Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


27 lutego 2013

ROZDZIAŁ 117


Po końcu zjedzonym śniadaniu, które zawiasem mówiąc zostało trochę spalone, oglądaliśmy telewizję. Byłam trochę obolała i rozkojarzona po tym dziwacznym poranku. Było w nim jednak coś co przypominało mi nasz związek sprzed jakiegoś roku, może półtora roku. Znowu działy się rzeczy kompletnie od czapy, on się nagle pojawiał, ja nie wiedziałam co robić, nie byliśmy zgrani choć oboje się staraliśmy. W tamtej chwili było już inaczej, byliśmy małżeństwem.
-Przepraszam, że wyjechałam-powiedziałam nagle.
-To była moja wina.
-Nie mów takich bzdur-ścisnęłam jego koszulkę.-Postąpiłam jak niedojrzała suka.
-Nie nazywaj tak siebie. To ja w nas wątpiłem-objął mnie ramieniem.-Jesteśmy razem, mamy na to nawet dokument, więc nic złego już się nie stanie. Myślę, że już wierzysz w szczerość moich uczuć. Już nigdy nie pozwolę ci odejść.
-Wiesz, czasami nie wiem gdzie kończy się twoja wrażliwość, a zaczynają teksty z piosenek-zachichotałam.
Popołudnie spędziliśmy na robieniu niczego. Dopiero o 16 zaczęłam przygotowania do wyjścia. Pół godziny spędziłam w garderobie przeglądając wszystkie sukienki. Mama zawsze powtarzała, że na taki imprezki najlepsza jest jakaś mała czarna. Nie byłam pewna czy to będzie właśnie taka imprezka, ale nie miałam pomysłu na coś innego. Poszłam szybko wziąć prysznic, umyć włosy itp. W turbanie z ręcznika i koszulce poszłam szukać butów i rajstop, bo nie lubiłam chodzić gdzieś na imprezy z gołymi nogami. Nigdzie nie było pieprzonych rajstop. Szybko naciągnęłam dżinsy i zbiegłam po schodach na dół.
-Już jesteś gotowa?-zapytał siedząc przy iBooku w kuchni.
-Bardzo zabawne-powiedziałam ściągając z głowy ręcznik.-Muszę kupić rajstopy. Myślisz, że w tym sklepie przy końcu ulicy będą?
-Zwolnij trochę. Tutaj nie będzie chyba rajstop, to bardziej warzywniak. Odpuść sobie te rajstopy, one są dla starszych kobiet, którym wisi to co nie powinno.
-Przestań. Masz może gdzieś pod ręką trochę pieniędzy? Zostawiłam torbę na górze.
-W tamtej misce pod kamykami coś powinno być-instruował pokazując palcem.
Było tam chyba trochę ponad czterysta dolarów. Powybierałam jakieś drobne.
-Naprawdę nie wiesz, gdzie masz porozrzucane pieniądze?-zapytałam poprawiając mokre włosy.-Pewnie są wszędzie jak kondomy.
Justin wzruszył ramionami uśmiechając się. Pomachałam mu na pożegnanie i szybkim krokiem wyszłam z domu. Okazało się, że w tym „warzywniaku” jest wszystko, bo to zupełnie normalny sklep. Ekspedientki nie są za miłe, ale pomagają w wyborze. Jedna z nich była chyba mniej więcej w moim wieku i chyba widziałam ją w szkole. Rajstopy też się znalazły.
-Ratujesz mi życie-uśmiechnęłam się uradowana podając dziewczynie kilka dolarów.
Do domu niemal biegłam czując jak moja koszulka nasiąka wodą z włosów. Modliłam się żeby nie było widać mojego stanika, bo z rozpędu założyłam mocno różowy, a na niego biała koszulkę z głupim napisem. Justin przeniósł się z komputerem do sypialni. Kiedy weszłam rozmawiał z kimś przez telefon. Stając z boku szybko ściągnęłam dżinsy i poszłam zmienić majtki, bo Paul nawet napisałam mi karteczkę przy tej sukience dotyczącą jakie mam założyć. Pewnie bał się, że będzie je widać, a to mi się czasem zdarzało i chodziłam z idealnie odznaczonymi gaciami. Siadając na krzesełku w garderobie i naciągnęłam rajstopy. Trochę musiałam się pogimnastykować zanim udało mi się dobrze je ułożyć. Szybko sprawdziłam w lustrze, czy przypadkiem nie mają jakiejś dziurki ani nie zaciągnęłam ich. Nałożyłam od razu szpilki żeby chodząc po pokoju nie naciągnąć ich dziesięć razy. Sprawdziłam czy Justin cały czas rozmawia, bo nie chciałam przeszkadzać mu suszarką. Telefon miał jeszcze cały czas przyciśnięty do ucha, więc postanowiłam podłączyć się w garderobie i przymknęłam drzwi. Nie wiem czy jestem jakaś nienormalna, ale zawsze podśpiewuję sobie pod nosem kiedy suszę włosy. Moja technika nie jest jakaś profesjonalna, bo pochylam do dołu głowę i suszę ją od góry przetrzepując co chwila włosy palcami. W lustrze odbijała się twarz Justina. W pewnej chwili odłożył telefon nie spuszczając ze mnie oczu. Lekko się zaniepokoiłam i wychyliłam się z garderoby. Przerwałam śpiewanie i wyłączyłam suszarkę.
-Coś się stało, że masz taką minę-zapytałam.
-Seksownie suszysz włosy.
Usiadł na łóżku, położył dłonie na moich udach i przejechał nimi na wysokość bioder. Nakłaniał mnie bez żebym na niego opadła. Odchylił się do tyłu, a ja położyłam się na nim podciągając nogi. Lekko uniosłam się na rękach i spojrzałam na niego z góry. Jedną rękę trzymał moją talię, a drugą ściskał obcas mojego buta, którego trzymałam obok jego ciała trochę poniżej jego miednicą.
-Pozbyłaś się tych majtek z krową-uśmiechnął się lekko.
Pocałowałam go lekko ocierając się o niego.
-Muszę się szykować-powiedziałam wstając.
Musiał mi w tym trochę pomóc, bo nie mogłam się ruszyć. Poszłam do łazienki ogarnąć moją szopę z włosów, a potem wzięłam się za malowanie. Troszkę mocniej zaznaczyłam oko, a usta przejechałam jasnoróżowym błyszczykiem. Potem wróciłam do garderoby gdzie założyłam krótką, czarną, bandażową sukienkę. Była strasznie obcisła, ale i wygodna. Czułam się trochę jak jakaś gąsienica przez poziomo zszyte paski materiału. Najlepiej wyeksponowała mój biust, który nieśmiało zza niej wyglądał. Widząc się w lustrze zaczęłam się zastanawiać czy to przypadkiem nie za dużo. Trudno, pomyślałam i weszłam do sypialni. Tam popsikałam się jeszcze ulubionymi perfumami i biorąc małą torebkę zeszłam na dół uważając na wysokie buty. Justin wyglądał niby całkowicie normalnie, ale i tak przygryzłam wargę widząc go stojącego do mnie tyłem kiedy pił sok. Czy ja właśnie powiedziałam do siebie, że Justin wygląda seksownie pijąc sok?, pomyślałam i szybko odpowiedziałam sobie w myślach. Słysząc stukanie obcasów odwrócił się i wytarł wierzchem dłoni usta.
-Przesadziłam?
-Nie.
Pół godziny potem byliśmy już w samochodzie.
-Wysadziłbyś mnie na chwilę przy jakimś sklepie? Kupiłabym gumę do żucia.
-W schowku powinna jeszcze jedna być.
-Ale nie ma. Ja tak szybko wyskoczę na pół sekundy.
-Co ty chcesz tak uciekać ode mnie? Sam ją kupię.
Pod sklepem wyszłam za nim z samochodu, bo potrzebowałam jeszcze mokrych chusteczek. Sprzedawca był lekko zszokowany kiedy nas zobaczył, ale dwie minuty potem już nas tam nie było. Jednak na parkingu złapał nas jakiś fotograf i zaczął robić pstrykać zdjęcia. Justin zawsze mi mówił żeby trzymać głowę nisko i spokojnie iść do samochodu, ale sam robił coś odwrotnego. Zaczął mówić do reportera żeby schował aparat, dał nam spokój i trochę go obrażał. W samochodzie przeprosiłam JB za to, że chciałam gumę. Powiedział, że przecież nie było w tym nic złego i dodał jak nienawidzi tych wszystkich hien.
Jechaliśmy jeszcze jakieś dziesięć minut, a potem znaleźliśmy się pod dużym domem. Stało tam dużo samochodów, ale udało nam się wcisnąć. Zaczęłam przyglądać się wszystkiemu dookoła.
-Gdyby ci się nie podobało to od razu mi to mów. Nie musimy tu być. W domu możemy się tak samo dobrze bawić, a nawet lepiej-powiedział wyłączając silnik.
-Dobrze-odpowiedziałam spokojnie.
Dom wewnątrz był bardzo jasny i wydawał się idealnym miejscem na imprezę. Kiedy weszliśmy do środka sporo osób odwróciło wzrok w naszym kierunku i zaczęło mówić coś pod nosem. Harry pojawił się po chwili przy nas. Było od niego czuć, że już coś dziś pił. Z szerokim uśmiechem podał rękę Justinowi. Mnie natomiast pocałował w policzek, ale coś mi się wydawało, że zrobił to za blisko ust i nawet kąciki naszych ust się spotkały. Justin był lekko zmieszany i mocniej przyciągnął mnie do siebie.
-Mamy kolejną piękną dziewczynę-krzyknął Harry.
-Dziękuję-powiedziałam skromnie.
Nie wiem jak to się stało, ale Harry odciągnął mnie od Justina i zaciągnął do grupki dziewczyn, która siedziała na dwóch kanapach przy wyjściu na patio.
-Dziewczęta, to moja przyjaciółka z Europy – Kate. Życzę wam świetnej zabawy. Jakby co to krzyczcie-powiedział z uśmiechem i odszedł.

26 lutego 2013

ROZDZIAŁ 116


Czwartek i piątek upłynęły mi podobnie jak początek tygodnia. Ostatniego dnia pojechałam nawet sama do szkoły, bo w końcu udało mi się do tego nakłonić Justina. Rano był wyjątkowo zaspany co bardzo w tym pomogło. Po szkole opadłam na kanapę przyciskając do niej twarz. Cieszyłam się, że pierwszy tydzień szkoły za mną. Justin podszedł do mnie lekko się śmiejąc i wziął mnie na kolana.
-Chce mi się spać-powiedziałam opierając się na nim z zamkniętymi oczami.
-To śpij-pocałował mnie w skroń.
Nie wiem jak to się stało ale od słowa do słowa naprawdę zasnęłam. Nie wiem co było ze mną nie tak, że potrafiłam usiąść i zasnąć w dwie minuty. Kiedy się obudziłam Justin był cały czas przy mnie i oglądał cicho telewizor. Udając, że cały czas śpię odwróciłam się spokojnie na drugi bok i nieśmiało dotknęłam nosem jego brzucha. Odgarnął wtedy moje włosy z twarzy i pocałował w ucho.
-Jesteś dla mnie taki dobry-powiedziałam lekko zachrypniętym od spania głosem i spojrzałam w jego karmelowe oczy.
-Po prostu cię kocham-uśmiechnął się głaszcząc mnie po boku.
Kiedy byliśmy tylko we dwoje czułam się jakbym była najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a on najlepszym. Nie pomyślałam, że mając męża nie będę się niczym przejmować. Może było tak kiedy miałam 12 lat, ale potem zaczęłam zauważać, że życie nie jest takie proste, a ludzie często się kłócą. My nigdy się nie spieraliśmy. Biebs dbał o mnie jak o swój największy skarb. Pewnie wynikało to trochę, że nigdy nie mówiliśmy o pieniądzach i nie musieliśmy się o nie martwić. Mogliśmy robić co chcieliśmy i to bez większych ograniczeń.
Wieczorem tego samego dnia Justin uznał, że należy nam się dzień trochę czasu na odpoczynek. Zaczęłam się trochę z niego śmiać, bo on przez cały dzień nic nie robił. Usmażyliśmy sobie coś w rodzaju szaszłyków na grillu i jedliśmy je na leżakach przy basenie. Zaczął wiać lekki wiaterek, od którego dostawałam gęsiej skórki. Usiadłam wtedy między nogami Justina, a on przytulił mnie od tyłu. W pewnym momencie wsunął rękę pod moją bluzkę i ścisnął pierś. Westchnęłam, bo miał strasznie zimne palce i wyciągnęłam jego dłoń. Zdecydowaliśmy się pójść do środka. Wzięłam długą, gorącą kąpiel z masą piany, a potem poszłam spać.
-O której idziemy dziś do Harrego?-zapytałam kiedy się obudziłam i zauważyłam, że on również nie śpi.
-Jakoś koło 19-ziewnął.
Miałam problem, bo zupełnie nie wiedziałam, co mam założyć.
-Justin, w co ja mam się tam ubrać?
-Co tylko chcesz.
-Ale to będzie tak na luzie czy imprezowo?
-Imprezowo na luzie.
-Nie pomagasz.
-Idź w czymkolwiek chcesz. Zawsze wyglądasz pięknie-pocałował mnie w ramię.-I seksownie-dodał wysuwając lekko język.-Paul przywiózł ci chyba przedwczoraj jeszcze więcej rzeczy, więc raczej coś znajdziesz. Jak chcesz to możemy pojechać na zakupy.
-Czemu ty mi nigdy nic nie mówisz?!-powiedziałam i pobiegłam do garderoby.
Było tam jeszcze więcej rzeczy. Czułam się jak w jakimś sklepie. Była tylko taka różnica, że w sklepie nigdy nie było tak, że było mnie stać na większą ilość rzeczy, a tutaj w mojej własnej garderobie wszystko było moje. Paranoja. Rzuciłam tylko ogólnie okiem na wszystkie rzeczy i wróciłam do sypialni. Wdrapałam się na łóżko, a potem Justina i szeroko się do niego uśmiechnęłam. Zaczesałam dłońmi jego włosy do tyłu i przyglądałam mu się.
-Pewnie wyglądam jak idiota-zaśmiał się.
-Nie-powiedziałam całując go w policzek.
Nagle złapał mnie z pupę i w jakimś błyskawicznym tempie znalazłam się pod nim. Nie wiedziałam jak on to zrobił. Zaczął mnie zaciekle całować po brzuchu posuwając się coraz wyżej.
-Tu jest za jasno-powiedziałam zatrzymując jego głowę pod moją koszulką.
-Wolisz w ciemnych miejscach-usłyszałam przytłumiony roześmiany głos i poczułam ciepły oddech na moim biuście.
-Gaś światło.
-Nie umiem zgasić słońca-zaśmiał się.
Zaczęłam wypychać jego głowę na zewnątrz. Skubaniec zdążył mnie jeszcze ugryźć.
-Zaraz ja ci coś odgryzę-zagroziłam.
-Jerry i ja będziemy zachwyceni.
-Nie nazywaj go tak!-zaśmiałam się.
-A jak ty GO nazywasz?-poruszył brwiami.
Nagle zaczął łaskotać mnie po bokach. Zaczęłam wiercić się jak oszalała i nie mogłam przestać. Ogólnie to wcześniej nie miałam jakiś wielkich łaskotek, ale on robił to w taki jakiś inny sposób, który na mnie działał. Pokrzykiwałam żeby przestał, ale nie chciał dać mi spokoju. Kiedy przestał nie mogłam złapać tchu. Jednak na niepewnych nogach wybiegłam z sypialni i zbiegłam po schodach na dół. Czułam jakbym leciała i okazało się, że nad ostatnim schodkiem rzeczywiście przeleciałam po czym runęłam na podłogę.
-Nic ci nie jest?-usłyszałam krzyk z piętra.
-Nie-odkrzyknęłam podnosząc się z podłogi.
Chyba coś mi przeskoczyło w kostce i przez chwilę kulałam, ale potem wszystko było już ok. Dzień wcześniej wieczorem mama przysłała mi jakiś przepis i mówiła żebym spróbowała zrobić takie jakieś niesamowite omlety. Zaczęłam mieszać jajka, mleko i jakieś inne rzeczy. W drugiej ręce piłam kawę mrożoną, którą kupiłam w drodze powrotnej ze szkoły. Brałam małe łyki i delektowałam się nią. Odwracając się do lodówki wpadłam jednak na Justina, który pojawił się nie wiadomo skąd i cała moja kawa wylądowała na nim. Głośno przeklęłam i odstawiłam kubek na blacie.
-Skąd ty się tu wziąłeś?-powiedziałam i zaczęłam wycierać papierowym ręcznikiem jego tors z brązowego płynu.-Będziesz się cały lepił, ale nie będzie przynajmniej z ciebie ściekać.
-Dlaczego jesteś dzisiaj jakaś poddenerwowana?
-Może źle spałam. Wszystko leci mi dziś z rąk, a jest po dopiero po 11.
-Pójdziesz ze mną pod prysznic?-posadził mnie na blacie.
-Pójdź sam. Ja bym się pewnie zabiła teraz pod prysznicem.
Zaczął mnie delikatnie cmokać w usta. Wtedy nieoczekiwanie odkręcił kran i woda zaczęła lecieć mi po lędźwiach do majtek. Aż podskoczyłam, a on wtedy przyciągnął mnie do siebie i wylądowałam na jego rękach przyczepiona nogami do jego ciała.
-Jak mogłeś?
-Ty zmoczyłaś mnie, a ja ciebie.
Zaczął mnie nieść do łazienki i postawił mnie dopiero pod prysznicem. Wtedy ja odkręciłam szybko wodę żeby zalać jego. Złapał wtedy moje nadgarstki i przycisnął mnie do zimnej ściany. Moja dolna warga zaczęła drgać. Justin chwycił ją wtedy swoimi ustami i zaczął doprowadzać mnie pocałunkami do szaleństwa. Czułam, że byłam bezbronna i w pełni mu się poddawałam. Robił ze mną co chciał. Powoli ściągnął ze mnie ubranie. Nie wiem jak to możliwe, ale w pewnej chwili leżeliśmy na podłodze, a Justin nie przestawał mnie pieścić. Musiało być cholernie nie wygodnie, ale jakoś tego nie odczuwałam. W dalszym ciągi nie mogę sobie uświadomić, że uprawialiśmy tam seks. Po wszystkim byłam nie do życia. Moje mięśnie brzucha były w opłakanym stanie chociaż nasze zabawy z Biebsem trochę je wytrenowały.
-Nie wyglądaj na taką martwą-zaśmiał się Justin kładąc mnie na łóżku.
-Nie ogarniam jak mi to zrobiłeś pod prysznicem.
-Ale wszystko z tobą dobrze?
-Jestem tylko głodna.
-Czyli nic ci nie jest-uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.

24 lutego 2013

ROZDZIAŁ 115


-Ona cały czas tak wszystko komentuje?-zapytał Justin.
-Chyba ma taki styl. Ogólnie jest miła.
Po drodze zajechaliśmy do tajskiej restauracji. Szybko wyszłam z samochodu żeby kupić jedzenie. Trochę mi zajęło zanim coś wybrałam. W domu okazało się, że wszystko było strasznie ostre i co chwilę piłam wodę. Justin śmiał się trochę ze mnie kiedy po każdym kęsie wypijałam pół szklanki wody. On wiedział co chce i mu smakowało.
-Co dziś robiłeś?
-Byłem u lekarza.
-Coś ci jest?-spojrzałam zaniepokojona.
-Z głosem nie jest za dobrze i nie mogę śpiewać. Cały czas jakieś chrypy.
-Ale można coś z tym zrobić?
-Mam mniej mówić, nie nadwyrężać głosu i jeść zdrowsze jedzenie. Stwierdziłem, że zacznę od jutra, a dziś jeszcze zjem coś normalnego.
-Ale to jest coś poważnego?
-Ogólnie nie, ale za miesiąc będę miał kilka występów, a nie chcę po pierwszym stracić głosu. Już nie będziemy krzyczeć na cały dom i musisz nauczyć się powstrzymywania od ciągłych rozmów.
-Skoro nie będziemy mogli rozmawiać to co będziemy robić?
-No wiesz-puścił mi oczko.
-Raczej nie, bo wtedy wydajesz najdziwniejsze odgłosy.
-Ja słyszę tylko twoje jęki.
-Przestań.
Nie wiem jak to się dzieje, ale te pierwsze dni były na serio identyczne. Po szkole wspólnie jedliśmy, ja szłam zmywać, a on atakował mnie od tyłu. Justin delikatnie włożył rękę pod moją bluzkę i położył ją na brzuchu. Zaczął powarkiwać na mnie. Lekko zaśmiałam się. Też spróbowałam wydać jakiś zwierzęcy odgłos, ale mi nie wyszło. Biebs zaczął się ze mnie śmiać, że chyba takie zwierzęta są tylko w Polsce. Odwróciłam się do niego przodem i oparłam głowę na jego barku śmiejąc się radośnie. Wtedy zaczął macać mnie po pupie. Od śmiechu lekko się trzęsłam. Przycisnął mnie mocniej do siebie żeby uspokoić moje ciało.
-Dasz mi się wykąpać?-zapytałam.
-Obiecuję, że potem własnoręcznie cię umyję-zebrał moje włosy do tyłu.
-Chociaż zęby. Jeszcze mnie pali.
-Za pięć minut w sypialni.
Szybko pobiegłam na górę do łazienki i szybko umyłam zęby. W końcu pozbyłam się tego ohydztwa z buzi. Usunęłam też tusz spod oczu, który trochę mi się pokruszył. Usłyszałam Justina zza drzwi, który poinformował, że mój czas się skończył. Zaczęłam czuć ekscytację, bo wiedziałam co mnie czeka. Cicho liczyłam, że znowu będzie chciał doprowadzić mnie do tego niesamowitego stanu. To zabawne, już zdążyłam pogodzić się z faktem, że razem z Justinem nie byliśmy w stanie powstrzymać się przed „zbliżeniem” w dni powszednie.
Ledwo uchyliłam drzwi i go zobaczyłam. Był seksowny jak nie wiem co. Jeszcze tydzień temu nie wiedziałam co to słowo właściwie znaczy. Chciałam mu to nawet powiedzieć, ale bałam się, że wtedy zacznie nosić nos jeszcze wyżej niż do tej pory. Widząc mnie uniósł brwi. Delikatnie uśmiechnęłam się i podeszłam do łóżka. Wywracając oczami zaczęłam podciągać powoli swoją koszulkę. Justin zagwizdał. Po chwili opadłam na niego. Na początku zaczęliśmy od całowania. Szło nam nawet dobrze. Kiedy zaczął mnie dotykać było jeszcze lepiej. Potem ściągnęliśmy z siebie ubrania. I dalej szło.
Na koniec leżałam na nim rozleniwiona głęboko oddychając. Znowu doprowadził mnie do cudownego stanu. Delikatnie jeździłam dłońmi po jego torsie. On miał zamknięte oczy i lekko odgiętą głowę do tyłu.
-Ubóstwiam cię-powiedziałam cicho.
-Wiem słoneczko-przeczesał ręką moje lekko mokre od potu włosy.
Powoli zsunęłam się z niego i owinięta dodatkowym prześcieradłem poszłam do łazienki żeby wziąć prysznic. Zimna woda mnie orzeźwiła. Założyłam szybko koszulkę i szorty. Przeglądając twarz w lustrze spięłam włosy w kucyk. Szybko wróciłam do sypialni, bo usłyszałam, że ktoś dzwoni do mnie na Skype. Usiadłam przy czymś w rodzaju toaletki.
-Cześć mamo-przywitałam się.-Co tam u was?
-Nie uwierzysz. Poszłam dziś na bazarek, a tam nowy mięsny. Nie uwierzyłabyś jakie piękne mielone można kupić. I wszystko na promocji.
-O, to pewnie tata dziś będzie zachwycony obiadem.
-Daj spokój. On znowu udaje, że jest chory. Od wczoraj leży i mówi jak okropnie się czuje. Dziś z pracy też się wykręcał, ale w końcu wyszedł. Mów co u was? Jak w szkole? Masz już jakieś koleżanki? Tylko uważaj na siebie, bo dziś w telewizji oglądałam program o zabójcach. Niby miły chłopak był, a potem powystrzelał dwadzieścia osób.
-W szkole jest fajnie. Mam już koleżanki i kolegów. Ale spokojnie, wydają się normalni-nie wierzyłam, że to powiedziałam.
-A Juju?
-Odpoczywa-odwróciłam komputer żeby mama mogła go zobaczyć.
-Wszystkie chłopy tak mają. Ale on pewnie i tam tak cały czas lata to i się zmęczy. Ojciec u nas nic nie robi, a wieczorem się kładzie i chrapie jakby przez cały dzień nie wiadomo co robił.
Potem trochę go z mamą obgadałyśmy. Gadałyśmy ponad godzinę. Zawsze po takich rozmowach zaczynałam więcej o nich myśleć i tęskniłam. Przypominały mi się wszystkie rozmowy z mamą po szkole, kiedy to dziesięć razy mnie pytała czy znalazłam już sobie jakiegoś chłopaka, czy zjadłam. No z tym chłopakiem to zawsze mnie denerwowała. Myślała, że żaden mnie nie chce i mi współczuła. Zawsze odpychała wizję Justina i uważała go trochę za dziwnego znajomego z internetu, bo właściwie tylko w sieci mieliśmy wtedy kontakt. Wydawało mi się, że ona wciąż nie może tego przeżyć. Byłam tak daleko od domu, od taty i mamy, która była mi strasznie bliska. W pewnym momencie mama stwierdziła, że musi kończyć i rozłączyła się. Odwróciłam się szukając Justina, ale nie było go. Weszłam jeszcze na chwilę na Facebooka i ogarnęłam co u kogo słychać. Moi znajomi bawili się wspaniale i wstawiali tylko posty, że ciągle imprezują, a za pół roku matura. Ja siedziałam w zajebistym pokoju równie zajebistego domu, w chyba jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie, ale byłam sama. Tzn, sama z Justinem, ale i tak czułam się samotna. Pocieszałam się w myślach, że to dopiero pierwszy tydzień szkoły, więc nie można liczyć, że nagle będę mieć super przyjaciół. Przez myśl przebiegła mi wizja, że przez cały rok będę poniżana dziwnymi tekstami Morgan w szkole i spędzać resztę dnia przed telewizorem z małą przerwą na seks z Justinem.
-Ten polski to jest niesamowity język-Justin wyszedł z łazienki w bokserkach.-Trochę już ze sobą jesteśmy, spędziłem dużo czasu w Polsce, a i tak nie rozumiem ani słowa z tego jak rozmawiasz z mamą.
-Błagam, powiedz, że szedłeś do łazienki w tych bokserkach.
-O co ci chodzi?
-Powiedz.
-Nie.
Starałam się poukładać to sobie w głowie. Justin poszedł nagi do łazienki, a ja rozmawiałam z mamą przez kamerkę, siedząc tyłem do łazienki.
-Czy ty właśnie pokazałeś mojej swój tyłek?
Justin lekko się zdezorientował i patrząc na podłogę przeczesał włosy ręką.
-Jeszcze się wracałem.
-Pokazałeś mojej mamie wszystko?
-Bez przesady. Dobrze, że nie był to tata-zaśmiał się.
-Co ona sobie pomyśli?
-Daj spokój. Pewnie gorzej byś się czuła gdyby to mój tata cię taką zobaczył.
Jego opcja trochę podniosła mnie na duchu, ale i tak nie zmieniło to faktu, że teraz mama mogła sobie pomyśleć, że cały dzień chodzimy nago po domu i non stop się kochamy. Zauważyłam, że to pewnie dlatego tak szybko się rozłączyła. Gdyby jeszcze było gorsze światło albo kamerka, ale mama widziała wszystko w super rozdzielczości i mogła zobaczyć wszystko. Czułam się maksymalnie zażenowana.

16 lutego 2013

ROZDZIAŁ 114


Nie będę kłamać, że wyspałam się. Obudziłam się ze strasznym bólem głowy i tym nieprzyjemnym posmakiem w ustach. Ku mojemu zdziwieniu Justin też wstał i towarzyszył mi w porannych przygotowaniach. Razem jedliśmy tosty i piliśmy kawę żeby trochę się pobudzić. Szczerze mówiąc było ciężko, ale dałam radę. Powoli nakładałam bluzkę i podskakując naciągałam dżinsy, co bardzo rozśmieszyło Justina. Potem chociaż dziesięć razy powtarzałam mu, że nie ma sensu, aby mnie odwoził i potem przyjeżdżał, ale uparł się. Skoro przez dwa dni wszystko było ok to niby czemu teraz miało mi się coś stać. Poganiałam go, bo robił wszystko wolno, a nie chciałam się spóźnić.
-Serio?-powiedziałam kiedy nareszcie wyszedł przed dom, gdzie na niego czekałam.
Miał na sobie bordowe adidasy, ciemne spodnie, jasną koszulkę i czapkę z daszkiem do tyłu. Wyglądał jakby wybierał się na jakieś spotkanie, a nie na przejechanie się samochodem. Jeszcze te okulary, które wziął tylko dlatego, żeby ukryć zmęczenie. Jak to jest, że ja jakbym się nie starała to po średnio przespanej nocy od razu było to po mnie widać, bo miałam opuchnięte oczy, a on wciąż wyglądał tak pociągająco i dobrze. Kiedy prowadził samochód bawiąc się jedną ręką czapką nie mogłam spuścić z niego oczu. Miał cały czas rozchylone usta i wysunięty język od skupienia. Jeszcze skubaniec co chwilę je oblizywał. Jak to się stało, że ostatnio jego widok od razu mnie podniecał. Przecież kiedyś nawet kiedy w jakiś sposób się do mnie dobierał i chciał pocałować moją szyję zaczynałam się śmiać i go odganiałam. Teraz to co działo się ze mną w środku aż mnie zawstydzało. Cokolwiek by nie robił, jakkolwiek był ubrany... A jak nawet się o mnie oparł czy musnął to dla mnie był już koniec.
Chciałam go poprosić żeby wysadził mnie gdzieś dalej, bo nie chciałam zwracać na siebie uwagi szczególnie, że Biebs uparł się na Porsche. Kto normalny podjeżdża pod szkołę takim samochodem? Pomyślałam jednak, że znowu mógłby się źle poczuć, więc nic nie mówiłam i cicho liczyłam, że sam do tego dojdzie. Tak się jednak nie stało. Bliżej podjechać nie mógł. Wysiadłam z auta w tłum ludzi i szybkim krokiem z opuszczoną głową ruszyłam do wejścia. No ale byłoby to i tak za mało rzucające się w oczy. Usłyszałam za sobą trąbienie i odwróciłam się. Wróciłam się do samochodu uzmysławiając sobie, że zapomniałam telefonu. Zapadałam się pod ziemie. Wtedy nagle przede mną pojawiła się Morgan. Po prostu nagle pojawiła się. Przywitałam się z nią, a ona dołączyła do mnie i szła ze mną. Justin opuścił szybę i podał mi iPhone'a.
-Jestem Morgan-szybko do niego rzuciła.
-Justin-odpowiedział spokojnie.
Czułam jakby ta chwila trwała kilka minut, a nie sekund. Zauważyłam, że kilkoro osób robi zdjęcia telefonami. Ktoś nawet krzyknął „Yo Justin”.
-Jakoś potem zadzwonię kiedy masz przyjechać-powiedziałam spokojnie.
-Dobra. Miłego dnia kochanie.
Zaczęłam szybko się oddalać i tym razem to Morgan nie mogła za mną nadążyć. Jeszcze znowu się rozgadała. Nie wiem jak ona to robi, że rozmawia w taki sposób z poznaną dwa dni wcześniej dziewczyną. Znowu zaczęła coś gadać o moim związku i wypytywała dlaczego nie przyjechałam sama. Właściwie nie musiałam nic odpowiadać, bo ona sama przedstawiała kilka opcji i nie dawała mi dojść do słowa. Tego dnia miała związane włosy w niechlujny kok dzięki czemu mogłam zobaczyć jej tatuaż na karku. Miała tam znak wieczności. Była jedną z tych dziewczyn, których zdjęcia można znaleźć na Tumblr. Chuda, jaśniutkie długie włosy, ciemne ubranie i makijaż. Sama nie wiem czy cieszyłam się z jej towarzystwa. Miłe było to, że kiedy tylko mnie zobaczyła od razu do mnie podeszła, ale może chciała zobaczyć Justina. Na angielskim miałam nieprzyjemną sytuację. Nauczyciel był po 50 i mówił w sposób, którego nie rozumiałam. Zaczął gadać, że w jaki sposób mogę uczyć się w liceum skoro nic nie rozumiem. Zadał mi dodatkową pracę domową, bo chciał sprawdzić czy sobie poradzę z pisaniem. Temat był jakiś fatalny, ale z szeroko otwartymi oczami kiwałam tylko głową. W tle słyszałam jakieś chichoty tej klasowej elity. Nie wiem czy śmiały się ze mnie czy wykorzystywały chwilę na jakieś ploteczki. Po lekcji poszłam do łazienki żeby ochlapać twarz woda, bo czułam, że aż zrobiły mi się wypieki od zdenerwowania. Znikąd pojawiła się Morgan i zapytała czy płaczę. Wytłumaczyłam jej o co chodzi, ale ona chyba nie uwierzyła. Pozostałe przedmioty poszły już dobrze. Na lunchu znowu siedziałam ze znajomymi Morgan. A ona ponownie plotkowała o mnie tak jakby mnie tam nie było. Nigdy nie byłam w takim centrum zainteresowania siedząc obok i nic nie mówiąc.
-Jak tam w waszym raju nocnych uciech?-zapytała.
Nie mogłam uwierzyć, że o to pyta.
-Gryzie cię? Jakie lubicie pozycje?
-Nie chcę o tym gadać.
-Przestań Morgan!-wtrącił się Ian.-Co się tak tym interesujesz. A może się zjarałaś wczoraj gdzieś na ulicy?
Morgan wkurzyła się i odeszła. Ian z kolei szybko za nią pobiegł i złapał przy wejściu do szkolnej kawiarni. Zostałam z Nessą i Jessicą, które zaczęły mówić o jakiejś imprezie. Nic się nie odzywałam i tylko przysłuchiwałam się im pijąc kawę.
-A ty masz jakieś szalone plany na weekend Kate?-zapytała Nessa.
-Chyba pójdziemy w sobotę na imprezę do znajomego Justina.
-Powiedziałaś „my”. Justin zarządza całym twoim czasem?-zapytała tym razem Jessica.-Wczoraj od razu do ciebie dzwonił, dziś przywiózł cię do szkoły. Tak cię pilnuje?
-Nie, tak tylko wyszło. Nie zamyka mnie w domu.
-To fajnie...-pokiwała lekko głową.
Tak skończyła się nasza rozmowa, bo zadzwonił przeddzwonek na lekcje. Miałam jeszcze dwie lekcje, na których siedziałam z Morgan, ale nie odzywała się ani jednym słowem. Nie wiedziałam co się z nią stało. Jakoś dużo nad tym tez nie myślałam, bo przyjęłam, że jest dziwna. Wysłałam SMSa do Biebsa z godziną kiedy kończę lekcje. Szłam razem z Morgan, która była jakaś smutna i zaczęła narzekać na zachowanie Iana. Trochę go wyzywała itp. Chyba się ze sobą spotykali, ale był to raczej otwarty związek.
-Przez tego debila będę musiała jechać do domu autobusem, bo dziewczyny już pojechały-kiedy czekałyśmy na ostatnią lekcję. Może mogłabyś mnie podwieźć?
-Ale dziś nie jestem samochodem.
-No ale przecież Bieber po ciebie przyjedzie.
Przez chwilę zastanawiałam się jaką znaleźć wymówkę. Nie chciałam żeby Morgan wypytywała o coś Justina. No i wtedy wyszłoby na jaw jakie to ja mam nowe „koleżanki”.
-Dobra-w końcu powiedziałam.
Morgan nawet nie podziękowała.
Po lekcji wyszłyśmy przed szkołę. Ludzie patrzyli w jeden punkt-parking. O, nie,powtarzałam w myślach. Słońce jakby też skupiło się tylko na samochodzie i nim. Justin stał oparty o samochód i robił coś w telefonie. Morgan zaśmiała się. Ja nie mogłam zrozumieć czemu tak świetnie wygląda i tak się wystawia. Przebrał się w coś jeszcze lepszego. Włosy miał dalej lekko roztrzepane, ale to dodawało mu tylko uroku. Kiedy mnie zobaczył ściągnął okulary i zmarszczył nos, bo słońce świeciło mu w oczy.
-Podwieziemy Morgan, dobrze?-uśmiechnęłam się do niego.
-Ok. Co tylko chcesz.
Nie chciałam żeby teraz był dla mnie taki milutki. Chciał mnie pocałować, ale ja szybko cmoknęłam go w policzek i stanęłam po drugiej stronie auta. Był trochę zdezorientowany, ale nic nie mówił.
-Ale ty eksponujesz ten swój Swag-powiedziała Morgan poprawiając się na tylnym siedzeniu.-Nie ma to jak trochę się trochę powozić, co nie?
Waliła takie teksty przez całą drogę. Justin nie wiedział czy ona żartuje czy naprawdę go tak zjeżdża. Próbowałam jakoś zmienić temat, ale bezskutecznie. Całe szczęście Morgan kazała siebie wysadzić na jakimś skrzyżowaniu. Wtedy mogłam już spokojnie odetchnąć.

15 lutego 2013

ROZDZIAŁ 113


W domu ruszyłam od razu do kuchni.
-Witaj słoneczko-usłyszałam za sobą Justina.-Czemu mnie tak zbyłaś jak dzwoniłem? Słyszałem, że nieźle się bawiłaś z jakimiś dziewczynami.
-No tak.
-Dzwoniłem, bo mam coś dla ciebie. Gotowałem-zaśmiał się.
-Jaki jesteś kochany-objęłam jego szyję i cmoknęłam w usta.-Chce mi się tylko jeść i spać. Stajesz się kurą domową-znowu go cmoknęłam.-Ale za to masz seksowny głos-szepnęłam.
-Może i seksowny, ale do śpiewania się nie nadaje- nagle usłyszałam czyjś głos.
Okazało się, że Harry znowu tu jest. Szybko odskoczyłam od Justina i chyba się zarumieniłam. Nie lubiłam kiedy ktoś widział jak patrzę w jego oczy i w nich się rozpływam. Okazało się, że przyszedł, bo razem coś tam majstrują w studiu. Niestety głos Biebsa odmawiał posłuszeństwa i trochę pograli, a potem stwierdzili, że coś ugotują. Nie wiem skąd taki pomysł, ale zrobili przepyszny sos do makaronu i makaron też był idealny. Szczerze mówiąc nawet nie wierzyłam, że sami to zrobili. Jedząc co i raz zerkałam na Harrego. Doszło do mnie, że go kojarzę. Moje spostrzeżenie było takie głupie, że zdecydowałam go nie ujawniać. Pewnie Justin i Harry myśleli, że doskonale wiem kim jest nasz gość.
-Jeśli tak gotujesz Harry to możesz częściej wpadać-uśmiechnęłam się.
Harry zaśmiał się i spojrzał w talerz. Okazało się, że to mój mąż umie zrobić coś więcej niż tosty i jajka na kilka sposobów. Do tej pory nie ujawnił się ani razu i kiedy ja coś robiłam mówił, że może coś pokroić albo wstawić wodę. Przyglądałam się mu lekko mrużąc oczy.
-Dobra. To ja będę już leciał-uśmiechął się Harry.
-Możesz zostać z nami. Pewnie będziemy potem oglądać jakiś film czy coś-namawiałam go.
-Jesteś za słodka do trójkąta.
Justin spojrzał na niego mając w oczach zdziwienie i ogień. Ja byłam lekko zdezorientowana, ale zaśmiałam się lekko.
-Żartowałem-przeczesał ręką włosy.-Zobaczymy się w piątek, ok?
-Tak-Justin wrócił do siebie.-Wyjedziesz sam?
W odpowiedzi Harry pomachał tylko i zniknął nam z oczu. Zostaliśmy sami. W pewnym momencie Biebs zaśmiał się lekko pochylając głowę. Też uśmiechnęłam się do niego i puściłam oczko.
-On jest takim zboczeńcem czy to był żart? Bo nie załapałam-zapytałam.
-Jest Brytyjczykiem. Nie rozumiem ich poczucia humoru. Chociaż rozumiem go lepiej niż twoją rodzinę. Nigdy nie wiem czy twój tata żartuje, czy mówi poważnie.
-A mnie rozumiesz?
-Zazwyczaj.
-Jesteś okropny.
-Możesz powtórzyć?-ściągnął brwi.
-Idę zmywać-zabrałam ze stołu talerze i ruszyłam do kuchni.
Wiedziałam, że za mną pójdzie. Ledwo zdążyłam wsadzić naczynia do zlewu i już trzymał mnie na rękach jak małą dziewczynkę. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Chcesz pooglądać jakiś film księżniczko? Tylko proszę nic czarno-białego.
Po chwili położył mnie na łóżku, bo wolałam oglądać na leżąco. Poszłam jeszcze na chwilę do łazienki żeby założyć coś wygodniejszego. Potem położyłam się na kołdrze na brzuchu twarzą do telewizora. Film był straszny, ale jakoś dotrwaliśmy do końca. Zaczęłam myślami wracać do szkoły i analizowałam to co się wydarzyło. Czepiałam się szczegółów i pewne rzeczy nie dawały mi spokoju. Wzięłam na kolana laptopa i włączyłam internet. Justina miałam przed sobą żeby nie widział co oglądam. Wyszukałam jakieś plotkarskie strony i zaczęłam wszystko przeglądać. Ostatni raz takie plotki czytałam kiedy rozstaliśmy się z Justinem i jakoś mnie do nich nie ciągnęło. Witaj LA, Witaj szkoło-przyszła pani Bieber rozpoczyna nowe życie(zdjęcia); Justin Bieber złapany przez policję; Polska Kate szykuje się na gorący wieczór w Victoria's Secret; Nowy skandal-Biebs przekupuje; Upss... Justin wpadł?; JB wraca do domu i to nie sam -przeżyłam szok. Wszędzie były jakieś zdjęcia.
-Co oglądasz?-zapytał mnie nagle.
-Nic.
-Nie wygląda na to.
Odwróciłam komputer w jego stronę. On szybko rzucił okiem, a następnie zamknął go i odłożył na stolik.
-Posłuchaj mnie-zaczął trzymając mnie za ręce.-Ludzie będą pisać te bzdury i, choć próbowałem, nie da rady tego powstrzymać na stałe. Te zwierzęta nie mające oporu, nic ich nie powstrzymuje. Obiecaj mi, że nie będziesz tego przeglądać ani o tym myśleć. To do niczego nie prowadzi. Ty wiesz i ja wiem jacy jesteśmy i nic tego nie może zmienić.
-Chodzi o to, że ja nie widziałam żadnych aparatów. Nie pomyślałabym, że ktoś robi mi zdjęcia.
-Całe szczęście. Nawet jak zauważysz coś dziwnego nie patrz na nich. Udawaj jakby ich nie było jeśli to możliwe.
-Dobra-uśmiechnęłam się.
-Mówię poważnie. Najważniejsze żebyś nie oglądała tych stron i nie męczyła się takimi „nowinkami”. Obiecasz mi to?
-Tak.
W tamtej chwili nie czułam się z tym źle, ale byłam zdziwiona, że ktoś robi takie zdjęcia. Justina bardzo już wymęczyły te wszystkie flashe, ale ja jakoś nie byłam załamana pojawieniem się moich zdjęć w internecie. Nie chodzi o to, że nagle poczułam się gwiazdą. Po protu pomyślałam, że jest mi to obojętne. Było mi aż głupio, bo Justin stał się jakiś przybity i nawet na mnie nie patrzył. Był już taki do końca dnia.
-A co będzie w sobotę?-zapytałam kiedy położyliśmy się spać.
-Coś w telewizji?
-Nie. Harry coś mówił o sobocie.
-Aaa. Urządza jakąś imprezę. Mówił, że przyjechał na wakacje, ale postanowił zostać jeszcze na trochę i zaprasza jakieś tłumy żeby zabawić się przed powrotem.
-I pójdziemy?
-Jeśli chcesz.
-Przepraszam, że dziś weszłam na tę stronę. Przejąłeś się.
-Denerwuje mnie to, że wpieprzają się jeszcze w twoje życie. Teraz zastanawiam się tylko czy jutro cię gdzieś nie zaatakują pod szkołą.
-Nie myśl o tym. Nic mi nie będzie-uśmiechnęłam się.
Przytuliłam się do jego torsu i pocałowałam delikatnie w usta.
-Przeze mnie tracisz prywatność...
-W tej chwili jakoś tego nie odczuwam.
-To nie jest zabawne. Martwię się o każdy twój krok. Najchętniej zamknąłbym cię w domu i tak spędził resztę życia. W dom jesteśmy sobą, a na zewnątrz jest już inaczej.
-I know it's hard babe to sleep at night. Don't you worry, cause everything's gonna be alright. Kiedyś gdzieś to usłyszałam.
-Nie żartuj sobie.
-To ty o tym nie myśl i śpij.
Nie mogłam spać słysząc, że on nie może spać. Ciężej oddychał i wiercił się kiedy chyba pomyślał, że ja już śpię. O co mu chodzi,pomyślałam. Przecież nic się nie stało. Czy on coś ukrywał czy coś. Szturchnęłam go nogą pod kołdrą.
-Włącz telewizor, a ja idę po coś do jedzenia-powiedziałam wstając.
Wyciągnęłam z szafki wszystkie przekąski i jeszcze lody z zamrażalnika. To był mój sposób na wszystkie stresy i choroby, które nie dawały mi spać. Już kiedy byłam mała mama brała mnie do salonu i oglądałam z nią kreskówki do 5 nad ranem. Wtedy jakoś się odprężałam. Będąc w sypialni rzuciłam do Justina torebkę żelków i usiadłam przy nim.
-Nie wyśpisz się-powiedział spokojnie.
-Nie martw się. Znajdź jakiś kanał z głupimi programami albo kreskówki.
Chyba do 3 oglądaliśmy maraton z „Ekipą z New Jersey” jedząc czekoladowe i waniliowe lody wymieszane z żelkami. Mało mówiliśmy, ale przynajmniej nikt nie był smutny. Co jakiś czas nawet śmialiśmy się.

10 lutego 2013

+STORY 1

Myślałam, że tegoroczne ferie będą straszne i spędzę je przed telewizorem śledząc wszystkie seriale. Na początku miałam odwiedzić mamę, która mieszka na stałe w Berlinie, ale okazało się, że ma wyjazd służbowy i nie będzie mogła spędzić ze mną czasu. Zachęcała mnie żebym i tak przyjechała, bo w mieszkaniu jest przecież Klaus czyli chłopak mamy. Specjalnie mówię chłopak, a nie mężczyzna, bo jest od mamy o 10 lat młodszy i nie ma jeszcze trzydziestki. Nad taką propozycją nie zastanawiałam się długo, bo nie przepadam za nim i w dodatku rozmawiamy ze sobą tylko łamanym angielskim. Takim sposobem zostałam w mieście na dwa tygodnie. Koleżanki cały czas namawiały mnie żebym pojechała z nimi na snowboard, ale mam jakiś dziwny uraz do wszystkich sportów zimowych i góry odwiedzam tylko latem. Tata przez cały weekend powtarzał mi, żebym spędziła czas wolny aktywnie, bo tylko wtedy człowiek może dobrze odpocząć. Do końca tego nie rozumiem, bo ja po piętnastu basenach jestem raczej zmęczona. Całe szczęście, że tata nie każe mi tego robić tylko o tym mówi. Pierwsze trzy dni spędziłam na nadrabianiu w internecie moich serialowych zaległości. Oglądałam dzień i noc. Doprowadziłam się do takiego stanu, że widziałam ekran w 3D, co było przerażające. Wtedy kładłam się spać. Przyszedł czwartek wieczór. Weszłam sobie od niechcenia na Twitter. Strony nie odwiedzałam często, bo nie byłam z nikim mocno związana i nie widziałam sensu w oznajmianiu pięciu osobom, że idę zjeść płatki na śniadanie. Dwa lata wcześniej byłam na stronie non stop i śmiało pisałam o całym swoim dniu, ale jakoś mi przeszło. Ktoś napisał coś Bieber in Poland czy coś takiego, ale pomyślałam, że znowu dziewczyny robią akcję żeby Justin nas zauważył i rozważył odwiedzenie Polski. Po dziesięciu minutach wróciłam na stronę i zobaczyłam burzę wiadomości. Okazało się, że on naprawdę przyjeżdża. Chwilę zajęło zanim to do mnie doszło. Nie mogłam oddychać i zaczęłam się trząść. Potem szybko znalazłam jakieś dodatkowe informacje i zadzwoniłam do najlepszej przyjaciółki. Często powtarza, że wstyd jej za moją miłość do Bobra, jak go nazywa. Już zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Przez pół nocy nie mogłam zasnąć, bo cały czas tylko myślałam o tym jednym wydarzeniu. Kolejne dni wolne leciały jak szalone. Nie wiedziałam świata poza Twitterem. Zaczęłam rozwijać i poszerzać swoje znajomości itp. Już w piątek miałam spisane wszystkie informacje co do autobusu, który miał mnie zawieźć z Krakowa do Łodzi i hotelu, w którym miałam spędzić noc po koncercie. Może troszeczkę się rozpędziłam rezerwując już wtedy wszystko, ale nie mogłam się pohamować. Sprzedaż biletów rozpoczęła się w nocy i nie miałam wtedy jak ich kupić, bo nie mam konta internetowego, a tacie nie zdążyłam jeszcze o wszystkim powiedzieć. Z nim to jest trochę ciężka sprawa, bo jest dość poważny, staromodny i ogólnie taki jakby pomyślało się o wymagającym historyku z liceum, którym jest. Na prawdę współczuję wszystkim jego uczniom. Czasem widzę jakieś klasówki a to w kuchni, a to w salonie i tylko raz na jakiś czas zdarza się ocena powyżej 3. Na dużej części prac jest więcej jego czerwonego długopisu niż jakiegoś nieszczęśnika, który napocił się nad klasówką. Do mnie jest zupełnie inny i jestem jego córeczką tatusia. Z historii nie jestem orłem i dostaje raczej słabe oceny, no chyba, że uda mi się coś ściągnąć, ale kiedy mówię mu co dostałam on zaczyna narzekać na nauczycielkę i ją krytykować, bo jest święcie przekonany, że napisałam wszystko na co najmniej 4. Jeżeli chodzi o jego nastawienie do Justina to... właściwie go nie ma. Kiedyś zostawiłam a biurku płytę to rzucił tylko, że matka daje mi zły przykład z Klausem i pewnie dlatego podobają mi się „takie chłopaczki”. Nie skomentowałam tego w żaden sposób, bo tata ma zawsze swoje zdanie, z którym nie ma sensu dyskutować, bo do niczego to nie prowadzi. Pomimo tego, że wszystko już pozałatwiałam żadne z rodziców nie wie nic o moich planach. Być może niektórzy nie nazwaliby mnie Belieberką, bo w pewien sposób wstydzę się przyznawać, że na iPodzie najczęściej słucham Justina Biebera. Wiem, że pewnie wszystko byłoby znacznie prostsze, gdyby wszyscy o tym wiedzieli, a mój pokój byłby obklejony plakatami i zawsze pełen muzyki. Może byłabym wtedy bardziej otwarta, bo nie czułabym, że ukrywam część siebie. Bardzo martwi mnie nastawienie ludzi, którzy zawsze dopowiedzą coś sarkastycznego na jego temat. Na początku chwalą jego kolejne sukcesy, a potem dodają jakiś obraźliwy komentarz. Może nie potrafią pogodzić się z faktem, że jest on artystą. Nie wierzę, że byle kto mógłby osiągnąć tak wiele. Najgorsze, że takie opinie są przenoszone i nie ma tylko Bieber Fever, ale również ANTY Bieber Fever. Kiedy ktoś pyta mnie jakiej muzyki słucham odpowiadam, że lubię indie pop i rock, bo jest to prawdą, ale nie dodaję, że kocham JB. W sercu jestem Belieberką. Justin bardzo pomógł mi kiedy rodzice się rozstawali kilka lat temu, bo wtedy był zawsze przy mnie ze wszystkimi tweetami i własną historią. Przyjaciele nie byli mi już tak bliscy, bo nie wiedzieli jak mnie pocieszyć i co mówić. Nie wiem czy mnie unikali, bo swoim średnim humorem psułam imprezy, ale przez to zamykałam się w sobie. Z tego powodu najbliższą osobą stał się dla mnie Justin i teraz nie potrafię już mówić na niego inaczej niż po imieniu. Teraz już ze mną lepiej i znowu spędzam całe dnie ze znajomymi. Jest moim idolem i czuję, że nic nie może tego zmienić. Uwielbiam go nawet nie przez muzykę, choć ją też lubię, ale przez to, że dzięki niemu ludzie są bardziej optymistycznie nastawieni, wierzą w hasła Never Say Never oraz Believe i pomaga innym jak może. Za to go kocham.

7 lutego 2013

ROZDZIAŁ 112


Rano wszystko mnie bolało nie wiadomo od czego. Wychodząc spod kołdry spojrzałam na śpiącego na brzuchu Justina. Chętnie położyłabym się znowu obok i spała dalej, ale musiałam iść do szkoły. Obawiałam się jej jeszcze bardziej jak dzień wcześniej. Szybko poszłam pod prysznic i ubrałam się. Zaspana czesałam włosy i przyglądałam mu się. Potem zeszłam do kuchni coś zjeść. Chwilę później musiałam już wychodzić, więc poszłam do sypialni po torbę.
-Kasia?-usłyszałam zachrypiały głos.
-Już wychodzę.
-Choć do mnie na chwilę-zamruczał.
Podeszłam do łóżka szybkim krokiem i pochylając się nad nim cmoknęłam go w usta.
Jadąc do szkoły zastanawiałam się czy dziś poznam kogoś fajnego. A może znowu porozmawiam z tamtym chłopakiem, który powiedział mi o zbiorowym zerwaniu. Szybko zaparkowałam pod budynkiem i poszłam do szkoły. Miałam jakieś dziwne wrażenie, że dużo osób na mnie zerka. Pomyślałam, że to pewnie wszystko mi się wydaje i bez oporów przeszłam schodami do środka. Chwilę zajęło mi znalezienie szafki, ale w końcu się udało.
-Dlaczego się wczoraj zerwałaś?-zagadała jakaś dziewczyna.
-O, Morgan. Cześć-lekko się wystraszyłam.-No podobno wszyscy się rozjechali.
Zrobiła dziwną minę, a potem odeszła bez słowa. Zaczęłam się zastanawiać czy może wczoraj wcale tak nie było i tylko ja odjechałam. Bałam się kolejnej lekcji, ale nie mogłam przecież uciec. Jakimś cudem udało mi się znaleźć klasę i usiadłam w wolnej ławce od strony drzwi. Wszyscy byli zajęci rozmową, ale każdy rzucił na mnie przelotnie okiem. W tamtej chwili wszedł nauczyciel. Szybko czytał listę obecności.
-I nasza nowa uczennica-uśmiechnął się i przeczytał moje nazwisko w najdziwniejszy sposób jaki kiedykolwiek słyszałam.
Wcześniej zastanawiałam się pod jakim nazwiskiem powinnam być zapisana w szkole. Kiedy Justin załatwiał wszystko podał początkowo swoje nazwisko, ale moi rodzice stwierdzili, że nie należy wyprzedzać faktów i poprosili aby użył mojego panieńskiego(jak to brzmi). Potem nawet się z tego cieszyłam, bo myślałam, że ludzi nie będą mnie od razu kojarzyć z Bieberem w szkole. No ale okazało się, że jest wszystko jedno, bo i tak ludzie dziwnie na mnie patrzyli.
Wracając do klasy.
-To jest ktoś nowy-usłyszałam jak dwie dziewczyny zaczęły się rozglądać i potem chichotać.
Choć ich zachowanie było dziwne odczułam, że mają mnie gdzieś i nawet przez sekundę nie pomyślały w tamtej chwili, że mam coś wspólnego z Justinem. Oglądały coś w telefonie pod ławką i poprawiały wielkie okulary z równie dużym logo projektanta. Od razu pomyślałam, że to pewnie taka klasowa elita. Ucieszyłam się, że nie interesuje ich moje istnienie. Reszta klasy zaczęła trochę szeptać wymieniając tylko ze trzy słowa. Potem klasa ucichła.
-Przepraszam za spóźnienie-wszedł jakiś chłopak.
Szybko rozejrzał się po klasie i doszło do mnie, że pewnie go podsiadłam i opuściłam wzrok.
-Jacob siadaj obok nowej koleżanki-powiedział nauczyciel.
Chłopak szybko usiadł obok i rzucił na mnie okiem. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc nie powiedziałam nic. Czułam się strasznie niezręcznie. Dodatkowo w trakcie trwania lekcji kilku chłopaków cały czas do niego szeptało „Gadacie już?” itp. Zaczęłam się aż pocić i chciałam aby jak najszybciej matematyka się skończyła. Po dzwonku niemal wybiegłam z klasy. Nie wiedziałam z kim rozmawiać czy coś, co ze sobą będę robić na przerwach.
-Kate, możesz się mnie trzymać przez te pierwsze dni-zaczepiła mnie Morgan.-Nie wiem jak to możliwe, ale mamy wszystkie lekcje razem.
Nie rozumiałam czemu nagle jest pomocna. Dzień wcześniej trochę po mnie pojechała, a w tamtej chwili była miła. Bałam się, że to może źle się skończyć, ale przystałam na jej propozycję. Morgan chodziła wszędzie bardzo szybko i nie mogłam za nią nadążyć. Znowu mogłam „podziwiać” jest okropnie chude nogi. Następna lekcja było już nawet ok.
-Dobrze się z tobą czuję-powiedziała nagle.
Spojrzałam się na nią marszcząc brwi ze zdziwienia.
-Mam wrażenie, że wszyscy patrzą na ciebie, a nie na mnie-uśmiechnęła się.
Nie wiedziałam o co chodzi, ale nie wgłębiałam się.
-A skąd właściwie wszyscy o mnie wiedzą?-zapytałam.
-W wakacje spotykałam się trochę z synem naszego biologa i mi powiedział. Dyrektor powysyłał wszystkim nauczycielom maile z informacjami i twoim zdjęciem. Chyba pomyślał, że to prestiż, bo ogólnie w ostatnich latach działy się tu różne rzeczy, a teraz chodzi do nas dziewczyna Justina Biebera. Mamy dużo nowych uczniów, ale podobno tobą należy bardziej się opiekować, bo twój ukochany dał w łapę dyrektorowi. No a potem ja wstawiłam to na szkolną stronę. Szybko usunęli, ale wszyscy zdążyli się dowiedzieć.
-Czyli to przez ciebie wszyscy się na mnie gapią?
-A po co ukrywać takie rzeczy? Co to za różnica, że dowiedzieli się teraz, a nie za tydzień? Wolałabyś sama wszystkim to mówić? Tak jest przecież łatwiej. Bo co robić jakieś cyrki. Słyszałam, że ten twój wybranek opłacił fotografów żeby w mediach nie było twoich zdjęć. Przecież to wywalanie pieniędzy w błoto. Naprawdę była to sześciocyfrowa suma?
-Skąd to wiesz?
-W wakacje spotykałam się z jednym fotografem. Właściwie jako paparazzi to zrobił tylko kilka razy zdjęcia, bo większego talentu nie ma, ale słyszał, że niektórzy dostali niezłą ilość kasy.
Cała czas coś gadała, a ja miałam już serdecznie jej dosyć. Mówiła jakieś kompletne bzdury. Ale gdzie miałam iść? O 13 mieliśmy najdłuższą przerwę. Poszliśmy wtedy na plac za szkołą, gdzie wychodził taras ze stołówki. Morgan kupiła jakiegoś shakea, a ja przytłoczona wszystkim wzięłam jakiś batonik. Znowu próbowałam ją dogonić aż doszłyśmy do stolika, gdzie siedzieli jacyś ludzie.
-To jest dziewczyna Biebera Kate-przedstawiła mnie innym-a to Daniel, Nessa, Jessica i Ian. Uważaj na nich, bo bywają męczący.
-Nikt nie jest tak męczący jak ty-rzucił Ian, przy którym Morgan szybko usiadła.
Powoli usiadłam obok Nessy. Dziewczyny wyglądały nawet przyjaźnie, co wydało się aż dziwne patrząc na to, że kolegowały się z Morgan. Jakoś nikt nie przejął się moją obecnością i wszyscy spokojnie rozmawiali. Ogólnie nie wszystko rozumiałam, bo mówili w dziwny sposób. Cały czas czułam się skrępowana, ale starałam się nie dawać tego po sobie znać. Dziewczyny trochę plotkowały i opowiadały o wakacjach, a chłopcy trzymali się trochę na uboczu chociaż Morgan cały czas pytała Iana co myśli o danej rzeczy itp.
-Wiecie jak Kate zjechała Jake'a?-powiedziała nagle Morgan.-Usiadł koło niej, a ona nic. Myślałam, że nie wytrzymam. Podobno cały czas mówił, że od razu się „zaznajomią” i założył się z kimś tam, że zaliczy ją, bo pewnie jest łatwa.
-Dobrze zrobiłaś-pochwaliła mnie nagle Nessa.-Spotykałam się z nim kiedyś. To palant.
-Dobra, my idziemy-powiedział nagle Daniel i spojrzał na Iana.-Nie męczcie dziewczyny tymi swoimi plotkami, bo od razu zauważy, że jesteście porąbane.
-Oj idźcie już. Mam was dosyć-krzyknęła Jessica.
Aż zadrżałam, bo do tej pory nie odzywała się zbyt często, a teraz na serio wrzasnęła. Chyba naprawdę byłam w towarzystwie wariatów. Miałam ochotę odejść, bo było dziwnie, ale nie miałam gdzie pójść. Do końca przerwy jakoś wytrzymałam, a potem kolejne lekcje dobrze mijały. Po ostatniej chciałam jak najszybciej uciec. Morgan zatrzymała mnie jednak na chwilę i razem poszłyśmy do łazienki. Przed nią czekała już Jessica i Nessa. Miałam ochotę powiedzieć, że muszę iść, ale nie mogłam wymyślić dobrego powodu.
-Kate, może ty byś nas podwiozła do centrum handlowego?-zapytała nagle Jessica mocnym głosem.
Trochę się zdziwiłam, bo myślałam, że wszyscy w tej szkole mają jakieś wypasione samochody. Chyba się myliłam.
-Łał, na serio ładny masz ten samochód-powiedziała Morgan.-Bieber kupił ci go za miły wieczór?
-Nie bądź chamska-powiedziała Nessa.
-Tylko pytam.
-Dostałam go na urodziny-powiedziałam.
Jadąc zadzwonił do mnie telefon. To był Justin. Szybko go spławiłam, ale dziewczyny zaczęły od razu coś gadać. To była chyba jedna z dziwniejszych przejażdżek w moim życiu. Szczerze mówiąc bałam się, że będą przeszkadzać mi w jeździe i dojdzie do wypadku. Miałam cały czas najgorsze myśli i kiedy wysiadły przed centrum handlowym spokojnie wypuściłam powietrze.

1 lutego 2013

ROZDZIAŁ 111


Stwierdziłam, że lepiej chyba nie mówić Justinowi o minusach pierwszego dnia. Nie chciałam go w żaden sposób smucić czy denerwować. Od zaręczyn był dla mnie najlepszym człowiekiem na świecie. Cały czas robił mi jakieś miłe niespodzianki, we wszystkim mi pomagał i w ogóle odnosił się do mnie jak.. nie wiem jak to nazwać... jakby mnie szczerze kochał. Kiedy to wpadło mi do głowy zdecydowałam, że nic złego mu o szkole nie powiem. Zsunęłam się na chwilę z materaca i popływałam w tę i z powrotem. Zastanawiałam się czy patrząc z boku wyglądam dziwnie pływając tak nie wiadomo po co. Gdybym jeszcze umiała pływać pięknie kraulem, ale ja nie byłam jakaś świetna w pływaniu. Kiedy już miałam tej wody dość poszłam w ręczniku do domu gdzie usiadłam na kanapie. Znowu zadzwoniłam do Biebera, który nie odbierał. Wysłałam kolejnego smsa, bo nie wiedziałam co się z nim dzieje. Zrobiłam się głodna, więc przygotowałam sobie coś w mikrofalówce. Poszłam usiąść przed telewizorem. Nagle usłyszałam za sobą jakieś głosy.
-Jak na początek może być-ktoś powiedział.
-Muszę się trochę wciągnąć-usłyszałam Justina.
Odwróciłam głowę. Niespodziewanie chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko skrępowany lub zwyczajnie zdziwiony.
-Witaj-powiedział.
-O, Kasia! Co tak wcześnie?-uśmiechnął się Justin.
-Tak jakoś wyszło-odpowiedziałam.
Wstałam żeby nie być niegrzeczną. Biebs jakby ukradkiem spojrzał na mnie. Wtedy doszło do mnie, że mam na sobie kostium i jeszcze mokre włosy.
-Byłam w basenie.
-To widać-zaśmiał się nasz gość.-Harry-podał mi rękę.
-Kasia-uścisnęłam lekko jego dłoń.
-Dobra. To ja będę już leciał. Miło było cię poznać. Justin, a my widzimy się jeszcze jakoś w tym tygodniu-powiedział Harry i wyszedł.
Razem z Justinem odprowadziliśmy go do drzwi wzrokiem. A kiedy już go nie było Bieber wziął mnie nagle na ręce i jednym ruchem rozwiązał sznurki mojego stanika. Niespodziewanie drzwi otworzyły się.
-Nie krępujcie się. Nie podglądam-Harry zasłonił sobie dłonią oczy i uśmiechnął się.
Kiedy pobiegł do studia szybko zeszłam z Justina i podtrzymując dłońmi stanik na miejscu pobiegłam w stronę schodów. Oczywiście na moje szczęście minął mnie jeszcze w drodze powrotnej. W sypialni szybko naciągnęłam na siebie koszulkę Justina, bo wisiała na krześle i była najbliżej.
-Sexy chica-podszedł do mnie Justin.
Objął mnie w pasie wkładając ręce pod koszulkę.
-Nawet mnie nie denerwuj-powiedziałam poważnie-on pomyślał, że jestem prostytutką.
-Wcale nie-położył jedną rękę na mojej pupie.
-Właśnie, że tak. Patrzył tak na mnie.
-Nic takiego nie zauważyłem.
-Bo ty już o czymś innym myślałeś zboczeńcu!
-To się nazywa instynkt. Stałaś z tymi mokrymi włosami, w tym kostiumie-wcisnął palce za boki moich majtek.-Nie mogę na to nic poradzić.
-Nic z tego.
-Będzie jak wczoraj, obiecuję. Przecież ci się podobało.
-Przestań.
-Powiedziałaś mi o tym nawet.
-Przestań.
-Zapisałem sobie nawet to zdanie.
-Przestań.
Nagle w parę sekund wsadził rękę w moje majtki i wcisnął we mnie swój palec.
-Tam na dole...-szeptał.
Od razu zrobiło mi się strasznie gorąco i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Krew we mnie pulsowała. Z jego pomocą padłam na łóżko. Próbowałam się jakoś wyrwać, ale wszystkie mięśnie nagle się rozkurczały i nie mogłam się ruszyć. To odrętwienie trwało bez końca.
-Justin-jęknęłam cicho.
-Co kochanie?
-Oskarżę cię o napaść na tle seksualnym-powiedziałam szybko i cicho jednym tchem.
-Kocham cię-zaczął znowu mnie całować.
Po chwili mogłam już się ruszać i zaczęłam pewniej go całować. Po chwili ściągnęłam z niego koszulkę i rozpięłam jego spodnie. Przed dłuższą chwilę 'bawiliśmy się'. Kiedy było już „po” opierałam jeszcze głowę na jego torsie.
-Dlaczego to ty zawsze mną rządzisz?-zapytałam.
-To ja poddaje się twoim wdziękom-pogłaskał mnie po głowie.
-Czasem nie mogę uwierzyć, że mówisz takie rzeczy-przycisnęłam do niego czoło.
Robiło się już coraz później, więc poszliśmy do kuchni zrobić coś do jedzenia. Szybko założyłam na siebie dresowe szorty i tę samą koszulkę Biebsa.
-Jak było w szkole?-zapytał.
-Pytasz dopiero teraz-zaśmiałam się.-Na początku wolałeś się ze mną przespać. Widać na czym ci bardziej zależy.
-Nieprawda.
-Było ok.
-Tylko ok?
-Bez przesady. Rozmawiałam tylko z nauczycielką, byłam w sekretariacie i poznałam kilka osób. Potem nikogo nie było, bo to tylko rozpoczęcie.
-Przepraszam-uśmiechnął się.-Myślałem, że mówisz o seksie.
-Justin!-zrobiłam wielkie oczy.
Z uśmiechem pocałował mnie w nos. Trzeba przyznać, że nie przestał być słodki. Z drugiej strony trochę dziwnie mówić o chłopaku, z którym przed chwilą doprowadzał cię do tego stanu, że jest słodki. Mówi się trudno.
Kiedy skończyłam jeść podwinęłam nogi pod siebie i oparłam się wygodnie. Znowu zaczęłam myśleć co on potrafi ze mnie zrobić. Wystarczy jeden gest(nie wiem czy można to tak nazwać) i przez kilka minut jestem sparaliżowana, a potem kiedy kontynuuje jest jeszcze gorzej, bo sama zaczynam być aktywna. Nie mogłam normalnie oglądać filmu, bo on siedział obok i jeszcze obejmował mnie jedną ręką. Odrobinkę cieszyłam się, że będę chodzić do szkoły i mieć namiastkę normalnego życia, bo jeżeli następne miesiące miałabym spędzić jak ostatnie dwa dni to bym zwariowała. Aby oderwać się od jego umięśnionej ręki poszłam do kuchni zmyć talerze. Zawsze kiedy to robiłam krzyczał żebym tylko wstawiała wszystko do zmywarki i nie męczyła się. Ale ja zmywałam dalej i wszystko przesadnie dokładnie aby robić to jak najdłużej. Nagle poczułam dłonie w pasie. Niechcący oblałam się wodą co wywołało u Justina drgania od śmiechu. Od razu zrobiło mi się gorąco i niepewnie odwróciłam się do niego przodem. Bez uśmiechu wpatrywał się w moją twarz.
-Co się z tobą dziś dzieje?-zapytałam.
-Chciałbym zapytać o to samo ciebie. Jesteś dziś niezwykle podniecająca-pocałował mnie w obojczyk.
Nie wiedziałam co mam robić. Dzień wcześniej coś we mnie zaskoczyło i nie mogłam nic na to poradzić. Trochę chciałam żeby się do mnie zbliżył, ale byłam jeszcze za nieśmiała aby sama zacząć. Znowu zrobił to niespodziewanie. Szybko uniósł mnie i posadził na blacie kuchennym. Rękami rozsunął moje kolana i wszedł między nie. Zaczął ściągać ze mnie szorty. Ja w tym czasie rozciągałam w dół koszulkę do długości krótkiej sukienki, bo czułam się trochę dziwnie. Delikatnie obsunął mnie na samą krawędź i stało się. Po pewnej chwili wziął mnie na ręce i przenieśliśmy się do gościnnej sypialni.
-Justin, błagam nie rób sobie tam jutro rano kanapek-powiedziałam w trakcie.
-Dobrze kochanie-pocałował mnie słodko w nos, a potem kontynuował.

**BELIEVE TOUR**

Chciałabym dodać tylko krótki post.
Jak pewnie już wieci za niecałe dwa miesiące odwiedzi nas Justin Bieber. Wiadomoś niesamowita, ale prawdziwa. Sama jestem Belieberką od 2009 roku i szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że do nas przyjedzie. Przyznaję się, że przez dłuższą bardzo długą chwilę nie mogłam normalnie mówić, wypuścić z płuc powietrza i opanować emocji oraz małych łez szczęścia. Teraz te wszystkie hasła Never Say Never nie są już dla nas Polek bezpodstawne. Mamy szansę zobaczyć kogoś, kto miał na nas wpływ - stworzył z nas zgraną grupę Beliebers. Nauczył nas mieć wielkie marzenia i nie poddawać się.
Mam nadzieję, że spotkamy się na miejscu. Gdybyście chciały mnie zobaczyć będę kręcić się po małych uliczkach z opuszczoną głową czekając aż na kogoś wpadnę.
Chciałabym życzyć Wam obecności w Atlas Arenie i oczywiście zostania One Less Lonely Girl :) albo chociaż jakiegoś kontaktu cielesnego.
Rzućcie okiem na tytuł bloga. To się dzieję naprawde.

###### -klikacie na własną odpowiedzialność