Szykując się do wyjścia nie byłam
pewna jak co powinnam założyć, bo nie wiedziałam, czy wszyscy
będą odszpanieni, czy trzeba przyjść niby na luzie jakby nie
obchodził cię twój strój. Chłopcy w takich sytuacjach mają
zdecydowanie łatwiej, bo taki np. Justin wygląda niesamowicie w
zwykłych spodniach i koszulce. No dobra, może on jest złym
przykładem, bo on po prostu emanuje czymś przykuwającym uwagę. W
końcu wybrałam lejącą bluzkę i mini spódniczkę w czarno-białe
pasy. Mój ekspert w sprawach mody czyli Chaz uznał, że wyglądam
świetnie nawet bez patrzenia na mnie. Pojechaliśmy moim Mercedesem.
Z parkowaniem pod domem Jacoba były pewne problemy, bo aut było
strasznie dużo. Na szczęście udało nam się zaparkować i
ruszyliśmy do wielkiego domu. Razem z Chazem byliśmy lekko
podekscytowani, bo żadne z nas nie było wcześniej na takiej
imprezce. Kiedy weszliśmy rozpoznałam w tłumie trochę twarzy, ale
nie znałam ich bliżej, więc skierowaliśmy się do barku. Nagle
poczułam czyjeś dłonie na mojej tali. Szybko odwróciłam się i
uśmiechnęłam widząc gospodarza. Chaz porządnie mu się
przyjrzał, bo dzień wcześniej słyszałam jak obiecywał
Justinowi, że będzie mnie pilnował i ogarnie „szofera”. Szybko
przedstawiłam ich sobie i zaczęłam mówić jak jest dużo ludzi
itp. Po chwili dostrzegłam Phoebe i pobiegłam do niej żeby się
przywitać. Chaz ruszył za mną i mogłam zaobserwować rosnący
uśmiech na twarzy dziewczyny.
-Chcesz się napić?-zapytał podając
jej plastikowy kubeczek.
-Już mam-podniosła kieliszek.
-Trzymaj Kasiu-wcisnął mi w rękę
colę.
-Dziękuję Chaz-powiedziałam udając
lekko urażoną, że dla mnie nie był już taki miły.
Razem z Phoebe i jakąś dziewczyną
poszliśmy do dużego salonu gdzie zajęliśmy sofę. Rozmawialiśmy
o jakiś bzdurach jak muzyka itp. Chaz i Phoebe powoli oddalali się
od nas zajęci własną pogawędką. Po chwili Jena czyli dziewczyna,
która była z Phoebe, była tak znudzona, że poszła po coś do
picia i już nie wróciła. Na szczęście obok pojawiła się Hannah
ciągnąca za rękę Jake'a. Uśmiechnęłam się do niej i cmoknęłam
w policzek na przywitanie. Po chwili siedzenia w piątkę doszło do
mnie, że tylko ja jestem sama. Ogólnie dobrze się bawiłam, ale
było mi trochę głupio kiedy zagadywałam Phoebe, która
oczarowywała swym powalającym uśmiechem Chaza. W pewnym momencie
wybuchła jakaś mała bójka i Jake musiał iść uspokoić ludzi.
-Więc ty i Jacob-uśmiechnęłam się
znacząco do Hanny.
-Może coś z tego dziś
wyjdzie-powiedziała poprawiając grzywkę.-Przy odrobinie szczęścia
będziemy robić to co Chaz i Phoebe-wskazała na nich palcem.
Odwróciłam się żeby zobaczyć co
takiego robili. Chłopak bawił się jej jasnymi włosami, a ona
jakby zawstydzona przyglądała mu się rozanielona. Musiałam
poukładać to sobie w głowie, bo nie mogłam uwierzyć, że tak się
niby sobie spodobali. Nie wiem czy można być zazdrosnym o
przyjaciela, ale dziwnie się z tym czułam. Przecież on przyjechał
do mnie i miał mi umilać czas, a nie znajdować jakieś dziewczyny.
-Co Kasiu, twój ochroniarz zajmuje
się kimś innym-Jake wrócił i usiadł pomiędzy nami.
-Zero profesjonalizmu-zażartowałam.
-My się tobą zajmiemy-uśmiechnął
się.
-Właśnie-dorzuciła Hannah pewnie w
bębniącym jej w głowie słowem „my”, którego użył.
Im było później tym bawiliśmy się
lepiej. Obściskiwanie się skończyło i razem żartowaliśmy,
tańczyliśmy. Chłopcy świetnie się dogadywali, co bardzo mi
przypasowało, bo wcześniej Chaz rzucał z Justinem tylko jakieś
dowcipasy na temat Jake'a.
Robiło się coraz później i robiłam
się trochę zmęczona. W międzyczasie zadzwonił do mnie Justin.
Pytał jak się bawię i czy wszystko dobrze.
-Wolałabym żebyś był tutaj ze
mną...
-Chaz już ci nie wystarcza?-zaśmiał
się.-Wczoraj, a w sumie nawet cały weekend spędzacie jak jakaś
klasyczna licealna para-piątkowe kino, sobotnia domówka.
-Nawet tak sobie nie żartuj. Kto
mógłby mi ciebie zastąpić? Nothing can make me feel like you
do.
-Kocham
cię-czułam, że musiał się uśmiechnąć i przeczesać ręką
włosy z zawstydzenia.
-Kate,
wracaj do nas!-usłyszałam krzyk Jake'a.
-To
szofer?-zapytał Biebs.-Niech cię lepiej zostawi w spokoju.
-Uspokój
się-zachichotałam.-Jestem dzisiaj jedyną singielką w
towarzystwie, co brzmi trochę dziwnie, bo jestem mężatką. Chaz
dochodzi do czegoś z Phoebe...
-Jeśli
źle się bawisz to niech zabierze cię do domu i pogadamy przez
komputer.
-Kate,
no chodź! Puścimy ci Biebera jeśli nie możesz
wytrzymać!-krzyczała Hannah.
Pogadaliśmy
jeszcze trochę, ale kiedy ze sprzętu muzycznego leciała piosenka
Justina na pełną głośność. Kiedy wróciłam do wszystkich znowu
dobrze się bawiłam. Po 2 stwierdziłam jednak, że już nie dam
rady dalej imprezować. Kilka osób przysypiało, inni byli lekko
podpici i też podpierali ściany. Pytałam czy moglibyśmy już
wracać, ale Chaz poprosił żebyśmy jeszcze trochę posiedzieli,
bo dobrze mu szło z Phoebe. Byłam trochę wkurzona, bo najchętniej
poszłabym spać, a on nie pozwolił mi samej wracać.
-Hej
Jake-krzyknął i podszedł do gospodarza.
-Hmm?
-Może
miałbyś jakiś wolny pokój...
-Phoebe
jest w dobrym stanie?
-Nie
o to chodzi. Kasia jest zmęczona, a ja nie mam ochoty jeszcze wracać
do domu.
-Jasne-popatrzył
na mnie.
Po tej
krótkiej rozmowie, której się przysłuchiwałam podszedł do mnie
i powiedział, że jakbym chciała pójść się położyć to jego
sypialnia jest zamknięta żeby nikt się tam nie zabawiał, ale dla
mnie może ją otworzyć żebym się przespała. Początkowo było mi
trochę głupio, bo myśląc o Justinie nie chciałam spać w łóżku
innego chłopaka. Może jeszcze miałabym pożyczyć od niego jakąś
koszulkę? Nie, stwierdziłam. Wytłumaczyłam Jacobowi, że byłoby
to dla mnie trochę krępujące i powiedział, że mnie rozumie.
Hannah siedziała wtedy sama w pewnej odległości od nas. Nie
chciałam odbierać jej szansy na kontynuowanie tego co zaczęli,
więc przeprosiłam go i poszłam zaszyć się na dworze. Hannah
podziękowała mi skinieniem głowy, że jest wdzięczna i ruszyła
do niego. Na zewnątrz było chłodniej niż myślałam. Usiadłam na
leżaku i wyciszyłam się na tyle, na ile pozwalała głośna muzyka
dobiegająca z domu.
Nagle
ktoś zaczął mnie szturchać. Każdy ruch sprawiał mi ból i nie
chciałam otwierać oczu. Ktoś zrezygnował na chwilę z budzenia
mnie. Jednak po chwili zostałam oderwana od podłoża i trafiłam na
czyjeś ręce.
-Co
tu się dzieje?-krzyknęłam powstrzymując ziewnięcie.
-Zasnęłaś
w ogrodzie-zaśmiał się Chaz poprawiając uchwyt.
-Pewnie
dlatego wszystko mnie tak boli.
Po chwili siedziałam już półprzytomna
w samochodzie. Chaz wyglądał nadspodziewanie dobrze, zupełnie nie
było widać zmęczenia na jego twarzy, a jak się domyślałam
zarwał noc.
-Więc ty i Phoebe?-zaśmiałam się
przecierając oczy.
-Nie wiem jak to będzie...-powiedział
lekko się uśmiechając.-Nie wiem czy ta noc będzie początkiem tak
wspaniałej historii jak wasza.
-Nigdy nie mów nigdy.
Kiedy byliśmy już w domu od razu
poszłam się położyć.
OdpowiedzUsuńJustin wracaj do niej szybko!!!!!!!!!
Jestem zauroczona tym opowiadaniem <3
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jaką przyjemność sprawiły mi twoje slowa :)
Usuń:)
UsuńKocham, kocham, kocham <3 piszesz nieziemsko :) nie mohe doczekac sie nastepnego rozdzialu :D
OdpowiedzUsuń