Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


9 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 171

-Ale jak to?-zapytała zdziwiona Hannah.
-No po prostu. Wchodzę do salonu, a oni tam siedzą i grają. Wiesz jak się niesamowicie wkurzyłam?
-Domyślam się. Gdyby nagle wpadł do mnie mój kuzyn to bym oszalała. I jeszcze ten Chaz. Nie wiem dlaczego faceci nigdy nie wyczuwają problemów.
-Bo to idioci. Justin też na początku nie wiedział dlaczego jestem zła.
-Cały czas tu jestem-odezwał się Jacob, który jechał z nami limuzyną.-I jedyne co mogę ci doradzić...
-Jacky, nikt cię nie pytał o zdanie-powiedziała słodko Hannah.
-Bo ty znasz już wszystkie odpowiedzi, tak? Też mam coś do powiedzenia. Kasiu, nie przejmuj się tym dzisiaj. Skończmy te wszystkie głupie tematy i nastawmy się na dobrą zabawę.
Obie wiedziałyśmy, że ma rację. Dziewczyna była przez chwilę w średnim humorze, ale po serii krótkich aczkolwiek dosyć namiętnych pocałunków polepszył jej się. I całe szczęście, bo chwilę później byliśmy już na miejscu. Przed wejściem było całe mnóstwo ludzi. Robiono zdjęcia, rozmawiano. Szybko ustawiliśmy się w kolejce. Po chwili dołączyli do nas Chaz i Phoebe. Przez moment było niezręcznie, bo chłopak cały czas czuł, że jestem na niego odrobinę zła. Właściwie nie byłam zła na niego, a po prostu jego widok przypominał mi całą sytuację. Na szczęście kiedy zaczęliśmy się wydurniać przed aparatem zrobiło się swobodniej i poczułam, że będzie to naprawdę fajna noc. Ponieważ jako jedyna nie miałam partnera Chaz i Jacob zrobili sobie ze mną wspólne zdjęcie komentując, że potem jak będę pokazywać to zdjęcie dzieciom nie będzie mi głupio, a nawet będę mogła powiedzieć, że miałam dwóch partnerów. Następnie czekała nas kolejna kolejka, tym razem do wejścia. Phoebe z Chazem weszli od razu, ale my jako plebs musieliśmy czekać. Zaczęłam się przyglądać ludziom dookoła nas. Zdecydowanie sukienki na bal wyglądały trochę kiczowato. Bardzo modne były takie z kryształkami. Prawie wszystkie dziewczyny kupowały je od Sherri Hill, co było bardzo widać, bo niektóre się nawet powtarzały. Fajnym widokiem byli też chłopcy w garniturach i smokingach. Naprawdę nie mogłam się napatrzeć na tłum eleganckich „pingwinów”. Kiedy weszliśmy do środka dekoracje zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Tematem przewodnim była „Kraina lodu”, co brzmi dość dziecinnie i kiczowato, ale prezentowało się niesamowicie. Wszędzie coś się błyszczało, światła oświetlały rzeźby lodowe. Naprawdę byłam pod wrażeniem i zaczęłam doceniać cały komitet kilka razy bardziej. Byliśmy tam może piętnaście minut, a Hannah już chciała iść do łazienki. Jak wiadomo żadna dziewczyna nie chodzi sama do łazienki, co czasem jest bardzo zrozumiałe, ale innym razem totalnie bez sensu. Czułam, że coś jest nie tak i idąc tam, ciągnięta przez Hannę, wywróciłam pewnie ze dwa razy oczami. Kiedy tylko zamknęły się za nami drzwi zaczęła swój wywód o tym, że chyba Jake nie jest już nią tak zainteresowany jak kiedyś.
-Ale naprawdę, dwa razy obciągnęłam sobie za nisko sukienkę, że aż było mi pewnie widać sutki, a on nic. Kiedyś to by mnie od razu zaciągnął za najbliższy róg i by mi...
-Rozumiem, rozumiem-przerwałam jej żeby nie dowiedzieć się znowu o ich ciekawym wykorzystywaniu palców.-Ale jestem przekonana, że nadal za tobą szaleję. Wiesz jak przed wejściem zjechał jednego chłopaka kiedy tamten spojrzał na twój tyłek. Nie chciałabyś być na jego miejscu.
-Naprawdę?-przygryzła wargę.
Pokiwałam głową z uśmiechem chociaż cała historia była trochę naciągnięta.
-No to może był sens w nakładaniu tych majtek-szybko podwinęła sukienkę.
Szczerze mówiąc nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, bo prawie ich nie było widać. No ale uśmiechnęłam się szerzej, bo sama też zawsze skupiałam się na majtkach. Gust miałyśmy odmienny, ale sztuczki jednak podobne. Hannah zaczęła się rozgadywać na jakiś inny temat, a konkretnie o tym jakiej to sukienki nie ma ta i tamta. Powiedziałam, że na pewno później do tego wrócimy, bo sama zauważyłam parę ciekawych stylizacji, ale mimo wszystko powinnyśmy już wracać. Dziewczyna pokiwała głową i wychodząc z łazienki podciągnęła trochę górę sukienki. Jacob siedział już przy stoliku z kilkoma parami. Usiadłam na miejscu, które było oznaczone moim nazwiskiem. Po mojej prawej stronie miała siedzieć Hannah, a po lewej była karteczka „Justin Bieber”.
-Super, przez całą noc będę siedziała obok pustego miejsca-powiedziałam nieco sfrustrowana.
-Ale spójrz, są też plusy. Może będziesz miała dwie porcje jedzenia dla siebie?-zaśmiał się Jake.
-Samotna i gruba. Dzięki za pocieszenie-zaśmiałam się.
Następnie uciszyliśmy się, bo na scenę weszła dyrekcja i kilku nauczycieli. Przemowy bardzo się dłużyły i okropnie cieszyłam się, że mogę siedzieć. Oczywiście każdy musiał podkreślić, że przed nami egzaminy, przyszłość, bla bla, ale tej nocy mamy o tym nie myśleć i tylko się bawić no i oczywiście wszystko z głową, alkohol zabroniony, mamy uważać w drodze powrotnej, bla bla. Tak minęło jakieś czterdzieści minut. Następnie Phoebe w imieniu komitetu powiedziała kilka zdań, które miały już w sobie więcej życia. Kiedy skończyła wstaliśmy żeby pokazać nasz uznanie. Może wyglądało to trochę głupio, ale jakoś się tym nie przejmowaliśmy, a ja krzyknęłam nawet „brawo Phoebe”.
Po chwili Phoebe przyszła do stolika i usiadła na chwilę na swoim miejscu żeby zapytać czy na pewno wypadła lepiej od dyrektora. Oczywiście powiedzieliśmy, że była niesamowita. Wszyscy zagapiliśmy się na ruch na scenie, na którą wchodził zespół. Kilka osób zaczęło piszczeć, Hannah otworzyła szeroko oczy, a ja nie miałam pojęcia kto to jest. Przyjęłam, że to jakaś super kapela i też powiedziałam, że nie wierzę, że tutaj są. Tylko Jake zauważył, że nie wiem kto to jest i zaśmiał się pod nosem. Wszyscy ruszyliśmy na parkiet, który był bardzo szeroki. Zapełnił się bardzo szybko. Cieszyłam się, że tańce w parach nie są za modne i brak partnera nie jest tak odczuwalny. Tańczyliśmy, skakaliśmy i śpiewaliśmy z wielkim natężeniem przez jakieś półtorej godziny. Potem ustawiliśmy się w kolejce do fotografa. Było tak dużo gadżetów, z którymi robiło się zdjęcia. Pełno różnych kapeluszy, tabliczek ze śmiesznymi tekstami, jakieś peruki. Trochę nam ta sesja zajęła, ale byłam przekonana, że efekty będą super. Następnie planowaliśmy wrócić do stolika, ale Phoebe krzyknęła, że kocha tę piosenkę i wróciliśmy na parkiet. Oczywiście kochała jeszcze trzy następne, a Hannah jeszcze kolejną. Całość się przedłużyła, ale nareszcie dotarliśmy do stolika. Za dziesięć minut przyniesiono jedno danie. Ucieszyłam się, bo przez cały dzień prawie nic nie jadłam. Oczywiście porcje były niesamowicie małe jak wszystkie fancy fusion posiłki. Ukradłam nawet porcję Justina, z czego Jake śmiał się chyba nieprzerwanie przez pięć minut. Kiedy Hannah patrzyła w inną stronę pokazałam mu język i zabrałam się za dalsze jedzenie.
Kiedy wróciliśmy na parkiet potańczyliśmy chyba tylko do dwóch piosenek, bo potem nastąpiła zmiana i zamiast zespołu był DJ. Trochę im się zeszło, ale w sumie było warto czekać. Remixy DJ były niesamowite. Naprawdę nie dało rady się do tego nie ruszać. Sporo dziewczyn zaczęło wywijać się w dość ciekawy sposób, więc na parkiecie zrobiło się dużo gęściej. Przez chwilę było naprawdę ciasno. Wszyscy tańczyli ciało przy ciele, pary zaczynały się niesamowicie macać i ocierać. Ponieważ Jake miał po chwili tego dosyć zaczęłyśmy wywijać z Hanną. Tańce były naprawdę aż nieprzyzwoite, ale wszyscy robili to samo. Chwilę potem dołączyli do nas dwaj chłopcy, którzy starali się chyba skorzystać z chwili. Jednak szybko dałyśmy im znać, że nie są mile widziani. Po pewnym czasie poszłyśmy się napić. Stał tam Chaz, który wskazał ręką z kubkiem na parkiet. Na początku nic nie zauważyłam, ale potem widziałam tylko parę nauczycieli, którzy tańczyli w obrzydliwy sposób.
-O boże, to powinno być zabronione-odparła Hannah robiąc grymas.
-Że też im nie głupio-powiedziałam biorąc łyk napoju.
Chwilę na nich jeszcze patrzyliśmy, ale był to potworny widok. Miałam nadzieję, że szybko o tym zapomnę.
Przy stoliku trochę sobie pogadaliśmy. Nagle znowu zrobiło się cicho. Naprawdę nie wiem gdzie zniknął ten czas, ale na scenie znowu pojawiła się Phoebe. Powiedziała parę słów, podziękowała wszystkim i życzyła nam udanej ostatniej godziny balu. Oczywiście tym razem dostała ogromne oklaski, na które oczywiście w pełni zasłużyła. Było mi trochę żal, że to już prawie koniec, ale kiedy okazało się, że ostatnia godzina jest przepełniona wolnymi tańcami myślałam, że zwariuję. Co nie szłam potańczyć licząc, że to już koniec ballad, znowu było puszczane coś podobnego. Chodziłam w tę i z powrotem. W końcu wszyscy zaczęli się zbierać. Zahaczyłyśmy z dziewczynami ostatni raz o łazienkę i wyszliśmy z lokalu. Przed budynkiem co chwilę ktoś podchodził do Phoebe i gratulował jej balu. Kiedy byliśmy znowu w limuzynie do Hanny ktoś zadzwonił. Wyglądała na strasznie wkurzoną.
-Wiecie co? Policja wpadła na imprezę Lauren i wszystkich rozgonili, bo znaleźli alkohol i jakąś trawę. Gdzie my teraz pójdziemy?-powiedziała zirytowana Hannah.
-Chcecie jechać do jakiegoś klubu?-zapytała Phoebe.
-Szczerze mówiąc ja poszłabym już spać-powiedziałam ziewając.
-Po balu musi być zawsze after party-Hannah prawie krzyknęła.-I alkohol!

Phoebe nie wyglądała na spragnioną jakiś imprez. Wyglądała na zmęczoną. Wcale się temu nie dziwiłam, bo kilka dni była w totalnym stresie. Jake zaczął przekonywać Hannę, że mogą mieć więcej czasu dla siebie w ich wynajętym na tę noc apartamencie. Potem zaczął jej coś szeptać do ucha, co ją najwyraźniej przekonała, bo znowu się uśmiechnęła. Kierowca miał wszystkich poodwozić. Byłam przekonana, że Chaz z Phoebe będę u nas, ale jednak nie. Razem z Jacobem i Hanną wysiedli pod hotelem, gdzie mieli wynajęte pokoje. Nie wiem dlaczego, ale kiedy tak sama wchodziłam do domu było mi trochę smutno, że jestem sama. Znowu mężatka okazała się najbardziej samotna.  

4 komentarze:

  1. Cudowny ! Czekam na next ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Czekam na nn.
    Ps. Kooocham cię ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze świetny <3 jejku mam nadzieję że szybko dodasz kolejny bo już nie mogę doczekać się co będzie dalej <3 kocham to ff <3 codziennie tu wchodzę po kilka razy bo cały czas czytałabym więcej! Świetnie piszesz i mam nadzieję że będziesz pisać to dalej xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam.

    OdpowiedzUsuń