Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


28 maja 2013

ROZDZIAŁ 137


Rano wstałam cała w skowronkach, bo miałam przeczucie, że będzie to dobry dzień. Szybko wzięłam prysznic i ubrałam się. Kładąc się spać specjalnie wyłączyłam budzik Justina, bo żeby mój plan się udał musiałam sama pojechać do szkoły. Wiem, że zachowywałam się trochę głupio, ale zależało mi żeby wszystko się udało. Zachowywałam się jak najciszej żeby nie obudzić Chaza. Przed wyjściem zostawiłam na blacie w kuchni karteczkę „Nie mogłam Was dobudzić, więc pojechałam sama. Całusy śpiochy, Kasia”. W szkole byłam dziesięć minut wcześniej niż zwykle. Nie miałam większych problemów z parkowaniem, więc wybrałam miejsce najbliżej wejścia. Wysiadłam z samochodu z kubkiem Frappe, które kupiłam po drodze żeby nie być w szkole bardzo wcześnie. Myśląc, że spotkam kogoś jeszcze kupiłam dwie kawy. Nie spodziewałam się jednak, że drugą dostanie właśnie ona.
-Cześć Morgan-przywitałam się spokojnie.-Co u ciebie?
-Nie tak ciekawie jak u ciebie.
-Chcesz kawę-zapytałam po chwili ciszy.
Dziewczyna wzięła ode mnie kubek i obie usiadłyśmy na murku.
-Nawet cię polubiłam, ale musiałaś zacząć kumplować się ze szkolną elitką. Nie widzisz, że są do bani. To tylko bogate dzieciaki, które myślą, że są nie wiadomo kim.
-Może po prostu ich dobrze nie poznałaś. Dla mnie są mili i ich lubię.
Morgan wygłosiła krótką mowę, w której obraziła każdego z osobna. Stwierdziłam, że była chyba trochę zazdrosna o ich pozycję w szkole. Wszyscy ich znali i zagadywali, a oni nigdy nie traktowali nikogo z góry. Starałam się ich bronić, ale Morgan każde moje słowo przekręcała żeby wyszło na to, że muszę ich tłumaczyć. Na szczęście nasza rozmowa nie trwała długo, bo dosłonie przy nas zatrzymał się samochód Jake'a. Kiedy wysiadł z niego od razu się ze mną przywitał, a ja pożegnałam się z Morgan i ruszyliśmy na biologię.
-Morgan cię dorwała?-zaśmiał się przytrzymując mi drzwi.
-No-zaśmiałam się.
Na lekcji nauczyciel zapowiedział nam pierwsze zaliczenie. W parach musieliśmy przygotować referaty na przydzielony temat. W sumie to fajne, bo było to na trzy oceny-referat, prezentacja i sprawdzian, który miał obejmować wszystkie tematy. Mieliśmy na to dwa tygodnie, więc w sumie wydało się, że nie będzie w tym nic trudnego. Na lekcji Jacob też mnie cały czas zagadywał tak, że dwa razy zaśmiałam się na całą klasę.
-Przestań-kopnęłam go pod ławką.
-To nie moja wina, że cię wszystko śmieszy.
-Hej, wy tam pod oknem, na spotkanka towarzyskie umawiajcie się po lekcjach-krzyknął nagle nauczyciel.
-Chciałbym panie profesorze, ale niestety Kate ma znanego chłopaka i tak nie wypada-odezwał się Jake
W całej klasie słychać było śmiechy i drobne szepty. Miałam ochotę walnąć Jacoba w brzuch, ale jakoś się powstrzymałam. Brakowało mi tylko żeby po szkole poszły jakieś plotki.
-A my zastanawiamy się tylko czy mógłbym przyjechać do szkoły na koniu. Byłoby bardziej ekologicznie.
W klasie wszyscy łącznie z nauczycielem zaczęli się śmiać. Sama schowałam twarz w dłoniach i też się śmiałam.
-Jeżeli masz taką nieodpartą chęć przyjechać do szkoły na koniu stwórzcie z Kate petycje, a jeżeli zbierzecie pięćdziesiąt podpisów to też się dopiszę-powiedział nauczyciel z uśmiechem.-A teraz wszyscy się uspokajają i wracamy do lekcji.
Na przerwie zaczęłam krzyczeń na chłopaka w żartach. Nie mogłam uwierzyć, że powiedział tę głupotę przy całej klasie. Równocześnie strasznie cieszyłam się, że znalazłam sobie kogoś takiego. Z Justinem nie potrafiliśmy już żartować ze sobą w taki sposób, a Chaz też zaczął mieć do mnie minimalny dystans po ślubie. Nie nazwałabym nas poważnymi, ale było jakoś inaczej. Z kolei Jake na nowo pokazał mi jak wykorzystuje się ostatni rok liceum. Znaliśmy się krótko, ale coraz bardziej zbliżaliśmy się jako tacy kumple. Brzmi to strasznie, ale naprawdę tak było.
-Kochanie, czy ty planujesz ucieczkę z kraju?-usłyszałam głos Justina, który po raz piąty próbował się do mnie dodzwonić.
-Po prostu nie chciałam was budzić skarbie-wyjaśniłam.-Narazie nic takiego nie planuję.
-Nie rób tego więcej. Aż tak bardzo mnie się wstydzisz?
-Justin, dzisiaj umówiłam się po szkole z dziewczynami i dlatego wzięłam swój samochód. Jemy razem lunch i pochodzimy po centrum handlowym. Poradzimy sobie.
-Może Chaz przyjedzie? Boję się o ciebie.
-Daj spokój. Będę w domu po 18.
Po kilku minutach dałam radę udobruchać Biebsa i mogłam wrócić na lekcje. Po skończonych zajęciach razem z Phoebe poszłyśmy na parking. Po kilku minutach rozmowy ze znajomymi wsiadłyśmy do Mercedesa i pojechałyśmy do jakiejś polecanej restauracji. Kiedy przeglądając menu zobaczyłam ceny przełknęłam ślinę. Dziewczyna zaśmiała się i przypomniała, że mieszkam w domu za kilka milionów. Uśmiechnęłam się lekko wstydząc się tego i wybrałam kurczaka z sałatką.
-Masz ochotę na mały shopping?-zapytała pijąc lemoniadę przez słomkę.-Przy tamtej ulicy jest kilka fajnych sklepów.
Zgodziłam się i po jedzeniu ruszyłyśmy w stronę butików. Nie byłam na zakupach porządne kilka miesięcy, więc byłam nawet trochę podekscytowana. Wyjątkowo spodobała mi się jedna torebka. Wyglądała o niebo lepiej od mojej torby z Zary, z którą chodziłam do tej pory. Cena była odstraszająca, ale nie chciałam znowu mówić tego Phoebe, bo znowu wyszłabym na hipokrytkę. Nie mogłam udawać, że mi się nie podoba, bo nie mogłam przestać na nią się gapić.
-Będzie ci w niej świetnie-dziewczyna wcisnęła mi nagle w rękę wieszak z kolorową koszulę.
-No nie wiem-zaczynałam zakochiwać się w gładkim materiale.
W końcu weszłam do przebieralni i przymierzyłam bluzkę. Nagle weszła do niej Phoebe i szczerząc się stwierdziła, że muszę ją wziąć.
-Justinowi się spodoba-puściła do mnie oko.
-Dobra, ale chodźmy lepiej stąd, bo zaraz znowu mi się coś spodoba.
-Nie przesadzaj-uśmiechnęła się.
Kiedy miałam już wszystko zapakowane w czarną torebkę nie mogłam przestać się szczerzyć. Znowu poczułam, że kocham kupować takie rzeczy. Brzmi to strasznie, ale dawało mi to szczęście, takie chwilowe, ale duże.
W końcu jechałyśmy do domu. Zaczęłam wymyślać jak mogę wytłumaczyć się Justinowi. Oczywiście nic nie wymyśliłam i kiedy zaparkowałam przed domem przygryzałam wargę ze stresu. Salon, do którego weszłyśmy był pusty, więc poczułam się trochę lepiej.
-To ty króliczku?-usłyszałam krzyk Justina.
Phoebe zachichotała, a ja zrobiłam się chyba trochę czerwona. Nagle pojawił się Justin bez koszulki. Na początku pomyślałam, że nieźle wygląda, ale po chwili uświadomiłam sobie, że obok stoi Phoebe.
-Cześć Phoebe-przywitał się Justin z uśmiechem.-Kasiu, pójdziesz na chwilę ze mną na górę? Rodzice przysłali ci jakąś paczkę-widać było, że kłamał.
Szybko poszłam za nim do sypialni.
-Powiedz mi tylko, że to nie jest żaden tajemniczy plan-spojrzał na mnie poważnie.
-Będziemy oglądać filmy. Nie możemy?
-Ale to nie ma nic wspólnego z twoim planem wyswatania jej z Chazem?
-Przecież już sobie to odpuściłam.
Nie wiem czy mi uwierzył, ale puścił mnie wolno i mogłam wrócić na dół do mojego gościa. Razem udałyśmy się do domowego kina, gdzie wyciągnęłyśmy się wygodnie na szerokich fotelach. Do oglądania wybrałyśmy zwykłą komedię.

4 komentarze: