Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


20 października 2012

Rozdział 98


Zastygłam i zaczęłam się lekko trząść. To była chyba najwspanialsza rzecz jaką kiedykolwiek od niego usłyszałam. Pewnie w filmie wyglądałoby to okropnie tanio, ale dawno nie widziałam w jego oczach tej szczerości. Wydobywała się z samego środka i nie myślałam, że po całym dniu dobierania się do mnie powie coś takiego. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc przywarłam do niego jak najściślej i położyłam brodę na jego ramieniu. Z oczu popłynęło mi nawet kilka małych kropelek łez. Ale wystarczył tylko jeden uśmiech i już po wszystkim. Popływaliśmy jeszcze trochę, a potem wróciliśmy na pokład. Od słońca i wysokiej temperatury zachciało mi się pić, więc z ręcznikiem na karku wyjęłam z ukrytej lodówki dwie butelki napoju i podałam jedną z nich Biebsowi. Zerkaliśmy na siebie cały czas siedząc oparci o boczne barierki.
-Dlaczego wciąż się uśmiechasz?-zapytał również z nieschodzącym z twarzy uśmiechem.
-Bo cię kocham.
Złapał mnie za dłoń i ucałował ją. Ja od razu się rozpłynęłam. Czasem ta jego romantyczność mnie rozbrajała i nie mogłam się powstrzymać od westchnięcia „och, jak słodko”. Przez naszą niedojrzałość pewne zachowania były komiczne patrząc z boku. Wyglądało to trochę jak zabawa dzieci w dom, ale my bawiliśmy się w młodą parę. Wszystko pięknie planowaliśmy, trochę wzorując się na naszych wyobrażeniach, a potem często nie udawało nam się dobrze wszystkiego odegrać i kończyło się na wybuchach emocji i zabawach prosto z podstawówki. Ganialiśmy się, robiliśmy małe niespodzianki i żarty, a potem szaleńczo się ściskaliśmy i cmokaliśmy. Gdyby tak na to spojrzeć można by stwierdzić, że ślub był jakimś chorym pomysłem i wynikiem chęci uwierzytelnienia naszych zabaw, ale między nami coś było. Taka więź nie wiadomo skąd. Uważałam się za poważną osobę, która daleka jest od pochopnych decyzji, ale przecież rodzice też nie mieli nic do tego. Justin też zrezygnował przecież z masy rzeczy. Mógł w tamtej chwili siedzieć gdzieś z masą przyjaciół i podrywać coraz to nowsze dziewczyny, z których większość byłaby ode mnie ładniejsza. Przez pewien czas nie był tego pewny, ale potem od razu chciał się żenić. A cóż byłoby złego gdybyśmy poczekali jeszcze chociaż rok do ukończenia mojej szkoły. Ale wszystko szybko poszło i byliśmy już na miesiącu miodowym.
Pływaliśmy jeszcze ze dwie godziny i dopiero wtedy coś zjedliśmy. I nie było to byle co, tylko owoce morza. Troszkę mnie skręciło na widok małych ośmiorniczek. Kiedyś coś dzióbnęłam na wakacjach z rodzicami, ale tylko na spróbowanie, a nie jako danie główne.
-Wiesz, że to największe afrodyzjaki?-odezwał się Justin dalej świetnie prezentując swoją wizję romantycznego dnia.
-Na początku dodaj do tych obślizgłych rzeczy moją chorobę morską i to, że dryfujemy po szalonym morzu. Dla mnie to już za dużo szczęścia.
Spróbowałam wszystkiego i muszę przyznać, ze obrzydliwe nie było. Jednak dalej wolę hamburgery, bo małe przyssawki na języku nie są za przyjemne.
-Ty się tak całujesz-zaśmiał się Biebs.-Będę zawsze dawał ci ośmiornicę kiedy powiesz, że mój język jest jak przepychacz. Wtedy sobie to porównasz i stwierdzisz, że mam gorzej.
-Ale ty zabawny. To pewnie kiedy mnie nie ma zamawiasz sobie koleżankę i całujesz ją z ośmiu stron.
-To było już lekko obrzydliwe-zaczął się śmiać.-Chyba faktycznie lepiej wpływają na ciebie hamburgery.
Godzinę później byliśmy już w hotelu. Po kąpieli poszłam znaleźć jakąś fajną sukienkę, bo Justin zabierał mnie na kolacje. Wybrałam taką do kolan z kanarkowej koronki. Była zabawna czyli jak najbardziej wakacyjna, ale również elegancka. No i wiedziałam, że jemu się spodoba, a to też miało jakieś znacznie. On ubrał się w ciemne spodnie, białą koszulkę, a na stopach... Chyba wiecie. Pojechaliśmy samochodem do niedużej restauracji przy wodzie. Od razu przypadła mi do gustu. Usiedliśmy przy stoliku na tarasie wychodzącym na plażę. Było to najzwyklejsze miejsce z kuchnią tajską. Oboje byliśmy uśmiechnięci od ucha do ucha. A kiedy dołączyło do nas jedzenie to już była pełnia szczęścia. Było pełno mniejszych miseczek z dodatkami i cztery większe talerze. Było przepyszne. Kilka razy Biebs dolewał mi wody, bo niektóre rzeczy były strasznie ostre. Cały czas żartowaliśmy i to było wspaniałe. Do hotelu wracaliśmy na piechotę i zeszło nam się ze czterdzieści minut.
I się zaczęło. Trochę nie spodobało mi się to, że on traktował to jako fajne zajęcie dla niego po tym jak ja się dobrze bawiłam wcześniej, ale zostawiłam to dla siebie. Modliłam się żeby tym razem było lepiej. Początek był okay. Justin delikatnie zaczął ściągać mi sukienkę, kiedy byłam oparta o drzwi. Koronkowa część zeszła bez problemów, ale halka już gorzej. Była dopasowana i nie chciała zejść. Zaczęłam się śmiać do póki nie pozwolił mi tego zrobić samej. Przyszła kolej na mnie więc zgrabnie rozpięłam jego rozporek. Następnie przesuwając rękę z gumki jego bokserek do góry ściągnęłam jego koszulkę. Potem wyciągnął mnie ze szpilek i położył na sobie na łóżku. Sama sięgnęłam po pilocik, zgasiłam światło i rozpoczęliśmy na dobre.
Rano chciałabym stwierdzić, że wieczór był udany. Jednak do końca tak nie było. Seks szedł nam słabo. Udawałam, że mi się podoba, a on się nawet na to nabrał. Justinowi było łatwiej, bo on od razu był pobudzony i na koniec usatysfakcjonowany.
Przez kolejne dni robiliśmy rozmaite rzeczy. Było naprawdę fajnie. Dużo chodziliśmy, nie spotkały nas żadne niemiłe sytuacje z paparazzi lub fanami i miło spędziliśmy czas we dwoje.
I tak zbliżył się koniec naszego wyjazdu. Ostatniej nocy znowu spróbowaliśmy, ale historia się powtórzyła. Po śniadaniu wróciliśmy do pokoju po rzeczy. Zrobiło mi się trochę smutno, że już jedziemy, bo wszystko było tam takie inne i cudowne. Zbierałam ostatnie rzeczy z szuflad i szafy tak żeby niczego nie zapomnieć. Kiedy wszędzie było już pusto Justin zadzwonił po boya, który miał zabrać bagaże. Sami wzięliśmy tylko jakieś podręczne rzeczy i wyszliśmy z apartamentu. Idąc oboje zadzwoniliśmy do rodziców, aby powiedzieć, że właśnie będziemy jechać na lotnisko i o której mamy być już w LA. Cały czas ta nazwa wzbudzała u mnie zawroty w głowie. Już za kilka godzin będę w nowym miejscu, które będzie dla mnie domem. Czysta abstrakcja.
Na lotnisku byliśmy jakoś w południe. Zero czekania, bo czekał na nas... prywatny samolot. To znaczy, że już wszystko będzie takie drogie i nienormalne?
-Chyba nigdy nie przywyknę do takich rzeczy-stwierdziłam siadając na wielkim fotelu.
-Do wygody człowiek szybko się przyzwyczaja-odpowiedział Justin.-Za pół roku wszystko będzie już dla ciebie normalne. Jeszcze się zdziwisz.
Trzeba powiedzieć, że wygodniej to w takim samolocie jest. Można wręcz leżeć z nogami do góry i nikomu to nie przeszkadza. Na nikogo nie trzeba też czekać. Lot wydał się dużo krótszy niż w tamtą stronę choć tak naprawdę był sporo dłuższy. Prawie cały przespałam chociaż dopiero co wstałam. Justin nie mógł się już powstrzymać i załatwiał w internecie swoje interesy. Jest tylko rok ode mnie starszy, a tyle rzeczy na głowie. Nie potrafię o niczym nie myśleć i po prostu siedzieć. Znowu myślałam o tym jak teraz będzie. Bałam się wszystkiego. Oczywiście ciekawość mnie zżerała. Jak wszystko będzie wyglądać, czy mieszkanie będzie takie zimne, nowoczesne czy jednak będę się tam dobrze czuła. Och i jak będzie nam się razem mieszkało. Czy będziemy sobie przeszkadzać jakimiś zachowaniami albo sama nie wiem.
-Justin, a co jeśli wszyscy na nas się rzucą na lotnisku?
-Wykreśl „jeśli”. Na pewno ktoś będzie się na nas gapić, ale bez rzucania się. Nikt nie wie, że gdziekolwiek wyjeżdżałem i z kim, więc czekających tłumów nie będzie. No i okazuje się, że nikt nie kojarzy nas jako pary i tym bardziej małżeństwa. To niesamowite, że jeszcze nikt nas nie wiąże. Wszyscy zajmują się czymś innym, więc spokojnie. Tata broni mnie na Twitterze, że żyję, bo ktoś mnie ponownie uśmiercił. Czyli wszystko jest jak zawsze.
-Wiesz, teraz myślę, że chyba niedługo wszyscy się o nas dowiedzą. To byłoby nierealne. Wszyscy przestali o nas myśleć, kiedy się rozstaliśmy-skrzywiłam się na to wspomnienie-ale zaraz się zacznie. Przecież ty jesteś cały czas na ich muszkach. Będzie z nami jak z Williamem i Kate. A co jeśli już tak się stało? Może zaraz w internecie pojawią się moje zdjęcia z biustem na wierzchu.
-Spokojnie-przerwał moją paplaninę.-Przecież nigdy nie opalałaś się bez stanika.
-Nie żartuj sobie! I zaraz będą mnie oceniać. Powiedzą, że jestem za gruba i za brzydka dla ciebie i będą o tym całe programy, i będą strzelać ile przetrwamy.
-Czy nie możesz mówić o czymś innym? Daj spokój. Będzie jak będzie.
-Zaczynam się stresować tymi nowościami. Jeszcze ty nic nie mówisz. Jak byliśmy w Polsce to nikt nie zwracał na nas uwagi, był ślub i wszystko. Teraz jak byliśmy w Dubaju też nie było problemów. Ale lecimy do miejsca gdzie pełno jest aparatów, fotoreporterzy czają się przed domami, śledzą ludzi. A ja muszę właśnie kochać najbardziej pożądanego chłopaka. Ci ludzie będą mnie chcieli zniszczyć. Boże, a jeśli już ktoś tam się czai i będzie chciał mnie zabić, bo jest twoim psychofanem? Ja się boję.
-Przepraszam, że jestem tym kim jestem-powiedział i wcisnął w uszy słuchawki.
Ja się rozpłakałam. Nie mam pojęcia co mnie naszło, ale nie mogłam sobie tego wyobrazić. Kiedy leciałam do Stanów pierwszy raz, na tamten nowy rok wszystko było inne. Spokojnie leciałam samolotem. Wszyscy traktowali mnie jak nikogo. Na samym lotnisku też po prostu wysiadłam i ludzie mnie popychali. A teraz leciałam prywatnym samolotem z Bieberem i obrączką na palcu. Mogą zrobić nam jedno zdjęcie i po wszystkim. Dokładnie będzie widać, że jesteśmy razem i to bardzo razem. I ci ludzie wszystko zniszczą. Wiedziałam, że nie powinnam wszystkiego mówić Justinowi, bo jemu od razu robi się przykro, że nie może mnie chronić.
Przysiadłam się bliżej niego i zaczepiłam ustami jego usta.
-Może omówmy wszystko dokładnie-zaproponował.-Jeżeli tak wolisz, wyjdziesz trochę wcześniej i wsiądziesz do samochodu, który będzie na lotnisku. Ja po chwili przyjdę i pojedziemy do domu. Będzie mała zabawa w Bonda. A co do dalszych rzeczy.. Będziemy nadal starali się trzymać wszystko we względnej tajemnicy. Nie wychodzimy razem w bardzo publiczne miejsca, nie mówię o nas w żadnych wywiadach i spotykamy się tylko z zaufanymi osobami. Tylko tyle da radę zrobić. Okay?
-Oczywiście-uśmiechnęlam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz