Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


23 grudnia 2011

R o z d z i a ł 10

          W chwili przekroczenia progu podchodzi do mnie Caroline i mówi mi jak cieszy ją moje przybycie. A niby dlaczego miałabym nie dotrzeć?, zastanawiam się. Ten hotel jest przecież za idealny, aby zadziało się tu coś dziwnego. Może jedynie pasowałoby mi tu morderstwo młodej kobiety, której mąż miał jakieś porachunki z mafią czy czymś takim. Ale i tak takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Jednak rzeczywiście coś się zdarzyło. Hotel odwiedziła gwiazda. Od razu moją głowę nawiedza tysiąc pomysłów kto to może być i podaję trzy nazwiska. Cały czas próbuję nie dać po sobie znać, że to mój pierwszy dzień, a w tym samym budynku mieszka prawdziwa gwiazda światowego formatu, a ja jak głupiutka dziewczyna z opóźnionej Polski niezdrowo się tym podniecam. Nie wstydzę się swojego pochodzenia, ale chwilami chciałabym być kimś innym. Pocieszam się jednak tym, że chyba każdy tak czasem miewa. Chcę wiedzieć kto to jest, ale Caroline mówi, że kiedy spotkam tę osobę na korytarzu to dopiero będę zaskoczona. Może to i prawda, ale nie lubię czekać. Lecz będę musiała...
Późnym wieczorem okazało się, że tata i Krzysztof nie wrócą na noc, bo mają całą masę roboty. Smutno mi z tego powodu, bo przyjeżdżając tu liczyłam, że pobędziemy trochę razem. Niby dopiero co wyjechał, ale zobaczenie go wczoraj na lotnisku było bardzo miłe i kojące. Nagle zapomniałam o wszystkim co się stało w Polsce i wszystko było już dobrze. Może jednak taki jest koszt tego wszystkiego. Ma się bardzo dużo pieniędzy, piękny dom, ale bardzo mało czasu. Zastanawia mnie, czy to dużo, czy może mało. Ja mogłabym poświęcić nawet parę nocy z rzędu by móc potem wrócić do wielkiego mieszkania, popatrzyć chwilę na budzącą się metropolię i odpocząć. Pewnie gdyby usłyszała to babcia byłaby tym zrozpaczona, bo wiecznie powtarza, że ważniejsze są inne rzeczy, a nie pieniądze, bo one szczęścia nie dają. Dlatego też nie chciała ona puszczać tutaj taty. Ja jednak jestem za tatą, bo nic złego się nie stanie kiedy tata zarobi więcej i kupimy sobie wielki dom w Polsce, w którym będziemy cieszyć się już tylko swoim towarzystwem. Wszystko brzmi już jak z bajki, ale siedząc teraz w swoim pokoju z widokiem na boczną uliczkę, przy której stoją same najlepsze samochody pod dużymi hotelami na tle gwiazd wszystko wydaję się łatwe i takie tylko na pstryknięcie palcami. Pewnie z powodu tego widoku tyle ludzi widzi w tym mieście spełnienie marzeń. Tutaj, z przyciśniętym nosem do szyby jestem pewna, że Michał niedługo wyzdrowieje, nigdy więcej nie spróbuje narkotyków i będziemy dalej razem. Z takimi właśnie optymistycznymi myślami kładę się teraz spać i czuję, że wszystko z dnia na dzień będzie robić się lepsze.
Rano w świetnym humorze zmierzam do kuchni, gdzie kręci się Clair. Podchodzę do niej i już z większą niż wczoraj pewnością pytam, czy jest coś do jedzenia. Uśmiechnięta mówi, że zaraz będą naleśniki. Trochę dziwię się, że znowu to samo, ale nie będę narzekać, bo wczoraj były pyszne. Kiedy już jem, gapię się w okno. Teraz do głowy ponownie przyszła do mnie myśl o tej gwieździe. Może Clair coś o tym wie? Chyba warto się spytać, bo najczęściej jest tak, że sprzątaczki, pokojówki itp. zawsze znają najwięcej plotek o wszystkim co dzieje się dookoła.
           -A wie pani może kto przyjechał wczoraj do hotelu? Caroline mówiła, że ktoś znany przyjechał tutaj wczoraj i było jakieś zamieszanie.
           -To prawda, że coś się działo, ale nie wiem na ten temat za dużo. Gosposia Carterów mówiła mi wczoraj, że przez niego nie mogła wrócić do domu, bo oba wyjścia były zastawione samochodami i wszędzie było dużo ludzi.
           -A ta gosposia nie wspominała może kto to jest?-dopytuję.
           -Chyba jakiś raper. W każdym razie jest czarny. Oczywiście nic nie mam do czarnoskórych.
           -A jak się nazywa?-próbuję dalej.
           -Nie wiem. Wbrew pozorom-wskazuje na swój fartuch-ja tu jestem od sprzątania, a nie plotkowania.
Niby nie mówi tego oburzonym głosem, ale robi mi się głupio i siedzę już cicho. Jednak zyskałam coś w moim małym śledztwie. Czarnoskóry osobnik płci męskiej i do tego raper. 50Cent, Jay-Z i dużo więcej. To chyba zbyt obszerny zbiór. Jedyne wyjście to go znaleźć w hotelu. W sumie nie jestem fanką hip-hopu, ale nie mam tu za dużo zajęć. Po zjedzonym posiłku poszłam do taty, ale jeszcze spał i nie chciałam go budzić. Wyglądał na strasznie zmęczonego. Nie wiedziałam za bardzo co ze sobą zrobić. Poszłam do salonu pooglądać telewizję, ale nic ciekawego nie znalazłam. Jedynie przez chwilę przyglądałam się przygodom SpongeBoba. Ale stwierdziłam, że są ciekawsze rzeczy do robienia w takim mieście. Jednak boję się jechać gdzieś sama. Przecież nie mam pojęcia gdzie co jest, a w takim wielkim mieście nigdy nie byłam. Jest wcześnie, ale może to odpowiedni czas na mały spacerek po hotelu. Przebrałam się w beżowe spodnie, bladoróżową koszulkę i ciemno różowy sweter w romby. Niby nic specjalnego, ale przeglądając się w lustrze spodobało mi się. Spokojnym krokiem dotarłam do widny i przycisnęłam „parter”. Dużo pięter przede mną, ale winda szybko jeżdżą. Jednak podróż wydłużyła się znacznie. Może to taka pora, ale stawałam na sześciu piętrach. Będąc na dole jest nas już w niej ośmioro. Swobodnie podchodzę do jednego ze stolików i przyglądam się przechodzącym wokół ludziom. Mogłabym tutaj pracować. Będąc recepcjonistką wiedziałabym wszystko. Kto gdzie mieszka, kto go odwiedza i nawet co jedzą. Z punktu widzenia mieszkańców trochę przerażające, ale dla innych ciekawe. Chyba mam jakiś zmysł śledczy, bo lubię wiedzieć dużo rzeczy o ludziach, którzy nie wiedzą, że ja wiem. Trochę jak w BigBrotherze. Przez pół godziny wpatrując się w ludzi robię różne przypuszczenia jak Detektyw Monk. Nie chcę być już tak przerażająca, więc szukam teraz pomysłu na dalsze zajęcia. Może pooglądam sobie najbliższą okolicę? Czemu nie, stwierdzam. Sweter jest gruby, a na zewnątrz nie jest jakoś bardzo zimno, więc wychodzę tak jak jestem. Będąc na zewnątrz przekonuję się, że nie jest tak ciepło jak myślałam i od razu czuję mróz w nosie. To będzie ultraszybki spacer. Szybkim krokiem okrążam budynek. Jest on jednak za duży więc wstępuję do sklepu. Jest to supermarket. Postanawiam kupić sobie jakiś batonik. W Polsce brałam zazwyczaj jakiegoś z musli lub tradycyjnie Snickersa, ale tutaj jest dużo, dużo większy wybór. Stoję jak głupia przyglądając się półce. Od światła jarzeniówek i ogrzewania robi mi się aż niedobrze. W końcu decyduję się na Snickersa oraz czekoladę z orzechami i idę w kierunku kasy. Przede mną są dwie osoby, ale kiedy tylko widzę, że za mną staje ten chłopak, którego spotkałam wczoraj w windzie z kolegą decyduję się na sześcioosobową kolejkę. Dziwie czuję się uciekając, ale jakoś nie chciałam być blisko niego. Czas trochę się dłuży, ale w końcu obsługiwana jestem ja. Na kasie wyskakuje dolar i dwadzieścia pięć centów. Spokojnie wyciągam z kieszeni spodni szary portfel i zdaję sobie sprawę, że mam tylko złotówki. Robi mi się niedobrze. Co mam robić?! Strasznie mi głupio. Nici z idealnej postawy ułożonej dziewczyny z wyższych pięter nowojorskiego hotelu. Niby nią nie jestem, ale chciałam trochę być tak postrzeganą, na ten czas ferii. Przecież mam kartę i może ściągnie mi dwa razy więcej, ale obejdzie się bez obciachu. Wyciągam ją i wręczam kasjerowi. Ten jednak mówi, że kartą płaci się za zakupy powyżej dziesięciu dolarów. Nie mogę uwierzyć, że zapomniałam pieniędzy. Zaczynam wycofywać się i mówię, że nie zapomniałam gotówki.
           -Och, tutaj jesteś-słyszę za sobą głos.
Nie wierzę w to co widzę. Ten chłopak mnie prześladuje. Już mam się sprzeciwiać, ale kasjer już liczy jego produkty. Przez chwilę mam zamiar jak najszybciej wyjść, ale jednak wypadałoby podziękować. Och, tato, dlaczego mnie tak dobrze wychowałeś, w głowię tupię nogą. Kiedy wszystko jest już zapłacone on uśmiecha się do mnie.
           -Dziękuję-mówię obojętnie, trochę bardziej jak chciałam.-Zapomniałam z domu gotówki, a...
           -A zachciało ci się czekolady-wskazuje wolną ręką na rzeczy, które trzymam ja.
           -Tak...-mówię wolno.
Nie chciałam tego, ale wyszło na to, że wyszliśmy razem ze sklepu i teraz idziemy obok siebie chodnikiem. Przez myśl przeszło mi, aby powiedzieć nagle, że idę w inną stronę, ale jeśli mnie pamięta to byłoby dość niezręcznie. Nie chodzi o to, że mi się spodobał, bo w czapce z wiszącymi uszami i znowu tych ciemnych okularach nie wydał się specjalnie interesujący. Nie wiem jak to się stało, ale mniej więcej w połowie drogi zaczynamy swobodnie rozmawiać. Jest to taka gadka szmatka, ale nie krępuje mnie. Pomimo początkowej niechęci, teraz chłopak nawet mnie rozśmiesza. Wszystko jest sympatyczne, ale znowu nachodzi mnie ta dziwna szpiegowska myśl. Razem z nami do windy wsiada wysoki czarnoskóry mężczyzna również z zakupami. Wygląda jak klasyczny ochroniarz. Może ma on związek z tym raperem, zastanawiam się i zaczynam spoglądać co ma w torbie. Niestety nic nie widać. Zbliżyło się piętro piętnaste i chłopak opuścił windę. Uśmiechnęliśmy się niby na pożegnanie. Tuż za nim ruszył inny pasażer. Pewnie ten raper też tu mieszka, stwierdziłam i pojechałam dalej z myślą, że pewnie kiedyś się tu pojawię, aby go spotkać.
Jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba:)
Chciałabym życzyć Wam wszystkim rodzinnych i szczęśliwych świąt Bożego Narodzenia i udanej zabawy w Sylwestra.
Jako małe wspomnienia chciałam powiedzieć, że blog 15.11 skończył rok :) Bardzo Wam wszystkim dziękuję za odwiedzanie i komentowania. Mam też nadzieję, że doczekamy kolejnej rocznicy i 2012 roku owocnego w dużą liczbę rozdziałów. 
:*, Jnn

1 komentarz:

  1. Ojejej .. już wiem co się swięci .. ten nieznajomy chłopak to J.B tak ? hahah XD NARESZCIE :)

    OdpowiedzUsuń