Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


30 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 161


 -Trzy razy, serio?-odparłam biorąc spory łyk herbaty.
-Jeżeli wrócisz teraz do łóżka możemy poprawić wynik.
-Nie, już dałeś mi w kość.
-Kto to mówi? Nie widziałaś chyba moich pleców-parsknął śmiechem.
Nie chcąc dalej słuchać jego wywodów poszłam pod prysznic. Pewnie byłby chętny na wspólną wizytę w łazience, ale aż tak dobrze nie było. Gorący prysznic dodał mi uspokoił moje nerwy, które jeszcze myślały o dotyku Justina. Od razu umyłam włosy, które nie nadawały się do niczego. Będąc już czystą stanęłam przed lustrem i po starciu z niego pary zaczęłam robić sobie przedziałek , a potem natarłam się cała balsamem. Była zimna, ale zupełnie tego nie czułam, bo było po prostu ciepło. Może nie gorąco, ale dość ciepło. Kiedy byłam już cała lepiąca od smarowidła narzuciłam na ramiona szlafrok i wróciłam do Justina, który cały czas leżał w łóżku, ale teraz towarzyszył mu jeszcze laptop. Widząc mnie szybko go zamknął i ręką namawiał mnie do powrotu pod kołdrę. Miałam wielką ochotę pociągnąć go za włosy, które stercząc w każdą stronę stwarzały dzieło sztuki. Jakby czytając mi w myślach przeczesał je lewą ręką zwracając moją uwagę na tatuaże. Zaczęłam myśleć o nich, bo na moment zrobiły się czymś interesującym. Z trudem powstrzymałam się od wskoczenia na niego i złożenia kilku pocałunków na jego umięśnionym torsie. Kiedy w końcu udało mi się oderwać od niego wzrok podniosłam z komody ostudzoną herbatę i dopiłam ją duszkiem. Justin w między czasie też się przemógł i poszedł do łazienki. W czasie jego prysznica poszłam do garderoby się ubrać. Wiedząc, że tego dnia nie będę musiała już nigdzie wychodzić włożyłam obcisły top na cienkich ramiączkach i krótkie dresowe szorty. Później zdecydowałam się pójść do kuchni i zrobić coś do jedzenia, bo oboje umieraliśmy z głodu. Nie mając ochoty stać nad garnkami usmażyłam dwa omlety i zrobiłam smoothie z mrożonych malin. Oczywiście jako, że Justin nigdy nie może zachowywać się jak przystoi kiedy jesteśmy sami w domu stając za mną z zaskoczenia złapał mnie za biust i przyciągnął do tyłu. Wtedy coś mu krzyknęłam komentując jego inteligencje, na co tylko się roześmiał. Chcąc mnie udobruchać położył ręce na moim brzuchu i przytulając mnie od tyłu oparł brodę na moim ramieniu aby przyglądać się moim poczynaniom. Kiedy przełożyłam jedzenie na talerze odsunął się i usiadł przy stole.
-Dlaczego nigdy nie możesz się ubrać do jedzenia?
-U siebie w domu mogę jeść nawet nago. Właściwie możemy przyjąć zasadę, że zawsze będziemy jedli nadzy-zaśmiał się ze swojego pomysłu.
Wywróciłam oczami widząc jego rozbawienie. Nie zapowiadało się, że kiedykolwiek wyrośnie z takich żartów.
Po południu razem z Justinem poszliśmy do Hanny, która organizowała z Dylan świąteczną imprezę u siebie w domu. Ogólnie pomysł uważałam za naprawdę fajny, bo miło uczcić jakoś święta również ze znajomymi. Ludzi nie było dużo, co było zdecydowanym plusem. Nawet Justin, który zazwyczaj nie bawił się dobrze na imprezach z ludźmi z mojej szkoły, wydawał się być zadowolony. Na początku wszyscy trochę ponarzekali jacy to nie są zmęczeni kilkoma dniami świąt. Dziewczyny „chwaliły się” ile przytyły w święta, o czym nie chciałam nawet słyszeć. Oczywiście każdy powiedział co ciekawego dostał. Co ciekawe nikt nie mówił o jakiś drogich prezentach, ale skupił się na drobiazgach. Drogie prezenty każdy dostał, ale ludzie byli jakby nimi znudzeni i woleli mówić o jakiś kubkach z głupimi zdjęciami. Co i raz ktoś mówił coś o sylwestrze, na który większość zaplanowała wspólny wyjazd do Meksyku. Hannah z Phoebe namawiały mnie na to przez jakiś miesiąc, ale było to bezcelowe, bo od początku obiecywałam Justinowi, że spędzimy tę noc z jego znajomymi. Nie będę kłamać, że wolałabym Cabo, ale Biebsowi też się coś należało. Wieczorem zaczęła się właściwa impreza. Przybyło więcej ludzi i zrobiło się głośno. Goście zaczęli tańczyć i dogadzać sobie drinkami. Urządzanie takiej imprezy kilka dni przed Sylwestrem było dla mnie niezrozumiałe, ale to była przecież Hannah. Było to niezwykle zadziwiające, ale Justin naprawdę zakumplował się z Jacobem. Bardzo mnie to cieszyło, bo dzięki temu wiedziałam, że zawsze będzie miał z kim pogadać na jakiś wyjściach czy szkolnych imprezach. Chyba JB uwierzył, że Jake'a interesuje tylko Hannah jeżeli chodzi o kontakty damsko-męskie i nigdy by nawet nie pomyślał o mnie w taki sposób, o co bał się Justin. Koło północy czułam się już zmęczona i razem z Justinem zdecydowaliśmy się na powrót do domu. Chłopak nie wydawał się być zmęczonym i nie opuszczał go dobry nastrój, więc przez całą drogę do domu słuchaliśmy głośno muzyki. Na miejscu szybko zaliczyłam łazienkę i położyłam się. Justin pocałował mnie na dobranoc i zajął się komputerem. Nie jestem w stanie określić ile czasu to robił, bo chwilę później już spałam.

-Pięknotka już wstała?-Justin założył mi za ucho kosmyk włosów.
-Jeszcze śpi-uśmiechnęłam się wtulona w kołdrę.
Justin pozwolił mi jeszcze trochę pospać, ale nie trwało to za długo, bo zaczęło mu się nudzić i mnie zaczepiał. W końcu wyszłam spod kołdry i poszłam do łazienki umyć zęby. Nie było mnie dosłownie przez pięć minut, a kiedy wróciłam do sypialni Justin rozmawiał o czymś z moją mamą. Zaczęłam się martwić, że powiedział jej o naszym wyjściu na imprezę, więc postanowiłam szybko pojawić się obok niego. Justin niedyskretnie zaśmiał się patrząc na to jak wyglądam w kamerce. Jego top ledwo zasłaniał mi biust, więc w komputerze wyglądało to już naprawdę nie za dobrze. Szybko sięgnęłam na po pluszowy szlafrok leżący na podłodze i zarzuciłam go na siebie. Oczywiście mama zdążyła powiedzieć, że powinnam się bardziej szanować po chorobie. Pochyliłam się lekko żeby ukryć moje wywracanie oczami. Potem mama elegancko wykluczyła Justina z rozmowy, bo zaczęła nagle mówić po polsku. Chłopak zrobił dziwną minę, ale uznał chyba, że mama dzwoni poplotkować o jakiś głupotach, które i tak go nie interesowały. Powiedział, że idzie wziąć prysznic i pomachał żegnając się z moją mamą.
-Wy się chyba zamieniacie w jakiś nudystów. Ten odbiera z gołą klatą, a ty potem pojawiasz się wydekoltowana do pasa-zaśmiała się.-Ale nieważne, róbcie co chcecie. Ja wam nie będę wchodziła w życie jak babcia.
-Dobra mamo. Czegoś potrzebujesz? Dopiero wstałam i chętniej bym potem pogadała.
-Dobra, dobra. Mam jedną sprawę. Zadzwoń do Pawła i mu wytłumacz, że nie ma jak do was przyjechać, bo ten już sobie ubzdurał, że się do was przeprowadzi i teraz cały czas truje cioci Gosi dupę.
-Dzisiaj mam to zrobić?
-Teraz to zrób, bo przed chwilą Gośka dzwoniła, że znowu go na to naszło. On zaraz do Ciebie napisze czy coś na Skype.
Nie miałam pojęcia co się właściwe dzieje, bo nigdy wcześniej nie słyszałam o takich pomysłach Pawła. Właściwie nie miałam nawet takiej okazji, bo rzadko się widywaliśmy i żadne z nas nie było zainteresowanie rozmową ze sobą. Mama nic już więcej nie mówiła i szybko się pożegnała. W tym samym czasie pojawił się Justin i po upewnieniu się, że z nikim już nie rozmawiam dosłownie na mnie wskoczył. Odłożyła szybko komputer na bok i zaczęłam próbować się wyrwać. On zostawił mnie jednak w spokoju kiedy powiedziałam, że jestem głodna i muszę koniecznie coś zjeść. Wychodząc z pokoju powiedziałam mu żeby pilnował komputera, bo ktoś za chwilę może zadzwonić mój kuzyn. Jakoś specjalnie się nie śpieszyłam, więc przygotowanie płatków zajęło mi trochę więcej niż zazwyczaj. Potem podniosłam Swaggyiego z podłogi razem poszliśmy na górę. Wchodząc z psem na łóżko zapytałam Justina czy ktoś się odezwał.
-No ten kuzyn się na chwilę dzwonił. Ale już z nim pogadałem.
-Ale co mu powiedziałeś?
-No on się pytał czy mógłby kiedyś do nas przyjechać w wakacje, więc mu powiedziałem, że nie ma problemu i gdyby chciał wpaść to zawsze jest mile widziany. Chyba dobrze się spisałem, prawda?-delikatnie cmoknął mnie w usta.
-Ale nic nie mówił o tym, że teraz chce przyjeżdżać?
-Nie. Pytał ogólnie. Śmieszny z niego chłopak. Trochę się zdziwił kiedy mnie zobaczył, ale zadał tylko jedno pytanie i powiedział, że musi iść.
-No to chyba wszystko dobrze-przyciągnęłam psa bliżej siebie i zaczęłam go głaskać po grzbiecie.
Przez cały dzień nie robiliśmy nic ciekawego. Siedzieliśmy całkowicie bezczynnie i tylko zmienialiśmy miejsce siedzenia chociaż wcześniej obiecywałam sobie, że zajmę się odrobinę jakimiś przygotowaniami do Sylwestra, który zbliżał się wielkimi krokami, a moje paznokcie i włosy nie wyglądały najlepiej.  

27 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 160


Rano przy śniadaniu patrzyłam na Johna bardziej podejrzliwie, bo nie mogłam uwierzyć, że spytał Justina o takie coś. Przez pół nocy męczyłam Justina pytaniem czy on naprawdę tak powiedział. Miał mnie już nawet dość. Nie wiedziałam, że miałam aż taką rację kiedy dzień wcześniej pomyślałam, że w Johnie kryje się coś więcej. Dziadkowie już od południa kręcili się z lekkim zdenerwowaniem, bo jakoś nie przepadali za lataniem i lotniskami. Pattie uspokajała mamę cały czas nawiązując do swojej ciąży. Ja też wciągnęłam się w tę damską pogawędkę chociaż nie mogłam nic powiedzieć, bo nie miałam pojęcia jakie to uczucie być w ciąży. Justin czując, że przez długi czas nie będzie mógł tego zrobić przysiadł się do nas i zaczął przepraszać Pattie za swoje wcześniejsze zachowanie, przytulał ją i powtarzał, że jest niesamowicie szczęśliwy widząc ją w tym cudownym stanie. Zrobiło mi się naprawdę miło widząc taki obrazek.
-Widzisz Kasiu, Justin już robi się zazdrosny o matkę-dziadek zaśmiał się chrypliwie.-Nawet tą wytatuowaną ręką się do niej przykleja.
-Zawsze będzie moim małym synkiem-Pattie podrapała Justina po głowie i pocałowała w policzek.
Jeszcze szerzej się uśmiechnęłam widząc jego delikatny uśmiech. Pattie miała w sobie tyle matczynej miłości, że z pewnością wystarczyłoby jej dla całej gromady dzieci. Po chwili jednak mój uśmiech osłabł. Nie widziałam rodziców już pięć miesięcy i strasznie mi ich brakowało. W tej chwili też chętnie przytuliłabym moją mamę, a ona zaśmiałaby się i pocałowała w czoło. Tata z kolei przyciągnąłby mnie na swoje kolana i powtórzył po raz setny, że kiedyś byłam taka mała, że mieściłam się cała na jego kolanach. Trochę żałowałam, że nie pojechałam do nich na święta. Jednak wiązałoby się to z samotnymi świętami dziadków Justina i Pattie albo opuszczeniem Justina, co nie wchodziło w grę. Gdyby mama aż tak nie bała się długiej podróży mogliby spędzić święta w USA, ale uznała, że woli zostać w Polsce i obchodzić je jak zwykle. Kiedy wtedy wyobrażałam sobie święta byłam zdenerwowana, ale kiedy już trwały byłam smutna, bo jeszcze nigdy tak za nimi nie tęskniłam.
Nagle zauważyłam jak dziadek macha ręką i wyciąga do mnie ręce. Uśmiechając się przytuliłam się do niego. Poczułam się odrobinę lepiej i zrobiło mi się mokro pod oczami. Dziadek zaśmiał się i uścisnął mnie mocniej.
-Po prostu nigdy nie spędzałam świąt bez rodziców i całej rodziny-powiedziałam.
-Uwierz mi, oni wcale nie czują się inaczej. Po wyjeździe Justina i Pattie było nam bardzo ciężko, bo nagle zrobiło się pusto. Brak Justina jest łatwy do rozpoznania-zaśmiał się.
-Kiedy go nie ma jest tak jakby wszystko się zatrzymało i nic się nie dzieje.
Oboje spojrzeliśmy na Justina, który teatralnie pukał w brzuch Pattie, a potem przykłada ucho do brzucha. Zaśmiałam się widząc jak się szczerzy. Wyglądał rozkosznie. Poszłam na chwilę do kuchni podgrzać kolację, którą udało mi się wcześniej zrobić. W tym czasie szybko nakryłam stół. Kiedy wszystko było gotowe poinformowałam o tym wszystkich. Wspólnie usiedliśmy do stołu. Nie miałam idealnego humoru, ale Justin cały czas rozweselał mnie głupotami, o których cały czas mi mówił. Po jedzeniu Pattie i John poinformowali nas, że będą już się zbierać. Wszyscy sprzeciwialiśmy się nie chcąc żeby już nas opuszczali. John powiedział, że chcą podzielić się nowiną również z jego rodziną w czasie świąt. Oczywiście było to zrozumiałe. Pożegnaniom nie było końca wszyscy musieliśmy ich wyściskać, jeszcze raz pogratulować i powiedzieć, że zawsze mogą liczyć na naszą pomoc.
Kładąc się spać rozciągnęłam się na brzuchu. Chciało mi się spać, więc nie czekając na Justina weszłam pod kołdrę i zgasiłam górne światło. Po dziecięciu minutach pojawił się i on. Jakby nie chcąc mnie obudzić położył się obok i przysunął do mnie. Złożył na moim ramieniu krótki pocałunek i położył na nim głowę mrucząc słodko. Szepcząc życzyłam mu miłej nocy.
Rano obudziłam się w doskonałym humorze. Z szerokim uśmiechem wspięłam się na ciało Justina ogarnięte jeszcze snem. Jęknął pod moim ciężarem. Usiadłam na nim i obserwowałam jego zaciśnięte powieki. Nie zapowiadało się, że będzie się budził, więc narzuciłam kołdrę na plecy i położyłam się tuż przy nim umiejscawiając głowę na jego klatce piersiowej. Automatycznie zgarnął moje włosy ze swojej twarzy. Zaczęłam opowiadać mu o czymś nudząc się trochę. Nic mi nie odpowiadał, ale ja i tak nie mogłam przestać. Po chwili zdołałam się zatrzymać i wstając dałam mu spać. Szybko wzięłam prysznic i zeszłam na dół, gdzie złapał mnie Swaggy. Szybko wzięłam go na ręce i całując go po pyszczku poszłam do kuchni. Zalałam sobie herbatę i wyciągnęłam z szafki pudełko ciastek zbożowych. Pies stale mnie obserwował wiedząc, że wyłudzi kawałek.
-Już udało się przetrawić wszystko, co zjadłeś w Wigilię kolego?-zaśmiałam się.-Już brzuch się za tobą nie ciągnie.
Przez pewien czas przeglądałam coś w internecie, a potem zadzwoniłam do mamy. Przez dłuższy czas opowiadała mi o świętach i dziękowała za prezenty. Kiedy wreszcie udało mi się dojść do głosu podzieliłam się z nią ciążą Pattie i krótkim sprawozdaniem z naszych świąt. Kilka razy kazała przekazać Justinowi kolejne życzenia. Oczywiście zaczęła mnie wypytywać jak Justin zareagował na nowinę. Powiedziałam, że na początku był w szoku, ale potem jakoś ochłonął i jest już dobrze. Zapytałam ją kiedy w końcu się zobaczymy, ale ona znowu broniła się tym, że nie chcę lecieć samolotem, bo boi się długiego lotu. Skończyłam rozmowę kiedy w kuchni pojawili się dziadowie Justina. Ściągnęłam psa z blatu i poprawiłam koszulkę, która była trochę za krótka żeby nosić ją samą.
Po dziesięciu minutach rozmowy przyszedł do nas też nasz śpioch. Pies podleciał do niego jak szalony i zaczął skakać chcąc być wziętym na ręce. Szybko spełnił jego życzenia i zaczął do niego mówić głosem postaci z kreskówki. Pies był zachwycony.
-Przepraszam, że nie dawałam ci spać.
-Wiesz, chciałam odpocząć, bo dzisiaj muszę być w pełni sił-uśmiechnął się znacząco podając mi psa.-Nie karm go więcej ciastkami.
-Nie robię tego.
-Dlatego jeszcze się oblizuje i ma okruchy na pyszczku?
Powstrzymując śmiech powiedziałam, że to jego karma. Justin zrobił minę jakby zupełnie mi nie wierzył. Wygięłam się żeby cmoknąć go w usta. Uśmiechnął się szerzej i usiadł po drugiej stronie wyspy.
Właściwie cały dzień nie miał wielkiego sensu, bo ja i Justin nie mogliśmy doczekać się wieczoru. Oczywiście nie kłamaliśmy, że będziemy tęsknić za dziadkami, kiedy wspólnie żegnaliśmy ich na lotnisku. Kiedy znaleźliśmy się ponownie w samochodzie chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko. Odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go w usta.
-Zaraz zaciągnę cię do łóżka-powiedział normalnym głosem jakby mówił o pogodzie.
-Na razie zajmij się drogą-zachichotałam.
Kiedy tylko zatrzymaliśmy się pod domem Justin wyskoczył z samochodu i energicznie otworzył drzwi z mojej strony. Łapiąc mnie w pasie wyciągnął mnie z auta i wziął na ręce. Mocno trzymając się go czekałam aż otworzy drzwi wejściowe i wniesie mnie do sypialni. Oboje pozbyliśmy się szybko butów i opadliśmy na łóżko. Justin zaczął całować mnie po szyi czym przypomniał mi, że naprawdę zwlekaliśmy z tym za długo. Wyciągając się na całym łóżku rozpięłam guziki sweterka i ściągnęłam z niego koszulkę. Chłopak na chwilę zatrzymał się i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
-Rezygnujesz?
-Nie, ale wyglądałaś tak grzecznie przez całe święta-sweterki, ciemne spódniczki.
-Zależy co jest pod sweterkami...-przymrużyłam oczy.
Justin rozochocony ściągnął ze mnie spódnicę i wysuwając język z ust zajął się też bluzką. Chyba nie myślał, że się wcześniej do tego nie przygotuję. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi usiadłam na nim dając mu lepszy widok.
-Jestem cały twój-przygryzł delikatnie dolną wargę.

23 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 159


Justin usiadł na fotelu obok choinki i wziął mnie na kolana. Ręką, którą mnie nie obejmował sięgał po prezenty. Jedno pudło było naprawdę duże. Trzymając je w rękach potrzęsłam nim, bo było bardzo lekkie. Kiedy ściągnęłam pokrywkę zobaczyłam dużo kolorowych papierków zabezpieczających. Szybko zanurkowałam w nim ręką i chwyciłam coś dziwnego. Justin śmiał się za moimi plecami, kiedy wyciągnęłam królicze uszy. Odwróciłam się do niego i spojrzałam pytająco. Pokazał mi żebym dalej szukała. Tym razem złapałam kartkę i przyjrzałam się jej. Dla króliczka Justina od H. Hefnera, przeczytałam. Odwróciłam kartkę, a tam na odwrocie było logo Playboya. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Justin zaczął głośniej się śmiać, a ja poczułam się skrępowana, bo jego dziadkowie byli obok. Na szczęście oni też oglądali prezenty i nie przyglądali się co właściwie trzymałam. Cmoknęłam szybko Justina w te roześmiane usta i odłożyłam pudełko, wiedząc, że jest tam coś więcej. Od razu wzięłam mój prezent dla Justina. Szybko podałam mu go. Jednym ruchem rozerwał papier i przyłożył do siebie czarną koszulkę. Napis głosił „Moja żona ma zawsze rację”. Zaśmiał się pod nosem i lekko mnie uszczypnął. Po drodze było jeszcze kilka dziwnych prezentów jak na przykład śmieszne skarpetki, płyty, filmy. W końcu podałam mu mniejsze pudełko. Miałam nadzieję, że mu się spodoba. Szeroko uśmiechnął się widząc złotego Rolexa, którego trochę pomógł mi wybrać Twist. To ja byłam dziewczyną, ale oni lepiej rozróżniali te zegarki, a ja nie chciałam kupić mu takiego samego jak ma. Kiedy Justin odłożył go wcisnął mi od razu w ręce jeszcze jeden prezent. Szybko otworzyłam małe pudełko, w którym był bardzo słodki naszyjnik z białego złota. Od razu kazałam go sobie nałożyć. Na moich kolanach pojawiło się kolejne pudełko, w środku którego były jeszcze dwa kolejne. Zrobiło mi się aż głupio, że moje prezenty dla niego już się skończyły. W jednym błękitnym pudełeczku były kolczyki z małymi perłami, a drugim takie same tylko, że z brylantami. Kamienie błyszczały jakby specjalnie ktoś je podświetlał. Powiedziałam, że są niesamowite. Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam go. Zaczęliśmy delikatnie się całować podgryzając się leciutko. Chichotałam kiedy łaskotał mnie językiem. Nagle wsunął między nas kopertę. Pytająco spojrzałam na niego oblizując jeszcze usta. Delikatnie otworzyłam kopertę i wysunęłam sztywny papier.
-Mówiłaś, że chciałabyś zobaczyć co najmniej pół świata żeby móc zostać w jednym miejscu na dłużej i przestawić się na tryb żony, przyszłej matki...-uniósł delikatnie kąciki ust.-Ja obiecałem sobie, że będę starał się spełnić każde twoje marzenie.
Tym razem wręcz rzuciłam się na niego. Przycisnęłam się do jego klatki piersiowej tak mocno, że nie mogłam oddychać. Uwielbiałam takie chwile kiedy czułam, że jestem największą szczęściarą na świecie i mam obok siebie kogoś tak niesamowitego.
-Dzieciaki, a to jest taki skromny prezent od nas-babcia wskazała ręką na dużą, płaską paczkę.
Zeszłam na chwilę z kolan Justina i wyciągnęłam spod drzewka tajemniczy przedmiot. Siadając na podłokietniku fotela zaczęłam zdzierać papier. W środku była duża ramka z czarno-białym zdjęciem.
-To jedno z tych, które zrobiliśmy w Stratford.
Chwilę przyglądałam się zdjęciu. Nic nie było w nim perfekcyjne, ani ostrość, ani ogólna kompozycja, ale chyba to sprawiało, że wyglądało niesamowicie. Justin i ja siedzieliśmy obok siebie na kanapie ukrywając uśmiechy i patrząc na siebie. Pamiętam, że było to dopiero po tym jak przyjechaliśmy i oboje byliśmy zmęczeni, bo pierwszej nocy się nie wyspaliśmy. Wyglądaliśmy jakbyśmy byli cholernie szczęśliwi w zwyczajnym domu, prostych ubraniach i kiepskich fryzurach. Spojrzałam na Justina z dziwnym wzruszeniem.
-Wyglądasz ślicznie na tym zdjęciu-powiedział spokojnie.
-Jest idealne-stwierdziłam.-Dziękujemy-spojrzałam na dziadków.
Od razu zaniosłam ramkę do sypialni i postawiłam ją na komodzie, na której stały tylko jakieś do połowy wypalone świeczki zapachowe. Miałam nadzieję, że Justin nic nie będzie miał do takiego ustawienia i zdjęcie nie psuło całej wizji sypialni. Kiedy schodziłam na dół Pattie z Johnem akurat wracali. Uśmiechnęłam się do nich i na chwilę poszliśmy do kuchni wziąć jakieś jedzenie, bo oni trochę zgłodnieli. Po dziesięciu minutach znaleźliśmy się w salonie. Justin widząc Johna wstał i podszedł do niego. Spojrzałam na niego zdenerwowana, ale Biebs poprosił tylko Johna o rozmowę w cztery oczy. Pattie była lekko zmieszana, ale uśmiechnęłam się do niej pocieszająco. Nie wiedziałam czy wszystko będzie dobrze, ale miałam taką nadzieję. Niby normalnie rozmawialiśmy, ale czułam, że w środku ja i Pattie nie byłyśmy takie spokojne. Babcia zaczęła jeszcze dopytywać o ciążę, a ja tylko się temu przysłuchiwałam. W sumie interesowało mnie to, bo miałam być przecież bratową tego dziecka, ale po prostu w tamtym momencie mój umysł był gdzieś indziej. Wyświetlacz zegara jakby się zatrzymał. Błagałam żeby w reszcie się ruszył, ale łaskawie przeskoczył o dwie minuty. Po jakiś piętnastu minutach Justin z Johnem wrócili. Obie z Pattie mieliśmy chyba najbardziej pytające miny na świecie. Chłopak podszedł do mnie i swobodnie usiadł obok mnie. John zaczął mówić coś Pattie, ale wszystko wyglądało dobrze. Justin zaczął coś mówić nie na temat. Gwałtownie odwróciłam się do niego i wpiłam się palcami w jego kolano. Ściągnął na sekundę brwi, ale po tym od razu uśmiechnął się i przyciągnął moją rękę do ust żeby pocałować wierzch dłoni. Trochę się uspokoiłam, ale chętnie bym coś usłyszała. Opierając się o niego zobaczyłam uśmiechniętą Pattie. Na ten widok też się uśmiechnęłam. Chyba w tamtym momencie naprawdę ucieszyłam się z całej sytuacji. Od kilkunastu lat była sama, tzn. nie miała żadnego faceta w życiu, sama musiała o wszystko dbać i zajmować się. Justin też nic jej nie ułatwiał, bo nim zawsze trzeba było się przejmować. Naprawdę należało jej się teraz spokojne życie, który na pierwszy rzut oka John był w stanie jej zapewnić. Był miłym facetem około czterdziestki z lekko już przerzedzonymi włosami, ale nadal wesołymi oczami. Nie wiem dlaczego, ale chyba nie był zupełnie spokojny i jego jedyną rozrywką nie był telewizor. Jednak przy tym czułam, że będzie wspaniałym ojcem. Kładąc brodę na ramieniu Justina zaczęłam przyglądać się jego oczom. Szybko spojrzał na mnie i lekko uniósł kąciki ust. Pocałował mnie potem swoimi miękkimi wargami. Kiedy oparł się ponownie i objął mnie ramieniem poczułam się wręcz idealnie. Spojrzałam na przyszłych rodziców i uśmiechnęłam się na myśl, że kiedyś też będziemy się cieszyć z takiego szczęścia. Szczerze mówiąc wydawało mi się, że wszyscy takiego wyznania bardziej spodziewali się po mnie niż po Pattie. Zdecydowanie za dużo myślałam i do głowy przyszła mi taka myśl. Resztę dnia spędziliśmy w rodzinnym gronie rozmawiając, jedząc i oglądając jakieś świąteczne programy telewizyjne.
Wieczorem po prysznicu czytałam w łóżku książkę. Justin bawił się nowym iPadem kręcąc nim i sprawdzając czy naprawdę jest taki czuły. Na początku był to trochę śmieszne, ale później trochę denerwowało mi to całe jego przewracanie jakby tablet był kierownicą. Zaczęłam dawać mu jakieś znaki, ale nie załapał żadnego z nich. Nagle zaczął jeszcze sobie podśpiewywać pod nosem. Szczerze mówiąc liczyłam, że w święta coś zagra albo chociaż zaśpiewa, ale najwidoczniej nie miał na to ochoty. Odrywając wzrok od książki powiedziałam mu to. Ze zdziwieniem spojrzał na mnie i nagle wstał z łóżka ciągnąc mnie za rękę. Kiedy zaczęłam powtarzać, że jest już późno chwycił mnie w pasie i przerzucił przez ramię. Posadził mnie na ławie przy fortepianie i kazał siedzieć cicho. Strasznie podziwiałam jego umiejętności i kochałam patrzeć jak gra na jakimś instrumencie. Za każdym razem było mi głupio, że wcześniej byłam negatywnie nastawiona do jego muzyki, co on wziął sobie do serca i ograniczał się.
-Chcesz spróbować?-zapytał podnosząc klapę.
Pokiwałam głową. Justin zagrał kilka nut, a potem pokazał mi, które dwa klawisze mam naciskać. Bałam się czy ogarnę nawet te dwa dźwięki, ale widocznie on we mnie wierzył. Zaczął od dwóch prostych kolęd. Czasem trochę słów mi się wymykało, ale chyba jemu to nie przeszkadzało. Potem trochę się przesunęłam dając mu więcej miejsca. Nie wiem czy celowo chciał się popisać, ale zrobił na mnie wielkie wrażenie. Właściwie w ostatnim czasie wciąż mnie zaskakiwał. „Cicha noc” w jego wersji prawie wyciskała łzy z moich oczu. Patrząc na mnie co chwilę uśmiechał się trochę speszony. Kończąc westchnął przytulając mnie.
-Przepraszam, że nie zrobiliśmy tego wczoraj. Nie chciałem wszystkiego zepsuć. Nasze pierwsze święta miały być idealne.
-I takie są-uśmiechnęłam się dociskając brodę do jego ramienia.
-Zdzierżysz moją piosenkę?
Entuzjastycznie pokiwałam głową. Każda nuta sprawiała, że moje ciało rozpływało się i nie mogłam wysiedzieć na ławeczce. Chyba spodobało mu się to i jeszcze bardziej się starał. Miałam wielką ochotę wtulić się w niego i już nie puszczać, ale nie chciałam żeby kończył śpiewać. Nagle przerwał i zaprosił mnie do tańca. Kilka razy powtórzyłam, że nie wychodzi mi to za dobrze, szczególnie o tej porze, ale nie obchodziło go to. W telefonie włączył jakąś piosenkę, której na początku nie rozpoznałam, ale po chwili doskonale słyszałam, że to „Fa la la”. Zaciągnął mnie na środek pokoju, gdzie było więcej miejsca i przyciągnął mnie w pasie. Dwa razy obrócił mnie jakby się rozgrzewając. Stałam na palcach żeby czuć się trochę zwinniej i delikatniej. Trzymając jedną rękę na moim pasie kierował całym moim ciałem. Pod nosem cały czas śpiewał dobrze znany tekst i patrzył się przy tym cały czas w moje oczy. Kiedy była mowa o biciu serca przyciągał mnie bliżej i dociskał ucho do mojej klatki piersiowej. Po tym kiedy piosenka się skończyła dalej tańczyliśmy powoli chcąc przedłużyć tę chwilę. Moja piżama za bardzo nie pasowała, ale kiedy czułam na sobie jego wzrok, te nieziemskie oczy wpatrzone w moje ciało czułam się jakbym była odwalona jak na jakąś galę. Zatrzymując się przyłożył dłoń do mojego policzka i złączył nasze usta. W czasie kiedy ja objęłam jego szyję i zaczęłam bawić się jego włosami on zjechał rękami na moje biodro i przycisnął mocniej nasze ciała. Mruknął z zadowoleniem kiedy zaczęłam się o niego ocierać. Zaczęło mi się robić przyjemnie w ten dziwny sposób. Zwolniłam żeby za bardzo się nie wciągać. On jednak nie dawał za wygraną i chyba nie zamierzał przerywać. Gwałtownie podniósł mnie za pupę i zaczął obniżać się na kolana, więc szybko owinęłam się nogami wokół jego pasa. Po chwili leżeliśmy już na sobie. Jedną ręką rozpiął dwa guziki góry mojej piżamy i zaczął całować mnie po dekolcie. Tę samą ręką zaczął odchylać gumkę spodni. Mocniej ścisnęłam go kolanami chcąc go powstrzymać, ale jego tylko to napędziło. Pociągnęłam go za włosy. Zatrzymał się czując ból.
-Jesteś dzisiaj szybsza ode mnie?-oderwał się na pięć centymetrów.-Jeszcze chwila i możesz drapać mnie do krwi. Tak bardzo cię dziś chcę-szukał w moich oczach podobnych odczuć.-Kochanie, jeśli nie masz ochoty...-powiedział trochę się spinając.
-Po prostu mam świadomość, że zaraz ktoś może nas zobaczy. Chciałbyś żeby nagle przyszedł John? Jakbyś nas tłumaczył?
-John wcześniej zapytał czy nie miałbym nic przeciwko gdyby w nocy trochę „pofiglowali”, więc przed nim nie ma co się tłumaczyć i pewnie raczej nie zostawi mamy-wzdrygnął się.-To okropne. Nie bój się-zaśmiał się widząc moją twarz zastygniętą w osłupieniu.-Wyrzucimy ich pościel.
-Wiesz, że tym przegrałeś wieczór?-zachichotałam chowając głowę w jego ramię.-Jutro będziemy już sami i jeśli niczego nie planujesz chętnie wypełniłabym ci czas swoją osobą.
Justin zgodził się chociaż chyba liczył, że dobierze się do mnie jeszcze tego samego dnia.

20 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 158


Około północy poszłam do sypialni, gdzie na łóżku leżał Justin wgapiony w sufit. Szybko rozpięłam sukienkę i zrzuciłam ją z siebie. Chłopak spojrzał na mnie z zainteresowaniem, ale chyba nie był w stanie wypełnić swojego wcześniejszego planu. Wcisnęłam się pod kołdrę i przysunęłam do Justina. Pocałowałam go w policzek i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Nic się nie odzywał, a ja nie próbowałam go zagadywać. Po dłuższej chwili poczułam się senna i poprosiłam go żeby zgasił światło. Bez słowa wstał i zrobił to. Kiedy wrócił podniosłam się i spojrzałam na niego. Szybko rozwiązał moją wstążkę i przyssał się do szyi. Wygięłam się robiąc mu miejsce. Zaczął dotykać mojego biustu. Moje ręce wędrowały po jego klatce piersiowej, a wcześniej wyjęłam koszulę z jego spodni. Kiedy mocno pchnął mnie na łóżko spojrzałam w jego oczy. Zdecydowanie targały nim emocje, ale był to głównie gniew. Gwałtownie rozpiął rozporek i padł na mnie. Poczułam ból i nie powstrzymałam piśnięcia. Uniósł się wtedy na chwilę i spojrzał pytająco zirytowany. Powiedziałam, że nie zamierzam się z nim kochać kiedy jest zły. Wypuszczając głośno powietrze zszedł ze mnie i poszedł do łazienki. Szybko ruszyłam za nim i zapukałam do łazienki.
-Cały dzisiejszy wieczór jest jakimś żartem-powiedział wpuszczając mnie.-Moja matka jest w ciąży z facetem, o którym nam powiedziała tydzień temu. Czy nie powinna mi była tego powiedzieć wcześniej? Zawsze powtarza, że mogę jej wszystko powiedzieć, a ona zawsze mi doradzi, a sama ukrywa przede mną takie rzeczy.
-Pewnie bała się, że właśnie tak zareagujesz...
-Czyli uroczyste powiedzenie tego w Wigilię było najlepszym rozwiązaniem? I może też miałem zacząć im gratulować jak ty? Naprawdę jesteś taka zadowolona?
-Myślę, że każdy ma prawo do szczęścia. Twoja mama przez długi czas nie miała partnera, a teraz jest John i wygląda na zadowoloną. Ty uważasz się za takiego dorosłego, ale nie zachowujesz się tak.
-Dziękuję za radę. Jesteś taka dobra i idealna. Stoisz w czerwonej bieliźnie i mówisz takie mądre rzeczy zamiast dać mi spokój i trochę się pokochać.
-Dobra, to mnie tutaj pieprz. No co tak stoisz?! Pieprz mnie i wreszcie się rozluźnij. Jak to sprawi, że będziesz szczęśliwy to śmiało. W przeciwieństwie do ciebie nie myślę tylko o sobie i chcę żeby osoby, które kocham i na których mi zależy były szczęśliwe.
Nic nie mówił i nawet na mnie nie spojrzał. Wyszłam więc szybko z łazienki i ruszyłam do garderoby po jakąś normalną piżamę, bo faktycznie chodzenie w czerwonych koronkach było za dziwkarskie. Wcisnęłam się w śmieszny komplet i wróciłam do łóżka. Byłam cały czas zdenerwowana tym, że Justin zepsuł cały wieczór. Rozumiem, że mógł dziwnie się poczuć, ale żeby od razu wszystko rujnować. Dodatkowo nic nie powiedział o tym co zrobiłam. Ani słowem mnie nie pochwalił ani nic, a przecież spędziłam cały dzień na przygotowaniach. Poza składaniem życzeń, które były okropnie oklepane nie powiedział mi nic miłego. Chciałam żeby nasze pierwsze święta były idealne, ale on na to nie pozwolił. Jakie to straszne uczucie kiedy w święta posprzeczasz się z tak ważną dla ciebie osobą o inną osobę. Poczułam jak moja twarz wykrzywia się, a oczy robią się strasznie gorące i pełne łez. Nie chciałam go martwić jeszcze moim samopoczuciem, więc przycisnęłam głowę do poduszki i starałam się uspokoić. Miałam cichą nadzieję, że Justin zaraz wyjdzie z łazienki i przytuli mnie. Niestety ta chwila nie nadeszła. Tak samo jak sen. Wydaje mi się, że tamtej nocy spałam jakąś godzinę lub dwie. Kiedy za oknem pojawiło się słońce wstałam i poszłam zrobić sobie coś do picia. W mikrofalówce podgrzałam sobie pierogi i usiadłam przy blacie. Połykałam je prawie w całości żeby jak najszybciej się napchać i czuć coś więcej niż smutek. Była dopiero 6 i w całym domu panowała okropna cisza, której w żaden sposób nie mogłam znieść. W piżamie wsiadłam do swojego Mercedesa i ruszyłam przed siebie. Chyba nigdy nie widziałam tam tak pustych ulic. Wszyscy jeszcze spali albo cieszyli się świętami w domu, a ja byłam sama i do tego bezsensownie pokłócona z mężem. Nic nie miało sensu. Zatrzymałam się na jakimś sklepowym parkingu i zaczęłam płakać. Żałowałam, że powiedziałam mu w nocy za dużo. Powinnam zawsze być po jego stronie, a nie sprzeciwiać się i doprowadzać do takich rzeczy. Wcześniej myślałam, że to źle, że nigdy się nie kłócimy, ale zobaczyłam, że sprzeczki to nic fajnego i powinnam się cieszyć. Nie wiem jak to możliwe, ale zasnęłam w samochodzie. Obudziłam się nagle i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Dopiero po chwili poukładałam sobie wszystko w głowie i doszłam do siebie. Było trochę po 11, więc zdecydowałam się wracać żeby nie było, że wszystkich zostawiłam. Kiedy wjechałam na podjazd zobaczyłam jak Pattie wsiada z Johnem do samochodu. Wystraszyłam się, że postanowili wyjechać przez całą sytuację. Błyskawicznie zaparkowałam i podbiegłam do nich. Oboje zaśmiali się widząc mój strój i powiedzieli, że jadą pozwiedzać tylko Los Angeles i za dwie godziny będą z powrotem. Pokiwałam szybko głową i weszłam do domu. Babcia Justina uśmiechnęła się widząc mnie w drzwiach. Razem z nią poszłam do salonu pooglądać jakiś rodzinny film z dziadkiem i Justinem. On siedział niewzruszony tym, że przyszłam do domu w piżamie, o czym opowiadałam dziadkom. Stwierdziłam, że jest gorzej niż myślałam. Rozmawialiśmy niby wspólnie, ale ja i Justin nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Nie mogąc znieść tego, że jest tak blisko, a nic nie mówi poszłam do sypialni żeby trochę się ogarnąć. Usiadłam w pustej wannie i czekałam aż napełni się wodą prawie po brzegi. Chwilę gapiłam się w ścianę, ale potem znowu przypomniałam sobie o wszystkim i zaczęłam płakać. Wiedząc, że nikt mnie nie słyszy robiłam to głośno i się nie powstrzymywałam. Trochę to trwało i w końcu byłam cała we łzach i jakiś smarkach. Klęłam na całą łazienkę chcąc się wyładować. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Krzyknęłam, że siedzę w wannie i ktoś szybko zrezygnował. Jednak po chwili pojawił drzwi otworzyły się i stanął w nich Justin. Usiadł na wannie i przyglądał mi się. Szybko przetarłam twarz przypominając sobie, że nie wyglądam za dobrze.
-Przyszedłeś w jakimś konkretnym celu?
Nic nie odpowiedział.
-Teraz będziesz tutaj siedział, ale w nocy zostawiłeś mnie samą.
-Myślałem, że tego chcesz i nie chciałem żebyś to ty musiała wychodzić z własnej sypialni.
-Myślałeś, że wolę leżeć w samotności w naszym łóżku, w naszej sypialni?-spojrzałam do góry czując łzy.-Grubo się myliłeś.
Szybko złapał moją rękę i splótł nasze palce. Trzymał mnie mocno jakby bał się, że będę się wyrywać.
-Wydawało mi się po prostu, że jeżeli nie zgodzę się z tobą nie będziesz chciała ze mną rozmawiać. Chociaż zawsze jesteśmy po tej samej stronie, w tej sprawie nie będę dla ciebie zmieniał zdania. Jestem facetem i czasem musimy postawić na swoim, taka męska decyzja.
-Bardzo cię przepraszam. Ja po prostu nie cierpię kiedy ktoś się kłóci-drugą ręką otarłam łzy.-Chciałam żebyście się nie spierali i nie ranili nawzajem.
-Chodź do mnie.
-Jestem mokra.
-Chodź króliczku-pociągnął mocniej moją rękę.
Wstałam w wannie i objęłam go mocno. Wtedy on lekko uniósł mnie i wyciągnął z wanny. Po policzkach spłynęły mi resztki łez, a na ustach zagościł uśmiech. Pocałowałam go w policzek i jeszcze w ramię kiedy się do niego mocniej przytulałam. Na moment odsunął się ode mnie.
-Przepraszam, że chciałem to wczoraj zrobić tylko żeby się rozładować i poczuć się lepiej. Pewnie tylko bym ciebie zranił, a jest mi naprawdę dobrze tylko wtedy kiedy i ty odczuwasz z tego radość i spełnienie. Kocham cię i twoje śliczne ciałko.
Nagle zaczął szybko cmokać mój brzuch tak, że zaczęłam chichotać i trząść się ze śmiechu. Później wyprostował się i pocałował mnie bardziej namiętnie w usta. Trzymając mnie cały czas za rękę spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko. W chwilę oboje ubraliśmy się żeby wrócić do dziadków. W tym czasie Justin nadrobił cały wczorajszy wieczór powtarzając jaką jestem idealną żoną, która potrafi wspaniale gotować, wszystko ozdabiać, zabawiać gości. Uśmiechałam się dumna z siebie lekko śmiejąc się pod nosem kiedy wspominał jak szybko dziadek wciągał pierogi bojąc się, że zaraz ich zabraknie, a ja doniosłam potem drugie tyle i powiedziałam, że jest ich jeszcze dużo. Wspomniał jeszcze, że zamówił dla mnie pierniki z moim imieniem, ale tak się zdenerwował, że walnął pudełkiem w schody i wszystko się porozwalało. Potem powiedział, że kiedy nagle zniknęłam rano śledził mój samochód przez internet, bo mój GPS jest do wyśledzenia. Śmiałam się słysząc te wszystkie rzeczy. Justin był takim wspaniałym człowiekiem, który bardzo o mnie dbał.
-Czas na prezenty śnieżynko-cmoknął mnie w policzek kiedy przed nami była już choinka.

18 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 157

A więc mam jeszcze kilka rozdziałów(5) opowiadanie, którymi z chęcią bym się z Wami podzieliła. Napisałam je dawno temu, ale do tej pory nie opublikowałam. Dajcie znać czy się podoba. Z chęcią spróbuję napisać coś jeszcze, ale nic nie obiecuję :)
*Akcja poszła jakieś dwa miesiące do przodu*
----

Długą łyżką mieszałam mak. Po prostu nie wyobrażałam sobie świąt Bożego Narodzenia bez makowca, bo w Polsce zawsze przynosiła go babcia i była prawdziwą mistrzynią w jego pieczeniu. To były pierwsze święta poza domem i wszystko musiało być idealne. Justin powtarzał żebym się nie przejmowała, bo możemy zamówić super jedzenie. Dla mnie było to nie do pomyślenia, ale Pattie, która miała do nas przyjechać powiedziała, że zna świetną firmę, która zrobi klasyczne jedzenie. Zgodziłam się, bo nie chciałam się kłócić, ale i tak postanowiłam sama coś zrobić. Justin kręcił się dookoła i cały czas powtarzałam mu żeby się uspokoił, bo zaczynało mnie to już denerwować. Aby czymś go zająć zaproponowałam mu wyrabianie ciasta. Chwilę je ugniatał, ale robił w to okropny sposób, że aż mu je wyrwałam. Usunął się wtedy na jakiś czas dając mi trochę spokoju. Zrobiłam w kuchni największy bałagan jaki kiedykolwiek widziałam. No ale jak można przygotować jedzenie bez rozstawiania różnych produktów? Kiedy wszystko było już prawie gotowe, tzn. coś się gotowało, coś piekło zaczęłam chować rzeczy do szafek. Kiedy pojawił się blat z uśmiechem poszłam po jakąś szmatkę żeby jeszcze coś powycierać. Chyba pierwszy raz tak wszystko dobrze posprzątałam. Było to chyba spowodowane stresem. Pierwsze święta w roli gospodyni to nie przelewki. W łazience wzięłam szybki prysznic żeby zmyć pot wymieszany z mąką. Nałożyłam na siebie cienki szlafrok i poszłam do jadalni poustawiać naczynia, serwetki itd. Zawołałam Justina żeby ocenił moje dzieło. Powiedział, że wygląda dobrze. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Chyba nareszcie zauważył, że też się denerwuję i zrobił do mnie słodką minkę kładąc ręce na moich biodrach. Pocałowałam go mocno chcąc się trochę wyładować. Jego ręka szybko powędrowała na moje udo. Drugą ręką rozwiązał pasek szlafroka. Odsunął się żeby móc się lepiej przyjrzeć. Szybko złapał za czerwoną wstążkę, która była zawiązana w mojej tali.
-Justin!-pisnęłam teatralnie.-Prezenty na końcu-zakryłam się.
-Chyba nie liczysz, że będziesz to miała na sobie cały czas, a ja będę spokojnie siedział. Poza tym myślę, że mamy jeszcze jakieś pół godziny dla siebie.
-Dzisiaj trzymasz ręce przy sobie kochanie.
Justin chwilę próbował mnie jeszcze przekonać do pójścia na górę, ale cały czas mu się wyrywałam. Wróciłam na chwilę do kuchni żeby poprzekładać parę rzeczy na półmiski. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Krzyknęłam do Justina żeby otworzył, a ja pobiegłam się ubrać. Szybko wcisnęłam się w czarną, obcisłą sukienkę i wcisnęłam nogi w szpilki. Po dziesięciu minutach zeszłam na dół i przywitałam się z dziadkami Justina, których przywiozła z lotniska Pattie. Nie chcieli przeszkadzać, więc postanowili przyjechać w ostatniej chwili i zostać na tylko trzy dni. Szybko powiedziałam Justinowi żeby też się ubrał. Stwierdził, że zrobi to jeśli z nim pójdę. Pattie powiedziała mu żeby nie zachowywał się jak dziecko. Zgodziłam się to zrobić żeby nie było więcej zamieszania. Grzecznie wszedł do garderoby i oparł się o ścianę. Zaśmiałam się z jego gierek. Szybko ściągnął koszulkę i włożył jasną koszulę. Zaczęłam zapinać jej guziki.
-Justin, zachowuj się dzisiaj jak należy-powiedziałam poprawiając jego kołnierzyk.-Decydujesz się na krawat?
-To już przesada.
-Zmień spodnie na takie, w których nie masz połowy tyłka na na wierzchu. Ja czekam na dole.
Wychodząc puściłam mu oczko. Kiedy schodziłam na dół usłyszałam dzwonek do drzwi. Okazało się, że przywieźli już jedzenie. Razem z Pattie zaniosłyśmy wszystko do kuchni. Zaczęłam rozmawiać z dziadkami Justina o tym jak dziwnie czuję się w święta kiedy na zewnątrz jest tak ciepło i nie ma śniegu. Doskonale mnie rozumieli i powiedzieli, że w Stanford był już śnieg. Poczułam lekką zazdrość i zatęskniłam za domem. Nagle pojawił się Justin i usiadł obok mnie na sofie. Wyglądał bardzo dobrze. Ruszył znacząco brwiami kiedy zagapiłam się na niego. Pattie widząc go jaki jest elegancki od razu wstała z miejsca i kazała nam stanąć przed trzymetrową choinką. Justin niechętnie podniósł się i przeszedł te kilka metrów. Objął mnie w pasie i spojrzał tym tępym wzrokiem na mamę. Skarciłam go od razu, kazałam się rozluźnić i zachowywać normalnie. Wtedy pocałował mnie i przyciągnął do siebie. Usłyszałam śmiech dziadka. Gwałtownie odsunęłam się i zirytowana spojrzałam na niego. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na Pattie. Wtedy mnie upomniał żebym też się rozluźniła. Jaki on czasem był okropny. Przynajmniej nasze zdjęcie naprawdę wyszło urocze.
Po piętnastu minutach usłyszeliśmy dzwonek. Justin pewnym krokiem ruszył do drzwi podwijając rękawy marynarki. Szybko pobiegłam za nim. Na chwilę obejrzał się i wiedząc, że nikt się nam nie przygląda pocałował mnie mocniej. Błyskawicznie oblizałam usta i starłam szminkę z ust JB.
-Witam-powiedział formalnie.
-Cześć. Jestem John Stone-mężczyzna wyciągnął rękę.
Justin uścisnął ją mocno i bez uśmiechu przedstawił się. Ja zachowałam się już bardziej przyjaźnie, przywitałam się i zaprosiłam do środka. Oczywiście wszyscy przyglądali się naszemu nowemu gościowi. Pattie przywitała się z nim skromnym pocałunkiem w policzek. Po jakimś czasie wszyscy usiedli do stołu. Szturchnęłam pod stołem Justina żeby poszedł ze mną do kuchni. Pattie zaoferowała, że też pomoże coś przynieść, ale powiedziałam, że damy sobie radę.
-Kochanie, są święta-spojrzałam na Justina, który miał grymas na twarzy.
-Po prostu nie wiem dlaczego on musiał przyjeżdżać. Podobno to rodzinne święto.
-John jest ważny dla twojej mamy. Nie chcesz żeby była szczęśliwa?
-Przyznaj, że to dość dziwna sytuacja. Ten gość prawdopodobnie pieprzy moją matkę. Nie czułabyś się dziwnie?
Wywróciłam oczami.
-My robimy to samo i nie widzisz w tym problemu. Mój tata też jest tego świadomy i pewnie nie jest to dla niego najłatwiejsze. Spróbuj nie myśleć o takich rzeczach i dobrze się dziś bawić-podałam mu wazę.
Justin nic już nie odpowiedział i wrócił do jadalni. Szłam za nim z kolejną porcją jedzenia. Zaprezentowałam na początku to co sama zrobiłam, a potem powiedziałam jakie są inne dania. Muszę przyznać, że chyba pierogi były nawet niezłe. Rozmowy z godziny na godzinę robiły się coraz bardziej przyjazne i chyba John czuł się dobrze w naszym towarzystwie. Justin kręcił trochę nosem, ale nie było źle.
Kiedy było już późno przyniosłam słodkości i poukładałam wszystko na stole. Biebs stwierdził, że jest już pełny, ale na siłę włożyłam mu na talerz makowca i kazałam spróbować. Nie smakowało mu, więc spróbowałam z sernikiem i było już lepiej. Uśmiechnęłam się widząc jak wciska do ust kolejny kęs. Żeby zakończyć tę formalną część z tacą ciast i piciem przenieśliśmy się do salonu, gdzie znikąd pod choinką pojawiły się prezenty. Postanowiliśmy otworzyć je rano tak jak robi się to w Stanach.
-Kasiu, naprawdę nie sądziłem, że polskie jedzenie może tak smakować. Justin ma szczęście mając taką wspaniałą partnerkę-John uśmiechnął się popijając wino.
-Wcale nie masz gorszej-posłałam uśmiech Pattie.-Bardzo się cieszę, że przyszedłeś.
-Stwierdziliśmy, że to dobry moment na wyjawienie naszego związku. Justin zrobił się w pełni samodzielny, ma własną żonę i już nie potrzebuję matki na pełen etat-Pattie ścisnęła kolano Johna.
-I mamy wam coś do powiedzenia-John spojrzał z miłością na Pattie.
Wszyscy spojrzeliśmy na nich pytająco. Widziałam, że Justin połknął głośno ślinę. Przysunęłam się do niego bliżej jakby chroniąc Johna przed jego możliwym atakiem. Spojrzałam na niego szybko. Wszystko zaczynało się układać, goście się dogadywali, ale po środku tykała bomba zegarowa.
-Spodziewamy się dziecka-Pattie uśmiechnęła się szeroko.
Wszyscy zastygli na kilka sekund. Nagle zrobiło się okropnie cicho. Czułam jak ciało Justina napina się.
-To wspaniale-babcia podeszła do Pattie i mocno ją przytuliła.-Gratulacje.
Szybko poszłam w jej ślady i też pogratulowałam teściowej i Johnowi, który wyglądał bardzo dumnie. Kiedy wróciłam na swoje miejsce Justin stał i wyglądało na to, że na razie nie zamierza nic zrobić.
-Pattie zawsze będzie twoją matką Justin-John próbował być miły.
Wiedziałam, że jego słowa wcale nie pomogą. Biebs powiedział, że jest zmęczony i musi przemyśleć kilka rzeczy. Zaoferowałam, że z nim pójdę, ale kazał mi zostać. Nalegałam, ale i tak nie miało to znaczenia. Usiadłam przy dziadku i próbowałam się uspokoić. Wiadomo, wszystkich nas to zaskoczyło, ale wiedziałam, że w takim sytuacjach nie można zachowywać się tak jak to zrobił Justin. Należy się cieszyć ze szczęścia innych. Oczywiście zaczęłam wypytywać Pattie o różne rzeczy. Bardzo chętnie odpowiadała na moje pytania. Dawno nie wyglądała na taką szczęśliwą. Przez chwilę była zmieszana, ale tak jak ja wiedziała, że dla Justina to po prostu za duży szok i musi dojść do siebie.