Zastygłam i zaczęłam się lekko
trząść. To była chyba najwspanialsza rzecz jaką kiedykolwiek od
niego usłyszałam. Pewnie w filmie wyglądałoby to okropnie tanio,
ale dawno nie widziałam w jego oczach tej szczerości. Wydobywała
się z samego środka i nie myślałam, że po całym dniu dobierania
się do mnie powie coś takiego. Nie wiedziałam co odpowiedzieć,
więc przywarłam do niego jak najściślej i położyłam brodę na
jego ramieniu. Z oczu popłynęło mi nawet kilka małych kropelek
łez. Ale wystarczył tylko jeden uśmiech i już po wszystkim.
Popływaliśmy jeszcze trochę, a potem wróciliśmy na pokład. Od
słońca i wysokiej temperatury zachciało mi się pić, więc z
ręcznikiem na karku wyjęłam z ukrytej lodówki dwie butelki napoju
i podałam jedną z nich Biebsowi. Zerkaliśmy na siebie cały czas
siedząc oparci o boczne barierki.
-Dlaczego wciąż się
uśmiechasz?-zapytał również z nieschodzącym z twarzy uśmiechem.
-Bo cię kocham.
Złapał mnie za dłoń i ucałował
ją. Ja od razu się rozpłynęłam. Czasem ta jego romantyczność
mnie rozbrajała i nie mogłam się powstrzymać od westchnięcia
„och, jak słodko”. Przez naszą niedojrzałość pewne
zachowania były komiczne patrząc z boku. Wyglądało to trochę jak
zabawa dzieci w dom, ale my bawiliśmy się w młodą parę. Wszystko
pięknie planowaliśmy, trochę wzorując się na naszych
wyobrażeniach, a potem często nie udawało nam się dobrze
wszystkiego odegrać i kończyło się na wybuchach emocji i zabawach
prosto z podstawówki. Ganialiśmy się, robiliśmy małe
niespodzianki i żarty, a potem szaleńczo się ściskaliśmy i
cmokaliśmy. Gdyby tak na to spojrzeć można by stwierdzić, że
ślub był jakimś chorym pomysłem i wynikiem chęci
uwierzytelnienia naszych zabaw, ale między nami coś było. Taka
więź nie wiadomo skąd. Uważałam się za poważną osobę, która
daleka jest od pochopnych decyzji, ale przecież rodzice też nie
mieli nic do tego. Justin też zrezygnował przecież z masy rzeczy.
Mógł w tamtej chwili siedzieć gdzieś z masą przyjaciół i
podrywać coraz to nowsze dziewczyny, z których większość byłaby
ode mnie ładniejsza. Przez pewien czas nie był tego pewny, ale
potem od razu chciał się żenić. A cóż byłoby złego gdybyśmy
poczekali jeszcze chociaż rok do ukończenia mojej szkoły. Ale
wszystko szybko poszło i byliśmy już na miesiącu miodowym.
Pływaliśmy jeszcze ze dwie godziny i
dopiero wtedy coś zjedliśmy. I nie było to byle co, tylko owoce
morza. Troszkę mnie skręciło na widok małych ośmiorniczek.
Kiedyś coś dzióbnęłam na wakacjach z rodzicami, ale tylko na
spróbowanie, a nie jako danie główne.
-Wiesz, że to największe
afrodyzjaki?-odezwał się Justin dalej świetnie prezentując swoją
wizję romantycznego dnia.
-Na początku dodaj do tych
obślizgłych rzeczy moją chorobę morską i to, że dryfujemy po
szalonym morzu. Dla mnie to już za dużo szczęścia.
Spróbowałam wszystkiego i muszę
przyznać, ze obrzydliwe nie było. Jednak dalej wolę hamburgery, bo
małe przyssawki na języku nie są za przyjemne.
-Ty się tak całujesz-zaśmiał się
Biebs.-Będę zawsze dawał ci ośmiornicę kiedy powiesz, że mój
język jest jak przepychacz. Wtedy sobie to porównasz i stwierdzisz,
że mam gorzej.
-Ale ty zabawny. To pewnie kiedy mnie
nie ma zamawiasz sobie koleżankę i całujesz ją z ośmiu stron.
-To było już lekko obrzydliwe-zaczął
się śmiać.-Chyba faktycznie lepiej wpływają na ciebie
hamburgery.
Godzinę później byliśmy już w
hotelu. Po kąpieli poszłam znaleźć jakąś fajną sukienkę, bo
Justin zabierał mnie na kolacje. Wybrałam taką do kolan z
kanarkowej koronki. Była zabawna czyli jak najbardziej wakacyjna,
ale również elegancka. No i wiedziałam, że jemu się spodoba, a
to też miało jakieś znacznie. On ubrał się w ciemne spodnie,
białą koszulkę, a na stopach... Chyba wiecie. Pojechaliśmy
samochodem do niedużej restauracji przy wodzie. Od razu przypadła
mi do gustu. Usiedliśmy przy stoliku na tarasie wychodzącym na
plażę. Było to najzwyklejsze miejsce z kuchnią tajską. Oboje
byliśmy uśmiechnięci od ucha do ucha. A kiedy dołączyło do nas
jedzenie to już była pełnia szczęścia. Było pełno mniejszych
miseczek z dodatkami i cztery większe talerze. Było przepyszne.
Kilka razy Biebs dolewał mi wody, bo niektóre rzeczy były
strasznie ostre. Cały czas żartowaliśmy i to było wspaniałe. Do
hotelu wracaliśmy na piechotę i zeszło nam się ze czterdzieści
minut.
I się zaczęło. Trochę nie spodobało
mi się to, że on traktował to jako fajne zajęcie dla niego po tym
jak ja się dobrze bawiłam wcześniej, ale zostawiłam to dla
siebie. Modliłam się żeby tym razem było lepiej. Początek był
okay. Justin delikatnie zaczął ściągać mi sukienkę, kiedy byłam
oparta o drzwi. Koronkowa część zeszła bez problemów, ale halka
już gorzej. Była dopasowana i nie chciała zejść. Zaczęłam się
śmiać do póki nie pozwolił mi tego zrobić samej. Przyszła kolej
na mnie więc zgrabnie rozpięłam jego rozporek. Następnie
przesuwając rękę z gumki jego bokserek do góry ściągnęłam
jego koszulkę. Potem wyciągnął mnie ze szpilek i położył na
sobie na łóżku. Sama sięgnęłam po pilocik, zgasiłam światło
i rozpoczęliśmy na dobre.
Rano chciałabym stwierdzić, że
wieczór był udany. Jednak do końca tak nie było. Seks szedł nam
słabo. Udawałam, że mi się podoba, a on się nawet na to nabrał.
Justinowi było łatwiej, bo on od razu był pobudzony i na koniec
usatysfakcjonowany.
Przez kolejne dni robiliśmy rozmaite
rzeczy. Było naprawdę fajnie. Dużo chodziliśmy, nie spotkały nas
żadne niemiłe sytuacje z paparazzi lub fanami i miło spędziliśmy
czas we dwoje.
I tak zbliżył się koniec naszego
wyjazdu. Ostatniej nocy znowu spróbowaliśmy, ale historia się
powtórzyła. Po śniadaniu wróciliśmy do pokoju po rzeczy. Zrobiło
mi się trochę smutno, że już jedziemy, bo wszystko było tam
takie inne i cudowne. Zbierałam ostatnie rzeczy z szuflad i szafy
tak żeby niczego nie zapomnieć. Kiedy wszędzie było już pusto
Justin zadzwonił po boya, który miał zabrać bagaże. Sami
wzięliśmy tylko jakieś podręczne rzeczy i wyszliśmy z
apartamentu. Idąc oboje zadzwoniliśmy do rodziców, aby
powiedzieć, że właśnie będziemy jechać na lotnisko i o której
mamy być już w LA. Cały czas ta nazwa wzbudzała u mnie zawroty w
głowie. Już za kilka godzin będę w nowym miejscu, które będzie
dla mnie domem. Czysta abstrakcja.
Na lotnisku byliśmy jakoś w południe.
Zero czekania, bo czekał na nas... prywatny samolot. To znaczy, że
już wszystko będzie takie drogie i nienormalne?
-Chyba nigdy nie przywyknę do takich
rzeczy-stwierdziłam siadając na wielkim fotelu.
-Do wygody człowiek szybko się
przyzwyczaja-odpowiedział Justin.-Za pół roku wszystko będzie już
dla ciebie normalne. Jeszcze się zdziwisz.
Trzeba powiedzieć, że wygodniej to w
takim samolocie jest. Można wręcz leżeć z nogami do góry i
nikomu to nie przeszkadza. Na nikogo nie trzeba też czekać. Lot
wydał się dużo krótszy niż w tamtą stronę choć tak naprawdę
był sporo dłuższy. Prawie cały przespałam chociaż dopiero co
wstałam. Justin nie mógł się już powstrzymać i załatwiał w
internecie swoje interesy. Jest tylko rok ode mnie starszy, a tyle
rzeczy na głowie. Nie potrafię o niczym nie myśleć i po prostu
siedzieć. Znowu myślałam o tym jak teraz będzie. Bałam się
wszystkiego. Oczywiście ciekawość mnie zżerała. Jak wszystko
będzie wyglądać, czy mieszkanie będzie takie zimne, nowoczesne
czy jednak będę się tam dobrze czuła. Och i jak będzie nam się
razem mieszkało. Czy będziemy sobie przeszkadzać jakimiś
zachowaniami albo sama nie wiem.
-Justin, a co jeśli wszyscy na nas
się rzucą na lotnisku?
-Wykreśl „jeśli”. Na pewno ktoś
będzie się na nas gapić, ale bez rzucania się. Nikt nie wie, że
gdziekolwiek wyjeżdżałem i z kim, więc czekających tłumów nie
będzie. No i okazuje się, że nikt nie kojarzy nas jako pary i tym
bardziej małżeństwa. To niesamowite, że jeszcze nikt nas nie
wiąże. Wszyscy zajmują się czymś innym, więc spokojnie. Tata
broni mnie na Twitterze, że żyję, bo ktoś mnie ponownie
uśmiercił. Czyli wszystko jest jak zawsze.
-Wiesz, teraz myślę, że chyba
niedługo wszyscy się o nas dowiedzą. To byłoby nierealne. Wszyscy
przestali o nas myśleć, kiedy się rozstaliśmy-skrzywiłam się na
to wspomnienie-ale zaraz się zacznie. Przecież ty jesteś cały
czas na ich muszkach. Będzie z nami jak z Williamem i Kate. A co
jeśli już tak się stało? Może zaraz w internecie pojawią się
moje zdjęcia z biustem na wierzchu.
-Spokojnie-przerwał moją
paplaninę.-Przecież nigdy nie opalałaś się bez stanika.
-Nie żartuj sobie! I zaraz będą
mnie oceniać. Powiedzą, że jestem za gruba i za brzydka dla ciebie
i będą o tym całe programy, i będą strzelać ile przetrwamy.
-Czy nie możesz mówić o czymś
innym? Daj spokój. Będzie jak będzie.
-Zaczynam się stresować tymi
nowościami. Jeszcze ty nic nie mówisz. Jak byliśmy w Polsce to
nikt nie zwracał na nas uwagi, był ślub i wszystko. Teraz jak
byliśmy w Dubaju też nie było problemów. Ale lecimy do miejsca
gdzie pełno jest aparatów, fotoreporterzy czają się przed domami,
śledzą ludzi. A ja muszę właśnie kochać najbardziej pożądanego
chłopaka. Ci ludzie będą mnie chcieli zniszczyć. Boże, a jeśli
już ktoś tam się czai i będzie chciał mnie zabić, bo jest twoim
psychofanem? Ja się boję.
-Przepraszam, że jestem tym kim
jestem-powiedział i wcisnął w uszy słuchawki.
Ja się rozpłakałam. Nie mam pojęcia
co mnie naszło, ale nie mogłam sobie tego wyobrazić. Kiedy
leciałam do Stanów pierwszy raz, na tamten nowy rok wszystko było
inne. Spokojnie leciałam samolotem. Wszyscy traktowali mnie jak
nikogo. Na samym lotnisku też po prostu wysiadłam i ludzie mnie
popychali. A teraz leciałam prywatnym samolotem z Bieberem i
obrączką na palcu. Mogą zrobić nam jedno zdjęcie i po wszystkim.
Dokładnie będzie widać, że jesteśmy razem i to bardzo razem. I
ci ludzie wszystko zniszczą. Wiedziałam, że nie powinnam
wszystkiego mówić Justinowi, bo jemu od razu robi się przykro, że
nie może mnie chronić.
Przysiadłam się bliżej niego i
zaczepiłam ustami jego usta.
-Może omówmy wszystko
dokładnie-zaproponował.-Jeżeli tak wolisz, wyjdziesz trochę
wcześniej i wsiądziesz do samochodu, który będzie na lotnisku. Ja
po chwili przyjdę i pojedziemy do domu. Będzie mała zabawa w
Bonda. A co do dalszych rzeczy.. Będziemy nadal starali się trzymać
wszystko we względnej tajemnicy. Nie wychodzimy razem w bardzo
publiczne miejsca, nie mówię o nas w żadnych wywiadach i spotykamy
się tylko z zaufanymi osobami. Tylko tyle da radę zrobić. Okay?
-Oczywiście-uśmiechnęlam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz