dziesięciu minutach do
obsługa przyniosła mi obiad. Po zjedzeniu odstawiłam wszystko na
wózek i zaczęłam nerwowo gapić się na drzwi. Czułam coraz
większą ekscytację, że niedługo pojawi się Justin. Byłam na
niego zła i planowałam mu trochę wygarnąć, ale i tak nie mogłam
się już doczekać aż go przytulę. Nagle ktoś energicznie
nacisnął na klamkę i otworzył szeroko drzwi. Serce zaczęło mi
szybciej uderzać kiedy zobaczyłam jak klamka lekko ugina. W końcu
w drzwiach pojawiła się postać w czerwonych butach, czarnych
dresach z dużym logo Adidas, białej koszulce i czarnej czapce
założonej daszkiem do tyłu. Starałam się zachować opanowany
wyraz twarzy, ale czułam, że moje oczy się śmieją. Ku mojemu
zdumieniu za nim wszedł ktoś jeszcze. Twist jako pierwszy mnie
zauważył i szturchnął wtedy Justina. Oblizując wargę odwrócił
się przodem do mnie.
-Cześć chłopaki-powiedziałam
podchodząc do nich.
-Zostawisz nas na chwilę?-Justin
zwrócił się do Twista.
Chłopak pokiwał głową i wyszedł.
Wtedy Justin mocno przycisnął mnie do siebie pozwalając mi wtulić
się w jego klatkę piersiową jak mała dziewczynka. Cmoknął mnie
w nagie ramie i odchylił się aby spojrzeć mi w oczy.
-Co ty tutaj robisz?-zapytał.
-A jak myślisz?
-Nie mów takim tonem. Nic ci nie
zrobiłem.
-O to właśnie chodzi. Zostawiłeś
mnie samą i nawet nie sprawdzałeś czy jeszcze żyję.
-Przestań. Nie mogę przecież cały
czas z tobą rozmawiać.
Odsunęłam się od niego.
-Cały czas, a raz dziennie to nie to
samo. Bujasz się z nim po mieście, a ja jak głupia gapię się na
telefon czy przypadkiem nie zadzwonisz do mnie na pięć minut.
-Nie przesadzaj.
-Jestem twoją żoną Justin. Ożeniłeś
się ze mną żeby zostawiać mnie w domu i udawać, że wcale mnie
tam nie ma? Czy naprawdę nie obchodzi cię co robiłam przez te pięć
dni?
-Nie wyolbrzymiaj wszystkiego.
Chodziłaś tylko do szkoły.
-Przemyśl to co mówisz, a ja pójdę
przywiać się z Alfredo.
-Powiernika żeś sobie znalazła.
Skoro rozumie cię lepiej niż ja to czemu za niego nie wyszłaś?
-Bo to ciebie kocham
idioto!-krzyknęłam i wyszłam z pokoju trzaskając za sobą
drzwiami.
Przy drzwiach wyjściowych z
apartamentu stał Lil Twist. Spojrzałam na niego ze wściekłością
w oczach.
-Masz okres czy coś?-zapytał.-Szanuj
swojego sponsora.
-Chyba twojego medialnego sponsora Lil
cośtam-powiedziałam wychodząc.
Szybkim krokiem przeszłam korytarz i
wsiadłam w windę. Przez chwilę myślałam żeby pójść do Fredo.
W końcu wpadłam na pomysł spaceru, ale trochę bałam się iść
sama, więc jednak poszłam do jego pokoju. Przywitałam go uściskiem
i poczekałam chwilę aż się odpowiednio ubierze. Potem zjechaliśmy
windą na dół i wyszliśmy tylnym wyjściem z budynku. Liczyliśmy,
że nikt nas nie rozpozna i spokojnie uda nam się trochę odetchnąć.
To jak wyglądaliśmy było wręcz
śmieszne. Kierowca zawiózł nas do National Mall, gdzie
zatrzymaliśmy się przy pomniku Lincolna czyli chyba najbardziej
kojarzącym się dla mnie miejscem z Waszyngtonem. Wielki siedzący
Lincoln robi wrażenie.
W środku czułam się fatalnie.
Przyjechałam tam do niego, a on nie potrafił tego docenić. Miał
mnie gdzieś, a jego przyjaciel uważał mnie za szmatę.
-Fredo, dzięki, że ze mną
jesteś-powiedziałam cicho wpatrzona w chodnik.
-Hej! Nie załamuj się tak. Przecież
mu na chwilę odbiło. Musimy się tylko pozbyć tego idioty i
wszystko wróci do normy.
-Mam nadzieję-uśmiechnęłam się do
niego lekko.
Byłam w naprawdę pięknym miejscu,
ale nie potrafiłam na to normalnie spojrzeć. Wiedziałam, że
wiecznie tak nie będzie, ale świadomość, że to może zdarzać
się przy każdym jego wyjeździe dobijała mnie i chciało mi się
płakać. Nie rozumiałam czemu mógł być tak podatny na opinie Lil
Twista. Alfredo obejmował mnie lekko dodając mi trochę otuchy.
Próbował mnie rozśmieszać i poprawić humor, co jednak nie
działało najlepiej. Błądziliśmy trochę po parku aż w końcu
zdecydowaliśmy się na powrót.
W hotelu poszliśmy wcześniej coś
zjeść. Potem musiałam wrócić do pokoju. Justin leżał na
kanapie z ręką na twarzy. Pomyślałam, że śpi, więc cicho
ruszyłam do sypialni żeby wyjąć z walizki coś cieplejszego.
Zarzuciłam na siebie sweter. Był cienki, ale zawsze trochę
cieplej. Musiałam przejść przez salon do innego pokoju, więc
znowu na palcach pokonywałam tę odległość.
-Słoneczko-usłyszałam nagle za
sobą.
Odwróciłam się powoli nie patrząc
na niego.
-Nie chcę żebyś przeze mnie była
smutna.
-Ja też.
-Chodź do mnie.
-Leciałam prawie pięć godzin żeby
cię zobaczyć. Czasem też mógłbyś się trochę wysilić.
-Kochanie, nie rób mi tego.
Nie patrząc na niego wyszłam z
pokoju. Po tej wymianie słów czułam się już trochę lepiej, bo
przynajmniej nie kłócił się ze mną. Wychodziło nawet na to, że
chciał pokoju. Uznałam jednak, że czasem powinien się lepiej
postarać. W drugim pomieszczeniu zajęłam się sobą, wcisnęłam w
uszy słuchawki i słuchałam głośno muzyki. Po mniej więcej dwóch
godzinach mój telefon zaczął dzwonić. Był to Alfredo. Powiedział
żebym razem z nim pojechała na miejsce koncertu. Przechodząc przez
salon zauważyłam, że Justin już wyszedł. W sypialni szybko
naciągnęłam na siebie dżinsy, trampki i byłam już gotowa. W
korytarzu spotkałam Fredo, z którym wspólnie pojechaliśmy na
halę.
-Mogłabym oglądać normalnie
koncert?-zapytałam na miejscu.
-Co masz na myśli?-Fredo był
zdezorientowany.
Wytłumaczyłam mu, że nie mam ochoty
siedzieć za kulisami, bo chciałam poczuć całą atmosferę.
Powtarzałam mu, że nikt mnie nie rozpoznaje wśród takiej liczby
podobnych dziewczyn, ale i tak ochroniarz zaprowadził mnie na skraj
płyty dopiero kiedy światła zgasły. Dawno nie słyszałam już
takich krzyków i pisków. Kiedy Justin zleciał jak jakiś anioł na
skrzydłach moje serce zaczęło szaleć. Miałam wrażenie jakby
próbowało dopasować swoje uderzenia do krzyków fanów, co było
zwyczajnie niemożliwe. Na scenie był niesamowity. Poczułam się
jak inne fanki i chciałam znaleźć się jak najbliżej. Nie
chciałam przeciskać się pod samą scenę, ale udało mi się
stanąć w odległości jakiś niecałych dziesięciu metrów od jego
wybiegu. Tam mogłam już skakać i żyć tym występem. Kiedy Justin
robił krótkie przerwy żeby coś powiedzieć przyglądał się
tłumowi. Rzeczywiście ma się wtedy takie wrażenie, że patrzy się
właśnie na ciebie. Zaczęłam mu machać, co robiło przynajmniej
dziesięć innych dziewczyn stojących niedaleko mnie. Pod koniec
koncertu wyglądał na bardzo zmęczonego. W pewnym momencie wyglądał
jakby coś mówił, ale ruszał tylko ustami patrząc na koniec sali.
Miał przy tym wystawiony jeden palec ręki, którą trzymał
mikrofon mniej więcej w moją stronę.FOTO Wizja, że naprawdę mnie
widział była jak jakiś cud. Świat się zatrzymał. Nawet nie
zauważyłam kiedy koncert się skończył. Ochroniarz podszedł do
mnie i wprowadził za scenę gdzie był Fredo. Okazało się, że
Justina już nie ma. Zobaczyłam go dopiero w hotelowym korytarzu.
-Jesteś moją najpiękniejszą
Belieberką-powiedział wyciągając zza siebie pudełko.
Ostrożnie ściągnął pokrywkę. W
środku znajdywał się wianek, taki sam jaki dostaje One Less Lonely
Girl. Delikatnie wyciągnął go i założył na moją głowę.
Przyglądając mi się pocałował mnie w nos i uśmiechnął się.
-Zjesz ze mną kolacje?-zapytał.
Przytaknęłam. Poszliśmy do hotelowej
restauracji gdzie jak się okazało zamknięto jedną salę, żebyśmy
mieli spokój. Byłam cały czas pod wielkim wrażeniem wszystkiego
co się działo. Po jakiejś chwili przyniesiono nam jedzenie. Kiedy
kelnera nie było już widać przemogłam się.
-Widziałeś mnie?-zapytałam.
-Tak-uśmiechnął się.
Zastanawiałam się co powiedzieć.
-Przepraszam za swoje zachowanie. Po
prostu cały czas boję się, że mnie zostawisz. Kiedy się do mnie
nie odzywasz mam wrażenie, że o mnie nie pamiętasz albo nie chcesz
o mnie pamiętać.
-Wiesz, że jesteś dla mnie
najważniejsza.
-Wiem, ale chciałabym żebyś mi to
codziennie powtarzał. Potrzebuję tego. Tych głupich rzeczy jak z
filmu dla nastolatków-wskazałam na wianek-też potrzebuję.
-Zapomniałem, że wciąż jesteś tą
słodką dziewczyną. Poprawie się księżniczko-zaśmiał się.
-Kocham cię-powiedziałam ze
zeszklonymi oczami.
-Kasiu, kochanie, też cię
kocham-podszedł do mnie i mocno przytulił.
Zajebisty rozdział, ale jest jedno ALE... nie podoba mi się to,że to trochę mała fikcja, gdyż nie jest możliwe, by Kasia nie była rozpoznawalna.. aby mogła przemknąć niezauważalnie przez lotnisko, czy na koncercie... bla bla.. myślę, że rozumiesz o co chodzi XD
OdpowiedzUsuńW sumie na koncercie kiedy Justin występuje nie szuka się gdzieś w tłumie skaczacej obok ciebie seleny czy kogoś takiego.
OdpowiedzUsuńNie szuka, ale są jej zdjęcia z koncertów J.B :P haha
OdpowiedzUsuńWiesz ze psujesz mi niespodzianki? Haha
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńdawaj kolejnyyy jestem ciekawa co twis wymodzi jaki bedzie miał wpływ na jb i czy on zmądrzeje
OdpowiedzUsuńniespodzianki? wtf?!
OdpowiedzUsuńSpokojnie. Po prostu bedzie o zdj, bo juz napisałam, a teraz bedzie wyglądać ze dopasowywalam ;p
Usuńpoproszę nowy rozdział! :D
OdpowiedzUsuń