-Ale
jak to?-zapytała zdziwiona Hannah.
-No po
prostu. Wchodzę do salonu, a oni tam siedzą i grają. Wiesz jak się
niesamowicie wkurzyłam?
-Domyślam
się. Gdyby nagle wpadł do mnie mój kuzyn to bym oszalała. I
jeszcze ten Chaz. Nie wiem dlaczego faceci nigdy nie wyczuwają
problemów.
-Bo to
idioci. Justin też na początku nie wiedział dlaczego jestem zła.
-Cały
czas tu jestem-odezwał się Jacob, który jechał z nami limuzyną.-I
jedyne co mogę ci doradzić...
-Jacky,
nikt cię nie pytał o zdanie-powiedziała słodko Hannah.
-Bo ty
znasz już wszystkie odpowiedzi, tak? Też mam coś do powiedzenia.
Kasiu, nie przejmuj się tym dzisiaj. Skończmy te wszystkie głupie
tematy i nastawmy się na dobrą zabawę.
Obie
wiedziałyśmy, że ma rację. Dziewczyna była przez chwilę w
średnim humorze, ale po serii krótkich aczkolwiek dosyć namiętnych
pocałunków polepszył jej się. I całe szczęście, bo chwilę
później byliśmy już na miejscu. Przed wejściem było całe
mnóstwo ludzi. Robiono zdjęcia, rozmawiano. Szybko ustawiliśmy się
w kolejce. Po chwili dołączyli do nas Chaz i Phoebe. Przez moment
było niezręcznie, bo chłopak cały czas czuł, że jestem na niego
odrobinę zła. Właściwie nie byłam zła na niego, a po prostu
jego widok przypominał mi całą sytuację. Na szczęście kiedy
zaczęliśmy się wydurniać przed aparatem zrobiło się swobodniej
i poczułam, że będzie to naprawdę fajna noc. Ponieważ jako
jedyna nie miałam partnera Chaz i Jacob zrobili sobie ze mną
wspólne zdjęcie komentując, że potem jak będę pokazywać to
zdjęcie dzieciom nie będzie mi głupio, a nawet będę mogła
powiedzieć, że miałam dwóch partnerów. Następnie czekała nas
kolejna kolejka, tym razem do wejścia. Phoebe z Chazem weszli od
razu, ale my jako plebs musieliśmy czekać. Zaczęłam się
przyglądać ludziom dookoła nas. Zdecydowanie sukienki na bal
wyglądały trochę kiczowato. Bardzo modne były takie z
kryształkami. Prawie wszystkie dziewczyny kupowały je od Sherri
Hill, co było bardzo widać, bo niektóre się nawet powtarzały.
Fajnym widokiem byli też chłopcy w garniturach i smokingach.
Naprawdę nie mogłam się napatrzeć na tłum eleganckich
„pingwinów”. Kiedy weszliśmy do środka dekoracje zrobiły na
mnie niesamowite wrażenie. Tematem przewodnim była „Kraina lodu”,
co brzmi dość dziecinnie i kiczowato, ale prezentowało się
niesamowicie. Wszędzie coś się błyszczało, światła oświetlały
rzeźby lodowe. Naprawdę byłam pod wrażeniem i zaczęłam doceniać
cały komitet kilka razy bardziej. Byliśmy tam może piętnaście
minut, a Hannah już chciała iść do łazienki. Jak wiadomo żadna
dziewczyna nie chodzi sama do łazienki, co czasem jest bardzo
zrozumiałe, ale innym razem totalnie bez sensu. Czułam, że coś
jest nie tak i idąc tam, ciągnięta przez Hannę, wywróciłam
pewnie ze dwa razy oczami. Kiedy tylko zamknęły się za nami drzwi
zaczęła swój wywód o tym, że chyba Jake nie jest już nią tak
zainteresowany jak kiedyś.
-Ale
naprawdę, dwa razy obciągnęłam sobie za nisko sukienkę, że aż
było mi pewnie widać sutki, a on nic. Kiedyś to by mnie od razu
zaciągnął za najbliższy róg i by mi...
-Rozumiem,
rozumiem-przerwałam jej żeby nie dowiedzieć się znowu o ich
ciekawym wykorzystywaniu palców.-Ale jestem przekonana, że nadal za
tobą szaleję. Wiesz jak przed wejściem zjechał jednego chłopaka
kiedy tamten spojrzał na twój tyłek. Nie chciałabyś być na jego
miejscu.
-Naprawdę?-przygryzła
wargę.
Pokiwałam
głową z uśmiechem chociaż cała historia była trochę
naciągnięta.
-No to
może był sens w nakładaniu tych majtek-szybko podwinęła
sukienkę.
Szczerze
mówiąc nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, bo prawie ich nie
było widać. No ale uśmiechnęłam się szerzej, bo sama też
zawsze skupiałam się na majtkach. Gust miałyśmy odmienny, ale
sztuczki jednak podobne. Hannah zaczęła się rozgadywać na jakiś
inny temat, a konkretnie o tym jakiej to sukienki nie ma ta i tamta.
Powiedziałam, że na pewno później do tego wrócimy, bo sama
zauważyłam parę ciekawych stylizacji, ale mimo wszystko powinnyśmy
już wracać. Dziewczyna pokiwała głową i wychodząc z łazienki
podciągnęła trochę górę sukienki. Jacob siedział już przy
stoliku z kilkoma parami. Usiadłam na miejscu, które było
oznaczone moim nazwiskiem. Po mojej prawej stronie miała siedzieć
Hannah, a po lewej była karteczka „Justin Bieber”.
-Super,
przez całą noc będę siedziała obok pustego miejsca-powiedziałam
nieco sfrustrowana.
-Ale
spójrz, są też plusy. Może będziesz miała dwie porcje jedzenia
dla siebie?-zaśmiał się Jake.
-Samotna
i gruba. Dzięki za pocieszenie-zaśmiałam się.
Następnie
uciszyliśmy się, bo na scenę weszła dyrekcja i kilku nauczycieli.
Przemowy bardzo się dłużyły i okropnie cieszyłam się, że mogę
siedzieć. Oczywiście każdy musiał podkreślić, że przed nami
egzaminy, przyszłość, bla bla, ale tej nocy mamy o tym nie myśleć
i tylko się bawić no i oczywiście wszystko z głową, alkohol
zabroniony, mamy uważać w drodze powrotnej, bla bla. Tak minęło
jakieś czterdzieści minut. Następnie Phoebe w imieniu komitetu
powiedziała kilka zdań, które miały już w sobie więcej życia.
Kiedy skończyła wstaliśmy żeby pokazać nasz uznanie. Może
wyglądało to trochę głupio, ale jakoś się tym nie
przejmowaliśmy, a ja krzyknęłam nawet „brawo Phoebe”.
Po
chwili Phoebe przyszła do stolika i usiadła na chwilę na swoim
miejscu żeby zapytać czy na pewno wypadła lepiej od dyrektora.
Oczywiście powiedzieliśmy, że była niesamowita. Wszyscy
zagapiliśmy się na ruch na scenie, na którą wchodził zespół.
Kilka osób zaczęło piszczeć, Hannah otworzyła szeroko oczy, a ja
nie miałam pojęcia kto to jest. Przyjęłam, że to jakaś super
kapela i też powiedziałam, że nie wierzę, że tutaj są. Tylko
Jake zauważył, że nie wiem kto to jest i zaśmiał się pod nosem.
Wszyscy ruszyliśmy na parkiet, który był bardzo szeroki. Zapełnił
się bardzo szybko. Cieszyłam się, że tańce w parach nie są za
modne i brak partnera nie jest tak odczuwalny. Tańczyliśmy,
skakaliśmy i śpiewaliśmy z wielkim natężeniem przez jakieś
półtorej godziny. Potem ustawiliśmy się w kolejce do fotografa.
Było tak dużo gadżetów, z którymi robiło się zdjęcia. Pełno
różnych kapeluszy, tabliczek ze śmiesznymi tekstami, jakieś
peruki. Trochę nam ta sesja zajęła, ale byłam przekonana, że
efekty będą super. Następnie planowaliśmy wrócić do stolika,
ale Phoebe krzyknęła, że kocha tę piosenkę i wróciliśmy na
parkiet. Oczywiście kochała jeszcze trzy następne, a Hannah
jeszcze kolejną. Całość się przedłużyła, ale nareszcie
dotarliśmy do stolika. Za dziesięć minut przyniesiono jedno danie.
Ucieszyłam się, bo przez cały dzień prawie nic nie jadłam.
Oczywiście porcje były niesamowicie małe jak wszystkie fancy
fusion posiłki. Ukradłam nawet porcję Justina, z czego Jake śmiał
się chyba nieprzerwanie przez pięć minut. Kiedy Hannah patrzyła w
inną stronę pokazałam mu język i zabrałam się za dalsze
jedzenie.
Kiedy
wróciliśmy na parkiet potańczyliśmy chyba tylko do dwóch
piosenek, bo potem nastąpiła zmiana i zamiast zespołu był DJ.
Trochę im się zeszło, ale w sumie było warto czekać. Remixy DJ
były niesamowite. Naprawdę nie dało rady się do tego nie ruszać.
Sporo dziewczyn zaczęło wywijać się w dość ciekawy sposób,
więc na parkiecie zrobiło się dużo gęściej. Przez chwilę było
naprawdę ciasno. Wszyscy tańczyli ciało przy ciele, pary zaczynały
się niesamowicie macać i ocierać. Ponieważ Jake miał po chwili
tego dosyć zaczęłyśmy wywijać z Hanną. Tańce były naprawdę
aż nieprzyzwoite, ale wszyscy robili to samo. Chwilę potem
dołączyli do nas dwaj chłopcy, którzy starali się chyba
skorzystać z chwili. Jednak szybko dałyśmy im znać, że nie są
mile widziani. Po pewnym czasie poszłyśmy się napić. Stał tam
Chaz, który wskazał ręką z kubkiem na parkiet. Na początku nic
nie zauważyłam, ale potem widziałam tylko parę nauczycieli,
którzy tańczyli w obrzydliwy sposób.
-O
boże, to powinno być zabronione-odparła Hannah robiąc grymas.
-Że
też im nie głupio-powiedziałam biorąc łyk napoju.
Chwilę
na nich jeszcze patrzyliśmy, ale był to potworny widok. Miałam
nadzieję, że szybko o tym zapomnę.
Przy
stoliku trochę sobie pogadaliśmy. Nagle znowu zrobiło się cicho.
Naprawdę nie wiem gdzie zniknął ten czas, ale na scenie znowu
pojawiła się Phoebe. Powiedziała parę słów, podziękowała
wszystkim i życzyła nam udanej ostatniej godziny balu. Oczywiście
tym razem dostała ogromne oklaski, na które oczywiście w pełni
zasłużyła. Było mi trochę żal, że to już prawie koniec, ale
kiedy okazało się, że ostatnia godzina jest przepełniona wolnymi
tańcami myślałam, że zwariuję. Co nie szłam potańczyć licząc,
że to już koniec ballad, znowu było puszczane coś podobnego.
Chodziłam w tę i z powrotem. W końcu wszyscy zaczęli się
zbierać. Zahaczyłyśmy z dziewczynami ostatni raz o łazienkę i
wyszliśmy z lokalu. Przed budynkiem co chwilę ktoś podchodził do
Phoebe i gratulował jej balu. Kiedy byliśmy znowu w limuzynie do
Hanny ktoś zadzwonił. Wyglądała na strasznie wkurzoną.
-Wiecie
co? Policja wpadła na imprezę Lauren i wszystkich rozgonili, bo
znaleźli alkohol i jakąś trawę. Gdzie my teraz
pójdziemy?-powiedziała zirytowana Hannah.
-Chcecie
jechać do jakiegoś klubu?-zapytała Phoebe.
-Szczerze
mówiąc ja poszłabym już spać-powiedziałam ziewając.
-Po
balu musi być zawsze after party-Hannah prawie krzyknęła.-I
alkohol!
Phoebe
nie wyglądała na spragnioną jakiś imprez. Wyglądała na
zmęczoną. Wcale się temu nie dziwiłam, bo kilka dni była w
totalnym stresie. Jake zaczął przekonywać Hannę, że mogą mieć
więcej czasu dla siebie w ich wynajętym na tę noc apartamencie.
Potem zaczął jej coś szeptać do ucha, co ją najwyraźniej
przekonała, bo znowu się uśmiechnęła. Kierowca miał wszystkich
poodwozić. Byłam przekonana, że Chaz z Phoebe będę u nas, ale
jednak nie. Razem z Jacobem i Hanną wysiedli pod hotelem, gdzie
mieli wynajęte pokoje. Nie wiem dlaczego, ale kiedy tak sama
wchodziłam do domu było mi trochę smutno, że jestem sama. Znowu
mężatka okazała się najbardziej samotna.
Cudowny ! Czekam na next ! :-)
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńPs. Kooocham cię ;)
Jak zawsze świetny <3 jejku mam nadzieję że szybko dodasz kolejny bo już nie mogę doczekać się co będzie dalej <3 kocham to ff <3 codziennie tu wchodzę po kilka razy bo cały czas czytałabym więcej! Świetnie piszesz i mam nadzieję że będziesz pisać to dalej xoxo
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam.
OdpowiedzUsuń