Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


21 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 144


Rano do szkoły nie odwoził mnie już tylko Justin. Na moich kolanach dumnie siedział Swaggy. Wcześniej planowaliśmy go zostawić, ale w końcu pojechał z nami.
-Dlaczego kupiłaś czerwoną obrożę?
-Bo jest najbardziej klasyczna. Coś z nią nie tak?
-Nie, jest w porządku. Pilnuj żeby tylko nic tutaj nie zasikał.
-Jak mogę tego dopilnować? Jak będzie mu się chciało nie zapyta czy moglibyśmy się zatrzymać. To tylko pies-pogłaskałam szczeniaka po grzbiecie.
Pod szkołą zatrzymaliśmy się tam gdzie zwykle. Pocałowałam Justina na pożegnanie i otworzyłam drzwi auta. W ułamek sekundy pies wyskoczył z samochodu i z zaciekawieniem zaczął obwąchiwać parking. Szybko popędziłam za nim i wzięłam na ręce. Chciał się wyrwać i wrócić do zlizywania jakiegoś rozpływającego się na betonie loda, ale trzymałam go mocno. Nagle obok pojawiła się Phoebe i zabrała się za głaskanie szczeniaka.
-Jest jeszcze słodszy niż na zdjęciach-popiskiwała.
-Nie rozbawiaj go tak-krzyknął Justin z samochodu.
Szybko przemieściliśmy się na trawę, gdzie go odstawiłam trzymając za obrożę. Phoebe cały czas go głaskała i drapała za uchami, co bardzo mu się podobało. Po chwili położył się na plecach i znowu obsikał sobie cały brzuch. Dziewczyna szybko odskoczyła i zaczęła się śmiać. Pies wstał i chciał do niej pobiec, ale nie pozwalałam mu na to. Podniosłam go i podałam Justinowi przez otwarte okno. Powiedziałam mu, że znowu jest cały mokry. Biebs skrzywił się lekko i położył na siedzeniu jakieś pudełko po butach, w którym umieścił psa.
-Zacznij już go uczyć czystości, bo inaczej w twoim Porsche będzie śmierdzieć psim moczem, a nie Calvinem Kleinem.
-Ja nie wiem czy to jest normalne. Może jest na coś chory i dlatego nie może się powstrzymać?
-Nie mam pojęcia. To ty miałeś kiedyś psa.
-Spokojnie, jest jeszcze mały. Wszystkiego się nauczy-uśmiechnęła się Phoebe.
W pewnym momencie wszyscy usłyszeliśmy dzwonek. Jeszcze raz pożegnałam się z JB, po czym poszłam z Phoebe na lekcje. Cały czas miałam ochotę spytać ją jak wygląda sytuacja z Chazem, ale nie wiedziałam jak mogę zacząć. Kilka razy próbowałam, ale ona zaczynała wtedy pokazywać mi zdjęcia Justina na Instagramie, które zrobił dzień wcześniej psu. Na jednym z nich byłam też ja i podpis „2+1”. Z lekkim zażenowaniem przyglądałam się mojej postaci rozwalonej na kanapie z psem opierającym się o moją klatkę piersiową. Na kolejnym zdjęciu był drapany po brzuchu Swaggy. Na długiej przerwie Hannah zaczęła śmiać się z tego, że nasz szczeniak zasikał nam całą łazienkę. Nie było w tym nic śmiesznego i miałam tylko nadzieję, że moja mama nie dowie się, że mamy psa, bo zaczęłaby powtarzać, że to nieodpowiedzialne i, że pies potrzebuje ciągłej uwagi. Wszystko to dobrze wiedziałam, ale i tak nie dałaby mi spokoju. Po lekcjach poszłam jeszcze z Hanną do łazienki.
-Wiesz może jak skończyło się love story Phoebe?-zapytałam prosto z mostu.
-Nie mówiła ci?
Pokręciłam przecząco głową.
-Powiedziała, że wszystko było wspaniałe, ale potem stwierdziła, że to nie ma sensu i przyznała się, że odmówiła Chazowi rozpoczęcia związku i zaproponowała przyjaźń. Nie wiem czemu to zrobiła. Przecież nie mieliby aż tak trudno. Chaz częściej by do was przyjeżdżał i jakoś by się to ułożyło. Upiła się w sobotę i kiedy do niej przyjechałam płakała nas butelką tequili.
Zrobiło mi się okropnie żal zarówno Phoebe jak i Chaza. Też uważałam, że mogłoby im się ułożyć. Mogłabym się poświęcić z Justinem, żeby on mógł do nas częściej wpadać. Tak ładnie o niej mówił i byłam pewna, że gdyby nie odrzucenie bardzo by się starał. Nie wiem jakim cudem dwoje ludzi tak z siebie rezygnuje. Nie byłam lepsza zostawiając Justina, ale o tamtej sytuacji chciałam zapomnieć, co było jednak niemożliwe, bo ta myśl zawsze do mnie wracała. Czułam, że popełnili błąd. Hannah myślała tak samo.
Kiedy Phoebe nagle weszła do środka szybko zmieniłyśmy temat. Dziewczyna zaczęła jeszcze raz opowiadać Hannie o psie, który według niej był najcudowniejszy na świecie. Na samo przypomnienie o tej małej sikawce denerwowałam się. Pośpieszyłam je żebyśmy już wychodziły, bo byłam przekonana, że Justin już czeka. Wcale się nie myliłam, ale wyobrażałam to sobie jednak trochę inaczej. Biebs stał przed samochodem ze Swaggy'm na smyczy, a jakiś fotograf pstrykał im zdjęcia. Pies kiedy zaczęłam się zbliżać zaczął ciągnąć Justina chcąc się do mnie zbliżyć. Pożegnałam się i szybko ruszyłam w stronę samochodu. Justin zrobił to samo.
-Czemu nie schowaliście się w samochodzie przed tym paparazzi?
-Zapoznawałem go z wrogiem-powiedział dając psu wgryzać się w jego palce.-Widzisz jaki on groźny?
-Co on ma na szyi? To skóra jakiegoś krokodyla?!
-Aligatora. Lepiej mu pasuje-podał mi go.
-Jesteś nienormalny-wywróciłam oczami oglądając nową obroże psa, który siedział na moich kolanach.-To jeszcze szczeniak. Powinien wyglądać radośniej, a nie jak psia gwiazda porno.
-On ma po prostu swag-powiedział poważnie.
Przez resztę drogi zastanawiałam się czy tam nie czekają kolejne niespodzianki. Na szczęście nic nie zauważyłam. Od razu poszłam zrobić nam coś do jedzenia.
-Dlaczego nie nalałeś mu wody?!-krzyknęłam.-Jest straszny upał. Jeszcze zdechnie przez ciebie.
-Przed wyjściem wszystko wypił i potem zasikał pół trawnika pod twoją szkołą-Justin wszedł do kuchni.
-A uczyłeś go sikać na gazetę albo ścierkę?
-Nie gadajmy w kółko o sikach psa. Chyba nigdy wcześniej nie użyłaś przy mnie tego słowa, a teraz mówisz tylko o tym. Nawet dobrze się ze mną nie przywitałaś-oplótł rękoma moją talię.-Jak było w szkole króliczku?
-Dobrze-odpowiedziałam nie zwracając na niego większej uwagi.
-Nie bądź taka-przejechał językiem po moich wargach.
-A więc psie pocałunki?-zachichotałam kładąc ręce na jego barkach.
-Nie, chciałem zwrócić twoją uwagę-pocałował mnie w kącik ust.
Mocniej przycisnęłam swoje ciało do niego. Zaczesałam jego włosy do tyłu i pocałowałam go. Było mi strasznie gorąco, więc kilka guzików mojej koszuli. Widząc jak on przygryza wargę uśmiechnęłam się nieśmiało. Wtedy on zajął się resztą i wziął mnie na ręce. W korytarzu zaatakował go pies chcąc się bawić razem z nami.
-Teraz moja kolej-powiedziałam będąc cały czas przyciśniętą do jego ciała.
W sypialni Bieber od razu rzucił mnie na łóżku i położył się na mnie. Zaczął całować mnie po brzuchu zmierzając ku górze. Kiedy doszedł do ust robił to już mocno i pewnie. Złapałam się górnej części jego spodni. Jedną ręką rozpiął swoje spodnie i zsunął je. Druga cały czas pilnowała mojego biustu. Uśmiechnęliśmy się zachowując odległość między naszymi twarzami, wiedząc co zaraz będzie. Usłyszeliśmy dziwne dźwięki dobiegające z dołu.
-Czy on szczeka?-zapytałam nasłuchując.
-Chyba tak-rozpiął moje spodnie.
-To jego pierwszy raz-wyszczerzyłam się.
-Ale raczej nie ostatni-całował mnie po szyi.-Chcesz do niego iść?-zapytał przestając.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się przepraszająco. Justin położył się obok mnie i zamknął oczy sfrustrowany.
Szybko zeszłam na dól i podniosłam psa z ziemi. Wyglądał przesłodko. Jego ciało jeszcze trochę się trzęsło z emocji. Podniosłam go i zaniosłam na górę.
-No spójrz-położyłam go na brzuchu Justina.
-Wolałbym żebyś ty na mnie leżała-powiedział głaszcząc szczeniaka.
-Tylko nie przy psie-zaśmiałam się.
-Swaggy, bądź choć w połowie warty tych wyrzeczeń. Przed chwilą mieliśmy się kochać, a teraz modlę się żebyś mnie nie obsikał.
Wzięłam psa na ręce i oparłam głowę o tors Justina. Dwa razy cmoknęłam go w zimny nosek.
-On tylko żartuje-pocieszałam psa, który nie przestawał merdać ogonem.

5 komentarzy:

  1. Strasznie fajny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. a dodasz dzisiaj kolejną część ?

    OdpowiedzUsuń
  3. przepraszam, ale chyba nie dam już rady. mam dziś urodziny i ogólnie nie jestem w formie na pisanie. jutro będzie, obiecuję jako już dorosła osoba, więc na 100% będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A za to że miałaś dodać wczoraj a nie dodałaś to mogłabyś dodać dzisiaj 2 ?

      Usuń