Rano przy śniadaniu patrzyłam na
Johna bardziej podejrzliwie, bo nie mogłam uwierzyć, że spytał
Justina o takie coś. Przez pół nocy męczyłam Justina pytaniem
czy on naprawdę tak powiedział. Miał mnie już nawet dość. Nie
wiedziałam, że miałam aż taką rację kiedy dzień wcześniej
pomyślałam, że w Johnie kryje się coś więcej. Dziadkowie już
od południa kręcili się z lekkim zdenerwowaniem, bo jakoś nie
przepadali za lataniem i lotniskami. Pattie uspokajała mamę cały
czas nawiązując do swojej ciąży. Ja też wciągnęłam się w tę
damską pogawędkę chociaż nie mogłam nic powiedzieć, bo nie
miałam pojęcia jakie to uczucie być w ciąży. Justin czując, że
przez długi czas nie będzie mógł tego zrobić przysiadł się do
nas i zaczął przepraszać Pattie za swoje wcześniejsze zachowanie,
przytulał ją i powtarzał, że jest niesamowicie szczęśliwy
widząc ją w tym cudownym stanie. Zrobiło mi się naprawdę miło
widząc taki obrazek.
-Widzisz Kasiu, Justin już robi się zazdrosny o matkę-dziadek zaśmiał się chrypliwie.-Nawet tą wytatuowaną ręką się do niej przykleja.
-Widzisz Kasiu, Justin już robi się zazdrosny o matkę-dziadek zaśmiał się chrypliwie.-Nawet tą wytatuowaną ręką się do niej przykleja.
-Zawsze będzie moim małym
synkiem-Pattie podrapała Justina po głowie i pocałowała w
policzek.
Jeszcze szerzej się uśmiechnęłam widząc jego delikatny uśmiech. Pattie miała w sobie tyle matczynej miłości, że z pewnością wystarczyłoby jej dla całej gromady dzieci. Po chwili jednak mój uśmiech osłabł. Nie widziałam rodziców już pięć miesięcy i strasznie mi ich brakowało. W tej chwili też chętnie przytuliłabym moją mamę, a ona zaśmiałaby się i pocałowała w czoło. Tata z kolei przyciągnąłby mnie na swoje kolana i powtórzył po raz setny, że kiedyś byłam taka mała, że mieściłam się cała na jego kolanach. Trochę żałowałam, że nie pojechałam do nich na święta. Jednak wiązałoby się to z samotnymi świętami dziadków Justina i Pattie albo opuszczeniem Justina, co nie wchodziło w grę. Gdyby mama aż tak nie bała się długiej podróży mogliby spędzić święta w USA, ale uznała, że woli zostać w Polsce i obchodzić je jak zwykle. Kiedy wtedy wyobrażałam sobie święta byłam zdenerwowana, ale kiedy już trwały byłam smutna, bo jeszcze nigdy tak za nimi nie tęskniłam.
Nagle zauważyłam jak dziadek macha ręką i wyciąga do mnie ręce. Uśmiechając się przytuliłam się do niego. Poczułam się odrobinę lepiej i zrobiło mi się mokro pod oczami. Dziadek zaśmiał się i uścisnął mnie mocniej.
-Po prostu nigdy nie spędzałam świąt bez rodziców i całej rodziny-powiedziałam.
-Uwierz mi, oni wcale nie czują się inaczej. Po wyjeździe Justina i Pattie było nam bardzo ciężko, bo nagle zrobiło się pusto. Brak Justina jest łatwy do rozpoznania-zaśmiał się.
-Kiedy go nie ma jest tak jakby wszystko się zatrzymało i nic się nie dzieje.
Oboje spojrzeliśmy na Justina, który teatralnie pukał w brzuch Pattie, a potem przykłada ucho do brzucha. Zaśmiałam się widząc jak się szczerzy. Wyglądał rozkosznie. Poszłam na chwilę do kuchni podgrzać kolację, którą udało mi się wcześniej zrobić. W tym czasie szybko nakryłam stół. Kiedy wszystko było gotowe poinformowałam o tym wszystkich. Wspólnie usiedliśmy do stołu. Nie miałam idealnego humoru, ale Justin cały czas rozweselał mnie głupotami, o których cały czas mi mówił. Po jedzeniu Pattie i John poinformowali nas, że będą już się zbierać. Wszyscy sprzeciwialiśmy się nie chcąc żeby już nas opuszczali. John powiedział, że chcą podzielić się nowiną również z jego rodziną w czasie świąt. Oczywiście było to zrozumiałe. Pożegnaniom nie było końca wszyscy musieliśmy ich wyściskać, jeszcze raz pogratulować i powiedzieć, że zawsze mogą liczyć na naszą pomoc.
Jeszcze szerzej się uśmiechnęłam widząc jego delikatny uśmiech. Pattie miała w sobie tyle matczynej miłości, że z pewnością wystarczyłoby jej dla całej gromady dzieci. Po chwili jednak mój uśmiech osłabł. Nie widziałam rodziców już pięć miesięcy i strasznie mi ich brakowało. W tej chwili też chętnie przytuliłabym moją mamę, a ona zaśmiałaby się i pocałowała w czoło. Tata z kolei przyciągnąłby mnie na swoje kolana i powtórzył po raz setny, że kiedyś byłam taka mała, że mieściłam się cała na jego kolanach. Trochę żałowałam, że nie pojechałam do nich na święta. Jednak wiązałoby się to z samotnymi świętami dziadków Justina i Pattie albo opuszczeniem Justina, co nie wchodziło w grę. Gdyby mama aż tak nie bała się długiej podróży mogliby spędzić święta w USA, ale uznała, że woli zostać w Polsce i obchodzić je jak zwykle. Kiedy wtedy wyobrażałam sobie święta byłam zdenerwowana, ale kiedy już trwały byłam smutna, bo jeszcze nigdy tak za nimi nie tęskniłam.
Nagle zauważyłam jak dziadek macha ręką i wyciąga do mnie ręce. Uśmiechając się przytuliłam się do niego. Poczułam się odrobinę lepiej i zrobiło mi się mokro pod oczami. Dziadek zaśmiał się i uścisnął mnie mocniej.
-Po prostu nigdy nie spędzałam świąt bez rodziców i całej rodziny-powiedziałam.
-Uwierz mi, oni wcale nie czują się inaczej. Po wyjeździe Justina i Pattie było nam bardzo ciężko, bo nagle zrobiło się pusto. Brak Justina jest łatwy do rozpoznania-zaśmiał się.
-Kiedy go nie ma jest tak jakby wszystko się zatrzymało i nic się nie dzieje.
Oboje spojrzeliśmy na Justina, który teatralnie pukał w brzuch Pattie, a potem przykłada ucho do brzucha. Zaśmiałam się widząc jak się szczerzy. Wyglądał rozkosznie. Poszłam na chwilę do kuchni podgrzać kolację, którą udało mi się wcześniej zrobić. W tym czasie szybko nakryłam stół. Kiedy wszystko było gotowe poinformowałam o tym wszystkich. Wspólnie usiedliśmy do stołu. Nie miałam idealnego humoru, ale Justin cały czas rozweselał mnie głupotami, o których cały czas mi mówił. Po jedzeniu Pattie i John poinformowali nas, że będą już się zbierać. Wszyscy sprzeciwialiśmy się nie chcąc żeby już nas opuszczali. John powiedział, że chcą podzielić się nowiną również z jego rodziną w czasie świąt. Oczywiście było to zrozumiałe. Pożegnaniom nie było końca wszyscy musieliśmy ich wyściskać, jeszcze raz pogratulować i powiedzieć, że zawsze mogą liczyć na naszą pomoc.
Kładąc się spać rozciągnęłam się
na brzuchu. Chciało mi się spać, więc nie czekając na Justina
weszłam pod kołdrę i zgasiłam górne światło. Po dziecięciu
minutach pojawił się i on. Jakby nie chcąc mnie obudzić położył
się obok i przysunął do mnie. Złożył na moim ramieniu krótki
pocałunek i położył na nim głowę mrucząc słodko. Szepcząc
życzyłam mu miłej nocy.
Rano obudziłam się w doskonałym humorze. Z szerokim uśmiechem wspięłam się na ciało Justina ogarnięte jeszcze snem. Jęknął pod moim ciężarem. Usiadłam na nim i obserwowałam jego zaciśnięte powieki. Nie zapowiadało się, że będzie się budził, więc narzuciłam kołdrę na plecy i położyłam się tuż przy nim umiejscawiając głowę na jego klatce piersiowej. Automatycznie zgarnął moje włosy ze swojej twarzy. Zaczęłam opowiadać mu o czymś nudząc się trochę. Nic mi nie odpowiadał, ale ja i tak nie mogłam przestać. Po chwili zdołałam się zatrzymać i wstając dałam mu spać. Szybko wzięłam prysznic i zeszłam na dół, gdzie złapał mnie Swaggy. Szybko wzięłam go na ręce i całując go po pyszczku poszłam do kuchni. Zalałam sobie herbatę i wyciągnęłam z szafki pudełko ciastek zbożowych. Pies stale mnie obserwował wiedząc, że wyłudzi kawałek.
Rano obudziłam się w doskonałym humorze. Z szerokim uśmiechem wspięłam się na ciało Justina ogarnięte jeszcze snem. Jęknął pod moim ciężarem. Usiadłam na nim i obserwowałam jego zaciśnięte powieki. Nie zapowiadało się, że będzie się budził, więc narzuciłam kołdrę na plecy i położyłam się tuż przy nim umiejscawiając głowę na jego klatce piersiowej. Automatycznie zgarnął moje włosy ze swojej twarzy. Zaczęłam opowiadać mu o czymś nudząc się trochę. Nic mi nie odpowiadał, ale ja i tak nie mogłam przestać. Po chwili zdołałam się zatrzymać i wstając dałam mu spać. Szybko wzięłam prysznic i zeszłam na dół, gdzie złapał mnie Swaggy. Szybko wzięłam go na ręce i całując go po pyszczku poszłam do kuchni. Zalałam sobie herbatę i wyciągnęłam z szafki pudełko ciastek zbożowych. Pies stale mnie obserwował wiedząc, że wyłudzi kawałek.
-Już udało się przetrawić
wszystko, co zjadłeś w Wigilię kolego?-zaśmiałam się.-Już
brzuch się za tobą nie ciągnie.
Przez pewien czas przeglądałam coś w internecie, a potem zadzwoniłam do mamy. Przez dłuższy czas opowiadała mi o świętach i dziękowała za prezenty. Kiedy wreszcie udało mi się dojść do głosu podzieliłam się z nią ciążą Pattie i krótkim sprawozdaniem z naszych świąt. Kilka razy kazała przekazać Justinowi kolejne życzenia. Oczywiście zaczęła mnie wypytywać jak Justin zareagował na nowinę. Powiedziałam, że na początku był w szoku, ale potem jakoś ochłonął i jest już dobrze. Zapytałam ją kiedy w końcu się zobaczymy, ale ona znowu broniła się tym, że nie chcę lecieć samolotem, bo boi się długiego lotu. Skończyłam rozmowę kiedy w kuchni pojawili się dziadowie Justina. Ściągnęłam psa z blatu i poprawiłam koszulkę, która była trochę za krótka żeby nosić ją samą.
Przez pewien czas przeglądałam coś w internecie, a potem zadzwoniłam do mamy. Przez dłuższy czas opowiadała mi o świętach i dziękowała za prezenty. Kiedy wreszcie udało mi się dojść do głosu podzieliłam się z nią ciążą Pattie i krótkim sprawozdaniem z naszych świąt. Kilka razy kazała przekazać Justinowi kolejne życzenia. Oczywiście zaczęła mnie wypytywać jak Justin zareagował na nowinę. Powiedziałam, że na początku był w szoku, ale potem jakoś ochłonął i jest już dobrze. Zapytałam ją kiedy w końcu się zobaczymy, ale ona znowu broniła się tym, że nie chcę lecieć samolotem, bo boi się długiego lotu. Skończyłam rozmowę kiedy w kuchni pojawili się dziadowie Justina. Ściągnęłam psa z blatu i poprawiłam koszulkę, która była trochę za krótka żeby nosić ją samą.
Po dziesięciu minutach rozmowy
przyszedł do nas też nasz śpioch. Pies podleciał do niego jak
szalony i zaczął skakać chcąc być wziętym na ręce. Szybko
spełnił jego życzenia i zaczął do niego mówić głosem postaci
z kreskówki. Pies był zachwycony.
-Przepraszam, że nie dawałam ci
spać.
-Wiesz, chciałam odpocząć, bo
dzisiaj muszę być w pełni sił-uśmiechnął się znacząco
podając mi psa.-Nie karm go więcej ciastkami.
-Nie robię tego.
-Dlatego jeszcze się oblizuje i ma
okruchy na pyszczku?
Powstrzymując śmiech powiedziałam,
że to jego karma. Justin zrobił minę jakby zupełnie mi nie
wierzył. Wygięłam się żeby cmoknąć go w usta. Uśmiechnął
się szerzej i usiadł po drugiej stronie wyspy.
Właściwie cały dzień nie miał
wielkiego sensu, bo ja i Justin nie mogliśmy doczekać się
wieczoru. Oczywiście nie kłamaliśmy, że będziemy tęsknić za
dziadkami, kiedy wspólnie żegnaliśmy ich na lotnisku. Kiedy
znaleźliśmy się ponownie w samochodzie chłopak uśmiechnął się
do mnie szeroko. Odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go w usta.
-Zaraz zaciągnę cię do
łóżka-powiedział normalnym głosem jakby mówił o pogodzie.
-Na razie zajmij się
drogą-zachichotałam.
Kiedy tylko zatrzymaliśmy się pod
domem Justin wyskoczył z samochodu i energicznie otworzył drzwi z
mojej strony. Łapiąc mnie w pasie wyciągnął mnie z auta i wziął
na ręce. Mocno trzymając się go czekałam aż otworzy drzwi
wejściowe i wniesie mnie do sypialni. Oboje pozbyliśmy się szybko
butów i opadliśmy na łóżko. Justin zaczął całować mnie po
szyi czym przypomniał mi, że naprawdę zwlekaliśmy z tym za długo.
Wyciągając się na całym łóżku rozpięłam guziki sweterka i
ściągnęłam z niego koszulkę. Chłopak na chwilę zatrzymał się
i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
-Rezygnujesz?
-Nie, ale wyglądałaś tak grzecznie
przez całe święta-sweterki, ciemne spódniczki.
-Zależy co jest pod
sweterkami...-przymrużyłam oczy.
Justin rozochocony ściągnął ze mnie
spódnicę i wysuwając język z ust zajął się też bluzką. Chyba
nie myślał, że się wcześniej do tego nie przygotuję.
Wykorzystując chwilę jego nieuwagi usiadłam na nim dając mu
lepszy widok.
-Jestem cały twój-przygryzł
delikatnie dolną wargę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz