Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


25 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 173

Szykując się do wyjścia starannie wszystko dobrałam. Moja nowa sukienka o długości maxi z cienkim paskiem ładnie prezentowała się z czarnymi balerinkami tworząc naprawdę przyjemną całość. Włosy trochę falowały co ładnie komponowało się ze strojem. Delikatnie pomalowałam się i zeszłam na dół do Justina. Obwieściłam mu, że jestem gotowa, na co on uśmiechnął się i wstał z kanapy podciągając spodnie. Oczywiście skomplementował mój strój, co robił zawsze, ale i tak było mi miło. W garażu wsiedliśmy do jego lustrzanego samochodu, którego w ukryciu wyjątkowo nie lubiłam, bo po pierwsze jego wygląd mi jakoś nie pasował, a po drugie zawsze przyciągał uwagę niewłaściwych ludzi czyli paparazzi, dziwnym fanów i antyfanów. Po dziesięciu minutach jechaliśmy ulicą biegnącą przy wybrzeżu. Mogłam podziwiać różowe kolory nieba, które stawało się coraz ciemniejsze. W restauracji, która znajdowała się jakby na plaży usiedliśmy przy stoliku najbliżej oceanu. Po zamówieniu jedzenia rozmawialiśmy w najlepsze. Justin opowiadał mi o jego wyjeździe, bo szczerze mówiąc wcześniej prawie w ogóle o nim nie rozmawialiśmy. Oczywiście kilka razy powtórzył, że najlepsza była premiera w Paryżu, co nie było w żadnym stopniu związane z moją obecnością. Kiedy kelner przyniósł nam jedzenie nie mogłam się od niego oderwać. Ich specjalnością były szaszłyki z różnymi dodatkami, które były smażone na kilku grillach stojących w pobliżu stolików, dzięki czemu pięknie tam pachniało. Moje hawajskie były przepyszne i gdybym mogła zjadłabym ich tuzin. W pewnym momencie wkroczyliśmy na niewygodny temat czyli przyjazd Pawła, ale oboje ucięliśmy go szybko żeby nie doszło do jakiejś mini sprzeczki, która popsułaby całkowicie miłą atmosferę. Następnie rozmawialiśmy trochę o moich egzaminach, które miały być już za kilka dni. Niesamowicie się nimi stresowałam, ale Justin stwierdził, że jest pewien moich stuprocentowych rezultatów. Deser czyli koktajle z lodami podawane w gigantycznych kieliszkach zjedliśmy siedząc na wielkich poduchach na piasku. Było już naprawdę ciemno i trochę zimno, ale światło licznych świeczek i słodkich, małych latarni jakoś rozjaśniało i ocieplało wszystko. Koło 20:30 postanowiliśmy już jechać. Samochód, który był przed samym wejściem był otoczony kilkunastoma osobami. Justin, widząc to od razu napiął się i widać w nim było irytację. Oczywiście z tłumu leciały pytania jak premiery, czy między nami wszystko dobrze itd. Flesze odbijały się od samochodu, co wszystkich oślepiało. Kiedy udało nam się wejść do auta Justin mocno wcisnął pedał, a spod maski wydobył się charakterystyczny warkot. Ludzie trochę się rozsunęli dając nam przejechać. Pojechaliśmy trochę okrężną drogą żeby móc dłużej podziwiać okolicę. Kiedy dojechaliśmy do domu od razu skierowaliśmy się na górę. Wcześniej planowaliśmy spędzić trochę czasu w jacuzzi na zewnątrz, ale ostatecznie skończyło się na naszej gigantycznej wannie w łazience. Jej napełniania trwało małą wieczność. Chłopak postanowił przeznaczyć ten czas na wycałowanie całej mojej szyi. Chichotałam czując pojedyncze ugryzienia. W końcu kiedy wanna była prawie pełna poszłam zostawić sukienkę w garderobie żeby nic jej się nie stało, bo przy Justinie wszystko było możliwe. Do łazienki wróciłam w samej bieliźnie. Justin był już w wodzie. Wiedziałam, że zrobił to żeby mieć możliwość oglądania mnie kiedy się rozbieram. Gałką przy drzwiach przyciemniłam światło i uśmiechnęłam się do niego. Wtedy on zapalił światło i zaśmiał się. Powtórzyłam swój ruch i dałam mu do zrozumienia, że na tym ma się skończyć. Podeszłam bliżej wanny i szybko się rozebrałam. Następnie weszłam do gorącej wody. Siadając związałam włosy żeby ich nie zamoczyć. Bieber przyciągnął mnie do siebie tak, że byłam oparta plecami o jego klatkę piersiową. Objął mnie na wysokości brzucha i pocałował w szyję. Normalnie rozmawialiśmy o jakiś głupotach, a potem odwróciłam się do niego przodem i zaczęliśmy się intensywniej całować. Po kilkunastu minutach Justin przeniósł mnie na łóżko, gdzie kontynuowaliśmy nasz cudowny wieczór.
Rano obudziłam się w świetnym nastroju. Pomimo tego, że była 6 i szczerze nienawidziłam swojego budzika i ogólnie poniedziałków czułam się wypoczęta i szczęśliwa. Justin z zaspanymi oczami zaproponował wspólny prysznic, ale powiedziałam mu, że takie rzeczy za bardzo się przedłużają, a ja nie mam czasu. Kiedy usiadłam szybko narzuciłam na siebie cienki szlafrok, który leżał koło łóżka i poszłam do łazienki. Po ekspresowym umyciu się, ubraniu i umalowaniu zeszłam na dół zrobić sobie coś do jedzenia. Po jakiejś chwili przyszedł do mnie w samych bokserkach. Przytulił mnie od tyłu kiedy wyciągałam zużytą torebkę z herbatą z kubka.
-Cieszę się, że udał nam się wczorajszy wieczór-powiedział wsuwając kciuki za moje dżinsy.
-A kto powiedział, że się udał?
-Już zapomniałem jak cudowne poczucie humoru ma mój króliczek-zaśmiał się całując moje nagie ramię.
-Bardzo cię kocham-odwróciłam się do niego przodem i objęłam za szyję.
-Ja ciebie nawet bardziej-uśmiechnął się patrząc mi w oczy.-Spotkanie ciebie było jedną z najlepszych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały.
-A co było najlepszą?
-Odwzajemnienie moich uczuć.
-I poznanie mojej osoby-powiedział Chaz wchodząc nagle do kuchni.
-Wal się-rzucił do niego Justin.-To był jeden z gorszych dni mojego życia. I dlaczego kurde nie śpisz? Jest 7!
-No przecież trzeba odwieźć Kasię-odpowiedział pewnie jakby to była oczywista oczywistość.
-Jestem to w stanie zrobić sam-Justin odpowiedział podchodząc do niego.
A teraz małe pytanie. Co mogli wtedy zrobić prawie dwudziestolatkowie? Tak, zaczęli bawić się w zapasy. Miliony kuksańców, przepychanki itd. Ale sobie męża wybrałam. Uspokojenie się trochę im zajęło, ale mi przynajmniej nikt nie przeszkadzał w jedzeniu. Wyczuwając zamieszanie przybiegł do nas Swaggy, który w ostatnim czasie był przez nas zaniedbywany. Justina nie było, a ja byłam naprawdę zajęta nauką, więc Swaggy był pozostawiony sam sobie. Raz się nawet zemścił i zjadł pół czapki Justina. Phoebe i Chaz trochę się z nim bawili, ale dużo czasu poświęcali przede wszystkim wspólnym zabawom, w których pies nie mógł już uczestniczyć.
W końcu skończyło się całe zamieszanie i Justin z Chazem odwieźli mnie do szkoły. Oczywiście po drodze zahaczyliśmy po Phoebe. Coś mi się jednak wydawało, że już nie będziemy tak jeździć, bo kiedy nie było Justina Phoebe i Chaz siedzieli z przodu i nie myśląc zupełnie o mnie gadali o sobie. Przy Justinie czuli się trochę bardziej skrępowani i już nie walili sobie żadnych dziwnych tekstów. W takiej sytuacji to ja czułam się w pełni komfortowo i mogłam rozmawiać z Justinem o czym tylko chciałam. Chłopak kilka razy powtórzył, że zajmie się Pawłem żeby się nie nudził. Pod szkołą pocałowałam go i razem z Phoebe ruszyłyśmy do budynku.
-Nie chciałam tego mówić przy chłopakach, ale teraz już mogę-zaczęła Phoebe cicho.-Dylan i ten twój kuzyn się wczoraj ogarnęli.
-Co?!-pisnęłam zaskoczona.-Przecież z niego nie jest nic specjalnego – nie jest sławny, nie ma kasy.
-Też byłam zdziwiona, ale tak się stało. On w ogóle gada takie dziwne teksty. Niby to komplementy, ale kurde aż dziwnie się robi...
-Opowiadasz Kate o Dylan i Pawle?-zapytała Hannah pojawiając się znikąd.
-Aha-pokiwała głową.
-Bez obrazy Kate, ale Dylan chyba za bardzo obniża swoje standardy.
Przez cały dzień nic specjalnego się nie działo. Tym razem Justin przyjechał po mnie sam. Ucieszyłam się widząc go koło samochodu przy szkole. Pocałowałam go na przywitanie, a następnie wsiedliśmy do samochodu. Siedząc obok niego czułam się cudownie. Jeszcze nie przywykłam do tego, że jest w domu i mogę cały czas się do niego przytulać. Po drodze chłopak kilka razy zaśmiał się pod nosem widząc, że mu się przyglądam. Zatrzymaliśmy się na chwilę żeby kupić coś do jedzenia. W domu znowu trzymałam się blisko niego. Po wspólnym obiedzie z Chazem i Pawłem zaczęliśmy oglądać telewizję. Na początku siedzieliśmy obok siebie na kanapie, ale potem Justin położył się, a ja ułożyłam się na nim. Paweł co i raz na nas zerkał, co było trochę krępujące chociaż przecież nic nie robiliśmy. Chyba nie myślał, że zaraz zaczniemy się przy nich rozbierać. Nawet się nie całowaliśmy. Kiedy kolejny program się skończył postanowiłam pójść się pouczyć. Po drodze weszłam do kuchni żeby wziąć sobie coś do picia. Wtedy poczułam ręce na swoich biodrach. Chłopak przyciągnął mnie do siebie mocniej i położył głowę na moim ramieniu.
-Naprawdę mi cię brakowało-powiedział prosto do mojego ucha.
-Mi ciebie też-odparłam odwracając się do niego przodem.

Justin zaczął mnie wtedy całować. Zaczął bardzo delikatnie, ale potem były to już naprawdę mocne pocałunki. W końcu posadził mnie na blacie i wcisnął się między moje nogi. Złapałam go za głowę i bawiłam się jego włosami. Bieber złożył następnie kilka pocałunków na moim brzuchu, co było bardzo przyjemne. Kiedy złapał za zapięcie mojego stanika trochę się opanowałam i powiedziałam, że naprawdę muszę się uczyć. On nie dał jednak za wygraną i ze mną na rękach ruszył w stronę schodów na górę.

19 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 172

-Śpisz?-usłyszałam czyjś głos, a potem poczułam rękę na swoim boku.
Delikatnie otworzyłam oczy żeby zobaczyć czy jeszcze śpię, czy może Justin robi mi kolejną niespodziankę. Byłam tak zaspana, że nie było mnie stać na okrzyki radości. Szybko docisnęłam się do jego ciała i splotłam nasze palce na moim brzuchu. W takiej pozycji wydałam z siebie „yhym” i szeroko się uśmiechnęłam. Jego ciało było bardzo ciepłe i takie miłe w dotyku. Leżąc do niego tyłem doskonale czułam na swoich plecach jego klatkę piersiową. Miałam cichą nadzieję, że jeszcze trochę pośpimy, bo snu nigdy za dużo, ale wtedy Justin zaczął składać na mojej szyi drobne pocałunki, które były całkowicie zniewalające. Było mi tak dobrze, że nie miałam ochoty na spanie. Wolałam czuć każde zetknięcie się jego ust z moim ciałem.
-Bardzo za tobą tęskniłam.
-Ja za tobą też króliczku-odparł wsuwając rękę pod moją bluzkę.
Jego dotyk był bardzo uspokajający. Czułam się niesamowicie bezpiecznie i byłam przekonana, że nic nie może się teraz stać. Odwróciłam się do niego przodem chcąc spojrzeć w jego czekoladowe oczy, które cały czas mnie obserwowały. Uśmiechnęłam się szeroko kiedy cmoknął mnie w czubek nosa. Później zachichotałam widząc jego szeroki uśmiech.
-Jesteś głodny?
-Głodny ciebie.
Zaśmiałam się pod nosem i znowu odwróciłam plecami. Jego ręce zaczęły wędrować po moim ciele jakby sprawdzając czy wszystko jest w tym samym miejscu. Chyba żadnych zmian nie zauważyły, bo doskonale orientowały się gdzie co jest. Wtedy rozległo się pukanie do drzwi. Szybko wyjęłam rękę Justina spod moich spodenek i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Pawła, który stał w dresie zainteresowany obecnością Justina.
-Czegoś potrzebujesz?-zapytałam.
-Jestem głodny. Co mógłbym zjeść?
-Bierz wszystko co chcesz z szafek i lodówki. Chaz pewnie pokazał ci gdzie co jest.
-A wy będziecie teraz jedli?
-Raczej trochę później.
-A będziesz coś robić na obiad?
-Później pewnie tak.
-Cześć Paweł-odezwał się nagle Biebs.
-Cześć-okrzyknął chłopak.-Fajnie, że wróciłeś.
-Tak? Fajnie? To super. Chcesz czegoś czy mogę iść jeszcze pospać?
W odpowiedzi chłopak tylko pokiwał głową i odszedł od drzwi. Mój dobry humor zniknął w chwili kiedy zobaczyłam kuzyna. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wcisnęłam się z powrotem pod kołdrę i przytuliłam się do Justina. Chłopak zaczął się śmiać pod nosem, a ja nie miałam pojęcia o co mu chodziło. Spojrzałam na niego zirytowana wszystkim co się działo.
-Brzmicie jak jakaś rosyjska mafia. Strasznie śmiesznie mówicie. Niczego nie rozumiem, ale podoba mi się.
-No ty chyba sobie żartujesz-wstałam i spojrzałam na niego zszokowana.-Naprawdę śmieszy cię ta sytuacja? Ja nie widzę w tym nic śmiesznego. Będziemy mieć z nim same problemy.
-Nie przesadzaj. Pewnie niedługo wróci do domu. Mówisz o nim jak o jakimś złym omenie, a wygląda normalnie i prawdopodobnie tak mu się spodoba LA, że prawie go nie będzie w domu-mówił spokojnie głaszcząc moje udo.
-Weźmiesz to wszystko na siebie? Skoro nie widzisz żadnego problemu to chyba możesz to zrobić, prawda?
-A co za to dostanę?-zapytał szczerząc się.
Spojrzałam na niego ze zdumieniem. On jakby nie załapał, że jestem na niego zła. Zupełnie nie rozumiał, że przejmuję się tą sytuacją i dalej sobie żartował. Nie chcąc powiedzieć paru słów za dużo wstałam i poszłam do łazienki. Kiedy zamykałam za sobą drzwi słyszałam jego głośne westchnięcie.
Gdy wyszłam z łazienki po godzinnej kąpieli czułam się bardziej rozluźniona, ale dalej byłam zła. Usiadłam przy toaletce i zaczęłam czesać jeszcze mokre włosy. Potem wysuszyłam jej i ponakładałam na twarz i ciało jakieś kremy. Te „zabiegi” mnie odstresowały i czułam się trochę lepiej. Żeby jeszcze bardziej sobie pomóc zadzwoniłam do Phoebe i trochę pogadałyśmy. W końcu poczułam się głodna i zeszłam na dół do kuchni. Co zobaczyłam w salonie? Justin, Chaz i Paweł grali sobie na konsoli. To był widok, który na nowo mnie wkurzył. Opanowałam się jednak i wstawiłam wodę na herbatę. Potem zrobiłam sobie jeszcze płatki i wzięłam się za jedzenie. W ręce trzymałam swój telefon i przeglądałam jakieś strony o gwiazdach, czego Justin nie lubił, więc robiłam to w ukryciu. Oczywiście znowu napisali, że nie wspieram Justina i pojawił się on znowu sam na premierze. Pewnie gdybym była na każdej ktoś by napisał, że zależy mi na przyciąganiu uwagi. Tak źle i tak niedobrze. Po śniadaniu poszłam do salonu i usiadłam wygodnie na fotelu. Przyglądałam się ich skupionych minom. Biebs chyba zauważył, że znowu jest coś nie tak i odłożył na bok pada. Spojrzał na mnie i poklepał się po kolanach dając mi sygnał żebym do niego przyszła. Jeszcze czego. Odwróciłam wzrok i wyszłam stamtąd. Poszłam do swojej garderoby i zaczęłam przymierzać ubrania, które kupiłam jakiś czas wcześniej. Nagle zauważyłam, że Justin opiera się o framugę.
-Możesz wyjść? Chciałabym się przebrać.
-Dlaczego się tak zachowujesz? To chore. I nie, nie wyjdę. Jestem twoim mężem i mogę na ciebie patrzeć.
Przeszłam obok niego obojętnie. Wtedy chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął mnie do siebie.
-Nic złego się nie dzieje. Paweł dzwonił do mamy i powiedział jej, że tutaj jest. Podobno nie jest bardzo zła. Niczym się nie denerwuj. Rozmawiałem też z nim i obiecuję, że jeśli coś będzie nie tak od razu mi to powiedz, a ja się tym zajmę.
-Okay.
-Króliczku-przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze czoła.-Uśmiechniesz się? Bardzo za tobą tęskniłam i nie masz pojęcia jak cieszę się, że mam cię teraz przy sobie. Chaz zobowiązał się, że zabierze Pawła na ogląd miasta, a potem jadą do Phoebe, bo ma być tam Hannah, Jake i Dylan. W tym czasie dom będzie tylko nasz. Wcześniej pojedziemy na kolację do tej restauracji przy plaży. Podoba ci się taki plan?
Każde słowo wypowiadał powoli cały czas obserwując moją twarz, na której pojawiał się delikatny uśmiech. W końcu odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy i pocałował mnie delikatnie. Odwzajemniłam pocałunek i szeroko się uśmiechnęłam oblizując usta. Chłopak przy okazji skomplementował moją nową sukienkę, którą właśnie przymierzałam.
Po dostarczeniu takiej dobrej energii postanowiłam zadzwonić do mamy. Okropnie się bałam, ale musiałam to zrobić. Zaczęłam normalnie mówiąc o jakiś bzdetach, balu itd. Potem powiedziałam, że Paweł jest u nas. Musiałam jej to powtórzyć, bo nie usłyszała. Wtedy zaczęła się mała tragedia. Oczywiście była wstrząśnięta i zaskoczona, a to, że Paweł przyjechał było moją winą, bo go zachęcałam. No i okazało się, że ciocia raczej o niczym jeszcze nie wie, bo kiedy mama ostatnio z nią rozmawiała powiedziała jej, że Paweł jedzie na ferie w góry z kolegami. Broniłam się trochę, ale mamy nie dało rady przegadać. Paplała i paplała mówiąc, że jej się dostanie. Rzuciła w międzyczasie jakiś tekst, że robimy z domu hotel, bo i Chaz, i Paweł. Kilka razy powiedziała, że nie rozumie naszego postępowania. Mimo wszystko bałam się, że będzie gorzej. Pod koniec rozmowy mówiła już tylko o egzaminach. W sumie gadałyśmy jakąś godzinę czy nawet półtorej. Kiedy w końcu skończyłyśmy wypuściłam głośno powietrze. Zeszłam na dół do chłopaków, którzy zajadali się pizzą. Szybko sprawdziłam gdzie jaka jest i wzięłam kawałek hawajskiej.
-Z kim rozmawiałaś?-zapytał Paweł.
-Z mamą-odpowiedziałam z pełnymi ustami i zobaczyłam, że trochę się zestresował.-Nie jest tragicznie, ale powinieneś pogadać ze swoją.
-Czy ty też dziwnie się czujesz kiedy oni rozmawiają po polsku?-zapytał Chaz.
-Nie słyszałeś mamy Kasi. Ona to dopiero zasuwa-odparł Justin.

Potem, już wszyscy po angielsku, zaczęliśmy rozmawiać na jakieś luźne tematy. Atmosfera była znacznie lepsza i zaczęłam się godzić z faktem, że Paweł jest z nami. Chociaż oczywiście czekałam aż on i Chaz wyjdą.

9 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 171

-Ale jak to?-zapytała zdziwiona Hannah.
-No po prostu. Wchodzę do salonu, a oni tam siedzą i grają. Wiesz jak się niesamowicie wkurzyłam?
-Domyślam się. Gdyby nagle wpadł do mnie mój kuzyn to bym oszalała. I jeszcze ten Chaz. Nie wiem dlaczego faceci nigdy nie wyczuwają problemów.
-Bo to idioci. Justin też na początku nie wiedział dlaczego jestem zła.
-Cały czas tu jestem-odezwał się Jacob, który jechał z nami limuzyną.-I jedyne co mogę ci doradzić...
-Jacky, nikt cię nie pytał o zdanie-powiedziała słodko Hannah.
-Bo ty znasz już wszystkie odpowiedzi, tak? Też mam coś do powiedzenia. Kasiu, nie przejmuj się tym dzisiaj. Skończmy te wszystkie głupie tematy i nastawmy się na dobrą zabawę.
Obie wiedziałyśmy, że ma rację. Dziewczyna była przez chwilę w średnim humorze, ale po serii krótkich aczkolwiek dosyć namiętnych pocałunków polepszył jej się. I całe szczęście, bo chwilę później byliśmy już na miejscu. Przed wejściem było całe mnóstwo ludzi. Robiono zdjęcia, rozmawiano. Szybko ustawiliśmy się w kolejce. Po chwili dołączyli do nas Chaz i Phoebe. Przez moment było niezręcznie, bo chłopak cały czas czuł, że jestem na niego odrobinę zła. Właściwie nie byłam zła na niego, a po prostu jego widok przypominał mi całą sytuację. Na szczęście kiedy zaczęliśmy się wydurniać przed aparatem zrobiło się swobodniej i poczułam, że będzie to naprawdę fajna noc. Ponieważ jako jedyna nie miałam partnera Chaz i Jacob zrobili sobie ze mną wspólne zdjęcie komentując, że potem jak będę pokazywać to zdjęcie dzieciom nie będzie mi głupio, a nawet będę mogła powiedzieć, że miałam dwóch partnerów. Następnie czekała nas kolejna kolejka, tym razem do wejścia. Phoebe z Chazem weszli od razu, ale my jako plebs musieliśmy czekać. Zaczęłam się przyglądać ludziom dookoła nas. Zdecydowanie sukienki na bal wyglądały trochę kiczowato. Bardzo modne były takie z kryształkami. Prawie wszystkie dziewczyny kupowały je od Sherri Hill, co było bardzo widać, bo niektóre się nawet powtarzały. Fajnym widokiem byli też chłopcy w garniturach i smokingach. Naprawdę nie mogłam się napatrzeć na tłum eleganckich „pingwinów”. Kiedy weszliśmy do środka dekoracje zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Tematem przewodnim była „Kraina lodu”, co brzmi dość dziecinnie i kiczowato, ale prezentowało się niesamowicie. Wszędzie coś się błyszczało, światła oświetlały rzeźby lodowe. Naprawdę byłam pod wrażeniem i zaczęłam doceniać cały komitet kilka razy bardziej. Byliśmy tam może piętnaście minut, a Hannah już chciała iść do łazienki. Jak wiadomo żadna dziewczyna nie chodzi sama do łazienki, co czasem jest bardzo zrozumiałe, ale innym razem totalnie bez sensu. Czułam, że coś jest nie tak i idąc tam, ciągnięta przez Hannę, wywróciłam pewnie ze dwa razy oczami. Kiedy tylko zamknęły się za nami drzwi zaczęła swój wywód o tym, że chyba Jake nie jest już nią tak zainteresowany jak kiedyś.
-Ale naprawdę, dwa razy obciągnęłam sobie za nisko sukienkę, że aż było mi pewnie widać sutki, a on nic. Kiedyś to by mnie od razu zaciągnął za najbliższy róg i by mi...
-Rozumiem, rozumiem-przerwałam jej żeby nie dowiedzieć się znowu o ich ciekawym wykorzystywaniu palców.-Ale jestem przekonana, że nadal za tobą szaleję. Wiesz jak przed wejściem zjechał jednego chłopaka kiedy tamten spojrzał na twój tyłek. Nie chciałabyś być na jego miejscu.
-Naprawdę?-przygryzła wargę.
Pokiwałam głową z uśmiechem chociaż cała historia była trochę naciągnięta.
-No to może był sens w nakładaniu tych majtek-szybko podwinęła sukienkę.
Szczerze mówiąc nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, bo prawie ich nie było widać. No ale uśmiechnęłam się szerzej, bo sama też zawsze skupiałam się na majtkach. Gust miałyśmy odmienny, ale sztuczki jednak podobne. Hannah zaczęła się rozgadywać na jakiś inny temat, a konkretnie o tym jakiej to sukienki nie ma ta i tamta. Powiedziałam, że na pewno później do tego wrócimy, bo sama zauważyłam parę ciekawych stylizacji, ale mimo wszystko powinnyśmy już wracać. Dziewczyna pokiwała głową i wychodząc z łazienki podciągnęła trochę górę sukienki. Jacob siedział już przy stoliku z kilkoma parami. Usiadłam na miejscu, które było oznaczone moim nazwiskiem. Po mojej prawej stronie miała siedzieć Hannah, a po lewej była karteczka „Justin Bieber”.
-Super, przez całą noc będę siedziała obok pustego miejsca-powiedziałam nieco sfrustrowana.
-Ale spójrz, są też plusy. Może będziesz miała dwie porcje jedzenia dla siebie?-zaśmiał się Jake.
-Samotna i gruba. Dzięki za pocieszenie-zaśmiałam się.
Następnie uciszyliśmy się, bo na scenę weszła dyrekcja i kilku nauczycieli. Przemowy bardzo się dłużyły i okropnie cieszyłam się, że mogę siedzieć. Oczywiście każdy musiał podkreślić, że przed nami egzaminy, przyszłość, bla bla, ale tej nocy mamy o tym nie myśleć i tylko się bawić no i oczywiście wszystko z głową, alkohol zabroniony, mamy uważać w drodze powrotnej, bla bla. Tak minęło jakieś czterdzieści minut. Następnie Phoebe w imieniu komitetu powiedziała kilka zdań, które miały już w sobie więcej życia. Kiedy skończyła wstaliśmy żeby pokazać nasz uznanie. Może wyglądało to trochę głupio, ale jakoś się tym nie przejmowaliśmy, a ja krzyknęłam nawet „brawo Phoebe”.
Po chwili Phoebe przyszła do stolika i usiadła na chwilę na swoim miejscu żeby zapytać czy na pewno wypadła lepiej od dyrektora. Oczywiście powiedzieliśmy, że była niesamowita. Wszyscy zagapiliśmy się na ruch na scenie, na którą wchodził zespół. Kilka osób zaczęło piszczeć, Hannah otworzyła szeroko oczy, a ja nie miałam pojęcia kto to jest. Przyjęłam, że to jakaś super kapela i też powiedziałam, że nie wierzę, że tutaj są. Tylko Jake zauważył, że nie wiem kto to jest i zaśmiał się pod nosem. Wszyscy ruszyliśmy na parkiet, który był bardzo szeroki. Zapełnił się bardzo szybko. Cieszyłam się, że tańce w parach nie są za modne i brak partnera nie jest tak odczuwalny. Tańczyliśmy, skakaliśmy i śpiewaliśmy z wielkim natężeniem przez jakieś półtorej godziny. Potem ustawiliśmy się w kolejce do fotografa. Było tak dużo gadżetów, z którymi robiło się zdjęcia. Pełno różnych kapeluszy, tabliczek ze śmiesznymi tekstami, jakieś peruki. Trochę nam ta sesja zajęła, ale byłam przekonana, że efekty będą super. Następnie planowaliśmy wrócić do stolika, ale Phoebe krzyknęła, że kocha tę piosenkę i wróciliśmy na parkiet. Oczywiście kochała jeszcze trzy następne, a Hannah jeszcze kolejną. Całość się przedłużyła, ale nareszcie dotarliśmy do stolika. Za dziesięć minut przyniesiono jedno danie. Ucieszyłam się, bo przez cały dzień prawie nic nie jadłam. Oczywiście porcje były niesamowicie małe jak wszystkie fancy fusion posiłki. Ukradłam nawet porcję Justina, z czego Jake śmiał się chyba nieprzerwanie przez pięć minut. Kiedy Hannah patrzyła w inną stronę pokazałam mu język i zabrałam się za dalsze jedzenie.
Kiedy wróciliśmy na parkiet potańczyliśmy chyba tylko do dwóch piosenek, bo potem nastąpiła zmiana i zamiast zespołu był DJ. Trochę im się zeszło, ale w sumie było warto czekać. Remixy DJ były niesamowite. Naprawdę nie dało rady się do tego nie ruszać. Sporo dziewczyn zaczęło wywijać się w dość ciekawy sposób, więc na parkiecie zrobiło się dużo gęściej. Przez chwilę było naprawdę ciasno. Wszyscy tańczyli ciało przy ciele, pary zaczynały się niesamowicie macać i ocierać. Ponieważ Jake miał po chwili tego dosyć zaczęłyśmy wywijać z Hanną. Tańce były naprawdę aż nieprzyzwoite, ale wszyscy robili to samo. Chwilę potem dołączyli do nas dwaj chłopcy, którzy starali się chyba skorzystać z chwili. Jednak szybko dałyśmy im znać, że nie są mile widziani. Po pewnym czasie poszłyśmy się napić. Stał tam Chaz, który wskazał ręką z kubkiem na parkiet. Na początku nic nie zauważyłam, ale potem widziałam tylko parę nauczycieli, którzy tańczyli w obrzydliwy sposób.
-O boże, to powinno być zabronione-odparła Hannah robiąc grymas.
-Że też im nie głupio-powiedziałam biorąc łyk napoju.
Chwilę na nich jeszcze patrzyliśmy, ale był to potworny widok. Miałam nadzieję, że szybko o tym zapomnę.
Przy stoliku trochę sobie pogadaliśmy. Nagle znowu zrobiło się cicho. Naprawdę nie wiem gdzie zniknął ten czas, ale na scenie znowu pojawiła się Phoebe. Powiedziała parę słów, podziękowała wszystkim i życzyła nam udanej ostatniej godziny balu. Oczywiście tym razem dostała ogromne oklaski, na które oczywiście w pełni zasłużyła. Było mi trochę żal, że to już prawie koniec, ale kiedy okazało się, że ostatnia godzina jest przepełniona wolnymi tańcami myślałam, że zwariuję. Co nie szłam potańczyć licząc, że to już koniec ballad, znowu było puszczane coś podobnego. Chodziłam w tę i z powrotem. W końcu wszyscy zaczęli się zbierać. Zahaczyłyśmy z dziewczynami ostatni raz o łazienkę i wyszliśmy z lokalu. Przed budynkiem co chwilę ktoś podchodził do Phoebe i gratulował jej balu. Kiedy byliśmy znowu w limuzynie do Hanny ktoś zadzwonił. Wyglądała na strasznie wkurzoną.
-Wiecie co? Policja wpadła na imprezę Lauren i wszystkich rozgonili, bo znaleźli alkohol i jakąś trawę. Gdzie my teraz pójdziemy?-powiedziała zirytowana Hannah.
-Chcecie jechać do jakiegoś klubu?-zapytała Phoebe.
-Szczerze mówiąc ja poszłabym już spać-powiedziałam ziewając.
-Po balu musi być zawsze after party-Hannah prawie krzyknęła.-I alkohol!

Phoebe nie wyglądała na spragnioną jakiś imprez. Wyglądała na zmęczoną. Wcale się temu nie dziwiłam, bo kilka dni była w totalnym stresie. Jake zaczął przekonywać Hannę, że mogą mieć więcej czasu dla siebie w ich wynajętym na tę noc apartamencie. Potem zaczął jej coś szeptać do ucha, co ją najwyraźniej przekonała, bo znowu się uśmiechnęła. Kierowca miał wszystkich poodwozić. Byłam przekonana, że Chaz z Phoebe będę u nas, ale jednak nie. Razem z Jacobem i Hanną wysiedli pod hotelem, gdzie mieli wynajęte pokoje. Nie wiem dlaczego, ale kiedy tak sama wchodziłam do domu było mi trochę smutno, że jestem sama. Znowu mężatka okazała się najbardziej samotna.  

3 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 170


Kiedy zostawałam sama w tym wielkim domu czułam się źle, ale zostawanie w nim z Chazem i Phoebe było chyba jeszcze gorsze. Z pewnością nie można nazwać mnie pedantem i w mojej garderobie praktycznie nigdy nie widać podłogi, co udziela się również sypialni kiedy nie ma Justina, ale mam jednak odrobinę przyzwoitości żeby utrzymywać jakikolwiek porządek w reszcie domu. Dla Chaza natomiast nie ma to najmniejszego znaczenia, co sprowadza się do tego, że mamy wieczny bałagan w kuchni i salonie. Kuchnia to kuchnia, wiadomo, że tam się gotuje i są brudne naczynia, ale salon? Dzięki niemu uwierzyłam, że tam również może być syf. Wszystkie poduszki były pościągane z kanapy, przed kominkiem leżał koc, a na fortepianie kilka szklanek i kubków. Stolik był również w opłakanym stanie. Właśnie to był mój codzienny widok. Na początku goniłam go do sprzątania, ale potem miałam już dosyć tego błagania. Zamówiliśmy raz nawet sprzątaczkę, ale nie pomogło to, bo po chwili znowu było tak samo. Postanowiłam zupełnie się tym nie przejmować i wziąć się za naukę do egzaminów. Byłam pod wrażeniem, bo dzielnie uczyłam się przez prawie cały tydzień. Chyba brak Justina i jakieś dodatkowe problemy doskonale mnie do niej motywują. Chodziłam też na te wszystkie zajęcia dodatkowe z biologii i kilka razy zostaliśmy też dłużej z Jacobem w inne dni tygodnia. Justin oczywiście denerwował się, że spędzam z nim tyle czasu, o czym powiedział mu oczywiście Chaz. Ja nigdy nie naskarżyłam na niego chociaż notorycznie łamał zakazy Justina – jeździł jego samochodami, grzebał czasem w jego rzeczach, Phoebe spędziła z nami calutki czas chociaż Justinowi nie za bardzo to się podobało. Na szczęście razem z Hanną przypomniałyśmy jej, że powinna zająć się przygotowaniami, bo była przecież szefową komitetu do spraw balu. Okazało się, że coś było nie tak z cateringiem i prawie cały dzień spędziła z telefonem w ręce szukając na szybko jakiejś firmy, która dałaby radę przygotować jedzenie dla takiego tłumu w dwa dni. Chaz poczuł się trochę urażony, bo Phoebe nie chciała od niego żadnej pomocy i kilka razy powiedziała mu, że lepiej będzie jeśli zajmie się tym osoba, która ma o tym jakiekolwiek pojęcie.
W dzień balu w domu panowało niemałe zamieszanie. Przyszedł czas na mój stres. Od rana byłam zabiegana i nie mogłam znaleźć dosłownie niczego. Całe szczęście, że Chaz grał w coś przez całą noc i wtedy spał, bo byłam przekonana, że nie raz oberwałoby mu się bez powodu. Koło 9 usłyszałam dzwonek do bramy. Myśląc, że znowu nawiedza mnie Phoebe otworzyłam jej nawet bez pytania. Jednak po chwili po drugiej stronie drzwi nie było mojej przyjaciółki, a tylko jakaś kobieta z wielkim uśmiechem.
-Niczego nie zamawiałam-powiedziałam od razu.
-Widocznie ktoś inny to zrobił-podała mi małe pudełko.-Miłego dnia-rzuciła wychodząc.
Szybko zamknęłam drzwi i wzięłam się za rozpakowywanie. Nie było to super skomplikowane, bo wystarczyło zdjąć pokrywkę pudełka. W środku była mała karteczka, a pod nią kotylion ze świeżych kwiatów, który dziewczyny zawsze mają na nadgarstkach na balu. Uśmiechnęłam się szeroko do karteczki, na której było napisane „Udanego balu. Twój Justin.”. Napisał to od ręcznie, co strasznie mnie urzekło. Nie wiedząc czy nie jest przypadkiem zajęty wysłałam mu SMSa z podziękowaniami. Potem zaczęłam zbierać jakieś drobne rzeczy do torebki, bo już byłam spóźniona do fryzjera. W drodze trochę za mocno wciskałam pedał gazu, ale na szczęście nie zaliczyłam żadnej kontroli. Na miejscu mogłam się trochę odprężyć. Spokojnie siedziałam i prawie tam zasnęła. Miła fryzjerka zrobiła mi nawet kawę. Po półtorej godziny byłam już super zrobiona. W drodze do domu rozmawiałam z Justinem, który przygotowywał się do kolejnej premiery. Parkując na podjeździe pożegnałam się z Biebsem „Kocham cię” i ruszyłam do domu. Nie miałam dużo czasu, więc w ekspresowym tempie poszłam na górę i przebrałam się w sukienkę. Oczywiście w mojej zawalonej rzeczami garderobie przez dziesięć minut szukałam butów. Tyle samo musiałam poświęcić na znalezienie torebki. Wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół sprawdzić jak ma się Chaz. Zdziwiłam się, bo schodząc po schodach usłyszałam, że nie jest sam. Kiedy zobaczyłam chłopaka, który koło niego stał myślałam, że śnię.
-Co ty tu robisz?!-krzyknęłam.
-Wy Polacy to jesteście głośni. Witacie się jakbyście mieli się zaraz pozabijać-zaśmiał się Chaz nie mając pojęcia co właśnie powiedziałam.
-Justin powiedział, że jestem zawsze mile widziany.
-Paweł, nie udawaj idioty. Mówisz to tak jakbyś wpadł tu na pół godziny, a raczej tak nie jest, prawda?
-Chciałem wam zrobić niespodziankę-uśmiechnął się delikatnie.-Niezła niespodzianka, co nie Chaz?
-No, Kasia wygląda na naprawdę zaskoczoną-zaśmiał się.
-Twoja mama o tym wie? Nasze mamy nas przez to zabiją! Zdajesz sobie z tego sprawę?
-Kaśka, nie przesadzaj. Musisz powiedzieć tylko mojej mamie, że tutaj jestem i wszystko jest okay.
-A może Paweł pójdzie z nami na ten bal? Phoebe załatwi jeszcze jeden bilet. Albo w sumie dwa, Hannah ma fajną siostrę-mrugnął do mojego kuzyna.
-Chaz, ty nic nie rozumiesz. Nie odzywaj się nawet.
-Kasia?-zapytali obaj.
Czułam się jakbym miała za chwilę zemdleć. Miałam dosyć. Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że Paweł zdecydował się przelecieć ocean bez żadnej zapowiedzi. Nie umiałam tego zrozumieć. Wiedziałam, że dostanę za to niesamowity opieprz od wszystkich. Paweł nie należy do osób najszczerszych, więc było wiadome, że pewnie nic nie powiedział swojej mamie. Był oczkiem w głowie swojej matki i już czekałam na rozmowę z nią, w której zacznie mówić, że to wszystko moja wina, bo pewnie go do tego namówiłam. Przestałam mieć ochotę na cokolwiek. Ten dzień miał być super, a w jednej chwili wszystko zaczęło się sypać. Szybko pobiegłam do sypialni i zamknęłam się tam. Od razu zadzwoniłam do Justina.
-Nie mogę teraz rozmawiać-powiedział półszeptem.
-Ja też nie mam czasu, bo zaraz mam bal-skomentowałam zirytowana.
-Co się stało?-zapytał już normalnym głosem.
-Zgadnij kto do nas przyjechał. Mała podpowiedz-sam go zaprosiłeś.
-Kasiu, powiedz co się dzieje, a nie takie zagadki mi dajesz.
-Mój kuzyn przyjechał! Paweł! Powiedziałeś mu, że jest „zawsze mile widziany” i nagle się tu pojawił. Wchodzę do domu, a on gra z Chazem na konsoli. Wiesz jakie będą z tego problemy. Jego mama o niczym nie wie i cała rodzina będzie na mnie zła. Tylko czekam na te wszystkie telefony i wyzwiska. Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego. Powinnam już jechać na bal, ale nie mam pojęcia co robić. Ty zupełnie się tym nie przejmujesz, bo jesteś daleko, a sam go zachęcałeś żeby przyjechał. Nie masz pojęcia jaki on jest. Masz to gdzieś, a ja muszę coś z tym zrobić.
-Nie denerwuj się tak.
-Jak mam się nie denerwować?
-Szykuj się, a ja zadzwonię do Chaza.
-O tak! On na pewno coś na to poradzi. Przez cały dzień nic nie robi, a ja tylko po nim sprzątam. Wy to naprawdę jesteście jakimiś życiowymi...
-Dosyć. Naprawdę przesadzasz. Życzę ci udanej zabawy, a ja postaram się jakoś to wszystko ogarnąć.
Rozłączyłam się mając go totalnie dosyć. Łatwo było mu mówić żebym się nie przejmowała, a on sobie tam miał chodzić po jakimś czerwonym dywanie i być spokojnie w centrum uwagi. Mówiłam do siebie przez jakieś piętnaście minut. W końcu zdecydowałam, że będę miała wszystko gdzieś tak jak on. Naprawdę tego dnia miałam się bawić, a wyszło z tego niesamowite bagno. Wszystko takie niepoukładane i nie wiadomo co się dzieje. Istny chaos. W swojej pięknej sukience zeszłam na dół gdzie chłopaki spojrzeli na mnie jak na jakiegoś szaleńca. Oświadczyłam wszystkim, że wychodzę. Obaj byli jakby wstrząśnięci i nic mi nawet nie odpowiedzieli.