Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


3 maja 2013

ROZDZIAŁ 129


Przytuliłam się mocno do posiadacza najmilszego uśmiechu na świecie. Znowu pachniał tymi perfumami ze słodkawą nutą. Odsuwając się od niego spojrzałam w roześmiane oczy.
-Czemu zawsze to mi robicie niespodzianki?-powiedziałam uśmiechając się.-Następnym razem wymyślimy coś dla Justina.
-Przemyślę to-zaśmiał się.
-Chaz-dałam mu kuksańca w brzuch.-Postaw gdzieś te walizki i chodźmy już, bo inaczej się spóźnię.
W samochodzie rozmawialiśmy trochę o jakiś bzdurkach. Ucieszyłam się, że przyjechał, bo miałam z nim bardzo dobry kontakt. Nasza przyjaźń została też przetestowana kiedy rozstaliśmy się z Justinem na kilka miesięcy. Chaz przyjechał wtedy do Polski i spędził ze mną trochę czasu. Pod szkołą nie mogłam się jeszcze z nim rozstać, bo zagadaliśmy się nieźle. Nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie za rękaw dżinsowej kurtki. Obejrzałam się i zobaczyłam Phoebe, która stwierdziła, że już obie jesteśmy spóźnione. Pożegnałam się z Chazem żółwikiem udając nie wiadomo jakich ziomków i razem z Phoebe ruszyłam w stronę szkoły. W czasie drogi do sali w skrócie opowiedziałam jej jak minął mi weekend. Okazało się, że nauczycielka jeszcze nie przyszła, więc szybko wślizgnęłyśmy się na swoje miejsca w klasie. W tej samej chwili pojawiła się pani Green, a wtedy Phoebe teatralnie wypuściła powietrze wydając ciche „uff”.
Na przerwie wrzuciłam do szafki niepotrzebne rzeczy, czego nie zdążyłam zrobić wcześniej i wyciągnęłam podręczniki na kolejne dwie lekcje. Potem poszłam jeszcze do łazienki żeby ogarnąć włosy, które sterczały na wszystkie strony po jeździe z opuszczonymi szybami.
-Cześć Kate-usłyszałam za sobą znajomy głos.
-Hej-odpowiedziałam z uśmiechem.-Jeszcze raz dziękuję, że mnie odwiozłeś w piątek na lotnisko.
-Nie ma sprawy. Wszystko ok u Biebsa?
Na słowo „Biebs” uśmiechnęłam się, bo lubiłam kiedy ktoś normalniej podchodził do Justina i używał jakiś ksywek. Pewnie Justinowi by to się za bardzo nie podobało, bo lubi zachowywać pewien dystans dla nieznajomych. Jake brzmiał jednak przyjacielsko i nie miał na celu udawania, że jest jego przyjacielem czy kimś takim.
-Tak. Sprawdziłam go-zaśmiałam się.
-A on ciebie? Wiesz, moja babcia stwierdziła, że odbijam mu dziewczynę.
-Hmm?
-Tylko żartuję. Obejrzała jakieś strony z gorącymi ploteczkami i były tam zdjęcia z lotniska-roześmiał się.-Trochę śmiesznie.
-Taa-uśmiechnęłam się trochę na siłę.-Muszę już iść na lekcje.
-Teraz matematyka, więc mamy razem-powiedział wciskając ręce do kieszeni.
-Faktycznie-zachichotałam pochylając głowę.
Wiem, że nie narzucał się mi, ale przypomniały mi się słowa Justina o tym, że lepiej gdybym nie wierzyła każdemu, kto jest dla mnie miły, bo może to się inaczej skończyć. Jake był jednak przemiły. Czułam się trochę rozdarta, ale kontynuowałam rozmowę i razem poszyliśmy na matmę. Przepuścił mnie w drzwiach, za co podziękowałam, a potem szybko przysiadłam się do jednej dziewczyny żeby przypadkiem nie doprowadzić do sytuacji, w której mielibyśmy siedzieć razem. W myślach zaczęłam śmiać się ze swojego zachowania i rodzących się w głowie urojonych wizji. Po dwóch godzinach z funkcjami wszyscy byli wykończeni, więc do szkolnej kawiarni ruszyła niezła pielgrzymka. Ja też szybko ustawiłam się w kolejkę i kupiłam koktajl. Moje ciało przeszedł lekki dreszcz kiedy chwyciłam zimny kubeczek. Po wzięciu solidnego łyka w całym ciele zrobiło mi się już zimno, co było niezwykle przyjemne. Usiadłam na chwilę na dworze i wyciągnęłam z torebki telefon. „Jak się bawisz?”, przeczytałam i szybko odpisałam „Szkoła to niesamowite miejsce Justin. Żałuj, że nie uczysz się teraz tylko imprezujesz z ekipą”. Kiedy wracałam już do środka telefon lekko zawibrował w mojej ręce.
-Justin, mam teraz lekcje-powiedziałam przyciskając telefon do ucha.
Mogę przysiąc, że nagle spojrzały się na mnie dwie grupki ludzi. Minęły dwa tygodnie szkoły, ale jeszcze wszyscy się na mnie gapili jak na jakieś zwierzę.
-To esemesujesz ze mną na lekcji? Kasia jest niegrzeczna. Zawsze myślałem, że w szkole jesteś tym najlepszym uczniem.
-Przestań-powiedziałam śmiejąc się z jego tonu zawiedzionego ojca.-Właśnie skończyła się przerwa i idę do klasy.
-Powiedzmy, że ci wierzę. Zadowolona z ochroniarza?
-Porozmawiamy o tym później kochanie i nie będzie to miła rozmowa.
-Już się boję.
-Powinieneś. Do usłyszenia.
Szybko weszłam do klasy i usiadłam na swoim już stałym miejscu. Wszystkie lekcje do długiej przerwy minęły mi spokojnie. Co prawda z geografii miałam zrobić jakąś wielką pracę, ale lubiłam prezentacje, więc nawet cieszyłam się, że w końcu będę musiała się czymś zająć i nie będę siedzieć bezczynnie w domu tak jak przez cały poprzedni tydzień.
W korytarzu Hannah wzięła mnie pod rękę i uśmiechnęła się szeroko.
-Katie, gdzie zmykasz?-zapytała.-Przecież teraz długa przerwa. Chodź na zewnątrz.
-Nie chcę wam przeszkadzać-powiedziałam cicho.
-Nie pieprz głupot. Opowiadaj jak tam Justin.
Ucieszyłam się słysząc jej słowa. Myślałam, że nasze kontakty będą raczej jednorazowe, jednotygodniowe czy coś takiego, a ona bez zastanowienia zaciągnęła mnie do stolika i usiadła przy mnie popychając przy tym Monicę. Uśmiechając się powiedziałam, że w sumie nic nie robiliśmy, bo Justin nie mógł nigdzie się ruszyć. Spojrzała na mnie znacząco mówiąc, że w hotelu też można się dobrze bawić. Zaśmiałam się i powiedziałam, żeby nie robiła takich min.
Po długiej przerwie lekcje zawsze mijały mi bardzo szybko. Chwila tu, chwila tam i koniec lekcji. Wyszłam przed szkołę i zaczęłam przyglądać się stojącym samochodom. W końcu dostrzegłam, a właściwie na początku usłyszałam wjeżdżające Lamborghini. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i czekałam aż się zatrzyma. Zrobił to przed samym moim nosem. Szyba ze strony pasażera zjechała na dół tak, że mogłam zobaczyć Chaza machającego mi w ciemnych okularach.
-Jesteś pajacem-powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
Drzwi uniosły się w charakterystyczny sposób. Szybko pożegnałam się z dziewczynami, które też chichotały, bo już wcześniej powiedziałam im, że będzie on robił mi przez jakiś czas za ochroniarza.
-Niezła bryka-rzuciła Phoebe.
-Dzięki-przycisnął pedał co wywołało niezwykle głośny warkot silnika.
-Przestań-krzyknęłam przebijając się przez hałas, na co wszyscy się roześmiali.
Wskoczyłam szybko do środka i zamknęłam drzwi. Kiedy odjeżdżaliśmy pomachałam jeszcze do dziewczyn.
-Justin nie będzie na ciebie zły?-zapytałam.
-Będzie-zaśmiał się.-Ale było warto. Poza tym co gdyby ktoś chciał cię porwać i jechał za nami? W tym samochodzie wystarczy zrobić tak-przycisnął pedał-i już nikt nas nie dogoni.
-Uspokój się. Mamy tutaj na pieńku z policją-zaśmiałam się.
Wracając do domu zajechaliśmy do jakiejś restauracji żeby wziąć coś na wynos. Chaz długo nie mógł się zdecydować gdzie warto się zatrzymać, ale w końcu stanęło na czymś meksykańskim. Potem ruszyliśmy już prosto do domu.

5 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tyle czekałam na rozdział i w końcu jest , a teraz czekam z utenskineiem na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli możesz informuj mnie proszę na tt @shinyygirl

    OdpowiedzUsuń
  4. świetneee!! :D Czekam na kolejny :p

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy nowy rozdział :(

    OdpowiedzUsuń