Rano obudziłam się naga z ręką
Justina spoczywającą na mojej piersi. Przekręciłam się na drugi
bok i pocałowałam go w obojczyk. Następnie wyszłam spod kołdry i
leniwym krokiem ruszyłam do łazienki. Pierwszy raz nie przejmowałam
się, że nie mam nic na sobie, bo Justin jeszcze spał i nie mógł
mnie zobaczyć. Ziewnęłam rozciągając kręgosłup przed wejściem
do łazienki. Pisnęłam przestraszona widząc w niej psa, który
automatycznie wstał i zaczął skakać na moją nogę. Spojrzałam
na jeden ręcznik leżący na podłodze. Był to mój ulubiony,
przywieziony jeszcze z Polski. Szybko złapałam go, po czym od razu
puściłam czując, że jest za ciężki. Zniesmaczona wytarłam ręce
w nogi i chwyciłam szczeniaka żeby położyć go po chwili na łóżku
obok Justina. W łazience udało mi się wziąć długi prysznic.
Moje ciało stało się odżywione i czułam się znacznie świeższa
niż chwilę wcześniej, kiedy czułam, że lepię się od potu z
nocy. Owinięta ręcznikiem poszłam do garderoby po ubrania. Ciemne
dżinsy i czarny top ożywiłam czerwoną kurtką o kroju ramoneski.
Ubrana poszłam jeszcze do łazienki wysuszyć włosy i trochę się
umalować.
-Zapomniałam ci powiedzieć, że
przyjdą dziś do nas dziewczyny.
-Jakie dziewczyny?-zapytał odwracając
głowę w moją stronę.
-Phoebe, Hannah i Monica. Na jogę.
-Dobra, ale później poćwiczysz
jeszcze ze mną-uśmiechnął się szelmowsko.
-Powiedź mi lepiej co stało się z
moim ręcznikiem.
-Plusem jest to, że Swaggy zaczął
sikać tylko w jedno miejsce, a minusem to, że upodobał sobie do
tego twój ręcznik.
Byłam niemal pewna, że po prostu był
on pod ręką i wytarł nim całą podłogę, bo nie chciało mu się
szukać jakiejś szmaty.
Dzień upłynął całkowicie
normalnie. Był identyczny jak poprzedni. Po szkole pojechałam z
dziewczynami od razu do mnie. Justin po chwili pojawił się w hallu,
a przed nim biegł nasz pies. Dziewczyny zajęły się psem i zaczęły
głaskać go od każdej strony. Podnosząc głowy przywitały się
też z Justinem.
-Cześć dziewczyny-rzucił i położył
dłonie na moich biodrach przyciągając mnie do siebie.-Witaj
skarbie-powiedział ciszej składając krótki pocałunek na moich
ustach.
-Tylko nam nie
przeszkadzaj-powiedziałam poważnie.
-Bo się jeszcze wystraszysz-zaśmiała
się Phoebe.
-Piękne dziewczyny wyginające się w
moim domu. Niektórzy muszą za to płacić wielkie pieniądze, a ja
mam to za darmo-przytulił mnie do siebie uśmiechając się do
dziewczyn.
-Faktycznie jesteś
zboczeńcem-zaśmiała się Hannah wyciągając mnie z jego
objęć.-Daj jej chwilę oddechu.
W końcu, po tej kompromitującej
rozmowie poszłyśmy się przebrać. W międzyczasie dołączyła do
nas Monica i nasza instruktorka z gotowym czajnikiem wypełnionym
obrzydliwym naparem. Wychodząc z sypialni nakazałam Justinowi
trzymanie się z daleka, w czasie, kiedy my będziemy ćwiczyć.
Na dole rozłożyłam swoją różową
matę i zaczęłam ćwiczyć z dziewczynami. Z każdym tygodniem
czułam, że robię się w tym coraz lepsza. Każde wygięcie
pogłębiałam już o kilka centymetrów i poprawiła się moja
ogólna koordynacja, co oznaczało, że nie traciłam już równowagi
co trzy minuty. Pod koniec naszych ćwiczeń znikąd pojawił się
Justin w topie i spodenkach do koszykówki. Stanął za mną i zaczął
naśladować moje ruchy. Rozpraszając mnie położył dłonie na
biodrach i starał się je rozkołysać. Cały czas powtarzałam,
żeby spieprzał. Jednak nic na niego nie działało. Hannah zaczęła
chichotać i nie mogła przestać. Specjalistka od jogi krzywo się
na mnie patrzyła, bo nie miała ochoty by ktoś obrażał to co robi
i tylko pajacował.
-Uspokój się i idź stąd-pisnęłam
odwracając się na chwilę do niego przodem.
Przez zachowanie Justina zajęcia
skończyły się nieco wcześniej i nawet nikt nie wypił
herbacianego naparu. Jakoś mnie nie ucieszyła jego wielka ilość w
czajniczku stojącym na stole. Serio, było to jedna z tych rzeczy,
których wolałam nie dotykać. Coś tak niedobrego w smaku po prostu
musi być złe tak ogólnie. Dziewczyny śmiejąc się jeszcze
pomachały nam na pożegnanie. Pani specjalistka nie była jakaś
zadowolona, ale w sumie nigdy nie zachowywała się sympatycznie.
-Dlaczego to robisz?-zapytałam
opierając się na siedzącym za mną Justinie.
-Bo nie mogę się powstrzymać-położył
ręce na moim mokrym brzuchu.
-Niestety przyszedł twój ulubiony
czas-uśmiechnęłam się szyderczo.
-Nie pogrywaj ze mną.
-To prawda kochanie. Będzie wielki
powrót farmerskich majtek.
-W takim razie pojedziemy porobimy coś
innego.
W łazience wzięłam najszybszy
prysznic na świecie, a potem ubrałam się w swój wcześniejszy
strój. Po zamknięciu psa w łazience weszliśmy do garażu, skąd
Justin wyprowadził swój czarny motor. Może kiedyś bałam się
szybkości, ale wtedy byłam już przekonana, że kiedy jesteśmy
razem nic złego mi się nie stanie. Dodatkowo jazda na motorze była
dziwnie podniecająca. Szybko przełożyłam nogę nad maszyną i
usiadłam wygodnie. Mocno objęłam Justina w pasie wkładając ręce
pod jego kurtkę. Słysząc i czując włączony silnik przyległam
jeszcze bliżej jego ciała. Nagle wystrzeliliśmy i nic nie mogło
już nas zatrzymać. Przez chwilę jeszcze krzyczałam z ekscytacji,
ale potem się przyzwyczaiłam do urywającej się głowy. Nasza
podróż była całkowicie bezcelowa. Jechaliśmy tak jak prowadziła
droga. Po dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się na jakimś poboczu.
-Trzymaj ręce trochę wyżej, bo mnie
rozpraszasz-zaśmiał się odwracając głowę.
Szybko przełożyłam swoje dłonie na
jego pas. Rzeczywiście trzymałam je trochę za nisko, bo moje palce
były wetknięte w jego spodnie.
-Przepraszam-uśmiechnęłam się
niewinnie.-Czy ty mnie porywasz?
-To tylko ucieczka-cmoknął mnie w
nos.-Trzymaj się mocno.
Nie jestem pewna ile czasu jechaliśmy,
ale nie był to krótki czas. Następny postój mieliśmy na jakimś
kompletnym odludziu. Nie było widać żadnych ludzi ani budynków.
Na początku zszedł z motoru sam i ściągnął kask. Następnie
złapał mnie pod pachami i ściągnął mnie z pojazdu jak dziecko.
Pozbył się też mojego kasku. Uśmiechając się przyglądał mi
się. Ja robiłam to samo szukając wyjaśnienia w jego oczach.
Delikatnie złapał moją rękę i przybliżając się złożył na
moich ustach słodki pocałunek. Po chwili stania zdecydowałam się
usiąść. Oparłam się o rosnące obok drzewo. Justin położył
głowę na moich kolanach i ułożył na ziemi. Zaczęłam
zastanawiać się czy wszystko z nim w porządku, bo zachowywał się
niepokojąco. Leżał bezbronny w skórzanej kurtce, dżinsach i
drogich adidasach Givenchy. Noś było nie tak.
-Muszę przemyśleć parę
spraw-powiedział nie odwracając się do mnie.
Zaczęłam szukać w tym wszystkim
mojej winy. Może nie podobało się mu coś co zrobiłam. Szybko
przypominałam sobie ostatnie dni i nic nie mogłam znaleźć. Justin
odkąd przyjechał miał dobry humor i na nic nie narzekał. Zaczęłam
głaskać go po głowie.
-Czy zrobiłam coś nie tak?-zapytałam
cicho bojąc się jego odpowiedzi.
-Nie-odpowiedział spokojnie.
Teraz zaczęłam się już poważnie
denerwować. Myśli w mojej głowie wariowały. Moje ręce zaczęły
się trząść.
-Wszystko dobrze?-odwrócił się i
chwycił moją dłoń.
-Nie wiem co się stało.
-Czuję, że znowu tracę coś, na
czym mi zależało... Potrzebuję wakacji.
-Chcesz pojechać gdzieś sam?
-Nie kochanie-uśmiechnął się.
-Bahamy?
-Kanada-odpowiedział niesamowicie
akcentując to słowo.
aww jak słodko *__*
OdpowiedzUsuń<3 lubie to!
OdpowiedzUsuń