Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


11 maja 2011

ROZDZIAŁ 76

Później, ku mojemu zdziwieniu, oświadczył, że musimy wracać. Nie chciałam się w tej chwili rozstawać. Choć z drugiej strony, czułam drobną ochotę, żeby pochwalić się mamie i wszystkim innym pierścionkiem i samymi zaręczynami. Wtuleni, kręcąc się i obracając doszliśmy do samochodu. Całą drogę milczałam, bo doskonale wiedziałam, że w głowie miałam to samo co on. Nagle przyszły mi do głowy zagadnienia co będzie dalej. Byliśmy już pod domem i nie chciałam zadawać głupich pytań. Wiedzieliśmy, że nie będzie już okazji do pożegnać w progu, więc po raz ostatni, tego dnia, pocałował mnie lekko przyciągając moje ciało do swego. Nie chciałam wracać w takiej chwili do domu i patrzeć jakim wzrokiem spogląda na mnie tata. Jednak była już 23, więc wysiedliśmy i JB odprowadził mnie pod drzwi. W nich stanęła podniecona mama.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę-powiedziała po polsku i mnie przytuliła-pochwal się!
Nie mogłam uwierzyć, że ona o wszystkim wiedziała. A skoro i ona to i tato, który również stanął obok niej. Pokazałam im pierścionek. Mama otarła łzy. Tata patrzył tylko kiwając głową i uśmiechnął się do Biebera. Trochę głupio się czułam, bo ja byłam z tą wiadomością od dwóch godzin, a oni od niewiadomo jakiego czasu. Mimo wszystko humor mnie nie opuszczał.
-Kasia, dobrze się się zgodziłem?-zapytał tata.
-Pytałeś go?-zapytałam Justina.
-Tak. Chciałem wiedzieć czy nie ma zbyt wiele przeciw temu.
-Kocham was wszystkich-odparłam czując małe łzy.
Na koniec wszyscy się wyprzytulaliśmy i wyszedł. Przez chwilę rozmawiałam jeszcze z rodzicami i bez mycia poszłam spać. Chyba dawno mi się tak dobrze nie spało, choć całym ciałem pragnęłam by w tej chwili był obok. Rano, a właściwie po południu obudziłam się w skowronkach. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam było sprawdzenie czy pierścionek rzeczywiście jest na moim palcu, bo to potwierdzało, że wczorajszy wieczór nie był snem. Był tam. Ucieszona wszystkim poszłam na dół.
-Co ty tu robisz?-uśmiechnęłam się i podbiegłam do Justina.
Przytuliłam go i jednocześnie przeprosiłam za swój wygląd, czyli niedomyte oczy i nieuczesane włosy. Obok był tata, więc z upragnionych całusów nici.
-To chyba czas powiedzieć ci wszystko, prawda?-odrzekł tata.
-Ona dopiero wstała. Daj jej się obudzić-powiedziała mama.
-Jak tylko go zobaczyła to znacznie się obudziła-zaśmiał się tata.
Rodzice rozmawiali po polsku, więc Justin nic nie rozumiał. Sama wolałam najpierw spędzić z nim chwilę. Pobiegłam na górę i umyłam się, ubrałam. Wiedziałam, że w domu nie dadzą nam spokoju, więc praktycznie bez słowa wyciągnęłam Justina na podwórko. Usiedliśmy pod baldachimem. Justin spojrzał na mnie pytająco, więc pokiwałam twierdząco głową. Wtuliłam się w niego i zaciągnęłam słodkim zapachem. Zapytał, czy spodobał mi się pierścionek. Byłam aż zdziwiona tym, że nie zauważył jak bardzo jestem nim oczarowana. Powiedziałam mu to i obdarowałam delikatnym buziakiem. Jednocześnie trochę go skarciłam, bo byłam świadoma, że cena podarku nie miała małej ilości cyfr. Szczerze mówiąc aż bałam się nosić czegoś takiego na palcu, ale nie było opcji żebym go nie nosiła. Niewiadomo kiedy nagle tata pojawił się i usiadł na przeciwko nas. Chyba nawet nie spostrzegł, że to jest chwila dla zakochanych, a nie zakochanych plus tata. Spokojnie siedział i popijał owocową herbatę. Chwilę potem doszła do nas mama. Wyszło na to, że to ja zainicjowałam miłą rozmowę na zewnątrz. Justin miał lekko zakłopotaną minę, kiedy zaczęliśmy rozmawiać. Na początku były lekkie pogaduchy o pogodzie, podróżach itp. Potem doszło do najważniejszego.
-O ślubie porozmawiamy, gdy Pattie będzie już z nami-powiedziała mama-ale teraz spokojnie możemy powiedzieć jak to będzie po nim.
Na słowo 'ślub' aż się zakrztusiłam śliną. Niby było to oczywiste po zaręczynach, ale nie miałam pojęcia, że wszystko będzie tak szybko. Jednak nie chciałam się wtrącać, więc nic już nie mówiłam.
-Zacznijmy od mieszkania-powiedział tata-wspominałeś coś jej, pytałeś?-skierował się do JB.
-Nie-odpowiedział-chcę zrobić to teraz. Mogę?
-Oczywiście.
-Miałem taki pomysł, abyśmy po ślubie zamieszkali razem... Chciałabyś?
-Justin, nie zadawaj głupich pytań. Ona za ciebie wyjdzie i myślisz, że nie chce? To oczywiste, że nie będziecie mieszkać na różnych kontynentach-wtrącił się tata.
-Przestań-skarciła go mama i wszyscy spojrzeli na mnie.
-Oczywiście, że tak-uśmiechnęłam się.
Zaczęłam analizować sytuację, bo nie miałam bladego pojęcia jak i gdzie mamy razem zamieszkać. Myślałam o Stanach, ale nie wiedziałam jak mam się tam przeprowadzić, taki szmat drogi od domu.
-A właściwie nie opowiadałeś dokładnie o miejscu-zaczęła mama-gdzie planowałeś zamieszkać?
-Myślałem o LA, bo...-zaczął.
-Nie jestem przekonany. To straszne miasto-odezwał się tata.
-Przestań. Dla młodych jest fascynujące, bo można spotkać gwiazdy itd.-powiedziała mama.
-Tak, Justin bardzo chce pooglądać gwiazdy-zaśmiałam się.
Wtedy wszyscy się już śmieliśmy. Tekst o gwiazdach był bardzo trafny.
-Przekażę ci ją w dniu śluby i od tamtej pory to ty będziesz się nią opiekował. Obiecuję, że jeśli choćby włos jej z głowy spadnie od razu po nią przylecę i już jej więcej nie zobaczysz-odparł tata.
-Jest dla mnie najważniejsza. Cały czas chcę robić wszystko tylko dla niej. Wracając do miejsca to kupiłem mieszkanie. Potem pokażę wszystkie zdjęcia. Jest średniej wielkości..-mówił Justin.
-Czyli?-znowu wtrącił tata.
-200 metrów plus taras, miejsca na parkingu. Otwarte i ładne, na 8. piętrze.
-Przepraszam, że się wtranżalam, ale więcej już mu nie przerywaj. Kupił wielkie mieszkanie, daje jej wszystko i kocha ją-zwróciła się mama do taty.
Tata nic nie powiedział tylko dalej miał dziwną minę. Ja w sumie nie byłam w rozmowie. Byłam ciekawa jak to wszystko będzie, ale byłam jak w transie. Niby cała rozmowa dotyczyła mnie, ale jakoś nie potrafiłam wtrącić się miedzy tatę, a JB.
-Kochani rodzice, mam jedną prośbę..-zaczęłam-wczoraj się zaręczyłam i chciałabym trochę pobyć z moim narzeczonym..
-Kaśka, będziesz z nim 'całe' życie. Pocieszycie się sobą-przerwał tata.
-Oj przestań. Ma racje-powiedziała mama-jeśli chcecie to jeźdzcie do hotelu. Chodzi, żeby posiedzieć zaśmiała się-nie, że dążę do 'wynajmijcie sobie pokój'.
-Mam nadzieję, że z 'tymi' sprawami nic się nie zmieniło Justin-spojrzał na niego wzrokiem, który zabija.
-Oczywiście, że nie-odparł Biebs.
-Nie mówcie przy mnie o takich rzeczach-skrzywiłam się-no to możemy iść?
-Ja was nie trzymam-opadł tata.
-Tylko ostrożnie. Wiecie jak te samochody jeżdżą-powiedziała mama.

3 komentarze: