Rano do szkoły nie odwoził mnie już
tylko Justin. Na moich kolanach dumnie siedział Swaggy. Wcześniej
planowaliśmy go zostawić, ale w końcu pojechał z nami.
-Dlaczego kupiłaś czerwoną obrożę?
-Bo jest najbardziej klasyczna. Coś z
nią nie tak?
-Nie, jest w porządku. Pilnuj żeby
tylko nic tutaj nie zasikał.
-Jak mogę tego dopilnować? Jak
będzie mu się chciało nie zapyta czy moglibyśmy się zatrzymać.
To tylko pies-pogłaskałam szczeniaka po grzbiecie.
Pod szkołą zatrzymaliśmy się tam
gdzie zwykle. Pocałowałam Justina na pożegnanie i otworzyłam
drzwi auta. W ułamek sekundy pies wyskoczył z samochodu i z
zaciekawieniem zaczął obwąchiwać parking. Szybko popędziłam za
nim i wzięłam na ręce. Chciał się wyrwać i wrócić do
zlizywania jakiegoś rozpływającego się na betonie loda, ale
trzymałam go mocno. Nagle obok pojawiła się Phoebe i zabrała się
za głaskanie szczeniaka.
-Jest jeszcze słodszy niż na
zdjęciach-popiskiwała.
-Nie rozbawiaj go tak-krzyknął
Justin z samochodu.
Szybko przemieściliśmy się na trawę,
gdzie go odstawiłam trzymając za obrożę. Phoebe cały czas go
głaskała i drapała za uchami, co bardzo mu się podobało. Po
chwili położył się na plecach i znowu obsikał sobie cały
brzuch. Dziewczyna szybko odskoczyła i zaczęła się śmiać. Pies
wstał i chciał do niej pobiec, ale nie pozwalałam mu na to.
Podniosłam go i podałam Justinowi przez otwarte okno. Powiedziałam
mu, że znowu jest cały mokry. Biebs skrzywił się lekko i położył
na siedzeniu jakieś pudełko po butach, w którym umieścił psa.
-Zacznij już go uczyć czystości, bo
inaczej w twoim Porsche będzie śmierdzieć psim moczem, a nie
Calvinem Kleinem.
-Ja nie wiem czy to jest normalne.
Może jest na coś chory i dlatego nie może się powstrzymać?
-Nie mam pojęcia. To ty miałeś
kiedyś psa.
-Spokojnie, jest jeszcze mały.
Wszystkiego się nauczy-uśmiechnęła się Phoebe.
W pewnym momencie wszyscy usłyszeliśmy
dzwonek. Jeszcze raz pożegnałam się z JB, po czym poszłam z
Phoebe na lekcje. Cały czas miałam ochotę spytać ją jak wygląda
sytuacja z Chazem, ale nie wiedziałam jak mogę zacząć. Kilka razy
próbowałam, ale ona zaczynała wtedy pokazywać mi zdjęcia Justina
na Instagramie, które zrobił dzień wcześniej psu. Na jednym z
nich byłam też ja i podpis „2+1”. Z lekkim zażenowaniem
przyglądałam się mojej postaci rozwalonej na kanapie z psem
opierającym się o moją klatkę piersiową. Na kolejnym zdjęciu
był drapany po brzuchu Swaggy. Na długiej przerwie Hannah zaczęła
śmiać się z tego, że nasz szczeniak zasikał nam całą łazienkę.
Nie było w tym nic śmiesznego i miałam tylko nadzieję, że moja
mama nie dowie się, że mamy psa, bo zaczęłaby powtarzać, że to
nieodpowiedzialne i, że pies potrzebuje ciągłej uwagi. Wszystko to
dobrze wiedziałam, ale i tak nie dałaby mi spokoju. Po lekcjach
poszłam jeszcze z Hanną do łazienki.
-Wiesz może jak skończyło się love
story Phoebe?-zapytałam prosto z mostu.
-Nie mówiła ci?
Pokręciłam przecząco głową.
-Powiedziała, że wszystko było
wspaniałe, ale potem stwierdziła, że to nie ma sensu i przyznała
się, że odmówiła Chazowi rozpoczęcia związku i zaproponowała
przyjaźń. Nie wiem czemu to zrobiła. Przecież nie mieliby aż tak
trudno. Chaz częściej by do was przyjeżdżał i jakoś by się to
ułożyło. Upiła się w sobotę i kiedy do niej przyjechałam
płakała nas butelką tequili.
Zrobiło mi się okropnie żal zarówno
Phoebe jak i Chaza. Też uważałam, że mogłoby im się ułożyć.
Mogłabym się poświęcić z Justinem, żeby on mógł do nas
częściej wpadać. Tak ładnie o niej mówił i byłam pewna, że
gdyby nie odrzucenie bardzo by się starał. Nie wiem jakim cudem
dwoje ludzi tak z siebie rezygnuje. Nie byłam lepsza zostawiając
Justina, ale o tamtej sytuacji chciałam zapomnieć, co było jednak
niemożliwe, bo ta myśl zawsze do mnie wracała. Czułam, że
popełnili błąd. Hannah myślała tak samo.
Kiedy Phoebe nagle weszła do środka
szybko zmieniłyśmy temat. Dziewczyna zaczęła jeszcze raz
opowiadać Hannie o psie, który według niej był najcudowniejszy na
świecie. Na samo przypomnienie o tej małej sikawce denerwowałam
się. Pośpieszyłam je żebyśmy już wychodziły, bo byłam
przekonana, że Justin już czeka. Wcale się nie myliłam, ale
wyobrażałam to sobie jednak trochę inaczej. Biebs stał przed
samochodem ze Swaggy'm na smyczy, a jakiś fotograf pstrykał im
zdjęcia. Pies kiedy zaczęłam się zbliżać zaczął ciągnąć
Justina chcąc się do mnie zbliżyć. Pożegnałam się i szybko
ruszyłam w stronę samochodu. Justin zrobił to samo.
-Czemu nie schowaliście się w
samochodzie przed tym paparazzi?
-Zapoznawałem go z wrogiem-powiedział
dając psu wgryzać się w jego palce.-Widzisz jaki on groźny?
-Co on ma na szyi? To skóra jakiegoś
krokodyla?!
-Aligatora. Lepiej mu pasuje-podał mi
go.
-Jesteś nienormalny-wywróciłam
oczami oglądając nową obroże psa, który siedział na moich
kolanach.-To jeszcze szczeniak. Powinien wyglądać radośniej, a nie
jak psia gwiazda porno.
-On ma po prostu swag-powiedział
poważnie.
Przez resztę drogi zastanawiałam się
czy tam nie czekają kolejne niespodzianki. Na szczęście nic nie
zauważyłam. Od razu poszłam zrobić nam coś do jedzenia.
-Dlaczego nie nalałeś mu
wody?!-krzyknęłam.-Jest straszny upał. Jeszcze zdechnie przez
ciebie.
-Przed wyjściem wszystko wypił i
potem zasikał pół trawnika pod twoją szkołą-Justin wszedł do
kuchni.
-A uczyłeś go sikać na gazetę albo
ścierkę?
-Nie gadajmy w kółko o sikach psa.
Chyba nigdy wcześniej nie użyłaś przy mnie tego słowa, a teraz
mówisz tylko o tym. Nawet dobrze się ze mną nie przywitałaś-oplótł
rękoma moją talię.-Jak było w szkole króliczku?
-Dobrze-odpowiedziałam nie zwracając
na niego większej uwagi.
-Nie bądź taka-przejechał językiem
po moich wargach.
-A więc psie pocałunki?-zachichotałam
kładąc ręce na jego barkach.
-Nie, chciałem zwrócić twoją
uwagę-pocałował mnie w kącik ust.
Mocniej przycisnęłam swoje ciało do
niego. Zaczesałam jego włosy do tyłu i pocałowałam go. Było mi
strasznie gorąco, więc kilka guzików mojej koszuli. Widząc jak on
przygryza wargę uśmiechnęłam się nieśmiało. Wtedy on zajął
się resztą i wziął mnie na ręce. W korytarzu zaatakował go pies
chcąc się bawić razem z nami.
-Teraz moja kolej-powiedziałam będąc
cały czas przyciśniętą do jego ciała.
W sypialni Bieber od razu rzucił mnie
na łóżku i położył się na mnie. Zaczął całować mnie po
brzuchu zmierzając ku górze. Kiedy doszedł do ust robił to już
mocno i pewnie. Złapałam się górnej części jego spodni. Jedną
ręką rozpiął swoje spodnie i zsunął je. Druga cały czas
pilnowała mojego biustu. Uśmiechnęliśmy się zachowując
odległość między naszymi twarzami, wiedząc co zaraz będzie.
Usłyszeliśmy dziwne dźwięki dobiegające z dołu.
-Czy on szczeka?-zapytałam
nasłuchując.
-Chyba tak-rozpiął moje spodnie.
-To jego pierwszy raz-wyszczerzyłam
się.
-Ale raczej nie ostatni-całował mnie
po szyi.-Chcesz do niego iść?-zapytał przestając.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się
przepraszająco. Justin położył się obok mnie i zamknął oczy
sfrustrowany.
Szybko zeszłam na dól i podniosłam
psa z ziemi. Wyglądał przesłodko. Jego ciało jeszcze trochę się
trzęsło z emocji. Podniosłam go i zaniosłam na górę.
-No spójrz-położyłam go na brzuchu
Justina.
-Wolałbym żebyś ty na mnie
leżała-powiedział głaszcząc szczeniaka.
-Tylko nie przy psie-zaśmiałam się.
-Swaggy, bądź choć w połowie warty
tych wyrzeczeń. Przed chwilą mieliśmy się kochać, a teraz modlę
się żebyś mnie nie obsikał.
Wzięłam psa na ręce i oparłam głowę
o tors Justina. Dwa razy cmoknęłam go w zimny nosek.
-On tylko żartuje-pocieszałam psa,
który nie przestawał merdać ogonem.
Strasznie fajny rozdział <3
OdpowiedzUsuńTez mi sie wydaje, ze mi wyszedł ;)
Usuńa dodasz dzisiaj kolejną część ?
OdpowiedzUsuńprzepraszam, ale chyba nie dam już rady. mam dziś urodziny i ogólnie nie jestem w formie na pisanie. jutro będzie, obiecuję jako już dorosła osoba, więc na 100% będzie :)
OdpowiedzUsuńA za to że miałaś dodać wczoraj a nie dodałaś to mogłabyś dodać dzisiaj 2 ?
Usuń