Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


19 maja 2011

ROZDZIAŁ 78

Nic mi się nie śniło, ale czułam się bardzo dobrze. Obudził mnie cichy śpiew, jak szelest. Poczułam się jak Królewna Śnieżka i ten mały ptaszek. Wiedziałam, że to Bieber. Przez chwilę udawałam jeszcze sen i tylko wsłuchiwałam się w delikatnie płynące słowa. W końcu poczułam, że ułożył się obok mnie. Powoli, cały czas udając, odwróciłam się do niego przodem. Cichutko powiedziałam mu jak bardzo go kocham i jak bardzo go pragnę. Byłoby wspaniale, gdyby nie to, że nie zauważyłam obecności mamy w pokoju. Na szczęście oboje tylko się zaśmiali, a ja lekko się zaczerwieniłam.  Na szczęście mama wyszła, bo ktoś zadzwonił do drzwi. Wtedy przybliżyłam się do niego i pocałowałam w policzek. Po chwili mój budzik zaczął dzwonić. Oboje zaśmialiśmy się z mojej pomysłowości nastawiania budzika na 11.55. Faktycznie było to bardzo przemyślane posunięcie, ale były przecież wakacje i chciałam się wyspać. Nagle mama wróciła z kopertą w ręce. Spojrzałam na nią pytająco. Nagle zaczęła machać mi nią przed nosem. Justin zrobił taką minę jakby widział kogoś opętanego.
-Udało ci się!-krzyknęła-zdałaś test na prawo jazdy!!!
Szybko wyrwałam jej z rąk kartkę i spokojnie, albo i mniej spokojnie, przeczytałam to, co było na niej napisane. Okazało się, że zaliczyłam test, który pisałam jakiś czas temu. Zupełnie nie mogłam w to uwierzyć, bo nie byłam pewna jak mi poszło i dodatkowo okazało się, że ponownie poczta się spisała, bo był nadany dwa tygodnie wcześniej. Wychodziło na to, że pozostała mi tylko jazda. Byłam aż zakręcona, bo nie dochodziło do mnie jak taki tłumok techniczny jak ja mógł zdać go za pierwszym razem. Jednak mama jeszcze bardziej szalała. Doczytałam, że jazdę mam za dwa dni. Miałam okropnie mało czasu... Po chwili spojrzałam na Justina, który cały czas miał tą minę. Krzyczałyśmy po polsku, więc biedak nic nie rozumiał. Wszystko mu wytłumaczyłam. Wyglądał na bardzo zaskoczonego i gdybym nie wiedziała, że mnie kocha obraziłabym się, że we mnie nie wierzył. Mimo wszystko złożył mi pokłon, bo on sam za pierwszym razem nie zaliczył. Później zadzwoniła pochwalić się tacie. Był ze mnie okropnie dumny i przez piętnaście minut dyskutował z mamą przez telefon. Ja w tym czasie zaciągnęłam Biebsa do garażu. Miałam tam małą pamiątkę. Kiedy się urodziłam tata kupił nowy samochód, który zawsze był jego oczkiem w głowie. Nie był jakiś niesamowity, ale zwykły z wyglądu i 'wnętrza', ale mimo wszystko był naszym skarbem. Kiedy rodzice chcieli go sprzedać powiedziałam, że się na to nie zgadzam i po wielu dyskusjach został z nami. Kiedy już w nim byliśmy ściągnęłam narzutę, którą był przykryty i zapiszczałam "TA-DAM!". Szczerze mówiąc nie widziałam bardziej zbanowanej miny. W pełni to jednak zrozumiałam, bo 18-letni biały, mały samochód z wgnieceniem nie robi dużego wrażenia prawie na nikim, a już szczególnie kimś, kto ma samochody za setki tysięcy dolarów. W skrócie opowiedziałam mu wszystko, co chyba i tak nie zmieniło jego nastawienia.
-Kochanie..-zaczęłam z delikatnym uśmiechem, który on chyba odebrał jak propozycje.
-Tak?-podszedł do mnie i objął w pasie.
-Jak już mówiłam to ja się o niego kłóciłam i obiecałam, że jak będę się wyprowadzać to go zabiorę...
-Daj spokój. On się już do jazdy nie nadaje i tymbardziej, jeśli zdasz na prawko, nie pozwolę ci nim jeździć.
-Jeśli nie weźmiesz Fiatrari to nigdzie nie pojadę-powiedziałam z lekko udawanym grymasem-to jest mój samochód i go zabieram-powiedziałam, a Bieber zaczął się śmiać-dobrze usłyszałeś, to jest Fiatrari i jest  ładniejszy od tych twoich Ferrari.
-Jesteś taka słodka, że go zabierzemy-cmoknął mnie w usta.
W tamtej chwili do garażu weszła mama.
-O Boże! Kasiu, tylko nie to-powiedziała z lekkim niedowierzaniem.
-Zabieram go ze sobą do Ameryki. Fiatrari poszerza horyzonty-uśmiechnęłam się.
-Justin, w co ty się wpakowałeś-zaśmiała się.
-Widzę, ale powiedziała, że bez niego się nie ruszy-rozłożył ręce.
-Nie gadajcie już tyle. Jestem głodna-powiedziałam i spojrzałam na JB-zaniesiesz mnie?
-Kasia, bez przesady! Żadna z ciebie księżniczka żeby cię nosił-oburzyła się mama.
Jednak Justin to zrobił. Mama aż podśmiała się pod nosem. Nie robiłam z siebie księżniczki, a on naprawdę lubił mnie nosić, bo wtedy pokazywał jaką ma siłę, a ja nie musiałam chodzić. Poza tym nie ważyłam tony i takie ciężary to on na siłowni podnosił, więc ogólnie dbałam o jego sprawność fizyczną. Usiedliśmy w pokoju, a mama robiła mi śniadanie. Od kiedy się zaręczyłam cały czas mi dogadzała, bo chyba chciała mi tak dogodzić na pożegnanie. Kiedy już było gotowe mama powiedziała, że musi pójść na zakupy, więc zostaliśmy sami. Nie robiliśmy nic specjalnego, ale fajnie jest być tylko we dwójkę, bez żadnych rodziców.
-Niedługo będzie tak cały czas-pocałował mnie w pierścionek-żono-uśmiechnął się.
To stwierdzenie automatycznie wywołało u mnie uśmiech. Nie mogłam się tego doczekać. Mieliśmy mieszkać sami, całkowicie sami i mieć całe wielkie mieszkanie tylko dla siebie. Przez około dwie godziny oglądaliśmy telewizję, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. On cały czas siedział dość sztywno, a ja byłam całkowicie swobodna i leżałam rozwalona. Zapytałam go o co chodzi, a on wytłumaczył mi, że po prostu siedzenie w domu teściów nie jest zbyt wygodne. Roześmiałam się tylko, ale przyznałam, że ja tak samo nie lubiłam zbyt się wyciągać, kiedy na przykład w pobliżu była Pattie. Z racji tego przenieśliśmy się do mojego pokoju gdzie włączyłam na chwilę komputer. Wszędzie było pełno plotek o Justinie Bieberze. Przez moment zupełnie zapomniałam, że to właśnie ten sam Justin Bieber siedzi ze mną w pokoju. W internecie były jeszcze stare notki o rozpoczęciu wakacji. Umknęło mi, że było ono dopiero trzy dni wcześniej. Myśląc o tym, nagle mnie olśniło.
-Justin, a co ze szkołą, moją szkołą?-zapytałam aż się podrywając.
-Jak to co?
-No skoro mówisz, że zamieszkamy razem w Stanach to co ze szkołą?
-No nic-odparł drocząc się ze mną.
-Powiedz, bo..
school. Zaraz zobaczysz-zaczął stukać w klawiaturę.
Po chwili na ekranie pojawił się pokaz slajdów 'szkoły', która dla mnie wyglądała raczej jak pałacyk. Byłam z jednej strony okropnie oczarowana, bo która nastolatka nie chciałaby chodzić do tak pięknej szkoły w LA, ale z drugiej strony bardzo się wystraszyłam, bo miało to być dla mnie zupełnie coś innego.
-Ona jest prywatna?-zapytałam-jeśli chodzi o czesne to chyba nie dam rady, a nie chcę żebyś ty mi je opłacał.
-Wiedziałem, że tak powiesz. Za nic nie będę płacić, bo masz 75% stypendium, a resztę opłacili twoi rodzice. Musisz chodzić do szkoły prywatnej nawet nie dla tego, że jest taka elitarna, ale przeze mnie, bo jestem kim jestem i nie chcę żeby stała ci się tam jakakolwiek krzywda.
-Noszą tam pełne mundurki?!-zagapiłam się w ekran-to takie... dziwne-popatrzyłam na jego zakłopotaną minę-ale mi to nie przeszkadza-uśmiechnęłam się.

3 komentarze:

  1. W odpowiedzi do komentarza z poprzedniego rozdziału:
    Bardzo za tą niesystematyczność, ale teraz miałam bardzo mało czasu na wszystko, bo mam w szkole dużo popraw, na których mi bardzo zależy, ponieważ w tym roku będę zdawać do liceum. Obiecuję, że nowe posty będą pojawiać się najrzadziej co dwa dni. Jednak chciałabym uprzedzić, że w poniedziałek wyjeżdżam i o ile w ośrodku nie będzie dostępu do internetu następny post umieszczę dopiero w piątek w nocy lub sobotę. Myślę, że do tego czasu wstawię jeszcze trzy bądź cztery rozdziały, a na resztę zapraszam po moim powrocie.

    OdpowiedzUsuń
  2. mam szczerą nadzieję, ze tak będzie :) i powodzenia w szkole. też przez to kiedyś przechodziłam, tak jak teraz przez matury. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta scenka z autem była całkiem "ciekawa" xd
    [justinbieber-clare.blog.onet.pl & ann676.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń