Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


27 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 146


Rano obudziłam się naga z ręką Justina spoczywającą na mojej piersi. Przekręciłam się na drugi bok i pocałowałam go w obojczyk. Następnie wyszłam spod kołdry i leniwym krokiem ruszyłam do łazienki. Pierwszy raz nie przejmowałam się, że nie mam nic na sobie, bo Justin jeszcze spał i nie mógł mnie zobaczyć. Ziewnęłam rozciągając kręgosłup przed wejściem do łazienki. Pisnęłam przestraszona widząc w niej psa, który automatycznie wstał i zaczął skakać na moją nogę. Spojrzałam na jeden ręcznik leżący na podłodze. Był to mój ulubiony, przywieziony jeszcze z Polski. Szybko złapałam go, po czym od razu puściłam czując, że jest za ciężki. Zniesmaczona wytarłam ręce w nogi i chwyciłam szczeniaka żeby położyć go po chwili na łóżku obok Justina. W łazience udało mi się wziąć długi prysznic. Moje ciało stało się odżywione i czułam się znacznie świeższa niż chwilę wcześniej, kiedy czułam, że lepię się od potu z nocy. Owinięta ręcznikiem poszłam do garderoby po ubrania. Ciemne dżinsy i czarny top ożywiłam czerwoną kurtką o kroju ramoneski. Ubrana poszłam jeszcze do łazienki wysuszyć włosy i trochę się umalować.
-Zapomniałam ci powiedzieć, że przyjdą dziś do nas dziewczyny.
-Jakie dziewczyny?-zapytał odwracając głowę w moją stronę.
-Phoebe, Hannah i Monica. Na jogę.
-Dobra, ale później poćwiczysz jeszcze ze mną-uśmiechnął się szelmowsko.
-Powiedź mi lepiej co stało się z moim ręcznikiem.
-Plusem jest to, że Swaggy zaczął sikać tylko w jedno miejsce, a minusem to, że upodobał sobie do tego twój ręcznik.
Byłam niemal pewna, że po prostu był on pod ręką i wytarł nim całą podłogę, bo nie chciało mu się szukać jakiejś szmaty.
Dzień upłynął całkowicie normalnie. Był identyczny jak poprzedni. Po szkole pojechałam z dziewczynami od razu do mnie. Justin po chwili pojawił się w hallu, a przed nim biegł nasz pies. Dziewczyny zajęły się psem i zaczęły głaskać go od każdej strony. Podnosząc głowy przywitały się też z Justinem.
-Cześć dziewczyny-rzucił i położył dłonie na moich biodrach przyciągając mnie do siebie.-Witaj skarbie-powiedział ciszej składając krótki pocałunek na moich ustach.
-Tylko nam nie przeszkadzaj-powiedziałam poważnie.
-Bo się jeszcze wystraszysz-zaśmiała się Phoebe.
-Piękne dziewczyny wyginające się w moim domu. Niektórzy muszą za to płacić wielkie pieniądze, a ja mam to za darmo-przytulił mnie do siebie uśmiechając się do dziewczyn.
-Faktycznie jesteś zboczeńcem-zaśmiała się Hannah wyciągając mnie z jego objęć.-Daj jej chwilę oddechu.
W końcu, po tej kompromitującej rozmowie poszłyśmy się przebrać. W międzyczasie dołączyła do nas Monica i nasza instruktorka z gotowym czajnikiem wypełnionym obrzydliwym naparem. Wychodząc z sypialni nakazałam Justinowi trzymanie się z daleka, w czasie, kiedy my będziemy ćwiczyć.
Na dole rozłożyłam swoją różową matę i zaczęłam ćwiczyć z dziewczynami. Z każdym tygodniem czułam, że robię się w tym coraz lepsza. Każde wygięcie pogłębiałam już o kilka centymetrów i poprawiła się moja ogólna koordynacja, co oznaczało, że nie traciłam już równowagi co trzy minuty. Pod koniec naszych ćwiczeń znikąd pojawił się Justin w topie i spodenkach do koszykówki. Stanął za mną i zaczął naśladować moje ruchy. Rozpraszając mnie położył dłonie na biodrach i starał się je rozkołysać. Cały czas powtarzałam, żeby spieprzał. Jednak nic na niego nie działało. Hannah zaczęła chichotać i nie mogła przestać. Specjalistka od jogi krzywo się na mnie patrzyła, bo nie miała ochoty by ktoś obrażał to co robi i tylko pajacował.
-Uspokój się i idź stąd-pisnęłam odwracając się na chwilę do niego przodem.
Przez zachowanie Justina zajęcia skończyły się nieco wcześniej i nawet nikt nie wypił herbacianego naparu. Jakoś mnie nie ucieszyła jego wielka ilość w czajniczku stojącym na stole. Serio, było to jedna z tych rzeczy, których wolałam nie dotykać. Coś tak niedobrego w smaku po prostu musi być złe tak ogólnie. Dziewczyny śmiejąc się jeszcze pomachały nam na pożegnanie. Pani specjalistka nie była jakaś zadowolona, ale w sumie nigdy nie zachowywała się sympatycznie.
-Dlaczego to robisz?-zapytałam opierając się na siedzącym za mną Justinie.
-Bo nie mogę się powstrzymać-położył ręce na moim mokrym brzuchu.
-Niestety przyszedł twój ulubiony czas-uśmiechnęłam się szyderczo.
-Nie pogrywaj ze mną.
-To prawda kochanie. Będzie wielki powrót farmerskich majtek.
-W takim razie pojedziemy porobimy coś innego.
W łazience wzięłam najszybszy prysznic na świecie, a potem ubrałam się w swój wcześniejszy strój. Po zamknięciu psa w łazience weszliśmy do garażu, skąd Justin wyprowadził swój czarny motor. Może kiedyś bałam się szybkości, ale wtedy byłam już przekonana, że kiedy jesteśmy razem nic złego mi się nie stanie. Dodatkowo jazda na motorze była dziwnie podniecająca. Szybko przełożyłam nogę nad maszyną i usiadłam wygodnie. Mocno objęłam Justina w pasie wkładając ręce pod jego kurtkę. Słysząc i czując włączony silnik przyległam jeszcze bliżej jego ciała. Nagle wystrzeliliśmy i nic nie mogło już nas zatrzymać. Przez chwilę jeszcze krzyczałam z ekscytacji, ale potem się przyzwyczaiłam do urywającej się głowy. Nasza podróż była całkowicie bezcelowa. Jechaliśmy tak jak prowadziła droga. Po dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się na jakimś poboczu.
-Trzymaj ręce trochę wyżej, bo mnie rozpraszasz-zaśmiał się odwracając głowę.
Szybko przełożyłam swoje dłonie na jego pas. Rzeczywiście trzymałam je trochę za nisko, bo moje palce były wetknięte w jego spodnie.
-Przepraszam-uśmiechnęłam się niewinnie.-Czy ty mnie porywasz?
-To tylko ucieczka-cmoknął mnie w nos.-Trzymaj się mocno.
Nie jestem pewna ile czasu jechaliśmy, ale nie był to krótki czas. Następny postój mieliśmy na jakimś kompletnym odludziu. Nie było widać żadnych ludzi ani budynków. Na początku zszedł z motoru sam i ściągnął kask. Następnie złapał mnie pod pachami i ściągnął mnie z pojazdu jak dziecko. Pozbył się też mojego kasku. Uśmiechając się przyglądał mi się. Ja robiłam to samo szukając wyjaśnienia w jego oczach. Delikatnie złapał moją rękę i przybliżając się złożył na moich ustach słodki pocałunek. Po chwili stania zdecydowałam się usiąść. Oparłam się o rosnące obok drzewo. Justin położył głowę na moich kolanach i ułożył na ziemi. Zaczęłam zastanawiać się czy wszystko z nim w porządku, bo zachowywał się niepokojąco. Leżał bezbronny w skórzanej kurtce, dżinsach i drogich adidasach Givenchy. Noś było nie tak.
-Muszę przemyśleć parę spraw-powiedział nie odwracając się do mnie.
Zaczęłam szukać w tym wszystkim mojej winy. Może nie podobało się mu coś co zrobiłam. Szybko przypominałam sobie ostatnie dni i nic nie mogłam znaleźć. Justin odkąd przyjechał miał dobry humor i na nic nie narzekał. Zaczęłam głaskać go po głowie.
-Czy zrobiłam coś nie tak?-zapytałam cicho bojąc się jego odpowiedzi.
-Nie-odpowiedział spokojnie.
Teraz zaczęłam się już poważnie denerwować. Myśli w mojej głowie wariowały. Moje ręce zaczęły się trząść.
-Wszystko dobrze?-odwrócił się i chwycił moją dłoń.
-Nie wiem co się stało.
-Czuję, że znowu tracę coś, na czym mi zależało... Potrzebuję wakacji.
-Chcesz pojechać gdzieś sam?
-Nie kochanie-uśmiechnął się.
-Bahamy?
-Kanada-odpowiedział niesamowicie akcentując to słowo.

2 komentarze: