Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


4 maja 2011

ROZDZIAŁ 74

Nagle usłyszałam, że na górze coś spadło. Domyśliłam się, że to laptop znowu mi spadł z łóżka. Poszłam tam szybko. Leżał na ziemi. Przypomniało mi się, że miałam pootwierać okna, więc otworzyłam je w swoim pokoju i poszłam do gościnnego. Otwieram drzwi, a tam, pośrodku pokoju stoi on. Nie mogłam uwierzyć. Szybko przetarłam oczy choć nigdy tak nie robię. Z krzykiem rzuciłam go na łóżko.
-O Boże, Justin, nienawidzę cię!-krzyknęłam siedząc na nim okrakiem.
-Siedzę tu i siedzę. Wstawaj wcześniej-zaczął spode mnie wstawać.
-Słuchaj mnie-zatrzymałam go-co to ma być?
-Wszystko ci wyjaśnię, ale mnie wypuść-zaśmiał się.
-Gadaj!
Nie zdążyłam już nic krzyknąć, bo Justin złapał mnie za ręce i już na nim leżałam zatopiona w pocałunku. Nie mogłam powstrzymać łez i rozpłakałam się. Chwyciłam jego włosy i tylko się trzęsłam. Jak zwykle Biebs nie powstrzymał się od komentarza, że jestem wibratorem. Puściłam tę uwagę mimo uszu i już spokojniesza położyłam się obok niego tak, żeby nasze ciała były jak najbliżej siebie. Zaczął mi opowiadać co robił przez ten czas. Ja cały czas tylko słuchałam jego głosu, który jednak na żywo brzmiał sto razy lepiej niż przez telefon czy Skype. Nie wierzyłam, że jest obok mnie. Byłam taka szczęśliwa czując ten zapach. W końcu przeszedł do tego, w jaki sposób tu się znalazł. Opowiadał, że nieźle się wystraszył kiedy napisałam do niego poprzedniej nocy, bo był w samolocie. W pewnym momencie przerwałam mu dobierając się do jego ust. Cmoknęłam go w sumie ze dwadzieścia razy. Potem delikatnie zaczęłam wysuwać język. Były to płytkie lecz jednocześnie podniecające pocałunki. Czując, że mu już gorąco poniosłam się lekko i zaczęłam rozpinać jego bluzę. Kiedy byłam już w połowi w drzwiach stanął tata. Zamarłam. W myślach miałam scenę jak tata go zaraz wyrzuci i przy okazji zabije. Patrzył na mnie jakby i mnie chciał zabić.
-Ka-ta-rzy-no-powiedział okropnie, sylaba po sylabie-ale masz minę-zaśmiał się.
-Ale tato..-powiedziałam ze strachem i jeszcze raz przetworzyłam jego słowa-o co chodzi?-zapytałam z głupią miną.
On i Justin, który usiadł na rogu łóżka prawie umierali ze śmiechu, a ja nie wiedziałam nawet co mam myśleć. Popatrzyłam na jednego, potem na drugiego i nic. Do pokoju weszła mama.
-Kasiu, wrobili cię-uśmiechnęła się.
-Opowiemy ci przy obiedzie, ale tak w dwóch słowach to twój tata mnie polubił-uśmiechnął się JB.
-Powiedzmy, że toleruje-chrząknął tata co znaczyło, że najlepszy nastrój go opuścił-i lepiej żebym was już w takiej sytuacji nie widział.
-Bardzo pana przepraszam-Justin wstał-obiecuję, że to się nie powtórzy.
Wtedy to ja wybuchnęłam śmiechem. Zabawnie było oglądać ujawniający się respekt Justina. Wreszcie doszło do mnie najważniejsze. Tata powiedział, że między nimi jest okey czyli dobrze, czyli on musiał zatwierdzić jego przyjazd. Rzuciłam się tacie na szyję i zaczęłam mówić mu jak bardzo go kocham. Czując sytuację mama i Bieber wyszli z pokoju zostawiając nas samych.
-Kochasz go?-zapytał.
-Tak.
-Na pewno?
-Tak.
-Nie wykorzystuje cię?
-Tato, nie.
-Czyli uważasz, że jest dla ciebie tak opiekuńczy jak ja?
-Nie aż tak, ale bardzo się stara-uśmiechnęłam się.
Chwilę jeszcze mnie wypytywał czy Justin jest w stu procentach dla mnie dobry, miły, wierny itp. W końcu skończyliśmy rozmowę i oboje zeszliśmy na dół do kuchni, gdzie Biebs przypatrywał się gotującej mamie.
-Abym nie zapomniał. Chciałbym państwa zapytać czy mógłbym zabrać Kasię wieczorem na kolację. Odwiozę ją o 23-zaczął JB.
-Oczywiście-mama uśmiechnęła się z wielką ekscytacją.
Wszyscy popatrzyliśmy na tatę.
-Dobrze, ale odprowadź ją pod same drzwi-powiedział w końcu.
-Dziękuję-powiedzieliśmy razem i razem się też zaśmialiśmy.
-To ja nie będę już przeszkadzać. Pojadę do hotelu i punktualnie o 18.30 przyjadę-odrzekł Justin.
W ciszy zaprotestowałam, bo chciałam być z nim jak najdłużej, ale wiedziałam, że lepiej abym już nic nie mówiła. Odprowadziłam go tylko do drzwi i cmoknęłam w policzek na pożegnanie. Kiedy wróciłam do kuchni wszystko było takiej, jakby nic się nie stało. Ja byłam bardzo nakręcona, bo on do mnie przyjechał. Wspólnie zjedliśmy obiad, a zegar wskazywał 17.30. Mama wręcz mnie zaciągnęła do sypialni rodziców i wyciągnęła z szafy taką sukienkę, że aż otworzyłam buzię. Była czarna. seksowna, piękna. Nie mogłam uwierzyć, że mama mi ją kupiła. Szybko dorzuciła do niej czerwone szpilki na olbrzymim obcasie. Skierowała mnie najpierw do łazienki, a kiedy już się wykąpałam zaczęła kręcić mi włosy. Widać było, że jej też zależy. O 18.25 byłam już w pełni gotowa. Mama poszła na chwilę na dół, a wtedy zadzwonił dzwonek. Słyszałam, że tata otwiera i wita się z Justinem. Pomału zaczęłam schodzić na dół. Wierzyłam, że spodoba się Bieberowi. W końcu stałam ze wszystkimi przy drzwiach.
-Takiej cię mu nie dam-powiedział stanowczo tata.
-Tato-pisnęłam.
-Mam was-uśmiechnął się-uważaj na nią.
-Oczywiście. Wyglądasz pięknie-odparł JB.
10 minut później otworzył mi drzwi dużego, bardzo szykownego Mercedesa. W nim prawie się na mnie rzucił. Niezwykle mi to schlebiało.
-Odjedz choć kawałek, bo mama jest w oknie-zaśmiałam się.
-Nie wierzę, że można wyglądać aż tak seksownie-pocałował mnie jeszcze raz i ruszyliśmy.

2 komentarze:

  1. aaaaaaa~! niesamowicie dobry rozdział! na prawdę ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. napiszesz coś nowego?

    OdpowiedzUsuń