Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


20 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 143


-To jest zły pomysł-powiedziałam szybko.
-Ale nie był mój-bronił się.-Jest od Twista.
-Czy on nie wie, że nie daje się żywych prezentów? Trzeba go będzie oddać.
-Dobra, zaraz do niego zadzwonię.
-Zrobisz to potem. Teraz wypuść go z klatki, bo na pewno chce mu się pić.
Początkowo mała, biała kulka nie miała zamiaru wychodzić z klatki. Podeszłam więc do niej i sama wyciągnęłam szczeniaka. Okazał się jeszcze mniejszy niż sądziłam. Jego ciałko trzęsło się ze strachu i cały czas próbował wrócić do klatki. Justin przyniósł z kuchni miskę z wodą i postawił ją przed pyskiem zwierzątka. Piciem też nie był zainteresowany. W końcu odsunęłam się od niego dając mu wolną rękę. Nieporadnie ruszył do klatki i z niej nam się przyglądał. Justin zaczął mówić do niego jak do dziecka robiąc przy tym głupie miny.
-Nie ogłupiaj go-powiedziałam stanowczo.-Nie może się do nas przyzwyczaić.
-Bez przesady. Jest tu jakieś dziesięć minut. Swaggy, chodź tutaj koleżko-zwrócił się do psa.-Nie bądź taki i się przywitaj.
Nagle piesek wyszedł z klatki i z miną myśliciela dalej nam się przyglądał. Po kilku chwilach zainteresował się miską i pochlipał trochę wody. Potem znowu patrzył na Justina aż w końcu do niego podszedł i zamerdał dwa razy ogonkiem.
-Ale ty jesteś fajny, ale ty jesteś fajny-powtarzał głosem jak z kreskówki drapiąc psiaka po brzuchu.
Chyba biała kulka zaczęła odczuwać pełnię szczęścia, bo nagle w górę zaczęło coś lecieć i wyszło na to, że obsikał sobie cały brzuch i rękę Justina. Zaczęłam się śmiać ze zmiany nastawienia Biebera. Od razu odsunął się na pewną odległość i przeklął pod nosem. Pies myślał, że to dalsza część zabawy i pobiegł za nim. Jego łapy wciąż były nieporadne i kiedy biegł wyglądał przekomicznie. Zaczął go podgryzać chcąc zachęcić do ponownego drapania po brzuchu. Kiedy Justin szybkim krokiem ruszył do łazienki pies zatrzymał się i usiadł nie przestając patrzeć na zamknięte drzwi. Wystarczyło naciśnięcie klamki żeby pies znowu zaczął machać ogonem.
-Pozaczepiaj teraz Kasię. Ona chętnie się z tobą pobawi-zaczął wskazywać na mnie ręką, co pies źle zrozumiał i zaczął skakać mu na nogę.-On ma cały czas mokry brzuch. To straszne.
-Mówiłam żebyś go nie dotykał i dał spokój-powiedziałam patrząc na nich.-Szczeniaki dużo sikają i wcale nie jest to przyjemne. Teraz nie będzie chciał cię zostawić.
-Kurczę nie udawaj takiej chłodnej. Sama chciałabyś się z nim pobawić-wziął go do ręki.-Zobacz, nawet obsikany jest słodki-postawił go na moich kolanach.
-Naprawdę jest mokry. Fuu-pisnęłam głaszcząc go po suchym grzbiecie.-Jest taki malutki.
-Może damy mu jeden dzień, co? Tak na próbę?
-Chodzi o to, że ja cały dzień jestem w szkole, ty też masz swoje sprawy, a on nie może siedzieć sam, bo będzie mu smutno.
-Dalibyśmy radę-uśmiechnął się.
Zwierzęta były jego słabym punktem. Uwielbiał je i najchętniej wykupiłby pół sklepu zoologicznego. Ale w naszej sytuacji nie mogliśmy sobie na niego pozwolić, bo przecież on mógł w każdej chwili mógł wyjechać w trasę albo na drugi koniec kraju na wywiad. Poza tym Justin sam kilka razy przekonał się, że nie ma czasu na zajmowanie się żywym stworzeniem. Nie chciałam mu już tego wypominać, ale przecież w ciągu ostatniego roku był już i chomik, i małpka, i kot. Nie chciałam żeby do tej listy dołączył jeszcze pies. Wiedziałam, że gdyby został to ja bym się nim musiała opiekować, a przecież od 9 do 16 jestem w szkole.
-A jeśli będziemy chcieli gdzieś wyjechać?
-Teraz zwierzęta można zabrać wszędzie.
-Justin, przecież to jest jak dziecko. Trzeba non stop patrzeć co robi, bo jest zdolne do wszystkiego.
-Będę wspaniałym psim tatą.
-Jezu, nie. Przestań-zachichotałam.
Justin odłożył psa na podłogę i objął mnie w tali. Zaczął cmokać mnie po twarzy i przyjemnie łaskotać.
W końcu nie zdecydowaliśmy się co będzie dalej. Justin miał tylko zadzwonić wieczorem do Lil Twista żeby zapytać czy jest możliwość oddania psa. Na piętnaście minut pojechałam do sklepu zoologicznego żeby kupić jakąś karmę dla psa. W środku było pełno rzeczy dla psów i kotów. Wiedziałam, że najprawdopodobniej Swaggy, jak Justin na niego cały czas mówił nie zostanie u nas długo. Pomyślałam, że pewnie będzie z nami maksymalnie trzy dni. W końcu nie mogłam się powstrzymać i wzięłam jeszcze dwie miski, obrożę i smycz. W domu Justin siedział na kanapie, a na jego kolanach był zwinięty w kłębek pies.
-Śmiesznie z nim wyglądasz. To nie jest zbyt męski pies. Kiedy jesteś z nim nici z póz na gangstera. Mogę sobie was wyobrazić na spacerze-zachichotałam.
-Bardzo śmieszne. Ten pies to prawdziwy wojownik. Załatwiłby wszystkie inne.
-Nie podoba mi się tylko, że ten psi Chuck Norris zajmuje moje miejsce.
-Czy ty jesteś zazdrosna o psa? Zmieścisz się króliczku.
-To jest jakaś komedia. Dobra. Jak myślisz, gdzie najlepiej postawić mu miski? W kuchni będzie ok?
-Tak. Jak się obudzi pokażemy mu gdzie może jeść.
Kiedy wszystko poukładałam wróciłam do salonu pooglądać z Justinem telewizję. Poczułam się jakbyśmy byli taką mini rodzinką. Nigdy wcześniej nie miałam psa i nie wiedziałam, że im też może się coś śnić i mogę wydawać dźwięki przez sen. Był naprawdę bardzo uroczy i szybko przyzwyczajałam się do tego, że jego obecność jest normalna.
Wieczorem wpadł do nas Lil Twist. Starałam się być jak najmilsza, bo w sumie za tym razem był dla mnie nawet ok. Na początku rozmawialiśmy o neutralnych tematach, co było dziwne, bo zazwyczaj nie rozmawialiśmy nawet o pogodzie. Tym razem było naprawdę bardzo dobrze. Powiedział, że psa nie da rady oddać, bo wziął go jakby z ulicy.
-Nie dacie rady się nim zaopiekować?-zapytał poprawiając okulary.
-Justin wyjeżdża często, a ja jestem pół dnia w szkole. Nie chciałabym żeby sam siedział.
-Spróbujcie przez tydzień, a jak nie wyjdzie to oddam go siostrze.
Po kilku minutach mini dyskusji zdecydowaliśmy się spróbować. W taki sposób w domu pojawił się nowy lokator. Kiedy Justin piszczącym głosem powiedział mu, że zostaje zaczął znowu skakać po jego nodze jakby naprawdę rozumiał co się dzieje.
Kiedy zrobiło się już późno Twist wrócił do hotelu, a ja przygotowałam posłanie dla psa. Zdecydowaliśmy się, że pierwszą noc może spędzić w łazience. Baliśmy się, że zasika nam całą sypialnie, a w łazience było cicho i ciepło. Na początku trochę piszczał, ale w końcu uspokoił się i zasnął.
-No to od jutra musisz zacząć go uczyć załatwiać się na zewnątrz albo chociaż w jedno miejsce-powiedziałam kładąc się obok Justina w łóżku.
-Więc teraz będziemy rozmawiać w łóżku o sikającym psie?
-Chciałeś psa to masz.
-A jeżeli pies już śpi, a ja mam ochotę na coś innego?
-Idź spać-zaśmiałam się.-Trzy razy w ciągu dnia to już chyba wystarczająca ilość.
-W takim razie dobranoc króliczku.
-Słodkich snów Justin.
W nocy nie spało nam się za dobrze, bo pies dwa razy się obudził i swoim piszczeniem nie dawał nam spać. Z desperacji Biebs chciał go wziąć do sypialni, ale powiedziałam mu, że jeżeli się do tego przyzwyczai, że takie zachowanie działa będzie to częściej wykorzystywał. W końcu udało nam się przespać ostatnie kilka godzin. Rano cała łazienka była w dość średnim stanie, bo wszędzie były małe kałuże.
-Czeka cię trudne zadanie-powiedziałam Justinowi, kiedy ten zatrzymał się w progu łazienki i zastanawiał się jak to jest możliwe.

3 komentarze: