Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


2 lutego 2012

ROZDZIAŁ 90

Czas zaczął mi tak szybko lecieć, że kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi ostatnią osobą, o której pomyślałam był Justin. Zaczęłam machać rękoma jak szalona, żeby Paul i mamy jak najszybciej pochowały wszystkie rzeczy. Przy tym wszystkim znowu dostałam tego głupkowatego chichotu. Kiedy ogarnęłam, że wszystko jest już na górze, spojrzałam jeszcze na siebie. Zdecydowanie nie był to strój na popołudniowe wyjście. Szybko pobiegłam na górę, gdzie Pattie upychała jeszcze suknię w szafie mamy i sama przebrałam się w szare rurki, białą bluzkę z niebieskim naszyciem i niewysokie niebieskie sandałki. Ostatni, szybki look w lustro i byłam gotowa. Szybko zbiegłam po schodach, zwalniając na końcówce, żeby nie wyszło nienaturalnie.
    -Dzień dobry-uśmiechnęłam się do JB, który był właśnie szarpany za ubranie przez Paula.
    -Och, nawet ładnie-stylista pocałował kciuk i palec wskazujący w charakterystycznym geście.
    -Dziękuję.
    -Nareszcie-Biebs wstał i ruszył do drzwi.
    -Co jest?-zapytałam po dziwnym westchnięciu Paula.
    -Wszystkie poleciałyście na górę, więc musiałem mu otworzyć. Powiedziałem, że wygląda jakby miał 16 lat i się obraził-wyjaśnił Paul.
    -Nieważne-odciął się Justin, a ja delikatnie zaśmiałam się pod nosem.
    -Juustin, może pójdziemy się gdzieś przejść, bo ja już chyba nie mam tu żadnych interesów-popatrzyłam pytająco na stylistę, a ten tylko skinął głową-nie mam nic do roboty, więc możemy pójść gdzie chcesz. To jak?
    -Dobra-odpowiedział dalej z lekka obrażony.
Wolałam tu nie mieszać, więc, po szybkim pożegnaniu ze wszystkimi dołączyłam do JB, który już siedział w swoim samochodzie. Na początku uśmiechnęłam się jak najprzyjemniej, ale on jakby tego nie zauważył. Na pewno nie chciałam tak jechać nie wiadomo gdzie, więc postanowiłam zacząć rozmowę.
    -A jak minął ci dzień?-zapytałam delikatnie kładąc dłoń na jego udzie.
    -Okay-powiedział jakby na odwal się, ale po chwili położył swoją dłoń na mojej i wtedy już wiedziałam, że nie jest tak źle jak myślałam. Powoli złapałam go za rękę. On od razu podniósł je i pocałował wierzch mej dłoni. Poczułam, że to takie ukryte przeprosiny i oparłam głowę na jego ramieniu. Raptownie cmoknął moje ucho, a ja zachichotałam.
    -Ja po prostu. Ugh... Ten Paul mnie irytuje-odrzekł.
    -Dał mi dziś wizytówkę jakiegoś plastyka. No wiesz, jakby chciała sobie coś poprawić.
    -Wybij to sobie z głowy. Masz osiemnastkę i wszystko-prawie niewidoczny przerzut wzroku z mojej twarzy na biust-na swoim miejscu.
    -Czy nazwałeś moje piersi wszystkim?-zaśmiałam się.
    -Lubię je-patrząc na drogę uśmiechnął się w ten specyficzny sposób.
    -Zboczeniec-walnęłam czołem w jego ramie.
Przez resztę drogi gawędziliśmy sobie. W końcu znaleźliśmy się w małej restauracji. Chrupiąc, Justin poruszył temat gości. Powiedziałam, że dla mnie liczy się najbardziej rodzina. Odparł, że już poradził sobie z tą „szarańczą” moich bliskich. Było ich dużo, ale żeby od razu takie wyzwiska leciały? Ach, ten mój narzeczony. Musiałam się jednak zastanowić nad resztą. Niby nie potrzebowałam nikogo innego, ale przyjemnie byłoby choć odrobinę dzielić się tym ważnym dla mnie dniem z osobami, z którymi spędziłam ostatnie dwa lata. Chodzi o kilku przyjaciół ze szkoły. Nie byłam pewna czy wszyscy dowiedzieli się już o tym, więc takie zapraszania dałoby mi też trochę rozluźniającej zabawy. Justin nie miał nic przeciwko temu, więc spokojnie mogłam podać mu kilka nazwisk, które spisywał w tablecie. Nie radził sobie jednak z zapisaniem, więc trochę śmiałam się, literując kolejne imiona itp. Jego lista była dużo skromniejsza. Dosłownie kilkanaście osób, z których kilka było niepotwierdzonych. Na początku nie chciałam, aby zjeżdżali tu się jacyś fałszywi ludzie ze światka producentów itp. Mimo tego, przyznałam, że musi zaprosić ich część, bo oni są częścią jego życia. Czasem spędzał przecież z nimi Sylwestra, Święta i różne inne. Nie poinformowanie ich o dacie i miejscu byłoby bardzo nieuprzejme.
    -Dlatego myślę, że powinieneś rozważyć innych potencjalnych gości-powiedziałam.
    -Przemyślę to.
Jadąc samochodem przyglądałam mu się. Jeszcze kilka dni i powiemy sobie sakramentalne „tak”, pomyślałam. Niesamowite. Nie mogłam się już opanować i nie przejmując się tym, że prowadzi pocałowałam go. Chwilę szczebiotał, że nie ma jak, ale postawiłam na swoim i zjechaliśmy na parking. Automatycznie przybliżyłam się do niego i całowałam go, przytrzymując jego podbródek. Wtedy on jedną ręką odsunął i rozłożył trochę siedzenie. Potem, mając obie wolne ręce usadził mnie na swoich kolanach i dotrzymywał mi kroku. Trzymał dłonie na moich lędźwiach i delikatnie podsuwał nimi moją bluzkę do góry. Chwilę potem przełożył je na biodra, a ja bardziej przywarłam do niego ciałem. Jakieś pół roku temu nigdy bym nie pomyślała, że będę tak się rzucać na Biebera. Jednak teraz nie mogłam się już doczekać nocy poślubnej.
    -Uwielbiam cię-szepnął mi do ucha.
    -Wiesz, że już za kilka dni nasz wielki dzień?-powiedziałam opierając się dłońmi na jego klatce piersiowej-I noc-dodałam.
Justin pocałował mnie ostatni raz i zaczął poprawiać fotel czym zmusił mnie do powrotu na swoje miejsce. Nie powiedziałam nic złego, ale on jakoś posmutniał. Patrzyłam na niego z lekką niepewnością.
    -Hej, po prostu jakiś facet zaczął się przyglądać-powiedział wjeżdżając na ulicę.
Ale ja nikogo nie zauważyłam i wiedziałam, że coś się dzieje. No cóż, może on bał się trochę tego dnia i dlatego był lekko zestresowany. Ja też się wszystkim przejmowałam, bo nie miałam wpływu na wiele rzeczy.
Po jakimś czasie byliśmy pod moim domem.
    -Kasiu, zaczekaj-powiedział kiedy wysiadałam.
    -Coś się stało?
    -28. lipca muszę być w Stanach.
    -Ale jest nasz ślub.
    -Przeogromnie cię kocham i pobierzemy się, ale do północy muszę wylecieć z Polski. Jest duża sprawa z różnymi artystami i to naprawdę obowiązkowe.
    -To polecę z tobą.
    -Nie, ty musisz załatwić swoje sprawy tutaj. Obiecuję, w połowie sierpnia przyjadę po ciebie i razem polecimy do domu, naszego domu w LA.
    -No dobrze-powiedziałam smutno-ale rozczarowałeś mnie. Myślałam, że w takim dniu będziemy razem. No wiesz, na ślubach jest się raczej razem, a nie kilka tysięcy dalej. I przez ciebie będę płakać przez całą ceremonię, bo będę wiedziała, że zaraz obudzę się z tego pięknego snu i nie będzie już przy mnie osoby, którą kocham. Wiesz, do ślubu się już nie zobaczymy, a potem już tylko ślub i znikniesz.
    -Przepraszam cię.
W jego oczach zobaczyłam łzy.

3 komentarze:

  1. Końcówka trochę napisana na dowal się .. gdyż strasznie szybko popedziła akcja ;( ale tak to spoko :D

    OdpowiedzUsuń
  2. B.fajny rozdział rzeczywiście końcówka trochę szybka ,ale to nie ważne . Bardzo mi się podobało i czekam na więcej ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło się czytało .
    Czekam na kolejne i pozdrawiam . : )

    OdpowiedzUsuń