Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


19 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 27

-Ej, trzymasz w pokoju bitą śmietanę?-zaśmiałam się.
-A tak czasem sobie pojem. Chcesz trochę?
-Nie lubię, ale chcę.
-Haha, OK-poszedł po śmietanę.
Kiedy wracał otworzyłam szeroko buzię nadstawiając się.
-Przepraszam, chyba trochę nie trafiłem-powiedział kiedy zaserwował mi ją na policzek.
-Trochę-zaśmiałam się.
-Zaraz tego nie będzie-przybliżył się do mnie.
-Chyba tego nie zrobisz-powiedziałam, a on w tej chwili przejechał mi delikatnie językiem po policzku.
-Fuu-zaśmiałam się.
-Nie ma nic lepszego jak śmietanka z policzka ukochanej.
-Ty to masz teksty. Dobra teraz ja jem śmietanę-powiedziałam i zaczęłam lać wielką ilość śmietany do rozchylonej buzi.
-Haha.
-Chyba trochę za dużo wzięłam-mówiłam z pełną otwartą gębą i zakrztusiłam się.
-Haha, ty to masz problemy.
-No widzisz. Teraz mam już całą twarz w śmietanie.
-I bardzo ci w niej do twarzy.
-Tobie też będzie-cmokałam go po całej twarzy oddając mu śmietanę.
-Dzięki-zaśmiał się.
-Nie ma sprawy, ale chodźmy do łazienki zmyć to trochę.
Idąc do łazienki natknęliśmy się na Pattie.
-Co wy robiliście w tym pokoju-zaśmiała się.
-Śmietana nam wybuchła-powiedziałam zakłopotana.
-Haha. Dobra idźcie się umyć i dopakuj swoje rzeczy, bo niedługo jedziemy na lotnisko.
-OK.
Poszliśmy do łazienki i zaczęłam myć buzię.
-Co masz taką minę?-chlapnęłam JB wodą.
-Znowu nie będziemy się długo widzieć. Czemu tak się wszystko w życiu układa?
-Nie poddamy się. Codziennie na Skype i będzie jako tako.
-Taa.
-No nie rób takiej miny. Ja też nie jestem jakaś z tego zadowolona.
-Poradzimy sobie. Kocham cię.
-Ja ciebie też-pocałowałam go w policzek i przytuliłam się do niego.
-Kasiu! Już wychodzimy-usłyszeliśmy głos Pattie.
-Już?-opuściłam głowę.
-Tylko nie już-powiedział Justin.
-Będzie OK-uśmiechnęłam się.
-Trzymaj się jakoś.
-Będę. Muszę iść-pocałowałam go w policzek.
-Tylko pamiętaj o mnie.
-Trudno o tobie zapomnieć-odpowiedział i poszłam do Pattie.
-Pożegnaliście się?-zapytała z uśmiechem.
-Tak. Będę za nim tęsknić...
-Będzie ciężko, ale życzę wam żeby było jak najlepiej.
-Wiem.
Potem Pattie zawiozła mnie na lotnisko. Nie miałam ochoty opuszczać Atlanty, ale tęskniłam już trochę za rodzicami. Cały lot
przespałam. Po wylądowaniu od razu zobaczyłam rodziców. Pobiegłam do nich.
-Moja malutka-przytulił mnie tata.
-Ale ty schudłaś! Jeść ci nie dawali czy co?
-Oj mamo. Jadłam, ale tęskniłam za twoim jedzeniem. Tam nawet chleba dobrego nie ma.
-Bo to tylko Ameryka-chrząknął tata.
-Oj tam, ale ogólnie dobrze się bawiłam.
-A jak Justin?-zapytała mama.
-A tak, ten twój cwaniaczek artysta-bąknął tata.
-Wszystko ok.
-Czyli cały czas w łaskach-powiedział tata.
-Oj tato, nie gadaj tak.
-To jedziemy do domu.
W domu poczułam już zapach życia. Czuć było, że mama robiła gołąbki. Wszystko wyglądało przytulnie. Pobiegłam do swojego pokoju i weszłam od razu na komputer. W czasie pobytu w Atlancie tylko raz dałam opis na facebook'u ''Happy New Year!!!'', więc teraz chciałam pooglądać różne rzeczy itp. Weszłam też na portale informacyjne. Było pełno newsów o polityce, które z nudów czytałam i wiadomości z odcinka finałowego nowej edycji 'X factor'. Nagle do pokoju wszedł tata z telefonem w ręku.
-Kasiu, twój narzeczony dzwoni-powiedział podając mi telefon.
-Dzięki-powiedziałam i pokazałam żeby wyszedł z pokoju na co zrobił dziwną minę, ale w końcu wyszedł.
-Twój tata wypytywał mnie o różne dziwne rzeczy-zaśmiał się Justin w słuchawce.
-Przepraszam cię za niego. Jak tam?
-OK, jest już późno, ale jakoś nie chce mi się spać. Jak lot?
-Cały przespałam-zaśmiałam się.
-To dobrze. A tak to OK?
-Nom, a co ma być?
-Nic, tak się pytam-odpowiedział, a potem usłyszałam jakieś jęki w telefonie.
-Ryan?
-Tak.
-Haha. Powiedz, że też go pozdrawiam.
-Zaraz mu przekażę.
-Będę już kończyć...
-Nie rób tego.
-Idź spać chłopaczku, bo nawet przez telefon słyszę, że co i raz ziewasz.
-Nieprawda.
-Prawda. Kończymy. Idziesz spać i śnij o mnie-zaśmiałam się.
-Bardzo chętnie. Trzymaj się.
-Pa.
Po rozmowie weszłam jeszcze na YouTube. Dla rozweselenia oglądałam jakieś głupie filmiki. Potem wpisałam hasło 'bieber' i wyskoczyło mi pełno filmików. Chciałam go pooglądać. Weszłam w najnowsze i to co zobaczyłam kompletnie mnie zaskoczyło. Filmik o tytule 'JB and his party's girl'pojawił się na samej górze. Przełknęłam ślinę i odtworzyłam. Na początku jakaś babka coś gadała, a potem pokazały się zdjęcia przedstwiające Justina z dziewczyną na tle fajerwerków. Tą dziewczyną byłam ja. Na szczęście nie było widać mojej twarzy. Justina też było ledwo widać, tylko na jednym jego twarz była oświetlona i nie dało razy ukryć, że to on. Potem zjechałam na komentarze 'Ej no, zabiję tę laskę','To Jasmine?' itp. , ale i tak
większość pytała co to za dziewczyna. Napisałam na Skype do Justina, bo nie chciałam dzwonić i go budzić, żeby odezwał się jak będzie i wysłałam mu link do filmiku. Potem położyłam się spać. Kiedy wstałam zeszłam do mamy.
-Oj Kasiu, spałaś 5 godzin. Ty to masz melodię do snu-zaśmiała się.
-Aż tyle? Musiałam być zmęczona. Co do jedzenie?
-Wczorajsze gołąbki.
-Pychota. Chcę największego.
-Dobrze, już daję. A powiedz ogólnie jak było?
-Fajnie, na serio bardzo fajnie.
-A kto tam był?
-Justin, jego mama i dwóch kolegów-Chaz i Ryan.
-O to fajnie. Nieźle się już w angielskim podszkoliłaś po wyjeździe.
-No, to prawda. Tylko używają trochę specyficznego slangu, więc czasem nie da rady nic zrozumieć.
-Tak. A jak ogólnie z Justinem?
-No wiesz, to trochę dziwne i trudne, ale będziemy próbować. Wiesz pełno wszędzie reporterów.
-Jeszcze i tobie będą robić zdjęcia-zaśmiała się.

-Jak to? Kiedy?
-No w sylwestra jak byliśmy na ulicy oglądać fajerwerki. Teraz jest ze 100 filmików na YouTube.
-Chyba żartujesz.
-Na serio, jak wierzę w Boga.
-Szalone. Teraz już zawsze tak będzie?
-Nikomu nie będziemy mówić żeby właśnie nie było takiego zamieszania. Na tych zdjęciach na szczęście nie widać mojej twarzy, więc jestem bezpieczna, ale gdyby było zaczęłaby się masakra. Będziemy trzymać to w tajemnicy.
-Rozumiem, ale będzie ciężko, bo jeśli robią mu zdjęcia nawet w sylwestra to właściwie na każdym kroku.
-Wiem, ale spróbować można.
-Ale wiecznie tak nie będzie.
-Wiem... Pomyślimy nad tym. Może nawet dziś z nim o tym porozmawiam.
-Kiedy będziesz chciała. Masz cały dzień dla siebie, a jutro szkoła.
-Szkoła. Cudownie. Mamo, nie mów o tym tacie, bo wiesz co będzie gadał.
-Wiem wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz