Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


30 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 147


Kiedy było już kompletnie ciemno Justin uznał, że czas już wracać. Musieliśmy pojechać naprawdę daleko, bo mimo hałasu, który stwarzał motor robiłam się senna. Pod domem doszłam do sypialni tylko dzięki Biebsowi, który obejmował mnie w pasie. Wzięłam szybki prysznic i wsunęłam się pod ciepłą kołdrę.
-Dobranoc Justin-przytuliłam się do jego torsu.-I niczym się nie przejmuj. Jesteś jednym z najwspanialszych ludzi, których poznałam.
-Słodkich snów.
Czwartek minął całkowicie normalnie. Z kolei w piątek rano długo nie mogliśmy się od siebie rano odkleić. Cały czas powtarzał żebym przyzwoicie zachowywała się u Jake'a. W końcu po tysiącu kolejnych buziaków odsunęłam się od niego i wyszłam z samochodu.
Lekcje mijały mi w miarę szybko, ale im bliżej było jego końca tym trochę bardziej denerwowałam się wizytą u Jake'a. Nie wiem czemu tyle o tym myślałam. Chyba po prostu bałam się, że będąc u siebie będzie on zachowywał się inaczej niż w szkole. Jednak nie było ze mną aż tak źle i nie tworzyłam w głowie miliona możliwych sytuacji, które mogą się wydarzyć. No dobra, może trochę ich było, ale nie za dużo.
Po zajęciach czekałam na Jacoba na parkingu. Dziewczyny się śpieszyły na zakupy, więc byłam sama. Po jakiś siedmiu minutach zobaczyłam jak wychodzi zza budynku szkoły i z uśmiechem ku mnie kroczy. Przeprosił mnie za spóźnienie, a potem wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy. Po drodze wstąpiliśmy po jakąś kawę. Kiedy zatrzymaliśmy się pod jego domem byłam pod wielkim wrażeniem. Nie zdążyłam się jeszcze przyzwyczaić do panującego wszędzie przepychu, który wypełniał całe miasto i nawet w naszym domu nie czułam się w pełni swobodnie i najlepiej czułam się leżąc w łóżku kiedy Justin był obok. Tylko tam czułam się w pełni bezpiecznie. Wracając do domu Jacoba. Właściwie była to raczej rezydencja z podjazdem przy drzwiach wejściowych. W środku ukazał się wysoki przedpokój z metalowymi schodami na piętro. W sumie wydał mi się podobny do domu Kardashianów z ich show. Chłopak rzucił na bok swoją kurtkę i zaprosił mnie do kuchni. Stanęłam nieśmiało koło framugi i patrzyłam jak wyciąga jakieś gotowe kanapki i koktajl truskawkowy w dzbanku z lodówki. Niedbale zamknął ją nogą.
-Pójdziemy do salonu żeby nie było niezręcznie-powiedział uśmiechając się swobodnie.
-Ok-powiedziałam bawiąc się swoimi palcami.
W salonie usiadłam na kanapie starając się nie garbić. Profesjonalnie wyciągnęłam z torby podręcznik i segregator z powpychanymi materiałami, które wydrukowałam dzień wcześniej. Chłopak zaśmiał się lekko i poszedł po swojego laptopa. Kiedy zostałam sama zaczęłam trochę się rozglądać. Na ścianie wisiał niesamowity obraz, który doskonale znałam. Jake złapał mnie na gapieniu się.
-Przepraszam-spojrzałam na niego.-Myślałam, że takie obrazy są w muzeach.
-Rodzice lubią sztukę-wzruszył ramionami.-Dla mnie to szajs.
-Dość drogi szajs-zachichotałam.
-Jak cholera.
Następnie wzięliśmy się do roboty. Wyszło na to, że w domu zdążyłam odwalić znaczną część pracy. Po dodaniu paru innych rzeczy i wzbogaceniu ich o parę zdjęć zrobiliśmy sobie przerwę. Byłam u niego już ze dwie godziny, ale dopiero zaczęłam się rozluźniać. Znowu zaczął gadać kompletne głupoty, które były idealnie w moim stylu. Czułam się cudownie mówiąc o tych bzdurach nie musząc sama zaczynać tematu.
-A więc tak się uczycie-nagle w pokoju pojawił się jakiś mężczyzna.
-Cześć tato-powiedział Jake.
-Dzień dobry-podniosłam się z podłogi, na której jakimś cudem się wcześniej znalazłam.
-Bruno Moriss-podał mi rękę.
-Kasia, tzn. Kate Bie.., eee, po prostu Kate-wymamrotałam.
Jacob zaczął się ze mnie okropnie śmiać, a ja nie wiedziałam co mogę więcej powiedzieć. Na szczęście pan Moriss nie zareagował na mnie jakoś źle i też się uśmiechnął. Zamienił kilka nieznaczących zdań z synem, a potem powiedział, że idzie do swojego gabinetu. Jake zaczął przywoływać sytuację, która przed chwilą miała miejsce i jeszcze raz zaczął się ze mnie śmiać. Żeby przestał rzuciłam w niego swoim zeszytem. Aż jęknął, bo oberwał rogiem w brzuch. Po tym wróciliśmy do zadania. Cały czas trochę głupio się czułam, bo lekko go okłamywałam, kiedy wspominał, ze damy czadu we wtorek. W planach miałam na ten czas „chorobę”. Tzn., nie byłam jeszcze w stu procentach pewna, że mnie nie będzie, ale było to bardzo prawdopodobne. Dobro Justina było dla mnie najważniejsze i nie wahałam się poświęcić dla niego kilku dni szkoły. Kiedy udało nam się domknąć wszystko na przedostatni guzik usiadłam wygodniej i pochowałam kartki do torby.
-Zjesz z nami kolację, prawda?-w pokoju pojawił się pan Moriss.
Szczerze mówiąc nie miałam zbytniej ochoty, ale nie wypadało mi odmówić. Poszłam za Jacobem do jadalni i usiadłam przy stole zajmując krzesło obok niego. Ucieszyłam się, że nie bawił się w odsuwanie krzesła czy coś, bo byłoby mi strasznie głupio. Przy stole poznałam mamę Jake'a, która właśnie wróciła do domu. Jego rodzice byli ogólnie bardzo mili chociaż utrzymywali pewien dystans. Byli bardzo sympatyczni, ale nie było mowy o zwracaniu się do nich po imieniu, z czym kilka razu się już tam spotkałam. Po skończonym posiłku rozmowa stała się jeszcze bardziej swobodna. Okazało się, że jego mama była chirurgiem plastycznym(idealnie, prawda?), a tata prowadził jakieś interesy, o których za dużo nie mówił. Kiedy zauważyłam, że zrobiło się już późno postanowiłam zacząć się zbierać.
-Odwieziesz Kate, prawda?-zapytała jego mama.
-Jasne-rzucił.
-Przyjedzie po mnie chłopak-odezwałam się nieśmiało, co mogło zabrzmieć, że się tego wstydzę.
-Poczekaj, to przecież ty jesteś Rosjanką, z którą spotyka się Justin Bieber-powiedział pan Moriss.
-Jestem Polką-poprawiłam go jeszcze bardziej zawstydzona.
-Przepraszam. Dzięki tobie Jake zagościł na paru stronach plotkarskich. Współczuję braku prywatności.
-Jakoś sobie z tym radzę, ale czasem mi głupio, że każdej osobie, z którą się spotkam robione są zdjęcia.
-Babcia Jake'a powiesiła jego zdjęcie na lodówkę. Mówił ci o tym?-uśmiechnęła się jego mama.
-Wspominał-zaśmiałam się.
Nagle poczułam wibrowanie w mojej kieszeni. Przeprosiłam wszystkich wiedząc, że Justin już na mnie czeka. Pożegnałam się z jego rodzicami, a następnie Jake odprowadził mnie pod bramę, gdzie stał samochód Justina. Chłopcy przywitali się podaniem ręki. Na szczęście nie było ono bardzo niezręczne i wyszło jakoś tak jakby Biebs nic do niego nie miał. Mnie z kolei pocałował w policzek na przywitanie. Po wymianie kilki zdań o tym, czy wszystko zrobiliśmy i co u kogo słychać pożegnałam się uściskiem z Jacobem i wsiadłam do samochodu po tym jak Justin otworzył dla mnie drzwi.
-Nie dobierał się do ciebie?-zapytał kiedy zapinałam pas.
-Boże, weź chociaż odjedź kawałek zanim powiesz taką bzdurę, bo jeszcze to usłyszy-zapiszczałam chcąc powiedzieć to jak najciszej.
-Mów, bo teraz mam możliwość mu jeszcze przyłożyć-powiedział już półserio.
-Jesteś okropny-wywróciłam oczami.
-Przepraszam kochanie-cmoknął mnie w rękę, którą przyciągnął do swoich ust nie spuszczając oczu z drogi.
-Za ile mamy samolot?
-Zamówiłem go na północ, bo będziemy wtedy akurat przed 5 w Toronto, a potem przed 6 na miejscu.
-Wiesz, że będziesz mnie musiał mnie chyba wynosić z tego samolotu. Tak mi się chce okropnie spać, że mnie nie dobudzisz.
-Spokojnie. Damy sobie radę-uśmiechnął się.-Nie mogę się już doczekać.
-Wiem skarbie.

27 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 146


Rano obudziłam się naga z ręką Justina spoczywającą na mojej piersi. Przekręciłam się na drugi bok i pocałowałam go w obojczyk. Następnie wyszłam spod kołdry i leniwym krokiem ruszyłam do łazienki. Pierwszy raz nie przejmowałam się, że nie mam nic na sobie, bo Justin jeszcze spał i nie mógł mnie zobaczyć. Ziewnęłam rozciągając kręgosłup przed wejściem do łazienki. Pisnęłam przestraszona widząc w niej psa, który automatycznie wstał i zaczął skakać na moją nogę. Spojrzałam na jeden ręcznik leżący na podłodze. Był to mój ulubiony, przywieziony jeszcze z Polski. Szybko złapałam go, po czym od razu puściłam czując, że jest za ciężki. Zniesmaczona wytarłam ręce w nogi i chwyciłam szczeniaka żeby położyć go po chwili na łóżku obok Justina. W łazience udało mi się wziąć długi prysznic. Moje ciało stało się odżywione i czułam się znacznie świeższa niż chwilę wcześniej, kiedy czułam, że lepię się od potu z nocy. Owinięta ręcznikiem poszłam do garderoby po ubrania. Ciemne dżinsy i czarny top ożywiłam czerwoną kurtką o kroju ramoneski. Ubrana poszłam jeszcze do łazienki wysuszyć włosy i trochę się umalować.
-Zapomniałam ci powiedzieć, że przyjdą dziś do nas dziewczyny.
-Jakie dziewczyny?-zapytał odwracając głowę w moją stronę.
-Phoebe, Hannah i Monica. Na jogę.
-Dobra, ale później poćwiczysz jeszcze ze mną-uśmiechnął się szelmowsko.
-Powiedź mi lepiej co stało się z moim ręcznikiem.
-Plusem jest to, że Swaggy zaczął sikać tylko w jedno miejsce, a minusem to, że upodobał sobie do tego twój ręcznik.
Byłam niemal pewna, że po prostu był on pod ręką i wytarł nim całą podłogę, bo nie chciało mu się szukać jakiejś szmaty.
Dzień upłynął całkowicie normalnie. Był identyczny jak poprzedni. Po szkole pojechałam z dziewczynami od razu do mnie. Justin po chwili pojawił się w hallu, a przed nim biegł nasz pies. Dziewczyny zajęły się psem i zaczęły głaskać go od każdej strony. Podnosząc głowy przywitały się też z Justinem.
-Cześć dziewczyny-rzucił i położył dłonie na moich biodrach przyciągając mnie do siebie.-Witaj skarbie-powiedział ciszej składając krótki pocałunek na moich ustach.
-Tylko nam nie przeszkadzaj-powiedziałam poważnie.
-Bo się jeszcze wystraszysz-zaśmiała się Phoebe.
-Piękne dziewczyny wyginające się w moim domu. Niektórzy muszą za to płacić wielkie pieniądze, a ja mam to za darmo-przytulił mnie do siebie uśmiechając się do dziewczyn.
-Faktycznie jesteś zboczeńcem-zaśmiała się Hannah wyciągając mnie z jego objęć.-Daj jej chwilę oddechu.
W końcu, po tej kompromitującej rozmowie poszłyśmy się przebrać. W międzyczasie dołączyła do nas Monica i nasza instruktorka z gotowym czajnikiem wypełnionym obrzydliwym naparem. Wychodząc z sypialni nakazałam Justinowi trzymanie się z daleka, w czasie, kiedy my będziemy ćwiczyć.
Na dole rozłożyłam swoją różową matę i zaczęłam ćwiczyć z dziewczynami. Z każdym tygodniem czułam, że robię się w tym coraz lepsza. Każde wygięcie pogłębiałam już o kilka centymetrów i poprawiła się moja ogólna koordynacja, co oznaczało, że nie traciłam już równowagi co trzy minuty. Pod koniec naszych ćwiczeń znikąd pojawił się Justin w topie i spodenkach do koszykówki. Stanął za mną i zaczął naśladować moje ruchy. Rozpraszając mnie położył dłonie na biodrach i starał się je rozkołysać. Cały czas powtarzałam, żeby spieprzał. Jednak nic na niego nie działało. Hannah zaczęła chichotać i nie mogła przestać. Specjalistka od jogi krzywo się na mnie patrzyła, bo nie miała ochoty by ktoś obrażał to co robi i tylko pajacował.
-Uspokój się i idź stąd-pisnęłam odwracając się na chwilę do niego przodem.
Przez zachowanie Justina zajęcia skończyły się nieco wcześniej i nawet nikt nie wypił herbacianego naparu. Jakoś mnie nie ucieszyła jego wielka ilość w czajniczku stojącym na stole. Serio, było to jedna z tych rzeczy, których wolałam nie dotykać. Coś tak niedobrego w smaku po prostu musi być złe tak ogólnie. Dziewczyny śmiejąc się jeszcze pomachały nam na pożegnanie. Pani specjalistka nie była jakaś zadowolona, ale w sumie nigdy nie zachowywała się sympatycznie.
-Dlaczego to robisz?-zapytałam opierając się na siedzącym za mną Justinie.
-Bo nie mogę się powstrzymać-położył ręce na moim mokrym brzuchu.
-Niestety przyszedł twój ulubiony czas-uśmiechnęłam się szyderczo.
-Nie pogrywaj ze mną.
-To prawda kochanie. Będzie wielki powrót farmerskich majtek.
-W takim razie pojedziemy porobimy coś innego.
W łazience wzięłam najszybszy prysznic na świecie, a potem ubrałam się w swój wcześniejszy strój. Po zamknięciu psa w łazience weszliśmy do garażu, skąd Justin wyprowadził swój czarny motor. Może kiedyś bałam się szybkości, ale wtedy byłam już przekonana, że kiedy jesteśmy razem nic złego mi się nie stanie. Dodatkowo jazda na motorze była dziwnie podniecająca. Szybko przełożyłam nogę nad maszyną i usiadłam wygodnie. Mocno objęłam Justina w pasie wkładając ręce pod jego kurtkę. Słysząc i czując włączony silnik przyległam jeszcze bliżej jego ciała. Nagle wystrzeliliśmy i nic nie mogło już nas zatrzymać. Przez chwilę jeszcze krzyczałam z ekscytacji, ale potem się przyzwyczaiłam do urywającej się głowy. Nasza podróż była całkowicie bezcelowa. Jechaliśmy tak jak prowadziła droga. Po dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się na jakimś poboczu.
-Trzymaj ręce trochę wyżej, bo mnie rozpraszasz-zaśmiał się odwracając głowę.
Szybko przełożyłam swoje dłonie na jego pas. Rzeczywiście trzymałam je trochę za nisko, bo moje palce były wetknięte w jego spodnie.
-Przepraszam-uśmiechnęłam się niewinnie.-Czy ty mnie porywasz?
-To tylko ucieczka-cmoknął mnie w nos.-Trzymaj się mocno.
Nie jestem pewna ile czasu jechaliśmy, ale nie był to krótki czas. Następny postój mieliśmy na jakimś kompletnym odludziu. Nie było widać żadnych ludzi ani budynków. Na początku zszedł z motoru sam i ściągnął kask. Następnie złapał mnie pod pachami i ściągnął mnie z pojazdu jak dziecko. Pozbył się też mojego kasku. Uśmiechając się przyglądał mi się. Ja robiłam to samo szukając wyjaśnienia w jego oczach. Delikatnie złapał moją rękę i przybliżając się złożył na moich ustach słodki pocałunek. Po chwili stania zdecydowałam się usiąść. Oparłam się o rosnące obok drzewo. Justin położył głowę na moich kolanach i ułożył na ziemi. Zaczęłam zastanawiać się czy wszystko z nim w porządku, bo zachowywał się niepokojąco. Leżał bezbronny w skórzanej kurtce, dżinsach i drogich adidasach Givenchy. Noś było nie tak.
-Muszę przemyśleć parę spraw-powiedział nie odwracając się do mnie.
Zaczęłam szukać w tym wszystkim mojej winy. Może nie podobało się mu coś co zrobiłam. Szybko przypominałam sobie ostatnie dni i nic nie mogłam znaleźć. Justin odkąd przyjechał miał dobry humor i na nic nie narzekał. Zaczęłam głaskać go po głowie.
-Czy zrobiłam coś nie tak?-zapytałam cicho bojąc się jego odpowiedzi.
-Nie-odpowiedział spokojnie.
Teraz zaczęłam się już poważnie denerwować. Myśli w mojej głowie wariowały. Moje ręce zaczęły się trząść.
-Wszystko dobrze?-odwrócił się i chwycił moją dłoń.
-Nie wiem co się stało.
-Czuję, że znowu tracę coś, na czym mi zależało... Potrzebuję wakacji.
-Chcesz pojechać gdzieś sam?
-Nie kochanie-uśmiechnął się.
-Bahamy?
-Kanada-odpowiedział niesamowicie akcentując to słowo.

25 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 145


-Całuski, całuski-przyłożyłam psa do twarzy Justina udając głos dziecka.
Swaggy zaczął lizać całą twarz Justina, który dopiero się budził. Zaczął jęczeć żebym zabierała psa, bo inaczej mi coś zrobi. Jakoś specjalnie się tym nie przejmowałam. Pies cały czas był wniebowzięty z powodu możliwości okazania swych wszystkich uczuć. Nagle Justin mocno złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął na siebie. Szczeniak, który został lekko przygnieciony zapiszczał i odsunął się na bezpieczną odległość. Justin zapatrzył się na to co miałam pod bluzką, której dekolt opadł pokazując wszystko.
-Zboczeniec-powiedziałam marszcząc nos.
-Raczej kochanek-uśmiechnął się kładąc dłonie na mojej pupie.
Oparłam się dłońmi o nagi tors Biebsa, a potem pocałowałam wpijając się dość mocno w jego szyję. Wsunął rękę pod moją bluzkę uśmiechając się szerzej. Kiedy powróciłam do jego szyi zaczął pomagać mi Swaggy. Justin cały czas starał się go odsunąć aż w końcu odstawił go na podłogę. Pies zaczął natarczywie próbować wskoczyć z powrotem na łóżko coraz bardziej się denerwując. Udając, że go nie słyszymy nasze twarze zatrzymały się w odległości kilku centymetrów.
-Jesteś cały w psiej ślinie kochanie-powiedziałam uśmiechając się.
-Jeżeli nie chcesz się całować musimy wyciągnąć mocniejsze działa.
-Musimy się sprężać, bo mamy pół godziny.
-Szybki numerek?
-Bieber, ochłoń trochę, bo jeszcze nic się nie stało. Ja w tym czasie zamknę psa.
Szybko wzięłam psa na ręce i zamknęłam go w łazience całując go na pożegnanie. Wracając do łóżka ściągnęłam bawełniane szorty żeby spokojnie opaść na ciało uśmiechniętego Justina. Nie mogłam uwierzyć, że aż tak nisko upadłam. Ale co mogłam zrobić? Mówi się trudno. Chłopak szybko znalazł się nade mną i zaczął ściągać z siebie bokserki. Zaczął mówić mi jakieś bzdury, przez które nie mogłam przestać chichotać. Następnie rozebrał też mnie. Dotykając mnie zaczął doprowadzać mnie do szaleństwa. Dociskałam jego głowę do swojej klatki piersiowej. Jemu nie przeszkadzało, że przy okazji ciągnę go za włosy i nie przestając wykonywać ruchów miednicą ssał moją skórę. Z rozkoszy trochę popiskiwałam chociaż powstrzymywałam się. Rozluźniając się przestałam się ruszać i położyłam ręce po obu stronach ciała. Justin jeszcze przez chwilę nie dawał mi spokoju, ale potem opadł kładąc się obok mnie. Zadowolona położyłam się na niego. Trzymając głowę na jego barku mogłam usłyszeć jak głośno o ściany jego tętnicy szyjnej uderza krew. Pocałowałam miejsce gdzie była ona widoczna lekko wysuwając język.
-Jakieś plany na dziś?-spytałam.
-Załatwimy kilka spraw z Twistem. Pies pojedzie z nami, więc się nie przejmuj.
-Jaki ty się odpowiedzialny zrobiłeś-zaśmiałam się.
-Wszyscy się zmieniamy Kasiu. Wcześniej nigdy byś mnie nie obudziła żeby uprawiać seks.
-Wcale tak nie było.
-Ale na to wyszło.
-Mógłbyś czasem nie mówić takich rzeczy głośno. Wiem co i dlaczego robię więc nie musisz mi nic mówić. Ubierz się i schodź na dół coś zjeść.
-Dobrze króliczku-przytulił mnie mocno nie pozwalając wstać.
-Puszczaj-zaczęłam się wyrywać.
Kiedy byłam już wolna naciągnęłam przez głowę koszulkę i poszłam się ubrać. Następnie zeszłam na dół zrobić coś do jedzenia. Justin dołączył do mnie dopiero po chwili. Pies, którego trzymał przypomniał mi, że w końcu go nie wypuściłam i siedział w łazience dłużej niż miał. Cmoknęłam go w zimny nos przepraszając. Po zjedzeniu śniadania poszłam jak zawsze pozbierać swoje rzeczy po całym domu. Nie wiem jak mogłam poroznosić długopisy po tych wszystkich pomieszczeniach i to jeszcze codziennie. Justin czekając na mnie bawił się z psem.
-Justin, muszę jakoś umówić się z Jacobem-powiedziałam kiedy w samochodzie znalazłam jakieś notatki z biologii.
-Dziwnie to zabrzmiało.
-Zabawne-wywróciłam oczami.-Musimy zrobić projekt i potrzebujemy jakiegoś dobrego miejsca. Nie miałbyś nic przeciwko żebyśmy zrobili to u niego?
-Znowu dziwnie to zabrzmiało.
-Justin, postaraj się myśleć trochę inaczej. U nas cały czas byś chodził i przeszkadzał, a mi na tym zależy.
-Dobra, idź do tego swojego inteligenta, stoi przy murku, a ja założę swoje kolorowe dresy i będę uczył czegoś naszego głupiego psa.
-Justin, kocham cię-objęłam dłońmi jego głowę.-Nawet kiedy mówisz takie bzdury jesteś dla mnie najwspanialszym chłopakiem na świecie-pocałowałam go.
Nie bez większych problemów usiadłam na nim i zaczęłam cmokać go po ustach. Z zadowolenia zaczął się uśmiechać. Nagle ktoś zapukał dwa razy w szybę. Widząc, że to Phoebe Biebs opuścił ją,
-Żeby nawet przed szkołą?! Nieładnie Kate-zaśmiała się przyglądając się nam.
-Od rana mnie męczy-poskarżył się Justin oblizując usta wygięte od uśmiechu.
-Już cię zostawiam-zaczęłam próbować wyjść.
Po kilku chwilach udało mi się wydostać z samochodu. Szybko poprawiłam spódnice i pomachałam do Justina, który nadal szczerzył się z nie wiadomo jakiego powodu. Kiedy odwróciłam się przodem do szkoły moje oczy napotkały kolejny uśmiech. Tym razem był to Jacob, który stał obok dwóch innych chłopaków, którzy grali w szkolnej drużynie. Byłam zażenowana całą sytuacją, ale on i tak rzucił coś w stylu, że powinniśmy wynająć sobie pokój. Phoebe zaczęła dosłownie rechotać i przyznała, że o tym samym pomyślała kiedy nas zobaczyła. Z zaciśniętymi zębami przetrwałam najgorszy moment i poszłam z innymi na lekcje. Na dwóch cudownych godzinach biologii Jake wciąż nie pozwalał zapomnieć mi o wcześniejszym wydarzeniu. Cały czas go olewałam, ale w końcu wyrwałam kartkę z zeszytu i zaczęłam pisać do niego wiadomości co do naszego spotkania. Zaczął się ze mnie śmiać, że mam jakieś sposoby komunikacji jak ludzie w starożytności. Wstępnie udało nam się umówić na piątkowe popołudnie.
Na długiej przerwie usiadłyśmy z Monicą, Phoebe i Hanną przy naszym ulubionym stoliku. Znowu wyszło na to, że żadna nie może u siebie przeprowadzić zajęć z jogi. Myśląc, że Justin nie będzie miał z tym problemu zaprosiłam je do siebie. Później rozmowa zeszła na następny temat, a mianowicie szkolny bal, który odbywał się co roku w styczniu. Okazało się, że Phoebe dołączyła do komitetu przygotowawczego, który dzień wcześniej miał swoje pierwsze zebranie. Chociaż do balu były jeszcze ponad dwa miesiące dziewczyny mówiły o nim jakby miał być za tydzień. Też poczułam lekkie podekscytowanie, bo chciałam zobaczyć jak wygląda taka impreza. Wszystkie opisy zeszłorocznej imprezy jeszcze bardziej mnie napędzały. Phoebe spytała czy może ja chciałabym też się jakoś zaangażować, ale odmówiłam znając swoje możliwości organizatorskie. Nie zachęcała mnie bardziej, bo traktowała całe przedsięwzięcie bardzo poważnie. Normalnie aż się zdziwiłam. Po lekcjach pojechaliśmy z Justinem zjeść coś na mieście, bo powiedział, że nie miał na nic czasu z powodu jakiegoś spotkania. W domu przebrałam się w wygodną tunikę i położyłam się na leżaku przy basenie. Justin siedział obok z laptopem na brzuchu. Po chwili zastanowienia zaczął pokazywać mi ich projekty ubrań. Wcześniej byłam pesymistycznie nastawiona do tego przedsięwzięcia, ale to co wymyślili nie było wcale złe. Styl mogłabym określić jako elegancka wersja dresu, co brzmi okropnie, ale nic innego nie mogło mi przyjść do głowy.
-Naprawdę mi się podobają. Od razu widać, że maczałeś w tym palce, bo są idealnie w twoim stylu, a przynajmniej tak mi się wydaje. Pierwszy raz podoba mi się dres. W tych pierwszych wyglądałbyś...
-Jak?-zaśmiał się.
-Bardzo dobrze-uśmiechnęłam się nie mogąc dłużej udawać profesjonalnej.
-Już się szyją, a wypuścimy je na przełomie grudnia i stycznia.
-Twoje gadki w stylu Jobsa są niesamowicie seksowne. Nie wiedziałam, że jesteś taki przedsiębiorczy. Wiesz, nie zrozum mnie źle, ale pierwszy raz robisz coś uniwersalnego, skierowanego do szerszej grupy.
-Sama używałaś moich perfum-zaśmiał się.-I ogólnie dobrze się sprzedawały.
-Nie kupiłam ich, ty mi je dałeś. Są ładniejsze zapachy. Sory. No ale dresów dawno takich fajnych nie widziałam.
-Dziękuję za opinię specjalisty. Jesteś znawcą od wszystkiego.
-Zawsze do usług. Polecam, Kasia Bieber-wyszczerzyłam się.


21 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 144


Rano do szkoły nie odwoził mnie już tylko Justin. Na moich kolanach dumnie siedział Swaggy. Wcześniej planowaliśmy go zostawić, ale w końcu pojechał z nami.
-Dlaczego kupiłaś czerwoną obrożę?
-Bo jest najbardziej klasyczna. Coś z nią nie tak?
-Nie, jest w porządku. Pilnuj żeby tylko nic tutaj nie zasikał.
-Jak mogę tego dopilnować? Jak będzie mu się chciało nie zapyta czy moglibyśmy się zatrzymać. To tylko pies-pogłaskałam szczeniaka po grzbiecie.
Pod szkołą zatrzymaliśmy się tam gdzie zwykle. Pocałowałam Justina na pożegnanie i otworzyłam drzwi auta. W ułamek sekundy pies wyskoczył z samochodu i z zaciekawieniem zaczął obwąchiwać parking. Szybko popędziłam za nim i wzięłam na ręce. Chciał się wyrwać i wrócić do zlizywania jakiegoś rozpływającego się na betonie loda, ale trzymałam go mocno. Nagle obok pojawiła się Phoebe i zabrała się za głaskanie szczeniaka.
-Jest jeszcze słodszy niż na zdjęciach-popiskiwała.
-Nie rozbawiaj go tak-krzyknął Justin z samochodu.
Szybko przemieściliśmy się na trawę, gdzie go odstawiłam trzymając za obrożę. Phoebe cały czas go głaskała i drapała za uchami, co bardzo mu się podobało. Po chwili położył się na plecach i znowu obsikał sobie cały brzuch. Dziewczyna szybko odskoczyła i zaczęła się śmiać. Pies wstał i chciał do niej pobiec, ale nie pozwalałam mu na to. Podniosłam go i podałam Justinowi przez otwarte okno. Powiedziałam mu, że znowu jest cały mokry. Biebs skrzywił się lekko i położył na siedzeniu jakieś pudełko po butach, w którym umieścił psa.
-Zacznij już go uczyć czystości, bo inaczej w twoim Porsche będzie śmierdzieć psim moczem, a nie Calvinem Kleinem.
-Ja nie wiem czy to jest normalne. Może jest na coś chory i dlatego nie może się powstrzymać?
-Nie mam pojęcia. To ty miałeś kiedyś psa.
-Spokojnie, jest jeszcze mały. Wszystkiego się nauczy-uśmiechnęła się Phoebe.
W pewnym momencie wszyscy usłyszeliśmy dzwonek. Jeszcze raz pożegnałam się z JB, po czym poszłam z Phoebe na lekcje. Cały czas miałam ochotę spytać ją jak wygląda sytuacja z Chazem, ale nie wiedziałam jak mogę zacząć. Kilka razy próbowałam, ale ona zaczynała wtedy pokazywać mi zdjęcia Justina na Instagramie, które zrobił dzień wcześniej psu. Na jednym z nich byłam też ja i podpis „2+1”. Z lekkim zażenowaniem przyglądałam się mojej postaci rozwalonej na kanapie z psem opierającym się o moją klatkę piersiową. Na kolejnym zdjęciu był drapany po brzuchu Swaggy. Na długiej przerwie Hannah zaczęła śmiać się z tego, że nasz szczeniak zasikał nam całą łazienkę. Nie było w tym nic śmiesznego i miałam tylko nadzieję, że moja mama nie dowie się, że mamy psa, bo zaczęłaby powtarzać, że to nieodpowiedzialne i, że pies potrzebuje ciągłej uwagi. Wszystko to dobrze wiedziałam, ale i tak nie dałaby mi spokoju. Po lekcjach poszłam jeszcze z Hanną do łazienki.
-Wiesz może jak skończyło się love story Phoebe?-zapytałam prosto z mostu.
-Nie mówiła ci?
Pokręciłam przecząco głową.
-Powiedziała, że wszystko było wspaniałe, ale potem stwierdziła, że to nie ma sensu i przyznała się, że odmówiła Chazowi rozpoczęcia związku i zaproponowała przyjaźń. Nie wiem czemu to zrobiła. Przecież nie mieliby aż tak trudno. Chaz częściej by do was przyjeżdżał i jakoś by się to ułożyło. Upiła się w sobotę i kiedy do niej przyjechałam płakała nas butelką tequili.
Zrobiło mi się okropnie żal zarówno Phoebe jak i Chaza. Też uważałam, że mogłoby im się ułożyć. Mogłabym się poświęcić z Justinem, żeby on mógł do nas częściej wpadać. Tak ładnie o niej mówił i byłam pewna, że gdyby nie odrzucenie bardzo by się starał. Nie wiem jakim cudem dwoje ludzi tak z siebie rezygnuje. Nie byłam lepsza zostawiając Justina, ale o tamtej sytuacji chciałam zapomnieć, co było jednak niemożliwe, bo ta myśl zawsze do mnie wracała. Czułam, że popełnili błąd. Hannah myślała tak samo.
Kiedy Phoebe nagle weszła do środka szybko zmieniłyśmy temat. Dziewczyna zaczęła jeszcze raz opowiadać Hannie o psie, który według niej był najcudowniejszy na świecie. Na samo przypomnienie o tej małej sikawce denerwowałam się. Pośpieszyłam je żebyśmy już wychodziły, bo byłam przekonana, że Justin już czeka. Wcale się nie myliłam, ale wyobrażałam to sobie jednak trochę inaczej. Biebs stał przed samochodem ze Swaggy'm na smyczy, a jakiś fotograf pstrykał im zdjęcia. Pies kiedy zaczęłam się zbliżać zaczął ciągnąć Justina chcąc się do mnie zbliżyć. Pożegnałam się i szybko ruszyłam w stronę samochodu. Justin zrobił to samo.
-Czemu nie schowaliście się w samochodzie przed tym paparazzi?
-Zapoznawałem go z wrogiem-powiedział dając psu wgryzać się w jego palce.-Widzisz jaki on groźny?
-Co on ma na szyi? To skóra jakiegoś krokodyla?!
-Aligatora. Lepiej mu pasuje-podał mi go.
-Jesteś nienormalny-wywróciłam oczami oglądając nową obroże psa, który siedział na moich kolanach.-To jeszcze szczeniak. Powinien wyglądać radośniej, a nie jak psia gwiazda porno.
-On ma po prostu swag-powiedział poważnie.
Przez resztę drogi zastanawiałam się czy tam nie czekają kolejne niespodzianki. Na szczęście nic nie zauważyłam. Od razu poszłam zrobić nam coś do jedzenia.
-Dlaczego nie nalałeś mu wody?!-krzyknęłam.-Jest straszny upał. Jeszcze zdechnie przez ciebie.
-Przed wyjściem wszystko wypił i potem zasikał pół trawnika pod twoją szkołą-Justin wszedł do kuchni.
-A uczyłeś go sikać na gazetę albo ścierkę?
-Nie gadajmy w kółko o sikach psa. Chyba nigdy wcześniej nie użyłaś przy mnie tego słowa, a teraz mówisz tylko o tym. Nawet dobrze się ze mną nie przywitałaś-oplótł rękoma moją talię.-Jak było w szkole króliczku?
-Dobrze-odpowiedziałam nie zwracając na niego większej uwagi.
-Nie bądź taka-przejechał językiem po moich wargach.
-A więc psie pocałunki?-zachichotałam kładąc ręce na jego barkach.
-Nie, chciałem zwrócić twoją uwagę-pocałował mnie w kącik ust.
Mocniej przycisnęłam swoje ciało do niego. Zaczesałam jego włosy do tyłu i pocałowałam go. Było mi strasznie gorąco, więc kilka guzików mojej koszuli. Widząc jak on przygryza wargę uśmiechnęłam się nieśmiało. Wtedy on zajął się resztą i wziął mnie na ręce. W korytarzu zaatakował go pies chcąc się bawić razem z nami.
-Teraz moja kolej-powiedziałam będąc cały czas przyciśniętą do jego ciała.
W sypialni Bieber od razu rzucił mnie na łóżku i położył się na mnie. Zaczął całować mnie po brzuchu zmierzając ku górze. Kiedy doszedł do ust robił to już mocno i pewnie. Złapałam się górnej części jego spodni. Jedną ręką rozpiął swoje spodnie i zsunął je. Druga cały czas pilnowała mojego biustu. Uśmiechnęliśmy się zachowując odległość między naszymi twarzami, wiedząc co zaraz będzie. Usłyszeliśmy dziwne dźwięki dobiegające z dołu.
-Czy on szczeka?-zapytałam nasłuchując.
-Chyba tak-rozpiął moje spodnie.
-To jego pierwszy raz-wyszczerzyłam się.
-Ale raczej nie ostatni-całował mnie po szyi.-Chcesz do niego iść?-zapytał przestając.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się przepraszająco. Justin położył się obok mnie i zamknął oczy sfrustrowany.
Szybko zeszłam na dól i podniosłam psa z ziemi. Wyglądał przesłodko. Jego ciało jeszcze trochę się trzęsło z emocji. Podniosłam go i zaniosłam na górę.
-No spójrz-położyłam go na brzuchu Justina.
-Wolałbym żebyś ty na mnie leżała-powiedział głaszcząc szczeniaka.
-Tylko nie przy psie-zaśmiałam się.
-Swaggy, bądź choć w połowie warty tych wyrzeczeń. Przed chwilą mieliśmy się kochać, a teraz modlę się żebyś mnie nie obsikał.
Wzięłam psa na ręce i oparłam głowę o tors Justina. Dwa razy cmoknęłam go w zimny nosek.
-On tylko żartuje-pocieszałam psa, który nie przestawał merdać ogonem.

20 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 143


-To jest zły pomysł-powiedziałam szybko.
-Ale nie był mój-bronił się.-Jest od Twista.
-Czy on nie wie, że nie daje się żywych prezentów? Trzeba go będzie oddać.
-Dobra, zaraz do niego zadzwonię.
-Zrobisz to potem. Teraz wypuść go z klatki, bo na pewno chce mu się pić.
Początkowo mała, biała kulka nie miała zamiaru wychodzić z klatki. Podeszłam więc do niej i sama wyciągnęłam szczeniaka. Okazał się jeszcze mniejszy niż sądziłam. Jego ciałko trzęsło się ze strachu i cały czas próbował wrócić do klatki. Justin przyniósł z kuchni miskę z wodą i postawił ją przed pyskiem zwierzątka. Piciem też nie był zainteresowany. W końcu odsunęłam się od niego dając mu wolną rękę. Nieporadnie ruszył do klatki i z niej nam się przyglądał. Justin zaczął mówić do niego jak do dziecka robiąc przy tym głupie miny.
-Nie ogłupiaj go-powiedziałam stanowczo.-Nie może się do nas przyzwyczaić.
-Bez przesady. Jest tu jakieś dziesięć minut. Swaggy, chodź tutaj koleżko-zwrócił się do psa.-Nie bądź taki i się przywitaj.
Nagle piesek wyszedł z klatki i z miną myśliciela dalej nam się przyglądał. Po kilku chwilach zainteresował się miską i pochlipał trochę wody. Potem znowu patrzył na Justina aż w końcu do niego podszedł i zamerdał dwa razy ogonkiem.
-Ale ty jesteś fajny, ale ty jesteś fajny-powtarzał głosem jak z kreskówki drapiąc psiaka po brzuchu.
Chyba biała kulka zaczęła odczuwać pełnię szczęścia, bo nagle w górę zaczęło coś lecieć i wyszło na to, że obsikał sobie cały brzuch i rękę Justina. Zaczęłam się śmiać ze zmiany nastawienia Biebera. Od razu odsunął się na pewną odległość i przeklął pod nosem. Pies myślał, że to dalsza część zabawy i pobiegł za nim. Jego łapy wciąż były nieporadne i kiedy biegł wyglądał przekomicznie. Zaczął go podgryzać chcąc zachęcić do ponownego drapania po brzuchu. Kiedy Justin szybkim krokiem ruszył do łazienki pies zatrzymał się i usiadł nie przestając patrzeć na zamknięte drzwi. Wystarczyło naciśnięcie klamki żeby pies znowu zaczął machać ogonem.
-Pozaczepiaj teraz Kasię. Ona chętnie się z tobą pobawi-zaczął wskazywać na mnie ręką, co pies źle zrozumiał i zaczął skakać mu na nogę.-On ma cały czas mokry brzuch. To straszne.
-Mówiłam żebyś go nie dotykał i dał spokój-powiedziałam patrząc na nich.-Szczeniaki dużo sikają i wcale nie jest to przyjemne. Teraz nie będzie chciał cię zostawić.
-Kurczę nie udawaj takiej chłodnej. Sama chciałabyś się z nim pobawić-wziął go do ręki.-Zobacz, nawet obsikany jest słodki-postawił go na moich kolanach.
-Naprawdę jest mokry. Fuu-pisnęłam głaszcząc go po suchym grzbiecie.-Jest taki malutki.
-Może damy mu jeden dzień, co? Tak na próbę?
-Chodzi o to, że ja cały dzień jestem w szkole, ty też masz swoje sprawy, a on nie może siedzieć sam, bo będzie mu smutno.
-Dalibyśmy radę-uśmiechnął się.
Zwierzęta były jego słabym punktem. Uwielbiał je i najchętniej wykupiłby pół sklepu zoologicznego. Ale w naszej sytuacji nie mogliśmy sobie na niego pozwolić, bo przecież on mógł w każdej chwili mógł wyjechać w trasę albo na drugi koniec kraju na wywiad. Poza tym Justin sam kilka razy przekonał się, że nie ma czasu na zajmowanie się żywym stworzeniem. Nie chciałam mu już tego wypominać, ale przecież w ciągu ostatniego roku był już i chomik, i małpka, i kot. Nie chciałam żeby do tej listy dołączył jeszcze pies. Wiedziałam, że gdyby został to ja bym się nim musiała opiekować, a przecież od 9 do 16 jestem w szkole.
-A jeśli będziemy chcieli gdzieś wyjechać?
-Teraz zwierzęta można zabrać wszędzie.
-Justin, przecież to jest jak dziecko. Trzeba non stop patrzeć co robi, bo jest zdolne do wszystkiego.
-Będę wspaniałym psim tatą.
-Jezu, nie. Przestań-zachichotałam.
Justin odłożył psa na podłogę i objął mnie w tali. Zaczął cmokać mnie po twarzy i przyjemnie łaskotać.
W końcu nie zdecydowaliśmy się co będzie dalej. Justin miał tylko zadzwonić wieczorem do Lil Twista żeby zapytać czy jest możliwość oddania psa. Na piętnaście minut pojechałam do sklepu zoologicznego żeby kupić jakąś karmę dla psa. W środku było pełno rzeczy dla psów i kotów. Wiedziałam, że najprawdopodobniej Swaggy, jak Justin na niego cały czas mówił nie zostanie u nas długo. Pomyślałam, że pewnie będzie z nami maksymalnie trzy dni. W końcu nie mogłam się powstrzymać i wzięłam jeszcze dwie miski, obrożę i smycz. W domu Justin siedział na kanapie, a na jego kolanach był zwinięty w kłębek pies.
-Śmiesznie z nim wyglądasz. To nie jest zbyt męski pies. Kiedy jesteś z nim nici z póz na gangstera. Mogę sobie was wyobrazić na spacerze-zachichotałam.
-Bardzo śmieszne. Ten pies to prawdziwy wojownik. Załatwiłby wszystkie inne.
-Nie podoba mi się tylko, że ten psi Chuck Norris zajmuje moje miejsce.
-Czy ty jesteś zazdrosna o psa? Zmieścisz się króliczku.
-To jest jakaś komedia. Dobra. Jak myślisz, gdzie najlepiej postawić mu miski? W kuchni będzie ok?
-Tak. Jak się obudzi pokażemy mu gdzie może jeść.
Kiedy wszystko poukładałam wróciłam do salonu pooglądać z Justinem telewizję. Poczułam się jakbyśmy byli taką mini rodzinką. Nigdy wcześniej nie miałam psa i nie wiedziałam, że im też może się coś śnić i mogę wydawać dźwięki przez sen. Był naprawdę bardzo uroczy i szybko przyzwyczajałam się do tego, że jego obecność jest normalna.
Wieczorem wpadł do nas Lil Twist. Starałam się być jak najmilsza, bo w sumie za tym razem był dla mnie nawet ok. Na początku rozmawialiśmy o neutralnych tematach, co było dziwne, bo zazwyczaj nie rozmawialiśmy nawet o pogodzie. Tym razem było naprawdę bardzo dobrze. Powiedział, że psa nie da rady oddać, bo wziął go jakby z ulicy.
-Nie dacie rady się nim zaopiekować?-zapytał poprawiając okulary.
-Justin wyjeżdża często, a ja jestem pół dnia w szkole. Nie chciałabym żeby sam siedział.
-Spróbujcie przez tydzień, a jak nie wyjdzie to oddam go siostrze.
Po kilku minutach mini dyskusji zdecydowaliśmy się spróbować. W taki sposób w domu pojawił się nowy lokator. Kiedy Justin piszczącym głosem powiedział mu, że zostaje zaczął znowu skakać po jego nodze jakby naprawdę rozumiał co się dzieje.
Kiedy zrobiło się już późno Twist wrócił do hotelu, a ja przygotowałam posłanie dla psa. Zdecydowaliśmy się, że pierwszą noc może spędzić w łazience. Baliśmy się, że zasika nam całą sypialnie, a w łazience było cicho i ciepło. Na początku trochę piszczał, ale w końcu uspokoił się i zasnął.
-No to od jutra musisz zacząć go uczyć załatwiać się na zewnątrz albo chociaż w jedno miejsce-powiedziałam kładąc się obok Justina w łóżku.
-Więc teraz będziemy rozmawiać w łóżku o sikającym psie?
-Chciałeś psa to masz.
-A jeżeli pies już śpi, a ja mam ochotę na coś innego?
-Idź spać-zaśmiałam się.-Trzy razy w ciągu dnia to już chyba wystarczająca ilość.
-W takim razie dobranoc króliczku.
-Słodkich snów Justin.
W nocy nie spało nam się za dobrze, bo pies dwa razy się obudził i swoim piszczeniem nie dawał nam spać. Z desperacji Biebs chciał go wziąć do sypialni, ale powiedziałam mu, że jeżeli się do tego przyzwyczai, że takie zachowanie działa będzie to częściej wykorzystywał. W końcu udało nam się przespać ostatnie kilka godzin. Rano cała łazienka była w dość średnim stanie, bo wszędzie były małe kałuże.
-Czeka cię trudne zadanie-powiedziałam Justinowi, kiedy ten zatrzymał się w progu łazienki i zastanawiał się jak to jest możliwe.

19 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 142


Czułam się cholernie z myślą, że znowu zobaczyłam tę jego gębę. Naprawdę nikt nie był dla mnie takim chamem jak on. Po dwudziestu minutach siedzenia z głową przyciśniętą do poduszki odwróciłam się w stronę głaszczącego mnie po plecach Justina.
-Obiecałeś-powiedziałam zakrywając oczy, które zaczęły wypełniać łzy.
-Nie zachowuj się jak dziecko-powiedział poważnie.-On jest moim przyjacielem i ma prawo tu przychodzić żeby się ze mną spotkać albo tylko mnie odwiedzić.
-Nie widzisz jaki on jest w stosunku do mnie? Cały czas mnie obraża i uważa za głupią dziwkę.
-Dobrze, że ty jesteś dla niego taka miła i uprzejma.
-Jeżeli jestem taka okropna to idź do niego i posłuchaj jak mówi, że znowu mam okres i szaleję-przerwałam.-Ja chciałam spędzić kilka dni tylko z tobą.
-Twist zameldował się w hotelu i jeśli aż tak bardzo ci on przeszkadza to ja mogę jeździć do niego. Nie chcę żebyś była przez niego smutna, a tym bardziej płakała.
-Jestem samolubna-wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową.-Chciałam spędzić z tobą cały weekend. Cieszyłam się na to jak szczeniaczek i nie wytrzymałam kiedy go zobaczyłam. Wiem, że nie powinnam, ale nie potrafię inaczej. To bardziej twój dom niż mój i nie chcę żebyś przeze mnie nie mógł tu z nim siedzieć, więc powiem, że mi to nie przeszkadza-spojrzałam w jego rozśmieszone oczy.
-Jesteś bardzo... skomplikowana-uśmiechnął się.-Nie chciałem żebyś już dziś go zobaczyła. Powinienem cię uprzedzić, ale obawiałem się, że właśnie tak zareagujesz. Wiesz, że jesteś najważniejsza króliczku.
Zdobyłam się na mój najlepszy uśmiech. Później pocałowałam go w policzek i poszłam się przebrać. Pół dnia spędziliśmy na kanapie. Wszystko było tak jak lubię. Mogłam i trochę posiedzieć w ciszy, i trochę pochichotać kiedy zaczynał mnie cmokać. W końcu przyszedł czas na to co mi obiecywał. Dał mi dwie godziny na całe przygotowania. Na początku wzięłam ciepły prysznic i umyłam włosy. Mokra poszłam wybrać jakieś ciuchy. Nałożyłam białą bluzkę i ciemną spódnicę w złote wzory. Na koniec wzięłam do ręki szpilki i poszłam wysuszyć i ułożyć włosy. W końcu umalowałam usta wiśniową pomadką kończąc makijaż. Mój telefon zabrzęczał informując, że Justin już na mnie czeka. Zeszłam na dół po schodach, a potem zamknęłam za sobą drzwi wejściowe. Justin stał oparty o czarny samochód. Widząc mnie uśmiechnął się i otworzył mi drzwi. Nie przepadałam za wsiadaniem i wysiadaniem w spódnicy do tych wyścigowych samochodów, bo zawsze bałam się, że wszyscy zobaczą moje majtki. Biebs pochwalił mój strój. Uśmiechnęłam się zadowolona. W aucie trochę rozmawialiśmy. Około 19 byliśmy już przed budynkiem restauracji. Skierowaliśmy się do tylnego wejścia żeby nie wywołać żadnej sensacji. W takich sytuacjach zawsze czułam się jak ktoś niesamowicie ważny, bo za ochroniarza poniekąd robił mi Justin Bieber. Tylko dwóm osobom udało się zrobić nam zdjęcia. W środku poczułam na sobie wzrok większej liczby ludzi, ale Justin swoim zachowaniem ośmielał mnie i nie byłam aż tak skrępowana. Zajęliśmy trochę odgrodzony stolik i zamówiliśmy jedzenie. Na miejscu spędziliśmy jakieś dwie godziny. Po skończonym deserze ruszyliśmy do wyjścia. Na zewnątrz zaatakowało nas z piętnaście osób. Wszyscy chcieli zrobić chociaż jedno zdjęcie. Źle się czułam w otoczeniu tylu aparatów, których flashe w nocy oślepiają dziesięć razy bardziej niż w ciągu dnia. Justin pomimo wąskiego chodnika nie chciał wypuścić mnie z objęcia i szedł za pomagającym nam przejść pracownikiem restauracji. Na początku mnie wsadził do samochodu, a dopiero potem go obszedł i wsiadł ze swojej strony. Lubiłam kiedy tak się mną zajmował, bo czułam, że jestem dla niego osobą nadrzędną i bardziej przejmował się mną niż sobą. Bardzo mi to schlebiało. Takie wypadki nie umilały wieczoru, ale już w większym stopniu się do nich przyzwyczaiłam i po chwili prawie zapominałam, że coś się stało.
-Ach ta sława-zaśmiałam się.
-Tak, nie wiem jak to znosisz.
-Należy ci się nagroda za nastawienie-cmoknęłam go w policzek.-Gdyby tylko ten samochód był wygodniejszy... Specjalnie założyłam spódnicę.
-Ty łobuziaku!-zaśmiał się.-Następnym razem udowodnię ci, że nie jest aż taki zły.
Pod domem wysiadłam szybko z samochodu i czekałam aż Justin zrobi to samo. Chłopak w dwie sekundy znalazł się przy mnie i mocno przyciągnął do siebie. Jeszcze raz powiedział, że ładnie wyglądam, a potem razem weszliśmy do środka. Uśmiechnęłam się szeroko wiedząc, co się zaraz stanie. Biebs oparł mnie od razu na drzwiach i zaczął całować mnie po szyi. Mój oddech stawał się coraz płytszy.
-Pragnę cię króliczku-zaczął wpijać się we mnie mocniej.
Chwyciłam jego koszulkę przy dekolcie i odchyliłam głowę do tyłu. Po chwili Justin wziął mnie na ręce i zaniósł na górę. Nagle przed moimi oczami pojawił się piękny obraz. Nasza raczej chłodna sypialnia została wypełniona kolorowymi świeczkami. Być może dla innych wydałoby się to kiczowate, ale spodobało mi się w stu procentach, bo było to urocze. Nie byłam pewna czy on sądził to samo, ale wyglądał na zadowolonego widząc, że mi się podoba. Dał mi minutę na nacieszenie się widokiem, a potem wrócił do tego, co robił wcześniej. Zsunęłam z nóg szpilki i objęłam jego szyję. Musiałam pomóc mu znaleźć suwak spódnicy, ale w końcu udało nam się jej pozbyć. Cofnął się trochę i usiadł na łóżku. Oplatając go nogami usiadłam na jego kolanach. Zaczęłam go całować wsuwając ręce pod jego koszulkę. Po chwili Justin położył się ciągnąć mnie do siebie.
Rano wstaliśmy niemal w tej samej chwili. Owinęłam się prześcieradłem i ciągnąć Justina za rękę poszliśmy pod prysznic. Pod wpływem strumienia zimnej wody moje ciało pokryło się gęsią skórką. Bieber znowu zaczął mnie przytulać i całować. Po chwili wróciliśmy do łóżka.
-Kocham cię-powiedziałam kładąc głowę na jego piersi.
-Ja ciebie bardziej Kasiu.
Chcąc jakoś się odpłacić założyłam jego koszulkę bez rękawów, która była jakaś strasznie długa, więc wyglądała na mnie jak sukienka, i poszłam na dół do kuchni zrobić śniadanie. Po chwili wróciłam do niego z tacą pełną jedzenia.
Niespodziewanie Justin znowu przyciągnął mnie do siebie i zaczął dotykać po całym ciele. Chciałam zwrócić mu uwagę, ale zamiast tego zaczęłam go całować. Myślałam, że na tym się skończy, ale on jeszcze raz zabrał mnie do krainy rozpusty. Kiedy wróciłam do świata żywych i byłam w stanie normalnie odbierać informacje spojrzałam na zegarek wskazujący 13:30.
-Uwielbiam jak słodko jęczysz-szepnął mi do ucha obejmując mnie od tyłu.
-Wcale tego nie robię-odwróciłam się do niego przodem.
-Ależ tak-uśmiechnął się.
-To dlatego, że mnie podgryzasz.
-Nie tylko wtedy-gwałtownie wsunął między moje nogi.
-Nie rób tego tak niespodziewanie i nie kiedy patrzę ci w oczy-powiedziałam kiedy jego palec nie znajdował się już tam gdzie nie powinien, a ja znowu mogłam normalnie oddychać.
-Ale lubisz kiedy tak to robię. To twój słaby punkt króliczku-zaśmiał się.
-Przestań-odparłam ukrywając twarz w poduszkach.
W końcu wstaliśmy i mogliśmy spokojnie coś zjeść. Poszłam na chwilę do garderoby wyciągnąć jakąś czystą bieliznę i zwykłą sukienkę.
Nagle cały dom ogarnął dźwięk dzwonka. Spojrzałam pytająco na Justina, który znajdował się obok. Poprosiłam go wzrokiem żeby to on otworzył. Przez chwilę rozmawiał z kimś, a potem wrócił do salonu z czymś w rękach. Nie wiedziałam co znajduje się w jego rękach, ale po kilku sekundach sprawa się wyjaśniła.

16 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 141


W piątek, choć może nie powinnam, cieszyłam się, że na drugi dzień wyjeżdża już Chaz i będziemy z Justinem całkowicie sami. Chciałam spokojnie położyć się z nim na kanapie w salonie i pooglądać jakiś głupi kanał. Pomimo że Chaz jest wspaniałym przyjacielem po dwóch tygodniach razem spędzonych czułam się zmęczona jego towarzystwem, ciągłym śmiechem i bekaniem przy każdej możliwej okazji. Wieczorem mieliśmy z Justinem mały przedsmak wolności, bo Chaz zaprosił Phoebe do kina i na coś do jedzenia. Byłam nieco zmęczona całym tygodniem i po powrocie ze szkoły nałożyłam słuchawki i położyłam się do łóżka. Wstałam około 18 i od razu zeszłam na dół poszukać Justina.
-Pójdziesz ze mną popływać?-zapytałam widząc go na sofie.
-Jasne-wstał odkładając laptopa na stół.
Razem wyszliśmy na zewnątrz gdzie Justin ściągnął koszulkę i spodnie zostając w bokserkach. Były białe z wielkim napisem „Ralph Lauren” na gumce. Powiedziałam mu, że pewnie takie majtki są droższe od mojego kostiumu. Zaśmiał się mówiąc, że przynajmniej nie są z krową. Już miałam do niego podejść, ale nagle zaczął biec i robiąc salto wskoczył do basenu. Po chwili wypłynął i strzepał z włosów trochę wody. Machnął na mnie żebym do niego dołączyła, więc też podeszłam do krawędzi i jak bomba uderzyłam w wodę. Przetarłam oczy i zaczęłam płynąć wzdłuż basenu. Kiedy byłam na jego końcu przekręciłam się i leżałam na wodzie plecami.
-Wiesz, że niedługo będziemy sami sami?-uśmiechnęłam się kiedy Justin był przy mnie.
-Co powiesz na romantyczny wieczór? Wystroisz się, pójdziemy na kolacje, a potem wrócimy do domu i udamy się do łóżka. Co ty na to?
-Bardzo chętnie-owinęłam nogami jego pas.-Nareszcie wszystko wróci do normy-pocałowałam go w usta.-Hej, nie rozwiązuj mi z tyłu stanika!
-Chciałem tylko sprawdzić rozmiar, bo musimy ci przecież kupić jakiś drogi kostium z logo np. LV.
-Chyba znasz mój rozmiar. Biustu to już na pewno, bo mnie non stop dotykasz, zboczeńcu. Naprawdę, cokolwiek nie robimy po jakiejś chwili zauważam, że trzymasz rękę pod moją bluzką.
-Gdybyś tak często nie siedziała trzymałbym ją w twoich spodniach.
-To już było obrzydliwe-śmiejąc się wydostałam się z jego objęcia i podpłynęłam do krawędzi, gdzie usiadłam na brzegu.
Późnym wieczorem kiedy Chaz wrócił do domu usiedliśmy razem przed telewizorem.
-Jak było kochasiu?-zapytał Justin.
-Za dobrze-odpowiedział bardzo zdenerwowany.-Wasza dwójka uświadamia mnie tylko bardziej, że miłość i przeznaczenie to jakieś popieprzone suki, które mają gdzieś ludzi i ich uczucia.
-Nie mów tak. Jak ma wam wyjść to wam wyjdzie-próbowałam go pocieszyć.-Kto by pomyślał, że Justin Bieber ożeni się z kimś takim jak ja?
-Dlatego mówię, że życie jest popieprzone. Bieber zdaniem wszystkim powinien skończyć z jakąś głupią blondynką z LA.
Oboje z Justinem będąc cały czas w dobrym nastroju spojrzeliśmy na siebie, bo Phoebe pasowała do tego opisu. Nie była głupia, ale raczej nieogarnięta i czasem wydawało się, że jest z nią coś nietak. Chlopak miał już zacząć chichotać, ale go powstrzymałam.
-Nie ona pierwsza i nie ostatnia-powiedział Biebs głosem jakby wymyślił coś niesamowitego.
Spojrzałam na niego karcącym wzrokiem za wygłoszenie tej maksymy życia.
-Ja Kasię znalazłbym na końcu świata-zaczął się bronić.
-I tam ją znalazłeś-parsknął Chaz.-To wszystko jest niedorzeczne i niemożliwe. Normalnie nigdy by to się tak nie skończyło.
-Przestań. Nie narzekaj już tak. Gdy komuś na kimś naprawdę zależy będzie skłonny zrobić dla niego wszystko. Na tym to wszystko polega. Nie gadaj już o tym tylko coś zrób. Może zwyczajnie potrzebujecie trochę czasu.
Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy. W pewnym momencie Chaz poprosił mnie żebym zostawiła ich samych, bo chciał o czymś porozmawiać z Justinem na osobności. Czułam się już senna, więc bez zbędnych gadek wstałam z objęć Justina i poszłam na górę się położyć. Zaczęłam zastanawiać się czego Chaz nie chciał powiedzieć przy mnie. Miałam różne wizje, ale najbardziej nie spodobała mi się opcja, w której Chaz robi Phoebe coś złego i nie chce żebym o tym słyszała. Nie był chłopakiem tego typu, ale był nią oczarowany i różnie to mogło być. W końcu odgoniłam wszystkie myśli, nakryłam się szczelnie kołdrą i zasnęłam.
W sobotę ostatni raz zjedliśmy razem śniadanie. Zaproponowałam, że to ja odwiozę go na lotnisko żeby Justin nie zrobił zamieszania, którego było już wystarczająco dużo. Biebs oczywiście kręcił się, że on to zrobi albo wezwiemy samochód. W końcu udało mi się go przekonać.
-Przepraszam, że powiedziałem wczoraj trochę za dużo-odezwał się w samochodzie.
-Nic się nie stało.
-Zazdroszczę wam tego co macie. Też chciałbym mieć kogoś takiego, a świadomość, że to jest takie trudne mnie dobija. Nie jestem sławny ani interesujący jak Justin i dziewczyny nie są w stanie wybaczyć mi tak dużo jak jemu. Ale z kolei ty nie lubisz w nim właśnie tego. Sprowadzasz go mocniej na ziemię niż jego cała rodzina razem wzięta. Pokazujesz mu jego wady i dajesz znać, że nie jest idealny. Wymagasz od niego normalności żebyście mogli razem robić wszystkie codzienne rzeczy. On jest w tym wszystkim taki szczęśliwy i nie chce opuścić się nawet na dwa kroki. Wczoraj nie był nawet w stanie posiedzieć ze mną dłużej, bo stwierdził, że nie chce żebyś sama spała. Powiedział, że jesteś za blisko żeby nie był przy tobie. Mówi, że najchętniej siedziałby tylko z tobą w domu, bo wtedy ma pewność, że nic ci się nie stanie, a w razie czego zawsze będzie mógł zrobić wszystko co w jego mocy żeby ci pomóc.
Chwilę przetwarzałam wszystko w głowie.
-Będzie mi ciebie brakowało-powiedziałam uśmiechając się.
-Powiedziałbym teraz te dwa słowa, ale chyba już i tak za dużo powiedziałem-zaczął się śmiać.-Koniec pedalskich tekstów.
Na lotnisku przytuliłam go mocno, a on oderwał mnie na chwilę od ziemi żeby śmiać się z tego jak potem łapię z trudem równowagę. Uderzyłam go lekko w bark na odchodne i wróciłam do samochodu. To co powiedział Chaz jakby naładowało mnie i chciałam jak najszybciej być przy Justinie. Zaparkowałam samochód przed domem i wbiegłam po schodach do drzwi. Potem wdrapałam się po kolejnych schodach żeby znaleźć się w garderobie Justina.
-Chaz już poleciał-powiedziałam.
-Więc jesteśmy znowu sami-objął mnie w pasie.
-Wiesz, że cię kocham, prawda?
-Króliczku, ja też się kocham-pocałował mnie w czoło.-I nigdy nie przestanę.
-A ja mogę już być waszym czarnym dzieckiem-nagle jakby z szafy wyszedł ktoś kogo nie chciałam widzieć.
Nigdy nikogo nie lubiłam w takim stopniu. Tylko niejaki lil Twist był w stanie obudzić we mnie wszystkie negatywne emocje. Poczułam złość i smutek.
-Powiedziałeś, że będziemy sami-szepnęłam mu do ucha udając, że wciąż jestem do niego tylko przytulona.
Odsunęłam się od niego i popatrzyłam w swoje odbicie w ciemnych okularach naszego nowego gościa. Przywitałam się jednym słowem i zeszłam na dół zaszyć się w jednej z sypialni.

3 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 140


Lekcje upływały w miłej atmosferze. Nie wiem jak to się dzieje, ale rozmowy o chłopakach naprawdę zbliżają. Kiedy opowiedziałam im kilka bzdetów zrobiło mi się jakoś lżej. Istotnie były one jedynymi osobami, z którymi mogłam porozmawiać w tak szczery sposób. Związek Phoebe i Chaza był dla mnie czymś w rodzaju zabezpieczenia, że nikt nie chce w żaden sposób wykorzystać moich wyznań do niecnych celów. Na długiej przerwie dosiadł się do nas Jake. Przywitał się z nami i zapytał jak się miewamy. Już chciałam powiedzieć, że obgadujemy chłopaków, ale uświadomiłam sobie, że był jednym z nich i lepiej było tego nie mówić. Nie wiem dlaczego, ale kiedy ugryzę się w porę w język odczuwać dziwną satysfakcję, że jednak nie zachowuję się jak zwierze i czasem przemyślę to co siedzi mi w głowie.
-Zapraszam dzisiaj na jogę-znikąd pojawiła się Monica i usiadła obok nas.
-Ja nie mogę-odezwała się Phoebe.-Umówiłam się.
Hannah popatrzyła na mnie pytająco. Chyba żadna z nas nigdy nie cieszyła się na ten rodzaj wysiłku fizycznego, ale było to czymś w rodzaju zła koniecznego. Dygnęłam do niej, że mogę iść.
-My z Kasią przyjedziemy-powiedziała Hannah.-Muszę przećwiczyć pozycję tygrysa-mrugnęła dwa razy patrząc na Jake'a.
Chłopak zaśmiał się pod nosem i mruknął coś do niej. Hannah była tą najbardziej zadziorą w towarzystwie i czasem trochę przesadzała. Choć może tak nie wypadało nieraz z Jacobem wymienialiśmy w takich momentach znaczące spojrzenia. Nie czułam się wtedy bardzo źle, bo pocieszał mnie fakt, że to on powinien bardziej doceniać Hannę.
Po lekcjach czekaliśmy z Phoebe koło parkingu na chłopaków. Po chwili pojawili się, a my zapakowałyśmy się do samochodu. Tym razem siedziałam z Phoebe na tylnym siedzeniu. W pewnym momencie Chaz powiedział, że razem z Justinem zaplanowali obiad na mieście żebyśmy nie kisili się kolejny dzień w domu. Mieliśmy zostawić tylko jakieś niepotrzebne rzeczy w domu i ruszyć do jakiejś restauracji.
-Ja za bardzo nie mogę-odezwałam się.-Idę na jogę-powiedziałam cicho.
Justin raptownie odwrócił się do mnie i zrobił dziwną minę.
-Gdzie idziesz?-zapytał.
-Na jogę-powtórzyłam głośniej.-I się ze mnie nie śmiej.
-Po prostu myślałem, że do takiego wyginania potrzebna jest dobra koordynacja ruchowa. No, ale oczywiście wierzę, że dobrze ci idzie.
Nie lubiłam kiedy się na mnie nabijał. Nie robił tego jakoś chamsko, ale urażał mnie trochę. Kiedy tylko pierwszy raz usłyszał o jodze zaczął się śmiać, że niedługo zacznę chodzić na różne dziwaczne zabiegi, które niby są popularne wśród mieszkańców LA.
-W takim razie pojedziemy we trójkę i weźmiemy co coś na wynos.
W domu wszystko potoczyło się tak jak ustaliliśmy. Tym razem to ja pojechałam po Hannę i razem udałyśmy się do Monici. Na miejscu znowu z wielkim smakiem wypiłyśmy trochę dziwnego naparu i poćwiczyłyśmy. Tym razem szło mi odrobinę lepiej, bo przynajmniej bardziej kojarzyłam już poszczególne pozycje. Próbowałam nawet wczuć się tak jak Monica i instruktorka czy przewodniczka. Powstrzymałam się jednak kiedy zauważyłam, że Hannah ma ze mnie ubaw. Po wszystkim znowu napiłyśmy się herbaty. Powiedziałam jej, że dzisiaj nie mam już czasu na Starbucksa, bo wszyscy na mnie czekają. Dziewczyna powiedziała, że rozumie itp. Po drodze do jej domu rozmawiałyśmy trochę o tym, co dzieje się z Phoebe. Zasugerowała, że jest po prostu kochliwa i czasem niechcący bawi się uczuciami chłopaków, więc lepiej żebym odrobinę przygotowała na to Chaza skoro jest moim przyjacielem. Pokiwałam głową rozumiejąc o co jej chodzi. Mimo że Phoebe była strasznie miła, dojrzałość nie była jej dobrą stroną i do pewnych rzeczy jej podejście było bardzo infantylne. Wychodząc z auta na podjeździe podziękowała mi za mile spędzony czas, co wywołało u mnie chichotanie. Cmoknęłam ją na pożegnanie w policzek i odjechałam. W domu od razu zauważyłam Chaza i Phoebe, którzy byli rozwaleni na kanapie i z uwagą przyglądali się włosom dziewczyny. Kiedy tylko mnie zobaczyli powiedzieli mi gdzie jest Justin jakby chcąc się mnie pozbyć. Ruszyłam za dom gdzie Justin siedział na komputerze.
-Jak tam się ma piąte koło u wozu?-zaśmiałam się.
-Ich czułe słówka są nie do zniesienia.
-Widzisz, a ja musiałam to znosić przez cały tydzień. Byłam bardziej wytrwała od ciebie, bo non stop siedziałam z nimi i im przeszkadzałam swoim towarzystwem.
-A jak tam joga? Strój masz bardzo profesjonalny i wyglądasz jakbyś naprawdę nie tylko tam leżała i oddychała w dziwaczny sposób.
-Bardzo zabawne.
-Chodź tutaj. Umiem jedną rzecz.
Niepewnie zaczęłam się o niego zbliżać. Krzyknął żebym się nie bała. Kiedy stałam u jego nóg złapał mnie mocno za ręce i przyłożył stopy do mojego podbrzusza. Chciałam się jakoś z tego wyplątać, bo bałam się, że to się nie uda i spadnę, ale nie zamierzał już mnie puszczać. Zaczął powoli odliczać aż przy „jeden” oderwałam się od ziemi i znalazłam nad nim. Robiliśmy ten słodki samolocik, który pary robią zawsze na filmikach na YouTube. Trochę bałam się, że nagle mogę runąć, ale kazał mi patrzeć sobie w oczy i nie zwracać na nic uwagi.
-Ja latam-zaśmiałam się.
W pewnym momencie zapowiedział lądowanie i w jednej chwili leżałam już na nim. Kiedy poczułam jak moje ciało przykleja się do niego jak najszybciej chciałam pójść wziąć prysznic.
-Puść mnie. Jestem cała spocona.
-Dlatego wyglądasz wyjątkowo seksownie.
-Kiedy będziemy sami wszystko nadrobimy-otarłam nosem jego nos.-Ale teraz idę wziąć prysznic.
W końcu udało mi się dojść do łazienki. Szybko ściągnęłam z siebie legginsy i koszulkę, weszłam pod prysznic i poczułam miłe kropelki na ciele. Chwilę po prostu stałam, ale potem wzięłam swój ulubiony żel i zaczęłam robić to, co zazwyczaj robi się pod prysznicem. Kiedy znowu stanęłam na kafelkach z przyzwyczajenia wzięłam koszulkę Justina, ale po chwili przypomniałam sobie, że oprócz niego w domu jest jeszcze Chaz i Phoebe. Ruszyłam do garderoby i wyciągnęłam z szafy własną bluzkę i dresowe, różowe szorty. Związałam włosy w nieporadny kok i zeszłam na dół. Papużki gawędziły w najlepsze i znowu mnie nie zauważyli. Nie przejmując się nimi poszłam do kuchni, gdzie Justin podgrzewał mi jedzenie. Był dla mnie taki dobry, że aż nie mogłam się powstrzymać od przytulenia się do niego.
-Kocham cię-cmoknęłam go w policzek.
-Obiecałem o ciebie dbać-objął mnie w pasie.
Jego ręce zjechały trochę niżej aż pod pupę żeby potem znowu pojechać wyżej podwijając moje spodenki. Zaśmiałam się lekko całując go w usta. W pewnej chwili usłyszeliśmy skwierczenie i Justin odsunął się żeby wyłączyć płytę. Usunęłam się na bok i usiadłam na wysokim stołku. Biebs z wielką precyzją postawił przede mną talerz i podał sztućce. Szczerze mówiąc nigdy nie myślałam, że będzie on gotował i to jeszcze w taki naturalny sposób, a nie, że jest jakaś rocznica i robi coś żeby było romantycznie i wyszło na to, że się stara. Trzeba było im przyznać, że jedzenie wybrali pyszne i pomimo, że było odgrzewane bardzo mi smakowało.
Kiedy byłam już najedzona poszliśmy do salonu. Usiedliśmy na sofie naprzeciwko Chaza i Phoebe. Chwilę gapiliśmy się na siebie, a potem zaczęliśmy coś ze sobą robić i włączyliśmy konsolę. Postanowiliśmy stoczyć pojedynek w wirtualną koszykówkę. Żeby było ciekawiej ja byłam z Chazem, a Justin z Phoebe. Wszyscy oprócz Justina podchodzili do tego nastawieni na dobrą zabawę. Jeżeli chodzi o gry to jestem beznadziejna i nigdy nie wiem komu mam coś podać albo kim właściwie jestem. Chaz krzyczał żeby niby mi pomóc, bo Phoebe ze mną wygrywała, ale ja czułam się okropnie. Justin jeszcze się ze mnie śmiał i chwalił Phoebe. Zaczęłam mieć przypuszczenia, że specjalnie chciał się tak podzielić. Pomimo licznych starań Chaza przegraliśmy. Biebs przybił piątkę ze swoją świetną partnerką.
-To teraz musicie robić to co wam każemy przez resztę dnia-powiedział dumnie Justin.
-Chyba śnisz-odcięłam się.
-Chodź do mnie króliczku-zaczął przyciągać mnie do siebie.-Następnym razem może i wam się uda.
-Mówi się trudno, prawda?-Chaz przysunął się do Phoebe, a ona zachichotała.
-Przestań-zaśmiałam się czując jak Justin zaczął podgryzać mnie w szyję.-Specjalnie nie chciałeś być ze mną w drużynie, bo nie chciałeś przegrać.
-Nigdy bym tego nie zrobił-zaśmiał się przytulając mnie mocniej.-Jesteś przecież świetnym graczem-mówił z trudem powstrzymując śmiech.
-Jeszcze się ze mnie śmiejesz-odparłam robiąc minę szczeniaczka.
-Kocham cię-zaczął na siłę obcałowywać moją twarz.
Wtedy wszyscy zaczęli się już z nas śmiać. Nie wiem dlaczego, ale poczułam się lepiej kiedy to oni musieli się na nas patrzeć, a nie odwrotnie.

2 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 139


Czwartkowy poranek należał do jednego z najdziwniejszych ale i najprzyjemniejszych. Obudziłam się z bólem głowy, ale nie przeszkadzał mi on w normalnym funkcjonowaniu. Wgramoliłam się na Justina i przyssałam do jego szyi. Automatycznie poczułam jego dłonie na moich plecach. Nie mogłam powstrzymać się przed zrobieniem mu zdjęcia. Szybko sięgnęłam po leżący na stoliku telefon i pstryknęłam zdjęcie jego zaspanym oczom i pięknemu uśmiechowi. Po chwili zabrał mi go z rąk i zrobił mi zdjęcie. Chciałam zabrać mu go, ale nie miał zamiaru mi go oddać i kazał mi wyciągać się po niego. Pocałowałam go i w tej samej sekundzie usłyszałam charakterystyczne pstryknięcie. Zaśmiałam się i chichocząc położyłam się na nim. Zebrałam się w sobie i wstałam z łóżka, żeby zacząć się szykować. Wzięłam błyskawiczny prysznic, umyłam zęby i umalowałam się. W bieliźnie popędziłam do garderoby wziąć jakieś ubrania. Nie wiem czemu, ale Justin w takich momentach zawsze znajdował się przy mnie i odrywał moje ciało od ziemi. Wyrywałam się w rogu i wracałam do szafy. Założyłam sukienkę przed kolano i czerwoną kurtkę na wzór ramoneski. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam na początku Chaza, a za nim Phoebe w mojej piżamie. Dziewczyna zapytała czy nie mogłabyś pożyczyć jej jakiejkolwiek koszulki, bo nie miała nic do założenia, a nie chciała jechać do domu tylko po jedną bluzkę. Jak się okazało Chaz przyszedł z nią na wypadek jakby to Justin otworzył drzwi.
-Justin, jesteś ubrany?-krzyknęłam.
-To zależy króliczku. Jeśli chcesz mogę się zawsze rozebrać.
Phoebe zachichotała, a ja uśmiechnęłam się trochę zawstydzona. Odkrzyknęłam mu, że idziemy do mojej garderoby i lepiej żebyśmy nie zobaczyły go tam rozebranego albo paradującego w moich ubraniach. Dziewczyna wybrała pierwszą bluzkę z brzegu nie przyglądając się niczemu szczególnie. Po chwili zniknęła w korytarzu, a ja poszłam na dół do kuchni.
-Miło cię widzieć ubraną-zaśmiał się Chaz na mój widok.
-Błagam, to było strasznie zawstydzające. Zapomnij o tym.
-Dobra.
-Ewentualnie ty możesz się teraz rozebrać, a ja ci się poprzyglądam.
-Czy dzisiaj jest zmiana partnerów?-zapytał Justin dołączając do nas.
Kiedy atmosfera była już równie rzadka co zwykle zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Zdecydowałam się na naleśniki, bo wszyscy je lubili. Na początku połączyłam wszystkie składniki, a potem zaczęłam wylewać ciasto porcjami na rozgrzaną patelnię. Miałam dosyć pancakesów, więc powróciłam do tradycyjnych, polskich naleśników. Wszystko układało się znakomicie. Obok sterty kilkunastu naleśników poustawiałam różne kremy, dżemy, owoce i bitą śmietanę.
-Oni kochają bitą śmietanę-wytłumaczył Chaz.-Wszyscy ją lubią, ale dla nich to coś więcej-zaśmiał się.
-Jesteś zabawny-Phoebe zachichotała.
Kiedy oni nawzajem mówili jacy to nie są zabawni ja zabrałam się za przygotowanie mojego niesamowitego naleśnika. Na sam dół poszła nutella, potem borówki, a na samą górę bita śmietana. Chyba nie mogło być większej bomby kalorycznej, ale nie mogłam się powstrzymać. Zjedzenie takiego dzieła to nie lada wyzwanie i udało mi się zjeść tylko pół.
-Kochanie, to niemożliwe. Na pewno dasz radę to zjeść-odkroił kawałek i zaczął udawać widelcem samolocik.
-Sam spróbuj zjeść coś tak słodkiego.
-Kasiu, nie ma nic słodszego od ciebie, więc nie mów, że nie dałbym rady.
-Justin, powstrzymuj się czasem od tych tekstów.
-Miliony moich fanów kochają moje teksty, więc niech pani tego nie komentuje pani Bieber.
Trochę zamarłam po tym jak to powiedział. Zaczęłam lekko się śmiać czekając na reakcję Phoebe. Nie było opcji żeby się o tym w tej chwili dowiedziała. Skarciłam Biebsa spojrzeniem. Pokazał całkowity brak taktu.
-Dobra, Justin, możesz to jakby co wykorzystać-zaśmiała się.-Jesteście najsłodszą parą, jaką kiedykolwiek widziałam. Wydajecie się być idealni. Chyba nawet moglibyście się już pobrać.
-Ja z nim? Daj spokój. Nawet nie podnosi deski-powiedziałam.
-A ona wszędzie rozrzuca swoje szpargały.
-Związek to liczne wyrzeczenia. Dalibyście radę-uśmiechnęła się.
Staraliśmy się nie drążyć dalej tego tematu, bo był on wyjątkowo niewygodny. Po zjedzonym śniadaniu pozbierałam swoje szkolne „szpargały” i zapakowałam wszystko do nowej torby. Justin zupełnie nie zauważył, że jest nowa. W sumie było mi wszystko jedno, ale zawsze zrobiłoby mi się milej gdyby powiedział, że jest ładna. Ja mniej więcej kojarzyłam jego ubrania chociaż miał ich strasznie dużo, a nowe rzeczy pojawiały się bardzo często. Nieważne. W każdym bądź razie byłam już gotowa i czekałam na wszystkich na dole przy wyjściu. Cała nasza czwórka zapakowała się do samochodu. Phoebe z Chazem znowu się z czegoś śmiali, Justin był zajęty drogą, a ja siedziałam w internecie w telefonie. Podziwiałam też zdjęcie, które rano zrobił nam Justin. Z użyciem filtra zmieniłam je na czarno białe. Pokazałam ekran Bieberowi, kiedy staliśmy na światłach.
-Gdybyś się nie uśmiechnęła mielibyście świetną okładkę jakiegoś soft porno-odezwał się nagle Chaz przytrzymując moją rękę żeby dobrze widzieć.
-Hej, wzmacniasz swoją pozycje na mojej czarnej liście-Justin popatrzył w lusterko żeby widzieć Chaza.-Uważaj trochę.
Chłopak nie uśmiechał już się tak mocno i jakby coś do niego dotarło. Pod szkołą nikt od razu nie chciał wysiadać.
-Wysiadać-powiedział nagle Justin lekko zirytowany.
Szybko nacisnęłam na klamkę i wystawiłam jedną nogę na zewnątrz. Chłopak złapał mnie za rękę i wciągnął z powrotem do środka.
-Nie chodziło mi o ciebie-uśmiechnął się.-Dzisiaj niech się obędzie bez żadnych ucieczek i szoferów, dobrze?
Pokiwałam głową, a on przyciągnął moją twarz za podbródek i pocałował mnie słodko. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go jeszcze.
-Masz nową sukienkę?-przejechał rękoma po moich bokach.
Raczej torebkę, powiedziałam do siebie w myślach, ale na głos przyznałam mu racje.
-A mówią, że faceci tego nie zauważają-uśmiechnął się.
-Po prostu ty jesteś taki niesamowity-cmoknęłam go ostatni raz w policzek.
Justin miał już zacząć bronić się przed moim sarkazmem, ale w tej chwili usłyszeliśmy niesamowity rechot. Po wyjrzeniu przez okno okazało się, że to Chaz. Żadne z nas nie było jakoś bardzo zaskoczone.
-Błagam o weekend. Mam już dość tego idioty.
-Miłego dnia Justin.
Kiedy nareszcie byłyśmy w szkole Phoebe zaciągnęła mnie jeszcze do łazienki. W środku była jeszcze Hannah, co mnie na początku zdziwiło, ale potem wydało mi się oczywiste. Obie przytuliły się do siebie mocno i zaczęły chichotać. Przez jakieś dziesięć minut miałam przyjemność wysłuchać dwóch niesamowitych opowieści o wspaniale spędzonych wieczorach. Hannah była z Jacobem w kinie, a potem jakimś barze czy kawiarni, gdzie rozmawiali o różnych rzeczach i świetnie się rozumieli. Chłopak odprowadził ją do domu zostawiając samochód w mieście, co było tym romantycznym fragmentem, bo na koniec pocałowali się pod jej bramą. Podobno na kamerach widział to jej ojciec i zaproponował jej żeby zaprosiła Jake'a na obiad w weekend. Phoebe mówiła, że przeżyła jedną z najwspanialszych chwil w życiu. Po drodze powiedziała, że w dużej mierze to moja zasługa, co było bardzo miłe i przyjemne. Po tym jak na siebie wpadli przy lodówce zaczęli rozmawiać o swoim związku, który przez Jacoba skończył się nagle i niepotrzebnie. Trochę się zdziwiłam, bo co do tego miał Jake. Spytałam o to, ale nikt mnie nie usłyszał, bo zaczęło się dokładne opisywanie jak całuje Chaz. Zaczęłam się lekko śmiać, co było trochę nie na miejscu, ale wyobraziłam sobie Chaza, chłopaka, który lubi napychać sobie usta po brzegi, mówić z taką napchaną buzią i jeszcze zrobić sobie przy tym zdjęcia. Był dla mnie jak brat, taki dziwny brat i nie chciałam słuchać jaki to on ma język. Po obejrzeniu filmu postanowili jeszcze ze sobą porozmawiać w trochę luźniejszych strojach. Phoebe bardzo spodobał się fakt, że chłopak nie dobierał się do niej i zachowywał jak gentleman. Na koniec dziewczyny spytały jak mi udał się wieczór. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, bo był taki jak wszystkie inne.
-Znamy się trzy lata i teraz mieszkamy razem, więc raczej nie ma niezwykłych momentów.
-Już się sobą znudziliście?-zapytała Hannah poważnie.
-Nie, ale po prostu każdy dzień spędzamy razem i non stop jest cudownie. Wstajemy, bierzemy prysznic..
-Razem czy osobno?-wtrąciła nagle Hannah.
-Różnie to bywa... Potem ja robię śniadanie, odwozi mnie do szkoły, jest szkoła, przyjeżdża po mnie, kupujemy coś do jedzenia albo on coś robi na obiad, oglądamy filmy albo siedzimy w basenie, a potem.. ee.. no idziemy spać.
-Macie ustalone godziny na seks?-zaśmiała się.-Zrobiłaś taką przerwę po tych filmach.
-Nie zrobiłam-broniłam się.
-18:30, Kasia wstaje i krzyczy „Justin, czas na seks”-zachichotała Phoebe.-Ogólnie to dobre rozplanowanie.
-A może to Justin pilnuje planu?
-Jesteście straszne-uśmiechnęłam się rozbawiona.-Chodźmy już na lekcje.

1 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 138

Z GÓRY PRZEPRASZAM ZA TAKI GŁUPI ROZDZIAŁ. NIE MIAŁAM ŻADNYCH POMYSŁÓW I SIĘ NAMĘCZYŁAM.


-Co oglądacie?-nagle obok w pokoju znalazł się Justin.
-Idź sobie-pisnęłam cicho.
-Mam jedzenie-szepnął tak, że doskonale było go słychać.
-To je zostaw, a sam idź-odpowiedziałam takim samym głosem.
W końcu udało nam się go pozbyć. Nie mogłam pozwolić żeby nagle się przysiadł, bo mój plan był przecież inny. Film był nawet fajny i po prostu dobrze się go oglądało. Kiedy się skończył zaczęłyśmy ze sobą po prostu gadać. Obgadałyśmy trochę osób ze szkoły itp. Obie zgłodniałyśmy więc postanowiłyśmy zjeść trochę lodów. Już miałam się podnosić i iść do kuchni kiedy dziewczyna zaoferowała, że zrobi to za mnie, bo i tak musiała iść do łazienki. Trochę się zdziwiłam, ale pokiwałam głową. Kiedy zostałam sama znowu zaczęłam zastanawiać się nad moim planem. Było ciężej niż myślałam, bo nikt nie robił tego co chciałam. Pewnie byłoby prościej gdybym po prostu poprosiła o to Justina, ale on nie wierzył, że to wszystko ma sens, a ja nie chciałam go błagać. Wydawało mi się, że siedzę sama od dłuższego czasu choć w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Pocieszałam się, że dziewczyny zazwyczaj spędzają dużo czasu w łazience. Ze zdenerwowania zaczęłam chichotać. Aby zająć choć trochę myśli zaczęłam przeglądać filmy, bo prawdopodobnie miałyśmy jeszcze coś obejrzeć. Nagle poczułam na sobie ręce Justina, a jego usta zaczęły delikatnie muskać moją szyję.
-Justin, miałeś nie wracać. Zaraz wróci Phoebe-powiedziałam odsuwając się od niego.
-Raczej nie-przyciągnął mnie.
-Co masz na myśli?-poddając się oplotłam rękoma jego szyję.-Przecież poszła tylko do łazienki i po lody-poczułam na szyi kolejny pocałunek.
-Jest z Chazem i są tak zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli.
-Nie gadaj-krzyknęłam, a on przestraszony nagłą zmianą mojego głosu odskoczył ode mnie.-Wiedziałam-dodałam wskakując na niego.
-Uspokój się-powiedział siadając na fotelu.
-Po prostu się cieszę-uśmiechnęłam się.
-Wyglądasz jakbyś strzeliła szóstkę w totka.
Z niesłabnącym uśmiechem pocałowałam go w usta. Zaczął się ze mnie śmiać, ale nie przeszkadzało mu to w macaniu mnie po tyłku.
-Jesteś nieporównywalnie lepszy od szóstki w totka.
-Więc może... byśmy coś porobili?-zapytał wkładając moje dłonie pod swoją koszulkę.
Kiedy czułam pod dłońmi jego mięśnie brzuch zrobiło mi się cieplej. W jego oczach pojawiły się małe iskierki podniecenia. Uśmiechnęłam się do niego słodko. Jego spojrzenie prawie mnie błagało. Był całkowicie pokonany przez swoje żądze i nie potrafił się nigdy powstrzymać. Czasem po prostu nie chciało mi się tego robić chociaż po żadnym razie tego nie żałowałam.
-Kiedy wyjedzie Chaz.
-Dlaczego? Nie rób nam tego. Tęsknimy za tobą-wpił się w moją szyję.
-Nie mów tak. To super dziwne i straszne-jęknęłam czując jego delikatne ugryzienie.-Słyszałam jak Chaz skarżył się na to, że jestem bardzo głośna, a ty powiedziałeś, że tak na mnie działasz i nic nie możesz na to poradzić.
-Przestań króliczku. Nie wiadomo co on teraz robi z Phoebe. Możemy pójść na górę albo zamknąć się tutaj.
-Nic z tego-pocałowałam go w usta.
Justin obniżył fotel i obejmując mnie mocniej zaczął pogłębiać pocałunek. Zaczęłam ciągnąć go lekko za włosy. Myślał, że już mnie ma, ale tak nie było. Uwielbiałam się z nim całować. Był zawsze skupiony i robić to świetnie.
-Kate?-usłyszałam dziewczęcy głos.
Szybko wyprostowałam się na kolanach Justina. On był trochę zirytowany jej nagłym przyjściem, bo liczył na inne zakończenie.
-Nie mogłaś znaleźć lodów?-zapytałam uśmiechając się.
-Znalazła za to mnie-tuż za nią pojawił się Chaz.
-To niesamowite, że wszyscy się odnaleźliśmy-stwierdził Justin kładąc rękę na moim biodrze.
Zdecydowaliśmy się obejrzeć jeszcze jeden film. Zdecydowaliśmy się na horror. Chaz z Phoebe usiedli na kanapie najbliżej ekranu, a ja zostałam na kolanach Justina. Początkowo nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, ale potem nie mogłam już skupić się na filmie, bo JB co chwilę całował mnie po szyi. Zaczęłam się wiercić, ale nic to nie dawało. Nie mam pojęcia co mu odstrzeliło akurat tego dnia. Przez niego też czułam się w niewłaściwy sposób, bo przecież obok Chaz i Phoebe spokojnie oglądali film. Dodatkowo ona była tym typem dziewczyny, który boi się horrorów, zasłania sobie oczy i chowa głowę w ramie chłopaka. Oni wyglądali słodko, a ja siedziałam na podnieconym Justinie. Postanowiłam zmienić miejsce i szybko przeniosłam się na kanapę obok. Oczywiście po chwili Justin znów był przy mnie.
-Dlaczego nie chcesz mi dać spokoju?-spytałam szeptem.
-Nie robiliśmy tego już bardzo długo. Zaraz zaczną się te twoje cykle czy miesiączki i znowu będziemy się powstrzymywać. Mówiłaś, że mi się odwdzięczysz jeśli coś im wyjdzie.
-Dobra. Słuchaj mnie uważnie-przybliżyłam usta do jego ucha.-Wezmę szybki prysznic i będę czekała na ciebie w okolicach sypialni. Ty w tym czasie zajmij się oprawą, bo jeżeli zostawisz np. odsłonięte okna to do niczego nie dojdzie. Zrozumiano?
Justin przygryzając wargę pokiwał głową. Pożegnałam się z Phoebe mówiąc, że jestem już zmęczona i idę się położyć. Szybko poszłam na górę do łazienki i wzięłam prysznic. Zaczęłam rozpatrywać moją decyzję w kontekście poddania się. Wcale się jemu nie poddałam. Po prostu doszłam do wniosku, że też mam na to ochotę. Przy lusterku zmyłam resztki starego makijażu i umalowałam się na nowo. Umyłam jeszcze zęby i ze szczoteczką w ustach poszłam do garderoby po jakiś miły zestaw. Następnie wróciłam do łazienki i ubrałam się. Na koniec odłożyłam wszystkie inne rzeczy do garderoby i usiadłam tam na stole, bo słyszałam Justina za ścianą. Poprawiłam wstążkę halki. Światło nagle zrobiło się słabe, a z sypialni dobiegała muzyka. Czekałam już tylko na niego. W końcu poczułam na sobie jego dłonie. Szybko przyciągnął mnie do siebie i mruknął do ucha. Trochę bałam się, że będzie chciał jak najszybciej przejść do rzeczy, ale miło mnie zaskoczył. Zajął się każdym fragmentem mojego ciała. Halkę ściągał ze mnie jakbym była drogim zapakowanym prezentem, którego odpakowuje się jak najdelikatniej żeby niczego nie uszkodzić.
-Kocham cię-pisnęłam kiedy wpijał się w moją szyję.
-Ja ciebie bardziej króliczku-przerzucił się na usta.
Zapowiadało się, że będzie to najpiękniejszy raz w moim życiu. Wtedy ktoś zapukał w drzwi. Spojrzałam na niego ze smutkiem i niepokojem. Justin pogłaskał mnie po policzku i przykrył kołdrą, a sam usiadł na łóżku.
-O co chodzi?-zapytał podnosząc głos.
-Justin, mam do ciebie wielką prośbę-w drzwiach pojawił się Chaz.-Czy Phoebe mogłaby zostać na noc?
-Ale to pierwszy i ostatni raz.
-Oczywiście. Dzięki stary. I jeszcze małe pytanie, wiesz może gdzie Kasia chowa jakieś piżamy czy coś takiego? Phoebe nie chce żeby źle o niej pomyślała i woli nie spać w mojej koszulce.
-Oj przestań-powiedziałam przestając udawać, że śpię.-Zaraz coś ci dam, ale odwróć się, bo jestem nieodpowiednio ubrana.
-Dobra, dobra.
Szybko wstałam i poszłam do garderoby wyciągnąć coś dobrego. Kiedy byłam ponownie w sypialni okazało się, że Chaz wcale się nie odwrócił i pokazywał teraz Justinowi rękoma jakieś wielkości jest mój biust trzymając ręce przy swojej klatce piersiowej. Uśmiechnęłam się do niego znacząco i podałam piżamę.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że kiedy jest Justin sypiasz w takim stroju.
-Dobra. Idź już sobie.
-Serio przepraszam-był zakłopotany.-Masz bardzo ładne piersi-powiedział wychodząc.
Wróciłam do łóżka i wcisnęłam się pod kołdrę. Justin domyślił się, że po takim czymś do niczego już nie dojdzie, więc rozebrał się i położył obok. Wtuliłam się w jego bok i głośno wypuściłam powietrze.
-Poczułam się jak striptizerka-powiedziałam zniesmaczona.-Od teraz będę chodzić po domu w bluzie.
-Przestań. Jest naszym przyjacielem.
-Przyjacielem, który pochwalił mój biust. Może niedługo będziemy wszyscy chodzić po domu nago, dołożą nam tu parę osób, jakieś kamery i stworzymy kolejną Ekipę z New Jersey?
-Uwielbiam cię-pocałował mnie w czoło wyłączając muzykę i światło.-Dobranoc króliczku.