Kiedy zostawałam sama w tym
wielkim domu czułam się źle, ale zostawanie w nim z Chazem i
Phoebe było chyba jeszcze gorsze. Z pewnością nie można nazwać
mnie pedantem i w mojej garderobie praktycznie nigdy nie widać
podłogi, co udziela się również sypialni kiedy nie ma Justina,
ale mam jednak odrobinę przyzwoitości żeby utrzymywać jakikolwiek
porządek w reszcie domu. Dla Chaza natomiast nie ma to najmniejszego
znaczenia, co sprowadza się do tego, że mamy wieczny bałagan w
kuchni i salonie. Kuchnia to kuchnia, wiadomo, że tam się gotuje i
są brudne naczynia, ale salon? Dzięki niemu uwierzyłam, że tam
również może być syf. Wszystkie poduszki były pościągane z
kanapy, przed kominkiem leżał koc, a na fortepianie kilka szklanek
i kubków. Stolik był również w opłakanym stanie. Właśnie to
był mój codzienny widok. Na początku goniłam go do sprzątania,
ale potem miałam już dosyć tego błagania. Zamówiliśmy raz nawet
sprzątaczkę, ale nie pomogło to, bo po chwili znowu było tak
samo. Postanowiłam zupełnie się tym nie przejmować i wziąć się
za naukę do egzaminów. Byłam pod wrażeniem, bo dzielnie uczyłam
się przez prawie cały tydzień. Chyba brak Justina i jakieś
dodatkowe problemy doskonale mnie do niej motywują. Chodziłam też
na te wszystkie zajęcia dodatkowe z biologii i kilka razy zostaliśmy
też dłużej z Jacobem w inne dni tygodnia. Justin oczywiście
denerwował się, że spędzam z nim tyle czasu, o czym powiedział
mu oczywiście Chaz. Ja nigdy nie naskarżyłam na niego chociaż
notorycznie łamał zakazy Justina – jeździł jego samochodami,
grzebał czasem w jego rzeczach, Phoebe spędziła z nami calutki
czas chociaż Justinowi nie za bardzo to się podobało. Na szczęście
razem z Hanną przypomniałyśmy jej, że powinna zająć się
przygotowaniami, bo była przecież szefową komitetu do spraw balu.
Okazało się, że coś było nie tak z cateringiem i prawie cały
dzień spędziła z telefonem w ręce szukając na szybko jakiejś
firmy, która dałaby radę przygotować jedzenie dla takiego tłumu
w dwa dni. Chaz poczuł się trochę urażony, bo Phoebe nie chciała
od niego żadnej pomocy i kilka razy powiedziała mu, że lepiej
będzie jeśli zajmie się tym osoba, która ma o tym jakiekolwiek
pojęcie.
W dzień balu w domu
panowało niemałe zamieszanie. Przyszedł czas na mój stres. Od
rana byłam zabiegana i nie mogłam znaleźć dosłownie niczego.
Całe szczęście, że Chaz grał w coś przez całą noc i wtedy
spał, bo byłam przekonana, że nie raz oberwałoby mu się bez
powodu. Koło 9 usłyszałam dzwonek do bramy. Myśląc, że znowu
nawiedza mnie Phoebe otworzyłam jej nawet bez pytania. Jednak po
chwili po drugiej stronie drzwi nie było mojej przyjaciółki, a
tylko jakaś kobieta z wielkim uśmiechem.
-Niczego nie
zamawiałam-powiedziałam od razu.
-Widocznie ktoś inny to
zrobił-podała mi małe pudełko.-Miłego dnia-rzuciła wychodząc.
Szybko zamknęłam drzwi i
wzięłam się za rozpakowywanie. Nie było to super skomplikowane,
bo wystarczyło zdjąć pokrywkę pudełka. W środku była mała
karteczka, a pod nią kotylion ze świeżych kwiatów, który
dziewczyny zawsze mają na nadgarstkach na balu. Uśmiechnęłam się
szeroko do karteczki, na której było napisane „Udanego balu. Twój
Justin.”. Napisał to od ręcznie, co strasznie mnie urzekło. Nie
wiedząc czy nie jest przypadkiem zajęty wysłałam mu SMSa z
podziękowaniami. Potem zaczęłam zbierać jakieś drobne rzeczy do
torebki, bo już byłam spóźniona do fryzjera. W drodze trochę za
mocno wciskałam pedał gazu, ale na szczęście nie zaliczyłam
żadnej kontroli. Na miejscu mogłam się trochę odprężyć.
Spokojnie siedziałam i prawie tam zasnęła. Miła fryzjerka zrobiła
mi nawet kawę. Po półtorej godziny byłam już super zrobiona. W
drodze do domu rozmawiałam z Justinem, który przygotowywał się do
kolejnej premiery. Parkując na podjeździe pożegnałam się z
Biebsem „Kocham cię” i ruszyłam do domu. Nie miałam dużo
czasu, więc w ekspresowym tempie poszłam na górę i przebrałam
się w sukienkę. Oczywiście w mojej zawalonej rzeczami garderobie
przez dziesięć minut szukałam butów. Tyle samo musiałam
poświęcić na znalezienie torebki. Wrzuciłam do niej
najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół sprawdzić jak ma się
Chaz. Zdziwiłam się, bo schodząc po schodach usłyszałam, że nie
jest sam. Kiedy zobaczyłam chłopaka, który koło niego stał
myślałam, że śnię.
-Co ty tu
robisz?!-krzyknęłam.
-Wy
Polacy to jesteście głośni. Witacie się jakbyście mieli się
zaraz pozabijać-zaśmiał się Chaz nie mając pojęcia co właśnie
powiedziałam.
-Justin
powiedział, że jestem zawsze mile widziany.
-Paweł,
nie udawaj idioty. Mówisz to tak jakbyś wpadł tu na pół godziny,
a raczej tak nie jest, prawda?
-Chciałem wam zrobić
niespodziankę-uśmiechnął się
delikatnie.-Niezła niespodzianka, co nie Chaz?
-No,
Kasia wygląda na naprawdę zaskoczoną-zaśmiał się.
-Twoja
mama o tym wie? Nasze mamy nas przez to zabiją! Zdajesz sobie z tego
sprawę?
-Kaśka,
nie przesadzaj. Musisz powiedzieć tylko mojej mamie, że tutaj
jestem i wszystko jest okay.
-A może
Paweł pójdzie z nami na ten bal? Phoebe załatwi jeszcze jeden
bilet. Albo w sumie dwa, Hannah ma fajną siostrę-mrugnął do
mojego kuzyna.
-Chaz,
ty nic nie rozumiesz. Nie odzywaj się nawet.
-Kasia?-zapytali
obaj.
Czułam
się jakbym miała za chwilę zemdleć. Miałam dosyć. Naprawdę nie
mogłam uwierzyć, że Paweł zdecydował się przelecieć ocean bez
żadnej zapowiedzi. Nie umiałam tego zrozumieć. Wiedziałam, że
dostanę za to niesamowity opieprz od wszystkich. Paweł nie należy
do osób najszczerszych, więc było wiadome, że pewnie nic nie
powiedział swojej mamie. Był oczkiem w głowie swojej matki i już
czekałam na rozmowę z nią, w której zacznie mówić, że to
wszystko moja wina, bo pewnie go do tego namówiłam. Przestałam
mieć ochotę na cokolwiek. Ten dzień miał być super, a w jednej
chwili wszystko zaczęło się sypać. Szybko pobiegłam do sypialni
i zamknęłam się tam. Od razu zadzwoniłam do Justina.
-Nie
mogę teraz rozmawiać-powiedział półszeptem.
-Ja też
nie mam czasu, bo zaraz mam bal-skomentowałam zirytowana.
-Co się
stało?-zapytał już normalnym głosem.
-Zgadnij
kto do nas przyjechał. Mała podpowiedz-sam go zaprosiłeś.
-Kasiu,
powiedz co się dzieje, a nie takie zagadki mi dajesz.
-Mój
kuzyn przyjechał! Paweł! Powiedziałeś mu, że jest „zawsze mile
widziany” i nagle się tu pojawił. Wchodzę do domu, a on gra z
Chazem na konsoli. Wiesz jakie będą z tego problemy. Jego mama o
niczym nie wie i cała rodzina będzie na mnie zła. Tylko czekam na
te wszystkie telefony i wyzwiska. Nie wyobrażam sobie tego
wszystkiego. Powinnam już jechać na bal, ale nie mam pojęcia co
robić. Ty zupełnie się tym nie przejmujesz, bo jesteś daleko, a
sam go zachęcałeś żeby przyjechał. Nie masz pojęcia jaki on
jest. Masz to gdzieś, a ja muszę coś z tym zrobić.
-Nie
denerwuj się tak.
-Jak
mam się nie denerwować?
-Szykuj
się, a ja zadzwonię do Chaza.
-O tak!
On na pewno coś na to poradzi. Przez cały dzień nic nie robi, a ja
tylko po nim sprzątam. Wy to naprawdę jesteście jakimiś
życiowymi...
-Dosyć.
Naprawdę przesadzasz. Życzę ci udanej zabawy, a ja postaram się
jakoś to wszystko ogarnąć.
Rozłączyłam
się mając go totalnie dosyć. Łatwo było mu mówić żebym się
nie przejmowała, a on sobie tam miał chodzić po jakimś czerwonym
dywanie i być spokojnie w centrum uwagi. Mówiłam do siebie przez
jakieś piętnaście minut. W końcu zdecydowałam, że będę miała
wszystko gdzieś tak jak on. Naprawdę tego dnia miałam się bawić,
a wyszło z tego niesamowite bagno. Wszystko takie niepoukładane i
nie wiadomo co się dzieje. Istny chaos. W swojej pięknej sukience
zeszłam na dół gdzie chłopaki spojrzeli na mnie jak na jakiegoś
szaleńca. Oświadczyłam wszystkim, że wychodzę. Obaj byli jakby
wstrząśnięci i nic mi nawet nie odpowiedzieli.
Cudowny rozdział ! Czekam na next ! :)
OdpowiedzUsuńJejku nie spodziewałam się że Paweł przyjedzie Ale jak zwykle mega rozdział<3. Błagam cię dodaj szybko kolejny xxx
OdpowiedzUsuńMega !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDodawaj szybko kolejny ;)
Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że szybko xoxo
super ;)
OdpowiedzUsuń