W piątek, choć może nie powinnam,
cieszyłam się, że na drugi dzień wyjeżdża już Chaz i będziemy
z Justinem całkowicie sami. Chciałam spokojnie położyć się z
nim na kanapie w salonie i pooglądać jakiś głupi kanał. Pomimo
że Chaz jest wspaniałym przyjacielem po dwóch tygodniach razem
spędzonych czułam się zmęczona jego towarzystwem, ciągłym
śmiechem i bekaniem przy każdej możliwej okazji. Wieczorem
mieliśmy z Justinem mały przedsmak wolności, bo Chaz zaprosił
Phoebe do kina i na coś do jedzenia. Byłam nieco zmęczona całym
tygodniem i po powrocie ze szkoły nałożyłam słuchawki i
położyłam się do łóżka. Wstałam około 18 i od razu zeszłam
na dół poszukać Justina.
-Pójdziesz ze mną
popływać?-zapytałam widząc go na sofie.
-Jasne-wstał odkładając laptopa na
stół.
Razem wyszliśmy na zewnątrz gdzie
Justin ściągnął koszulkę i spodnie zostając w bokserkach. Były
białe z wielkim napisem „Ralph Lauren” na gumce. Powiedziałam
mu, że pewnie takie majtki są droższe od mojego kostiumu. Zaśmiał
się mówiąc, że przynajmniej nie są z krową. Już miałam do
niego podejść, ale nagle zaczął biec i robiąc salto wskoczył do
basenu. Po chwili wypłynął i strzepał z włosów trochę wody.
Machnął na mnie żebym do niego dołączyła, więc też podeszłam
do krawędzi i jak bomba uderzyłam w wodę. Przetarłam oczy i
zaczęłam płynąć wzdłuż basenu. Kiedy byłam na jego końcu
przekręciłam się i leżałam na wodzie plecami.
-Wiesz, że niedługo będziemy sami
sami?-uśmiechnęłam się kiedy Justin był przy mnie.
-Co powiesz na romantyczny wieczór?
Wystroisz się, pójdziemy na kolacje, a potem wrócimy do domu i
udamy się do łóżka. Co ty na to?
-Bardzo chętnie-owinęłam nogami
jego pas.-Nareszcie wszystko wróci do normy-pocałowałam go w
usta.-Hej, nie rozwiązuj mi z tyłu stanika!
-Chciałem tylko sprawdzić rozmiar,
bo musimy ci przecież kupić jakiś drogi kostium z logo np. LV.
-Chyba znasz mój rozmiar. Biustu to
już na pewno, bo mnie non stop dotykasz, zboczeńcu. Naprawdę,
cokolwiek nie robimy po jakiejś chwili zauważam, że trzymasz rękę
pod moją bluzką.
-Gdybyś tak często nie siedziała
trzymałbym ją w twoich spodniach.
-To już było obrzydliwe-śmiejąc
się wydostałam się z jego objęcia i podpłynęłam do krawędzi,
gdzie usiadłam na brzegu.
Późnym wieczorem kiedy Chaz wrócił
do domu usiedliśmy razem przed telewizorem.
-Jak było kochasiu?-zapytał Justin.
-Za dobrze-odpowiedział bardzo
zdenerwowany.-Wasza dwójka uświadamia mnie tylko bardziej, że
miłość i przeznaczenie to jakieś popieprzone suki, które mają
gdzieś ludzi i ich uczucia.
-Nie mów tak. Jak ma wam wyjść to
wam wyjdzie-próbowałam go pocieszyć.-Kto by pomyślał, że Justin
Bieber ożeni się z kimś takim jak ja?
-Dlatego mówię, że życie jest
popieprzone. Bieber zdaniem wszystkim powinien skończyć z jakąś
głupią blondynką z LA.
Oboje z Justinem będąc cały czas w
dobrym nastroju spojrzeliśmy na siebie, bo Phoebe pasowała do tego
opisu. Nie była głupia, ale raczej nieogarnięta i czasem wydawało
się, że jest z nią coś nietak. Chlopak miał już zacząć
chichotać, ale go powstrzymałam.
-Nie ona pierwsza i nie
ostatnia-powiedział Biebs głosem jakby wymyślił coś
niesamowitego.
Spojrzałam na niego karcącym wzrokiem
za wygłoszenie tej maksymy życia.
-Ja Kasię znalazłbym na końcu
świata-zaczął się bronić.
-I tam ją znalazłeś-parsknął
Chaz.-To wszystko jest niedorzeczne i niemożliwe. Normalnie nigdy by
to się tak nie skończyło.
-Przestań. Nie narzekaj już tak. Gdy
komuś na kimś naprawdę zależy będzie skłonny zrobić dla niego
wszystko. Na tym to wszystko polega. Nie gadaj już o tym tylko coś
zrób. Może zwyczajnie potrzebujecie trochę czasu.
Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy
w ciszy. W pewnym momencie Chaz poprosił mnie żebym zostawiła ich
samych, bo chciał o czymś porozmawiać z Justinem na osobności.
Czułam się już senna, więc bez zbędnych gadek wstałam z objęć
Justina i poszłam na górę się położyć. Zaczęłam zastanawiać
się czego Chaz nie chciał powiedzieć przy mnie. Miałam różne
wizje, ale najbardziej nie spodobała mi się opcja, w której Chaz
robi Phoebe coś złego i nie chce żebym o tym słyszała. Nie był
chłopakiem tego typu, ale był nią oczarowany i różnie to mogło
być. W końcu odgoniłam wszystkie myśli, nakryłam się szczelnie
kołdrą i zasnęłam.
W sobotę ostatni raz zjedliśmy razem
śniadanie. Zaproponowałam, że to ja odwiozę go na lotnisko żeby
Justin nie zrobił zamieszania, którego było już wystarczająco
dużo. Biebs oczywiście kręcił się, że on to zrobi albo wezwiemy
samochód. W końcu udało mi się go przekonać.
-Przepraszam, że powiedziałem
wczoraj trochę za dużo-odezwał się w samochodzie.
-Nic się nie stało.
-Zazdroszczę wam tego co macie. Też
chciałbym mieć kogoś takiego, a świadomość, że to jest takie
trudne mnie dobija. Nie jestem sławny ani interesujący jak Justin i
dziewczyny nie są w stanie wybaczyć mi tak dużo jak jemu. Ale z
kolei ty nie lubisz w nim właśnie tego. Sprowadzasz go mocniej na
ziemię niż jego cała rodzina razem wzięta. Pokazujesz mu jego
wady i dajesz znać, że nie jest idealny. Wymagasz od niego
normalności żebyście mogli razem robić wszystkie codzienne
rzeczy. On jest w tym wszystkim taki szczęśliwy i nie chce opuścić
się nawet na dwa kroki. Wczoraj nie był nawet w stanie posiedzieć
ze mną dłużej, bo stwierdził, że nie chce żebyś sama spała.
Powiedział, że jesteś za blisko żeby nie był przy tobie. Mówi,
że najchętniej siedziałby tylko z tobą w domu, bo wtedy ma
pewność, że nic ci się nie stanie, a w razie czego zawsze będzie
mógł zrobić wszystko co w jego mocy żeby ci pomóc.
Chwilę przetwarzałam wszystko w
głowie.
-Będzie mi ciebie
brakowało-powiedziałam uśmiechając się.
-Powiedziałbym teraz te dwa słowa,
ale chyba już i tak za dużo powiedziałem-zaczął się
śmiać.-Koniec pedalskich tekstów.
Na lotnisku przytuliłam go mocno, a on
oderwał mnie na chwilę od ziemi żeby śmiać się z tego jak potem
łapię z trudem równowagę. Uderzyłam go lekko w bark na odchodne
i wróciłam do samochodu. To co powiedział Chaz jakby naładowało
mnie i chciałam jak najszybciej być przy Justinie. Zaparkowałam
samochód przed domem i wbiegłam po schodach do drzwi. Potem
wdrapałam się po kolejnych schodach żeby znaleźć się w
garderobie Justina.
-Chaz już poleciał-powiedziałam.
-Więc jesteśmy znowu sami-objął
mnie w pasie.
-Wiesz, że cię kocham, prawda?
-Króliczku, ja też się
kocham-pocałował mnie w czoło.-I nigdy nie przestanę.
-A ja mogę już być waszym czarnym
dzieckiem-nagle jakby z szafy wyszedł ktoś kogo nie chciałam
widzieć.
Nigdy nikogo nie lubiłam w takim
stopniu. Tylko niejaki lil Twist był w stanie obudzić we mnie
wszystkie negatywne emocje. Poczułam złość i smutek.
-Powiedziałeś, że będziemy
sami-szepnęłam mu do ucha udając, że wciąż jestem do niego
tylko przytulona.
Odsunęłam się od niego i popatrzyłam
w swoje odbicie w ciemnych okularach naszego nowego gościa.
Przywitałam się jednym słowem i zeszłam na dół zaszyć się w
jednej z sypialni.
jaaaaaaaaaaa ale czad
OdpowiedzUsuńten wyjechał to ten pojawił się na choryzoncie ciekawe co bd dalej
dawaj szybko nn
:) fajny rodział!
OdpowiedzUsuńJPRDL -,- on zawsze musi wszystko popsuć?
OdpowiedzUsuńczekam na nn
Jakie to fajne uczucie, że ktos to tak przeżywa ;)
UsuńDodaj dzisiaj prosze bo nie wytrzymam duzej
OdpowiedzUsuńDopiero wróciłam z bierzmowania, ale spróbuję ;)
UsuńWierzymy wszyscy w ciebie dasz radę pomyśl o nas i dodaj dzisiaj wiesz dobrze jaj to jest gdy czytasz jakieś ppowiadanie i nie mozesz sie doczejac kolejnej części tak właśnie mamy teraz my a wiec zlituj sie nad nami i dodaj dzisiaj
UsuńOby ci się udało bo nie wytrzymam poprostu.
OdpowiedzUsuńA dodasz dzisiaj na 100 % bo wczoraj nie udało ci się napisać.
OdpowiedzUsuńProszę dodaj dzisiaj kolejną
OdpowiedzUsuń