Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


30 stycznia 2011

ROZDZIAŁ 33

Jadąc świetnie się bawiliśmy. Chłopaki śpiewali i tańczyli. Potem było trochę gorzej, bo źle się poczułam. Wzięło mnie na mdłości itp. Usiadłam sobie w rogu i zwinęłam się w kłębek, bo aż się trzęsłam.
-Źle się czujesz?-zapytał Biebs.
-Choroba lokomocyjna.
-Już ci daję leki. Poczekaj chwilę-powiedział i odszedł.
-Masz kochanie. Tabletka i woda-podał mi to.
-Ej co jest?-ktoś zapytał.
-Kasia się gorzej poczuła. Posiedzę z nią-odpowiedział JB.
-Jaki nasz Justin opiekuńczy-zaśmiał się drugi.
-To moja księżniczka-uśmiechnął się Justin i usiadł koło mnie.
-Ale się trzęsiesz-szepnął i przykrył mnie kocem.
Oparłam się o niego, a on objął mnie. Zasnęłam. Kiedy się obudziłam czułam się dużo lepiej.
-I jak?-zapytał JB.
-Dobrze. Dziękuję, że tu byłeś.
-Taki mój obowiązek-uśmiechnął się Justin.
-Ile jeszcze będziemy jechać?-zapytałam.
-Gdzieś w połowie drogi jesteśmy. Zaraz postój zrobimy.
Tak jak powiedział za 10 minut autobus się zatrzymał i wysiedliśmy z autobusu. Cały czas szedł ze mną pod rękę.
-Haha, McDonalds-zaśmiałam się.
-No oczywiście. Nie będziemy wchodzić żeby nie było zamieszania. Co byś chciała?
-Nic nie chcę. Nie lubię jeść w podróży.
-A może chociaż jakąś sałatkę albo loda?
-Nie. Pochodźmy chwilę po parkingu. Jest przyjemnie.
-OK.
-Przepraszam, że dziś ze mną tak średnio, ale muszę się przyzwyczaić do podróżowania.
-Nie przepraszaj. To mi głupio, że ze mną przyjechałaś i źle się czujesz.
-Będzie lepiej, serio.
-Dobra, już wracają. Chodźmy do autobusu i ruszamy.
Kiedy weszliśmy wszyscy zaczęli się wygłupiać. Gadaliśmy, opowiadaliśmy żarty. Opowiedziałam im trochę o Polsce. Bardzo szybko minęła podróż i byliśmy już na miejscu. Byliśmy w Orlando. Cały czas gapiłam się przez szybę.
-Haha. Co ty z jaskini wyszłaś?-zażartował któryś.
-Bardzo śmieszne. Po prostu nigdy nie widziałam takiego miasta-powiedziałam.
-No dobra. Jesteśmy na miejscu. Chłopaki wychodzą teraz, a Justin i Kasia razem za mną za chwilę powiedział Kenny.
-OK szefie-krzyknęli wszyscy.
Kiedy chłopcy wysiedli pojechaliśmy na jakiś parking i przesiedliśmy się do zwykłego samochodu, którym pojechaliśmy nim pod hotel.
-No dobra, zaczyna się. 10 reporterów jest przed hotelem i już na nas czeka-powiedział Kenny.
-No to jaki plan?-zapytał Biebs.
-Myślę, że nic się nie wykombinuje na szybko, więc chyba najlepiej będzie jak przepchnę ciebie przez nich..-powiedział Kenny.
-Nie. Ty weź Kasię, a ja pójdę przodem. Jakoś sobie poradzę, a Kasia będzie bezpieczna-przerwał mu JB.
-Jak tak wolisz-zgodził się Kenny.
Kiedy wysiedliśmy błyskały flashe. To było niezwykłe. Reporterzy pytali o coś Justina, ale ten przywitał się tylko i poszedł dalej. Mnie przykrył ramieniem Kenny i weszliśmy za Justinem do hotelu.
-I jak?-zapytał Justin.
-Dziwnie, ale OK-odpowiedziałam.
Kenny poszedł do recepcji i potem dał nam klucze.
-Mamy apartament z trzema sypialniami-powiedział.
-Świetnie-powiedział Justin.
-O rany-powiedziałam kiedy weszliśmy do apartamentu.
-Podoba się?-zapytał Kenny.
-Jeszcze się pytasz-zaśmiałam się-jest pięknie.
-Dobra to wybierz sobie sypialnię, zrób co musisz i pójdziemy na kolację-powiedział Justin.
-Za 20 minut będę gotowa-powiedziałam i poleciałam do jednego z pokoi.
Było tam wielkie łóżko z piękną pościelą i poduszkami. Za chwilę ktoś przyniósł moją walizkę, więc wzięłam ładne ubranie i poszłam do łazienki się wykąpać. Kiedy byłam gotowa upięłam sobie włosy żeby było mi wygodnie i poszłam do Justina.
-Jak ty wyglądasz-krzyknął.
-Co jest nie tak?-zapytałam zdezorientowana.
-Wyglądasz świetnie.
-Twoja mama nakupowała mi tyle ubrań, więc nie mogą się zmarnować.
-Idziemy-Justin podał mi rękę.
-Oczywiście-zaśmiałam się.
Kiedy już zjedliśmy przeszliśmy się po hotelu. Był ogromny. Potem poszliśmy do pokoju.
-Ja chyba pójdę spać, bo zmęczyłam się dziś, za dużo nowych rzeczy-powiedziałam.
-Biedaku mój-zaśmiał się, podszedł do mnie i objął w talii.
-Nie tutaj. Zaraz przyjdzie Kenny.
-Będzie gdzieś za 20 minut. Coś miał jeszcze zrobić-przycisnął mnie bardziej do siebie.
-Oj Justin-zaśmiałam się kiedy on przyłożył głowę do mojej szyi.
-Kocham cię-szepnął mi do ucha.
-Też pójdziesz spać?-zapytałam lekko oddalając się od niego.
-Nie mogę. Pójdę chwilę przećwiczyć układ z chłopakami i wrócę koło 10. Jutro koncert mam dopiero koło 17, więc wcześniej możemy pójść zobaczyć Orlando?
-Chętnie. Ale nie męcz się dziś, bo też jesteś zmęczony po podróży.
-To daj mi moc-zaśmiał się i pociągnął mnie w pasie aż oparł się o ścianę.
Na początku przejechał rękami po moich włosach i zjechał nimi niżej aż złapał za szlufki w moich spodniach. Lekko pocałowałam go w usta. On zaśmiał się lekko i potem podniósł mnie i zaniósł na łóżko.
-Nie idź-powiedziałam.
-Muszę..
-Pożegnaj się ładnie.
Nachylił się nade mną i dotykając dłonią mojej twarzy pocałował mnie.
-Lecę-powiedział.
-Niee-wstałam i uwiesiłam się na jego szyi.
-Zobaczymy się rano-pocałował mnie w policzek i poszedł.
Ja trochę się ogarnęłam i poszłam spać.

3 komentarze:

  1. świetny rozdział !! robi się coraz ciekawiej

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję ;D super, że ktoś to czyta

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie ,że zaczyna rozkwitać prawdziwe uczucie między Kasią i JB :) więcej takich rozdziałów!!:D

    OdpowiedzUsuń