Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


27 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 160


Rano przy śniadaniu patrzyłam na Johna bardziej podejrzliwie, bo nie mogłam uwierzyć, że spytał Justina o takie coś. Przez pół nocy męczyłam Justina pytaniem czy on naprawdę tak powiedział. Miał mnie już nawet dość. Nie wiedziałam, że miałam aż taką rację kiedy dzień wcześniej pomyślałam, że w Johnie kryje się coś więcej. Dziadkowie już od południa kręcili się z lekkim zdenerwowaniem, bo jakoś nie przepadali za lataniem i lotniskami. Pattie uspokajała mamę cały czas nawiązując do swojej ciąży. Ja też wciągnęłam się w tę damską pogawędkę chociaż nie mogłam nic powiedzieć, bo nie miałam pojęcia jakie to uczucie być w ciąży. Justin czując, że przez długi czas nie będzie mógł tego zrobić przysiadł się do nas i zaczął przepraszać Pattie za swoje wcześniejsze zachowanie, przytulał ją i powtarzał, że jest niesamowicie szczęśliwy widząc ją w tym cudownym stanie. Zrobiło mi się naprawdę miło widząc taki obrazek.
-Widzisz Kasiu, Justin już robi się zazdrosny o matkę-dziadek zaśmiał się chrypliwie.-Nawet tą wytatuowaną ręką się do niej przykleja.
-Zawsze będzie moim małym synkiem-Pattie podrapała Justina po głowie i pocałowała w policzek.
Jeszcze szerzej się uśmiechnęłam widząc jego delikatny uśmiech. Pattie miała w sobie tyle matczynej miłości, że z pewnością wystarczyłoby jej dla całej gromady dzieci. Po chwili jednak mój uśmiech osłabł. Nie widziałam rodziców już pięć miesięcy i strasznie mi ich brakowało. W tej chwili też chętnie przytuliłabym moją mamę, a ona zaśmiałaby się i pocałowała w czoło. Tata z kolei przyciągnąłby mnie na swoje kolana i powtórzył po raz setny, że kiedyś byłam taka mała, że mieściłam się cała na jego kolanach. Trochę żałowałam, że nie pojechałam do nich na święta. Jednak wiązałoby się to z samotnymi świętami dziadków Justina i Pattie albo opuszczeniem Justina, co nie wchodziło w grę. Gdyby mama aż tak nie bała się długiej podróży mogliby spędzić święta w USA, ale uznała, że woli zostać w Polsce i obchodzić je jak zwykle. Kiedy wtedy wyobrażałam sobie święta byłam zdenerwowana, ale kiedy już trwały byłam smutna, bo jeszcze nigdy tak za nimi nie tęskniłam.
Nagle zauważyłam jak dziadek macha ręką i wyciąga do mnie ręce. Uśmiechając się przytuliłam się do niego. Poczułam się odrobinę lepiej i zrobiło mi się mokro pod oczami. Dziadek zaśmiał się i uścisnął mnie mocniej.
-Po prostu nigdy nie spędzałam świąt bez rodziców i całej rodziny-powiedziałam.
-Uwierz mi, oni wcale nie czują się inaczej. Po wyjeździe Justina i Pattie było nam bardzo ciężko, bo nagle zrobiło się pusto. Brak Justina jest łatwy do rozpoznania-zaśmiał się.
-Kiedy go nie ma jest tak jakby wszystko się zatrzymało i nic się nie dzieje.
Oboje spojrzeliśmy na Justina, który teatralnie pukał w brzuch Pattie, a potem przykłada ucho do brzucha. Zaśmiałam się widząc jak się szczerzy. Wyglądał rozkosznie. Poszłam na chwilę do kuchni podgrzać kolację, którą udało mi się wcześniej zrobić. W tym czasie szybko nakryłam stół. Kiedy wszystko było gotowe poinformowałam o tym wszystkich. Wspólnie usiedliśmy do stołu. Nie miałam idealnego humoru, ale Justin cały czas rozweselał mnie głupotami, o których cały czas mi mówił. Po jedzeniu Pattie i John poinformowali nas, że będą już się zbierać. Wszyscy sprzeciwialiśmy się nie chcąc żeby już nas opuszczali. John powiedział, że chcą podzielić się nowiną również z jego rodziną w czasie świąt. Oczywiście było to zrozumiałe. Pożegnaniom nie było końca wszyscy musieliśmy ich wyściskać, jeszcze raz pogratulować i powiedzieć, że zawsze mogą liczyć na naszą pomoc.
Kładąc się spać rozciągnęłam się na brzuchu. Chciało mi się spać, więc nie czekając na Justina weszłam pod kołdrę i zgasiłam górne światło. Po dziecięciu minutach pojawił się i on. Jakby nie chcąc mnie obudzić położył się obok i przysunął do mnie. Złożył na moim ramieniu krótki pocałunek i położył na nim głowę mrucząc słodko. Szepcząc życzyłam mu miłej nocy.
Rano obudziłam się w doskonałym humorze. Z szerokim uśmiechem wspięłam się na ciało Justina ogarnięte jeszcze snem. Jęknął pod moim ciężarem. Usiadłam na nim i obserwowałam jego zaciśnięte powieki. Nie zapowiadało się, że będzie się budził, więc narzuciłam kołdrę na plecy i położyłam się tuż przy nim umiejscawiając głowę na jego klatce piersiowej. Automatycznie zgarnął moje włosy ze swojej twarzy. Zaczęłam opowiadać mu o czymś nudząc się trochę. Nic mi nie odpowiadał, ale ja i tak nie mogłam przestać. Po chwili zdołałam się zatrzymać i wstając dałam mu spać. Szybko wzięłam prysznic i zeszłam na dół, gdzie złapał mnie Swaggy. Szybko wzięłam go na ręce i całując go po pyszczku poszłam do kuchni. Zalałam sobie herbatę i wyciągnęłam z szafki pudełko ciastek zbożowych. Pies stale mnie obserwował wiedząc, że wyłudzi kawałek.
-Już udało się przetrawić wszystko, co zjadłeś w Wigilię kolego?-zaśmiałam się.-Już brzuch się za tobą nie ciągnie.
Przez pewien czas przeglądałam coś w internecie, a potem zadzwoniłam do mamy. Przez dłuższy czas opowiadała mi o świętach i dziękowała za prezenty. Kiedy wreszcie udało mi się dojść do głosu podzieliłam się z nią ciążą Pattie i krótkim sprawozdaniem z naszych świąt. Kilka razy kazała przekazać Justinowi kolejne życzenia. Oczywiście zaczęła mnie wypytywać jak Justin zareagował na nowinę. Powiedziałam, że na początku był w szoku, ale potem jakoś ochłonął i jest już dobrze. Zapytałam ją kiedy w końcu się zobaczymy, ale ona znowu broniła się tym, że nie chcę lecieć samolotem, bo boi się długiego lotu. Skończyłam rozmowę kiedy w kuchni pojawili się dziadowie Justina. Ściągnęłam psa z blatu i poprawiłam koszulkę, która była trochę za krótka żeby nosić ją samą.
Po dziesięciu minutach rozmowy przyszedł do nas też nasz śpioch. Pies podleciał do niego jak szalony i zaczął skakać chcąc być wziętym na ręce. Szybko spełnił jego życzenia i zaczął do niego mówić głosem postaci z kreskówki. Pies był zachwycony.
-Przepraszam, że nie dawałam ci spać.
-Wiesz, chciałam odpocząć, bo dzisiaj muszę być w pełni sił-uśmiechnął się znacząco podając mi psa.-Nie karm go więcej ciastkami.
-Nie robię tego.
-Dlatego jeszcze się oblizuje i ma okruchy na pyszczku?
Powstrzymując śmiech powiedziałam, że to jego karma. Justin zrobił minę jakby zupełnie mi nie wierzył. Wygięłam się żeby cmoknąć go w usta. Uśmiechnął się szerzej i usiadł po drugiej stronie wyspy.
Właściwie cały dzień nie miał wielkiego sensu, bo ja i Justin nie mogliśmy doczekać się wieczoru. Oczywiście nie kłamaliśmy, że będziemy tęsknić za dziadkami, kiedy wspólnie żegnaliśmy ich na lotnisku. Kiedy znaleźliśmy się ponownie w samochodzie chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko. Odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go w usta.
-Zaraz zaciągnę cię do łóżka-powiedział normalnym głosem jakby mówił o pogodzie.
-Na razie zajmij się drogą-zachichotałam.
Kiedy tylko zatrzymaliśmy się pod domem Justin wyskoczył z samochodu i energicznie otworzył drzwi z mojej strony. Łapiąc mnie w pasie wyciągnął mnie z auta i wziął na ręce. Mocno trzymając się go czekałam aż otworzy drzwi wejściowe i wniesie mnie do sypialni. Oboje pozbyliśmy się szybko butów i opadliśmy na łóżko. Justin zaczął całować mnie po szyi czym przypomniał mi, że naprawdę zwlekaliśmy z tym za długo. Wyciągając się na całym łóżku rozpięłam guziki sweterka i ściągnęłam z niego koszulkę. Chłopak na chwilę zatrzymał się i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
-Rezygnujesz?
-Nie, ale wyglądałaś tak grzecznie przez całe święta-sweterki, ciemne spódniczki.
-Zależy co jest pod sweterkami...-przymrużyłam oczy.
Justin rozochocony ściągnął ze mnie spódnicę i wysuwając język z ust zajął się też bluzką. Chyba nie myślał, że się wcześniej do tego nie przygotuję. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi usiadłam na nim dając mu lepszy widok.
-Jestem cały twój-przygryzł delikatnie dolną wargę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz