Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


20 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 126

-->
W samolocie było dziwnie zimno, więc okryłam się kocem spod siedzenia. Koło mnie nikt nie siedział, więc czułam się komfortowo i swobodnie. Na początku próbowałam czymś się zająć albo gapiłam się przez okno na kolorowe światła w dole. Po godzinie zrobiło mi się niedobrze, więc stwierdziłam, że prześpię się trochę. Rozłożyłam siedzenie i zasnęłam. Kiedy obudziłam się po dwóch godzinach wszystko mnie bolało. Poprosiłam stewardessę o wodę i połknęłam tabletkę przeciwbólową. Z naciągniętymi na uszy słuchawkami udało mi się przetrwać resztę lotu. Okazało się, że na miejscu jest już 6 rano. Zupełnie nie ogarniałam różnic czasu w Stanach. Na lotnisku było bardzo dużo ludzi, a ja czułam się zagubiona, bo nie miałam pojęcia gdzie powinnam iść. Kiedy odzyskałam walizkę ruszyłam w stronę wyjścia. Tam podeszłam do najbliższej taksówki. Nie musiałam za wiele mówić, bo taksówkarz od razu wziął moją walizkę i umieścił ją w bagażniku. Wślizgnęłam się na tylne siedzenie i podałam na kartce adres hotelu.
-Długi lot?-mężczyzna zapytał patrząc w lusterko.
-Nie bardzo, ale nie spałam i czuję się wykończona.
-W takim hotelu dojdzie pani do siebie-uśmiechnął się.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce koło wejścia kręciło się dużo osób. Dopiero po jakimś czasie doszło do mnie, że to fanki Justina. Przez chwilę bałam się, że ktoś mnie rozpozna, ale niczym się od nich nie różniłam, więc poczułam się bezpieczniejsza. Przeszłam obok nich i weszłam do środka.
-Dzień dobry-powiedziałam do recepcjonistki.-Mój chłopak rezerwował tu pokój na nazwisko Bieber.
-Mamy już dość fanek-powiedziała mocno zaciskając usta.
-Ale ja mówię prawdę. Dwa dni temu dzwonił ktoś do państwa żeby mnie domeldować.
-Proszę pokazać jakiś dokument.
Szybko wyciągnęłam swój paszport i podałam go jej. Kobieta długo mu się przyglądała po czym zawołała jakiegoś mężczyznę. Okazało się, że chcą koniecznie sprawdzić czy jest prawdziwy. Nie mogłam pojąć dlaczego nikt mi nie wierzy. Skrzyżowałam ręce i grzecznie czekałam. Po dziesięciu minutach facet wrócił i podał dokument kobiecie. Na jej twarzy nagle pojawił się uśmiech. Przeprosiła mnie i podała mi kartę do pokoju. Szybkim krokiem ruszyłam do windy i pojechałam na górę. Szybko zlokalizowałam sypialnię i położyłam się. Przez jakiś czas planowałam jak powinnam się zachować wobec Justina. Pewnie byłam bliska doskonałego rozwiązania, ale zmorzył mnie sen. Kiedy obudziłam się zegar wskazywał 13. Szybko poderwałam się i poszłam ogarnąć się do łazienki, bo nie chciałam nikomu pokazywać się w takim stanie. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się, ułożyłam włosy i ubrałam się w coś ładniejszego. Kiedy byłam już gotowa usiadłam na kanapie i włączyłam sobie telewizor. W wiadomościach lokalnych pokazywali jak tłum zbiera się pod hotelem. Chwilę zajęło mi żeby zrozumieć, że stoją właśnie pod tym hotelem.
-Cześć Fredo-powiedziałam do słuchawki.-O której będziecie?
-Gdzieś za godzinę-odpowiedział.-A ty dobrze zaleciałaś i jakoś przedostałaś się do hotelu?
-Daj spokój. Nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi. Tylko trzy osoby sprawdzały czy przypadkiem nie chcę się włamać do tego pokoju.
-W każdym razie dobrze, że już jesteś. Będę kończył, bo Justin jest obok. Do zobaczenia.
-Pa Fredo.
Wiedząc, że mam jeszcze czas postanowiłam zamówić coś do jedzenia. Po dziesięciu minutach do obsługa przyniosła mi obiad. Po zjedzeniu odstawiłam wszystko na wózek i zaczęłam nerwowo gapić się na drzwi. Czułam coraz większą ekscytację, że niedługo pojawi się Justin. Byłam na niego zła i planowałam mu trochę wygarnąć, ale i tak nie mogłam się już doczekać aż go przytulę. Nagle ktoś energicznie nacisnął na klamkę i otworzył szeroko drzwi. Serce zaczęło mi szybciej uderzać kiedy zobaczyłam jak klamka lekko ugina. W końcu w drzwiach pojawiła się postać w czerwonych butach, czarnych dresach z dużym logo Adidas, białej koszulce i czarnej czapce założonej daszkiem do tyłu. Starałam się zachować opanowany wyraz twarzy, ale czułam, że moje oczy się śmieją. Ku mojemu zdumieniu za nim wszedł ktoś jeszcze. Twist jako pierwszy mnie zauważył i szturchnął wtedy Justina. Oblizując wargę odwrócił się przodem do mnie.
-Cześć chłopaki-powiedziałam podchodząc do nich.
-Zostawisz nas na chwilę?-Justin zwrócił się do Twista.
Chłopak pokiwał głową i wyszedł. Wtedy Justin mocno przycisnął mnie do siebie pozwalając mi wtulić się w jego klatkę piersiową jak mała dziewczynka. Cmoknął mnie w nagie ramie i odchylił się aby spojrzeć mi w oczy.
-Co ty tutaj robisz?-zapytał.
-A jak myślisz?
-Nie mów takim tonem. Nic ci nie zrobiłem.
-O to właśnie chodzi. Zostawiłeś mnie samą i nawet nie sprawdzałeś czy jeszcze żyję.
-Przestań. Nie mogę przecież cały czas z tobą rozmawiać.
Odsunęłam się od niego.
-Cały czas, a raz dziennie to nie to samo. Bujasz się z nim po mieście, a ja jak głupia gapię się na telefon czy przypadkiem nie zadzwonisz do mnie na pięć minut.
-Nie przesadzaj.
-Jestem twoją żoną Justin. Ożeniłeś się ze mną żeby zostawiać mnie w domu i udawać, że wcale mnie tam nie ma? Czy naprawdę nie obchodzi cię co robiłam przez te pięć dni?
-Nie wyolbrzymiaj wszystkiego. Chodziłaś tylko do szkoły.
-Przemyśl to co mówisz, a ja pójdę przywiać się z Alfredo.
-Powiernika żeś sobie znalazła. Skoro rozumie cię lepiej niż ja to czemu za niego nie wyszłaś?
-Bo to ciebie kocham idioto!-krzyknęłam i wyszłam z pokoju trzaskając za sobą drzwiami.
Przy drzwiach wyjściowych z apartamentu stał Lil Twist. Spojrzałam na niego ze wściekłością w oczach.
-Masz okres czy coś?-zapytał.-Szanuj swojego sponsora.
-Chyba twojego medialnego sponsora Lil cośtam-powiedziałam wychodząc.
Szybkim krokiem przeszłam korytarz i wsiadłam w windę. Przez chwilę myślałam żeby pójść do Fredo. W końcu wpadłam na pomysł spaceru, ale trochę bałam się iść sama, więc jednak poszłam do jego pokoju. Przywitałam go uściskiem i poczekałam chwilę aż się odpowiednio ubierze. Potem zjechaliśmy windą na dół i wyszliśmy tylnym wyjściem z budynku. Liczyliśmy, że nikt nas nie rozpozna i spokojnie uda nam się trochę odetchnąć.
To jak wyglądaliśmy było wręcz śmieszne. Kierowca zawiózł nas do National Mall, gdzie zatrzymaliśmy się przy pomniku Lincolna czyli chyba najbardziej kojarzącym się dla mnie miejscem z Waszyngtonem. Wielki siedzący Lincoln robi wrażenie.
W środku czułam się fatalnie. Przyjechałam tam do niego, a on nie potrafił tego docenić. Miał mnie gdzieś, a jego przyjaciel uważał mnie za szmatę.
-Fredo, dzięki, że ze mną jesteś-powiedziałam cicho wpatrzona w chodnik.
-Hej! Nie załamuj się tak. Przecież mu na chwilę odbiło. Musimy się tylko pozbyć tego idioty i wszystko wróci do normy.
-Mam nadzieję-uśmiechnęłam się do niego lekko.
Byłam w naprawdę pięknym miejscu, ale nie potrafiłam na to normalnie spojrzeć. Wiedziałam, że wiecznie tak nie będzie, ale świadomość, że to może zdarzać się przy każdym jego wyjeździe dobijała mnie i chciało mi się płakać. Nie rozumiałam czemu mógł być tak podatny na opinie Lil Twista. Alfredo obejmował mnie lekko dodając mi trochę otuchy. Próbował mnie rozśmieszać i poprawić humor, co jednak nie działało najlepiej. Błądziliśmy trochę po parku aż w końcu zdecydowaliśmy się na powrót.
W hotelu poszliśmy wcześniej coś zjeść. Potem musiałam wrócić do pokoju. Justin leżał na kanapie z ręką na twarzy. Pomyślałam, że śpi, więc cicho ruszyłam do sypialni żeby wyjąć z walizki coś cieplejszego. Zarzuciłam na siebie sweter. Był cienki, ale zawsze trochę cieplej. Musiałam przejść przez salon do innego pokoju, więc znowu na palcach pokonywałam tę odległość.
-Słoneczko-usłyszałam nagle za sobą.
Odwróciłam się powoli nie patrząc na niego.
-Nie chcę żebyś przeze mnie była smutna.
-Ja też.
-Chodź do mnie.
-Leciałam prawie pięć godzin żeby cię zobaczyć. Czasem też mógłbyś się trochę wysilić.
-Kochanie, nie rób mi tego.
Nie patrząc na niego wyszłam z pokoju. Po tej wymianie słów czułam się już trochę lepiej, bo przynajmniej nie kłócił się ze mną. Wychodziło nawet na to, że chciał pokoju. Uznałam jednak, że czasem powinien się lepiej postarać. W drugim pomieszczeniu zajęłam się sobą, wcisnęłam w uszy słuchawki i słuchałam głośno muzyki. Po mniej więcej dwóch godzinach mój telefon zaczął dzwonić. Był to Alfredo. Powiedział żebym razem z nim pojechała na miejsce koncertu. Przechodząc przez salon zauważyłam, że Justin już wyszedł. W sypialni szybko naciągnęłam na siebie dżinsy, trampki i byłam już gotowa. W korytarzu spotkałam Fredo, z którym wspólnie pojechaliśmy na halę.
-Mogłabym oglądać normalnie koncert?-zapytałam na miejscu.
-Co masz na myśli?-Fredo był zdezorientowany.
Wytłumaczyłam mu, że nie mam ochoty siedzieć za kulisami, bo chciałam poczuć całą atmosferę. Powtarzałam mu, że nikt mnie nie rozpoznaje wśród takiej liczby podobnych dziewczyn, ale i tak ochroniarz zaprowadził mnie na skraj płyty dopiero kiedy światła zgasły. Dawno nie słyszałam już takich krzyków i pisków. Kiedy Justin zleciał jak jakiś anioł na skrzydłach moje serce zaczęło szaleć. Miałam wrażenie jakby próbowało dopasować swoje uderzenia do krzyków fanów, co było zwyczajnie niemożliwe. Na scenie był niesamowity. Poczułam się jak inne fanki i chciałam znaleźć się jak najbliżej. Nie chciałam przeciskać się pod samą scenę, ale udało mi się stanąć w odległości jakiś niecałych dziesięciu metrów od jego wybiegu. Tam mogłam już skakać i żyć tym występem. Kiedy Justin robił krótkie przerwy żeby coś powiedzieć przyglądał się tłumowi. Rzeczywiście ma się wtedy takie wrażenie, że patrzy się właśnie na ciebie. Zaczęłam mu machać, co robiło przynajmniej dziesięć innych dziewczyn stojących niedaleko mnie. Pod koniec koncertu wyglądał na bardzo zmęczonego. W pewnym momencie wyglądał jakby coś mówił, ale ruszał tylko ustami patrząc na koniec sali. Miał przy tym wystawiony jeden palec ręki, którą trzymał mikrofon mniej więcej w moją stronę.FOTO Wizja, że naprawdę mnie widział była jak jakiś cud. Świat się zatrzymał. Nawet nie zauważyłam kiedy koncert się skończył. Ochroniarz podszedł do mnie i wprowadził za scenę gdzie był Fredo. Okazało się, że Justina już nie ma. Zobaczyłam go dopiero w hotelowym korytarzu.
-Jesteś moją najpiękniejszą Belieberką-powiedział wyciągając zza siebie pudełko.
Ostrożnie ściągnął pokrywkę. W środku znajdywał się wianek, taki sam jaki dostaje One Less Lonely Girl. Delikatnie wyciągnął go i założył na moją głowę. Przyglądając mi się pocałował mnie w nos i uśmiechnął się.
-Zjesz ze mną kolacje?-zapytał.
Przytaknęłam. Poszliśmy do hotelowej restauracji gdzie jak się okazało zamknięto jedną salę, żebyśmy mieli spokój. Byłam cały czas pod wielkim wrażeniem wszystkiego co się działo. Po jakiejś chwili przyniesiono nam jedzenie. Kiedy kelnera nie było już widać przemogłam się.
-Widziałeś mnie?-zapytałam.
-Tak-uśmiechnął się.
Zastanawiałam się co powiedzieć.
-Przepraszam za swoje zachowanie. Po prostu cały czas boję się, że mnie zostawisz. Kiedy się do mnie nie odzywasz mam wrażenie, że o mnie nie pamiętasz albo nie chcesz o mnie pamiętać.
-Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza.
-Wiem, ale chciałabym żebyś mi to codziennie powtarzał. Potrzebuję tego. Tych głupich rzeczy jak z filmu dla nastolatków-wskazałam na wianek-też potrzebuję.
-Zapomniałem, że wciąż jesteś tą słodką dziewczyną. Poprawie się księżniczko-zaśmiał się.
-Kocham cię-powiedziałam ze zeszklonymi oczami.
-Kasiu, kochanie, też cię kocham-podszedł do mnie i mocno przytulił.

9 komentarzy:

  1. Zajebisty rozdział, ale jest jedno ALE... nie podoba mi się to,że to trochę mała fikcja, gdyż nie jest możliwe, by Kasia nie była rozpoznawalna.. aby mogła przemknąć niezauważalnie przez lotnisko, czy na koncercie... bla bla.. myślę, że rozumiesz o co chodzi XD

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie na koncercie kiedy Justin występuje nie szuka się gdzieś w tłumie skaczacej obok ciebie seleny czy kogoś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie szuka, ale są jej zdjęcia z koncertów J.B :P haha

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz ze psujesz mi niespodzianki? Haha

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dawaj kolejnyyy jestem ciekawa co twis wymodzi jaki bedzie miał wpływ na jb i czy on zmądrzeje

    OdpowiedzUsuń
  7. niespodzianki? wtf?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie. Po prostu bedzie o zdj, bo juz napisałam, a teraz bedzie wyglądać ze dopasowywalam ;p

      Usuń
  8. poproszę nowy rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń