Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


12 marca 2011

ROZDZIAŁ 51

-Czy twoje wymknięcie, "niezaplanowany" wypad do centrum handlowego i to wszystko ma ze sobą związek?-zapytałam.
-Może-zaśmiał się i potem pochylił do mojego ucha-a propos, wyglądasz tak, że cudem zdołałem nie rzucić cię w tym pokoju na łóżko. Gdyby nie Cathlin to teraz byłoby ci gorąco chociaż byłabyś mniej ubrana-szepnął mi do ucha.
-Powiem ci tylko, że ty nie wzbudzasz we mnie mniejszych emocji-położyłam rękę na jego torsie wkładając 2 palce między guziki jego koszuli.
-Oj kicia. Zaczynam się bać, że lepiej byłoby zostać w hotelu.
Samochód zatrzymał się. Byliśmy trochę pod miastem. Nie mogłam uwierzyć oczom. Stał tam czarny helikopter gotowy do startu. Spojrzałam pytająco na Justina, a on tylko uśmiechnął się i puścił mnie pierwszą. Skoczyła mi adrenalina i czułam, że puls przyśpieszył do conajmniej 200. Kiedy byliśmy w środku i dostaliśmy te specjalne nauszniki zaczęłam się trochę bać, bo nigdy nie leciałam helikopterem. Było to dla mnie jak statek kosmiczny. Justin objął mnie ramieniem i pocałował na odwagę w policzek. Zaczęliśmy odrywać się od ziemi i mocno wbiłam palce w kolano Biebsa. Byłam przy oknie i obserwowałam jak nabieramy wysokości. Było trochę po zachodzie i niebo miało jeszcze ten cudowny kolor. To było niesamowite kiedy byliśmy już nad Nowym Jorkiem. Tyle świateł, te wszystkie budynki, po prostu nieziemsko. Oboje mieliśmy głowę przy szybie. On dlatego, że siedział za mną oparł głowę o mój bark i co i raz szeptał mi takim aksamitnym głosem gdzie jesteśmy. Czułam, że takich urodzin nigdy nie zapomnę. Okrążyliśmy NY kilka razy z każdej strony. Nie mogłam uwierzyć ile on musiał zrobić żebyśmy mogli tam być i to wszystko dla mnie. Poczułam wielką falę miłości. Oderwałam nos od szyby i spojrzałam na niego. On miał lekko pytający wzrok. Od razu się uśmiechnęłam, a on ten uśmiech odwzajemnił. Opuszkiem palca przejechałam po jego ustach. Wiedziałam, że wtedy czuję się przyjemne i lekko nawet podniecające uczucie. On wziął moją dłoń ucałował ją i przyłożył na swoją pierś. Poczułam bicie jego serca, które było przyśpieszone.
-To dla ciebie-powiedział.
-Kocham cię-powiedziałam kładąc głowę na jego barku.
To była najlepsza rzecz w moim życiu. Wszystko było takie piękne. Tuliłam się do niego i nasze ciała jednocześnie trzęsły się przez lekko nierówny lot. Po krótkim czasie wylądowaliśmy. Lekko chwiejnym krokiem wysiadłam z helikoptera, ale Justin cały czas czuwał żebym się nie wywróciła. Śmiał się lekko, bo wiedział, że nawet kiedy chroni mnie z każdej strony to i tak nie powstrzymuje mojego upadku. Chyba od zawsze musiałam mieć coś z błonnikiem, bo często się wywracałam lub potykałam. Wsiedliśmy do samochodu. Cały czas myślałam, że wracamy już do hotelu, ale jednak się myliłam. Po 15 minutach byliśmy przed hotelem, ale nie naszym. Zapytałam go co tam robimy, ale on powiedział żebym się nie martwiła, bo wszystko jest zaplanowane. Przechodząc przez zatłoczony korytarz czułam się jak tego wieczoru kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Wszystko było intrygujące, ale jednocześnie trochę przytłaczające. Wsiedliśmy do windy.
-Co my tu robimy?-zapytałam, bo nie mogłam już wytrzymać.
-No wiesz, w naszym hotelu nie jesteśmy już sami, więc wynająłem tu dla nas pokój z wielką wanną i łóżkiem.
-Na serio?-zapytałam, bo opadła mi szczęka.
-Żartowałem-zaśmiał się poprawiając koszulę-zjemy tu kolację.
-A ja się już cieszyłam-zaśmiałam się-ale z drugiej strony.. chętnie coś zjem.
Jechaliśmy i jechaliśmy. Nie wiedziałam o co chodzi, ale w końcu spojrzałam na panel. Okazało się, że już jesteśmy na 42 piętrze. Nigdy nie byłam aż tak wysoko. Zobaczyłam, że nie jest to zwykła restauracja, bo stoliki były na czymś w rodzaju balkonu, ale nie wiem czy to dobre słowo, bo było ich tam strasznie dużo. Było tak jak z filmu. Wszyscy pięknie ubrani, wokół widok na światła NY. Kelner zaprowadził nas do naszego stolika. Był przy samej barierce. Kiedy spojrzałam w dół aż zakręciło mi się w głowie. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo nagle przed moim nosem pojawił się taki mini tort z jedną śliczną czarno-różową świeczką.
-Pomyśl życzenie-uśmiechnął się Bieber.
-Nie bądź niemądry. Pytasz mnie o życzenie tutaj?-zaśmiałam się lekko-rzeczywistość przerasta moje marzenia.
-Więc jesteś szczęśliwa w 100%?
-Zawsze taka byłam. Czerpię szczęście ze wszystkiego. A odkąd poznałam ciebie jestem najszczęśliwsza na świecie.
-To bez życzeń?
-Jedno się znajdzie-powiedziałam, a Justin spojrzał zaintrygowany-chcę żeby wszystko było takie jak dziś. Żeby otaczali mnie tak wspaniali ludzie-zdmuchnęłam świeczkę.
Potem przynieśli nam kolację czyli befsztyki. Mięso było na prawdę bardzo dobre. Jedząc rozmawialiśmy i śmialiśmy się w najlepsze. Potem przynieśli nam deser czyli tiramisu czekoladowe. Jeszcze przed zaczęciem deseru zobaczyłam, że na mały parkiet wyszły dwie pary i zaczęły delikatnie bujać się w rytm spokojnej muzyki. Nie zdążyłam się odwrócić, a JB już stał i zapraszał mnie do tańca. W takiej sytułacji nie mogłam odmówić. Wstałam i dołączyliśmy do już trzech par. Położyłam rękę na jego ramieniu, a on na moich plecach. Głowę oparłam o jego ramie i przetańczyliśmy dwie piosenki, a potem wróciliśmy do stolika. Kiedy zjedliśmy spojrzałam jeszcze raz na miasto z góry i poszliśmy do wyjścia. Po drodze nie byłam zmęczona, ale po prostu ze zwykłej wygody prawie leżałam na Justinie, a on trzymał rękę na moim biodrze. Było bardzo przyjemnie. W końcu dotarliśmy do hotelu. Na pożegnanie pocałowałam go w policzek i rzuciłam"do jutra". Już w korytarzu zdjęłam buty i pobiegłam do pokoju żeby opowiedzieć wszystko Cathlin. Ona od razu zaczęła popiskiwać i się wszystkim ekscytować. Była strasznie sympatyczna. Potem poszłam do łazienki i założyłam już bardziej wygodny piaskowy dres. Chociaż było już po 24 nie chciało mi się spać przez te wydarzenia. Nagle dostałam SMS.

3 komentarze:

  1. aaa już myślałam, że coś się między nimi wydarzy.. szkoda

    OdpowiedzUsuń
  2. jeszcze zobaczymy ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha czytam ''duże łóżko i wanne'' XD i takie ''tylko nie to'' :* świetne opowiadanie :* /Ola

    OdpowiedzUsuń