Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


18 lipca 2012

ROZDZIAŁ 97

Było mi głupio i przykro, ale ten dzień spędziliśmy w pokoju. Nie dałam się rady nigdzie ruszyć przez cholerny ból głowy i wszystkiego innego. Chciałam wypchnąć Biebsa samego, ale powiedział, że nie może pozwolić bym sama siedziała. Skończyło się oglądaniem telewizji w łóżku. Muszę przyznać, że przekonałam się wtedy do wspólnego spania. Co innego spać samemu, a co innego z innym 36 i 6.
Rano obudziłam się już w dużo lepszym stanie. Była dopiero 8, ale i tak zaliczyłam dwanaście godzin snu, bo padłam w połowie filmu. Zręcznie zbliżyłam się do Justina i oparłam głowę na jego ramieniu. W zasadzie Bieber nie lubił spać w takie upały pod kołdrą, ale ja zawsze pakowałam się pod nią po szyję i jego też nakrywałam. Przez pierwszą noc biedak aż zasnąć nie mógł, ale potem zaczął obniżać temperaturę pomieszczenia i dawał radę.
-I jak dzisiaj Kasiu?-zaczął poruszać powiekami.
-Bardzo dobrze. Jestem gotowa na aktywny dzień.
Spojrzał na mnie zaniepokojonym i pytającym wzrokiem.
-Oczywiście bez przesady z tą aktywnością-dodałam.
Sama zajęłam się śniadaniem, a jemu kazałam siedzieć w łóżku. Słowo „zająć” chyba za bardzo tu nie pasuje, bo moja rola polegała na zamówieniu stolika z masą jedzenia, ale miałam przynajmniej w tym mały udział. Poszłam na chwilę do łazienki umyć zęby i trochę ogarnąć włosy, które po wstaniu żyły własnym życiem. Stolik przyjechał w samą porę. Poczekałam aż drzwi się zamkną i wtedy przyprowadziłam jedzenie pod samo łóżko.
-Na co masz ochotę?-spytałam.
-Panią Bieber.
Tym razem ja rzuciłam mu lekko karcące spojrzenie i podałam mu jego stały posiłek, który uległ wzmocnieniu, bo zazwyczaj mało jadł, a ja chciałam żeby w pełni odpoczął na tym wyjeździe. Do koncertów miał jeszcze czas, więc niczym nie musiał się martwić. Właściwie znacznie się różniliśmy w takich codziennych czynnościach, bo z niego był okropny pedant czyli wszystko na swoim miejscu, sprawdzał czy zmieniają prześcieradło itp., a ja rzucałam rzeczy prawie gdzie popadnie, a w łazience wszystkie płyny i szampony zostawiałam otwarte. Kiedy zjadłam jajka z tostem położyłam się na łóżku i zaczęłam podrzucać sobie do ust maliny i winogrona. Zbyt dobrego cela nie miałam, więc zdarzało się mi nie trafić, a wtedy szukałam ich po pościeli. Nie mógł już ze mną wytrzymać, więc prawie biegł do łazienki. Ale ja się tym nie przejmowałam i robiłam swoje. Coraz mniej winogron wpadało do mojej buzi lecz próbowałam dalej. Kiedy wyszedł w ręczniku los nieszczęśliwie sprawił, że nadepnął na winogrono, które musiało mi się sturlać. Aż podskoczył i szybkim krokiem ruszył w moim kierunku. Moja głowa zwisała z łóżka z drugiej strony, więc nie wiedziałam jak blisko jest. Nagle był już nade mną i kropelki wody z jego ciała zaczęły na mnie lecieć.
-Mokro!-krzyczałam odpychając go rękoma.
-I dobrze ci tak-zaśmiał się strzepując wodę z włosów jak pies.
Chyba zauważył, że szykowałam się na winogronową bitwę, bo po jednym strzale(chybionym) złapał mnie za nadgarstki i przygniótł je do materaca. Zębami rozwiązał jeszcze moją szlafroko-pelerynkę, w której spałam narzucając na bieliznę i położył się na mnie. Przez jeszcze chwilę piszczałam, że ma ze mnie schodzić, bo mi zimno, ale nie słuchał. Zaczęłam go całować, a ten uwolnił moje ręce. Lekko uniósł się na rękach, a ja na nim oplatając jego szyję rękoma. Nie ma to jak smak pasty zaraz po jedzeniu. Potem ja lekko położyłam się na nim. W końcu usiadłam na jego brzuchu w rozkroku i popatrzyłam w jego ciemne roześmiane oczy. W sumie to stanowczo za dawno im się nie przypatrywałam. Uznałam, że koniec już tych zabaw jak na jeden poranek i zaczęłam łapać sama równowagę, by z niego zejść, ale on okazał się tak pomocny, że znowu wylądowałam na nim plackiem. Zaczął cmokać jeszcze moje żebra przy brzuchu. Zachichotałam.
-Teraz ja muszę iść wziąć prysznic-ponowiłam próbę oderwania się.
-Już się robi.
Nie do końca wiem jak on to robił, ale idealnie przesunął się i zaczął mnie nieść przyklejoną do klatki piersiowej. Po drodze całował mnie jeszcze w mostek, dekolt i szyję.
-Dlaczego twój ręcznik jest na łóżku, a ty tu?-zapytałam spoglądając na ręcznikową kulkę na kołdrze.
Podciągnęłam się na nim trochę, a on pomagając podrzucił mnie i lepiej chwycił za pośladki, bym nie upadła. Stanął ze mną pod prysznicem i już chciał mnie rozbierać, kiedy stanęłam na własnych nogach.
-Idź się lepiej ubierz golasie-zaczęłam go wypychać na siłę.
-Oj ty dobrze wiesz, że nie jedna chciałaby być teraz na twoim miejscu-ponownie się do mnie przykleił i zaczął całować za uchem.
-Całe masy trzynastek-zaśmiałam się.
-I ich matek-dodał.
-Wszyscy wiedzą, że jesteś wspaniały i niesamowity. Teraz już idź.
No idź!
-Ale ja wiem, że ty nie chcesz żebym szedł-powiedział w trzech częściach łapiąc oddech.
-Idź sobie-zaśmiałam się zrezygnowana.
-Widzisz. Podoba ci się to i chcesz bym przestawał-niezauważalnie odkręcił wodę.-Mi nie przeszkadza drugi prysznic.
-Po prostu wyjdź i się ubierz-tym razem na siłę wypchnęłam go za drzwi.-Nie wiem co cię dziś napadło od rana-krzyknęłam rozbierając się.
-Wiem, że spojrzałaś na mój tyłek kiedy wychodziłem.
-Ty non stop się na całą mnie gapisz!
-Nie zaprzeczę.
Nasz związek zmienił w nas trochę rzeczy. On stał się mistrzem żarcików i sarkazmu, który niestety nie był zazwyczaj niezauważalny, bo ja czasem tylko „na czuja” rozumiałam co mówił, a przez mój wschodnioeuropejski akcent on nie wyczuwał sarkazmu u mnie. Czasem było jeszcze tak, że której z nas tylko udawało, że nie dosłyszało by lekko zirytować drogie. Z kolei ja stałam się trochę bardziej, jak to określić, otwarta na kontakty damsko-męskie. Bez niego nie stałabym się tak zadziorna. To właśnie to co z Justin Bieber robi z dziewczyn. Niby śpiewa słodko i ubiera się jak dużo innych, ale ma w sobie coś niezwykle podniecającego przez co zwykłe spokojne dziewczyny stają się narwane. Skądś się przecież wzięły te biebergasm'y. Wszystko można mu wybaczyć kiedy popatrzy się w te jego oczy i posłucha jak się tłumaczy. Właściwie on się nawet tłumaczyć nie musi, bo to przecież Justin Bieber. Do mnie też się dorwał choć bardzo się broniłam. Były podrywy na elegancje francje, urok osobisty i inne, ale ja polubiłam go za te momenty, kiedy był całkowicie normalny i nie widziałam w nim gwiazdy. Pod wielką powłoką sławy naprawdę był jak każdy inny. Kilka rzeczy mu nie wychodziło choć się starał, lubił oglądać komedie i nosił pstrokate skarpetki.
Będąc już odświeżoną i ubraną wyszłam z łazienki. Miałam zwiewną sukienkę maxi. Zrobiłam mu trochę na złość, bo nie lubił takich i zawsze powtarzał, że tak ubierają się zakonnice. Gotowi pojechaliśmy nad wodę gdzie czekał nas dzień na wypożyczonym jachcie. Średnio lubiłam takie eleganckie zabawy za wielką kasę, ale starałam się dobrze nastawić. Za cenę wynajęcia takiego cudeńka wolałabym roczny zapas cheeseburgerów. No ale Justin lubił pokazywać w ten sposób to na co go stać. Na pokładzie byliśmy my, mężczyzna od prowadzenie i kucharz. Nie mam pojęcia na co nam był kucharz, ale może jest on tam na stałe jak ster. Znając moją chorobę lokomocyjną, która była niezniszczalna mimo wszystkich podróży naładowałam się tabletkami. Działają, ale uczucie senności jest okropne. Na początku usiedliśmy z przodu i z uwagą wpatrywałam się jak przecinamy wodę. Woda miała przecudny kolor. Zdecydowaliśmy się złapać trochę słońca, więc ściągnęłam sukienkę odsłaniając nowy kostium kąpielowy. Niby powinnam czuć się jak jakaś topmodelka na pokładzie jachtu bogatego szejka, ale czułam się strasznie nieswojo. Rozłożyłam swój fioletowy ręcznik i położyłam się na nim. Justin puścił muzykę z wierzy, która znajdowała się wewnątrz i dołączył do mnie. Przekręciłam się na brzuch i zaczęłam mu się przyglądać. Z dalszej części mam trochę rozmyte wspomnienia, bo przysnęłam. Oczywiście co innego mogłam robić na luksusowym jachcie... Przebudziłam się kiedy byliśmy już bardzo daleko od brzegu i wszystko się bujało.
-Nie podoba ci się tu?-zapytał.
-Jest bardzo fajnie. Szkoda tylko, że przez te leki zasnęłam-zaczęłam się nakręcać żeby nie wyszło, że jest trochę nudno.
-No to nie mam wyboru-powiedział ze smutną miną i wskoczył do wody.
Zaczęłam się trząść i bardzo się wystraszyłam. Po chwili wyłonił się na powierzchnię i posłał mi ten uśmiech. Prawie zaczęłam już go wyklinać, bo do mojej zaspanej głowy nie wszystko dobrze dochodziło i myślała, że chce sobie coś zrobić. Pomachał wtedy ręką żebym do niego dołączyła. Ponieważ nie do końca wierzyłam w swoje umiejętności pływackie naciągnęłam na siebie kamizelkę i pomału zeskoczyłam do wody. Była naprawdę ciepła. Justin podał mi okulary żebym mogła zobaczyć małe rybki, które pływały niedaleko nas. Nagle wszystko się zmieniło i byłam oczarowana wodą, która nas otaczała. Mogłam sobie popływać i w ogóle czułam się niezwykle. Bieber co chwilę zanurzał się na dłużej, a ja rozglądałam się gdzie wypłynie. W pewnym momencie zaczął ciągnąć mnie za nogi i pocałował mnie pod wodą w pupę. Na powierzchni znowu się zaczęło. Myślałam, że już mu od rana przeszło, ale jednak nie. Ułożył moje ręce na swoich barkach bym spokojnie się na nim opierała i zaczął cmokać mnie po twarzy. Kamizelka trochę wszystko utrudniała dlatego zręcznie mi ją rozpiął. Lekko się przestraszyłam i mocniej go trzymałam. Jemu to bardzo odpowiadało, bo prawie bezkarnie mógł mnie dotykać.
-Nie rób tak-zaśmiałam się.
-Wiesz, że jestem teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie?-powiedział mocno mnie przytulając.-Mam ciebie, a wokół tylko woda.

2 komentarze: